BIO IMIĘ:Katherina NAZWISKO: Miller CZYSTOŚĆ KRWI: czysta DATA URODZENIA: drugi października 1915 ROK NAUKI: VII DOM: Slytherin RÓŻDŻKA: wawrzyn, kieł widłowęża, trzynaście i ćwierć cala, sztywna BOGIN: wielka rosiczka FACE CLAIM: Daisy Lowe WIDOK ZE ZWIERCIADŁA AIN EINGARP Stoi wyprostowana, dumna, ubrana w jakąś piękną drogą, karmazynową suknię obok niej maluje się wysoka, sylwetka jakiegoś mężczyzny, po bokach drobne ciałka szkrabów, w tle wspaniała szlachecka rezydencja. Obraz jednak nie jest trwały, już po chwili rozmazuje się i zostaje już tylko Katia. Nadal wyprostowana, nadal dumna, tylko tym razem ubrana w starą pomiętą koszulę, czarne spodnie, na dłoniach ma skórzane rękawice, a do paska przypiętą sakwę z suszonym mięsem, za jej plecami rozciąga się widok na góry. Nagle na niebie na chwilę pojawia się smocza sylwetka, jednak tak szybko jak się pojawia tak i znika
OPIS POSTACI . Od zawsze uczona, że kobieta ma być ładnym dodatkiem, czymś jak chusteczka w butonierce, spinki do mankietów albo muszka. Elementem wybitnie nie potrzebnym, ale ładnie urozmaicającym obszar wokół mężczyzny. Dlatego też, żeby dobrze spełniać tę jakże żałosną funkcję, Katia od najmłodszych lat uczyła się jak stać prosto, ładnie się uśmiechać i odpowiadać tylko na zadawane pytania, nie rozwodząc się nad niczym. Pobierała lekcje tańca, śpiewu i rysunku. Wszystko by w przyszłości zostać niczym więcej jak pięknym dodatkiem. Dlatego też jej wygląd idealnie odpowiada jej przyszłemu zadaniu. Ładna buzia z błękitnymi, hipnotyzującymi oczami, z uśmiechem Mony Lisa, jasna skóra, zgrabna sylwetka, idealnie, a w zasadzie wręcz nienaturalnie wyprostowana. Cóż tylko dlaczego mam wrażenie, że ona jak na tylko dodatek posiada zbyt dużo własnego blasku.
PRZYKŁADOWY POST Kwadrans po północy. Jedyne co przerywało ciszę panującą w dormitorium Ślizgonek, był dźwięk ich własnych oddechów i cykanie starego zegara z kukułką. Ciche skrzypienie, to Katarzyna przewraca się na drugi bok. Nie może zasnąć. Już od jakiegoś czasu boryka się z tym problemem. Nie chcąc jednak przyznawać się przed samą sobą, a co dopiero przed kimś postanawia go przeczekać, przecież nie może wiecznie nie spać?
Jeszcze chwilę, powtarza sobie w myślach, jednak mimo upływu kolejnych kilku minut, doliczeniu do jakiś stu pięciu walijskich zielonych, nadal nic się nie dzieje. Sen jak nie przychodził tak nie przychodzi, a jedynie poziom znudzenia Rosjanki rośnie.
W końcu znudzona, powoli zwleka się z łóżka. Ostrożnie podchodzi do szafki nocnej zbiera z niej różdżkę, po czym kuca i wyciąga spod łóżka jakiś gruby tom. Niepewnie rozgląda się dookoła, jakby w tym momencie łamała wszystkie znane jej punkty regulaminu. Czując ciężar książki w swych dłoniach uśmiecha się delikatnie. Powoli, starając się nie narobić chaosu wymyka się z dormitorium.
-Lumos- mruczy kiedy jest już na korytarzu. Delikatny promień światła rozprasza otaczającą ją ciemność. Po cichu skrada się w stronę Pokoju Wspólnego. Na ostatnim zakręcie gasi różdżkę i ostatni kilka metrów przechodzi po ciemku. Zatrzymuje się na chwilę w drzwiach i nasłuchuje czy przypadkiem nie słychać tam jakiś głosów. Kiedy nic oprócz dźwięków kominka nie dochodzi do jej uszu otwiera drzwi i znika w zielonej poświacie pokoju.
Szybkim krokiem przemierza pomieszczenie by dotrzeć do swojego ulubionego fotelu, mieszczącego się w kącie, z idealnym widokiem na wejście od strony lochów. Przez chwilę wpatruje się w drzwi, jakby, któryś nauczyciel miał je zaraz przekroczyć, nic się jednak takiego nie dzieje.
Miller znowu więc mruczy pod nosem zaklęcie i w świetle swej różdżki zaczyna czytać przeszmuglowaną przez siebie książkę, "Smoki, prawda i mity, tysiące lat złej i dobrej sławy tych mistycznych stworzeń".
|