|
Brian SueBrian Sue Nauczyciel AstronomiiDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, sztywna, włos z głowy wili, cisOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: ORBIS, IMMOBILUS, EPISKEY, EXPELLIARMUS, PROTEGO, ZAKLĘCIE KAMELEONA, MIMBLE WIMBLE, GEMINO, REPARIFARGE, ACCIO, ALOHOMORA, BOMBARDA, FINITE, LOCOMOTOR, LUMOS, NOX, REPARO || Łatwe: SOLLICITUS, CALVORIO, JĘZLEP, LIBRO MENDACIUM, MULTICORFOS, OCULUS LEPUS, ORCHIDEUS, CAPILLI LONGI, FRAGORE, FUNEMTIE, LEVIORA, SICCUM, SUSPENSORIUS || Trudne: OBLIVIATE, CREPITUS, UPIOROGACEK, SERPENSORTIA, TARDIS, TEXTIMONIUM DIXERIS, FINITE INCANTATEM, DRACONIFORS, PROTEGO HORRIBILIS, LANUAE MAGICAEOPIS POSTACI: Brian ma 190 wzrostu, waga to 80kg. Nie jest za szeroki, bardziej chudy niż normalny. Twarz o wyraźnych rysach. Duże brązowe oczy wbijające się we wszystko, co jest tego godne, lub go po prostu zaciekawi. Nos idealny, bo w końcu to Brajanek. Włosy ciemne, z jaśniejszymi pasmami... ale nie, to nie siwizna. To efekty nieudanych zaklęć. Fryzura, a raczej artystyczny nieład, starannie czesany każdego dnia. I w razie potrzeby przed kolacją. Odziewa się w eleganckie szaty pełne zdobień. Jego krok jest zawsze pełen gracji i elegancji. Właściwie jakby miał dłuższe włosy to można by go pomylić od tyłu z kobietą. Temat: Brian Sue Pon 21 Mar 2016, 20:07 | |
| BIO IMIĘ: Brian NAZWISKO: Sue CZYSTOŚĆ KRWI: czysta DATA URODZENIA: 29 lutego 1904 UKOŃCZONA SZKOŁA: Hogwart, Slytherin MIEJSCE PRACY: Hogwart POSADA: nauczyciel astronomii RÓŻDŻKA: 14 cali, sztywna, włos z głowy wili, cis BOGIN: Stary i pomarszczony Brajanek w niemodnym i niedopasowanym ciuchu. FACE CLAIM: Johnny Depp WIDOK ZE ZWIERCIADŁA AIN EINGARP Brian w pięknej szacie otoczony swoją wspaniałą rodziną w jakimś superanckim eleganckim miejscu. Wszyscy mówią z brytyjskim akcentem, popijają drogie alkohole. Na ścianach krajobrazy Stanów Zjednoczonych. OPIS POSTACI Brian ma 190 wzrostu, waga to 80kg. Nie jest za szeroki, bardziej chudy niż normalny. Twarz o wyraźnych rysach. Duże brązowe oczy wbijające się we wszystko, co jest tego godne, lub go po prostu zaciekawi. Nos idealny, bo w końcu to Brajanek. Włosy ciemne, z jaśniejszymi pasmami... ale nie, to nie siwizna. To efekty nieudanych zaklęć. Fryzura, a raczej artystyczny nieład, starannie czesany każdego dnia. I w razie potrzeby przed kolacją. Odziewa się w eleganckie szaty pełne zdobień. Jego krok jest zawsze pełen gracji i elegancji. Właściwie jakby miał dłuższe włosy to można by go pomylić od tyłu z kobietą. Brian jest pewny siebie, ale nie bez przesady. Czasami trzeba uważać i dobrze o tym wie. Bywa strachliwy, jak się go zajdzie od tyłu. Czasami bywa zamyślony, ale raczej twardo stąpa po ziemi. Niby głosi jakieś ideały, ale jest materialistą. Dobry obraz, to cenny obraz. Dba o swój wygląd, trochę za bardzo. Nauczycielem został... no właśnie. Otóż od dawna pragnął na stałe zamieszkać w Wielkiej Brytanii. Pomimo głoszenia przez jego ród wyższości Stanów nad Starym Kontynentem, uwielbia wszystko, co według niego jest brytyjskie. Dlatego też zasuwa bardzo dobrze z takowym akcentem. Ale wracając do Hogwartu: tak jakoś wpadło mu w rączki ogłoszenie, że poszukują kogoś na stanowisko nauczyciela astronomii... Perfekcyjnie! Prestiżowa praca, na szanowanym stanowisku! A gwiazdy lubił od zawsze. Obserwując je tak jakby miękł, ale sam o tym nie wiedział. Do innych ludzi podchodzi uprzejmie, ale z dystansem. Chyba, że czegoś chce to potrafi być perfidnym lizusem. Nie ukrywa, że zwraca uwagę na czystość krwi, aczkolwiek nie traktuje gorzej uczniów z mugolskich rodzin. Jego przekonania co do mugoli są zgodne z dewizą jego rodu: fajne zabaweczki. I tyle. W wolnych chwilach czyta książki o astronomii, żeby bardziej wgłębić się w temat. Lubi też spacerować po Hogwarcie i okolicach w poszukiwaniu sensacji, ploteczek i dla atencji. Przecież wie, że niejedna uczennica za nim wzdycha. Poza tym żartowniś. Może tego nie widać, ale tak jest. W dzieciństwie był groźnym łobuziakiem i naprzykrzał się Mugolom. W jakimś tam stopniu ogarnia czarną magię. PRZYKŁADOWY POST - Twe usta jak płatki róż... - młody mężczyzna powoli nachylał się nad jasnowłosą niewiastą siedzącą obok niego na ławce. - Brian... zawstydzasz mnie - zamrugała kilka razy spuszczając wzrok, a na jej policzkach pojawił się cień rzucony przez firanki rzęs. - Kiedy to prawda! Moja droga! - wziął jej twarz w dłonie. - Nie przejmuj się tym, co gadają o mojej rodzinie! Jeśli chcesz, porzucę to nazwisko na zawsze! Dla ciebie... - Brian! Ale tak nie wolno! Przecież to matka jest zawsze najważniejsza, nie możesz jej opuścić! - posłałą mu zalęknione spojrzenie chabrowych ocząt. - Matka... jej... będzie lepiej beze mnie... żadna pociecha z takiego syna... który i tak jej przepadł tonąc w tym spojrzeniu... - zbliżył się, aby ją pocałować, lecz w ostateczności odsunął się gwałtownie. Poczuł jakiś zapach... - Brian...? - nieśmiało spytała niewiasta widząc jak jej ukochany nagle powstał i ruszył w pewną stronę, jak gdyby nigdy nic. - Obiad - machnął do niej na odczepne ręką i zniknął za krzewem różanym. Niewiasta schowała twarz w dłoniach i zaniosła się cichym łkaniem. Brian nie szedł długo, bowiem już obok stał skromny domeczek letniskowy jego ciotki. Dzisiaj indyk. Uwielbiał go. Najlepsza jedzonko. Zasiadł przy stole wraz z rodziną i rozpoczęli konsumpcję. - Jak spędziłeś dzisiaj dzień, młodzieńcze? - spytała młodo wyglądająca ciotka. - Nic specjalnego, droga ciociu. Zabawiałem okoliczne Mugolki. Siedzący przy stole roześmiali się uprzejmie. Uwielbiali słyszeć, że najmłodsze pokolenie przejmuje rodzinne tradycje. W rodzie Sue na świat przyszedł niedawno pierwszy mężczyzna czwartego pokolenia. Tak więc nie jest to stara rodzina, a młoda, nowoczesna i pełna życia. - Brian, a więc to twoje ostatnie dni w naszym pięknym kraju... - zaczęła jego starsza kuzynka. - Tak. Wiesz przecież, że nigdy mnie nic w nim specjalnie nie trzymało, poza wami wszystkimi - odparł. - A może to był błąd, że Bob uległ na pozostanie na Starej Ziemi... - wypowiedziała się starsza ciotka. Odpowiedziało jej milczenie. Ich ród dopiero się budował. Powinni wszyscy mieszkać razem w Stanach, a tu nagle taki Bob oznajmił, że zostaje jednak w Anglii. - Mariaże z tego typu rodzinami nie powinny wchodzić w grę. Powinniśmy raczej starać się o kontakty z rodami, które nie będą miały nic przeciwko wyjazdowi najmłodszej latorośli do Stanów - dodała. Średnio raz na pół roku, odkąd tylko Bob został w Anglii, mówiła te słowa. Wszyscy ją już właściwie ignorowali, aczkolwiek w duchu przyznawali rację. Brian również. Chociaż przez rodziców uwielbiał Brytanię, nie czuł się źle z powodu bycia owocem niezbyt udanego związku. O ile można tak nazwać małżeństwo, które mieszka na złym końcu oceanu. Nie popadajmy w paranoję. Brajanek miał to też tak trochę gdzieś. Sam planował osiedlić się w Brytanii na stałe. W końcu czym byłby szanowany ród bez niechlubnej gałęzi?
|
Administrator fabularny NPC
Temat: Re: Brian Sue Wto 22 Mar 2016, 20:13 | |
| |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |