You kill or you die, or you die and you kill you walk outside, you risk your life. you take a drink of water, you risk your life. nowadays you breath and you risk your life. you dont have a choice. the only thing you can choose is what youre risking it for.
Mężczyźni zawsze mieli w życiu łatwiej. W rodzinach, które zachowywały swoje tradycje, chłopcy byli uprzywilejowani, niestety miało to swoją cenę. Nie tylko dziewczynki były zmuszane do robienia tego czego nie chciały. Wiele wymagało się właśnie od płci brzydkiej...Ród Lestrange (gałąź angielska):
Głowa rodziny: Castor Lestrange
Pani domu: Vega Lestrange (zd. Black)
Dzieci:
Icarus Lestrange
Aphra Travers
Helena Yaxley
Lynx Lestrange
Phobos Lestrange (nie żyje)
Lipiec 1933, InvernessSchodki prowadzące do kamienicy pokonał jednym susem. Z wąskiego przedpokoju gospodarz utworzył poczekalnie. Mijani ludzie podnosili wzrok jak na komendę widząc otwierające się drzwi. Jakaś kobieta zapłonęła rumieńcem zastanawiając się czy ma jakiekolwiek szanse u przystojnego dżentelmena.
Nie zważając na kolejkę przepchnął się przez posterunek sekretarki. Drobniutka blondyneczka nie miała szans przy wysokim, postawnym mężczyźnie.
-
Panie Lestrange! - pisnęła zniekształcając jego nazwisko obcym akcentem -
Kolejka! Panie Lestrange! - rzuciła się z bezsilności na drzwi prowadzące do następnego pomieszczenia.
-
LESTR-ANGE! - wrzasnął łapiąc kobietę za ramiona -
Lestrange ty tępa mugolko! Tak ciężko nauczyć się wymowy nazwiska?! A WY WSZYSCY WON MI STĄD BO POZABIJAM! - pchnął blondynkę na krzesło, a swoje słowa skierował do ludzi z poczekalni będących wybitnie w szoku po takim wybuchu gniewu.
Pospiesznie zaczęli opuszczać mieszkanie. Sekretarka chlipała żałośnie do chusteczki.
-
Pięknie - wtrącił się łysawy mężczyzna wychodząc z pomieszczenia do którego tak dobijało się źródło zamieszania. -
Doliczę ci do do rachunku. Do gabinetu, a ty Dorothy kochanie weź sobie wolne. Rufus Gaunt był średniego wzrostu charłakiem, który łysieć zaczął już w wieku trzydziestu lat. W żartach obarcza winą za to swoją rodzinę. Wydziedziczony przez rodzinę musiał samodzielnie zadbać o swój los. Od dziesięciu lat prowadził poradnię terapeutyczną ciesząc się już sporym zaufaniem w Inverness. Upewniwszy się, że z pracownicą wszystko w porządku udał się do swojego gabinetu w którym przyjmował pacjentów.
-
Ja cię kurwa kiedyś zabiję Ira, przysięgam. - powiedział nie siląc się już nawet na groźny ton ponieważ to nie był pierwszy raz kiedy Lestrange wpadał bez zapowiedzi. -
Myślisz, że tak łatwo o dobre sekretarki? Albo o pacjentów? W przeciwieństwie do ciebie ja nigdy nie ujrzę tony złota w swojej skrytce.-
Oj tam oj tam - skwitował uskarżanie się przyjaciela wzruszeniem ramion.
-
Co tym razem sprawiło, że gnałeś tu jakby same inferiusy cię goniły? - zapytał Rufus nalewając im po szklaneczce Ognistej Whiskey.
Ira rozłożony na kozetce głośno i ciężkawo westchnął.
-
Chciałem się zobaczyć z moim najlepszym i jedynym przyjacielem - uśmiechnął się szeroko odbierając szklankę.
-
Spierdalaj - machnął ręką stosując słownictwo iście mugolskie - Zacznijmy od samego początku. Opowiedz mi o swojej rodzinie.
-
Przecież już mówiłem... - zaczął ale nie podjął dalszej próby przekonywania Rufusa, że mogli przecież się urżnąć zamiast marnować czas na opowiastki.
-
No dobra. Nazywam się Icarus i urodziłem się w bajecznie bogatej rodzinie z zasobnym skarbcem - przerwał żeby opróżnić szklankę -
Jako pierworodny miałem więcej obowiązków niż przywilejów ale na swoje dzieciństwo nie narzekam. Wiedzę przyswajałem na tyle dobrze, że potem w Hogwarcie zostałem naczelnym i wygrałem puchar w Klubie Pojedynków. Nazwisko otwierało mi wszystkie drzwi, a świetne wyniki z egzaminów potwierdzały moje kompetencje. Zawsze chciałem podróżować, poznawać świat ale ojciec zaplanował dla mnie inną karierę... Pokłóciłem się z nim, a potem żeby zrobić mu na złość wyjechałem i zaciągnąłem się do armii. -
Nigdy nie pochwalałem twojej gorącej głowy ale gdyby nie ty marnie bym skończył. - wtrącił Rufus z szczerością wojskowego druha.
-
Nie wiem co ci wtedy odpierdoliło. Charłak w armii i to jeszcze podawać się za żyda... Ty w ogóle legalnie zdobyłeś ten tytuł doktora... ? -
Młody i głupi byłem - żachnął się terapeuta -
A o moje kwalifikacje się nie martw. Lizz o wszystko zadbała. Masz od niej pozdrowienia i pyta kiedy wpadniesz. Nie wiem jak ta kobieta może cię lubić. - roztkliwił się nieco na wspominek o ukochanej żonie.
-
Lizz byłaby świetną czarownicą. Przez nią muszę naginać definicję mugola. To takie dziwne uczucie... podziwiać mugolkę...-
Jak ty z tym żyjesz chłopie? - zapytał ze współczuciem -
Zburzyło twój cały światopogląd?-
Wal się łysolcu. Skoro już o kobietach mówimy... Wolałbym spotkać na swojej drodze drugą Lizzy niż tą plugawą, ryżą kurwę. Ledwo z życiem uszedłem rozumiesz to?-
Co sprawiło, że ją pokochałeś?-
Uroda. Cięty język i to jaka dla mnie była. Niedostępna. Cała tradycja i honor Lestrange'ów poszła się pierdolić w las. Jak wspominam te dwa lata kiedy lekką ręką zgadzałem się na wszystkie zachcianki tej plugawej suki... jak blisko byłem wydziedziczenia... Krew mnie zalewa. Zrobiła ze mnie kretyna. Cała jej rodzina zrobiła ze mnie kretyna! Ojciec tak zachwalał córusię... "Da ci wielu dziedziców", "Jest daleką potomkinią Roweny Ravenclaw"... Kurwa, a nie Rowena. No ale z Claythornem już sobie porozmawiałem...Ira nadal leżał na kozetce z rękoma ułożonymi na klatce piersiowej. Wpatrywał się w sufit takim wzrokiem jakby widział tam swojego wroga.
-
Dlaczego Marion cię zostawiła? - kontynuował spokojnie Rufus, który przywykł do tego w jaki sposób prowadzić rozmowy z krewkim przyjacielem.
Ze strony Iry zapadła cisza. Opowiadanie o Marion było bolesne i mimo wyzwisk nie potrafił pozbyć się tej wrażliwości przez którą bywał niekiedy bliski łez. Przełknął jednak gorzką prawdę i podjął dalszą część opowieści.
Notka z sesji terapeutycznejPacjent to klasyczny przykład zaprzeczenia. Z natury gwałtowny i twardy ale tak naprawdę wrażliwy. Niewybaczalna zdrada oraz pozostawienie na pewną śmierć przez kobietę, której powierzył swoje serce wraz z wieloma sekretami spowodowała silny wstrząs, który uaktywnił u pacjenta uśpione cechy. Jako przyjaciel i terapeutą spostrzegłem cechy niepożądane. Wulgaryzmy i agresja stały się pancerzem ochronnym najpierw przed kobietami, a potem przed wszystkimi dookoła. Terapia przynosi jednak efekty, pacjent wykazuje chęci poprawy i dąży do powrotu do dawnego
siebie. Na następnym spotkaniu zamierzam skłonić go do podjęcia pracy w Hogwarcie. Praca z młodzieżą z pewnością wpłynie uzdrawiająco na jego problemy z nawiązywaniem zdrowych relacji.
Ira to kanon dwudziestowiecznej męskiej urody. Po Blackach odziedziczył szlachetne, męskie rysy twarzy i kruczoczarny kolor włosów zwijających się w loczki. Oczy były z dziada pradziada od Lestrange'ów. Po przygodzie z Marion jego policzek zdobi spora blizna, którą niekiedy skrywa medykamentami.