|
Obrzeża zamkuIdź do strony : 1, 2, 3Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: Obrzeża zamku Nie 05 Cze 2016, 16:21 | |
| Nie wszystko zawsze musi wychodzić po naszej myśli, ale nie znaczy to, że nie powinno się o to walczyć i starać. Z takiego założenia zawsze wychodził i przy nim trwał, uparcie wierząc, że nawet jeżeli nie jest w stanie osiągnąć wszystkiego na czym mu zależy... nigdy nie pożałuje tego, że znalazł w sobie odwagę, że nie siedział w miejscu nie zastanawiał się nad tym co by było gdyby. Teraz jednak, kiedy ściskające żołądek uczucie nie dawało mu prawidłowo myśleć - chciałby cofnąć czas. Wytłumaczyć dawnemu sobie, że najwyraźniej się pomylił i poradzić ucieczkę, póki niezręczność sytuacji nie osiągnęła poziomu szczytowego. - Nie rozumiem. - przyznał otwarcie, nawet nie próbując ukryć całego zmieszania, jakie chłopaka ogarnęło. Było jej to obojętne? Czy w takim razie w ogóle chciała to jeszcze robić? Miał więcej pytań niż odpowiedzi, a ona jakby wypruła się z chęci. Nabrał powietrza, próbując ogarnąć się i pokonać ogarniający go zewsząd strach przed dość brutalnym odrzuceniem jego uczuć, bo jeszcze wczoraj... ba, dzisiaj nawet (!) zdawała się dawać mu znaki mówiące jasno, że nie ma nic przeciwko. I o cóż mogło chodzić z Hope? Czy jego kuzynka czegoś jej nagadała? Wydawało mu się, że Polka wspiera go całkowicie i cieszy się z jego szczęścia, ale teraz to wszystko jakby się rozmyło. Tylko, że znali się już tyle lat. Jak świadom jej przyjaznego i pokojowego nastawienia miałby posądzić ją o cokolwiek? O posiadanie złych intencji? O robienie komuś na złość? - Wszystko to, co napisałem w liście dla ciebie było prawdą. Dlaczego uważasz, że miałby być w jakikolwiek sposób niestosowny? - przytrzymał ją delikatnie, jakby obawiał się jej upadku. - Zrobiłem... coś nie tak? Czy to przez tą otwartość? - przełknął ślinę. - Dlaczego ciągle wspominasz o Hope? - pokręcił głową, kiedy odrobinę oprzytomniał. - Przepraszam, że zalewam cię taką masą pytań, ale... właściwie, to nie mam na to usprawiedliwienia.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Obrzeża zamku Pon 06 Cze 2016, 02:18 | |
| Anastasia szczerze nienawidziła konfrontacji, w których większość swoich argumentów musiała opierać na słabych przypuszczeniach, niedociągniętych faktach, lub co gorsza, na intuicji. Bawiła się różdżką, unikała kontaktu wzrokowego i próbowała zapanować nad obezwładniającą falą gorąca uderzającą w nią z całej siły. Nie, nie czuła gniewu, ani żadnej nienawiści. Tylko... niesamowite zawstydzenie. Co jeśli naprawdę wszystko przekręciła i robiła z siebie największą idiotkę wszech czasów? Czy ktokolwiek spojrzałby na nią poważnie po czymś takim?! No i...SERIO NIE ROZUMIAŁ?! O CO TU CHODZIŁO?! Spokojnie. Spokojnie, Fitzgerald. - To między tobą, a Hope nic nie ma? - zapytała z nutą niedowierzania - rozmawiałam z nią na meczu, powiedziała że jesteś jej najbliższą osobą, czy coś w tym guście. To było po tym, gdy stwierdziła, że z wszystkich chłopaków na boisku, najbardziej podobasz jej się ty - wyjaśniła, przywołując dokładnie ich rozmowę z dnia rozgrywek - Wydawała się być lekko zażenowana całą sytuacją i nie powiedziała niczego wprost, ale gdy zapytałam dlaczego razem nie poszliście na bal, odpowiedziała iż wolała iść sama. Zabrzmiało to dokładnie tak, jakbym... była trzecim kołem? Albo, uwikłała się w coś, co już jest między wami? Głośnym świstem powietrza zwieńczyła swoją wypowiedź, głębokie westchnienie było niczym innym jak upustem nagromadzonego ciśnienia ciążącego w zestresowanej Anastazji. Co teraz? I na Merlina, dlaczego ta sytuacja musiała być aż tak zawstydzająca?
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: Obrzeża zamku Pon 06 Cze 2016, 22:27 | |
| Kiedy dotarł do niego sens wypowiedzianych przez Anuszkę słów zalała go jednocześnie fala ulgi i przerażenia, o ile było to w ogóle możliwe. Czuł się szczęśliwy, że napięcie zostało wywołane jakimś koszmarnym nieporozumieniem, ale... co jeżeli nieporozumienie to nie było wcale nieporozumieniem? Czy Hope naprawdę mogła polubić go w sposób, którego on sam nie odwzajemniał? Potrząsnął głową symbolicznie, jakby miało to rzeczywiście odgonić złe, nie mające żadnych podstaw myśli. - Oczywiście, że coś między nami jest, Anastasio, ale jest to przyjaźń. Hope jest dla mnie ważna, ale w zupełnie inny sposób niż ty. Nigdy nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz trzecim kołem, więc wypluj te słowa i proszę, nie uciekaj wzrokiem. - ujął jej twarz zmarzniętymi dłońmi i spojrzał jej prosto w oczy, jednak zrobił to w sposób delikatny i upuścił ręce szybko, nie chcąc zdenerwować jej wymuszeniem tej odrobinki odwagi. - Nie wiem co powiedziała ci moja kuzynka i nie będę się w to wtrącał, bo uważam, że powinnyście wyjaśnić to pomiędzy sobą, jednak wierzę, że Hope po prostu ujęła inną myśl w nieodpowiednich słowach, a nawet jeżeli nie... To nie zmienia faktu, że zaprosiłem cię po przynajmniej roku wlepiania w ciebie maślanych oczu z tylnej ławki. Ja... chyba nigdy w życiu nie bawiłem się nigdzie tak dobrze jak na tegorocznym balu i jestem święcie przekonany, że byłaś tego głównym i najważniejszym powodem.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Obrzeża zamku Pią 10 Cze 2016, 23:58 | |
| Anastasia pomimo swych licznych paranoi i rzekomo nieufnej natury, o której każdemu rozpowiadała, była w rzeczywistości dziewczęciem względnie naiwnym, zwłaszcza gdy w grę wchodziły perswazje maślanych ocząt należących do równie ślicznych, męskich twarzyczek. Piękne słowa, delikatne, acz śmiałe gesty, mogłyby przez te dużo bardziej doświadczone dziewczęta zostać wyśmiane i uznane za nic innego jak podstęp oraz cwane próby udowodnienia swej niewinności… ale Fitzgeraldówna nie nauczona poprzednim zawodem miłosnym, łyknęła całkowicie wersję Maurycego, ba, do tego wszystkiego była gotowa przepraszać za nieporozumienie i oskarżenia. - Och. Więc. Wy nie, ani, och - wydała z siebie już po przemianie w poddenerwowaną hybrydę człowieka z podpalanym burakiem. Najświeższym tworem całego swego zawstydzenia okazał się nieśmiały uśmiech skradający się po zaczerwienionej buźce. Ten taki z rodzaju, nie masz pojęcia co zrobić, ani powiedzieć, więc przegrzany mózg wyśle ci śmieszne sygnały nerwowe do reszty ciała. - Rozumiem. Przepraszam - westchnęła splatając łapki przed sobą - Cała ta sytuacja wydawała mi się dziwna, możliwe że coś przekręciłam i to wszystko to nieporozumienie. Przepraszam - powtórzyła, gotowa do odlecenia na przypadkowym hipogryfie do krainy, w której nikt już nigdy nie ujrzy jej na oczy. CO ZA WSTYD I UPOKORZENIE, NA MERLINA. Ponieważ nie była w stanie znieść niezręczności tej sytuacji, a schowanie się przed wzrokiem chłopaka nie wchodziło w grę (włączając w to opcję z unikaniem spojrzenia), z sercem walącym niczym potężny dzwon, Fitzgerald wtuliła się w niego bez słowa, przynajmniej w takiej pozycji nie epatowała rażącą konsternacją i zawstydzeniem usłyszanymi komplementami. Czekała na wyraźniejsze słowa, które mogłyby uformować się w jaźni, ale jedyne na co było ją stać, to niewyraźne pomrukiwanie. - Ja również świetnie się bawiłam Maurycy. Naprawdę cieszę się, że mnie zaprosiłeś. Może i brzmiało zbyt formalnie, lecz dziewczyna niestety nigdy nie była dobra w werbalnym wyrażaniu swych emocji. A podobno cecha ta jest w głównej mierze domeną... mężczyzn?
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: Obrzeża zamku Sob 11 Cze 2016, 00:15 | |
| A więc rozumiała! Nie miała mu nic za złe. Odetchnął z ulgą, choć postanowił nie zostawiać sprawy do końca samej sobie - liczył na to, że przy najbliższym spotkaniu z Hope będzie miał okazję sprawdzenia, czy historia o ich miłości miała faktycznie u kuzynki jakieś podłoże, którego jak ostatni idiota nie dopatrzył się przez te wszystkie lata. Zmarszczył brewki i pokręcił głową. - Przecież ty mnie nie masz kompletnie za co przepraszać, Anuszka. Każdy ma prawo się pomy- - tu urwał, bo gryfonka zagrała czymś, w czym Maurycy nie był najlepszy - bliskością. Zerowa odległość, ciepło jej ciała, dotyk, zapach... aż przymknął oczy, a nie mając zielonego pojęcia cóż w takiej sytuacji uczynić z rękoma, przez kilka sekund manewrował nimi w powietrzu, a dopiero później osadził mniej-więcej pod łopatkami dziewczyny. Wtulona w niego mogła poczuć, że serce waliło mu nawet mocniej niż jej samej, automatycznie odsłaniając wszystkie karty: był w niej kompletnie zauroczony. Chociaż sam tego do końca nie rozumiał, to natura sama pchała go do tego, by upragniona, romantyczna relacja nie ograniczyła się jedynie do pieszczenia się nawzajem miłymi słowami. Z tegoż powodu rozchylił powieki i zorientowawszy się, że nie jest to jedynie przyjemny sen, a naprawdę Fitzgerald SAMA chciała objąć go swoimi rękoma - uśmiechnął się. - Wiesz, zgłosiłem się w tym roku na staż do Ministerstwa, więc będę mieszkał przez wakacje w Londynie. Nie znalazłabyś przypadkiem czasu, który mogłabyś zagospodarować na spędzenie go... ze mną? - przełknął ślinę z nadzieją, że zrobił to w miarę niesłyszalnie, po czym jedną z dłoni, zupełnie przypadkiem odgarnął jej włosy za prawe ucho. Rzecz *ekhm* jasna, nie miał wcale planów, by ją dzisiaj pocałować. To był jedynie przyjacielski gest.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Obrzeża zamku Wto 21 Cze 2016, 14:10 | |
| Anastasja nie do końca pojmowała dlaczego im bardziej fizyczna bariera słabła, tym mocniej czuła silną chęć jej ponownego naruszenia. Taniec czy trzymanie dłoni były czysto platonicznymi aktami, które wcale nie musiały sugerować relacji o podłożu romantycznym. Mimo tego, dotyk sprawiał, iż istotnie stawali się sobie bliżsi oraz zażyli, dzięki czemu obraz chłopaka przywoływała w myślach coraz częściej i to nie tylko w kontekście współczucia czy tragedii jaka go spotkała. Czy próbowała, a właściwie w ogóle potrafiła zdefiniować swoje uczucia? Najprawdopodobniej nie. Wiedziała jedynie, iż ukłucie zazdrości i rozczarowania towarzyszyło jej podczas rozmowy z Hope, póżniej zaś ulga związana z wyjaśnieniem całego nieporozumienia uskrzydliła dziewczęce serduszko, popychając całkiem spontanicznie w ramiona chłopaka. Może powinna bardziej zastanowić się nad swoimi poczynaniami, ale teraz zdecydowanie nie był tego czas. Odpowiedź na zadane pytanie wciąż wisiała w powietrzu, a odgarnięcie włosów sprawiło, iż automatycznie spanikowała przed utraconą kontrolą sytuacji. Niewiele myśląc, przechyliła leciutko czubek głowy i cmoknęła chłopaka w draśnięty rumieńcem policzek. Wargi przylgnęły do skóry Gryfona na nieco dłużej niż zasadniczo przyjacielski pocałunek powinien obowiązywać, ale tuż zaraz uwolniła niechętnie swój uścisk, posyłając mu uroczy, jak na swą osóbkę, uśmiech. Przechodząc do huśtawki, przysiadła na niej, w głowie starając się ułożyć normalną, wypraną z nadmiernej ekscytacji i emocji wypowiedź. Tak jakby buziak nie był niczym wielkim, ani zawstydzającym. Ależ skąd. WCALE. - Ministerstwo? Idziesz do Brygady Uderzeniowej, tak? Przynajmniej kiedyś tego chciał, tyle pamiętała. Do tej pory sądziła, że chłopak daruje sobie letni staż, ale czy nie byłby to najlepszy sposób na zajęcie czasu i skierowanie myśli na inny tor? - Myślę, że znajdę troszkę czasu - odpowiedziała z cieniem figlarnego uśmiechu przemykającego po jej wargach - rzecz w tym, że jeszcze nie mam lokum. Jakkolwiek to brzmi. Rodzice wyjeżdżają w wakacje do Stanów, lecz jeśli zaakceptują moje podanie o staż...zostałabym w Londynie. Z ciotką, która przyjeżdża do Anglii - wyjaśniła ponuro, póki co nie wdając się w smutne detale swego życia rodzinnego - wolałabym już spędzić dwa miesiące ucząc się w dzień w dzień eliksirów z Rutherfordem niż dzielić jedną przestrzeń z tą kobietą i jej facetem, więc teraz muszę przekonać moich nadopiekuńczych rodziców, że chcę zostać w Londynie i wynająć coś sama. Westchnęła. Sytuacja z przewrażliwionymi (nawet nie wspominając już o ostatnich wydarzeniach) Fitzgeraldach nie przedstawiała się kolorowo. Ale czego nie byłaby skłonna zrobić dla wymarzonego stażu w Wizengamocie?
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: Obrzeża zamku Wto 21 Cze 2016, 16:00 | |
| Maurycy dobrze pamiętał moment, w którym pierwszy raz pomyślał o Anastasii w sposób inny. Kolejna, nudna lekcja, którą młodziak spędzał na popołudniowej drzemce. Właściwie jedynym, co mogło na pierwszy rzut oka wyróżnić ją z szeregu było to, że siedział w innej niż zwykle ławce. Dlaczego? Cóż, z przyczyny prostej - chciał schować się przed wzrokiem nauczyciela za grupką gryfonów. Wtedy też, wybudziwszy się przez jakiś głośniejszy dźwięk zauważył za kim dokładnie się znajdował i zdał sobie sprawę z tego, że z obranej pozycji wystarczyło delikatne wyciągnięcie dłoni, by sięgnąć włosów pewnej blond rówieśniczki. Zupełnie tym speszony podniósł się gwałtownie i... na tym właściwie historia mogłaby się skończyć, gdyby nie fakt, że owe włosy śledziły go jeszcze długo, niecnie wkradając się do chłopięcych myśli. To była dla niego nowość. Może nie zupełna, bo jako dziecko otoczone przez hordy płci przeciwnej zdawał sobie sprawę z istnienia czegoś takiego jak zauroczenie, ale nigdy jeszcze nie doświadczył tego na własnej skórze. Zaczął się jej bardziej przyglądać, słuchać tego co ma do powiedzenia, marzyć o chwili, w której zauważyłaby jego zainteresowanie i wyobrażać sobie jak ten gloryfikowany przez współlokatorów pierwszy pocałunek miał wyglądać. Buziaczek w policzek być może nie wydawał się być czymś szczególnym, ale dla Maurycego aż świat się zachwiał, nie tłumacząc biedakowi cóż powinien uczynić z rękoma ruszającymi się nagle w dziwny, nieco nerwowy sposób i kolejnym, choć tym razem nieco innym uśmiechem, ujmującym teraz zaczerwieniona buźkę tego cwanego podrywacza. Właśnie dostał kolejny znak mówiący, że mógł chcieć coraz więcej, a że nastoletnie ciało aż prosiło się o jej towarzystwo - jasnym stało się, że chłopak postanowi jakiś krok w stronę stania się kimś ważniejszym i zaciągnięcia jej na obściskiwanie się z dala od wścibskich spojrzeń wykona. Kiwał główką na znak, że wypowiedzi o cioci i rodzicach słucha i darował sobie komentarz, bo jedynym co cisnęło się na usta było "nie narzekaj na kogoś, kogo możesz stracić z dnia na dzień, tylko spędź z nim czas", a nie tak chciał być postrzegany. Cierpiał, ale podobnie jak reszta Longbottomów - cierpiał w środku i nie czuł już potrzeby uzewnętrznienia, a wręcz przeciwnie - był cały czas gotów do niesienia na barkach cudzego ciężaru. Ba! On chciał go nieść, chciał być dla innych ludzi oparciem i pomocą, bo to właśnie sprawiało, że nie myślał o rzeczach złych i okrutnych. Najbardziej zaś, ze wszystkiego, co możliwe do osiągnięcia w tym zakresie - marzył o staniu się całym światem dziewczyny siedzącej właśnie na huśtawce. - Chcesz mieszkać w Londynie... sama? Może lepiej zaplanuj zamieszkanie z kimś we dwójkę? Z kimś odpowiedzialnym, potrafiącym gotować - tutaj poszerzył uśmiech - wybierającego się na staż do Biura Bezpieczeństwa... Wsadził rączki do kieszeni mundurka i zamrugał do niej. I wtedy dotarło do niego jak bardzo nie odpowiedzialną rzecz zaproponował. Nadopiekuńczy rodzice. Coś, czego nigdy nie miał, bo pozwalano mu chadzać własnymi ścieżkami, a jednak, w głębi serca czuł, że owa nadopiekuńczość wynikała z miłości i obawy przed tym, że pewne rzeczy mogą się powtórzyć. - A ciocia... na pewno nie jest aż tak zła jak lekcje eliksirów. Jeżeli w tym roku z nich zdam, to uwierzę nawet w dopuszczenie sióstr Hennessy do owutemów. - zażartował desperacko, dając do zrozumienia, że coś jeszcze poza referatami chodziło mu po głowie. Był aktorem wyjątkowo kiepskim, więc ukrycie złego samopoczucia pod warstwą dowcipów było po prostu niewykonalne. - Mimo wszystko... gdybyś jednak chciała... Uciekł wzrokiem gdzieś bok, ale szybko do jej oczu wrócił.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Obrzeża zamku Pon 27 Cze 2016, 03:58 | |
| - Z kimś kto potrafi gotować? A znasz kogoś takiego? – wyszczerzyła się figlarnie – słyszałam od dziewczyn, że kilku chłopaków chciało wybrać się do Biura Bezpieczeństwa. Jest wśród nich ktoś, kogo dobrze znam? Nie, nie spodziewała się, że Maurycy mógłby poważnie mówić o wspólnym zamieszkaniu. Żartowała i zdawało jej się, że oboje wpasowują się w tą samą konwencję dialogową. Zresztą, gdyby tylko wiedziała jak poważnie chłopak zdawał się podchodzić do ich ewentualnej przyszłej znajomości, najprawdopodobniej cofnęłaby się o krok i nie eksponowała nadmiernej czułości oraz bliskości bez wcześniejszego zastanowienia się nad własnymi uczuciami. Mimo wszystko, nie chciała podążać drogą stęsknionej za atencją podłej manipulatorki, która gra kosztem innych. - Jest tak zła, że wolałabym już rozmawiać o zaległościach i referatach, których jeszcze nie napisałam - odpowiedziała, nie domyślając się, że swoim narzekaniem mogłaby jakkolwiek urazić, lub wpłynąć na ponure refleksje Maurycego. Może bardziej powinna uważać na słowa? Zapewne tak, ale ciężko byłoby winić Gryfona za brak chociażby podstawowego rozeznania w relacjach domu Fitzgeraldów. - Oczywiście, że zdasz, ale jeżeli nie chcesz dostać wciry, to musisz panować nad językiem, bo niech tylko któraś z sióstr Hennessy cię usłyszy… oj, mają twarde piąstki, Mauryś - wyjaśniła, podtrzymując uśmiech i pozytywną atmosferę, mimo zauważalnego zmarkotnienia chłopaka. Starała się nie ingerować i nie zasypywać go stosem zbędnych pytań - powodów mogło być wiele, wszak do raptownego zachmurzenia wystarczyłoby jedno źle, lub nieodpowiednio sformułowane słowo, o co w rozmowie z gadatliwą Fitzgerald było nietrudno. Nie minęło wiele czasu od tragedii, to iż potrafił się uśmiechać i żartować w tak krótkim czasie od minionych wydarzeń, samo w sobie sprawiało, iż chłopaka trudno było nie częstować porządnymi dawkami uwielbienia i respektu dla jego postawy. - Gdybym chciała? Co takiego? - skrzyżowała spojrzenie, doszukując się w nim jasnej odpowiedzi -... chciałbyś mnie trochę pobujać? Samemu to nie to samo. Wygiąwszy usta w podkówkę, odepchnęła się od niechcenia stopami, i o ile ciekawość zżerała ją od środka, to być może zdjęcie z chłopaka presji utrzymywania kontaktu wzrokowego pomoże mu w nieco bardziej przejrzystym przekazie myśli.
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: Obrzeża zamku Wto 28 Cze 2016, 23:30 | |
| Mauryś zastanowił się chwilę i gdzieś tam, w środku bajzlu stanowiącego jego pokręcony umysł, przemknął obraz masakrujących go sióstr Hennessy. Wizja ta wydała mu się wysoce abstrakcyjna, bo przecież obezwładnienie ich nie wydawało się być aż tak brutalnie ciężkie. Z drugiej strony Yvon odbijała bez problemu lecące jak torpeda tłuczki. Zmarszczył brwi wyobrażając sobie co konkretnie stałoby się z jego twarzą gdyby oberwał z całej siły taką pałką, po czym otrząsnął się z letargu, w który wpadł. - Jasne! - odpowiedział ochoczo i wpakował się za Anuszkowe plecy, które pchnął delikatnie. - Teraz autentycznie boję się, że Lupei każe mi iść przypomnieć im o tych zadaniach. One pozapisywały się na wszystkie lekcje chyba tylko po to, żeby na nie nie przychodzić i... czekaj, nie napisałaś ich jeszcze? Nie popełniaj tego błędu co ja i Peter, bo gwarantuję ci - pisanie wszystkiego w ostatni dzień nigdy nie kończy się dobrze. A co do mieszkania... uważasz, że to głupi pomysł? Oczywiście, że był głupi, ale... czy naprawdę w takim momencie ktokolwiek spodziewał się po nim robienia rzeczy odpowiedzialnych i przemyślanych? Zdawało się, że Maurycym kierowało głównie naiwne, chociaż w pełni zrozumiałe, poszukiwanie przyjemności. Tyle mu zostało. Kariera w Ministerstwie nie kusiła już przecież samymi pozytywami, nie za bardzo miał już do czego wracać w rodzinnym domu, gdzie babcia ledwo doczyściła ściany z krwi, a Londyn... Londyn puszczał oczko i wabił tymi dwoma miesiącami wolności, które chciał spędzić z Anastasią. - Moglibyśmy chodzić razem do mugolskiego kina.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Obrzeża zamku Czw 07 Lip 2016, 23:01 | |
| Mauryś popchnął ją delikatnie, a ona sama wykorzystała ową siłę zewnętrzną i samodzielnie dodała sobie rozpędu poprzez szybkie odbicie nóżkami. - Wiesz, wydaje mi się, że Antygona to akurat robi celowo. Co do Yvon nie jestem pewna, ale nie będę ich krytykować, bo i mi zaczęło średnio iść w szkole. Teraz to chyba za późno na porady w tym stylu - skrytykowała go żartobliwie, kontynuując bujanie się na huśtawce, prawie bez trzymanki! Szczerze kusiło ją aby skoczyć i kunsztownie popisać się przed chłopakiem swoją przebojową naturą dziarskiej dziołszki, lecz ostatecznie pomysł porzuciła. Tymczasem Maurycy... on nie żartował. Odkrycie to przypłaciła przyspieszonym tętnem i pocącymi się łapkami, stres przy takiej konfrontacji wydawał się być nieunikniony. Propozycja sama w sobie była niczym innym jak czystym szaleństwem, czymś co nawet jej, Anastasii Fitzgerald, wychowanej w rodzinie zdecydowanie zbyt liberalnej jak na swą epokę, nie przyszłoby do głowy. Nie wierzyła w złe intencje Gryfona, ba, w jej oczach uchodził przecież za aniołka, aniołka po przejściach. Czy więc możliwym było, że... postradał zmysły? A może po prostu był niesamowicie osamotniony i szukał wsparcia, bliskości od kogoś, kto poniekąd dźwigał ciężar tych samych wydarzeń. - Mieszkanie razem? Ale ty wiesz, że to tak nie przystoi… powiedziałabym wręcz, że to bardzo nieprzyzwoite. gdyby tylko ktoś się o tym dowiedział... - pauza. Podciągnęła kolana pod brodę i odwróciła się za siebie, obracając w stronę stojącego tuż na przeciw Maurycego. Uniosła czubek głowy i zacisnęła wargi wpatrując się w jego oblicze. - Nie sądzę aby to było zbyt odpowiedzialne, Maurycy. Był posiadaczem słodkiej, uroczej buźki. Nawet bardzo, aż dziwne, że do tej pory tego nie zauważała, jakimś cudem nie dostrzegając urody kolegi z jednego domu. Być może, paradoksalnie znajdował się zbyt blisko i tym samym znikał z jej radaru? - Dobra. Zróbmy to. Totalnie. Zamieszkajmy razem. Nieodpowiedzialne, nieprzyzwoite, coś jeszcze? Ach, tak. Łamało wszelkie zasady i konwenanse, czemu by więc nie zaryzykować i nie wypłynąć na wielką, nieznaną wodę? Chyba nie kryło się tam nic niebezpiecznego i złowrogiego, prawda?
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: Obrzeża zamku Pią 08 Lip 2016, 01:13 | |
| Świat wirował. W uszach huczało. Nie wiedział już co robić. Chciał ją uścisnąć, pocałować. Chciał powiedzieć, że ją kocha. Przyłapując się na tym błyskawicznie ostudził swoje zapędy do poważniejszego romansowania i ograniczył do spojrzenia na nią oczami przepełnionymi entuzjazmem i radością, które to skutecznie przyćmiły absurd całej tej sytuacji. Byli jeszcze dziećmi. Miał siedemnaście lat! A jednak, chociaż było to niewątpliwie głupie - zaproponował dziewczynie, jednej z ofiar wydarzenia zorganizowanego przez jego świętej pamięci rodziców... wspólne mieszkanie! Nie było to być może niezgodne z prawem, ale jak sama Anastasia zauważyła - ludzie, szczególnie starej daty z pewnością dostrzegą to jako coś bezwarunkowo obrzydliwego. Złamanie wszelkich zasad moralnych... i chociaż jego nazwisku stać się już nic nie mogło - nie darowałby sobie, gdyby jego ukochana miała zostać w jakikolwiek sposób oczerniona. Postanowił więc zachować resztki rozsądku przy wyborze lokum i postawić na miejsce, gdzie nie sięgnąć ich oczy sprawiedliwości ani żadna plotkara bez sensownego zajęcia. - W takim razie... - zaczął, łapiąc ją przy tym za dłoń - proponuję zacząć naszą wakacyjną przygodę od tego, aby owe wakacje przedłużyć poprzez wyeliminowanie sesji poprawkowych. Pomogę ci przy tych referatach, Anuszka. Dwójka Gryfonów ruszyła w stronę zamku.
[Oboje z tematu]
|
Temat: Re: Obrzeża zamku | |
| |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |