|
Posąg Jednookiej WiedźmyIdź do strony : 1, 2, 3 Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Pon 25 Sty 2016, 18:42 | |
| Kaylin powoli traciła rozeznanie w tym, co się właściwie stało. Było to raczej dosyć niecodzienne, przywykłą do bycia obijaną i popychaną, ale pierwszy raz ktoś ja ugryzł. I to jeszcze tak mocno, że krwawienie nie chciało samo ustąpić. Biedna Wittermore stała więc jak ta sierota, przytykała sobie kolejną chusteczkę do szyi i nie wiedziała, co robić. Nie poprosiła o pomoc Addyson, a gdy ta sama zaproponowała uleczenie od razu odmówiła. Miała problemy w kontaktach z innymi, a pozwolenie na rzucenie na siebie zaklęcia wymagało jakiegokolwiek zaufania do drugiego człowieka. Czegoś takiego nie było w Kaylin i biorąc pod uwagę to ile razy ktoś, całkowitym przypadkiem, podstawił jej nogę na schodach było raczej oczywiste. Panna Clemen nigdy nie zrobiła jej nic złego, ale brak zaufania pozostał. - Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. - Zaczęła cicho zachrypniętym głosem. Odchrząknęła i zaczęła wolną ręką grzebać sobie w szacie. Nie chciała iść do skrzydła szpitalnego dlatego, że zapewne zapytano by ją o to, kto dopuścił się takiej zbrodni. Nie do końca była przekonana o tym, że zdradzenie nazwiska Hennessy skończyłoby się dla niej dobrze. Wyciągnęła różdżkę spod szaty i oddychając przez chwilę głębiej, aby się uspokoić, postanowiła. Nigdy nie była mistrzynią zaklęć, ale tego jednego medycznego się nauczyła. Czy teraz jej się uda? - Enervate. - Szepnęła przykładając koniec różdżki do szyi i mając nadzieję, że jej się tym razem uda.
|
Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Pon 25 Sty 2016, 18:42 | |
| The member 'Kaylin Wittermore' has done the following action : Rzut kością
'KOŚĆ K20' : 18
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Wto 26 Sty 2016, 17:08 | |
| Przytaknęła jedynie na słowa nastolatki. Faktycznie, wizyta w skrzydle szpitalnym najprawdopodobniej zaczęłaby się od wywiadu, który zmusiłby Kaylin do wytłumaczenia tego, co stało się z nią na korytarzu. Po twarzy dziewczyny, było widać, że nie zniosłaby już więcej upokorzeń dzisiejszego dnia. Addyson nie byłaby jednak sobą, gdyby tego nie zaproponowała. A jeśli po drodze do dormitorium Ravenclaw zrobiłoby się jej słabo i spadłaby ze schodów? Puchonka przynajmniej nie miałaby wyrzutów sumienia. Utrata krwi nie była jednak na tyle duża, by zagrażała życiu Krukonki. Poza tym nastolatce udało się zatamować krwawienie prostym zaklęciem, którego miała zamiaru użyć wcześniej Add. Może to i dobrze, że Kaylin ją wyręczyła? - Chusteczka już ci chyba nie będzie potrzebna? Zapytała, wyciągając rękę po zabrudzony kawałek szmatki. - Może jak szybko zamoczę ją w wodzie to krew zejdzie. Zawsze warto było spróbować, prawda? Najwyżej, po nieudanej próbie wyrzuci chusteczkę, kupując sobie inną.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Sro 27 Sty 2016, 01:00 | |
| Kaylin była zdziwiona. Naprawdę zdziwiona tym, że udało jej się wykonać zaklęcie bez żadnych efektów ubocznych. Nie była najlepsza w czarowaniu, wiedziała to nie od dziś, dlatego bardzo się z tego ucieszyła. Długo ćwiczyła akurat Enervate, uznając je za dosyć istotne i proszę, opłaciło się. Blady uśmiech na jej ustach pojawił się równie szybko, co znikł, a słowa koleżanki wytrąciły ją zamyślenia i samozachwytu. - Ach, nie. Dziękuję. - Powiedziała i spojrzała na całą zakrwawioną chusteczkę, którą odebrała od niej Addyson. Zarumieniła się z zawstydzenia i chrząknęła cicho. - Przepraszam za kłopot. Odkupię ci taką. - Szepnęła nie wiedząc, co mogłaby jeszcze dodać. Czuła się wystarczająco upokorzona całą sytuacją, a zniszczenie własności innej uczennicy nie poprawiało jej samopoczucia. Odetchnęła głęboko i jeszcze kilka razy przejechała dłonią po zabliźnionej skórze, sprawdzając, czy aby na pewno wszystko się zagoiło. Na szczęście - nic już nie krwawiło, a drobna blizna miała w najbliższym czasie po prostu zniknąć. - Chciałabym prosić, abyś nikomu o tym nie mówiła. - Dodała już poważnym tonem, tym razem spoglądając jej prosto w oczy. Przez chwilę czekała na odpowiedź, a gdy ją uzyskała kiwnęła głową na znak, iż zrozumiała. - Dziękuję jeszcze raz. - Zaczęła. - Jest już późno i chyba powinnyśmy wracać do dormitoriów. - Zakończyła swoją wypowiedź i uśmiechnęła się lekko. Pokoje Puchonów i Krukonów były od siebie bardzo oddalone i umiejscowione w zupełnie innych kierunkach, toteż ich drogi miały się za chwilę rozejść. Po stoczeniu bitwy z samą sobą, Kaylin powiedziała ciche dobranoc i już jej nie było.
[z/t]
//Przepraszam, ale w sumie nie wycisnę z tej sesji nic więcej D8
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Sro 27 Sty 2016, 16:25 | |
| - Nie przejmuj się. To tylko zwykła chusteczka. Mam jeszcze kilka takich. Wzruszyła ramionami, odbierając od dziewczyny kawałek szmatki. - Jasne... I tak bym nic nie powiedziała... Addyson nie należała do osób, które plotkowały. Sprawa Kaylin dotyczyła tylko i wyłącznie Krukonki i Puchonka nie byłaby w stanie opowiedzieć o jej krwawieniu wszystkim dookoła, nawet jeśli lubiłaby rozmawiać z uczniakami w Hogwarcie. Grono jej znajomych było bardzo wąskie i nie często poznawała nowych ludzi. Zaszycie się w bibliotece z książką, było zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. - Masz rację... Nie chciałybyśmy utracić punktów naszego domu. Uśmiechnęła się delikatnie, chowając zabrudzoną chusteczkę do torby. - Dobranoc. Mruknęła w kierunku odchodzącej nastolatki i sama udała się w kierunku lochów.
[z.t]
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Wto 23 Lut 2016, 22:35 | |
| @Hugo Todd
Wpatrywała się w niego z pewnego rodzaju politowaniem. Widziała, że się stara - jak na niego i tak było to dużo - mimo wszystko oczekiwała po nim czegoś więcej. Nikt nie mógł jej jednak zarzucić, że wymagała od niego za dużo, bo przecież sama świeciła dla wszystkich przykładem. Nie jedna osoba słyszała o jej osiągnięciach dla Kurkonów, a sam Prefekt Naczelny obstawiał ją na swoją następczynię. Ona jednak miała takie rzeczy, nie tyle w głębokim poważaniu, co gdzieś na końcu swojej listy osiągnięć. Dużo bardziej interesowały ją wyniki w nauce, a jak wiadomo - to również szło jej bardzo dobrze. - Ty i Hennessy. - Nazwisko rudowłosej czarownicy wysyczała. - Byłam tam i wiem, co się stało Todd. Prefektom nie podoba się to, że ostatnimi czasy bardzo się ze sobą polubiliście. Nikt nie chce żebyś został Hennesssy z penisem pomiędzy nogami. - Dodała zakładając ramię na ramię i obserwując go badawczo. Sama nie wiedziała, czy bardziej tego nie chcieli oni, jako grupa nadzorująca, czy ona, jako zwykła, szara Kaylin Wittermore. Niemniej, nie podobała jej się zażyłość pomiędzy Hugonem a Yvon. Bardzo nie podobała. - Na przyszłość trzymaj się od niej na dystans, żeby nie narobić sobie kło-... - Komentarz uderzony w profesora Bułhakowa zamknął jej usta na dłuższą chwilę. Nadęła policzki i urażona zupełnie tak, jakby byłą to obelga rzucona w jej stronę (a nawet bardziej, bo te skierowane w nią po prostu ignorowała) fuknęła pod nosem z dezaprobatą. Walczyła ze sobą, bo miała mu wiele do powiedzenia na ten temat. Ostatecznie jednak pozwoliła sobie na drobny dodatek. - Jakby każdy miał tak paskudny charakter, jak profesor Bułhakow, świat byłby wreszcie poukładany. - Och, nie miała pojęcia, jak zły Vakel był w rzeczywistości. Była w niego wpatrzona i gotowa walczyć o jego dobre imię niczym lwica. Do ostatniej kropli krwi! Todd mógł się więc zorientować, że jednym komentarzem ponownie nastawił ją do siebie wrogo, a uniesiona brew jedynie to odczucie spotęgowała. Nie zdążyła zareagować, gdy wyciągnął ją z dormitorium. Odezwała się dopiero na korytarzu, wolną dłonią poprawiając szatę, która jej się przy tym podwinęła i pogniotła niechlujnie. - Todd! Gdyby to byli uczniowie innego domu musiałabym ci odjąć za to punkty! Tak nie można. - Zaczęła strofować go w drodze. - I gdzie ty mnie tak ciągniesz? - Mimo to nie walczyła. Prawdę mówiąc, nigdy w takich sytuacjach nie walczyła. Dopiero po ugryzieniu przez Yvon zareagowała w jakikolwiek sposób. Do tej pory pozwalała robić ze sobą wiele, bo nigdy nie wierzyła w to, że mogłaby się jakoś obronić. Na widok Posągu Jednookiej Wiedźmy zrobiło jej się niedobrze. Nie chciała tu wracać, właściwie od ponad miesiąca unikała tego jednego korytarza, jak się tylko dało. - Ale ty jesteś śmieszny. Nie muszę być śliczna, żeby znać swoją wartość. - Fuknęła widocznie urażona. I skłamała, bo akurat pewności siebie nie miała zbyt wiele. - Mam nadzieję, że to nie będzie nic nielegalnego. - Nadal czuła się w tym miejscu nieswojo. Zacisnęła więc dłoń na szacie i czekała.
|
Hugo Todd Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 10 i 3/4 cala, średnio sztywna, rdzeń z kła widłowęża, drzewo hikoryOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Bąblogłowy, Protego, Riddiculus, Accio, Alohomora, Lumos, Sollicitus, Expulso, Levicorpus, Oblivate, NoxOPIS POSTACI: Przez pierwsze pięć lat swojego życia był małym księciem. Pupilkiem ojca, macochy, rozlicznych ciotek, babek i piątych wód po kisielu - siostrzenic ciotecznych brata od strony szwagra dziadka. Dopieszczany zarówno delikatnym dotykiem, jak i czułym słowem, słodkim ciastkiem, czy odległymi obietnicami. Pęczniał w swoim małym dostatku jak drożdżowy placek w ciepełku. Dostawał prezenty, ochuchiwany był ochami i achami, każdy jego ruch rączką, czy mielenie gryzaka zalążkami ząbków spotykało się z wielkim poruszeniem. Chociaż nieświadomie, powoli przyzwyczajał się do tego stanu i nie przewidywał, by cokolwiek miało się zmieniać. Wszak był rozkoszny, dziecięco pucołowaty, pocieszny i śliczniutki – w ogóle nie przypominał mężczyzny, którym powinien się stać po osiągnięciu pełnoletności. Szaro-błękitne oczęta odziedziczył po przodkach ze strony matki. Tak samo było z jasną, zdrową cerą i gęstymi złotymi loczkami cherubinka. Śmiało mógłby wtedy pozować Rafaelowi, czy Michałowi Aniołowi. Tak przynajmniej twierdziła lwia część rodziny. Powód specjalnego traktowania? Ojciec na jakiejś wycieczce w interesach skundlił się z ledwo co napotkaną przedstawicielką nieludzkiego rodu. Wszystko zdawało się być jeno krótkotrwałą, chociaż pełną namiętności i ogólnej wesołości przygodą, dopóki nie znalazł pod drzwiami rodzinnego domu kosza z noworodkiem. Trzeba dodać, że noworodkiem płci wybitnie męskiej, co mogło być powodem porzucenia przez matkę. Wile rzadko kiedy tolerują mężczyzn w swym gronie na dłużej. „Udomowione” przedstawicielki co prawda zakładają rodziny, jednak wszechobecne nienawiść i nieporozumienia na tle rasowym przeszkadzają im w pełnej integracji z ludzkim społeczeństwem. Hugo nie okazał się być córką, toteż nie był godzien pozostania przy matczynej piersi. Podepchnięty ojcu, wciśnięty w rodzinny obrazek Mary i Irvinga Toddów, spełniał swój obowiązek jako najmłodsza latorośl wciąż nie mogących się doczekać potomka, niemłodych już partnerów. Nie była to oczywiście łatwa zmiana. Pierw traktowany był ze zrozumiałą wrogością i niepewnością, aczkolwiek jego wielkie, niemowlęce oczka i raczej ciche usposobienie przydały mu akceptacji i powolnej, sukcesywnej asymilacji z każdym odłamem Toddów i pochodnych. Instynkt macierzyński Mary kwitł, chociaż nie ona go rodziła, prawie dumny z pracy swych lędźwi Irving nadał synowi drugie imię po sobie dla zacieśnienia więzi i pokazania, że się do niego przyznaje. Nie czuł się ojcem w pełnym wymiarze, jednak potomek reperował jego poczucie miejsca w społeczeństwie. Nie byli już ostatnimi z okolicy, którzy nie mogli budować podpory rodu na nowych gruntach. Do czasu. Pięć lat później Mary powiła małą, czarnowłosą Shiloh. Dziecko było tak brzydkie, jak tylko mógł być noworodek, jednak dla szczęśliwych rodziców było najpiękniejsze na świecie. Zatrwożony o swoją przyszłość w rodzinie Hugo poczuł się nagle zepchnięty na dalszy tor. Już nie dla niego były koronkowe poduchy podkładane pod pupę. Musiał sobie radzić sam, w końcu był „dużym chłopcem”. Czerwonawe, wiecznie napięte i rozwyte „coś” przesłaniało wszelkie jego dotychczasowe racje. Jadał posiłki, uczył się, przebywał w towarzystwie. Jednak już nie on i jego specyficzna uroda były tematem ochów i achów. Naprzemiennie defekująca i płacząca siostrzyczka tarmoszona była za policzki i całowana w czoło. W końcu była córką TEGO domu, a nie jeno przybłędą. Hugo został zepchnięty na drugi plan. Zmienił się, oczywiście… Z wiekiem gasł, a jego uroda traciła na mocy. Nie kusił jak matka, chociaż nawet jako kilkulatek wciąż mógłby reklamować producentów pasty do zębów dla sławnych i bogatych. Złote loki ciemniały, przechodząc w jasny, ciepły kasztan. Pucołowatość malała, przydając mu z każdym rokiem coraz bardziej chłopięcych rysów twarzy. Ubrany w kiecuszkę nie był już ‘śliczną dziewczynką’ tylko ‘biednym, ślicznym chłopcem, którego ktoś postanowił ośmieszyć’. Jedynie oczy ciągle pozostawały takie same – szaro-błękitne, relatywnie symetryczne, osadzone na tyle głęboko, by nie nadawać mu żabiej aparycji, a na tyle płytko, by nie kojarzyć się z upośledzeniem. Jeszcze kilka lat i śmiało mógłby zacząć mówić o siebie w kategorii ‘przystojnego’. Teraz powstrzymuje język. Nie mówi w towarzystwie tego co mu ślina na język przyniesie, pomny traumatycznych koszmarów wieku dziecięcego. Diagnoza była brutalnie prosta i nie dająca nadziei na odmianę – śmierć łóżeczkowa, nic nie można było zrobić. Jednak właśnie wtedy na światło dzienne wyciągnięte zostały małe brudy z przestrzeni całego roku. Nienawiść brata do siostry, jego grymaszenie na wspólne spędzanie czasu, bicie małej istotki po twarzy za które zbierał tęgie lanie… Wcześniej lekceważone „chcę, żeby sobie poszła”, „niech idzie do dziadka!” (który zmarł kilka miesięcy wcześniej na nieznaną, przykrą chorobę) nabrało nowej mocy. Tragedia rodzinna rozbuchała złe opary nagromadzone w każdym jej członku. Nawet dziś, wciąż młody, przystojny i, co najważniejsze, narcystyczny Hugo nie może się pozbierać po wieloletniej awanturze. On rozdrapywał rany stwierdzeniami, że przecież mogą kochać już tylko jego, za co zamykany był na wiele godzin we własnym pokoju. Nie rozumiał logiki kary – przecież powiedział prawdę i nie zrobił niczego złego. To, że jego uczucia różniły się od rodzicielskiej miłości do utraconego pacholęcia nie docierało do niego żadną drogą. Podjąwszy naukę w Hogwarcie był całkowicie ukontentowany. Oddalił się od ciężkiej atmosfery panującej w domu, a comiesięczne czeki zasilały jego konto. Mógł żyć spokojnie. Dorastać, mężnieć, zmieniać się. Nie wyglądał już jak mały aniołek – przeszkadzało mu w tym nabyte 186 cm wzrostu, niemiłosiernie wystające kości w okolicach bioder i zdecydowanie za długie palce. Zachował jednak posmak wilej krwi w sobie, toteż pomimo braku typowo kobiecego powabu i tak ma naturę podrywacza i odpowiednie ku temu predyspozycje wyglądowe. Całkowity brak rozbudowanej partii mięśniowej poza przepisowe, nadające mu wyprostowanej sylwetki, zakrywa dobrze skrojonymi szatami. Myje się codziennie i goli, by zachować świeżość. Uwydatniona grdyka na chudej szyi co prawda jest mu zadrą w palcu, jednak stara się tego nie eksponować. Wcale nie uważa tego za ‘męskie’. On sam nie jest przecież rozpoznawany przez kategorię owłosionego dryblasa u boku jakiejś powabnej panienki. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Wto 23 Lut 2016, 23:34 | |
| - „Nikt” to znaczy kto?- Coś nie chciało mu się wierzyć, by Malfoy maczał paluszki i własne zdanie w kwestiach dotyczących kogokolwiek poza samym sobą i swoim domem. Addyson też nie wyglądała na wielce przejętą jego losem, ba, głowę dałby sobie uciąć, że zwisał jej i powiewał niby ten ochłap materiału u szyi Sherry’ego. Kaylin zdawała się być jedyną powiązaną z wypowiedzianą przez nią obiekcją, przez co Hugo jeszcze mocniej zapragnął zacieśnić więzy z Yvon. – Zdaje mi się, pani prefekt, że „ja i Hennessy” to tylko i wyłącznie nasza sprawa. Jeżeli prefekci mają jakieś zastrzeżenia, niech je przedstawią na forum, że tak powiem, publicznym. Dla przykładu, w obecności drugiej zainteresowanej. Chyba, że to przejaw troski o moją skromną osobę – wtedy czułbym się zaszczycony uwagą jaką na mnie zwracasz. Przewrócił oczami na naburmuszenie Kaylin, przypominając sobie nagle że obelga i Bułhakow w jednym zdaniu działają na nią jak płachta na byka. Nonsensem byłoby teraz przekonywanie jej, że nic złego nie miał na myśli, bo i nie była to prawda. Życzył Bule powolnego i bolesnego konania nadzianemu na jedno ze swoich ukochanych liczydeł z pełną świadomością konsekwencji ziszczenia się podobnych marzeń. - Oczywiście, że nie można! Smarki wpatrzone były z tę zabawkę jak w wodną rusałkę. Żeby w tych czasach młodzież nie zwracała uwagi na rzeczy istotne i zajmowała się błahostkami… Co to się porobiło. – Nafuczał na korytarz, holując dziewczynę aż pod swoje ulubione, zamkowe straszydło. Po czułym powitaniu rysy twarzy wiedźmy jakby złagodniały, a on sam nabrał odpowiedniego animuszu by wiedzieć, że nie ma powodów do obaw. - Oczy, Wittermore. Nie będę dwa razy powtarzać. – Zasłonił jej zerkadełka własną ręką, drugą dobywając różdżki i mrucząc ciche, ledwie słyszalne dissendium. Nacisnął na twarz Kaylin mocniej i pewniej w razie gdyby ta jednak postanowiła się wyrwać czy coś, po czym zawlekł ją do przejścia ukrytego w garbie i bezpiecznie wprowadził do środka. Zanim garb się zatrzasnął, Hugo rozejrzał się jeszcze, czy aby może Malfoy nie kręci się w pobliżu, bo ostatnim czego mu do szczęścia brakowało było przyłapanie na wymykaniu się z zamku. Kaylin to Kaylin – zrozumie, albo i nie. Z Malfoyem nie chciał nawet próbować zadzierać, bowiem ten był głupi jak druzgotek i nie docierały do niego inne racje poza swoimi własnymi. - Lumos. Mmm, romantycznie. To będzie nasz mały sekret, niebieska wróżko. Masz nikomu nie wygadać, to dostaniesz cukierka.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Sro 24 Lut 2016, 15:58 | |
| Spojrzała na niego, jak na idiotę, co nie powinno być dla niego nowością. Kaylin mogła mieć wiele zalet, ale bardzo często zapominała o tym, że inni ludzie też są wartościowi i często się wywyższała, przez co wielu traktowało ją po prostu negatywnie. Jej zdawało się to nie przeszkadzać, choć tak naprawdę nikt nie mógł wiedzieć, co siedziało w jej głowie. Westchnęła więc i pokręciła głową, już i tak lekko podirytowana. - Ty i Hennessy to całkowicie wasza sprawa. Nie mam zamiaru się wtrącać do tego, co ze sobą robicie, póki nie łamiecie regulaminu. Obiecałam jednak, że będę mieć na ciebie oko i nie chciałabym nie dać sobie rady z tym zadaniem. Poza tym, jesteś dobrym chłopakiem Todd, ale boję się, jaki Hennessy może mieć na ciebie wpływ. - Mogła tak rozprawiać jeszcze przez dłuższą chwilę, ale jego komentarz uciszył ją momentalnie. Nadęte policzki zaróżowiły się lekko. - Potraktuj to, jak chcesz, Todd. Nie chcę po prostu widzieć kolejnych ujemnych punktów. - Powiedziała fukając pod nosem. - I wcale nie zwracam na ciebie uwagi. - Typowa linia obrony każdej nastolatki? Być może. - Nie zwracali uwagi na rzeczy istotne, czyli co konkretnie? Ciebie? - Parsknęła śmiechem. - Nie masz przypadkiem zbyt mocno rozwiniętego ego, Todd? - Mimo dość ciętej odpowiedzi, jej złość zdawała się powoli przechodzić, a nawet można było pokusić się o stwierdzenie, że była po prostu rozbawiona. Nie zdążyła w żaden sposób zareagować, gdy poczuła na swojej twarzy jego dłoń i automatycznie złapała ją swoimi palcami. Nim jednak odsunęła ją od siebie dotarł do niej sens jego słów i powstrzymała odruch w ostatnim momencie. Grzecznie pozwoliła się wprowadzić do środka i dopiero, gdy była już na miejscu odsunęła jego dłoń, trzymając ją jeszcze przez chwilę w swojej. Nie powiedziała nic tylko przyglądała się miejscu, w którym się znaleźli. Policzki jeszcze ją piekły, zwłaszcza w momencie, w którym nazwał sytuację romantyczną. Zdecydowanie nie powinna się byłą znaleźć z nim sam na sam w takiej lokacji. To po prostu nie przystoi! Nie podejrzewała go wprawdzie o nic zdrożnego, a już tym bardziej nie byłoby to związane z nią. Mimo to, ostatnio przekonała się o potędze plotek i obawiała się kolejnych. - Umiem dochować tajemnicy. O ile nie łamiemy zasad. - Dodała na końcu i puściła jego dłoń, dopiero sobie o niej przypominając. Chrząknęła.
|
Hugo Todd Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 10 i 3/4 cala, średnio sztywna, rdzeń z kła widłowęża, drzewo hikoryOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Bąblogłowy, Protego, Riddiculus, Accio, Alohomora, Lumos, Sollicitus, Expulso, Levicorpus, Oblivate, NoxOPIS POSTACI: Przez pierwsze pięć lat swojego życia był małym księciem. Pupilkiem ojca, macochy, rozlicznych ciotek, babek i piątych wód po kisielu - siostrzenic ciotecznych brata od strony szwagra dziadka. Dopieszczany zarówno delikatnym dotykiem, jak i czułym słowem, słodkim ciastkiem, czy odległymi obietnicami. Pęczniał w swoim małym dostatku jak drożdżowy placek w ciepełku. Dostawał prezenty, ochuchiwany był ochami i achami, każdy jego ruch rączką, czy mielenie gryzaka zalążkami ząbków spotykało się z wielkim poruszeniem. Chociaż nieświadomie, powoli przyzwyczajał się do tego stanu i nie przewidywał, by cokolwiek miało się zmieniać. Wszak był rozkoszny, dziecięco pucołowaty, pocieszny i śliczniutki – w ogóle nie przypominał mężczyzny, którym powinien się stać po osiągnięciu pełnoletności. Szaro-błękitne oczęta odziedziczył po przodkach ze strony matki. Tak samo było z jasną, zdrową cerą i gęstymi złotymi loczkami cherubinka. Śmiało mógłby wtedy pozować Rafaelowi, czy Michałowi Aniołowi. Tak przynajmniej twierdziła lwia część rodziny. Powód specjalnego traktowania? Ojciec na jakiejś wycieczce w interesach skundlił się z ledwo co napotkaną przedstawicielką nieludzkiego rodu. Wszystko zdawało się być jeno krótkotrwałą, chociaż pełną namiętności i ogólnej wesołości przygodą, dopóki nie znalazł pod drzwiami rodzinnego domu kosza z noworodkiem. Trzeba dodać, że noworodkiem płci wybitnie męskiej, co mogło być powodem porzucenia przez matkę. Wile rzadko kiedy tolerują mężczyzn w swym gronie na dłużej. „Udomowione” przedstawicielki co prawda zakładają rodziny, jednak wszechobecne nienawiść i nieporozumienia na tle rasowym przeszkadzają im w pełnej integracji z ludzkim społeczeństwem. Hugo nie okazał się być córką, toteż nie był godzien pozostania przy matczynej piersi. Podepchnięty ojcu, wciśnięty w rodzinny obrazek Mary i Irvinga Toddów, spełniał swój obowiązek jako najmłodsza latorośl wciąż nie mogących się doczekać potomka, niemłodych już partnerów. Nie była to oczywiście łatwa zmiana. Pierw traktowany był ze zrozumiałą wrogością i niepewnością, aczkolwiek jego wielkie, niemowlęce oczka i raczej ciche usposobienie przydały mu akceptacji i powolnej, sukcesywnej asymilacji z każdym odłamem Toddów i pochodnych. Instynkt macierzyński Mary kwitł, chociaż nie ona go rodziła, prawie dumny z pracy swych lędźwi Irving nadał synowi drugie imię po sobie dla zacieśnienia więzi i pokazania, że się do niego przyznaje. Nie czuł się ojcem w pełnym wymiarze, jednak potomek reperował jego poczucie miejsca w społeczeństwie. Nie byli już ostatnimi z okolicy, którzy nie mogli budować podpory rodu na nowych gruntach. Do czasu. Pięć lat później Mary powiła małą, czarnowłosą Shiloh. Dziecko było tak brzydkie, jak tylko mógł być noworodek, jednak dla szczęśliwych rodziców było najpiękniejsze na świecie. Zatrwożony o swoją przyszłość w rodzinie Hugo poczuł się nagle zepchnięty na dalszy tor. Już nie dla niego były koronkowe poduchy podkładane pod pupę. Musiał sobie radzić sam, w końcu był „dużym chłopcem”. Czerwonawe, wiecznie napięte i rozwyte „coś” przesłaniało wszelkie jego dotychczasowe racje. Jadał posiłki, uczył się, przebywał w towarzystwie. Jednak już nie on i jego specyficzna uroda były tematem ochów i achów. Naprzemiennie defekująca i płacząca siostrzyczka tarmoszona była za policzki i całowana w czoło. W końcu była córką TEGO domu, a nie jeno przybłędą. Hugo został zepchnięty na drugi plan. Zmienił się, oczywiście… Z wiekiem gasł, a jego uroda traciła na mocy. Nie kusił jak matka, chociaż nawet jako kilkulatek wciąż mógłby reklamować producentów pasty do zębów dla sławnych i bogatych. Złote loki ciemniały, przechodząc w jasny, ciepły kasztan. Pucołowatość malała, przydając mu z każdym rokiem coraz bardziej chłopięcych rysów twarzy. Ubrany w kiecuszkę nie był już ‘śliczną dziewczynką’ tylko ‘biednym, ślicznym chłopcem, którego ktoś postanowił ośmieszyć’. Jedynie oczy ciągle pozostawały takie same – szaro-błękitne, relatywnie symetryczne, osadzone na tyle głęboko, by nie nadawać mu żabiej aparycji, a na tyle płytko, by nie kojarzyć się z upośledzeniem. Jeszcze kilka lat i śmiało mógłby zacząć mówić o siebie w kategorii ‘przystojnego’. Teraz powstrzymuje język. Nie mówi w towarzystwie tego co mu ślina na język przyniesie, pomny traumatycznych koszmarów wieku dziecięcego. Diagnoza była brutalnie prosta i nie dająca nadziei na odmianę – śmierć łóżeczkowa, nic nie można było zrobić. Jednak właśnie wtedy na światło dzienne wyciągnięte zostały małe brudy z przestrzeni całego roku. Nienawiść brata do siostry, jego grymaszenie na wspólne spędzanie czasu, bicie małej istotki po twarzy za które zbierał tęgie lanie… Wcześniej lekceważone „chcę, żeby sobie poszła”, „niech idzie do dziadka!” (który zmarł kilka miesięcy wcześniej na nieznaną, przykrą chorobę) nabrało nowej mocy. Tragedia rodzinna rozbuchała złe opary nagromadzone w każdym jej członku. Nawet dziś, wciąż młody, przystojny i, co najważniejsze, narcystyczny Hugo nie może się pozbierać po wieloletniej awanturze. On rozdrapywał rany stwierdzeniami, że przecież mogą kochać już tylko jego, za co zamykany był na wiele godzin we własnym pokoju. Nie rozumiał logiki kary – przecież powiedział prawdę i nie zrobił niczego złego. To, że jego uczucia różniły się od rodzicielskiej miłości do utraconego pacholęcia nie docierało do niego żadną drogą. Podjąwszy naukę w Hogwarcie był całkowicie ukontentowany. Oddalił się od ciężkiej atmosfery panującej w domu, a comiesięczne czeki zasilały jego konto. Mógł żyć spokojnie. Dorastać, mężnieć, zmieniać się. Nie wyglądał już jak mały aniołek – przeszkadzało mu w tym nabyte 186 cm wzrostu, niemiłosiernie wystające kości w okolicach bioder i zdecydowanie za długie palce. Zachował jednak posmak wilej krwi w sobie, toteż pomimo braku typowo kobiecego powabu i tak ma naturę podrywacza i odpowiednie ku temu predyspozycje wyglądowe. Całkowity brak rozbudowanej partii mięśniowej poza przepisowe, nadające mu wyprostowanej sylwetki, zakrywa dobrze skrojonymi szatami. Myje się codziennie i goli, by zachować świeżość. Uwydatniona grdyka na chudej szyi co prawda jest mu zadrą w palcu, jednak stara się tego nie eksponować. Wcale nie uważa tego za ‘męskie’. On sam nie jest przecież rozpoznawany przez kategorię owłosionego dryblasa u boku jakiejś powabnej panienki. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Pią 26 Lut 2016, 15:38 | |
| - Będziesz mieć na mnie oko, Wittermore? Kurczę, ale to zabrzmiało… Czuję się teraz jak ofiara stalkingu, co w gruncie rzeczy nie jest takie przykre, jak mogłoby się zdawać. Miej na mnie oko częściej. – Puścił w jej kierunku oko zupełnie ignorując wstawkę o swojej domniemanej dobroci i potrzebie przykładnego prowadzenia się. Oczywiście, że był dobry, grzeczny i kochany. Wzór cnót wszelakich, co komara nie skrzywdzi, mantykorę pogłaszcze, a kulejącemu dziadusiowi z dwusetką skrytą pod spiczastym kapelutkiem miotły ustąpi. Normalnie dziecko cudu i niewinności. Że też jeszcze nie uświadczył kanonizacji. Patrząc na słowa Kaylin przez pryzmat całej ich, długiej już, znajomości, jej uprzejme stwierdzenie zdawało się być zlepkiem czegokolwiek wypadającym z ust osoby, która zdecydowanie nie chce mówić tego, co aktualnie ma na myśli. Ugrzecznione złagodzenie całego jego charakteru było niczym innym jak manifestacją stanu „jestem tu tylko z Tobą, toteż będę miła, żebyś myślał, że jestem miła, chociaż jesteś dupkiem”. Tak, był dupkiem i był tego świadom. Kokietował rudą lwicę, jednocześnie kolegując się z naturalnym wrogiem jej gatunku. Dogadywał jednej przebywając z drugą i nadając w towarzystwie innych osób na każdą z osobna. Problem leżał nie w tym, że robił to bezwiednie, a w tym, że wcale a wcale nie było mu to zawadą. Ba, niegłupim byłoby stwierdzenie, że traktował swoje wyskoki z niejakim namaszczeniem godnym kultu głupoty. Wiedząc jaki będzie wynik i tak strugał głupa, by nakarmić swoją narcystyczną potrzebę wzbudzenia zainteresowania. Będąc przykro układnym i zwyczajnym zyskałby tylko poklask w stosunku do praworządności, a tak…? Wszyscy go kojarzyli, wszyscy o nim mówili, wszyscy sycili oczy widokiem jego przemierzającego korytarze szkolne. Mniam. - Moje ego? Jakby Ci to wyjaśnić w prostych słowach… Znasz kawał-opowiastkę o czarodzieju chwalipięcie? Nie? To posłuchaj. Był sobie kiedyś czarodziej, co po kilku kieliszkach ognistej uwielbiał przechwalać się, kim to on nie jest. Jednak kiedy trzeźwiał, ogarniały go zawsze wyrzuty sumienia z powodu kłamstw na swój temat, toteż szedł do okłamanego i go przepraszał. Pił razu jednego z jedną taką bardzo fajną czarownicą i kiedy załączył mu się tryb „co to ja nie jestem”, zaczął się przed nią chwalić swoim… Ekhem, swoją różdżką. Mówił jej „Hej, skarbie. Wiesz, że na mojej różdżce w pewnych okolicznościach może jednocześnie wisieć aż dwanaście nietoperzy?” Następnego dnia poczuł się nieswojo, toteż poszedł do niej i sprostował. „Powiedziałem, że mieści się na niej dwanaście nietoperzy, ale kłamałem… Ostatni wisi tylko jedną nóżką”. Uśmiechnął się w jej kierunku wyzywająco i uniósł jedną brew zerkając na wyczekiwaną reakcję. Puściła jego rękę? No trudno. Na takie dictum wzruszył jeno ramionami i ruszył przed siebie, pamiętając o tym, że to on ma źródło światła. Liczyło się tylko, by poszła za nim, a nie zagubiła się pod ziemią, bo by wyjść stąd, musiałaby znać zaklęcie i chociaż nie wątpił, że zna ich całe krocie, nie sądził, by pamiętała te konkretne. On zaś pokierował się wprost do Miodowego Królestwa, by nasycić żołądek smakiem nielegalnie kradzionych żelkowych robaków i czekoladowych żab. Od kilku miesięcy nie był na wypadzie poza Hogwartem, wychodząc z jego bram całkiem legalną drogą jako iż był starszy niż jeszcze kilka lat temu i było mu wolno więcej. - Regulamin? Nie, nie łamiemy. – Uśmiechnął się szerzej i raźnym krokiem poszedł kraść po piwnicy zamkniętego już (z powodu późnej godziny) lokalu.
/zt x2, hehs
|
Hugo Todd Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 10 i 3/4 cala, średnio sztywna, rdzeń z kła widłowęża, drzewo hikoryOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Bąblogłowy, Protego, Riddiculus, Accio, Alohomora, Lumos, Sollicitus, Expulso, Levicorpus, Oblivate, NoxOPIS POSTACI: Przez pierwsze pięć lat swojego życia był małym księciem. Pupilkiem ojca, macochy, rozlicznych ciotek, babek i piątych wód po kisielu - siostrzenic ciotecznych brata od strony szwagra dziadka. Dopieszczany zarówno delikatnym dotykiem, jak i czułym słowem, słodkim ciastkiem, czy odległymi obietnicami. Pęczniał w swoim małym dostatku jak drożdżowy placek w ciepełku. Dostawał prezenty, ochuchiwany był ochami i achami, każdy jego ruch rączką, czy mielenie gryzaka zalążkami ząbków spotykało się z wielkim poruszeniem. Chociaż nieświadomie, powoli przyzwyczajał się do tego stanu i nie przewidywał, by cokolwiek miało się zmieniać. Wszak był rozkoszny, dziecięco pucołowaty, pocieszny i śliczniutki – w ogóle nie przypominał mężczyzny, którym powinien się stać po osiągnięciu pełnoletności. Szaro-błękitne oczęta odziedziczył po przodkach ze strony matki. Tak samo było z jasną, zdrową cerą i gęstymi złotymi loczkami cherubinka. Śmiało mógłby wtedy pozować Rafaelowi, czy Michałowi Aniołowi. Tak przynajmniej twierdziła lwia część rodziny. Powód specjalnego traktowania? Ojciec na jakiejś wycieczce w interesach skundlił się z ledwo co napotkaną przedstawicielką nieludzkiego rodu. Wszystko zdawało się być jeno krótkotrwałą, chociaż pełną namiętności i ogólnej wesołości przygodą, dopóki nie znalazł pod drzwiami rodzinnego domu kosza z noworodkiem. Trzeba dodać, że noworodkiem płci wybitnie męskiej, co mogło być powodem porzucenia przez matkę. Wile rzadko kiedy tolerują mężczyzn w swym gronie na dłużej. „Udomowione” przedstawicielki co prawda zakładają rodziny, jednak wszechobecne nienawiść i nieporozumienia na tle rasowym przeszkadzają im w pełnej integracji z ludzkim społeczeństwem. Hugo nie okazał się być córką, toteż nie był godzien pozostania przy matczynej piersi. Podepchnięty ojcu, wciśnięty w rodzinny obrazek Mary i Irvinga Toddów, spełniał swój obowiązek jako najmłodsza latorośl wciąż nie mogących się doczekać potomka, niemłodych już partnerów. Nie była to oczywiście łatwa zmiana. Pierw traktowany był ze zrozumiałą wrogością i niepewnością, aczkolwiek jego wielkie, niemowlęce oczka i raczej ciche usposobienie przydały mu akceptacji i powolnej, sukcesywnej asymilacji z każdym odłamem Toddów i pochodnych. Instynkt macierzyński Mary kwitł, chociaż nie ona go rodziła, prawie dumny z pracy swych lędźwi Irving nadał synowi drugie imię po sobie dla zacieśnienia więzi i pokazania, że się do niego przyznaje. Nie czuł się ojcem w pełnym wymiarze, jednak potomek reperował jego poczucie miejsca w społeczeństwie. Nie byli już ostatnimi z okolicy, którzy nie mogli budować podpory rodu na nowych gruntach. Do czasu. Pięć lat później Mary powiła małą, czarnowłosą Shiloh. Dziecko było tak brzydkie, jak tylko mógł być noworodek, jednak dla szczęśliwych rodziców było najpiękniejsze na świecie. Zatrwożony o swoją przyszłość w rodzinie Hugo poczuł się nagle zepchnięty na dalszy tor. Już nie dla niego były koronkowe poduchy podkładane pod pupę. Musiał sobie radzić sam, w końcu był „dużym chłopcem”. Czerwonawe, wiecznie napięte i rozwyte „coś” przesłaniało wszelkie jego dotychczasowe racje. Jadał posiłki, uczył się, przebywał w towarzystwie. Jednak już nie on i jego specyficzna uroda były tematem ochów i achów. Naprzemiennie defekująca i płacząca siostrzyczka tarmoszona była za policzki i całowana w czoło. W końcu była córką TEGO domu, a nie jeno przybłędą. Hugo został zepchnięty na drugi plan. Zmienił się, oczywiście… Z wiekiem gasł, a jego uroda traciła na mocy. Nie kusił jak matka, chociaż nawet jako kilkulatek wciąż mógłby reklamować producentów pasty do zębów dla sławnych i bogatych. Złote loki ciemniały, przechodząc w jasny, ciepły kasztan. Pucołowatość malała, przydając mu z każdym rokiem coraz bardziej chłopięcych rysów twarzy. Ubrany w kiecuszkę nie był już ‘śliczną dziewczynką’ tylko ‘biednym, ślicznym chłopcem, którego ktoś postanowił ośmieszyć’. Jedynie oczy ciągle pozostawały takie same – szaro-błękitne, relatywnie symetryczne, osadzone na tyle głęboko, by nie nadawać mu żabiej aparycji, a na tyle płytko, by nie kojarzyć się z upośledzeniem. Jeszcze kilka lat i śmiało mógłby zacząć mówić o siebie w kategorii ‘przystojnego’. Teraz powstrzymuje język. Nie mówi w towarzystwie tego co mu ślina na język przyniesie, pomny traumatycznych koszmarów wieku dziecięcego. Diagnoza była brutalnie prosta i nie dająca nadziei na odmianę – śmierć łóżeczkowa, nic nie można było zrobić. Jednak właśnie wtedy na światło dzienne wyciągnięte zostały małe brudy z przestrzeni całego roku. Nienawiść brata do siostry, jego grymaszenie na wspólne spędzanie czasu, bicie małej istotki po twarzy za które zbierał tęgie lanie… Wcześniej lekceważone „chcę, żeby sobie poszła”, „niech idzie do dziadka!” (który zmarł kilka miesięcy wcześniej na nieznaną, przykrą chorobę) nabrało nowej mocy. Tragedia rodzinna rozbuchała złe opary nagromadzone w każdym jej członku. Nawet dziś, wciąż młody, przystojny i, co najważniejsze, narcystyczny Hugo nie może się pozbierać po wieloletniej awanturze. On rozdrapywał rany stwierdzeniami, że przecież mogą kochać już tylko jego, za co zamykany był na wiele godzin we własnym pokoju. Nie rozumiał logiki kary – przecież powiedział prawdę i nie zrobił niczego złego. To, że jego uczucia różniły się od rodzicielskiej miłości do utraconego pacholęcia nie docierało do niego żadną drogą. Podjąwszy naukę w Hogwarcie był całkowicie ukontentowany. Oddalił się od ciężkiej atmosfery panującej w domu, a comiesięczne czeki zasilały jego konto. Mógł żyć spokojnie. Dorastać, mężnieć, zmieniać się. Nie wyglądał już jak mały aniołek – przeszkadzało mu w tym nabyte 186 cm wzrostu, niemiłosiernie wystające kości w okolicach bioder i zdecydowanie za długie palce. Zachował jednak posmak wilej krwi w sobie, toteż pomimo braku typowo kobiecego powabu i tak ma naturę podrywacza i odpowiednie ku temu predyspozycje wyglądowe. Całkowity brak rozbudowanej partii mięśniowej poza przepisowe, nadające mu wyprostowanej sylwetki, zakrywa dobrze skrojonymi szatami. Myje się codziennie i goli, by zachować świeżość. Uwydatniona grdyka na chudej szyi co prawda jest mu zadrą w palcu, jednak stara się tego nie eksponować. Wcale nie uważa tego za ‘męskie’. On sam nie jest przecież rozpoznawany przez kategorię owłosionego dryblasa u boku jakiejś powabnej panienki. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Pią 22 Kwi 2016, 11:18 | |
| On w takich chwilach zdecydowanie był tym, który balansował na krawędzi nie z konieczności, a zamiłowania. „Jedno złe słowo” w jego przypadku było gamą aluzji, sugestywnych spojrzeń, komentarzy w zupełnie nieprzystającym stylu i uśmieszków apropo najcichszego nawet westchnienia. Poprawność polityczna i wstrzemięźliwość słowna w rozumieniu Todda były tak konieczne, jak róg pośrodku czoła, albo i lepiej. Kaylin zaś nie urodziła się wczoraj, a znosi go po dziś dzień, świadczyło to więc o tym że nie taki diabeł straszny jak go malują. Inna para kaloszy, że tak po prawdzie naprawdę starał się, by relacje pomiędzy nim i krukonką wyglądały inaczej niż z innymi pannami w szkole. Jego w jakimś procencie wila krew działała na panów i chłopców maści wszelakiej, jednak i ich koleżanki nie ustępowały im w przymilnych uśmieszkach, co w gruncie rzeczy było mu bardzo na rękę… Lecz w całym tym kociokwiku fajnie było mieć otworzyć do kogo gębę i na chwilę stracić z oczu świadomość, że człowiek nie mija cię szerokim łukiem tylko dlatego, że twoja matka kusi wraz z ciotkami mężczyzn na pożarcie. - Moja sprawa? Pani prefekt ostatni raz widziana z pewnym krukonem, co to zaginął w dziwnych okolicznościach. Jej młodsi koledzy zeznają, że wyszli w pośpiechu, zaś kilka godzin później wróciła sama, a on… A on już więcej nie pojawił się w domu wspólnym. Cóż za biedny, młody człowiek… – Wpakował sobie wijącą się, malinową glistę prosto w usta i rozgryzł, z przyjemnością połykając wszystkie jej żelkowo-owocowe soki. Końcowo jednak, świadkując jej oślemu uporowi wstał, otrzepał kurz z portek (Tiara przydziału mu świadkiem, że właściciele nie sprzątali tu dobre sto lat) i z głośnym westchnieniem podążył za marudą. – No i świetnie, Wittermore. Jak już opadnie ten Twój zły humorek, idziemy na randkę, a Ty z grzeczności nie odmówisz. – mówiąc to uśmiechał się w zupełnie nieuprzejmy sposób, jakby już planował coś albo wybitnie złośliwego, albo upokarzającego. Z każdej strony nie było to do końca bezpieczne dla dziewczyny, jednak ta już chyba przywykła do pomysłów Hugo (dlatego właśnie musiał kombinować coraz mocniej, ażeby tylko w jakikolwiek sposób ją zadziwić). Wsunął się w otwór, zaklęciem przesunął klapę na miejsce. – Lumos. – Kraniec jego różdżki rozjarzył się światłem, rzucającym cienie na kamienne, brudne ściany. – Uważaj Pszczółko, żeby nie nabić sobie guza. – Skwitował to kwaśnym uśmiechem, bo jednak miał ochotę posiedzieć na górze jeszcze trochę. Nuda zamkowych murów przygniatała go już, a konieczność uczestniczenia w lekcjach i egzaminach sprawiała, że miał ochotę nawiać z krzykiem. Dobrze, że chociaż w pokoju nie nudził się sam ze sobą, bo jego towarzysze byli równie wynudzeni, a i otwarci jak i sam Hugo. – A jak się będziesz wtedy wyłgiwać, to pamiętaj – spetryfikowana nie powiesz nie. – Zanucił pod nosem jakąś zapewne sprośną piosenkę, intonując wszelkie takty z wyczuciem amatora-flecisty… I tak aż do samej Gunhildy, której to podziękował kolejnym czułym buziakiem prosto w kamienne, zastygłe usta. /zt x2 @Kaylin Wittermore
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Sob 30 Kwi 2016, 13:38 | |
| @Kaylin Wittermore
Ururu raczej nie był socjalnym inwalidą, w końcu perfekcyjnie opanował wszelkie zasady etykiety... niestety nie było tam wiele na temat kontaktów nieformalnych. Co prawda przy rodzicach i bliższych kolegach naturalnie zachowywał się całkiem normalnie, lecz kiedy chodziło o dziewczęta, jego mózg nie wyrabiał. Właściwie to nawet nie miał okazji mieć koleżanek. Tylko na pierwszym roku w Hogwarcie dane mu było porozmawiać kilka razy z pewnymi dziewczynami, lecz jedna z nich była z natury małomówna, druga zaś wręcz przeciwnie - wylewała z siebie potok słów, niczym sam Marquez, jednak Ururu zazwyczaj nie wiedział jak się do nich ustosunkować, o ile nie były to zwykłe pogawędki o szkole. Na jego życiowej drodze stanęła ostatnio niejaka Addyson Clemen, z którą nawet wybrał się na bal... Ururu nie planował posiadania "koleżanki", jednak był na tyle blisko z Puchonką, że chyba mógł ją tak nazywać. Dla niego niestety ta znajomość przysporzyła parę problemów. O ile rozmowa, ewentualnie nauka zaklęć były w porządku - mógł sobie po prostu wyobrazić ją jako chłopca, to ten nieszczęsny bal postawił przed nim wiele pytań i żadnej odpowiedzi w tej sprawie. Miał kilka osób, które mógł podpytać o takie rzeczy, niestety nie spełniali oni wymagań. Jego najlepszy (i jedyny) kolega Fletcher nawet przez Ururu spostrzegany był jako osoba nie do końca spełniająca standardy społeczne, więc odpadał. Mistrz J.Lo. był niesamowicie zajęty - w końcu kończył się rok szkolny. Szarowłosy nie miał serca mu zajmować czasu takimi pierdołami. Do ciotki by napisał, lecz wciąż nie otrzymał odpowiedzi na poprzedni list. Ze wszystkich osób, z którymi mógł porozmawiać, została jeszcze Addyson, ale jej wolał nie pytać. Chociaż... czemu nie? Addyson, jak powinienem ciebie traktować?Ururu sam nie wiedział czemu, ale takie pytanie nie przeszłoby mu przez gardło. Chyba jakieś wewnętrzne głosy, których świadomie nie słyszał, podpowiadały mu, że to zły pomysł. Skoro nikt bliski nie pomoże, to może ktoś inny. Skreśliwszy z góry cały Slytherin i grono pedagogiczne (co prawda myślał o nauczycielce mugoloznawstwa, lecz uznał za niestosowne wypytywanie ją o rzeczy niezwiązane z tematem jej nauczania - nie miał z nią tak dobrej relacji jak z Mistrzem J.Lo), na pierwsze miejsce wysunęła się Kaylin Wittermore. Była prefektem, więc na pewno wiedziała WSZYSTKO o kontaktach międzyludzkich. W końcu musiała wiedzieć, kiedy ktoś zachowuje się niestosownie i odbierać punkty. Sytuacja z piórem mówiła sama za siebie. Napisał więc do niej list z prośbą o pomoc, a ta się zgodziła. Radosny Ururu przybył właśnie po szybkiej kolacji we wskazane miejsce. W końcu rozwieją się przed nim mroczne zasłony i pozna PRAWDĘ. Znaczy się no dowie, jak powinien zachowywać się przy koleżankach.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Sob 30 Kwi 2016, 18:36 | |
| Kaylin nadal nie czuła się najlepiej, choć tym razem przynajmniej się najadła. Siedziała w Wielkiej Sali i wciskała w siebie kolację do tego stopnia, że chciało jej się już wymiotować, ale wiedziała, że to wciąż za mało. Nie mogła przeżyć całego dnia na jednej kromce chleba - to działało przez kilka dni, ale nie miesięcy. Miała zadanie, jakie powierzyła jej profesor Lestrange i postanowiła się z niego wywiązać. Zwłaszcza, że było ono warunkiem lekcji, jakie miała jej nowa nauczycielka zorganizować. Z wielką chęcią, po tak ciężkiej kolacji, udałaby się do dormitorium i chociaż spróbowała przespać, jednak... No właśnie, co sprawiło, że spacerowała ociężałym krokiem w stronę posągu? Sama nie wiedziała, czemu się na to w ogóle zgodziła. Marquez nie miał u niej żadnych punktów przychylności, a ona naprawdę miała wiele innych, ważniejszych spraw, niż jego zawirowania sercowe. No i nie oszukujmy się - Wittermore była najgorszym z możliwych typów do wybierania sobie doradcy życiowego. To dziewczę nie wiedziało nawet, kiedy powinno się uśmiechać, żeby wychodziło naturalnie! Niemniej, nie miała zamiaru kłopotać tym Masciusa czy Isabelle, a jak się domyślała - Addyson jako prefekt odpadała w pierwszej linii. Dlatego właśnie, westchnęła przeciągle i szła na umówione miejsce. Plan był prosty - wysłuchać, rzucić radą i odejść. Chciała jeszcze przed snem przejrzeć zdjęcia z balu, które przypomniały jej o tym, jak blisko tego dnia była z profesorem Bułhakowem. Swoją drogą, coraz częściej myślałą o nauczycielu w kategoriach zdecydowanie wykraczających relacją uczeń-nauczyciel, ale... To nie było teraz istotne. - Mam nadzieję, że długo nie czekałeś. - Zaczęła na widok Ururu i podeszła do niego szybciej. - O co chodzi? - Dodała odrobinę go ponaglając. Patrzyła na niego typowym dla siebie, obojętnym wyrazem twarzy, chociaż lekko skołtunione włosy i przekrwione oczy musiały dawać jasno do zrozumienia, że jest po prostu zmęczona.
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Sob 30 Kwi 2016, 18:53 | |
| Ururu stał sobie spokojnie i nawet nie zauważył, kiedy pani prefekt dotarła w wyznaczone miejsce. Może nawet dostrzegł jakieś zmęczenie wyraźnie zarysowane na jej twarzy. Posłał jej uroczy uśmiech. - Dobry wieczór - przywitał się delikatnie kłaniając. - Chciałbym jeszcze raz serdecznie podziękować za chęć pomocy. W serduszku Ururu płonęła mocna nadzieja i wiara, że oto jego aktualny problem zostanie rozwiązany, dzięki wszechmocnej Kaylin Wittermore. Znana była z wszechwiedzy, a oto ulitowała się nad biednym Ślizgonem i pokaże mu drogę życia. - Tak jak wspomniałem, nie jestem osobą nadmiernie spędzającą czas z rówieśnikami. Moje doświadczenie w tej kwestii jest nikłe, a jeśli chodzi o kontakty z dziewczętami na poziomie koleżaństwa, to one nie istniały aż do tego roku. Nauczono mnie zasad etykiety, niestety nie uwzględnia ona nieformalnych kontaktów tego typu, dlatego chciałbym prosić o wskazówki, panno Wittermore. Nie miał zamiaru samemu wgłębiać się w szczegóły. W głowie miał co prawda kilka pytań (jak zwykle), lecz tym razem nie chciał być nachalny. Wiedział, że musi być bardzo delikatny w tej rozmowie. Nie miał zamiaru też przyznawać o kogo dokładniej mu chodzi. Wittermore zgadła, ale nie przyzna jej racji. To już właściwie nie jest jej sprawa, aczkolwiek byłby wdzięczny losowi, gdyby jednak dała mu jakieś informacje dotyczące bezpośrednio Addyson..
Ostatnio zmieniony przez Ururu Marquez dnia Nie 01 Maj 2016, 11:13, w całości zmieniany 1 raz
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Nie 01 Maj 2016, 10:40 | |
| Wittermore na widok Ururu jęknęła w duchu. Teraz, kiedy się z nim spotkała cała ta sytuacja wydała jej się jeszcze bardziej absurdalna i bezsensowna, niż wcześniej. Co ona mogła mu powiedzieć? Sama nie wiedziała, jak postępować z inny. Sama nie wiedziała, jak rozmawiać z rówieśnikami, jak miałom mu więc pomóc? Uczyła się kontaktów na bazie obserwacji, a także... W rozmowach z profesorem Bułhakowem. Dziwnym trafem z nim nie miała takich problemów, przynajmniej w jej mniemaniu. Była zmęczona, więc od razu chciała przejść do rzeczy. A on silił się na uprzejmości, które w normalnych warunkach z pewnością by doceniła. Teraz jednak wszystko przedłużały. Przymknęła więc oczy i spojrzała na niego dopiero po chwili. Pytanie dotarło z opóźnieniem, a ona potrzebowała dodatkowych kilkunastu sekund na przetworzenie go w swojej głowie. - Czego ode mnie oczekujesz? - Zapytała całkowicie szczerze. - Wydaje mi się, że do każdego człowieka trzeba podchodzić indywidualnie. Nie znajdziesz uniwersalnej metody w rozmowie z innymi. Obserwuj, sprawdzaj ich reakcje. Każdy ruch twarzą, każde drgnięcie brwi. To wszystko coś znaczy. - Tylko nie wiem, co, pomyślała. Czego on od niej właściwie chciał? Pytał o to, jak znaleźć sobie przyjaciela, czy po prostu zakochał się w Clemen i nie wiedział, jak postępować? Na litość Merlina, wybrał sobie najgorszą osobę do pomocy! - O jaką relację ci chodzi? Co chcesz w ogóle osiągnąć?
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy Nie 01 Maj 2016, 11:16 | |
| Ururu naturalnie tworzył wypowiedzi ubierając je w grzecznościowe formułki, nawet się nad tym nigdy nie zastanawiał. Po prostu tak mu weszło. Zaczęło się to w Hogwarcie, gdzie wszystkie kontakty zaczynał od zera. Jak się używa formalnego języka przez cały czas, to siłą rzeczy wchodzi w nawyk. Uważnie wysłuchał Kaylin. Jej odpowiedź była właściwie... no, nie do końca o to mu chodziło. Oczekiwał, że dostanie jakieś gotowe wskazówki, a tu nie, dopiero sam musi to odkryć. - Chcę, żeby to była dobra relacja - odpowiedział od razu po zadaniu pytania. - I nie chciałbym jej zepsuć przez zły dobór słów, bądź nieodpowiednie zachowanie. Właściwie nie do końca zrozumiał sensu tego pytania. No bo w końcu o co może chodzić w koleżeństwie? - Twoje rady są niezwykle cenne, lecz czy na pewno nie ma żadnych... ogólnych zasad? Na przykład jak mam się do niej zwracać? Mogę mówić po imieniu? Chłopacy mówią do siebie czasami po nazwisku. I... - zawahał się - ...są jakieś inne reguły przy tańcu niż w przypadku tych oficjalnych? Wyglądał, jakby nieco zbladł, chociaż i tak zawsze był nieco jaśniejszy od innych.
|
Temat: Re: Posąg Jednookiej Wiedźmy | |
| |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |