|
Warsztat MorgaineMorgaine Ollivander Wytwórca różdżekDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Mierząca trzynaście i pół cala elastyczna różdżka, wykonana z cedru. Zawiera w sobie szpon hipogryfa.OPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Morgaine jest kobietą kradnącą pełną atencję kręgów, które raczy swą obecnością. Nie jest to jednakże kwestia pozornych, oczywistych cech; pod względem wzrostu chociażby, nie wyróżnia się na tle innych niewiast, licząc sobie całe pięć stóp, siedem cali wzrostu. Proporcjonalna, acz daleka od perfekcji i wprawiania rówieśniczek w kompleksy sylwetka, również nie odznacza jej zbyt szczególnie z tłumu. Niestety, dziedzicząc wadliwy gen obdarowujący właścicieli skłonnościami do kłopotliwego tycia, głodzi się i nierzadko odmawia jedzenia, tylko po to, aby utrzymywać przy sobie jedyny, słuszny rozmiar sukni. Niemniej, to detale składają się na część właściwą osobliwego, wyjątkowego zjawiska jakim jest Morgaine. Panna Ollivander to blondynka o naturalnie falowanych włosach i choć publicznie uważane jest to za faux pas, nie zawsze zadaje sobie trud czesania się w eleganckie fryzury, tym samym zostawiając czuprynę w stanie nieujarzmionego nieupięcia - zarzucenie gęstym włosiem zdecydowanie bardziej działa na mężczyzn niż anemiczne potrząsanie koczkiem. Energia jej temperamentu ujawnia się w błękitnych, bystrych oczętach niezmiennie będących w pogoni za sensacją i najmniejszym ruchem ze strony otaczającego środowiska. Pomimo ewidentnych znaczeń świadczących o płynącej w jej żyłach krwi wilii, jako dziecko uzewnętrzniała się jako osoba rozpaczliwie wręcz zakompleksiona na punkcie własnej aparycji, zahukana i nieśmiała. Po wielu latach wdrożyła w życie filozofię odmiennego nastawienia. Zaakceptowała obecny stan rzeczy, wyzbyła się ciążących niepewności i kłujących w serce spotkań z lustrem, mimo iż nieustanny szał i wybitnie nachalne spojrzenia mężczyzn pozostały kwestią nieodgadnioną oraz zagadkową. Choć i bajecznie satysfakcjonującą. Flirt i uwodzenie wydają się przychodzić Morgaine z nieukrywaną lekkością, sama zresztą odczuwa ze swych łowów i zdobytych serc wyjątkowe spełnienie. Warunek jednakże musi zostać spełniony, żaden nie godny jest posiadania jej, ani fizycznie ani mentalnie - jedynie świadomość absolutnej władzy nad drugą jednostką byłaby w stanie zaspokoić rozpalone żądze tego złaknionego jednostronnej namiętności stworzenia. Niebotyczną chęć zwrócenia na siebie upragnionych, przesyconych podziwem i gamą różnorakich, intensywnych emocji spojrzeń, wzmacnia również w inny sposób. Ollivander to kobieta kameleon, ekstrawagancki, acz nieustannie zmieniający się styl i upodobania, manifestuje ubiorem. Wyszukane i drogie dodatki siara się zawsze wpleść w utworzoną przez siebie kompozycję. Twierdzi, iż jako samozwańcza artystyczna dusza, zadaniem jej jest obsesyjne dbanie o estetykę i tym samym roztaczanie wokół siebie aury współmiernej z dzierżącą świadomością Bogini Venus. Temat: Warsztat Morgaine Czw 02 Cze 2016, 21:30 | |
| Tu będzie opis, przysięgam.
