|
Mieszkanie CarrowówGraysen E. Carrow Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastycznaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie. Temat: Mieszkanie Carrowów Pią 05 Sie 2016, 18:02 | |
| Tutaj znajduje się londyńskie mieszkanie Carrowów.
|
Antigone Hennessy Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Mierząca pełne trzynaście cali, niezbyt giętka, ale jednocześnie ciężko przypisać jej stuprocentową sztywność. Wykonana z cisu, posiadająca za rdzeń włókno ze smoczego serca, solidnie wykonana, cechująca się nadzwyczajną matowością powierzchni oraz surowym wyglądem. Zdaje się niezbyt pasować do płci pięknej, jednak doskonale leży w dłoni Antigone.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Fumos, Protego, Conjunctivitis, Drętwota, Everte Statum, Orbis, Alohomora, Vad Infer, Lacarnum Inflamari, Levicorpus, Procella, Verdillious, Obliviate, Enervate, Avifors, Protego Horribilis, Serpensortia OPIS POSTACI: Dziewczę nieco kanciaste, niewątpliwie pozbawione nadprogramowych kilogramów, jednak we właściwych miejscach zaokrąglone, ponadto wysportowane i stosunkowo silne, co rysuje się niemałym kontrastem w stosunku do filigranowej figury. Osiągnęła wzrost mierzący dokładnie sto siedemdziesiąt cztery centymetry, stając się istotą powszechnie uważaną za całkiem wysoką w konfrontacji z płcią; Porusza się z subtelną, nienachalną gracją, która stanowi swoistą oprawę dla naturalnej pewności siebie. Jedyną cechą nieodzownie wpisującą ją w rodzinę Hennessy są oczy. Iskrzą się barwą ciemnej czekolady, wpadają w swej głębi w niezbadane odmęty czerni. Kształt upodobniony do osławionych migdałów podkreśla wachlarz czarnych, gęstych rzęs, naturalnie podwijających się u końców, otwierających nieco sceptyczne spojrzenie, akcentując złośliwe iskry mające za swoje tło toń ciemnego brązu. Ciemne, mocne brwi dopełniają ekscentrycznej oprawy, wieńcząc idealną kompozycję. Wydatne kości policzkowe całym swoim majestatem podkreślają naturalną nutę ostrości obecną w rysach dziewczyny. Lekko spiczasty podbródek, szczupłe policzki, wyrazisty łuk brwiowy składają się na wyjątkowo szlachetną oprawę, którą sobą prezentuje. Stosunkowo wąskie usta, drobny nos, okraszony gdzieniegdzie pojedynczymi piegami, stanowią jedne z ostatnich elementów goszczących na buzi Hennessy. Tą z kolei okalają kruczoczarne pasma, barwą przypominające heban, płynące kaskadą, układając się w lekkie fale, aby zakończyć swoją drogę ledwie nad linią wąskich ramion. Pojedyńcze kosmyki stanowią grzywkę nieodłącznie goszczącą na czole Antigone, układającą się w niedbałym, aczkolwiek odnajdującym pewną harmonię, porządku. Temat: Re: Mieszkanie Carrowów Sob 06 Sie 2016, 02:19 | |
| Nie bywała w tej okolicy Londynu specjalnie często, brakowało jej dotychczas motywu ku eskapadom o tym miejscu docelowym, toteż gdy znalazła się przed potężnymi drzwiami o porze leniwie głaszczącej oblicze ziemskie wstęgami słońca, czuła się obco. Niebo, które w swej aurze rozpościeranej przez bezkresny błękit, pozbawiony jakiejkolwiek chmury, która kłębić by się mogła na wzór niespokojnego nastroju Hennessy, powoli chyliło się ku porze wczesnowieczornej. Osłona nocy jeszcze nijak nie muskała nieboskłonu, słońce nie chowało się za horyzontem, zostawiając za sobą rozgrzane do czerwoności sklepienie — w porze letniej ognista kula dotrzymywała towarzystwa znacznie dłużej, bytując na popołudniowym firmamencie. Matka natura nie była na tyle kapryśna, aby standardowo na londyńskim sklepieniu pojawiły się żałośnie gnębione kumulusy — pogoda wprost irytująco wprawiała w stan naturalnej pogody ducha, której Hennessy nie miała w sobie za grosz. Już wbijając uporczywe, pełne zwątpienia spojrzenie w gładką powierzchnię drzwi, w uszach słysząc jedynie ciszę donośną w swym nieprzystępnym brzmieniu — tak nietypową — odczuła pewne zawahanie. Czy właśnie nie pakowała się prosto w miejsce, do którego zupełnie nie należała, w którym jej byt był nie tyle bezcelowy, co okrutnie ryzykowny? Znając reputację Carrowów w świecie czarodziejskim, szczere zmartwienie Anastasii, w dodatku własną domagającą się akceptacji, nastoletnią tożsamość, poczuła lekkie drgnięcie dłoni, którą już leniwie unosiła. Odganiając myśli natury błachej, targane dla samej posiadaczki emocjami wielkimi i stosunkowo nowymi, zapukała. Już widząc go w progu, gdy drzwi rozwarły się do krukońskiej osoby, momentalnie odzyskała rezon. Ta patetyczna, beznadziejna tęsknota poniosła się po jej wnętrzu jedynie echem, uświadamiając, do jak wzniosłych uczuć jest zdolna, jednak nie obejmując jej dojmującą dłonią. Prawie się uśmiechnęła, miewała taką minę, gdy już miała wygiąć wargi — usta, będące wciąż miękkie i niezdecydowane, jednak mięśnie wokół oczu już leniwie unoszące ich kąciki.
|
Graysen E. Carrow Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastycznaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie. Temat: Re: Mieszkanie Carrowów Pon 15 Sie 2016, 02:36 | |
| Dzień niewyróżniający się niczym szczególnym ani godnym uwagi, jedna z wielu sobót weekendu, która pozwala chłopakowi na odpoczęcie od nieprzyjemnego głosu Jewgienija Bułhakowa i jego buraczanej postawy gnębiciela młodych dusz. Ojciec już od kilku dni nie raczył swą osobową przestrzennych pokojów w ich wspólnym mieszkaniu, siostra zaszczycała bogate szkockie salony, tym samym dom zostawiając w rękach jedynego obecnego gospodarza Graysena. Dziś jednakże nie spędzi całej długości dnia samotnie i nie, to nie skrzaty schowane w starej graciarni mają dotrzymywać mu towarzystwa. Hennessy, Hennessy ma się zjawić. Niepewność, gonitwa mętnych myśli przecina jego nietrzeźwy, skażony młodzieńczymi uniesieniami, umysł, wciąż się zastanawia i gdyba, czy aby decyzja, zaproszenie wysłane w przypływie nieznanej dotąd, tajemniczej energii, były właściwe i słuszne. Czy żałuje? Czy obawia się konsekwencji brnięcia w ten nieznany, niebezpieczny rewir, do którego zapuściły go czyste, pierwotne instynkty? Chyba na podobne rozważania jest już za późno, bo słysząc dzwonek u drzwi, bezwiednie rusza w kierunku nowo przybyłej istoty. Kurwa. Już nie ma odwrotu. Już jej nie odeśle, nie uda, że go nie ma w domu, nie skryje się przed dziewczyną. Carrow, coś Ty odpierdolił? - Cześć Antigone - wita ją sztywnym, cudacznie oficjalnym tonem boja hotelowego - wejdź. Część właściwa apartamentu Carrowów istotnie przypomina swym wyglądem hol drogiego hotelu, muzeum wnętrz powściągliwie poważnych i surowych w swej idealnej, bogatej formie. Prowadzi dziewczę drogą wysłaną tandetnym, perskim dywanem, miejsce zajmuje na kanapie usadzonej nieopodal schodów prowadzących do górnej części apartamentu. Nie wie jak się zachować, a setki słów spowijają skonfundowaną czaszkę niedoświadczonego, skrępowanego Carrowa. Co mówić? Co robić? Zaproponować herbatki? - Opowiedz mi o swoim stażu. Napijesz się czegoś? Proponuje, lecz machinalnie, w całym swym zaabsorbowaniu NIEZRĘCZNĄ SYTUACJĄ, sięga do kieszeni spodni po szatańską tytoniową używkę, którą wnet odpala jak na aroganckiego, opływającego w najczystszy rodzaj nonszalancji, chłopaka przystało.
|
Antigone Hennessy Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Mierząca pełne trzynaście cali, niezbyt giętka, ale jednocześnie ciężko przypisać jej stuprocentową sztywność. Wykonana z cisu, posiadająca za rdzeń włókno ze smoczego serca, solidnie wykonana, cechująca się nadzwyczajną matowością powierzchni oraz surowym wyglądem. Zdaje się niezbyt pasować do płci pięknej, jednak doskonale leży w dłoni Antigone.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Fumos, Protego, Conjunctivitis, Drętwota, Everte Statum, Orbis, Alohomora, Vad Infer, Lacarnum Inflamari, Levicorpus, Procella, Verdillious, Obliviate, Enervate, Avifors, Protego Horribilis, Serpensortia OPIS POSTACI: Dziewczę nieco kanciaste, niewątpliwie pozbawione nadprogramowych kilogramów, jednak we właściwych miejscach zaokrąglone, ponadto wysportowane i stosunkowo silne, co rysuje się niemałym kontrastem w stosunku do filigranowej figury. Osiągnęła wzrost mierzący dokładnie sto siedemdziesiąt cztery centymetry, stając się istotą powszechnie uważaną za całkiem wysoką w konfrontacji z płcią; Porusza się z subtelną, nienachalną gracją, która stanowi swoistą oprawę dla naturalnej pewności siebie. Jedyną cechą nieodzownie wpisującą ją w rodzinę Hennessy są oczy. Iskrzą się barwą ciemnej czekolady, wpadają w swej głębi w niezbadane odmęty czerni. Kształt upodobniony do osławionych migdałów podkreśla wachlarz czarnych, gęstych rzęs, naturalnie podwijających się u końców, otwierających nieco sceptyczne spojrzenie, akcentując złośliwe iskry mające za swoje tło toń ciemnego brązu. Ciemne, mocne brwi dopełniają ekscentrycznej oprawy, wieńcząc idealną kompozycję. Wydatne kości policzkowe całym swoim majestatem podkreślają naturalną nutę ostrości obecną w rysach dziewczyny. Lekko spiczasty podbródek, szczupłe policzki, wyrazisty łuk brwiowy składają się na wyjątkowo szlachetną oprawę, którą sobą prezentuje. Stosunkowo wąskie usta, drobny nos, okraszony gdzieniegdzie pojedynczymi piegami, stanowią jedne z ostatnich elementów goszczących na buzi Hennessy. Tą z kolei okalają kruczoczarne pasma, barwą przypominające heban, płynące kaskadą, układając się w lekkie fale, aby zakończyć swoją drogę ledwie nad linią wąskich ramion. Pojedyńcze kosmyki stanowią grzywkę nieodłącznie goszczącą na czole Antigone, układającą się w niedbałym, aczkolwiek odnajdującym pewną harmonię, porządku. Temat: Re: Mieszkanie Carrowów Wto 16 Sie 2016, 01:27 | |
| Och, boże, czy powinna stać w tym miejscu? Nagłe, rwące rozedrganie emocjonalne podsyciły agresywne iskry poważnego zwątpienia, którego nijak nie potrafiła skontrolować. W myślach zabłysł migotliwy pył wszystkich sytuacji ostatnich miesięcy, ojcowskich spojrzeń, niemożliwych ilości wierszy, które nikogo nie pobudzały, były raptem gniewem i pięknem zredukowanym do pustych aforyzmów, letnich praktyk odbywanych pod czujnym, zimnym spojrzeniem Wittermore, które mogło uchodzić za martwy wzrok zionący z sarkofagu jednego z faraonów. Pociągi wtaczające się z hurgotem na stację, nagła osobliwość, czysta dekoracyjność całego egzemplarza jej istnienia, która skumulowała się w jednym momencie, w którym ogarnęło ją nieskrępowane zwątpienie. Z wyjątkową gorliwością zechciała wykrzesać z siebie najmniejsze pokłady ogłady, które mogły przywrócić ją do pionu, zwrócić standardową, lichą błyskotliwość, odsunąć ją od chęci ucieczki, obracania myśli w mowę bardzo szybko, staccato, krótkimi zdaniami. Naciągnęła własne nerwy pokryte lekką osłonką przymrozku, nagłego osłupienia, do granic własnych możliwości, niczym rozciągliwą gumkę, która lada chwila miała boleśnie wrócić na swoje standardowe miejsce, gdy przybierała uśmiech banalnie promienny. Liczne utwory funeralne przecinały umysł, przebiegając dreszczem po jej plecach, mknąc po skórze na cienkich niczym igiełki nogach, okrutnie drażniąc. Nagle przypuszczenia, na które wcześniej reagowała jedynie pustym śmiechem kwitującym niedorzeczność nabierały barw, niczym muśnięte pędzlem — czy naprawdę mogły ją spotkać tortury z rąk rodziny Carrowów? Litania niosąca się po nastoletnim, nieco wyzbytym z trzeźwości działań umyśle rozbrzmiała na dobre, kierując się ku Anastasii, licząc, że ta za sprawą niewiadomej telepatii odbierze tę wstęgę emocji, świadomości pomyłki, strzelistego lęku; Nim jednak zaburzenie naturalnej pewności siebie wyłoniło się spoza cielesnej skorupy, opuściło duszę, potężne drzwi otworzyły się, ukazując w swym progu istotę, dla której posiadała wiele słów, okrutnie skrajnych, które grzęzły niczym kamienie, miały nigdy nie poznać światła dziennego. Zawiesiła na nim spojrzenie ciemnych tęczówek, umiejscowionych w lekko zaczerwienionych, przekrwionych białkach, jednak nie zawierając w nim bezkresnej chęci ucieczki, jedynie subtelny gatunek radości. — No cześć — odparła lekko, niemalże niezobowiązująco, w sposób, w który gotowa była witać na korytarzu każdy puch, który napatoczył się jej atencji. Nie zdjęła jednak z ofiary okowów swego spojrzenia, czując w jego obecności pewną iluzję zrodzoną z tęsknoty, miraż, którego wcześniej nijak nie łączyła z krukońską osobą. Emocje przyczaiły się w niej głęboko, gdzieś w okolicach trzustki zapewne, wypatrując niewiadomego, czekającego tuż za rogiem niczym szczęście, ale nigdy tu i teraz. Uniosła kąciki ust w małym, niezobowiązującym uśmiechu, który na scenę, na swe prawowite miejsce niemalże nigdy nie wkraczał. Wnętrze istotnie napawało ją pewnym niepokojem, jednak przekraczając próg zakwitła w niej nagła, gwałtowna świadomość, iż nie posiada drogi odwrotu. Niespiesznie omiatała wzrokiem przestrzeń, z przerażeniem nie dostrzegając w niej żadnego śladu ludzkiego istnienia, braku ducha, który skażałby pomieszczenia swoim bytowaniem. Jeszcze większą trwogą przepełniła ją myśl, iż miałaby egzystować w miejscu tak bezdusznym — ojcowskie towarzystwo zaszczepiło w niej szczególną sympatię wobec tych ulotnych, jednych milionowych tożsamości pozostawianych w miejscach przez właścicieli. Przywykła do tego, jak o poranku słońce leniwie przemienia agresywny połysk tandetnych tkanin w lśniący przepych, a wszystko, co w otoczeniu tworzy swoisty chaos świadczący o egzystencji ludzkiej, oblewa się miodową powłoką. Jakże nie chciała, aby zostawił ją samą pośród tych martwych obiektów, wypełniających jego mieszkanie. — Nie, dzięki — odparła, siadając obok niego na kanapie, zachowując niewiadomy dystans. Po prostu mnie tutaj nie zostawiaj. Istotnie, Carrow najwyraźniej nie oczekiwał odpowiedzi twierdzącej, w czym utwierdziła ją chmura dymu wzbijająca się już po chwili, a towarzystwo tejże nie było obce Hennessy, niemalże wychowanej pośród dusznych tytoniowych oparów. — Nie ma o czym mówić. A właściwie wystarczająca jest informacja, że moim przełożonym jest pan Wittermore — skutków tej tragicznej pomyłki możesz się domyślić, niewielu równie okropnych ludzi znam, a jak się domyślasz, moje nazwisko niekoniecznie sprzyja sytuacji. — Skrzętnie ominęła temat córki mężczyzny, wobec podłoża której irytującego usposobienia nie miała już wątpliwości. Ba, nawet w tonie nie zawarła ani cienia wyrzutu, uznając ten zbieg okoliczności za osobistą drogę krzyżową, najgorszą pomyłkę. Mimowolnie przysunęła się do Carrowa, stykając się z nim ramieniem, mrużąc nieco oczy. — Opowiedz mi lepiej o twoim stażu.
|
Temat: Re: Mieszkanie Carrowów | |
| |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |