NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Pokój numer 2

Idź do strony : Previous  1, 2
Alexander S. Avery
Alexander S. Avery
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Trzynastocentymetrowa. Sztywna. Matowa. Wykonana z solidnego wiązu, w swoim rdzeniu posiada najbardziej popularne włókno z pachwiny nietoperza.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Reparo, Wingardium Leviosa, Alohomora, Anteoculatia, Mimble Wimble, Conjunctivitis, Enervate, Bąblogłowy, Orchideus, Brackium Emendo, Entropomorphis, Titillando, Cantis, Tentaclifors
OPIS POSTACI: Młody mężczyzna, mierzący sobie metr dziewięćdziesiąt cztery. Cechuje się niewielkich rozmiarów migdałowatymi oczyma o kolorze piwnym. Zaś jego włosy, przeczesane na jedną stronę, w postaci dość gęstej grzywy, mają kolor ciemnobrązowy. Twarz jest stosunkowo szczupła, z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi, odrobinę zbyt kwadratową, toporniejszą szczęką. Nos zaś jest prosty, odrobinę zadarty ku górze, bez większych widocznych skrzywień. Zazwyczaj pojawia się w czystych, wypasowanych ubraniach o przyjemnej fakturze, w dopsowanych jesienno-zimowych płaszczach, a czasem w mniej klasycznych krojach, ale w stonowanych ciemniejszych kolorach.

https://mortis.forumpolish.com/t593-sowa-alexandra#2745 https://mortis.forumpolish.com/t594-pamietniczek-alexandra-s-avery-ego#2747 https://mortis.forumpolish.com/t591-skrytka-numer-743#2743
PisanieTemat: Re: Pokój numer 2  Pokój numer 2 - Page 2 EmptyPon 21 Mar 2016, 22:35

Finalnie nie dochodzi do niczego zapierającego dech w piersiach. W końcu Carrow wydusił z siebie uwłaczający komentarz, a nawet kilka które automatycznie sprawiły, że Alexandrowi odechciało się – przynajmniej na chwilę, zgrywania pomocnego kolegi, który z prze-dziką ochotą zatroszczyłby się, o dokształcenie nieusamodzielnionego Krukona. Naburmusza się, ale to bardzo chwilowe zachowanie, kiedy zaczyna dochodzić do niego myśl, że podejrzliwy rozmówca jawnie wątpi w istnienie wszystkich tych naiwnych dziewczątek które tylko jeśli nadarzyłaby się okazja, pchałyby się wszystkim zainteresowanym denatom do ramion nie zważając na wyraźnie zgorszonych nauczycieli.
- Bo te Twoje to na pewno nie tylko wymyślone, długonogie nimfy, co to Cię kiedy się w jeziorze kąpałeś wabiły do wspólnych harców w morskich odmętach. Przedstaw mi którąkolwiek, z którą robiłeś coś więcej, niż trzymanie się ostatnimi palcami dłoni. Frrrajerze. - Nie może powstrzymać się przed posłaniem mu takiego kąśliwego pseudonimu, który w mniemaniu Alexandra nie może pozostać obojętny, a to tylko napędza toczące się koło wzajemnej niena... cóż. Syknął. Prychnął. Na pewno najeżyłby jeszcze sierść, ale to tylko wtedy, gdyby osobiście posiadał coś więcej, niżeli tę lichą jawiącą się na czubku głowy, pociemniałą najprawdopodobniej od mieszania głową smoły, grzywę. Powstrzymuje się przed odpowiedzią, kiedy kontempluje przelotnie nad wszelkimi ewentualnymi zdarzeniami. Ale nie może ich przewidzieć w przypadku wdawania się w akty z Carrowem. Naprawdę nie powinien nazywać tego aktami, nawet jeśli to były tylko jego popierdolone myśli. Przysiada. To spojrzenie, tak bardzo wyzywające było tylko zapalnikiem który przyczynił się, do dość szybkiego przysunięcia się. Dotychczas znajdywali się całkiem blisko, ale teraz Avery skutecznie przekroczył granice prywatności rozmówcy, nie zapowiadając się ze swoimi zamiarami, aby to skraść mu przelotny, nawet zbyt szybki pocałunek. Ten pierwszy, na myśl przywodzący jedynie zabawne cmoknięcie był... co tu dużo mówić, śmieszny. Przywodził na myśl bardziej dwójkę dzieciaków, która nie do końca wiedziała o co w tym wszystkim chodzi. Avery upierał się, że wiedział. Chwyta go za jeden z nadgarstków, dość mocno, żeby nie dostać obiema dłońmi po pysku. Zapiera się, że jedna w zupełności by wystarczyła. Zsuwa w zamyśleniu brwi, kiedy w trakcie – a trwa to dość szybko, zawiesza wzrok na Krukonie który na pewno, przynajmniej stara się tak myśleć także przez moment wpatruje się w niego – pewnie w większym zdziwieniu.
- A Ty to w ogóle nie pierdolisz, bo nie widzę, żebyś dupą ruszał. - Szepcze. Nadal da się w tym wszystkim wyczuć charakterystyczną, wredną nutę. Odrobinę oschłości, a czasem nawet i chłodu, bo z Averego niestety gorący chłopak nie jest. Odsuwa się zaledwie o kilka milimetrów, a później zatrzymuje się, jeszcze chwilę się wahając. Musi wyglądać naprawdę żałośnie. W końcu chwilę temu marudził, że całuje dobrze. Musi to naprostować, a nie ma lepszego sposobu jak to 'udowodnienie'.
- Wierzyłeś w którekolwiek, kiedykolwiek? Kłamca. Nie powiem Ci, z kim się założyłem. - Wcale nie tak, że z samym sobą. Pochwycił go za kark, a wtedy autentycznie spróbował skraść mu bardziej staranny pocałunek. O dziwo, teraz zależało mu bardziej na tym, żeby mu udowodnić, że nie był takim frajerem. Musnął jego wargi własnymi, łypiąc nań z zadziornym uśmiechem malującym się w kącikach ust. Zasysa się na jego dolnej wardze, ale to nie trwa długo. To tylko taka zabawa, którą uskutecznia zamiarem wkradnięcia się pomiędzy lekko uchylone usta rozmówcy, teraz milczącego.
Graysen E. Carrow
Graysen E. Carrow
Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastyczna
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie.

https://mortis.forumpolish.com/t585-sowa-graysena https://mortis.forumpolish.com/t612-skrytka-numer-123
PisanieTemat: Re: Pokój numer 2  Pokój numer 2 - Page 2 EmptyPią 01 Kwi 2016, 03:54

Graysen ma przemożną ochotę udowodnić Alexandrowi jak cholernie się myli i nie ma racji, bo co to on może wiedzieć, taki wyrośnięty pająk, który próbuje wyrywać panny na podrzucanego kasztana lub żołędzia pod nogi. Jednocześnie, wertuje hardo w myślach wszystkie imiona i nazwiska, których Avery mógłby właściwie nie znać tak dobrze, ale są jak najbardziej prawdziwe i realne. Theodora Callaghan. Nie. Zaraz. To jest facet, prawda?
- Przedstawiłbym osobiście, ale jeszcze tej samej nocy musiałbym wysłuchiwać jak głośno imasz drągala wyjękując jej imię. W łazience. Pod kołderką. Nad łóżkiem Todda.
Usatysfakcjonowany swym poważnym i zakrawającym o perwersję afrontem, uśmiecha się lubieżnie, wręcz radośnie, gdy do tego wszystkiego dochodzą burzliwe prychnięcia kolegi. Pojęcia nie ma, jakim cudem zbiera laury najlepszego pałkarza w drużynie i udaje mu się wysławiać swój dom dzięki sprawnemu refleksowi. Mozolny, flegmatyczny, na każdy gest reaguje z opóźnieniem serwowanym prędzej przez starsze gatunki opóźnionych umysłowo leniwców, niżeli reprezentanta osławionych wybitnymi umysłami Kruczków. Wydawałoby się, że nie dostrzega przesunięcia się chłopaka, nie odnotowuje znacznej zmiany, zresztą, dlaczego miałby podobną zauważyć, obaj są na tyle blisko, że nawet klepnięcie w tyłek nie jest niczym szczególnym, a zwykłym gestem wpisującym się do błysków codzienności. Dzieli ich jedynie sekunda od skandalicznego aktu nieudolnego, bo gwałtownie wyrwanego, cmoknięcia, zetknięcia warg. Wyrywa uchwycony nadgarstek i to on służy jako swoisty bandaż na zranione, zhańbione sodomicznym manewrem, usta. Siada na skraju łóżka, jedną nogą stojąc na podłodze, drugą wciąż zaznaczającą swą obecność na przeklętej, plugawej pościeli Todda.
-Kompletnie już ci kurwa odbiło - kiwa głową z niedowierzaniem malującym się na jego przestraszonym pyszczku zdezorientowanego dziecka. Nie podoba mu się spojrzenie Alexa. Nie wylewają się z niego pokłady drwin. Żadnego “mam cię frajerze, dałeś się nabrać”. Rzeczywistość wydaje się snem, a kolejną próbę odebrania pocałunku ripostuje tak jak każdy pospolity samiec gamma, czyli totalnym poddaniem i oddaniem się w ręce złoczyńcy. Ku jego zaskoczeniu, Avery nie atakuje dziko, ani gwałtownie. Sparaliżowany Carrow owiewa niespokojnym oddechem jego wilgotne wargi i bije się z nieposkromionymi myślami. Dominacja. Strach. Duma. Może przerwać w każdej chwili i rozpierdolić wszystko w drobny mak, łącznie z pająkowatym, przebiegłym Alexandrem. Wyjdzie na cipę. Panikarską cipę, która nie potrafi przyjąć niczego na klatę i się cyka głupiego pocałunku. Bo pewnie nie umie.
Obie dłonie opiera mocno o materac piekielnego łóżka rozpusty i grzechu nieprzebaczalnego. Rozchyla wątle wargi, tym samym zapraszając intruza do pełnoprawnego całusa. Łagodnie. Jest delikatny, a usta chłopaka traktuje niczym półprzezroczyste, kruche płótno, które bardziej krzepkim ruchem możnaby unicestwić. Przemienia się w niewinną, baśniową nimfę, albo inną śmieszną wróżkę, w którą tylko małe dziewczynki mogłyby wierzyć. Czule. Słodko. Zaraz któryś puści pawia, o ile drugi nie wybuchnie śmiechem.
Graysenowi niewygodnie, wolno stojącą stopą powraca na łóżko, zbliżając się tym samym do swego ruchomego obiektu skończonej, młodzieńczej głupoty. Siedzą tak sobie obaj, po męsku, wymieniając ślinę i ewentualne uśmieszki zażenowania. Nie zrobi kolejnego kroku. Boi się osądu.  
Ojcze, gdybyś to widział. Duma rozparłaby twe serce.
Alexander S. Avery
Alexander S. Avery
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Trzynastocentymetrowa. Sztywna. Matowa. Wykonana z solidnego wiązu, w swoim rdzeniu posiada najbardziej popularne włókno z pachwiny nietoperza.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Reparo, Wingardium Leviosa, Alohomora, Anteoculatia, Mimble Wimble, Conjunctivitis, Enervate, Bąblogłowy, Orchideus, Brackium Emendo, Entropomorphis, Titillando, Cantis, Tentaclifors
OPIS POSTACI: Młody mężczyzna, mierzący sobie metr dziewięćdziesiąt cztery. Cechuje się niewielkich rozmiarów migdałowatymi oczyma o kolorze piwnym. Zaś jego włosy, przeczesane na jedną stronę, w postaci dość gęstej grzywy, mają kolor ciemnobrązowy. Twarz jest stosunkowo szczupła, z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi, odrobinę zbyt kwadratową, toporniejszą szczęką. Nos zaś jest prosty, odrobinę zadarty ku górze, bez większych widocznych skrzywień. Zazwyczaj pojawia się w czystych, wypasowanych ubraniach o przyjemnej fakturze, w dopsowanych jesienno-zimowych płaszczach, a czasem w mniej klasycznych krojach, ale w stonowanych ciemniejszych kolorach.

https://mortis.forumpolish.com/t593-sowa-alexandra#2745 https://mortis.forumpolish.com/t594-pamietniczek-alexandra-s-avery-ego#2747 https://mortis.forumpolish.com/t591-skrytka-numer-743#2743
PisanieTemat: Re: Pokój numer 2  Pokój numer 2 - Page 2 EmptyPią 01 Kwi 2016, 14:17

W momencie w którym wspomina mu o osławionym przez szkołę Toddzie parska w duchu na myśl o tym, co wspomniany w wyobrażeniach Krukona wyrabiał właśnie nad kołderką zadufanego w sobie pałkarza – określenie zawsze strasznie go bawiło. Ale teraz chociaż sytuacja plasuje się na pozycji prześmiewczej zachowuje należytą powagę, kiedy konfrontuje się z niezapowiedzianym, jednakże przewidywanym oburzeniem naturalnie pozwala współlokatorowi na zebranie się w sobie, na zastanowienie kiedy nie ma na to zbyt dużo czasu. Chociaż znajdują się w bezpiecznym dormitorium, wciąż wisi nad nimi bardzo realne ryzyko wtargnięcia do pomieszczenia osoby trzeciej. Alexander szanuje możliwość dostania po pysku. Spostrzega, że wyraźne zaskoczenie które teraz maluje się na  naburmuszonej twarzy przyjaciela skutecznie wypiera chęć natychmiastowego rzucenia się na niego, skatowania tego pseudopederasty, który w końcu w ramach młodzieńczej rywalizacji przyznał się do tego, że interesuje się nie tylko towarem powszechnie dostępnym, to znaczy, dziewczętami na myśl których nikt nie zakręciłby nawet nosem.
- Cykor z Ciebie. Przecież bym Ci jakiegoś niewybaczalnego świństwa nie odpierdolił. Carrow. - Obiecuje. Zapewnia. Stara się go w ten sposób uspokoić. Alexander zdaje się mimo wszystko nie podejrzewać, że należący do tego samego domu chłopaczek rzeczywiście nie może pochwalić się dużym doświadczeniem. Uznaje, że sytuacja wygląda tak a nie inaczej dlatego, że denerwują się na równi mimo tak młodego wieku wiedząc aż za dobrze, że to czego się dopuszczali było tak naprawdę tym, co sami namiętnie tępili krzycząc na ulicach, żeby gnoić pedałów. Jest zaskoczony tym, że pozwolił mu posunąć się w pocałunku dalej, ale nie oponuje tylko z mocniej bijącym sercem, ponieważ trudno w takiej sytuacji pozostawać niewzruszonym smakuje pełnych warg, spomiędzy których ulatują miarowe oddechy. Zbliżenie się w ten sposób do tego, z którym wychowywał się praktycznie od najmłodszych lat, sypał mu na głowę piasek w piaskownicy, gryzł jego zabawki, a nawet jego samego  kiedy opiekunki na moment spuściły z nich oko – tych dwóch urwisów, których skutecznie naprostowano strzelaniem linijką po palcach, było bardzo emocjonującym przeżyciem które w pewien sposób zacieśniło istniejącą od tylu lat więź. Granica takiej nici została naruszona, jednakże zaufanie w stosunku Alexander – Graysen w mniemaniu pierwszego zwiększyło się. Wie, że żadne z nich nawet gdyby naprawdę chciało nie może o takiej sytuacji powiedzieć nikomu. Przez tyle lat mieli na wspólnym koncie kilkadziesiąt tajemnic, ale żadna nie była tak naprawdę plugastwem, niewybaczalnym czynem uznawanym za szczyt popierdolenia, choroby.
Nie wykazuje się przesadną drapieżnością w stosunku do niego, to naprawdę niepodobne do Krukona ale daje mu czas na oswojenie się z własnym językiem, który dokładnie, chociaż nie pospiesznie bawi się przeciwległym, penetruje nieznane dotąd zakamarki wykazując się przy tym wyraźnym zdecydowaniem – nie waha się tak bardzo, jest bardziej nastawiony na tego typu rewelacje, mimo wszystko czuje, że nieco drży na myśl o tym wszystkim. Stara się nie myśleć, im więcej by się zastanawiali bym mogłoby być gorzej. Opuszkami palców sunie wzdłuż jego karku, uśmiechając się kącikiem ust zadrapuje go przypiłowanymi paznokciami. A nim ten się obejrzy, chwyta go za włosy, ale nie szarpie. Mierzwi je jedynie w uspokajającym geście, kiedy starannie muska jego ponadgryzane usta ocierając się o nie.  Liczy na to, że w pewnym momencie bardziej się ośmieli. Ale nie ma wobec niego większych planów. Kiedy pocałunek zostaje przerwany, pająkowaty nie zastanawiając się jeszcze nad własnym postępowaniem szybko przenosi się w okolicę jego łabędziej szyi, którą obsypuje kąśliwymi pocałunkami zważając przy tym, aby nie trzasnąć mu na skórze pieczątki.
Naprawdę uważa, ale kiedy więcej uwagi przykłada do zasmakowania się skórze czystokrwistego zostawia po sobie niewielkich rozmiarów zaczerwienienie, które później spostrzega kątem na wpół rozchylonych oczu – przeklina na siebie w myślach. Mimo wzdrygnięcia się, nie informuje go o tej wpadce. Owiewa nadstawione do podsłuchiwania ucho niespokojnym oddechem. W końcu podgryza miękki płatek, zaś dłonią przyciąga go nieco bliżej do siebie. Opiera ją na jego talii. W ten sposób szybciej może zorientować się, kiedy ten będzie miał zamiar się odsunąć. I nie mówi przy tym nic. O dziwo, wystarczają mu w zupełności odgłosy ulatującego z nozdrzy, tudzież z ust oddechy, świsty powietrza. Nie mówi, nie komentuje z jednej prostej przyczyny. On... Wolałby teraz posłuchać marudzenia Carrowa.
Graysen E. Carrow
Graysen E. Carrow
Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastyczna
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie.

https://mortis.forumpolish.com/t585-sowa-graysena https://mortis.forumpolish.com/t612-skrytka-numer-123
PisanieTemat: Re: Pokój numer 2  Pokój numer 2 - Page 2 EmptyCzw 28 Kwi 2016, 02:51

Nie jest w stanie całkowicie oddać się zatraceniu tego zakazanego momentu. Chciałby wyłączyć całkowicie element pędzącej niczym galopujący ogier pikawy, być może wtedy mógłby wmówić sobie, że dokonywany akt jest w istocie niczym więcej niż głupią zabawą zblazowanych i znudzonych życiem paniczów.
Braterska nić. Tak, tak to nazwijmy. Zamiast przecinać wierzch dłoni sztyletem i wymieniać się powoli ulatującą cieczą, wymieniają się śliną. Modernistyczne i postępowe podejście, ale niewątpliwie, od teraz siedzą w tym razem. Złączeni tajemnicą jeszcze mroczniejszą od wszystkich dotąd posiadanych. Zresztą, takim jak oni wybaczyłoby się wszystko, pod warunkiem, iż dokonane w imię wszystkich czystokrwistych na tym padole. Gwałt. Morderstwo. Tortury. Wszystko, cokolwiek, ale nie pedalstwo.
Chwyt za włosy i to słodkie, uspokajające mierzwienie. Kurwa. Traktuje go jak dziecko, małego chłopczyka, którego znęcił do swojej mrocznej piwnicy garścią cukierków i pudełkiem kociąt. Carrow nie jest nic w stanie poradzić na fakt ilustrowania się chorych, godnych potępienia obrazów i skojarzeń w jego głowie. Przecież sam leży na pościeli Todda niczym dziwka swego rzekomo najlepszego przyjaciela. Brakuje tu tylko jęków, mruków i wierzgania nogami. Nie, aż tak się nie upodli.
- Och, pierdol się - mówi już bardziej z zasady, tak aby uświadomić Averego, że jeszcze żyje i ma się dobrze.
Przerwany pocałunek nie oznacza wcale końca zabawy, a moment rozstania ust i przeniesienia celu zainteresowania Alexandra daje Graysenowi chwilę wytchnienia. Szybko zdaje sobie sprawę jak bardzo się przeliczył, wilgotne wargi na szyi wprowadzają chłopaka w świat doznań dotąd nieodkrytych i zasnutych mgłą tajemnicy. Teraz rozumie dlaczego dziewczęta wydawały podobne odgłosy podczas pieszczot obranej części ciała i choć nigdy nie spotkał go zaszczyt bycia sprawcą podobnych, to nie raz przyłapywał kolegów na takich zabiegach odprawianych na pannach różnej maści. Dlaczego coś tak fizycznie przyjemnego przyprawia go o coraz większy ciężar przygniatający klatkę piersiową? Rozwiera szeroko oczy i czuje na swej talii dłoń Alexandra. Merlinie. Papo.
Wytrąca go to z równowagi i staje się kubłem zimnej wody wylanej na przegrzane swoje mózgowe Krukona. Sapie głośno i odpycha od siebie Averego, być może gestem zbyt brutalnym i silnym, nie jest to jednakże coś, czym w tej chwili się przejmuje. Chwiejnym krokiem pijaka w ostatnim stanie delirium, dąży ku drzwiom pokoju lecz zatrzymuje się w połowie drogi, wahając się niezaprzeczalnie i namacalnie. Stoi tyłem, tak aby Alex nie mógł ujrzeć jego przerażonego, skonfundowanego grymasu, ani tym bardziej własnych opuszków palców dotykających głównego narzędzia dzisiaj popełnionej zbrodni. Warg, jeszcze wilgotnych i krwią zaznaczonych od niezapomnianego pocałunku, Carrow upewnia się czy aby na pewno są realnym tworem. Za coś takiego nawet mugoli traktują zeusowym gniewem, drobnymi piorunami paraliżującymi ciało. Czarodzieje trafiali do Azkabanu, całkiem słusznie jak dotąd sądził Graysen.
-Idę się przewietrzyć - mówi dotykając klamki - to nie miało miejsca. I nie może się powtórzyć -nakazuje chłodnym tonem, opuszczając pokój i zostawiając za sobą zaduch dziwnego i niewytłumaczalnego zapomnienia.

[zt]
Sponsored content


PisanieTemat: Re: Pokój numer 2  Pokój numer 2 - Page 2 Empty

Pokój numer 2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Similar topics

-
» Pokój numer 3
» Pokój numer 1
» Pokój numer 1
» Pokój numer 2
» Pokój numer 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Wieże :: Wieża Ravenclawu :: Dormitorium chłopców-
Skocz do: