NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Diana Delacour

Diana Delacour
Diana Delacour
Nauczycielka Zaklęć i uroków

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Ma długość 13 i 1/4 cala, wykonana z czerwonego dębu, sztywna. Rdzeń z włosa z głowy wili.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Zaklęcia na start: Szkolne: ENERVATE, EPISKEY, EXPELLIARMUS, FUMOS, PETRIFICUS TOTALUS, EVERTE STATUM, MIMBLE WIMBLE, REPARIFARGE, ACCIO, APERACJUM, LUMOS, NOX, RIDDICULUS, IMPERVIUS, ARANIA EXUMAI Łatwe: FLIPPENDO DUO, ENTROPOMORPHIS, IMPEDIMENTA, OBSCURO, ANTIVENENUM, RENNERVATE, REPARIFORS, SLUGUS ERUCTO Trudne: PROTEGO HORRIBILIS, ARRESTO MOMENTUM, IMPERIUS REVELIO, REJICIUNT APPELATIONIS, SEZAM MATERIO
OPIS POSTACI:

https://mortis.forumpolish.com/t654-sowa-diany#3429 https://mortis.forumpolish.com/t655-skrytka-234#3430
PisanieTemat: Diana Delacour  Diana Delacour  EmptyPon 21 Mar 2016, 20:04



BIO

IMIĘ: Diana Dominique Dorothe
NAZWISKO: Delacour
CZYSTOŚĆ KRWI: Czysta
DATA URODZENIA: 20.03.1907 r.
UKOŃCZONA SZKOŁA: Akademia Magii Beauxbatons
MIEJSCE PRACY: Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
POSADA: Nauczycielka Zaklęć
RÓŻDŻKA: Ma długość 13 i 1/4 cala, wykonana z czerwonego dębu, sztywna. Rdzeń z włosa z głowy wili.
BOGIN: Ona sama z poważną kontuzją, niepełnosprawna, unieruchomiona.
FACE CLAIM: Sarah Hay


WIDOK ZE ZWIERCIADŁA AIN EINGARP
Nagle ukazuje się wnętrze francuskiej posiadłości rodu Delacour. Na jednym z balkonów stoi Diana w towarzystwie bliżej nieokreślonego mężczyzny, który obejmuje ją. Pod ich nogami kręci się jakiś uroczy maluch. Prosta scenka rodzajowa ukazuje, jak bardzo ta kobieta związana jest ze swoimi domem i rodziną. Największe jej marzenie to powrócenie w tamte strony i życie tak, jakby przeszłość nie miała znaczenia. Pójście dalej i zrobienie tego, dlaczego tak naprawdę uciekła - złapanie szczęścia w swojej ręce w postaci osoby, którą mogłaby pokochać i otrzymać to samo w zamian. W przyszłości zaś doczekać się w swojej opinii małego cudu, jakim byłoby dziecko z owym człowiekiem. Kolejny jednak obraz, który by się jej ukazał to ona na scenie, jako pierwsza tancerka. Drugie z marzeń, które nigdy nie będzie mogło zostać zrealizowane, wiecznie żywe w jej pamięci i sercu.


OPIS POSTACI

Jeśli w swoim otoczeniu dostrzeżesz istotę o włosach, których kolor można opisać, jako granicę rudego z brązem w zależności od padającego światła to zdecydowanie masz do czynienia z Dianą. Ten sam problem jest z określeniem koloru jej oczu. Niby niebieskie, ale jak w pokoju zrobi się ciemniej to są zielone. Nie jest to raczej związane z niczym, co magiczne. Po prostu ta kobieta ma nietypową urodę. Dotyczy to także reszty okolic jej twarzy - jej odstająca broda, który wydaje się niekiedy idealnym kątem ostrym, a przy innym ułożeniu zwyczajną brodą to zagadka nie do rozwiązania. W tym przypadku dosłownie można odebrać słowa "punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia". Na dokładkę mamy nos niczym flakonik bez zamknięcia, jasne brwi i długie usta. Tak o to kończymy dziwne podsumowanie głowy nauczycielki i przechodzimy dalej. Kobieta prócz rudopodobnego koloru włosów i niebieskich, ale zielonych oczu nie wyróżnia się z tłumu. Ma 160 centymetrów wzrostu, figurę baletnicy, typową dla Francuzek z jej rodziny, wystające obojczyki i wygimnastykowane ciało (jeśli ona czegoś nie wygnie to znaczy, że nikt już tego nie zrobi). Wiecznie wyprostowana i mająca głową skierowaną ku górze przez nawyk wyniesiony z rodzinnego domu. Włosy najczęściej ma upięte, co również jest przyzwyczajeniem wytworzonym w niej już w dzieciństwie.

Diana przeszła długą drogę, jeśli chodzi o kształtowanie jej charakteru. Można powiedzieć, że przeszła prawdziwy wstrząs i stała się kimś, kogo rodzina by nie poznała. Kiedy tuż po ukończeniu szkoły uciekła, nikt by nie pomyślał, że może być tym, kim jest. Pierwszym szokiem dla rodu było to, że odważyła się ich opuścić i to właśnie ONA. Ta której wszyscy wróżyli sukces, pierwsze dziecko swojego pokolenia w rodzinie, którą przeznaczyć mieli na związek z innym, ważnym rodem. Mały cud, księżniczka. Miała być ideałem, który zobrazuje ich wszystkie marzenia i plany. Istotnie, tak właśnie było. Diana Dominique Dorothe Delacour była pod wszystkimi kwestiami "najbardziej". Najbardziej wyprostowana wśród dziewcząt, najbardziej uśmiechnięta, najbardziej obeznana z etykietą, najbardziej utalentowana w kwestii baletu, najbardziej kulturalna, najbardziej posłuszna, najbardziej pilna, najbardziej spełniająca wymogi noszenia nazwiska Delacour. Była tak "najbardziej", że musiała przestać. Choć na ich oczach była właśnie taka to naprawdę nie miało to wiele wspólnego z nią samą. Od początku czuła się tak, jakby nie pasowała do niczego, co miało związek ze stylem życia jej rodu. Nienawidziła swoich strojów, obowiązku nieodzywania się niepytaną, bezwzględnego posłuszeństwa starszym i tego, że ciągle decydowano za nią. Jak ma wyglądać, co mówić, gdzie chodzić, jakie zajęcia wybierać i kogo w przyszłości poślubić. Jedyne, co dobre w jej życiu, jeśli chodzi o te cudze decyzje to taniec. Za to naprawdę będzie im do śmierci wdzięczna. A mimo to ich wszystkich kocha i kochała. To był najprawdziwszy masochizm. Trwała tam w milczeniu, mimo tego, że jej serce krwawiło.
Do czasu nocy, kiedy miarka się przebrała. Zebrała swoje rzeczy i ruszyła w świat. Dołączyła do cyrku i tam zaczęła poznawać znaczenie słowa życie. Otworzyła się, stała duszą towarzystwa, pełną radości dziewczyną. Była akrobatką, tancerką, linoskoczkiem i prowadzącą ich występów. Nauczyli ją, że może zrobić wszystko i pokochała to uczucie. Często bywali głodni, gdy nie mieli występów. Marzli, gdy temperatura spadała, a oni nie mieli nic więcej prócz swych wozów. Mimo tego kochała ten stan. Wolność, której nie doznała wcześniej egzystując w złotej klatce. Wtedy narodziła się po prostu Diana. Osoba bez zahamowań, radosna, chętna do zabawy i wygłupów. W tym okresie swojego życia ewidentnie nie była święta i rodzina nie poznałaby jej. Teraz zresztą, nie byłoby inaczej. Panna Delacour pewnego dnia przywędrowała z cyrkiem do Anglii. Została tam na dłużej, aż w końcu postanowiła skończyć ze swoim szalonym życiem. Wiele lat nieokiełznanej zabawy i chaosu sprawił, że zatęskniła za stabilnością, którą miała wcześniej.
Nie jest już cichą myszką, która potulnie wszystko zrobi. Jest jak powiew wiatru, nigdy nie wiadomo, kiedy zmieni kierunek. Uczuciowa, wciąż delikatna, spontaniczna i o dziwo czasami nieśmiała. Gdy opuściła grupę okazało się, że to występy dawały jej taką odwagę (no i alkohol, ale to inna sprawa). Została zaś ogromna ciekawość i chęć odkrywania wszelkich tajemnic przy równoczesnym ukrywaniu swoich grzeszków.
Tak, to Diana. Wiatr lekki, cichy i spokojny, ale bardzo niezdecydowany. Niemal kojący i... naiwny. Delikatny, uroczy, ale często trochę pewniejszy. Nieskłonny do opowiadania o swojej przeszłości, rodzinie, miłości.


PRZYKŁADOWY POST
Była pewna, że jej ród wybierze odpowiednią osobę. Ba! Była przekonana o tym, że zdążyli zauważyć, kogo ona sama wybrała na swoją wymarzoną połówkę i teraz wystarczy tylko to przypieczętować. Okrutny jednak los, a raczej nieuwaga tych, którzy mieli decydować, sprawiła, że wszystko przestało iść zgodnie z planem. Początek dnia nie różnił się wtedy od innych. Diana miała ostatnie zajęcia z baletu w swoim ostatnim roku nauki. Była to jedyna rzecz za którą czuła, że będzie tęsknić. Mimo tego jej dusza z radości wręcz tryskała, bo wreszcie ilość wymagań i zadań stawianych przed nią miała się zmniejszyć. Decyzja o ślubie, małżeństwo, rodzina i będzie miała spokój. Będzie miała kruszynę do wychowania i męża - jedyne obowiązki. Czekała na ten moment. Antoine również, bo oboje byli przekonani, że to sobie zostaną przeznaczeni. Zajęcia więc wykorzystała, jak tylko się dało w kwestii fizycznej, zanotowała też rady od nauczycielki, by w przyszłości nie porzucić tańca i jednak ćwiczyć. Myślami jednak odpłynęła bardzo daleko. Gdy dobiegł koniec pożegnała serdecznie kobietę i popędziła do dormitorium. Spakowała wszystko już dawno temu, ale sprawdziła jeszcze milion razy zanim dopięła walizkę do końca. Potem była ceremonia na zakończenie szkoły, odebranie papierów i nim zdążyła sobie uświadomić, że może widzieć Akademię po raz ostatni, była już w domu. Wiedziała, że to TEN moment, gdy dowie się, co dalej. Zawsze, gdy nadchodził czas jakiś ważnych decyzji, przekazania informacji, wszyscy zbierali się w salonie i mieli kamienne miny. Chociaż... kiedy oni ich nie mieli? Przecież w tym domu jedyna słuszna mina to ta poważna, nie można o tym zapomnieć. W końcu wszystko jest ważne i wymaga powagi, ech. Tak sobie myślała, ale nigdy nie ważyła się wypowiedzieć na głos niczego podobnego. Weszła między nich z uśmiechem i postawą, jakby miała kij w tyłku, bo przecież lekkie uchylenie ramion byłoby źle odebrane i zasiadła na miejscu, kiedy ojciec jej na to pozwolił. O dziwo jednak, choć to dziadek jest głową rodu i powinien przekazać jej decyzję to matka zaczęła mówić.
- Dziś jest twój szczęśliwy dzień, Diano - stwierdziła tak radośnie, że aż wzbudziło to podejrzenia dziewczyny. Zachowywała się tak, jakby zrobiła interes życia za miliony, a nie wydała córkę za odpowiedniego mężczyznę.
- Dostaliśmy odpowiedź od rodu, któremu zaproponowaliśmy twoją rękę, moja droga - zaczął dziadek, który poczynił potem przerwę, która budziła tylko jeszcze większy niepokój. To jednak nie oni byli najbardziej dziwni. Najgorzej zachowywał się ojciec. Był ewidentnie smutny. Nie mogła pojąć dlaczego, skoro sam jeszcze miesiąc temu zapewniał ją, że "widzi, jaka jest potrzeba jej serca". Durnie by tego nie zauważyli. Na wszystkich uroczystościach spędzała czas z Antoine. Z nim pokazywała się w szkole, poza nią, to jego zapraszała na rodzinne spotkania. Z nim też całowała się po kątach.  Spędzali razem czas od dziecka i wszystko wskazywało na to, że tak będzie do ich śmierci.
- Za miesiąc twoim mężem zostanie umiłowany Xavier, które zdążyłaś poznać na ostatnich wakacjach - stwierdził pewnie dziadek, wszyscy dookoła zaczęli klaskać, a Diana poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Miała wrażenie, że zaraz roztrzaska się na milion kawałków upadając na podłogę. Świat się skończył, nie widziała już nic. Ledwo trzymała się na nogach.
Ojciec wyszedł z pomieszczenia, ona trwała wpatrzona w dziadka, nie dowierzając temu, co wyszło z jego ust, a reszta cieszyła się jak głupia. Oni mieli z czego. Przypieczętowanie relacji z tak ważnym belgijskim rodem czystej krwi im odpowiadało. Kwestia polityczna. Szkoda tylko, że nikt nie pomyślał o niej. TO ONA MIAŁA BRAĆ CHOLERNY ŚLUB. Nie miała jednak nic do powiedzenia. Skinęła głową i odeszła, opracowując plan.
I w końcu wiedziała, co musi zrobić. Nie zostanie tam. Antoine był dobrym kandydatem. Spełniał wszystkie wymagania prócz tego, że nie jest cholernym Belgiem. Jeśli tego nie zobaczyli to... to nie ma już nic, co ją tutaj trzyma. Pochwyciła swoją różdżkę, nałożyła szatę i zabrała drugą i wymknęła się z dworu. Płakała w drodze, wiedząc, że właśnie spisała się na stratę w ich oczach. Że nie wybaczą jej tego. Ale ona również nie mogła. Wybaczała im prowadzenie swojego życia pod każdym kątem, ale tego nie mogą jej zrobić. Nie odbiorą jej szansy na szczęście, więc choć kochała ich całym sercem, musiała wybrać, czy poświęcić swoje życie dla ich spraw, czy choć raz pomyśleć o tym, że może mieć coś dla siebie.
***
- Nie rób tego Diano - JAK ON ŚMIAŁ?! Rzuciła dla niego wszystko. Swoje życie, rodzinę, majątek i status, a on chciał, żeby tam wróciła i wyszła za innego!?
- Czy ty siebie słyszysz? Chcesz żebym zrezygnowała z CIEBIE? - Rozpacz w jej głosie jest nie do opisania. Upadła na ziemię i łkała trzęsąc się spazmatycznie, jakby miała zaraz paść trupem. Tego widoku zaś on nie mógł znieść. Ukucnął tuż obok niej i objął, by choć trochę ją uspokoić. To jednak nic nie dawało. Jej załamanie skumulowało się po tylu latach i nie miało ochoty od razu przejść. Poddał się więc.
- Już cichutko... no już... będzie dobrze, obiecuję - szeptał jej w ucho i głaskał po głowie, jakby była malutkim dzieckiem. Nie miała jednak siły się opierać temu gestowi. Nie tego dnia, nie po tym wszystkim.
- Ucieknij. Jedź gdzieś daleko. Spotkamy się za miesiąc o tej samej porze w naszej kawiarence w Paryżu. Obiecuję. A teraz uciekaj zanim się zorientują. To pierwsze miejsce w którym będą Cię szukać - Posłuchała go. Gdyby zwlekała choć chwilę dłużej to pewnie siłą zostałaby zaciągnięta do domu, a tak tej jeszcze nocy została przyjęta z otwartymi rękami do cyrku i rozpoczęła nowy etap.
Miesiąc później zaś Antoine nie pojawił się w umówionym miejscu, a Diana nie miała odwagi skontaktować się z nim, by dowiedzieć się, dlaczego. Ruszyła dalej, rozpamiętując swoją przeszłość, ale próbując żyć dalej, lepiej.
Tak o to wiele lat po tym wydarzeniu zdecydowała się zacząć po raz trzeci swój żywot, tym razem zajmując posadę nauczyciela.


Administrator fabularny
Administrator fabularny
NPC


PisanieTemat: Re: Diana Delacour  Diana Delacour  EmptySob 26 Mar 2016, 11:42


WITAMY WŚRÓD DOROSŁYCH
Zaczynasz pracę od 1 kwietnia. Wchodzisz na miejsce zwolnionego dyscyplinarnie za picie w szkole nauczyciela - Charlesa Windergarde.

Relacje zawodowe:
@Adara Fletcher - dyrektorka Hogwartu
@Costi Lupei - opiekun Gryffindoru
@Vakel Bułhakow - opiekun Hufflepuffu
@Hugh Fraser - opiekun Ravenclawu

Zaczynasz z 120ʛ w skrytce bankowej.

ZAKLĘCIAPUNKTY ROZWOJU
15 szkolnych
8 łatwych
5 trudnych
90 PS
20 PN


TWOJE PRZEDMIOTY
Zestaw podręczników szkolnych.
Kalendarz z hipogryfami.
Lepkie trzewiki.


CO DALEJ - KROK PO KROKU
Uzupełnij pola dodatkowych informacji biograficznych w swoim profilu.
Wybierz sobie zaklęcia na start i wypisz je w sklepiku rozwojowym. Potem nie zapomnij wpisać ich do profilu! Spis wszystkich dostępnych zaklęć znajdziesz tutaj.
Załóż swoją skrytkę, pamiętaj żeby skorzystać ze wzoru.
Dodaj temat z sowią pocztą, tutaj również możesz skorzystać z podanego wzoru.

Kartę akceptowała: Irys

Diana Delacour

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Karty postaci :: Dorośli czarodzieje-
Skocz do: