NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Vincent Turner

Vincent Turner
Vincent Turner
Bezrobotny

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: włókno ze smoczego serca, sosna, 13 cali, stosunko wogiętka
OPANOWANE ZAKLĘCIA: CAVE INIMICUM, EXPELLIARMUS, FUMOS, DRĘTWOTA, DIFFINDO, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, ACCIO, ALOHOMORA, BOMBARDA, INCENDIO, LUMOS, NOX, PORTUS, VERDIMILIOUS, ENERVATE, IMPERTURBABLE, HOMORPHUS, DELENS VESTIGIUM, EXTINGUETUR IGNIS, SUSPENSORIUS, ANESTHESIA, REPARIFORS, VERUM PARS, ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI), STELEUS, UTEVO LUX, OCULUS LEPUS, ZAKLĘCIE JEZUSA, PROTEGO HORRIBILIS, BAUBILLOUS, GELATA CEREBRUM, CONFRINGO, FINITE INCANTATEM, ADVERSUM, SECTUMSEMPRA, REJICIUNT APPELATIONIS, SZATAŃSKA POŻOGA
OPIS POSTACI:

https://mortis.forumpolish.com/t508-vincent-turner https://mortis.forumpolish.com/t372-skrytka-numer-727
PisanieTemat: Vincent Turner  Vincent Turner EmptySro 13 Sty 2016, 22:19



   
BIO

IMIĘ: Vincent
NAZWISKO: Turner
RASA: Wilkołak
CZYSTOŚĆ KRWI: 3/4, wilkiem zbrudzona
DATA URODZENIA: 4.06.1899
UKOŃCZONA SZKOŁA: Hogwart, Ravenclaw
MIEJSCE PRACY: dekadenckie bezrobocie
POSADA: dekadencki nierób
RÓŻDŻKA: włókno ze smoczego serca, sosna, 13 cali, stosunkowo giętka
BOGIN: pełnia
FACE CLAIM: Cillian Murphy


   
WIDOK ZE ZWIERCIADŁA AIN EINGARP
Nie ma w nim nadzwyczajnego, nic niezwykłego. Ściślej mówiąc, widoku tego mógłby spodziewać się każdy, kto zna Turnera dłużej niż tydzień. W lustrzanym odbiciu mężczyzna widzi siebie samego, bez blizn na ramionach. Szczęśliwego, spokojnego. Nie muszącego nigdy obawiać się okrągłego księżyca, który raz w miesiącu zmienia jego życie w koszmar.


   
OPIS POSTACI
Wysoki. Zdawać by się mogło, że wątły, choć to nieprawda. O ciemnych włosach i oczach, głęboko osadzonych i błękitnych jak dwa nieboskłony przeszywające cię na wskroś, do głębi duszy, na wylot. Wyraźne kości policzkowe, nie mniej zaznaczona linia szczęki, duże usta. Zdarza się, że nie ma ochoty na golenie się.
Stara się być schludny, ale mieszkając w samotności rodzi się w człowieku pewna doza obojętności. Czasem budzi się zmęczony nocą, podczas której tylko uzupełniał zawartość szklanki whisky, czasem budzi się na fotelu, w bibliotece, przykryty starą książką. Nie obce mu zasady elegancji, odpowiedniego ubioru i innych, mało znaczących spraw, choć nie ma jednak wielu okazji, by z tej wiedzy w jakiś sposób korzystać.
Zwykle chodzi nieco przygarbiony, jakby wstydził się samego siebie, co w dużej mierze na pewno stanowi prawdę. Szara eminencja, nie tak ważna, jak by to powinno się wydawać. Ostatnimi czasy zaniedbany i zrezygnowany.

Ja, książę własnej bytności i niewolnik jestestwa zarazem. Od czasu wyburzenia pobliskiej, starej uliczki, która latem zachodziła ciepłymi promieniami sierpnia sprawiając wrażenie dawnej i majestatycznej czuję się nieco gorzej. Często chodziłem tam na spacery wiedząc, że nie spotkam się z nieprzychylnym spojrzeniem. Opustoszała niemalże, zamieszkana jedynie przez czarodziejów nie takich jak ja, lecz pokroju mi podobnego była jednym z tych miejsc, które były "moje'. Uliczka wyrzutków. Malała, pustoszała, cichła, zarastała i znikała jak majątek mojej rodziny, by któregoś dnia zniknąć na dobre. Już nikt mi na niej nie powie "dzień dobry, panie Solberg!", albo "witaj, psie!". Będę za tym tęsknić, i zapewne to przez to od kilku dni toczy się we mnie wewnętrzny, nieopisany dramat. Naturalnie zrodzona kolejna pustka, jaka pojawiła się w moim życiu. Na swoje szczęście przywykłem już do tego i uczucia te zaczynam traktować jak przyjaciół.
Fundament zblazowanej markotności, maruderstwa i rezygnacji. Zgryźliwy, często poirytowany jak kobieta w okresie miesięcznicy. Burkliwy samotnik, który mimo to boi się odrzucenia i braku kogoś.


PRZEMIANA I FORMA WILKOŁAKA
Kiedy się rodził, była burza. Pioruny co jakiś czas tłukły w ziemię, a deszcz soczyście spadał na wybrukowane uliczki i dachy domów. Wtedy jeszcze i dach dworu Turnerów cieszył się pełnią dachówek i pełną nieprzepuszczalnością wody bez potrzeby używania zaklęć. Wtedy jeszcze Turnerowue byli zapraszani na salony, a z ich zdaniem i opinią jak najbardziej się liczono. Nic jednak nie trwa wiecznie, a wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć. Czysta polityka, kolejne zagrywki, umowy, znajomości... po kilku latach majątek zmniejszył się drastycznie. Wojna zebrała swoje żniwo gdzie mogła. Olaf zaczął pić, jednak miał problem pod kontrolą. Jeszcze. Dzieci nie powinny być puszczane gdziekolwiek bez opieki. To wypominała sobie Arabella do końca swojego życia, dopóki nie umarła ze zgryzoty za mężem. Podczas jednego ze spacerów, podczas zabawy w Wielka Włóczęgę kilkuletni Vincent zapuścił się w głąb rosnącego nieopodal lasu. Nie był to jego pierwszy raz, już wcześniej organizował sobie tam dziecięce wycieczki. Tym razem się przeorganizował, tym razem w swoim dziecięcym umyśle nie wziął pod uwagę tego, by nie oddalać się za bardzo. Szedł w głąb, dalej, w tę zieleń, w tę zieleń...! Mężczyzna, którego spotkał wydawał się być niegroźnym włóczęgą. Wydawał się. Nie był co prawda pedofilem, ale okazał się kimś równie niepożądanym: wilkołakiem. Wystarczyła chwila naiwnej rozmowy, by w kolejnej Mały Vince poczuł wbijające się w jego skórę zębiska. Klątwa, zaraza i plugastwo dostały się do jego krwi. Nie wiedział nawet, że będą mu towarzyszyć już do końca. Z biegiem czasu fortuna Turnerów wciąż topniała, Olaf wciąż pił, a Arabella chodziła coraz bardziej załamana. Kwestią czasu było, aż głowa rodziny sama się wykończy. Oboje nie mogli pogodzić się z tym, co spotkało ich syna. W końcu Olaf zakończył żywot, i może wreszcie, w grobie poczuł się choć przez chwilę spokojny. Żona jego dołączyła tam kilka lat później, pokonana przez bezsilność. Został już tylko sam Vincent, jego przekleństwo oraz puste, zimne mury dworu, który kiedyś przeżywał swoje najlepsze chwile. Zabezpieczeniem okazały się zamknięte w sejfie kosztowności, które został znalezione po śmierci Olafa i Arabelli. Cóż po nich jednak, jak reputacja do niczego? Zrezygnowany Vincent już jednak o nic nie dba, zamykając się raz w miesiącu w swojej piwnicy. Pełnia jest zawsze bolesna. Palący ból łamanych kości i rozdzieranych mięśni potrafi dać się we znaki. Mało tego, potrafi być również nie do wytrzymania bezlitosny. Nieludzka forma pozbawiona człowieczych instynktów, psi pysk pełen ostrych zębów, które są w stanie zmiażdżyć kość. Powstrzymują go kamienna piwnica i drzwi zamykane na wielki, doprawiony srebrem rygiel. Nie tylko to rani. Społeczeństwo również.


   
PRZYKŁADOWY POST
Ja, książę własnej bytności znajduję się na marginesie towarzyskim. Żal mi trochę z tego powodu, ale wiem, jakie zasady rządzą światem. Zamykam się w swojej bibliotece, w której przed laty często pojawiały się kolejne zbiory. Dziś zdobywam je rzadko, choć z tęsknotą oglądam w księgarniach i antykwariatach kolejne, opasłe woluminy. Nie mogę na nie trwonić roztrwonionej już fortuny. Wszystko, co znajduje się w moim domu już przeczytałem. Pozostały mi rozmowy z ludźmi. Z Marią. Jedyną osobą, która jeszcze mi została. I ona kiedyś odejdzie. Zamykam się w żałobnej szarości mojego domu. Niegdyś barwnego, dziś niemal pustego. Tylko gwieździste futro nocy zimowych sprawia, że pomieszczenia wydają się przyjazne. Przemykam po nich cicho, jak cień. Nikt z resztą mnie tu nie widzi, nikt mnie tu nie słyszy. Nawet Maria. Pozostałem sam sobie. Wszystko spowite letargiem pustych dni i nocy. Wpasowuję się w ten krajobraz.
Ja, niewolnik własnego jestestwa pogrążam się powoli, stopniowo, skutecznie w głębi siebie samego. Zajadam się żalem i rozczarowaniem, posiłkuję się z odrzuceniem, świadomością tego, kim się stałem i nazwiskiem, które w ostatnim dziesięcioleciu przestało już cokolwiek znaczyć. Czasem mam wrażenie, że stoję nad przepaścią. Że już wychylam się, że skoczyć próbuję, ale coś mnie cofa. Wola przeżycia, lub zakorzeniony gdzieś głęboko masochizm, o którego istnieniu do takich momentów nie mam pojęcia. Zamykam się w sobie, hoduję wewnątrz ból i złość do siebie i całego świata, w którym przyszło mi żyć. Jestem wynaturzeniem. Obiektem kpiny i pogardy. Wiem to, i zdają też sprawę sobie z tego inni. Podobno zdziczałem. Ale podobno przemoc jest grzechem. Zamykam się w piwnicy, za zaryglowanymi, ciężkimi drzwiami, by raz w miesiącu spędzić tam noc. I tak już do końca życia, przez które towarzyszyć mi będzie nie tylko ból fizyczny ale i ten psychiczny, ból istnienia. Czy boję się ciemności? Nie, już nie. Boję się jedynie siebie. Ja, książę samego siebie. Marudny, nieokrzesany w braku klasy jaką mieć powinienem. Ze skrzywionym poczuciem humoru i zgryźliwy od samotności. Zrezygnowany aż do niedbalstwa.


   


Ostatnio zmieniony przez Vincent Turner dnia Sob 13 Lut 2016, 22:14, w całości zmieniany 1 raz
Administrator fabularny
Administrator fabularny
NPC


PisanieTemat: Re: Vincent Turner  Vincent Turner EmptySro 13 Sty 2016, 23:10


WITAMY WŚRÓD POSTACI SPECJALNYCH
Świetna karta postaci!
:milosc:


ZAKLĘCIAPUNKTY ROZWOJU
15 szkolnych
13 łatwych
8 trudnych
100 PS


TWOJE PRZEDMIOTY
Zestaw wszystkich podręczników szkolnych.
Peleryna niewidka.


CO DALEJ - KROK PO KROKU
Uzupełnij pola dodatkowych informacji biograficznych w swoim profilu.
Wybierz sobie zaklęcia na start i wypisz je w sklepiku rozwojowym. Potem nie zapomnij wpisać ich do profilu! Spis wszystkich dostępnych zaklęć znajdziesz tutaj.
Załóż swoją skrytkę, pamiętaj żeby skorzystać ze wzoru.
Dodaj temat z sowią pocztą, tutaj również możesz skorzystać z podanego wzoru.

Kartę akceptował: Nick osoby akceptującej

Vincent Turner

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1

Similar topics

-
» Vincent Turner
» Śmiertelnego Nokturnu | Tiffany Chamber, Vincent Turner
» Dobre złego początki | Vincent Turner & Georgina Warton

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Zakurzona kartoteka-
Skocz do: