NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis




PEŁNE IMIĘ I NAZWISKO: Hector Brannan Nott

RASA:
Człowiek


KREW:
Czysta


DATA URODZENIA:

AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 i pół cala, berberys, włókno ze smoczego serca; sztywna, matowa, zdecydowanie sfatygowana. I, co tu dużo mówić, dość paskudna.

OPANOWANE ZAKLĘCIA:

UMIEJĘTNOŚCI WRODZONE I NABYTE: -

PREDYSPOZYCJE: Ma znakomitą rękę do smoków i wszelkich innych magicznych zwierząt, nad którymi z łatwością potrafi zapanować; dobrze idą mu również uroki i klątwy; swojego czasu dobrze latał na miotle; ma wyćwiczony przez lata pracy refleks, jego czas reakcji jest bardzo krótki; biegle mówi po rumuńsku ze względu na staż, jaki odbywał w tym kraju; zna kilka podstawowych zwrotów w języku goblińskim; odebrał typowo arystokratyczne wychowanie, a więc zna zasady etykiety i struktury czystokrwistych rodów, potrafi grać na pianinie i uprawiać szermierkę

WYNIKI DOTYCHCZASOWEJ EDUKACJI I KARIERA ZAWODOWA: Ukończył Hogwart z dobrymi wynikami. Znakomicie odnajduje się w pracy smokologa.

RODZINA I POCHODZENIE:

OPIS POSTACI: -Widzisz, Hec zawsze miał być tym najlepszym dzieckiem. Tak, miał, to znaczy- nie był. Ale nie mów nic, proszę. Zresztą co byś o nim powiedziała, gdybyś mogła? Wszyscy wiemy, jak bardzo cię skrzywdził. Ale to było kiedyś, kiedyś, wiesz? Ja myślę, że on żałuje. Wiem, że Ty w to wątpisz, ale mimo wszystko to ja znam go dłużej. Pamiętasz jego zdjęcie na rodzinnym drzewku? Bo ja pamiętam je bardzo dobrze. Jego matka je uwielbiała, bo wyglądał tam jak Nott. Tak, jak Nott, to znaczy- tak, jak powinien. Bo przecież Hector nie był brzydkim chłopcem. Od zawsze był ładnym dzieckiem, chociaż tak, to prawda, często bywał blady, jakby niezdrowy. Nie lubiłam wtedy na niego patrzeć; sama wiesz, jakie ma oczy. Tak, tak, niebieskie jak bławatki, wiesz, że to wcale passé tak się nimi zachwycać? Zresztą, w tych oczach nie ma żadnych kwiatów. Raczej niebo; pięknie wygląda, gdy jest radosne, bezchmurne i gdy figlarnie błyszczy, ale kiedy przychodzi burza... Kiedy przychodzi burza, to sama wiesz najlepiej. Ach, zresztą, co ja, stara kobiecina, mogę ci powiedzieć? Ostrzegałam cię przecież, że to się źle skończy. On ma oczy wiecznego dziecka. Mały Piotruś Pan, wspaniały kompan do zabawy, ale tylko dziecko, które ucieknie z krzykiem, kiedy spróbujesz wcisnąć mu pierścionek, albo pokaże ci język, kiedy pogonisz go do pracy. Wiesz, że nigdy nie wyprostował sobie nosa? Od czasu, kiedy złamał go w dzieciństwie, został mu właśnie taki, jak tu, na tym zdjęciu. Krzywy jak kruczy dziób. Ale Hec sie uparł, a wiadomo przecież, że od jego uporu odwrotu nie ma. No, to taki nos zostawił. Potem doszła jeszcze ta paskudna blizna na policzku, odkąd ten norweski smok wyrwał im się spod kontroli. Wiesz, potem w Proroku pisali, że gdyby nie Hec, to bydle odgryzłoby tamtym ludziom głowy. Ciii, nie przerywaj mi; przecież wiem, że to odważny chłopak. Zresztą, niech mnie szlag trafi, jeśli ta jego odwaga nie jest w większym stopniu brawurą, niż czymkolwiek innym. Och, popatrz, tutaj mam zdjęcie niedługo po skończeniu Hogwartu. Tak, Hec od zawsze był ładnym chłopcem. Żaden dziw, że uganiało się za nim tyle dziewcząt... Och, na Merlina, nie patrz tak na mnie. Wiem, że ty też się za nim uganiałaś. No i co z tego? To przecież żaden wstyd. Bo był ładnym chłopcem, oj, tak. Popatrz tylko na jego włosy; nigdy nie potrafił ich do końca uczesać, zawsze tak niesfornie stroszyły mu się tu, o tu, na czubku głowy. Zawsze mnie karcił, kiedy próbowałam mu je poprawić. Miał piękne włosy; kasztanowe, gęste i miękkie, aż przesypywały się między palcami. Często potrząsa głową, kiedy chodzi, i wtedy te włosy wszystkie na raz spadają mu na czoło. To wina jego chodu, niech mnie; w końcu tak dziwnie stawia stopy, straszliwie je wykrzywia, jakby chciał wygiąć je w pałąk i złączyć w literę X. Co mówisz? Och, tak, to prawda, ale przecież wiesz, że ma to od zawsze. Ten chód, jakby wiecznie był dumny, pewny siebie, nonszalanckie powłóczanie piętami i wiecznie te ręce w kieszeniach. W domu nikt go za to nie karcił... a zresztą i tak robiłby to, co by chciał, niezależnie od karcenia, oj, tak. Kiedy skończył Hogwart, straszliwie urósł i zmężniał na studiach. Kiedy próbowałam złapać go za ramię, było jak głaz, uwierzysz, jak głaz, same mięśnie! Nie śmiej się ze starej kobiety; a bo to nie wiesz, że tak nieładnie? Chociaż może masz rację, bez mięśni nie dałby rady utrzymać na wodzy nawet smoczątka. I tak, nie mylisz się. Wygląda na miłego chłopaka. Przecież jest miłym chłopakiem, na Merlina! Tylko wiecznym dzieckiem. Rozkapryszonym, pewnym siebie, roztargnionym dzieckiem, które żyje tylko i wyłącznie dla siebie czy też własnej rozrywki. Nigdy ci o tym nie mówiłam, ale jego matka strasznie płakała nocami, bojąc się, że któregoś dnia będzie musiała wypalić ten jego śliczny portrecik z rodzinnego drzewka. Bo Hec nie był przykładnym Nottem, oj, nie był! I nie jest, gwoli ścisłości. Zupełnie nie obchodzi go opinia kogokolwiek poza nim samym, więc i robi to, na co ma ochotę. Zamiast Ministerstwa wybrał smokologię, tak na przykład, i wyjechał na rok stażu do Rumunii. A tam... A tam, niech go Salazar ukarze, wyprawiał to, na co miał żywną ochotę. Do tej pory zresztą nikt nie zna całej prawdy, plotki jedynie. Ponoć na miesiąc zaciągnął się do czarodziejskiego cyrku i pod przykryciem bułgarskiego nazwiska tresował tam wszystkie groźne magiczne stworzenia. Plotka głosi też, że uwiódł raz pewną półwilę, a potem zostawił ją, a ona z rozpaczy próbowała się otruć. Eksperymentował z eliksirami i stworzył dziwaczny mutagen, który zniszczono pospiesznie w obawie o przykre skutki. Zwiedził lotem Rumunię na oswojonym smoku. Skutkiem eksperymentalnych zaklęć wywołał olbrzymią zamieć, która nękała jedno z uniwersyteckich miasteczek przez całe dwie doby. I Merlin jeden wie, co jeszcze wyprawiał ten chłopak. Nie kręć tak głową, bo przecież wiem już, co chciałaś powiedzieć. Tak, to przez jego ambicję i spryt, ale one doprowadzą go kiedyś przed Wizengamot, wspomnisz moje słowa. Że czarujący? Że ma poczucie humoru? Ironiczne, na dodatek? Wszystko prawda, wszystko prawda, przecież wiem o tym, moje dziecko. Tak, tak, inteligencji też mu nie brakuje... ale nie zapominaj, proszę, powiedzieć też o absolutnym braku zdroworozsądkowego myślenia, o zadufaniu, o arogancji i wybuchach szału. No, nie czerwień się tak, moja panno! I nie obrażaj się tak na jego starą nianię. To żaden wstyd stracić głowę dla takiego chłopca. Och, byłbym zapomniała... Słyszałaś już, że jego ojciec znalazł mu narzeczoną?

USPOSOBIENIE:

BIOGRAFIA POSTACI: