|
Hotel Van Buren, Apartament nr 5Idź do strony : 1, 2, 3 Mistrz Gry NPC
Temat: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Pią 22 Lip 2016, 12:51 | |
| Przestronny apartament w jednym z najlepszych czarodziejskich hoteli w Londynie, który słynie z goszczenia w swoich progach na dłuższe terminy. W skład lokum wchodzi salon, sypialnia, gabinet i łazienka. Hotel odznacza się zastosowaniem najnowszych magicznych rozwiązań - apartamenty otwierane są na dotyk różdżki wynajmującego. W budynku znajduje się restauracja, lecz istnieje także możliwość zamówienia posiłku, który dostarczany jest w mgnieniu oka przez skrzaty hotelowe. W największym pomieszczeniu na środku ustawiono stół wraz z krzesłami. Podobny zestaw znajduje się tuż przy dużym oknie, przez które wpada do środka umiarkowana ilość światła. Na podłodze leży duży dywan o stonowanych kolorach. Ściany nie są wybitnie ozdobione, zawieszone są na nich dwa nudne obrazy i sporych rozmiarów lustro nad kominkiem. Sypialnia zamieszkana przez wiecznie zapracowaną kobietę, nie zawiera zbyt wielu osobistych rzeczy. Wygląda na nieużywaną, nawet na biurku nic nie leży. Gabinet obity ciemnym drewnem zawiera łóżko z baldachimem, wstawione na życzenie, kiedy liczba zamieszkujących apartament zwiększyła się do dwóch osób. Oprócz niego znajduje się tu wiele regałów zapełnionych różnymi książkami, głównie naukowymi. Naprzeciwko łóżka znajduje się jedyne okno w pokoju, obficie obdarzające pomieszczenie promieniami wschodzącego słońca. Ustawione jest tutaj również skromne biurko. Oprócz mebla sypialnego, dostawionym elementem jest niewielka komoda na ubrania. Apartament zaopatrzony jest w łazienkę z wygodną wanną.
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Pią 22 Lip 2016, 19:46 | |
| @Addyson ClemenPodczas gdy większość uczniów odpoczywała, część miała praktyki... a Marquez trzaskał zadanka. Z fizyki i matematyki. Chociaż brzmiało to groźnie, należał do tego grona osób, które wykorzystywały swój czas maksymalnie, jednocześnie mając nastrój na najwyższym poziomie. Gdzieś tam wisiało jeszcze widmo praktyk w ministerstwie, lecz mało go to absorbowało. Całkowicie pochłonięty był nauką. Jak to w wakacje bywa, zgubił się w numeracji dni. Orientował się jedynie w tygodniu - wiedział, że w niedziele nie ma zajęć. Dopiero przybycie do studenta, uświadomiło mu aktualną datę. Poprosił go bowiem wcześniej, żeby dwudziestego drugiego zrobić sobie dzień wolny. Ururu gnał więc jak szalony całą powrotną drogę. Nie zostało wiele czasu, a przecież to właśnie dzisiaj miała odwiedzić go Addyson. Przecież to jego urodziny! Za pomocą migania pokonał wstrętne schody i muskając różdżką drzwi, zdyszany wpadł do apartamentu. Odłożył torbę rozglądając się po salonie. Tutaj był względny porządek. A co, jeśli stanie przed sytuacją pokazania Addyson swojego pokoju? Skrzaty hotelowe regularnie sprzątały apartamenty, lecz na jego prośbę nie ruszały jego notatek i nie układały na półkach leżących wszędzie książek. Widok był więc niespecjalny. Mógł bardzo szybko poukładać wszystko za pomocą magii, jednak ten cały bałagan tylko pozornie był nieporządkiem. Marquez poustawiał to w taki sposób, żeby łatwiej było mu sięgać do potrzebnych rzeczy. Poprzesuwał więc tylko książki bardziej pod ściany. Następnie postanowił sam siebie doprowadzić do porządku. Poprosił skrzaty, żeby na ten dzień przygotowały coś specjalnego, na co się zgodziły, gdyż Ururu należał do tej gromadki hotelowych gości, którzy nie traktowali ich jak śmieci. Chłopiec wysypał ciasteczka do nigdy nie używanej kryształowej miseczki i postawił ją na większym stole w salonie. Do czwartej pozostało pół godziny, więc złapał za jakąś książkę, żeby umilić sobie czas oczekiwania, który był dla niego niezmiernie nerwowy. Wszystko mu się ściskało w środku na myśl, że spotka się dzisiaj z Addyson. W każdej chwili mógł pojawić się skrzat z recepcji informujący o przybyciu gościa. Widzieli się już kilka razy w wakacje, kiedy dziewczyna odbywała praktyki w szpitalu. Mieli okazję zamienić ze sobą kilka słów o różnostkach, ale nigdy nie zatrzymywał jej długo, w końcu była zmęczona po pracy. Dopiero teraz dane im było spotkać się w miejscu, gdzie po raz pierwszy będą tak naprawdę sami.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Sob 23 Lip 2016, 14:21 | |
| Czuła się… dziwnie idąc do hotelu, w którym „mieszkał” Ururu. W dalszym ciągu nie mogła zrozumieć dlaczego nie miał prawdziwego domu. Było jej go żal, że nie miał swoich własnych czterech kątów, a ona robiła wszystko, aby jak najdłużej być poza swoim domem, aby nie natknąć się na swojego braciszka. Niemniej jednak udało jej się uprosić matkę, aby zrobiła jej urodzinowy tort dla Marqueza. Puchonka nie zdążyła udać się więc na żadne zakupy, bo musiała pomóc rodzicielce w przygotowywaniu ciasta. Miała nadzieję, że chłopak wybaczy jej to drobne „zagapienie”, bo miała zamiar mu coś kupić. Po prostu nie zdążyła. Co nie znaczy, że nie ma zamiaru tego zrobić! Na Merlina! Kupi mu coś jak tylko znajdzie trochę więcej czasu. No i oczywiście jak znajdzie coś, co będzie godne Ururu. Nie kupi mu przecież pierwszej lepszej, zabawki z brzegu! To musiało być coś… wyjątkowego. Nie widziała Ślizgona od momentu, kiedy wyszedł ze szpitala. Po skończeniu praktyk za każdym razem przychodziła do jego pokoju, aby z nim porozmawiać o nawet najmniej ważnych rzeczach. Po prostu szła tam, żeby spędzić z nim trochę więcej czasu i nadrobić te minuty, które utracili zaraz po ich „kłótni”, która swoją drogą była naprawdę bezsensowna i bezcelowa. Nie dała ona im nic, a dość dużo zabrała. Podczas jednej z ich rozmów obiecała mu, że przyjdzie do niego, kiedy ten będzie obchodził urodziny. I tak też się stało dnia 22 lipca 1934r. W końcu udało jej się trafić do hotelu, w którym chłopak przebywał przez wakacje. Weszła do środka i od razu podeszła do recepcji, oblewając się przy okazji potężnym rumieńcem. - Eeeeem… Dzień dobry. – Grzecznie przywitała się ze skrzatem siedzącym za ladą w recepcji. Nie miała zbyt często do czynienia ze skrzatami, a już na pewno nie z tymi pracującymi w hotelu, więc nie miała zielonego pojęcia jak powinna się zachowywać w ich obecności. - Przyszłam do Ururu Marqueza… – Odezwała się ponownie, ściskając w dłoniach pakunek, w którym znajdował się tort.
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Sob 23 Lip 2016, 15:28 | |
| - Witamy w hotelu van Buren - odpowiedział skrzat. Już po chwili dołączyła do niego elegancko ubrana recepcjonistka. - Bardzo przepraszam za swoją nieobecność, w czym mogę panience służyć? - spytała przyjaźnie, podczas gdy skrzat spuścił głowę wbijając spojrzenie w ziemię. Kobieta kiwnęła głową, kiedy Addyson podała cel wizyty. - Pan Marquez zostanie zaraz poinformowany - powiedziała wskazując zachęcająco ręką na sofę ustawioną w ścianie holu. Ogólnie wnętrze hotelu wyglądało bardzo elegancko. I drogo. Wraz ze słowami recepcjonistki, skrzat zniknął z cichym pyknięciem, po czym pojawił się w pokoju Marqueza. - Ma pan gościa - stworzonko wykonało lekki ukłon w stronę chłopca. - Bardzo dziękuję - odpowiedział Rurek odkładając szybko książkę i opuszczając w pośpiechu apartament. Zbiegł po schodach z szerokim uśmiechem. Kiedy już miał wejść do holu, minął lustro. Jego włosy jak zawsze były w totalnym nieładzie, ale przypomniał sobie słowa cyganki... panny Moore. Ugładził rączkami odstające kosmyki, które postanowiły dzisiaj zaszaleć bardziej niż zwykle, po czym ruszył w stronę Addyson. - Cieszę się, że cię widzę - młodzieniec w eleganckiej szarej koszuli przywitał się z dziewczęciem pochłaniając ją wzrokiem i szczerząc się jak szalony.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Wto 26 Lip 2016, 18:51 | |
| Tak jak poinformował ją skrzat podeszła do sofy i zajęła wolne miejsce na swoich kolanach kładąc pakunek. Dopiero teraz pozwoliła sobie, żeby przelecieć pospiesznie wzrokiem po całym wnętrzu hotelu. Czekając, coraz bardziej się denerwowała. Usiadła na kanapie, aby następnie wstać, zrobić kilka kroków do przodu i znów wrócić tyłkiem na sofę. Serce waliło w jej klatce piersiowej jakby właśnie miała podejść do ważnego, życiowego egzaminu. Zmarszczyła brwi w konsternacji, próbując uspokoić samą siebie, ale nie ukrywajmy – nie szło jej to zbyt dobrze. Dopiero kiedy jej wzrok napotkał w końcu Marqueza jej usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu. Cieszyła się, że go widzi. Odłożyła prezent na kanapę i podeszła do chłopaka, delikatnie się do niego przytulając. - Dobrze cię widzieć nie na szpitalnym łóżku. – Uśmiechnęła się, jednak szybko się od niego odsunęła z widocznym zakłopotaniem i rumieńcami zdobiącymi jej policzki. Odwróciła się do niego plecami, aby sięgnąć po zapakowany tort czekoladowy. - Wszystkiego Najlepszego. Żebyś już nie wplątywał się w żadne kłopoty. – Posłała mu delikatny uśmiech, wlepiając w jego twarz spojrzenie swoich piwnych tęczówek. Wyciągnęła w jego kierunku ręce z pudełkiem.
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Wto 26 Lip 2016, 22:21 | |
| Spojrzenie na dziewczynę w tak miłych okolicznościach było niesamowitą przyjemnością dla Marqueza. Jej uśmiech, jej wzrok, całkowicie oderwały go od świata ciągłej pracy, do którego przywykł. Przytulenie chciał wydłużyć, ale jednocześnie nie chciał naciskać. Skoro chciała się odsunąć... I znowu rumieniec. - Cieszę się, że w końcu możemy się spotkać bez obaw, że ktoś nam przeszkodzi... Znaczy moja ciotka może w każdej chwili wrócić, aczkolwiek są raczej niewielkie szanse na jej nagły powrót... Nie widziałem jej właściwie odkąd opuściłem Hogwart - powiedział, lekko zakłopotany ostatnim zdaniem. Nerwowo wyrównał rękawy koszuli, żeby równo spoczywały na nadgarstkach. Nie chciał pokazać dziewczynie swojego zaniepokojenia sprawą opiekunki. - Bardzo dziękuję - rzekł wciąż wpatrując się w Addyson. Zerknął jednak na prezent, kiedy go odbierał, aby czasem go nie upuścić. - Zapraszam - powiedział robiąc pierwsze kroki w stronę klatki schodowej. Właściwie bardzo chciałby zaprowadzić ją trzymając za rękę, ale teraz obie łapki potrzebne mu były do trzymania prezentu... Poza tym, czy to wypadało tak? Bo chociaż w szpitalu wszystko było jak zawsze, to pewne słowa zostały powiedziane i wciąż przepływały mu w umyśle, w dość chaotyczny sposób. Nie szedł specjalnie szybko, chcąc iść równym krokiem z Addyson. Schody były szerokie, więc mogli bez problemu iść obok siebie. Wdrapali się w ten sposób na drugie piętro. Ururu stanął przy drzwiach oznaczonych cyferką 5. - Mogłabyś otworzyć drzwi, proszę? - spytał nie chcąc trzymać pakunku jedną ręką. Kiedy dziewczyna umożliwiła im wejście do środka, położył pakunek na większym stole, zabierając się od razu do otwierania go. To pierwszy prezent, jaki dostał od kogoś nie należącego do rodziny. Naprawdę ekscytujący moment!
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Sro 27 Lip 2016, 17:01 | |
| - Oh… Nie masz z nią kontaktu od początku wakacji i jesteś tutaj sam? Przykro mi… – Wyszeptała cicho, próbując w jakiś sposób dodać mu otuchy, ale nie ukrywajmy – była w tym naprawdę beznadziejna. Szkoda, że w Hogwarcie nie uczą kontaktów o międzyludzkich. Chociaż naprawdę starała się nie przewrócić na schodach… No cóż… Była tylko fajtłapowatą Puchonką. Odwlekała tylko w czasie moment, w którym pomylą jej się nogi i będzie miała bliskie spotkanie z hotelową podłogą. Ten moment nastał naprawdę szybko. Na całe szczęście w porę podparła się dłońmi, aby nie roztrzaskać sobie nosa. - Przepraszam… – Mruknęła, chociaż sama nie wiedziała dlaczego. Przecież nic takiego mu nie zrobiła. Przewróciła się, a następnie go za to przeprosiła? Absurd! Dodatkowo oblała się potężnym rumieńcem, spuszczając wzrok na ziemię. Dlaczego musiała być taka beznadziejna? Przygryzła dolną wargę i na całe szczęście w końcu dotarli do końca ich podróży. Na jego słowa przytaknęła jedynie głową i otworzyła drzwi do pokoju oznaczonego cyfrą „pięć”. Gdy znaleźli się już w pomieszczeniu stanęła sobie z boku, wlepiając swoje spojrzenie w chłopaka. - Nie miałam czasu, żeby udać się na Pokątną, żeby zrobić zakupy i… Nie wiedziałam co ci kupić, i… Mam nadzieję, że lubisz tort czekoladowy… – Ostatnie zdanie praktycznie wypluła z siebie z prędkością wystrzału karabinu maszynowego, bawiąc się nerwowo swoimi palcami.
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Sro 27 Lip 2016, 18:32 | |
| Wzruszył tylko ramionami na słowa współczucia dziewczyny. Co prawda doskwierała mu dziwna samotność, ale uznał to za skutek nadmiernego przyzwyczajenia się do ludzkiego towarzystwa w ciągu ostatnich miesięcy. Poza tym wydawało mu się, że Addyson może zmartwić jego tak błahy problem, więc nie chciał jej mówić. Wyżalił się już Gabrielle, chyba wystarczyło. Kiedy Addyson się przewróciła, w Rurku wszystkie wnętrzności podskoczyły. Dobrze widział jak upadała, a sam nie zrobił nic... bo trzymał prezent. - Nic ci się nie stało? - spytał z troską w głosie. Szła jednak dalej, lecz wciąż spoglądał na nią uważnie. Będąc już w pokoju, otworzył ostrożnie pudełeczko. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem okazję taki zjeść - odpowiedział z zachwytem wpatrując się w wypiek. - Idealny prezent, dziękuję! Sam też nie miałem dużo czasu... Zdołałem tylko kupić ciasteczka i zamówić obiad. Proszę, usiądź - powiedział odsuwając jej jedno z krzeseł. Kiedy zajęła miejsce, ostrożnie przysunął ją. Następnie podszedł do kredensu i wyjął dwa ładne talerzyki. Postawił je na stole, razem z widelczykami do ciasta. Znalazł również nóż oraz łopatkę. Nie był najlepszy w krojeniu, ale udało mu się wydobyć dwa niemal równe kawałki. Kiedy nałożył Addyson i sobie, zasiadł naprzeciwko niej. - Zapomniałem o herbacie. Pewnie chcesz się napić... Pójdę na dół i zamówię - powiedział nie tracąc entuzjazmu i nie czekając na odpowiedź dziewczyny opuścił pomieszczenie.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Czw 28 Lip 2016, 14:08 | |
| - Tak… Jasne… Nic mi nie jest. – Wydukała pospieszenie, wygładzając swoją spódnicę. Była naprawdę beznadziejna. Jak mogła potknąć się na zwykłych schodach? Ciamajda poziom 100. - Ale naprawdę kupię ci coś innego. Jak już będę wiedziała co… – Uśmiechnęła się, wyraźnie skrępowana. Dała mu tylko tort... Na urodziny dała mu jedynie czekoladowy tort… najgorsza przyjaciółka na świecie! Usiadła na krześle i odruchowo zaczęła bawić się rąbkiem swojej spódnicy, kiedy już została przysunięta do stołu. - Nie… Zost… – Urwała, bo chłopaka już nie było w pokoju. Nerwowo rozejrzała się po pomieszczeniu naprawdę nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Dziwnie się czuła będąc sam na sam z chłopakiem w pokoju hotelowym. Zazwyczaj spotykali się w Hogwarcie, gdzie ludzi było naprawdę dużo i zawsze mogli się na kogoś natknąć. W szpitalu również zawsze mieli towarzystwo różnych pielęgniarek. A teraz? Teraz byli sami, bez szans, że ktoś może im przerwać, kiedy sytuacja zrobi się zbyt kłopotliwa, a krępująca cisza okaże się trudna do przeskoczenia.
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Czw 28 Lip 2016, 14:20 | |
| - Przecież ten tort jest perfekcyjnym prezentem na urodziny - zapewnił z uśmiechem. Kiedy już wrócił z wycieczki po herbatę, zasiadł ponownie naprzeciwko, posyłając dziewczynie spojrzenie pełne zachwytu. Był niesamowicie szczęśliwy, że mógł się z nią spotkać i jak zwykle nie krył tego uczucia. W pokoju nagle pojawił się skrzat hotelowy z zestawem do herbaty. Nalał młodzieży napój, pozostawiając imbryczek wraz z niezbędnymi akcesoriami na stole. - Dziękuję - zwrócił się do stworzenia Rurek, nim ten skłonił się nisko i deportował z pomieszczenia. Był tort, była herbata, była Addyson. - Nie sądziłem, że człowiek może być tak szczęśliwy - wypowiedział na głos swoje myśli, po czym ostrożnie zabrał się za konsumpcję wypieku. Wyglądał przy tym na niesamowicie skupionego jedzeniem, więc nastała chwila milczenia. Kiedy wreszcie zdał sobie z tego sprawę, pochłonął już połowę zawartości talerza. - Jak ci się podoba na stażu? Przywieźli tam ostatnio kogoś ciekawego? To znaczy z ciekawą chorobą? Chociaż właściwie w takim miejscu jak szpital można znaleźć kogoś interesującego bez względu na to, czy jest chory, czy nie, prawda? W końcu tam może trafić każdy, wybitny nudziarz, naukowiec, podróżnik... Czy czujesz się tam... bezpiecznie? - zagadał przerywając na chwilę jedzenie i spoglądając na Addyson.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Czw 28 Lip 2016, 20:48 | |
| Ururu w końcu wrócił i ponownie zasiadł naprzeciwko niej. Posłała mu całkowicie nieświadomie, delikatny, uroczy uśmiech, oblewając się przy okazji rumieńcem. Drgnęła lekko, kiedy w pokoju pojawił się skrzat. Dlaczego one musiały pojawiać się tak nagle i w równie “efektowny” sposób znikać? Przytaknęła jedynie skrzatowi w podzięce za przeniesioną herbatę i również zabrała się za zjedzenie ciasta, chociaż tak naprawdę, czuła się tak skrępowania, że ciężko było jej przełknąć kawałki czekoladowego tortu. W duchu uśmiechnęła się szeroko, widząc jak wypiek z talerzyka Ururu znika w zastraszającym tempie. - Zawsze pojawia się ktoś… ciekawy. To znaczy… w sensie medycznym. Nauczyłam się już tam naprawdę dużo. Takie praktyki… dają dużo możliwości. Dlaczego miałabym czuć się zagrożona? Chociaż w szpitalu pojawiają się chorzy na naprawdę ciężkie przypadki, wiem, że jeżeli zachowam odpowiednią odległość i dokładnie się przygotuję, to wiem, że nic mi się nie stanie… - Wytłumaczyła spokojnie, wpatrując się w młodzieńca z wyraźnymi wypiekami wymalowanymi na policzkach. Sięgnęła po filiżankę z herbatą i upiła kilka drobnych łyków gorącego napoju. - A ty? Dostałeś się na jakieś praktyki? Z tego wszystkiego zapomniałam cię o to zapytać… - Dodała pospiesznie, wsuwając do ust kawałek tortu.
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Czw 28 Lip 2016, 22:18 | |
| Każde spojrzenie Addyson, każdy uśmiech i ten ciągły rumieniec na jej twarzy sprawiał, że wnętrzności Rurka skakały jak szalone. Bez wątpienia dziewczyna mu się niesamowicie podobała, zdawał sobie sprawę z tego uczucia... ale starał się je zahamować, a najlepiej całkowicie się go pozbyć. Puchonka przecież sama powiedziała, że tego nie chce. Słuchał dziewczęcia z ciągłym uśmiechem na twarzy. Bardzo chciał spytać o szczegóły, ale zostało mu zadane pytanie. - Tak, dostałem się do Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów... Wydaje mi się to całkiem przyjemne, ale niestety zajmujemy się dość nieciekawym tematem, a mianowicie Mistrzostwami Quidditcha - powiedział mając nadzieję, że dziewczyna pamięta o jego niechęci do tego sportu. - Ale skoro już o tym mowa... Zgłosiłem się na szukającego w szkolnej drużynie. Jeśli mnie przyjmą, zostanę, a jeśli nie to odejdę. Bardzo spodobało mi się latanie na miotle, samo uczestnictwo w meczu również było ekscytującym wydarzeniem, jednak martwienie się kaflem ujmuje całej zabawie. Dlatego pomyślałem, że rola szukającego byłaby dla mnie odpowiednia. Miałem okazję ścigać się z jednym z graczy i udało mi się go dwa razy prześcignąć - pochwalił się, jednak w jego głosie słychać było tylko czystą i niewinną ekscytację, ani grama przechwalania. - Co robisz poza praktykami? - zadał kolejne pytanie. Zdążył w między czasie, kiedy dziewczyna mówiła, pochłonąć kolejne kawałki tortu. - Niesamowity... - mruknął cicho do siebie popijając herbatkę.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Pon 01 Sie 2016, 18:44 | |
| Z dziewczynami (a w szczególności z Addyson) był taki problem, że to czego nie chciała, niekoniecznie wiązało się z tym co czuła. Była po uszy zakochana w Ururu, jednak wiedziała, że to co pomiędzy nimi było, to jedynie przyjaźń, więc udawała, że nic do niego nie czuje. Czy tak było lepiej? W pewnym sensie tak. Nie robiła sobie zbytniej nadziei i żyła chwilą, ciesząc się z obecności Ślizgona. Z każdego jego słowa i uśmiechu. - Czy odczuwasz jakiś ból po tym upadku na meczu Quidditcha? – Zapytała nieśmiało, niebywale zawstydzona swoim pytaniem. Martwiła się o Ururu, ale nie chciała za bardzo wtrącać się w jego życie prywatne. Czy pytanie, które mu zadała nie należało do tych osobistych? Najwyżej jakoś zwinnie rzuci wymijającą odpowiedź. Ewentualnie… wyrzuci ją z pokoju hotelowego. - Ojej! W takim razie mam nadzieję, że uda mi się znowu zobaczyć cię na boisku. – Uśmiechnęła się szeroko, a na jej ustach pojawić się szeroki uśmiech. Do jej głowy wpadł pomysł na prezent urodzinowy dla Ślizgona. Taki prawdziwy prezent, którym pozostawi po sobie prawdziwą pamiątkę. Zarumieniła się jeszcze bardziej, słysząc komplement na temat tortu. - Ehm… Mama mi pomagała. Kiedyś robiła naprawdę dużo ciast. – Usilnie potrzebowała się wytłumaczyć, mimo, że tak naprawdę nie było z czego.
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Wto 02 Sie 2016, 19:43 | |
| Gdyby siedząca właśnie w apartamencie numer pięć para nastolatków poszła za głosem serca, to mogłoby się naprawdę stać coś złego? Oboje mieli w sobie wiele niepewności z tym związanych. Minione wydarzenia sprawiły, że ich relacja stała na dość grząskim gruncie. Z jednej strony było tak, jak przed kłótnią, lecz oboje czuli pewien dyskomfort, aczkolwiek Addyson wyraźnie większy niż Ururu. - Nie, już nie. Pani pielęgniarka mnie bardzo dobrze wyleczyła, nawet już nie pamiętam co mi było - odpowiedział pogodnie kończąc swój kawałek tortu oraz odpijając herbatkę. - Nie martw się, wszystko jest w porządku. Po tej przygodzie w Zakazanym Lesie też nie zostało nic więcej poza zmianą koloru - dodał podnosząc prawą rękę, aby mogła zobaczyć siny kolor w miejscu, w którym jeszcze niedawno znajdowała się brzydka rana. Bardzo się ucieszył widząc na twarzy dziewczyny szczery uśmiech. Cały czas wyglądała na lekko spiętą, dobrze, że w końcu wyglądała swobodniej. Uśmiechnął się tylko kończąc temat tortu i powstrzymując się przed powiedzeniem czegoś, czego nie był pewien, czy można mu było powiedzieć. Chciałbym poznać twoją mamę. - Chcesz zobaczyć moje książki? - spytał, kiedy skończyła jeść. Uznał, że takie siedzenie przy stole nie wpłynie pozytywnie na atmosferę, a chciał, żeby Addyson się rozluźniła. Pokaże jej posiadane przez siebie stosy książek, może jej się coś spodoba, to chętnie pożyczy. Nie rozumiał do końca, dlaczego Puchonka się tak zachowywała, może dziwnie się czuła w hotelach. Któż to wie. Ale... kto pyta nie błądzi. - Czy wszystko w porządku? Wyglądasz na nieco spiętą. Czy to przez to miejsce? Chcesz może iść na spacer?
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 Czw 04 Sie 2016, 20:48 | |
| Addyson należała do tych dziewczyn, które przeżywały wszystko dwa razy mocniej i dwa razy dłużej. Z całą pewnością minie jeszcze dużo czasu zanim zacznie zachowywać się przy Ururu z pełną swobodą (jakby przed ich kłótnią, zachowywała się normalnie!). - Oh, to dobrze. Upadek wyglądał naprawdę groźnie. Musiałeś chyba połamać sobie żebra, kiedy Hennessy na ciebie upadła. – Powiedziała cicho, wpatrując się w parującą herbatę, która znajdowała się na środku stołu. - Co cię w ogóle podkusiło żeby iść do Zakazanego Lasu? Za każdym razem na początku roku szkolnego dyrektor daje ostrzeżenie, że wyjście do lasu jest zakazane. – Zapytała znowu nie zdając sobie sprawy, że już raz go o to pytała, a i być może Marquez w ogóle nie chciał wspominać tego fatalnego w skutkach dnia. Nie przyszło jej to do głowy, jednak czasu nie mogła cofnąć. Wlepiła, więc w niego swoje spojrzenie, zaraz przenosząc je na rękę na której widniał czerwony ślad, który najprawdopodobniej zostanie tam już do końca jego życia. Szybko jednak wróciła do dokończenia tortu, który został nałożony na jej talerzyk. Upiła jeszcze łyk herbaty i spojrzała na chłopaka, kiedy zaproponował jej oglądanie książek. Podręczniki to coś co zawsze fascynowało Addyson. Często spóźniała się na zajęcia szkolne tylko dlatego, że do wczesnego ranka czytała księgi, a później była tak zmęczona, że na czas nie potrafiła zwlec się z łóżka żeby zdążyć na śniadanie i lekcje. - Oh! Chętnie. – Potwierdziła, dodatkowo kiwając głową, a na jej ustach pojawił się szczery uśmiech. - Nie… Wszystko w porządku. – Znów nieco się speszyła, oblewając się rumieńcem.
|
Temat: Re: Hotel Van Buren, Apartament nr 5 | |
| |
| Hotel Van Buren, Apartament nr 5 | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |