BIO IMIĘ: Derek NAZWISKO: Holman CZYSTOŚĆ KRWI: Brudna STATUS RODZINY: uboga rodzina mugolska DATA URODZENIA: 20 lipca 1893 UKOŃCZONA SZKOŁA: Hogwart MIEJSCE PRACY: Nokturn/ pub Biały Wiwern POSADA: barman RÓŻDŻKA: kieł widłowęża, Tarnina, 9 cali, bardzo sztywna BOGIN: Trutniowiec Krwiopijca FACE CLAIM:Peter Facinelli WIDOK ZE ZWIERCIADŁA AIN EINGARP Drugiego tak kłamliwego sukinsyna jak to na tej ziemi chyba jeszcze nie było. Już za czasów szkolnych mówił prawdę kiedy tak naprawdę się pomylił. W sumie z jednej strony nie ma co mu się dziwić. Przecież tak naprawdę nie miał czym się chwalić. Mugolska rodzina, która na dodatek nie śmierdziała groszem. Na dodatek matka która ciężko zachorowała na raka, kiedy ten był w drugiej klasie. Tak były to rzeczy którymi chłopak wolał się nikomu nie chwalić, dlatego też idealnym wyjściem dla niego było przeinaczanie prawdy na swoją korzyść. Dlatego w szkole zawsze wciskał ludziom kity typu, że jego rodzice byli bogatymi czystokrwistymi czarodziejami. Ojciec pracował w ministerstwie jako pracownik Wizengamotu, a matka w świętym mungu jako jedna z najlepszych uzdrowicielek. Co robił kiedy ktoś proponował mu jakiś drogi wyjazd na który na pewno go nie było stać... Mówił, że rodzice już zaplanowali wyjazd do Egiptu, albo innego kraju. Niestety istniał na tym świecie jeden przedmiot który potrafił przejrzeć Dereka na wylot. I być może właśnie to go tak bardzo irytowało. W przeciągu kilku minut rozszyfrowało go lustro... żeby to był człowiek, ale to było zwykłe zwierciadło. Bez żadnego zakłamania pokazało Derekowi, jego samego, ale nie takiego którego wszyscy w szkole znali... bogatego, szczęśliwego, z zamożnymi rodzicami. Odbijał jego samego takiego jakim był. Tak chciał przestać oszukiwać, ale wiecie jak to jest. Im dalej w las tym ciemniej. Kłamstwa nie odkręcają się tak łatwo... nawet jeżeli były one małe. OPIS POSTACI Mężczyzna jak na swoje na te lata które ma trzeba przyznać, że wygląda całkiem nieźle. Może to po prostu wina genów, które na szczęście posiadał całkiem niezłe. Tak czy inaczej Derek jest wysokim mężczyzną, ma 170 centymetrów wzrostu. Posiada on jasno zielone oczy, które pomimo słabej intensywności koloru i tak przyciągają wzrok. Może to po prostu wina siły samego spojrzenia. Chłopak posiada również krótkie, ale zawsze lekko zmierzwione brązowe włosy. Po prostu nie ważne jak by się starał i tak nie uda mu się doprowadzić ich do jakiegoś sensownego stanu. A uwierzcie mi, atakował je już chyba wszystkim czym mógł. Derek posiada wyraźnie zarysowaną szczękę, oraz lekko haczykowaty nos. Jego usta za tą są wąskie. Za to umie sobie rekompensować to szerokim uśmiechem, który często gości na jego twarzy. Cóż... nie ma co się dziwić... pomimo szeregu różnych problemów, jest on raczej beztroskim gościem. . Derek siedział w barze. Przed sobą dzierżył w dłoniach szklaneczkę ognistej, i myślał. Tak zastanawiał się nad tym jak by tutaj ogarnąć trochę kasy, aby móc kupić sobie chociaż coś do jedzenia. Ostatnio z tym było u niego cienko, no ale na szczęście posiadał jeszcze swój urok osobisty. Dlatego też szybko dopił to co miał w szklance i rozejrzał się po barze w poszukiwaniu idealnej ofiary. Zastanawiacie się pewnie jakie były jego metody działań. Cóż wielu z was najpewniej nazwało by go utrzymankiem kobiet, i coś w tym było, ale on wolał to nazywać swoista symbiozą. Dawał tym samotnym, i cierpiącym kobietom coś czego nie dawali im ich mężowie, narzeczeni... czy Bóg wie kto tam jeszcze.Po prostu dawał im trochę ciepła, opieki... ofiarował swoje męskie ramie aby te mogły się na nim wesprzeć. Przez jakiś czas sobie je wykorzystywał, a potem po prostu rozmywał się w mrokach nocy, pozostawiając po sobie jedynie mgliste wspomnienie. I nie... nikt do niego się jeszcze nie zgłosił z pretensjami, a powód był prosty. Chłopak za każdym razem podawał się za kogoś innego niż był. Wszystko zależało od pozycji i statusu majątkowego jego rozmówczyni. A takową rzecz można było naprawdę łatwo ocenić. Wszystkie te bogate lalunie, w żaden sposób nie kryły się z tym, że ociekają złotem, a te biedniejsze... cóż z reguły albo pracowały w takich barach, albo jak już coś zamawiały było to coś w miarę najtańszego z całej karty. No i właśnie... jeżeli trafiła mu się bogata kobieta, podawał się naturalnie za kogoś czystej krwi, w końcu świat ostatnio oszalał na punkcie tego tematu, oraz zajmował bardzo dobre stanowisko. Oczywiście musiał przy tym podać swoje fałszywe dane, bo w końcu ktoś kiedyś by mógł do tego dojść. Oczywiście wcześniej czy później, ktoś się zorientuje, że w Departamencie Tajemnic nie pracuje żaden David O'conel, czy inny jegomość... ale kiedy tak się stanie on będzie już daleko. Chciał czy nie musiał przyznać, że z tymi bogatymi zawsze szło trudniej. były bardziej dociekliwe, ale również bardziej spragnione mężczyzny, w końcu ich mężowie ciężko harowali na to wszystko co miały. Co do tych biednych... nie to nie był żaden wysiłek. Im wystarczyło obiecać miłość po grób, to, że się będzie je chronić, i że są największym skarbem tego świata. Nie musiał nawet wcielać się w kogoś wyjątkowego. No, ale dosyć tych rozmyślań... czas ruszyć do akcji..
|