|
Frederick CrouchFrederick Crouch Minister Magii, Głowa Rodziny CrouchDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: czternaście i pół cala, włókno ze smoczego serca, tarninaOPANOWANE ZAKLĘCIA: enervate, cave inimicum, expelliarmus, homenum revalis, riddiculus, conjuctivitis, drętwota, everte statum, petrificus totalus, avifors, duro, accio, bombarda, flippendo, locarnum inflamari, brackium emendo, reparifors, kaproun, rapello muggletum, ebulbio, impedimenta, sagittent, utevo lux, homorphus, bombarda maxima, eistem aperio, delens vestigium, illegibilus, suspensarius, fiendyfre, obliviate, sectusempra, vulnera sanatur, protego horribilis, turbine ignisis, confringo, dissendium, finite incantatem, imperius revelioOPIS POSTACI: Jest to dość wysoki mężczyzna, mierzący sobie około 180 cm. Szczupły i smukły nie odbiega zanadto od klasycznego wyobrażenia czarodziejskiego arystokraty wywodzącego się z rodu od stuleci pielęgnującego czystość błękitnej niemal krwi, płynącej w jego żyłach. Pomimo niepierwszej młodości posiadacza, zanczna włosów na głowie Fredericka zachowała naturalnie ciemny, choć niekoneicznie kruczoczarny odcień. Nie da się jednak nie zauważyć siwizny pstrzącej głównie skronie mężczyzny, której wtórują delikatne zmarszczki, nie do końca adekwatne do wieku. Nie można wcale powiedzieć, ażeby pan Crouch trzymał się źle. Przeciwnie - niejednokrotnie słyszy, iż nie wygląda na swoje pięćdziesiąt lat, choć niekiedy (głównie wskutek trudnych momentów związanych z wykonywaną przezeń pracą) zmarszczki zdają się uwydatniać, a oczy mglić. Na codzień jednak spojrzenie jego jest bystre, niepozbawione oceny, świdrujące każdą duszyczkę na wskroś, choć raczej łagodne i stonowane. Wąskie usta coraz rzadziej wykrzywia w uśmiech, bez końca zaabsorbowany obowiązkami Ministra Magii - posady, o której zdawał się marzyć, odkąd tylko wkroczył do gmachu Ministerstwa jako jeden z jego pracowników. Palce ma długie i szczupłe, absolutnie nieprzystosowane do pracy fizycznej. Z drugiej strony jednak utrzymuje całkiem dobrą kondycę, a w wolnych chwilach nie wzgardzi przejażdżką na swojej ukochanej miotle jeszcze z czasów późnoszkolnych. Szkoda tylko, że momentów takich jest coraz mniej... Temat: Frederick Crouch Sob 23 Sty 2016, 13:28 | |
| BIO IMIĘ: Frederick NAZWISKO: Crouch CZYSTOŚĆ KRWI: czysta DATA URODZENIA: 26.03.1884 UKOŃCZONA SZKOŁA: Instytut Magii Durmstrang MIEJSCE PRACY: Ministerstwo Magii w Londynie POSADA: Minister Magii RÓŻDŻKA: Ktoś mądry powiedział kiedyś, że charakter czarodzieja czyta się z różdżki, którą zwykł on inkantować swe zaklęcia. W dzisiejszych czasach jest to uznawane za truizm, często niedoceniany nawet przez dorosłych i bardzo potężnych czarodziejów. Różdżka Fredericka łączy w sobie wszelkie osobliwości. Ma czternaście i pół cala, toteż z miejsca przykuwa uwagę długością. Nie należy do najszytwniejszych, ale wygięcie jej w którąkolwiek ze stron nastręczyć może niemałych trudności. Wykonanie w całości z tarniny wzbudza dodatkowe zainteresowanie choćby ze względu na niemal legendarne czarnomagiczne właściwości tego tajemniczego, rzadko wykorzystywanego drewna. Całe szczęście, że niewielu jest w stanie dopatrzeć się jej rdzenia. Włókno ze smoczego serca nie należy do najłatwiejszych w opanowaniu, ale z pewnościa nie można odmówić mu pogłosek na temat tego, iż jest to niemal wymarzony rdzeń do wszelkich zaklęć czarnomagicznych. W kwestii wyglądu i zdobień: można powiedzieć, że różdżka ma klasyczny kształt. Brak w niej ekstrawagancji, jaką w serii prezentują nam: Czarna Różdżka, czy szponiaste artefakty Śmierciożerców. Jest za to idealnie oszlifowana. Rączka jest niewiele grubsza od właściwej częśći różdżki, a jedynie od spodu widać delikatnie wygrawerowany herb rodu Crouch, wykonany dodatkowo, na specjalną prośbę ojca Fredericka. Mimo prostoty nie można jej jednak odmówić elegancj. BOGIN: Dzieci Fredericka, celujące w niego różdżkami. FACE CLAIM: Jeremy Irons WIDOK ZE ZWIERCIADŁA AIN EINGARP Wiele można spodziewać się po osobniku, jakim jest Frederick. Bez niczego pochłonięty pracą, wymagający względem siebie, jak i innych, o sztywnych zasadach moralnych, od których niemal wcale nie przewiduje wyjątków. Jakie może mieć marzenia? Wielu optowałoby zapewne za karierą jego, bądź kogoś z jego rodziny, za sławą, pogłosem, czy rosnącą potęgą Crouchów, których rozwój spoczął na jego barkach - nic z tych rzeczy. Zacząć należało jednak od tego, iż Frederick nigdy w swoim życiu z takowym zwierciadłem nie miał absolutnie nic do czynienia. Gdyby jednak przyszłoby mu się w nim przejrzeć, zobaczyłby pusty gabinet Ministra Magii, a na biurku nie dostrzegłby plakietki z własnym nazwiskiem. Oczywiście, gdyby dostrzegł podobny obrazek i ktoś próbowałby mu wmówić, iż to jego największe pragnienie, zaprzeczyłby, nie dopuszczając do siebie nawet takiej możliwości. OPIS POSTACI Jest to dość wysoki mężczyzna, mierzący sobie około 180 cm. Szczupły i smukły nie odbiega zanadto od klasycznego wyobrażenia czarodziejskiego arystokraty wywodzącego się z rodu od stuleci pielęgnującego czystość błękitnej niemal krwi, płynącej w jego żyłach. Pomimo niepierwszej młodości posiadacza, zanczna włosów na głowie Fredericka zachowała naturalnie ciemny, choć niekoneicznie kruczoczarny odcień. Nie da się jednak nie zauważyć siwizny pstrzącej głównie skronie mężczyzny, której wtórują delikatne zmarszczki, nie do końca adekwatne do wieku. Nie można wcale powiedzieć, ażeby pan Crouch trzymał się źle. Przeciwnie - niejednokrotnie słyszy, iż nie wygląda na swoje pięćdziesiąt lat, choć niekiedy (głównie wskutek trudnych momentów związanych z wykonywaną przezeń pracą) zmarszczki zdają się uwydatniać, a oczy mglić. Na codzień jednak spojrzenie jego jest bystre, niepozbawione oceny, świdrujące każdą duszyczkę na wskroś, choć raczej łagodne i stonowane. Wąskie usta coraz rzadziej wykrzywia w uśmiech, bez końca zaabsorbowany obowiązkami Ministra Magii - posady, o której zdawał się marzyć, odkąd tylko wkroczył do gmachu Ministerstwa jako jeden z jego pracowników. Palce ma długie i szczupłe, absolutnie nieprzystosowane do pracy fizycznej. Z drugiej strony jednak utrzymuje całkiem dobrą kondycę, a w wolnych chwilach nie wzgardzi przejażdżką na swojej ukochanej miotle jeszcze z czasów późnoszkolnych. Szkoda tylko, że momentów takich jest coraz mniej...
Frederick jest osobą bardzo niejednoznaczną. Wychowany w jednym z najznamienitszych czarodziejskich rodów, przystosowany został do dżentelmeńskiego zachowania i obowiązku przedłużenia świetności nazwiska. Jest nieprzyzwoicie wręcz wyważony, często określany mianem zimnego, czy wręcz oschłego. Wiele lat ukrywania twarzy pod maską wyzuło z niego wszelkie ślady po umiejętności, jaką jest dostrzeganie pozytywów w czymkolwiek innym, niż własna praca i wywiązywanie się z powierzonych obowiązków. Zawsze dotrzymuje danego słowa, nie wystawia honoru rodziny na szwank. Tego wymaga również od własnych dzieci, dla których z całą pewnością nie jest łatwym ojcem. Zawsze wymagający, zawsze widzący coś do poprawy, zawsze podkręcający przysłowiową "śrubę" i wymaganie od latorośli perfekcjonizmu godnego jego własnego. Szczerze nienawidzi niesubordynacji, za którą karze zarówno współpracowników, jak i członków rodziny. Z drugiej jednak strony to drugie jest dla niego największą wartością i niejednokrotnie beształ, czy wyciągał konsekwencje względem własnych dzieci, które wykazywały negatywny stosunek do rodzeństwa. "Jesteście dla siebie ostatnią deską ratunku - zwykł mawiać - ten, kto dyskredytuje swoich najbliższych jest gorszy od najmniej wartego śmiecia". Wszystkie te cechy mogą wskazywać, iż mężczyzna dobrze sprawuje się na stanowisku Ministra Magii. Niemniej, bycie tak ważną osobą w świecie czarodziejów nie daje absolutnie żadnego poczucia anonimowości, a w chwili gdy głoszone przez Fredericka słowa znane są każdemu członkowi tej społeczności, dla jego urzędu jest tyleż zwolenników, co przeciwników. Do najczęściej przytaczanych tez, lansowanych przez powyższego należy ta, która mówi o konieczności zaznajomienia się czarodziejów ze światem mugoli. Nie wynika to bynajmniej z umiłowania mężczyzny do ludzi niemagicznych - od lat wpajano mu przynajmniej sceptycyzm względem nich - lecz niejednokrotnie podkreśla, iż doświadczenia Wielkiej Wojny pokazały, iż to czarodzieje żyją w świecie mugoli, a nie na odwrót, a decyzje podejmowane w świecie tych pierwszych mają bezpośrednie odniesienie w świecie drugich, choćby nie wiadomo jak się przed tym wzbraniać. Aprobuje on jednak ideę czystości krwi, choć z nie do końca wiadomych innym pobudek - z jednej strony mogą być to przekonania wyniesione z domu rodzinnego, a z drugiej - chęć zaskarbienia sobie przychylności najpotężniejszych i najbardziej leciwych czarodziejskich klanów. Nawet jeśli znajdują się w magicznym świecie sceptycy - czy choćby nawet wrogowie - rządów Fredericka Croucha, nikt (oprócz najbliższych współpracowników i jego żony) nie ośmiela się wprost kwestionować jego uchwał i deklaracji. Pomimo zdarzających się kontrowersji, jakie wywołują niektóre z jego punktów widzenia, każdy czarodziej zainteresowany polityką wie, że Frederick Crouch nie jest złym Ministrem Magii. PRZYKŁADOWY POST Szósta trzydzieści. Normalny dzień pracy w Ministerstwie Magii rozpoczyna się od ósmej, jednak jego szef zwykł zjawiać się przynajmniej godzinę wcześniej. Napawał się błogim spokojem, przemierzając kolejne korytarze, które niebawem miały zapełnić się czarodziejami - zarówno pracownikami Ministerstwa, jak i różnego kroju interesantów. Dostojnymi skinięciami głowy odpowiadał na pozdrowienia woźnych, kończących swą pracę przygotowującą podłogi całej instytucji do użytkowania. Stojąc w windzie Frederick jak zwykle pozwolił sobie na pogrążenie się we własnych myślach. W ułamku sekundy znalazł się w bibliotece, w przerwach od szkoły zwykł dokształcać go ojciec. Frederick nie miał wtedy więcej niż osiemnaście lat, lecz mimo to był już na tyle dorosły, aby stary Alberth Crouch zaniechał wykładania mu suchej teorii magii. - Legilimens! - imperatywny ton ojca nawet w odległych wspomnieniach sprawiał, że wnętrzności Fredericka przewracały się do góry nogami. Chłopak, siedzący naprzeciw ciemnej sylwetki sędziego Wizengamotu zwinął się po raz któryś z kolei, wydając z siebie już tylko tępe jęki i pojedyncze stęknięcia. Przywykł do całodniowej penetracji czaszki przez jego nadgorliwego ojca. Taki stan rzeczy utrzymywał się od jakichś trzech dni, odkąd tylko przyjechał ze szkoły na ferie zimowe. - Doprawdy nie rozumiem, z czym masz taki okropny problem, młody człowieku... Wyłożyłem ci wszystko, co powinieneś był wiedzieć, a nadal można czytać z ciebie, jak z otwartej księgi - mimo braku krzyku, w głosie Albertha dało się wyczuć pewną dozę pogardy. - Nie możemy dać sobie z tym spokój? - Słucham? - ojciec aż zamrugał. Frederick wstrzymał oddech - doskonale wiedział, do czego cała ta rozmowa prowadzi. Ojciec nachylił się nad nim, a sam chłopak poczuł, jak zaczyna się kurczyć. I to bynajmniej nie pod wpływem magii. - Dać sobie spokój? Wiesz, o czym ty w ogóle mówisz?! Zaległa cisza. - Wiesz, czego ja cię chcę nauczyć? - ton ojca wzrastał z każdym wypowiedzianym słowem. - N-no tak. - No tak! To jest o k l u m e n c j a, jeśli jeszcze nie zdążyłeś tego zauważyć! Zdolność, dzięki której zyskasz ogromną przewagę nad swoimi przeciwnikami! - Kiedy wojna się już skończyła... - O nie, mój drogi! Wojna się dopiero zaczyna! I będziesz w niej nikim, jeśli nie będziesz robił tego co każę! A wiedz tylko, że nasze nazwisko nie zezwala na bycie nikim! - Kiedy ja... - Dość! - opasłe tomiszcze, spoczywające na blacie stołu, upadło z hukiem na pastowaną podłogę biblioteki, zmiecione jednym machnięciem pustej dłoni ojca. - Legilimens! Szczęk klucza w zamku rozwiał widmo przeszłości. Ciężkie mahoniowe drzwi otwarły się do środka, gdzie Frederick zobaczył mocne biurko, świeży plik dokumentów do wypełnienia i plakietkę "Minister Magii Frederick Crouch". Zdawało się, że ojciec jednak wiedział, co robi. Frederick skinięciem różdżki doprowadził wodę do wrzenia i zalał nią świeże kawowe fusy. Obecny Minister Magii zawdzięczał swojemu ojcu naprawdę wiele. Frederick stanął przy oknie i spojrzał w dal z filiżanką parującego napoju w dłoniach. Teraz, aż do godziny ósmej, będzie się zastanawiał, jak to się stało, że sprawuje urząd, do którego jego ojciec - chodzący ideał - nawet nie aspirował.
|
Administrator fabularny NPC
Temat: Re: Frederick Crouch Sob 23 Sty 2016, 13:58 | |
| WITAMY WŚRÓD DOROSŁYCH Serdecznie witam Ministra Magii! Dorzucam kilka punktów za bardzo ładną kartę postaci.
ZAKLĘCIA | PUNKTY ROZWOJU | ➛ 15 szkolnych ➛ 15 łatwych ➛ 10 trudnych | ➛ 110 PS ➛ 20 PS |
TWOJE PRZEDMIOTY ➛ Zestaw podręczników szkolnych. ➛ Czujnik tajności. CO DALEJ - KROK PO KROKU ➛ Uzupełnij pola dodatkowych informacji biograficznych w swoim profilu. ➛ Wybierz sobie zaklęcia na start i wypisz je w sklepiku rozwojowym. Potem nie zapomnij wpisać ich do profilu! Spis wszystkich dostępnych zaklęć znajdziesz tutaj. ➛ Załóż swoją skrytkę, pamiętaj żeby skorzystać ze wzoru. ➛ Dodaj temat z sowią pocztą, tutaj również możesz skorzystać z podanego wzoru. Kartę akceptowała: Irys
|
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |