NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Prudence Grisham

Prudence Grisham
Prudence Grisham
Bezrobotna

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Kieł widłowęża, olcha, raczej sztywna, 14 cali
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: ENERVATE, EPISKEY, BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, FUMOS, PROTEGO, IMPERVIUS, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, MIMBLE WIMBLE, REPARIFARGE, APERACJUM, TERGEO, FINITE Łatwe: ANAPNEO, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, FLIPPENDO DUO, KAPROUN, BOMBARDA MAXIMA, IMPERVIUS, VERUM PARS, DEFODIO, GLISSEO, ILLEGIBILUS, MANSIO Trudne: VULNERA SANATUR, ADVERSUM, PROTEGO HORRIBILIS, FIANTO DURI, PROTEGO MAXIMA, REPELLO INIMICUM, SEZAM MATERIO, OBLIVIATE
OPIS POSTACI:

https://mortis.forumpolish.com/t881-sowa-prue#7477 https://mortis.forumpolish.com/t880-skrytka-165#7476
PisanieTemat: Prudence Grisham  Prudence Grisham EmptyCzw 09 Cze 2016, 19:16



BIO

IMIĘ: Prudence*
NAZWISKO: Grisham*
CZYSTOŚĆ KRWI: Mieszana
STATUS RODZINY: Bogata czarodziejska
DATA URODZENIA: 13 stycznia 1904r.
UKOŃCZONA SZKOŁA: Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie (dom: Ravenclaw)
MIEJSCE PRACY: Bezrobotna
POSADA: -
RÓŻDŻKA: Kieł widłowęża, olcha, raczej sztywna, 14 cali
BOGIN: Kartka z jej prawdziwym imieniem i nazwiskiem, ponieważ ujawnia to jej tożsamość.
FACE CLAIM: Alicia Vikander


WIDOK ZE ZWIERCIADŁA AIN EINGARP
Nie powinno sięgać się po coś, czego nie da się dotknąć. Pogrążanie się w marzeniach jest przecież bezsensu. Mimo wszystkich błędów jakie popełniła, nigdy się tego nie nauczyła. Odwiedzała tamto miejsce setki razy. Żyła głupią nadzieją, że za którymś razem rzeczywiście ujrzy coś zupełnie innego. Kiedy jednak zatrzymuje się swoje życie w martwym punkcie to nic samoistnie nie ulegnie zmianie, a ona właśnie na to czekała. Tkwiła gdzieś w swej marnej egzystencji i nie rozumiała, że naprawdę tęskno jej do normalności. Do życia zwyczajnego, prostego, szczerego - takiego, które widzi w przeklętym dla siebie lustrze. Przed jej oczami dokumenty, ona pośród nich, a na każdym dyplomie zamiast fałszu, sama prawda. Nie tyle, co imię, bo i swoje zdążyła pokochać, co nazwisko, które jak sądziła powinno uczynić z niej kogoś, kim naprawdę jest. Dostrzegała koniec własnej męki. Życie bez kłamstw, ona jako otwarta na innych postać. Nie jak teraz, skrywający się cień. Tylko cała prawdziwa, a dookoła ludzie, którzy kochają ją za to kim jest. Z łatwością podpisująca wszelakie dokumenty swym nazwiskiem, tuląca do siebie bliskich bez obawy, że pewnego dnia przebywanie z nią przypłacą swym życiem, zero strachu przy opowiadaniu swojej historii i godziny rozmów podczas których nie musi przemyśleć każdego słowa. Siedziała wielokrotnie ze łzami w oczach przed tym obrazkiem, bo miała świadomość, że to wszystko jest utopią, której nigdy nie osiągnie. To było jednak niczym wódka dla alkoholika - ile razy nie powiedziała sobie, że więcej tam nie wróci to i tak zawsze był kolejny raz, i jeszcze jeden i następny...


OPIS POSTACI
Blada gorzej niż ściana. Do tego włosy bez blasku i pełnego koloru, praktycznie zawsze rozpuszczone i wytargane przez wiatr okalają jej chudą twarz. Można powiedzieć, że to nieco przerażające. Chuderlawa i mizernie zbudowana kobiecina. Wygląd ten jest zwyczajnie niezdrowy, jakby Prue była wyniszczona jakąś ciężką chorobą. Nie można jednak rzec, iż okropny, czy też potworny. Jest coś w jej ciemnych oczach, co świeci się i rozpromienia ten pozornie straszliwy obraz. A także w uśmiechu, którym pokrzepia innych, kryje się coś z piękna. W końcu każdy jest taki, a nie inny z jakiegoś konkretnego powodu. Oznacza to tyle, że ten unikatowe pierwiastki żyją sobie i razem sprawiają, że ten chociaż jeden, jedyny szczegół trzeba nazwać dobrym. Pani Grisham ma z zasady na sobie jakieś suknie, które sobie od najmłodszych lat upodobała. Przez to wszystko nie tak trudno znaleźć ją w tłumie. Nie posiada żadnych większych blizn ani znamion. Jakby nigdy jej ciało nie zostało naruszone. To całkiem bliskie prawdy, bo to jej dusza oberwała dostatecznie dużo razy jeszcze za sferę fizyczną. Zagadkowy wygląd zwyczajnej kobieciny idealnie pasuje do tajemniczego charakteru i historii, która się za nim kryje.

Prudence jest szara. Tak bardzo, że nie ma w tym już nic dobrego prócz faktu, że szarość nie zgarnie Cię ze sobą. Nie będzie kusiła tak, jak czerń ani zapraszała jak biel. Po prostu otwiera przed Tobą drzwi.  Możesz wejść jedną nogą i za chwilę wyjść i nikt nie wyciągnie z tego żadnych konsekwencji. Panna Grisham jest przyzwyczajona do tego, że ludzie są, a za chwilę ich nie ma. Dla niej to nawet lepiej - o wiele bezpieczniej. Swojego światopoglądu nie zrzuca na siłę na innych, a i nie często się nim dzieli. Jest taka, jaka powinna być niemowa - oczywiste, że niezbyt wybuchowa. To spokojna, uprzejma kobiecina, nieobyta towarzysko. Wycofana z życia społecznego. Z zasady odpisze coś na kartce, gdy już dojdzie do spotkania z innym człowiekiem. Naiwne dziecko, jeśli chodzi o ludzi. Ufne. Marzące. Prudence jest uosobieniem ślepej wiary w każdego, kto zechce wyciągnąć do niej rękę w odpowiedni sposób. Dlatego woli uciekać od nich, żeby przypadkiem nie dać się wciągnąć pod kocyk uszyty z pięknych słów. Zafascynowana każdym rodzajem wiedzy. Jest raczej komunikatywna, biorąc pod uwagę jej kalectwo. To wyrozumiała "poczciwina". Kompletnie bezkonfliktowa i pokojowa. Dochowuje cudzych tajemnic, ale i swoich nie zdradza praktycznie nikomu. Z niezwykłym podejściem do świata, chodząca tajemnica. Mało kogo jednak bardziej skusi ten obrazek, ponieważ niełatwo jest poświęcić uwagę komuś, kto nigdy nie powie do nas choćby jednego słowa.



PRZYKŁADOWY POST
"Kochanie jest jak wystawianie się na odstrzał wszystkiego, co chce krzywdzić. Miłość i nienawiść to jedność. Ogromna bomba z opóźnionym zapłonem. Taka, której się nie spodziewamy, a która szybko wybuchnie. Albo zabije obie strony albo tylko jedną. W obu przypadkach zawsze są większe straty niż zyski. Nie da się być kobietą i nigdy nie spojrzeć na przystojnego mężczyznę. Z czasem jednak wreszcie się wyłączyła"

Pierw wszystko jej odebrano, a teraz nikt nie ma nawet czego zabrać. Prócz tajemnicy. Tej ukrytej w najgłębszej skrytce duszy. Tej samej, która sprawia, że gdy dzieje się coś niebezpiecznego to jej odruchem jej jak najszybsza ucieczka. Tchórzliwe? Owszem. Ale kto będzie karał ją za chęć zachowania życia? I czy naprawdę tak łatwo się określić kogoś tchórzem? Miała w swoim życiu czas właśnie dokładnie na dwie rzeczy. Rozmyślanie i ukrywanie się. Tak więc, gdy nagle ktoś patrzy w jej oczy, szuka w nich czegoś, to jest to porównywalne do rozbierania jej duszy. Ktoś próbuje zdjąć ubrania, które kryją prawdziwe informacje. Problem jest taki, że nie da się bez przerwy chodzić w tych samych ciuchach i nigdy się nie przebrać.  Kiedyś nadszedł taki moment i miał opłakane skutki.

Nie rozumieją, że istnieje człowiek, którego przeraża tylko śmierć, a reszta jest zwyczajna. Nie pojęte jest dla nich bycie otwartym na szarość. Pojęcie innego systemu wartości, czy też niektórzy powiedzieliby, że jego brak, niemówienie, bezwarunkowe zrozumienie wszystkiego. Tego nikt nie chce widzieć. Ludzie nie wyobrażają sobie, że właśnie ta krew na cudzych rękach może nie mieć żadnego znaczenia. Wszyscy wciąż kłamią, że szarość nie istnieje, ale ona wiedziała swoje. Miała co do tego pewność, bo sama umoczyła swoje dłonie w szkarłacie.  

Bo ludzie właśnie tego nie rozumieją.
Że krew na rękach wcale nie jest jednoznaczna z czernią.

Nigdy nie mogłaby przyznać, że jest po tym wszystkim niczym smoła. Bowiem przecież kochała tamtego człowieka. Ufała mu, zwierzała się. Niby traktowali siebie jak przyjaciół, ale dla Prudence mimo braku jakiegokolwiek fizycznego kontaktu wychodzącego poza przytulenie była to relacja bardzo intymna. Miłość platoniczna. Każde spotkanie miało znaczenie. Był tym jednym na milion, a tak przynajmniej się jej wydawało do czasu, aż nie zechciał poznać bliżej jej tajemnic. Zdradzała je jednak, a gdy opowiedziała rodzinie, że tego dokonała przywitały ją krzyki oburzenia i prosty rozkaz. W końcu tajemnica to jedyna rzecz, która rzeczywiście do niej należy. Nie było więc innego wyjścia, jak wyeliminować kogoś, kto odebrał jej jedyną własność. Czy tego chciała? Trudno powiedzieć. Zwyczajnie się obawiała po tym, co usłyszała, a życie ceniła ponad wszystko. Nie miała zamiaru umierać nawet przez miłość.

Weszła do mieszkania po cichu. Alexander siedział przy stole i z przejęciem zapisywał coś piórem na wyjątkowo ładnym pergaminie. Spojrzała na niego ukradkiem i starała się zapisać w pamięci obraz tego człowieka. Podeszła bliżej dzierżąc w dłoni za plecami srebrny sztylet z pięknym zdobieniem. Kiedy była już bardzo blisko ten odwrócił głowę i uśmiechnął się do niej dziwnie nerwowo.
- Już wróciłaś? Nie spodziewałem się Ciebie tak szybko... - Ona jednak nie skomentowała tego, bo niby jak? Mogła podać mu oczywiście ostatnią kartkę, którą w swym życiu od niej otrzyma, ale po co? Nie pierwszy raz żegnała coś, co kocha, więc nie czuła jeszcze bólu tęsknoty. To nadejdzie później. Teraz najważniejsze było ochronić siebie. Samolubnie i egoistycznie. Przyłożyła jeden palec do jego ust, a drugą dłonią przecięła jego szyję pięknym narzędziem. Krew bryznęła na wszystkie strony i po chwili silny i młody mężczyzna zamknął oczy i opadł na nieszczęsne krzesło. Jej biała suknia uzyskała nową ozdobę tak samo jak dłonie. Sztylet odłożyła na biurko, rozczytała ubroczony krwią pergamin i wycofała się stamtąd. Oni później wszystko posprzątali. Tak właśnie wyglądał koniec jej młodości.
I o dziwo, wcale potem za nią nie tęskniła.

Nazwałbyś ją tchórzem? Potworem?
Dlatego, że kocha żyć?
Bo zrobi dla ocalenia swojej skóry wszystko?
Bo sądzi, że zabijanie jest szare, a nie czarne?

A gdybyś wiedział, że na pergaminie spoczywały słowa: "Prudence wyjawiła mi coś, co spełni wszystkie nasze marzenia, kochanie", czy to by coś zmieniło?

Czy wciąż to, co zrobiła byłoby czarne?
A może jednak białe?

Lub po prostu Prudence miała rację, kiedy pisała, że wszystko jest szare...

"Czuła się jak ptak, który został uwięziony w dużej, pięknej klatce. Ma prawo i możliwość do rozwijania skrzydeł, kiedy tylko chce. Problem jest z tymi taki, że dookoła wciąż są te same kraty i ten sam widok za nimi"

Uczucie! Kolejna zmora przeciętnego zjadacza chleba i innych produktów spożywczych. Można mieć nawet lata praktyki i obycie towarzyskie, a i tak sobie z nimi nie radzić. Emocje rosną do rangi choroby - jak zawładną człowiekiem to ten traci kontrolę. Najlepiej więc je stłumić. Ukryć pod kołdrą i na zawsze tam pozostawić. W ten sposób nikt nie naruszy naszej stabilności, nie zdradzi, nie skrzywdzi. Pozbywając się pragnienia obecności drugiego człowieka z łatwością można zacząć skupiać się wyłącznie na sobie i własnych zajęciach. Poznanie oznacza wejście w jakiś świat. Stanięcie po kolorowej stronie. Ucieczka od bezpiecznej szarości. Poznanie to ryzyko przywiązania. Do ludzi zaś nie wolno się przywiązywać.  Jakiekolwiek uczucia to brak logiki. Brak logiki to chaos. Chaos to nadejście rychłej śmierć. Prudence więc musiała stamtąd uciekać. Już raz sporo zapłaciła za uczucia. Już raz ktoś ją zostawił będąc obok niej tak, że powitanie go zimnym metalem pod szyją okazało się słusznym rozwiązaniem. Nie miała zamiaru już nikogo tak żegnać. Szczególnie jego.

"- A Ty? Widzisz szarość?
- Wydaje mi się, że tylko głupcy widzą świat w czerni i bieli."

Naprawdę widział. I to chyba dlatego tak bardzo obawiała się, że pewnego dnia będzie chciała użyć kilku słów za dużo na jednej ze swych kart, a on zacznie karmić ją słowami, których tak bardzo chciała. Bała się tego, ale wciąż tam była, bo większe obawy nie występowały. Przecież zawsze mogła się wycofać. Uczyła w szkole, wszystko było dobrze. To był jej azyl w którym nic nie mogło pójść źle prócz tego, że to on pierwszy zniknie.

"- To spotkanie też zignorujesz?
- Wbrew pozorom jestem dość kiepski w takich spekulacjach, ale sądzę, że nawet gdyby to spotkanie miało się kiedykolwiek zatrzeć to czeka nas jeszcze wiele kolejnych"

Kolejnego, jak się okazało, nie było. Co dziwniejsze to ona rozpłynęła się w powietrzu, a nie on. Ale spokojnie! Przeszłość zaczęła ją doganiać i zmuszona została do powrócenia do tego samego punktu. Być może miał więc rację, że czeka ich jeszcze wiele kolejnych spotkań...

* - dane są fałszywe, MG zna prawdzie personalia postaci


Administrator fabularny
Administrator fabularny
NPC


PisanieTemat: Re: Prudence Grisham  Prudence Grisham EmptyCzw 09 Cze 2016, 19:34


WITAMY WŚRÓD DOROSŁYCH
Witamy panią Grisham. Na start otrzymuje ode mnie 100ʛ. Z racji tego, że zgodnie z naszymi ustaleniami pełniłaś funkcję nauczycielską w latach wcześniejszych - znasz większość aktualnej kadry Hogwartu.


ZAKLĘCIAPUNKTY ROZWOJU
15 szkolnych
13 łatwych
8 trudnych
100 PS


TWOJE PRZEDMIOTY
Zestaw podręczników szkolnych.
Woreczek ze skóry wsiąkiewki.
Kamienie runiczne.


CO DALEJ - KROK PO KROKU
Uzupełnij pola dodatkowych informacji biograficznych w swoim profilu.
Wybierz sobie zaklęcia na start i wypisz je w sklepiku rozwojowym. Potem nie zapomnij wpisać ich do profilu! Spis wszystkich dostępnych zaklęć znajdziesz tutaj.
Załóż swoją skrytkę, pamiętaj żeby skorzystać ze wzoru.
Dodaj temat z sowią pocztą, tutaj również możesz skorzystać z podanego wzoru.

Kartę akceptował: Beza

Prudence Grisham

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Karty postaci :: Dorośli czarodzieje-
Skocz do: