|
Sonya Romanowa Temat: Sonya Romanowa Pon 07 Mar 2016, 21:13 | |
| BIO IMIĘ: Sonya NAZWISKO: Romanowa CZYSTOŚĆ KRWI: Czysta DATA URODZENIA: 20.12.1916 ROK NAUKI: Szósty DOM: Ravenclaw RÓŻDŻKA: Włókno z serca smoka, jabłoń, 11 i pół cala BOGIN: Widzi siebie, w sali na Kremlu, gdzie mieści się Duma Czarodziejów. Siedzi u szczytu stołu, wszyscy patrzą na nią, czekają na decyzję. Czekają na to aż weźmie do ręki pióro i podpisze kolejny dokument. To ona tutaj ma najwięcej do powiedzenia, to od niej wszystko zależy. Matka patrzy na nią z uznaniem, nie zawiodła jej. Jest godnym następcą Romanowów. Ale równocześnie każda komórka ciała krzyczy, że musi z tamtąd uciekać, że nie jest to jej miejsce. FACE CLAIM: Stoya WIDOK ZE ZWIERCIADŁA AIN EINGARP:. Widzi siebie. Znowu. Ale tym razem jest w miejscu w którym być powinna, a przynajmniej tak się czuje. Nikt jej do tego nie przymuszał, sama podjęła decyzję. Nigdy do końca tego nie sprecyzowała, ale wiedziała, że wszędzie będzie jej lepiej niż na Kremlu. I nie jest sama. OPIS POSTACI Sonya to wysoka, smukła dziewczyna o dość drobnej budowie. Może jest odrobinę płaska, ale za to ma dość szerokie biodra, a co za tym idzie zgrabne tyły. Mimo tego, że bardzo lubi jeść, nigdy nie miała problemów z wagą, a narzeka tylko po to żeby narzekać, jak typowa nastolatka. Jednak pierwszą rzeczą jaką się w niej zauważa, nie jest figura, ale oczy. Niebieskie czy zielone? Sama Sonya zawsze mówi, że są bardziej niebieskie, ale raczej to nie ma znaczenia, ważne że się podobają, odcinają od bladej twarzy i czarnych włosów. Jaka Sonya jest, każdy widzi. Ale jakie myśli kłębią się pod tą czupryną, co jej tam w duszy gra? Cała orkiestra, jak się okazuje. Trzeba wziąć pod uwagę, że w dużym stopniu wykreowało ją otoczenie w jakim się wychowała. Na przykład, samo nazwisko ma ogromną wagę w jej życiorysie. Kojarzycie Romanowów? Tak, tych Romanowów. Nikt się nie spodziewał, że ród rozgałęzia się na część magiczną i nie magiczną. Ci, którzy nie posiadali umiejętności, stali się sterowanymi przez Dumę Czarodziejów (najstarsze rosyjskie rody czarodziejów) marionetkami. A nawet ich usunięcie ze sceny politycznej i dojście do władzy bolszewików, po nich komunistów, było zaplanowane. Nie są to więc przelewki, a rody biją się między sobą o większe prawo głosu w sprawach najwyższej wagi. Na tym polu jednak właśnie Romanowie mają najwięcej do powiedzenia, przynajmniej na tą chwilę. Od małego wpajano Sonyi najważniejsze wartości kultywowane w rodzinie; czystość krwi, decyzyjność, surowość osądu, bez kompromisowe działanie. Niestety, te nauki nie miały na nią większego wpływu. Dziewczyna szanuje czystość krwi, nigdy nie postawiłaby mugolaka na równi z sobą, podobnie jak kogoś o niższym statusie czystości krwi, jednak nie przeszkadzają jej oni na dłuższą metę.. Uważa ich za biednych. Nie poszczęściło się im w życiu, osobiście myśli, że mogą być trochę głupsi od innych, ale nigdy nie traktowałaby żadnego z pogardą. Ojciec zawsze jej mówił, że na wsi potrzebni są chłopi, krowy i konie, a o każde trzeba dbać. W takim razie, w społeczeństwie czarodziejów potrzebne są mugolaki i osoby o nie do końca czystym statusie. Oni jednak potrzebują nakierowania, a ona zamierza to zapewnić, aby wszystkim w jakimś stopniu, żyło się lepiej. Dlatego się uczy. Praktycznie bez przerwy, aby osiągnąć cele, nie zawieść matki i może w końcu pozbyć się rosyjskiego akcentu. Z tego powodu, jeżeli ktoś szuka Sonyi, są dwa pewne miejsca gdzie można ją odnaleźć - Biblioteka i Wielka Sala. Dziewczyna uwielbia jeść. Nigdy nie gotowała, matka uważała to za zadanie dla służby, ale ją bardzo ciągnęło do kuchni. Może właśnie dlatego jej ulubionym przedmiotem są eliksiry? To prawie jak gotowanie.
PRZYKŁADOWY POST Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, a tak przynajmniej każdy jej powtarzał. Ale Sonya Romanow rzadko jadła śniadanie. Dlaczego? Bo była zbyt zajęta wszystkim tylko nie myśleniem o przyziemnych sprawach. Teraz na przykład, z nadgryzionym jabłkiem w dłoni, szła w stronę klasy. Co miała pierwsze? Chyba Zaklęcia. Albo to, albo Transmutacje, ale był poniedziałek, więc to na pewno nie były zaklęcia. Ugryzła jabłko, rozglądając się po korytarzu. -I tak idę w dobrą stronę.-powiedziała sama do siebie, wsłuchując się w stukanie własnych butów po kamiennej posadzce. Rozglądała się bardzo uważnie, studiując każdą ścianę, każdy kamień. Zawsze podobał jej się ten zamek, bardziej niż Kreml. Może i był piękny, pełen złota i kolorów, ale czuła chłód i to nie przez te wszystkie duchy krążące po sali narad. Tutaj nie miała takiego wrażenia, zawsze czuła ciepło, zawsze czuła się jak na miejscu. Mogłaby tu zostać, a nawet przez jakiś czas to rozważała. Oczywiście nie przyznała się matce, jeszcze życie było jej miłe.. Ale jakby zostać w Anglii, rzucić to wszystko i.. Uczyć? Zostać nauczycielką? Albo prowadzić biznes na Pokątnej? Nigdy nie wrócić? Głupstwa. Sonya, przestań natychmiast, takie myślenie nigdy nie kończy się dobrze, co najwyżej płakaniem w kącie, a Romanow nie powinien płakać w kącie, choćby sytuacja była tragiczna. Robić dobrą minę do złej gry. Ugryzła kolejny gryz jabłka, skręcając w kolejny korytarz. Troszkę żałowała, że nie poczekała na koleżanki, pewnie znowu się zgubi i spóźni o dziesięć minut. Ravenclaw, dom tych którzy pragną wiedzy, ale równocześnie gubią się w zamku mieszkając w nim sześć lat. Coraz częściej kwestionowała decyzje Tiary. Skoro nawet gobliny u Gringotta się mylą, tym bardziej stary kapelusz na biurku dyrektora. -Sonya?! Co ty tu robisz!- usłyszała swoją koleżankę za sobą. Odwróciła się na pięcie zdziwiona. Pokazała w głąb korytarza. -Przecież idę na Zaklęcia.-wyjaśniła, mówiąc z bardzo twardym akcentem. Nigdy się go nie pozbędzie. -Mamy Zielarstwo, a ty idziesz w stronę Wieży Astronomicznej! - ruda dziewczyna podeszła ze śmiechem do Rosjanki, która wydawała się zszokowana takim obrotem sprawy. -Naprawdę?-spytała za chwilę, zaczynając się śmiać. -To chodź, nie chce się znowu spóźnić na pierwszą lekcje. Tylko tego by brakowało. Zerknęła na zegarek na swoim przedramieniu i zaraz uśmiech zszedł jej z twarzy. - Zdążymy w pięć minut? - spytała już całkiem poważnie. -Jak pobiegniemy. I wtedy obie puściły się biegiem, po drodze przewracając jakiegoś pierwszaka z naręczem książek i krzycząc za sobą przeprosiny.
|
Administrator fabularny NPC
Temat: Re: Sonya Romanowa Pon 07 Mar 2016, 21:26 | |
| |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |