NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Hector Nott

Hector Nott
Hector Nott
Pracownik, Biuro Wyszukiwania i Oswajania Smoków

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 i pół cala, berberys, włókno ze smoczego serca; sztywna, matowa, zdecydowanie sfatygowana. I, co tu dużo mówić, dość paskudna.
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: -Widzisz, Hec zawsze miał być tym najlepszym dzieckiem. Tak, miał, to znaczy- nie był. Ale nie mów nic, proszę. Zresztą co byś o nim powiedziała, gdybyś mogła? Wszyscy wiemy, jak bardzo cię skrzywdził. Ale to było kiedyś, kiedyś, wiesz? Ja myślę, że on żałuje. Wiem, że Ty w to wątpisz, ale mimo wszystko to ja znam go dłużej. Pamiętasz jego zdjęcie na rodzinnym drzewku? Bo ja pamiętam je bardzo dobrze. Jego matka je uwielbiała, bo wyglądał tam jak Nott. Tak, jak Nott, to znaczy- tak, jak powinien. Bo przecież Hector nie był brzydkim chłopcem. Od zawsze był ładnym dzieckiem, chociaż tak, to prawda, często bywał blady, jakby niezdrowy. Nie lubiłam wtedy na niego patrzeć; sama wiesz, jakie ma oczy. Tak, tak, niebieskie jak bławatki, wiesz, że to wcale passé tak się nimi zachwycać? Zresztą, w tych oczach nie ma żadnych kwiatów. Raczej niebo; pięknie wygląda, gdy jest radosne, bezchmurne i gdy figlarnie błyszczy, ale kiedy przychodzi burza... Kiedy przychodzi burza, to sama wiesz najlepiej. Ach, zresztą, co ja, stara kobiecina, mogę ci powiedzieć? Ostrzegałam cię przecież, że to się źle skończy. On ma oczy wiecznego dziecka. Mały Piotruś Pan, wspaniały kompan do zabawy, ale tylko dziecko, które ucieknie z krzykiem, kiedy spróbujesz wcisnąć mu pierścionek, albo pokaże ci język, kiedy pogonisz go do pracy. Wiesz, że nigdy nie wyprostował sobie nosa? Od czasu, kiedy złamał go w dzieciństwie, został mu właśnie taki, jak tu, na tym zdjęciu. Krzywy jak kruczy dziób. Ale Hec sie uparł, a wiadomo przecież, że od jego uporu odwrotu nie ma. No, to taki nos zostawił. Potem doszła jeszcze ta paskudna blizna na policzku, odkąd ten norweski smok wyrwał im się spod kontroli. Wiesz, potem w Proroku pisali, że gdyby nie Hec, to bydle odgryzłoby tamtym ludziom głowy. Ciii, nie przerywaj mi; przecież wiem, że to odważny chłopak. Zresztą, niech mnie szlag trafi, jeśli ta jego odwaga nie jest w większym stopniu brawurą, niż czymkolwiek innym. Och, popatrz, tutaj mam zdjęcie niedługo po skończeniu Hogwartu. Tak, Hec od zawsze był ładnym chłopcem. Żaden dziw, że uganiało się za nim tyle dziewcząt... Och, na Merlina, nie patrz tak na mnie. Wiem, że ty też się za nim uganiałaś. No i co z tego? To przecież żaden wstyd. Bo był ładnym chłopcem, oj, tak. Popatrz tylko na jego włosy; nigdy nie potrafił ich do końca uczesać, zawsze tak niesfornie stroszyły mu się tu, o tu, na czubku głowy. Zawsze mnie karcił, kiedy próbowałam mu je poprawić. Miał piękne włosy; kasztanowe, gęste i miękkie, aż przesypywały się między palcami. Często potrząsa głową, kiedy chodzi, i wtedy te włosy wszystkie na raz spadają mu na czoło. To wina jego chodu, niech mnie; w końcu tak dziwnie stawia stopy, straszliwie je wykrzywia, jakby chciał wygiąć je w pałąk i złączyć w literę X. Co mówisz? Och, tak, to prawda, ale przecież wiesz, że ma to od zawsze. Ten chód, jakby wiecznie był dumny, pewny siebie, nonszalanckie powłóczanie piętami i wiecznie te ręce w kieszeniach. W domu nikt go za to nie karcił... a zresztą i tak robiłby to, co by chciał, niezależnie od karcenia, oj, tak. Kiedy skończył Hogwart, straszliwie urósł i zmężniał na studiach. Kiedy próbowałam złapać go za ramię, było jak głaz, uwierzysz, jak głaz, same mięśnie! Nie śmiej się ze starej kobiety; a bo to nie wiesz, że tak nieładnie? Chociaż może masz rację, bez mięśni nie dałby rady utrzymać na wodzy nawet smoczątka. I tak, nie mylisz się. Wygląda na miłego chłopaka. Przecież jest miłym chłopakiem, na Merlina! Tylko wiecznym dzieckiem. Rozkapryszonym, pewnym siebie, roztargnionym dzieckiem, które żyje tylko i wyłącznie dla siebie czy też własnej rozrywki. Nigdy ci o tym nie mówiłam, ale jego matka strasznie płakała nocami, bojąc się, że któregoś dnia będzie musiała wypalić ten jego śliczny portrecik z rodzinnego drzewka. Bo Hec nie był przykładnym Nottem, oj, nie był! I nie jest, gwoli ścisłości. Zupełnie nie obchodzi go opinia kogokolwiek poza nim samym, więc i robi to, na co ma ochotę. Zamiast Ministerstwa wybrał smokologię, tak na przykład, i wyjechał na rok stażu do Rumunii. A tam... A tam, niech go Salazar ukarze, wyprawiał to, na co miał żywną ochotę. Do tej pory zresztą nikt nie zna całej prawdy, plotki jedynie. Ponoć na miesiąc zaciągnął się do czarodziejskiego cyrku i pod przykryciem bułgarskiego nazwiska tresował tam wszystkie groźne magiczne stworzenia. Plotka głosi też, że uwiódł raz pewną półwilę, a potem zostawił ją, a ona z rozpaczy próbowała się otruć. Eksperymentował z eliksirami i stworzył dziwaczny mutagen, który zniszczono pospiesznie w obawie o przykre skutki. Zwiedził lotem Rumunię na oswojonym smoku. Skutkiem eksperymentalnych zaklęć wywołał olbrzymią zamieć, która nękała jedno z uniwersyteckich miasteczek przez całe dwie doby. I Merlin jeden wie, co jeszcze wyprawiał ten chłopak. Nie kręć tak głową, bo przecież wiem już, co chciałaś powiedzieć. Tak, to przez jego ambicję i spryt, ale one doprowadzą go kiedyś przed Wizengamot, wspomnisz moje słowa. Że czarujący? Że ma poczucie humoru? Ironiczne, na dodatek? Wszystko prawda, wszystko prawda, przecież wiem o tym, moje dziecko. Tak, tak, inteligencji też mu nie brakuje... ale nie zapominaj, proszę, powiedzieć też o absolutnym braku zdroworozsądkowego myślenia, o zadufaniu, o arogancji i wybuchach szału. No, nie czerwień się tak, moja panno! I nie obrażaj się tak na jego starą nianię. To żaden wstyd stracić głowę dla takiego chłopca. Och, byłbym zapomniała... Słyszałaś już, że jego ojciec znalazł mu narzeczoną?

PisanieTemat: Hector Nott  Hector Nott EmptyWto 19 Sty 2016, 16:07



BIO

IMIĘ: Hector Brannan
NAZWISKO: Nott
CZYSTOŚĆ KRWI: absolutnie czysta
DATA URODZENIA: 28 czerwca 1909 roku
UKOŃCZONA SZKOŁA: Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie (Slytherin)
MIEJSCE PRACY: pracownik Biura Wyszukiwania i Oswajania Smoków, siedziba Ministerstwa Magii w Londynie
POSADA: smokolog
RÓŻDŻKA: 11 i pół cala, berberys, włókno ze smoczego serca; sztywna, matowa, zdecydowanie sfatygowana. I, co tu dużo mówić, dość paskudna.
BOGIN: pracownik Ministerstwa Magii, który przełamuje jego różdżkę na pół
FACE CLAIM: Gaspard Ulliel


WIDOK ZE ZWIERCIADŁA AIN EINGARP
Oddychaj.
Oddychaj, Hector...
... co za głupstwo. Cholera, nie jesteś dzieckiem, nie zachowuj się jak dziecko.

Ciekawe, co matka powiedziałaby o paleniu papierosów. Pewnie nic dobrego, albo może w ogóle nic; matka przecież nigdy nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Nie, żeby szczególnie mu to przeszkadzało. Kobiety nigdy nie miały mu do powiedzenia nic, co chciałby usłyszeć. Czasem przerażał go nieco skomplikowany, hermetyczny świat kobiecych umysłów i emocji, których zwyczajnie nie rozumiał i zrozumieć nie chciał. Męczyły go płaczliwe listy, które dostawał, żale i pretensje wywoływały u niego paskudne migreny, nie wspominając już o rękoczynach, do których też dochodziło. A kobiety uderzyć nie lza, i nigdy nie próbował tego robić. Kobiety były kruche, a mężczyźni byli silni, taki był podział ról. Tak było w porządku. Miał wystarczająco mężczyzn, którym pragnął rozwalić szczęki, dla kobiet więc w tej kolejce miejsca zwyczajnie nie było.
Lekko postukał palcem w papieros, pozwalający, aby gorejący popiół opadł mu pod nogi. Końcówka żarzyła się jasno we wszechobecnym mroku. Powinien był już spać. Jutro rano mieli w końcu akcję, pieprzeni Bułgarzy wypuścili smoka, więc smoka trzeba było złapać, a pieprzonych Bułgarów opieprzyć. Na jedno i na drugie potrzebował sił... ale nie mógł zasnąć.
Tylko raz i do łóżka, Hector, cholera. Kto wie, może ktoś już w nim na Ciebie czeka.
Szybkim, gwałtownym ruchem pociągnął za zasłaniającą taflę lustra tkaninę i pozwolił, aby opadła mu koło nóg. Przez chwilę widział tylko siebie; posłał swojemu odbiciu krzywy, rozbawiony uśmiech, a potem zamknął oczy. Jeden, dwa, trzy oddechy.
Otworzył, i...
... i spojrzał na siebie, znów, ale tym razem na zupełnie innego siebie. Spokojniejszego. Wciąż z krzywym uśmiechem na wąskich wargach, ale tym razem jakby poważniejszego, starszego. W zbyt dużej skórzanej kurtce, z nieodłącznym papierosem w ustach, trzymającego lewą dłoń na pysku smoka o błękitnych łuskach, a prawą dłoń na głowie chłopca, dziecka zaledwie, myląco podobnego do jego młodszej wersji. Ojciec, syn i smoki w ich prywatnym rezerwacie.
Hector, ten prawdziwy Hector, drgnął i odwrócił się, odchodząc pospiesznym krokiem i gdzieś po drodze gasząc papierosa. W niezmąconej do tej pory ciszy jęknęły zatrzaśnięte gwałtownie drzwi.
Ostatnim razem widział w lustrze tylko siebie i smoki.


OPIS POSTACI
-Widzisz, Hec zawsze miał być tym najlepszym dzieckiem. Tak, miał, to znaczy- nie był. Ale nie mów nic, proszę. Zresztą co byś o nim powiedziała, gdybyś mogła? Wszyscy wiemy, jak bardzo cię skrzywdził. Ale to było kiedyś, kiedyś, wiesz? Ja myślę, że on żałuje. Wiem, że Ty w to wątpisz, ale mimo wszystko to ja znam go dłużej.
Pamiętasz jego zdjęcie na rodzinnym drzewku? Bo ja pamiętam je bardzo dobrze. Jego matka je uwielbiała, bo wyglądał tam jak Nott. Tak, jak Nott, to znaczy- tak, jak powinien. Bo przecież Hector nie był brzydkim chłopcem. Od zawsze był ładnym dzieckiem, chociaż tak, to prawda, często bywał blady, jakby niezdrowy. Nie lubiłam wtedy na niego patrzeć; sama wiesz, jakie ma oczy. Tak, tak, niebieskie jak bławatki, wiesz, że to wcale passé tak się nimi zachwycać? Zresztą, w tych oczach nie ma żadnych kwiatów. Raczej niebo; pięknie wygląda, gdy jest radosne, bezchmurne i gdy figlarnie błyszczy, ale kiedy przychodzi burza... Kiedy przychodzi burza, to sama wiesz najlepiej. Ach, zresztą, co ja, stara kobiecina, mogę ci powiedzieć? Ostrzegałam cię przecież, że to się źle skończy. On ma oczy wiecznego dziecka. Mały Piotruś Pan, wspaniały kompan do zabawy, ale tylko dziecko, które ucieknie z krzykiem, kiedy spróbujesz wcisnąć mu pierścionek, albo pokaże ci język, kiedy pogonisz go do pracy.
Wiesz, że nigdy nie wyprostował sobie nosa? Od czasu, kiedy złamał go w dzieciństwie, został mu właśnie taki, jak tu, na tym zdjęciu. Krzywy jak kruczy dziób. Ale Hec sie uparł, a wiadomo przecież, że od jego uporu odwrotu nie ma. No, to taki nos zostawił. Potem doszła jeszcze ta paskudna blizna na policzku, odkąd ten norweski smok wyrwał im się spod kontroli. Wiesz, potem w Proroku pisali, że gdyby nie Hec, to bydle odgryzłoby tamtym ludziom głowy. Ciii, nie przerywaj mi; przecież wiem, że to odważny chłopak. Zresztą, niech mnie szlag trafi, jeśli ta jego odwaga nie jest w większym stopniu brawurą, niż czymkolwiek innym.
Och, popatrz, tutaj mam zdjęcie niedługo po skończeniu Hogwartu. Tak, Hec od zawsze był ładnym chłopcem. Żaden dziw, że uganiało się za nim tyle dziewcząt... Och, na Merlina, nie patrz tak na mnie. Wiem, że ty też się za nim uganiałaś. No i co z tego? To przecież żaden wstyd. Bo był ładnym chłopcem, oj, tak. Popatrz tylko na jego włosy; nigdy nie potrafił ich do końca uczesać, zawsze tak niesfornie stroszyły mu się tu, o tu, na czubku głowy. Zawsze mnie karcił, kiedy próbowałam mu je poprawić. Miał piękne włosy; kasztanowe, gęste i miękkie, aż przesypywały się między palcami. Często potrząsa głową, kiedy chodzi, i wtedy te włosy wszystkie na raz spadają mu na czoło. To wina jego chodu, niech mnie; w końcu tak dziwnie stawia stopy, straszliwie je wykrzywia, jakby chciał wygiąć je w pałąk i złączyć w literę X. Co mówisz? Och, tak, to prawda, ale przecież wiesz, że ma to od zawsze. Ten chód, jakby wiecznie był dumny, pewny siebie, nonszalanckie powłóczanie piętami i wiecznie te ręce w kieszeniach. W domu nikt go za to nie karcił... a zresztą i tak robiłby to, co by chciał, niezależnie od karcenia, oj, tak.
Kiedy skończył Hogwart, straszliwie urósł i zmężniał na studiach. Kiedy próbowałam złapać go za ramię, było jak głaz, uwierzysz, jak głaz, same mięśnie! Nie śmiej się ze starej kobiety; a bo to nie wiesz, że tak nieładnie? Chociaż może masz rację, bez mięśni nie dałby rady utrzymać na wodzy nawet smoczątka.
I tak, nie mylisz się. Wygląda na miłego chłopaka. Przecież jest miłym chłopakiem, na Merlina! Tylko wiecznym dzieckiem. Rozkapryszonym, pewnym siebie, roztargnionym dzieckiem, które żyje tylko i wyłącznie dla siebie czy też własnej rozrywki. Nigdy ci o tym nie mówiłam, ale jego matka strasznie płakała nocami, bojąc się, że któregoś dnia będzie musiała wypalić ten jego śliczny portrecik z rodzinnego drzewka. Bo Hec nie był przykładnym Nottem, oj, nie był! I nie jest, gwoli ścisłości. Zupełnie nie obchodzi go opinia kogokolwiek poza nim samym, więc i robi to, na co ma ochotę. Zamiast Ministerstwa wybrał smokologię, tak na przykład, i wyjechał na rok stażu do Rumunii. A tam... A tam, niech go Salazar ukarze, wyprawiał to, na co miał żywną ochotę. Do tej pory zresztą nikt nie zna całej prawdy, plotki jedynie. Ponoć na miesiąc zaciągnął się do czarodziejskiego cyrku i pod przykryciem bułgarskiego nazwiska tresował tam wszystkie groźne magiczne stworzenia. Plotka głosi też, że uwiódł raz pewną półwilę, a potem zostawił ją, a ona z rozpaczy próbowała się otruć. Eksperymentował z eliksirami i stworzył dziwaczny mutagen, który zniszczono pospiesznie w obawie o przykre skutki. Zwiedził lotem Rumunię na oswojonym smoku. Skutkiem eksperymentalnych zaklęć wywołał olbrzymią zamieć, która nękała jedno z uniwersyteckich miasteczek przez całe dwie doby. I Merlin jeden wie, co jeszcze wyprawiał ten chłopak.
Nie kręć tak głową, bo przecież wiem już, co chciałaś powiedzieć. Tak, to przez jego ambicję i spryt, ale one doprowadzą go kiedyś przed Wizengamot, wspomnisz moje słowa. Że czarujący? Że ma poczucie humoru? Ironiczne, na dodatek? Wszystko prawda, wszystko prawda, przecież wiem o tym, moje dziecko. Tak, tak, inteligencji też mu nie brakuje... ale nie zapominaj, proszę, powiedzieć też o absolutnym braku zdroworozsądkowego myślenia, o zadufaniu, o arogancji i wybuchach szału. No, nie czerwień się tak, moja panno! I nie obrażaj się tak na jego starą nianię. To żaden wstyd stracić głowę dla takiego chłopca.
Och, byłbym zapomniała... Słyszałaś już, że jego ojciec znalazł mu narzeczoną?


W podziemiach Gringotta zawsze było zimno. Zimno, nieprzyjemnie i posępnie; czyli, można by było rzec, dokładnie tak, jak w podziemiach być powinno, aby skutecznie odstraszać potencjalnych złodziei. Albo potencjalne szczury. Goblin zasyczał gniewnie, kiedy jego but z głośnym chlupnięciem zagłębił się w kałuży lodowatej wody. Czysty, bogaty i zorganizowany bank Gringotta był tylko iluzją, czarownym wyrobem ludzkiej imaginacji albo efektem skutecznej polityki egalitarnego straszenia wszystkich żywych stworzeń na świecie. Bo Gringott, tak, jak wszystko na tym świecie, nie był idealny. Gringott był zimny, nieprzyjemny i oślizgły. Jak cała obecna rzeczywistość zarówno czarodziejskiego, jak i mugolskiego świata.
Klnąc cicho pod nosem, goblin pospiesznie pokonał kolejną partię schodów w dół, starając się wystrzegać kolejnych kałuży. Praca była w końcu pracą, dla pracy żył i pracy służył. A służba nie drużba- musiał robić to, co mu nakazano. W tym wypadku radosnym krokiem podążać prosto do smoczego legowiska w najbardziej zatęchłych podziemiach banku.
Ich nowy smok, dopiero co sprowadzony z Walii i jeszcze po walijsku leniwy, wybredny i skrajnie bezużyteczny, leżał spokojnie na posadzce. Goblin nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ziemia w miejscu, w którym siedział, zdawała się lekko wpuklać ku dołowi, paradoksalnie budząc skojarzenia z kurzym gniazdem.
Jedyną, chociaż, jakby na to nie patrzeć, znaczącą różnicą było to, że kury z pewnością nie były pokryte setkami rzędów jadowicie zielonych i piekielnie ostrych łusek. Nie osiągały też, według jego informacji, rozmiarów wcale okazałego dwupiętrowego domu na obrzeżach Londynu i nie zdarzało im się zamieniać w popiół Merlina ducha winnych klientów.
Goblin zajął stosownie odległy punkt obserwacyjny od stworzenia, po czym odchrząknął cicho i strzepnął mankiety służbowego uniformu, dzielnie usiłując nie zauważać wybitnie deprymującego spojrzenia pary smoczych ślepi.
-Proszę wybaczyć moje nagłe wtargnięcie, ale pragnę jedynie poinformować, że szanownego pana smokologa uprasza się o zmiany tempa pracy na, dajmy na to, dwukrotnie szybsze. Przypominam, iż w tej filii Banku Gringotta...
-Szanowne osoby postronne uprasza się o natychmiastowe zaprzestanie pierdolenia- poinformował go skądinąd dość uprzejmy, chropawy głos.-Przypominam, iż ta filia Banku Gringotta może zniknąć z powierzchni tego świata, jeśli, dajmy na to, nie przyłożę się do mojej pracy. I pragnę jedynie poinformować, że szanowny pan powinien bezzwłocznie opuścić to miejsce, jeśli nie chce skończyć ze smoczym pyskiem we swojej rzyci.
Goblin nabrał głośno powietrza i skrzywił się w paskudnym grymasie. Służba nie drużba, służba nie drużba, tylko spokojnie, nakazał sobie, po czym kontynuował.
-Mimo wszystko, z pełnym szacunkiem zwracam się o przyspieszenie prac, ponieważ...
Dopiero w tym momencie zza smoczego ogona wyłoniła się czyjaś twarz. Blada, pociągła i przystojna, przede wszystkim jednak wykrzywiona w grymasie zniecierpliwienia.
-Z pełnym szacunkiem zwracam się o przyspieszenie swoich kroków do wyjścia, a najlepiej...- wycedził dobitnie, jednak nie dane było mu skończyć. Smok, do tej pory nieruchomy, zarzucił nagle osadzonej na długiej szyi głową i ryknął potężnie. Goblin wrzasnął, zatykając własne uszy i potykając się w odruchowej próbie ucieczki w tył. Zauważył szybki ruch różdżki stojącego przy smoku mężczyzny. Z jej końca łuną błysnęło fioletowe światło, a smok zawarczał gardłowo i natychmiast spotulniał. Smokolog uśmiechnął się szeroko, krzywo i lodowato, po czym znacząco poklepał jedną z zielonych smoczych łusek.
-Czy chce mi pan przekazać coś jeszcze? Z pełnym szacunkiem?- Zapytał uprzejmie i chłodno.
Goblin nie chciał.




Ostatnio zmieniony przez Hector Nott dnia Wto 19 Sty 2016, 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Administrator fabularny
Administrator fabularny
NPC


PisanieTemat: Re: Hector Nott  Hector Nott EmptyWto 19 Sty 2016, 19:55


WITAMY WŚRÓD DOROSŁYCH
Bardzo ładna karta, z przyjemnością akceptuję!
:milosc:

ZAKLĘCIAPUNKTY ROZWOJU
15 szkolnych
8 łatwych
5 trudnych
90 PS


TWOJE PRZEDMIOTY
Zestaw podręczników szkolnych.
Brzękadła.


CO DALEJ - KROK PO KROKU
Uzupełnij pola dodatkowych informacji biograficznych w swoim profilu.
Wybierz sobie zaklęcia na start i wypisz je w sklepiku rozwojowym. Potem nie zapomnij wpisać ich do profilu! Spis wszystkich dostępnych zaklęć znajdziesz tutaj.
Załóż swoją skrytkę, pamiętaj żeby skorzystać ze wzoru.
Dodaj temat z sowią pocztą, tutaj również możesz skorzystać z podanego wzoru.

Kartę akceptowała: Irys

Hector Nott

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1

Similar topics

-
» →Bajka o księżniczce i złych smokach | Yvon & Hector | początek sierpnia
» Eleonore Nott
» Gabriel Nott

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Zakurzona kartoteka-
Skocz do: