Dział Pierwszy
Początek
Rozdział Pierwszy Rok 1916 - Bal wiosenny
Historia Kim - jak każda historia życia ludzi zaczyna się od poznania się dwójki osób. Ich miłości, błędu, czy też wpadki - ale od nich, od jej rodziców. Jej mama Alice była piękną i dumną osobą. Zawsze zadzierała nosa i pokazywała innym, że jest lepsza od osób brudnej krwi. Pochodziła w końcu z czystokrwistego rodu Nottów. Była dziedziczką i musiała być idealna. Zawsze dobrze się uczyła i dzisiaj zasługiwała na ten bal, na to, aby być gwiazdą tego wieczoru. Pojawiła się na balu u boku Alexandra Malfoya. Chłopak był w jej wieku i od zawsze było wiadome, że zostanie jego żoną, więc nikt nie zdziwił się widząc ich razem tego wieczoru.
W głowie blondynki jednak była inna osoba, która zdecydowanie nie była Malfoyem, nie równała się z nim, była od niego lepsza. Osobą tą był Adam Miracle, znany ze swoich wybryków i łamania zasad Gryfon. Zawsze mieli ze sobą na pieńku, zawsze sobie dokuczali. Gdy tylko się spotykali każdy mógł usłyszeć jak się wyzywają i dokuczają nawzajem. On wyzywał ją od nadętych panien, a ona go od brudnych. Nikt nie wiedział czemu tak było, czemu akurat tak bardzo się nienawidzili. Oni sami też tego nie pojmowali.
Tego wieczora dziewczyna była ubrana w błękitną, zwiewną sukienkę, która podkreślała jej jasne, niebieskie oczy. Blond włosy spięła w koka na głowie, spuszczając kilka kosmyków po bokach twarzy. Wyglądała zjawisko, ale nie wystroiła się dla Malfoya, podświadomie chciała, aby nadęty Miracle zauważył ją i padł z powodu jej cudownego wyglądu. Była niesamowicie pewną siebie osobą, więc nie wątpiła w swój wygląd.
Trzymana przez Alexa pod ramię weszła na salę ukradkiem szukając Adama. Nie wiedziała czemu chciała widzieć w jego oczach podziw, zachwyt. Po prostu musiała mu udowodnić, że jest lepsza od tych wszystkich dziewczyn, z którymi się umawiał w czasie szkoły. Teraz to ona miała być gwiazdą, miała być w centrum uwagi wszystkich, a zwłaszcza jego.
Gdy tylko zobaczyła, że chłopak patrzył na nią uśmiechnęła się dumnie i ruszyła dalej z swoim partnerem. Zdążyła jednak dostrzec, że chłopak wyglądał o 100 razy lepiej niż na co dzień, kiedy zdawał się robić wrażenie obdartusa. Miał czarne spodnie, białą koszulę i czarną szatę. Alice poczuła jak nogi jej zmiękły, ale odwróciła od niego szybko wzrok. Na twarzy przez ułamek sekundy zatańczył jej szok spowodowany tym uczuciem w sercu, które poczuła patrząc na niego, na jego uśmiech i oczy, które patrzyły tylko na nią. Czuła to i zdecydowanie widziała. Alex coś do niej mówił, ale ona nie słuchała. Nie potrafiła się skupić na tym, co mówił do niej jej chłopak. Jej niebieskie oczy wędrowały po sali szukając bruneta, a serce jej biło za każdym razem, gdy go dostrzegła jak wpatruje się w nią swoimi zielonymi oczami z łobuzerskimi iskierkami. Gdy tylko zauważyła, że był w towarzystwie innej dziewczyny czuła bolesne ukłucie w sercu. Czyżby zazdrość? Niemożliwe. Nie mogła być o niego zazdrosna. Nie lubili się. Byli wrogami. On był brudny, a ona czysta. Była dziedziczką przeznaczoną Alexandrowi.
Po północy, gdy zrobiło się jej ciepło poinformowała Alexandra, że idzie się przewietrzyć. Nie mogła już wytrzymać tego dziwnego uczucia, które wywoływał u niej Adam. Miała ochotę wrócić do dormitorium, aby go nie oglądać. Tak bardzo cieszyła się, że za parę miesięcy wróci do domu, że nie będzie musiała zastanawiać się, czemu ten mężczyzna tak na nią działał. Zatknęła kilka kosmyków włosów za ucho i odetchnęła cicho stając przy balustradzie tarasu.
-
Pięknie wyglądasz, Nott - usłyszała tuż przy uchu i spięła się. Ten głos sprawił, że po jej odkrytych ramionach przeszedł dreszcz. Poprawiła błękitne rękawiczki na dłoniach i spojrzała na niego dumnie.
-
Kiedykolwiek w to wątpiłeś, Miracle? - prychnęła patrząc na niego chłodno, z wyższością. -
A tak w ogóle od kiedy prawisz mi komplementy? - spojrzała na niebo i cicho westchnęła.
-
Nie potrafisz podziękować, co? - zaśmiał się i widząc jak dziewczyna rozciera swoje ramiona ściągnął marynarkę okrywając ją lekko. -
Nie męczy cię oglądanie gęby tej pokraki? - zapytał przysuwając się do niej lekko.
-
Czemu miałaby męczyć. Idź stąd. Nie chce czuć tego twojego smrodu - prychnęła odsuwając się od niego. -
Nie bądź taki miły, jesteś i będziesz zawsze ode mnie gorszy - mruknęła patrząc na niego chłodno. Dziewczyna była zdecydowanie niższa od mężczyzny, ale to nie przeszkadzało jej w traktowaniu go jak nic nie warte błoto.
-
Oh zamknij się Nott - przewrócił oczami i pocałował ją przerywając jej obrażanie go.
Rozdział Drugi Rok 1916 - październik
Miała już serdecznie dosyć tego skakania nad nią jak nad jajkiem. Miała dosyć szukania odpowiedniego kroju dla sukni ślubnej. Nie chciała wychodzić za Alexandra, nie chciała, aby to on był jej mężem. Był cholernie obleśny, był zbyt zaborczy i władczy. Ona tego nie chciała. Momentami bała się tego mężczyzny. Nie chciała skończyć jak jej matka. Nie chciała siedzieć jak mysz pod miotłą, gdy ojciec ją obrażał. Nie wiedziała jak, ale wylądowała pod domem Adama. Kiedyś przez przypadek dowiedziała się gdzie on mieszka. Zapukała na drzwi kompletnie przemoczona, ponieważ jak to bywa w Anglii padało jakby chmury pękły. Nie musiała długo czekać, a mężczyzna otworzył przed nią drzwi. Nie przyszło jej do głowy, że mógł mieć już dawno żonę. Nie myślała nawet o tym. W końcu jak ten pajac mógł znaleźć sobie kogoś innego?
Chłopak był ubrany jedynie w jakieś luźne spodnie oraz podkoszulek ubrudzony jakimś jedzeniem. Chyba miał dzisiaj dzień wolny i nie robił nic pożytecznego. Była pora obiadowa, więc zapewne przygotowywał sobie jedzenie.
-
Adam? - głos jej zadrżał, a na jego widok serce zabiło szybciej. Bez zaproszenia weszła do środka. -
Mogę tu chwilę posiedzieć? Nie chce wracać do domu - burknęła i ściągnęła buty oraz przemoknięty płaszcz. -
Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam.Adam gapił się na nią zaskoczony i zabrał od niej płaszcz. Zaprowadził ją bez słowa do salonu, położył ubranie przy kominku, aby wyschło i szybko posprzątał papierki oraz ubrania z kanapy rzucając wszystko poza nią.
-
Usiądź - powiedział i patrzył na nią w szoku. Nie wierzył, że dziewczyna przyszła do niego. To było nierealne. Miał ochotę dźgnąć ją, aby sprawdzić, czy faktycznie tutaj była. -
Co się stało? Przecież mówiłaś, że jesteśmy wrogami - zauważył obserwując ją uważnie. Mokra była zdecydowanie bardziej pociągająca. Uśmiechnął się lekko pod nosem.
-
Mam zdecydowanie dosyć tego domu. Wszyscy zachowują się jakby to był najszczęśliwszy czas w moim życiu, a ja nie chce wychodzić za tego kretyna - wybuchnęła w końcu zdenerwowana. Adam lekko drgnął, więc to już niedługo... Cicho westchnął.
-
Nie wychodź, ucieknij - mruknął ponuro. -
Chcesz się czegoś napić? - zapytał wstając.
-
Ognistej - powiedziała wzburzona, a Adam nie chciał jej bardziej denerwować, więc nalał do szklanek trunku.
Rozdział Drugi Rok 1916 - grudzień
-
Jak to jesteś w ciąży z szlamą?! - usłyszała pełne wściekłości warknięcie ojca. Była tak przerażona, że nawet nie starła śliny, którą wypluł jej tata na twarz córki. -
Kiedy to się stało? Alexander o tym wie?!-
Dwa miesiące temu i nie wie - odpowiedziała cicho. -
Tato, urodzę to dziecko, ale oddam je Adamowi. Nikomu o tym nie powie, obiecuję - mówiła pokornie, cicho i drżącym ze strachu głosem. Bała się swojego ojca, bała się o dziecko, które miała w sobie. Wiedziała, że Alex tak samo zareaguje, ale naprawdę nie chciała usuwać dziecka, bała się tego. -
Mam już plan, wyjadę na parę miesięcy z kraju, urodzę je i oddam Adamowi, proszę - szepnęła patrząc na niego z wielką prośbą w oczach.
Po tygodniu spakowana wyjechała razem z matką i swoim mężem do stanów. Alexander miał rzekomo misję w tym kraju. Nikt nie miał się o tym dowiedzieć, bo jakby to wyglądało?
Rozdział Drugi Rok 1917 - lipiec
Kilka miesięcy później Alice pojawiła się pod domem Adama z zawiniątkiem w wątłych dłoniach. Nadal była piękną i szczupłą kobietą, nadal nie pomyślała o tym, że swoim wyborem niszczy życie Adamowi, ale kochała go i była tak zaślepiona, że myślała iż Adam zrobi dla niej wszystko. Nie chciała, aby jej córka wychowywana była w jakimś sierocińcu, chciała, aby Adam dał jej poczucie bezpieczeństwa i miłość, której ona nie może jej przekazać. Chwilę stała tak pod drzwiami i próbowała opanować łzy, które cisnęły się jej do oczu. Gdy się uspokoiła przybrała chłodną maskę damulki z dobrego domu. Zapukała na drzwi i gdy tylko się otworzyły nie dała dojść mężczyźnie do słowa.
-
Oto twój pasożyt, którego we mnie wcisnąłeś. Możesz zrobić z nią, co tylko chcesz, możesz nawet zostawić ją na śmietniku - Alice wiedziała, że Adam tego nie zrobi, ponieważ mężczyzna był zbyt odpowiedzialny i choćby nie wiadomo co się działo nie zniszczy życia drugiej osoby. Pieprzony, szlachetny Gryfon. -
Ale nie pokazuj się mi nigdy na oczy, zniszczyłeś mi życie, Miracle - syknęła i podała mu zawiniątko, które zapłakało głośno. Alice poczuła ukłucie bólu w sercu słysząc płacz jej kochanej córeczki. Tak bardzo chciała ja przytulić i ukochać, ale nie mogła tego pokazać. Nie teraz, nie przy nim. Wolała, aby myślał, że jest suką. Miała nadzieję, że uda się mu pogodzić z jej decyzją i słowami. Kobieta odwróciła się i pognała w tylko sobie znaną stronę.
Adam spojrzał na małe różowe dziecko w swoich dużych dłoniach. Nadal był w szoku, a słowa, które wypowiedziała kobieta jego życia zasztyletowały jego serce na amen. Jednak nie miał zamiaru jej nienawidzić. Wszedł do domu i poszedł z dzieckiem do swojej sypialni. Nie potrafił uspokoić małej dziewczynki, która płakała jakby zdzierał z niej skórę. Szybko poszedł z nią na drugą stronę do sąsiadki, aby prosić ją o pomoc. Poinformował listownie swoich rodziców, aby szybko do niego przyjechali.
Przez 2 lata mieszkał z rodzicami, którzy pomagali mu w wychowaniu dziewczynki. Adam szybko pojął na czym polega rodzicielstwo, ale robił wszystko na opak. Jego córeczka stała się chodzącą podobizną samego Miracle.
Koniec Działu pierwszego