|
Lucius Lestrange Niewymowny, Departament TajemnicDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 i pół cala, dość giętka, buk, włos z ogona testralaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Enervate, Bąblogłowy, Expelliarmus, Protego, Riddiculus, Diffindo, Drętwota, Accio, Aperacjum, Incendio, Finite, Lumos, Lumos Maxima, Nox, Reparo Łatwe: Mucus Ad Nauseam, Sollicitus, Slugus Eructo, Anapneo, Reparifors, Vermillious, Malus Saporis, Cistem Aperio, Descendo, Ferrum, Impervius, Siccum, Wskaż Mi Trudne: Obliviate, Purpura Flamma, Sectumsempra, Vulnera Sanentur, Protego Horribilis, Finite Incantatem, Imperius Revelio, Sezam MaterioOPIS POSTACI: Metr siedemdziesiąt osiem, szczupły, niebieskie oczy, czarne, kręcone włosy, słabo widoczne piegi Temat: Re: Warsztat Morgaine Czw 02 Cze 2016, 23:13 | |
| Jesion. Trzynaście cali. Włos z głowy wili. Giętka. To właśnie powtarzał sobie w głowie popychając drzwi warsztatu pani Ollivander. Co prawda nie rozumiał, dlaczego ktoś miałby robić warsztat W TYM MIEJSCU, a nie na Pokątnej (poza tym, że na Pokątnej jeden sklep różdżkarski już był) i dlaczego ktoś miałby KUPOWAĆ w tym miejscu, a nie u starego, dobrego Ollivandera na Pokątnej... Ani też dlaczego rodzina miałaby robić sobie konkurencję, bo przecież oba sklepy należały do Ollivandera! Co prawda nie rozumiał tego, ale tutaj właśnie został wysłany po zamówienie różdżki przez swojego kolegę z pracy, Jonathana Parkinsona. To znaczy, nie tyle "wysłany", co "poproszony o drobną przysługę". Luciusowi nie robiło to wielkiego problemu, szczególnie że szef znów był na niego wściekły o przepracowanie (wydaje się to nie do wiary, prawda?). Jeden dzień przymusowego wolnego - dlaczego by więc nie pomóc komuś i przynajmniej nie nudzić się w swoich prywatnych czterech ścianach? Popchnięcie drzwi okazało się idiotycznym pomysłem. Ten kretyn Lucius nie wziął pod uwagę, że nie jest na Pokątnej, że nie ma przed sobą sklepu z prawdziwego zdarzenia i że nie są to typowe drzwi sklepowe bez klamki i z dzwoneczkiem. Miał przed sobą zwykłe, standardowe "wrota", takie jak te w jego własnym mieszkaniu. Po chwilowej konsternacji i wymacaniu swojej twarzy tak zwaną "twarzodłonią", Lucius uniósł pięść i zapukał do drzwi. Zapukał i zaczekał. - Dzień dobry - odezwał się, gdy otworzono mu drzwi - chciałem zamówić różdżkę na nazwisko Jonathan Parkinson. Jesion, wila, czternaście cali, sztywna... Uniósł brwi, otworzył szeroko oczy i zaczął gapić się na kobietę, która wyglądała z lokalu. Po paru krótkich sekundach zamrugał i potrząsnął głową. - Przepraszam, powiedziałem czternaście i sztywna? Różdżka miała być trzynaście i giętka. Potarł dłonią policzki. Całkowicie przypadkiem i przy okazji przysłonił też pół twarzy ukrywając lekki rumieniec, który się na niej pojawił. Ośmieszyć się to on potrafił.
|
Morgaine Ollivander Wytwórca różdżekDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Mierząca trzynaście i pół cala elastyczna różdżka, wykonana z cedru. Zawiera w sobie szpon hipogryfa.OPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Morgaine jest kobietą kradnącą pełną atencję kręgów, które raczy swą obecnością. Nie jest to jednakże kwestia pozornych, oczywistych cech; pod względem wzrostu chociażby, nie wyróżnia się na tle innych niewiast, licząc sobie całe pięć stóp, siedem cali wzrostu. Proporcjonalna, acz daleka od perfekcji i wprawiania rówieśniczek w kompleksy sylwetka, również nie odznacza jej zbyt szczególnie z tłumu. Niestety, dziedzicząc wadliwy gen obdarowujący właścicieli skłonnościami do kłopotliwego tycia, głodzi się i nierzadko odmawia jedzenia, tylko po to, aby utrzymywać przy sobie jedyny, słuszny rozmiar sukni. Niemniej, to detale składają się na część właściwą osobliwego, wyjątkowego zjawiska jakim jest Morgaine. Panna Ollivander to blondynka o naturalnie falowanych włosach i choć publicznie uważane jest to za faux pas, nie zawsze zadaje sobie trud czesania się w eleganckie fryzury, tym samym zostawiając czuprynę w stanie nieujarzmionego nieupięcia - zarzucenie gęstym włosiem zdecydowanie bardziej działa na mężczyzn niż anemiczne potrząsanie koczkiem. Energia jej temperamentu ujawnia się w błękitnych, bystrych oczętach niezmiennie będących w pogoni za sensacją i najmniejszym ruchem ze strony otaczającego środowiska. Pomimo ewidentnych znaczeń świadczących o płynącej w jej żyłach krwi wilii, jako dziecko uzewnętrzniała się jako osoba rozpaczliwie wręcz zakompleksiona na punkcie własnej aparycji, zahukana i nieśmiała. Po wielu latach wdrożyła w życie filozofię odmiennego nastawienia. Zaakceptowała obecny stan rzeczy, wyzbyła się ciążących niepewności i kłujących w serce spotkań z lustrem, mimo iż nieustanny szał i wybitnie nachalne spojrzenia mężczyzn pozostały kwestią nieodgadnioną oraz zagadkową. Choć i bajecznie satysfakcjonującą. Flirt i uwodzenie wydają się przychodzić Morgaine z nieukrywaną lekkością, sama zresztą odczuwa ze swych łowów i zdobytych serc wyjątkowe spełnienie. Warunek jednakże musi zostać spełniony, żaden nie godny jest posiadania jej, ani fizycznie ani mentalnie - jedynie świadomość absolutnej władzy nad drugą jednostką byłaby w stanie zaspokoić rozpalone żądze tego złaknionego jednostronnej namiętności stworzenia. Niebotyczną chęć zwrócenia na siebie upragnionych, przesyconych podziwem i gamą różnorakich, intensywnych emocji spojrzeń, wzmacnia również w inny sposób. Ollivander to kobieta kameleon, ekstrawagancki, acz nieustannie zmieniający się styl i upodobania, manifestuje ubiorem. Wyszukane i drogie dodatki siara się zawsze wpleść w utworzoną przez siebie kompozycję. Twierdzi, iż jako samozwańcza artystyczna dusza, zadaniem jej jest obsesyjne dbanie o estetykę i tym samym roztaczanie wokół siebie aury współmiernej z dzierżącą świadomością Bogini Venus. Temat: Re: Warsztat Morgaine Pią 03 Cze 2016, 00:33 | |
| Gdyby ktoś jeszcze dwa lata temu wywróżył jej tak marną przyszłość we własnym, acz ciasnym i zagraconym drewnem kącie na Pokątnej, to zapewne parsknęłaby kasandrowej wywłoce w twarz, odwracając się na pięcie i zapijając resztę wieczoru w najdroższym trunkowym przybytku Londynu. Los jednakże z biednej Morgaine zakpił i wszelkie marzenia o wystawnym życiu pozbawionym zmartwień oraz odkładania każdego pojedynczego sykla do końca miesiąca, obrócił w zapomniany pył. Rytualnie wstała późnym rankiem, kolejny produktywny dzień świętując czarną kawą i papierosem - śniadaniem i lekarstwem na wszelkie niesnaski. Z cotygodniowego przeglądu swego zaopatrzenia bloczków drewna, wyrwał ją gwałtowny odgłos niespokojnego stukania. Popędziwszy entuzjastycznie na powitanie potencjalnemu klientowi, otwarła szeroko drzwi i uśmiechnęła się wesoło, starając się nie mierzyć mężczyzny wzrokiem kobiety zdesperowanej i samotnej, tak jak jej się czasem zdarzało po kilku lampkach wina. - Dzień dobry! Ależ proszę wejść do środka! Nie przyjmuję od nikogo zamówień u progu moich drzwi! Postawą łagodną, acz podszytą pewnością siebie i gardzącą sprzeciwem, zaprosiła go do środka, szybkim ruchem dłoni wskazując na kanapę. No już. Siadaj pan i to migiem. - Napije się pan czegoś, panie... Parkinsonie? Kawy? Herbaty? Ognistej? - bystrym spojrzeniem otaksowała sylwetkę nieznajomego, spostrzeżenia swe, naturalnie rzecz biorąc, zachowując dla siebie. Wyglądał na takiego przy sakiewce, a klientów gotowych wydać dodatkowe galeony nie posiadała wielu. Szkoda, jedynie iż na pierwszy rzut wprawnego oka wydawał się być przystojny, bo z takimi zawsze miewała problemy różnej maści. - Powiedział pan, że ma zostać wykonana z jesionu, tak? Rdzeń włos wilii? - złapała za notesik leżący nieopodal na biurku i ołówkiem nakreśliła słowa kluczowe. Czysto dla picu, i tak nie miała zamiaru przystawać całkowicie na zamówienie klienta. Oni nigdy nie wiedzieli czego tak naprawdę chcą i pragną, różdżki wszak powinny być podyktowane ich temperamentem i usposobieniem, a nie kaprysami oraz fanaberiami. Chciałoby się aż pogonić ich miotełką, po czym z pogardą prychnąć w ignorancką gębę, lecz Morgaine nie mogła sobie pozwolić na zdjęcie maski kobiety aspirującej na najwspanialszą różdżkarkę, która kiedykolwiek stąpała po tej ziemi. Jej ojciec wyśmiałby ją w przedbiegach. A może już to robił? - Wiem, że przyszedł pan tutaj z konkretnym zamówieniem, ale o ile pan się zgodzi, mogłabym doradzić w doborze czegoś dużo bardziej zgranego z pańskimi predyspozycjami. Widzi pan, nie każda różdżka i jej element będzie w stanie korzystnie współpracować z każdym czarodziejem i jego umiejętnościami. Wybór oczywiście zależy do pana, ale zapewniam, że dobre doradztwo jest równie ważne, co samo rzemieślnictwo. Uśmiechnęła się ciepło, dłonie splatając za plecami. Postawa otwarta do klienta, reprezentująca pewność siebie oraz śmiałość. Przecież tych jej nie brakowało, prawda?
|
Lucius Lestrange Niewymowny, Departament TajemnicDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 i pół cala, dość giętka, buk, włos z ogona testralaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Enervate, Bąblogłowy, Expelliarmus, Protego, Riddiculus, Diffindo, Drętwota, Accio, Aperacjum, Incendio, Finite, Lumos, Lumos Maxima, Nox, Reparo Łatwe: Mucus Ad Nauseam, Sollicitus, Slugus Eructo, Anapneo, Reparifors, Vermillious, Malus Saporis, Cistem Aperio, Descendo, Ferrum, Impervius, Siccum, Wskaż Mi Trudne: Obliviate, Purpura Flamma, Sectumsempra, Vulnera Sanentur, Protego Horribilis, Finite Incantatem, Imperius Revelio, Sezam MaterioOPIS POSTACI: Metr siedemdziesiąt osiem, szczupły, niebieskie oczy, czarne, kręcone włosy, słabo widoczne piegi Temat: Re: Warsztat Morgaine Pią 03 Cze 2016, 01:51 | |
| No tak. No tak, no tak, no tak. OCZYWIŚCIE, JAK IDIOTA, MUSIAŁ MÓWIĆ OD PROGU Z CZYM PRZYSZEDŁ. Skinął głową kobiecie i wszedł do jej mieszkania. Żałował, że nie ma czapki, którą mógłby teraz wymiąć w rękach z zawstydzenia i zdenerwowania. Choć bardzo chętnie by postał, posłuchał niewerbalnego polecenia gospodyni i zajął miejsce na kanapie. Rozejrzał się ukradkiem po mieszkaniu. Wydawało się bardzo przytulne, a widoczne gdzieniegdzie materiały, z których kobieta musiała konstruować swoje różdżki, nadawały temu miejscu przyjaznego, przytulnego charakteru. To dziwne, nieprawdaż? Że ślady pracy z drewnem sprawiają, że miejsce wydaje się bardziej przytulne. - E-ym, poproszę herbaty - wystękał do kobiety. Chciał jeszcze dodać, że nie jest Parkinsonem, a tylko pośredniczy, jednak nie udało mu się tego przepuścić przez gardło. Zerknął na gospodynię jeszcze raz i musiał przyznać przed samym sobą, że trudno było skupić przy niej myśli. Prawdę powiedziawszy, wiecznie zajęty pracą Lucius nie miał zbyt wielu okazji, by bliżej przyglądać się kobietom, szczególnie ładnym. A teraz trafił na ćwierćwilę - nic więc dziwnego, że zapomniał języka w gębie. Gdy kobieta wyszła by przygotować herbatę, Lucius pozwolił sobie na głębokie westchnienie. Musiał się ogarnąć i wyjaśnić to fatalne nieporozumienie, jakim było pomylenie go z Parkinsonem. - Tak, jesion, rdzeń włos wili - zrobił pauzę widząc, że kobieta notuje - długa na trzynaście cali, giętka - dokończył. Nim zdążył jakoś przejść do wyjaśnień, panna Ollivander znów zabrała głos. - Proszę pani, bardzo panią przepraszam, ale zaszła pomyłka - zamknął na sekundę oczy i wziął wdech - ja nie jestem Jonathan Parkinson. Jestem Lucius Lestrange, a jedynie pośredniczę w zamówieniu pana Parkinsona. Niestety nie pomogę więc z doborem innej, bardziej odpowiedniej różdżki. Pan Parkinson życzył sobie właśnie takiej. Uśmiechnął się do kobiety przepraszająco, że nie jest tym, za kogo ona go wzięła i że nie będzie mogła mu doradzić. W środku jednak cały czas musiał się pilnować, bo część jego mózgu była bardzo chętna do doceniania walorów kobiety zamiast utrzymać bardziej służbowy tryb działania. Na Boga, przecież Lucius nie przyszedł tutaj flirtować! Powinien był tylko złożyć zamówienie, pójść coś zjeść i za parę godzin "odwiedzić" Ministerstwo Magii!
|
Morgaine Ollivander Wytwórca różdżekDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Mierząca trzynaście i pół cala elastyczna różdżka, wykonana z cedru. Zawiera w sobie szpon hipogryfa.OPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Morgaine jest kobietą kradnącą pełną atencję kręgów, które raczy swą obecnością. Nie jest to jednakże kwestia pozornych, oczywistych cech; pod względem wzrostu chociażby, nie wyróżnia się na tle innych niewiast, licząc sobie całe pięć stóp, siedem cali wzrostu. Proporcjonalna, acz daleka od perfekcji i wprawiania rówieśniczek w kompleksy sylwetka, również nie odznacza jej zbyt szczególnie z tłumu. Niestety, dziedzicząc wadliwy gen obdarowujący właścicieli skłonnościami do kłopotliwego tycia, głodzi się i nierzadko odmawia jedzenia, tylko po to, aby utrzymywać przy sobie jedyny, słuszny rozmiar sukni. Niemniej, to detale składają się na część właściwą osobliwego, wyjątkowego zjawiska jakim jest Morgaine. Panna Ollivander to blondynka o naturalnie falowanych włosach i choć publicznie uważane jest to za faux pas, nie zawsze zadaje sobie trud czesania się w eleganckie fryzury, tym samym zostawiając czuprynę w stanie nieujarzmionego nieupięcia - zarzucenie gęstym włosiem zdecydowanie bardziej działa na mężczyzn niż anemiczne potrząsanie koczkiem. Energia jej temperamentu ujawnia się w błękitnych, bystrych oczętach niezmiennie będących w pogoni za sensacją i najmniejszym ruchem ze strony otaczającego środowiska. Pomimo ewidentnych znaczeń świadczących o płynącej w jej żyłach krwi wilii, jako dziecko uzewnętrzniała się jako osoba rozpaczliwie wręcz zakompleksiona na punkcie własnej aparycji, zahukana i nieśmiała. Po wielu latach wdrożyła w życie filozofię odmiennego nastawienia. Zaakceptowała obecny stan rzeczy, wyzbyła się ciążących niepewności i kłujących w serce spotkań z lustrem, mimo iż nieustanny szał i wybitnie nachalne spojrzenia mężczyzn pozostały kwestią nieodgadnioną oraz zagadkową. Choć i bajecznie satysfakcjonującą. Flirt i uwodzenie wydają się przychodzić Morgaine z nieukrywaną lekkością, sama zresztą odczuwa ze swych łowów i zdobytych serc wyjątkowe spełnienie. Warunek jednakże musi zostać spełniony, żaden nie godny jest posiadania jej, ani fizycznie ani mentalnie - jedynie świadomość absolutnej władzy nad drugą jednostką byłaby w stanie zaspokoić rozpalone żądze tego złaknionego jednostronnej namiętności stworzenia. Niebotyczną chęć zwrócenia na siebie upragnionych, przesyconych podziwem i gamą różnorakich, intensywnych emocji spojrzeń, wzmacnia również w inny sposób. Ollivander to kobieta kameleon, ekstrawagancki, acz nieustannie zmieniający się styl i upodobania, manifestuje ubiorem. Wyszukane i drogie dodatki siara się zawsze wpleść w utworzoną przez siebie kompozycję. Twierdzi, iż jako samozwańcza artystyczna dusza, zadaniem jej jest obsesyjne dbanie o estetykę i tym samym roztaczanie wokół siebie aury współmiernej z dzierżącą świadomością Bogini Venus. Temat: Re: Warsztat Morgaine Sob 25 Cze 2016, 21:22 | |
| Wręczając mu do łapek świeżo zaparzoną herbatę, po raz pierwszy od przekroczenia przez klienta progów warsztatu różdżkarskiego, rzuciła bezczelne łypnięcie wprost na jego twarz. Wejrzenie wnikliwe, wręcz takie jakim zdecydowanie nie wypada obrzucać kogoś, kto planował powierzać ci swoje własne, ciężko zarobione pieniądze. Wyglądał podejrzanie młodo i dostojnie, a z podobnymi młodzieńcami nie miewała żadnego kontaktu przez ostatnie dwa smutne lata spędzone w odosobnieniu od świata zewnętrznego oraz towarzyszących mu zgrai przesadnie skromnych fanatyczek religijnych. Ach, jakby nie myśleć, nic dziwnego, że wyszła z wprawy. Wszelkie niepowodzenia mogła bezsprzecznie zwalić na swoje kilkunastomiesięczne tortury psychiczne i... pal licho, miała się skupić na zamówieniu! Co on tak mrużył oczy i wyglądał jak drżąca kulka konsternacji? Zamówienie, Morgaine! - Zaszła pomył... ach - już była gotowa wchodzić mu w raptownie usłyszane słowa niepokoju, gdy facet w całości dokończył swą całkowicie zaskakującą wypowiedź. i tym samym, zatkał jej dziób na kolejne kilkanaście sekund przetrawiania ciężko podanej informacji. Nie jest Parkinsonem, pośredniczy w zamówieniu, jego prawdziwym imieniem jest...LE-STRANGE? O DO DIASKA! Morgaine uśmiechnęła się promiennie, choć upustu rosnącego podniecenia atakującego każdą pojedynczą komórkę jej ciała na sam dźwięk wypowiadanego nazwiska z pierwszej strony skorowidza, nie potrafiła do końca ukryć. - Och, trzeba było tak od razu! - klasnęła w dłonie, częstując klienta rozanielonym spojrzeniem młodej sarny. Albo syreny, która właśnie znalazła swą najnowszą ofiarę i ma zamiar schwytać go w swe żądne krwi sidła. Żegnaj profesjonalizmie, żegnaj kobieto interesu. Nie miał prawa znać powodów jej ekscytacji, był przecież jednym z wielu szlachetnie urodzonych, obecność podobnej osobistości nie powinna była wprawiać Morgaine w stan euforycznego uniesienia. No chyba, że od dobrych kilkunastu lat podkochiwało się w najstarszym synu głowy rodu, wtedy każda konotacja mogła przyprawiać o szybsze bicie serca. Odkaszlnęła i zaśmiała się przepraszająco. - Przepraszam, mam parę bliskich przyjaciół w Pana rodzinie - odkaszlnęła, teatralnie zarzucając blond włosiem - różdżka Pana znajomego powinna być gotowa na jutro, powinnam być cały dzień w moim warsztacie, więc proszę mnie odwiedzić kiedy tylko któremuś z panów jest wygodnie. Mogę wysłać przesyłkę sowią pocztą, ale nigdy nie polecam tego moim klientom, z wiadomych przyczyn. Stała tak kilka kroków od niego, leciutko opierając się o drewnianą półkę z akcesoriami, a w w jej główce wiły się myśli nieskrępowane dobrymi manierami. Nie, nie Morgaine, nie wchodź w to dalej. Nie węsz, nie interesuj się, bądź profesjonalna. Dasz radę.
//przepraszam misiaczku, obiecuję dawać Ci posty częściej :** //
|
Lucius Lestrange Niewymowny, Departament TajemnicDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 i pół cala, dość giętka, buk, włos z ogona testralaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Enervate, Bąblogłowy, Expelliarmus, Protego, Riddiculus, Diffindo, Drętwota, Accio, Aperacjum, Incendio, Finite, Lumos, Lumos Maxima, Nox, Reparo Łatwe: Mucus Ad Nauseam, Sollicitus, Slugus Eructo, Anapneo, Reparifors, Vermillious, Malus Saporis, Cistem Aperio, Descendo, Ferrum, Impervius, Siccum, Wskaż Mi Trudne: Obliviate, Purpura Flamma, Sectumsempra, Vulnera Sanentur, Protego Horribilis, Finite Incantatem, Imperius Revelio, Sezam MaterioOPIS POSTACI: Metr siedemdziesiąt osiem, szczupły, niebieskie oczy, czarne, kręcone włosy, słabo widoczne piegi Temat: Re: Warsztat Morgaine Wto 05 Lip 2016, 16:59 | |
| Należało się uspokoić. "Ogarnąć", można by rzec. Lucius musiał przestać wyglądać jak trzynastolatek, z którym rozmawia jakaś wysoka, mająca czym oddychać blondynka o sporym dekolcie. Lestrange musiał zacząć zachowywać się normalnie, tak jak przystoi. Co prawda kobieta wciąż go trochę onieśmielała, a pewne dziwne wizje przewijały się przez jego głowę, jednak nie mógł pozwolić sobie na pokazywanie tego po sobie. Odchrząknął i poprawił się na siedzeniu. Oczywiście najpierw trwając w kompletnym bezruchu i zastanawiając się, co wprawiło kobietę w takie osłupienie. Nie wiedział jak odpowiedzieć na jej "trzeba było tak od razu", więc tylko uśmiechnął się nieśmiało, widząc jej dość dziwną reakcję. Cała sytuacja była bardzo dziwna. Na szczęście panna Ollivander zaraz kontynuowała. - Tak? Z ciekawości, o kim mowa? - zapytał, przełamując swoją niepewność. Nareszcie. Dobrze, teraz powinno być już łatwiej - Dobrze, pani Ollivander. W takim razie mój kolega jutro podejdzie odebrać, zapewne koło czwartej, jeśli to nie problem. Czwarta to odpowiednia pora. Godzina do herbatki. Idealnie. A co do herbatki... Lucius upił gorącej herbaty - na szczęście nie parzyła go w wargi - i wstał, rozumiejąc te słowa kobiety jako uznanie sprawy z którą przyszedł za załatwioną. A skoro załatwiona, to już nic tutaj po nim. Co prawda na zewnątrz udało mu się opanować, ale wewnątrz wciąż czuł się trochę niepewnie. Gdy więc chciał minąć pannę Morgaine, skinął jej głową dość niefortunnie, bo przy okazji stracił trochę równowagę. I owszem, to było żałosne-... I całe szczęście, że na tym się skończyło. Lestrange złapał na powrót równowagę dziękując w duchu losowi, że nie wylał herbaty na kobietę. Dopił ją do końca, odstawił na stół, podziękował Morgaine, pożegnał ją formalnie i wyszedł, plując sobie w brodę za to, jak bardzo się ośmieszył.
z/t
|
Temat: Re: Warsztat Morgaine | |
| |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |