NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Dziennik Buły Omega

Vakel Bułhakow
Vakel Bułhakow
Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, Numerolog

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętka
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego Horribilis
OPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze.

https://mortis.forumpolish.com/t335-sowa-vakela https://mortis.forumpolish.com/t412-dziennik-buly-omega https://mortis.forumpolish.com/t346-skrytka-nr-384
PisanieTemat: Dziennik Buły Omega  Dziennik Buły Omega EmptyWto 19 Sty 2016, 18:54


■ Urodził się 1 lutego 1895 roku pod imieniem i nazwiskiem, które zostało zatuszowane przez ojca. Aktualnie z tego, jak Vakel naprawdę się nazywa zdają sobie sprawę tylko Vladimir Bułhakow, Małgorzata Kossak, Jewgienij Bułhakow i on sam. Jego znakiem zodiaku jest wodnik.
■ Typ enneagramu - 3w2 "Gwiazda", chociaż zawsze przedkładał nad enneagram swoją życiową pasję - numerologię. Liczba celu życia Vakela to osiem, czyli żniwiarz.
■ Lubi pić herbatę i zna wiele sposobów jej parzenia. Denerwuje się, gdy ktoś robi to niepoprawnie lub nieudolnie. Z tego powodu ma na pieńku ze szkolnym woźnym, odpowiedzialnym za przygotowywanie tego napoju na rady pedagogiczne i inne tego typu okazje.
■ Kocha swoją pracę i często określa ją mianem swojej jedynej żony. O nieudanym małżeństwie lepiej przy nim nie wspominać, ponieważ staje się wtedy wyjątkowo agresywny. Spalił dom Małgosi Szatańską Pożogą.
■ Teoretycznie jest biseksualny, ale w praktyce... jedynym mężczyzną, któremu kiedykolwiek się oddał był, jest i najprawdopodobniej będzie jego rodzony brat, Jewgienij.
■ Podrywa kobiety właściwie na każdym kroku. Uwielbia być w centrum ich uwagi.

Cytat :
Bułhakow uśmiechnął się do kartki. Przyjął to jako całkowity komplement, bez choćby nuty pouczenia z dość prostej przyczyny - chciał go usłyszeć. Już nawet nie próbował tłumaczyć się przed sobą. Po prostu sprawiało mu niewyobrażalną przyjemność, kiedy kobiety go doceniały. Tak, miało to podłoże w absolutnym braku jakiegokolwiek głębszego uczucia od jakiejkolwiek przedstawicielki płci pięknej przez ponad trzydzieści lat życia. Łącznie z mamusią. A właściwie, to macochą.
Wciąż siedział lekko odchylony w tył, ułożony wygodnie na swoim krześle, wczytując się w kolejne notateczki.
- Ciężko mi wybrać te najważniejsze sprawy. Mimo wszystko wydaje mi się, że w moim przypadku największy wpływ miały podróże. Nauczyły mnie wyciągać lekcje z rzeczy, w których wcześniej ich nie dostrzegałem. - wyjaśnił spokojnie, upijając kolejny łyk. - Kiedy ostatnio odwiedziłem jedną z moskiewskich galerii sztuki - moim oczom ukazała się pewna rzeźba anonimowego autora. Przedstawiała spiralę wyłaniającą się z surowego kamienia. Na dole ledwie ruszona, pięła się w górę - aż po błyszczący czubek. Stojąc tam pomyślałem, że tak właśnie postrzegam ludzkie życie. Zaczynamy z niczym, goli i bezwartościowi jak ten głaz. Później rodzice zaczynają skrobać. Kamień staje się ociosany i, co najważniejsze - obiera kierunek i wtedy następne zdarzenia szlifują go tylko, aż materiał się skończy. - Do wieczora długa droga, herbaty miał w zapasie dla całej kampanii wojska, a najwyraźniej obudziła się jego narcystyczna strona i spodziewać się było można, że zacznie rozwijać wątek wypraw zamorskich, bo przechwałki były u tej ciapy na porządku dziennym, aż tu nagle... (!) Wreszcie odstawił filiżankę, wsparł się łokciami o biurko, splótł palce razem i oparł na nich podbródek. - Długą drogę przebyłem przez znalezieniem się w tej szkole i muszę to wreszcie powiedzieć, bo te słowa cisną mi się na usta od wczoraj - od dawna nie spotkałem osoby tak czarującej, jak ty i wręcz gotuję się z ciekawości, aby lepiej cię poznać. Powiedz mi, ale szczerze: czy moja fascynacja jest chociaż w najmniejszym stopniu odwzajemniona? Często mam wrażenie, że nudzę swoimi opowieściami.

■ Lubi uchodzić za osobę poważną, chociaż często rozrabia i robi głupie dowcipy.
■ Pisze do gazet artykuły pod pseudonimem John Smith. Figuruje przez to na liście ściganych przez brytyjskie i amerykańskie Ministerstwa Magii, jednakże nigdy nie został złapany i dobrze zaciera ślady.
■ Ma manię na punkcie przepowiadania przyszłości. Posiada wrodzony dar zwany Trzecim Okiem. Obstawiał wyniki wyścigów za pomocą swojego specjalnie tresowanego koguta.

Cytat :
- W moim przypadku jest to raczej ubolewanie nad ich brakiem. - powiedział, chociaż przez pryzmat ostatnich kilku minut zdał sobie sprawę z tego, że mówił kłamstwo ukryte w prawdzie. Faktycznie - lubił się użalać nad swoją nieudolnością, ale czy miał ku temu powody? Przecież widział. O wiele więcej niż inni. Widział przyszłość i przeszłość oddaloną o niego tak bardzo, że musiał szukać, by zorientować się gdzie był. W jakich czasach. Co i dlaczego. Szukał symboli w strzępkach wspomnień innych osób, z jakiegoś dziwnego powodu napływających właśnie do niego. Odpowiedzi posiadał aż w nadmiarze. On po prostu nie potrafił zadać do nich odpowiedniego pytania, co czyniło je bezwartościowymi.

■ Kibicuje rosyjskiej drużynie Qudditcha, ponieważ gra w niej jego młodszy brat.


Ostatnio zmieniony przez Vakel Bułhakow dnia Sro 13 Lip 2016, 13:35, w całości zmieniany 20 razy
Vakel Bułhakow
Vakel Bułhakow
Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, Numerolog

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętka
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego Horribilis
OPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze.

https://mortis.forumpolish.com/t335-sowa-vakela https://mortis.forumpolish.com/t412-dziennik-buly-omega https://mortis.forumpolish.com/t346-skrytka-nr-384
PisanieTemat: Re: Dziennik Buły Omega  Dziennik Buły Omega EmptyWto 19 Sty 2016, 21:43

Kaylin Wittermore

Ciężko szukać szczęścia u boku człowieka jego pokroju, niezależnie od twojego wieku, potrzeb i poglądów. Podjęła się tego jak dotąd jedynie Wittermore. Mała, naiwna Kaylin Wittermore, którą czekało w życiu jeszcze tak wiele rozczarowań, jeżeli wbrew logice i woli wszechświata zechce oddać się w ręce tego przeklętego, przerośniętego bachora. Dzieci bywały wyjątkowo okrutne.

Niegdyś jedna z uczęszczających na numerologię uczennic, którą Bułhakow zdążył szybko polubić. Obecnie pewien obiekt uzależnienia. Wittermore nieustannie karmi jego ego, więc wyjątkowo się do niej przywiązał. Pomaga jej poza lekcjami w indywidualnych projektach. Zdaje sobie dobrze sprawę z młodzieńczego zauroczenia, które dziewczyna do niego żywi, ale nic w tej sprawie jeszcze nie zrobił.

Ha, Bułhakow dobrze wiedział ile to da niej znaczyło! Jego słodziutka ptaszyna dała się owinąć wokół palca z taką łatwością, że nawet takiego kobieciarza to zadziwiało, ale po głębszym rozpatrzeniu sprawy - cóż, miała tylko szesnaście lat. Nastolatki miały to do siebie, że z łatwością zakochiwały i odkochiwały się, przeżywając w ten sposób pierwsze miłostki i miłości, robiąc wyjątkowo głupie rzeczy... Z tego właśnie powodu rosyjska szkoła magii pozbawiona była nawet żeńskiego personelu. Dziewczęta w wieku dojrzewania mogły  chłopców nieco, hm, rozpraszać. W stronach z których pochodził przyjęło się więc, że młode czarownice nauczano w domu. Czuł się wyjątkowo dobrym przykładem tego, dlaczego takie rozwiązanie było lepsze. Właśnie spokojnym krokiem wchodził o środka domu Kaylin Wittermore, którą od jakiegoś czasu planował wykorzystać seksualnie na biurku w swoim gabinecie. Cóż go powstrzymywało, skoro nie poczucie obowiązku wobec uczniów, wierność bratu i po prostu brak zapędów do młodszych o ponad dwadzieścia lat krukonek? Obawa, że blondynka się wygada.

Bułhakow nie chciał być wypranym z uczuć potworem, więc problem nie leżał w samym żywieniu do kogoś cieplejszego uczucia (a miałby wtedy niezłe szambo w głowie, bo był kochliwy jak nikt inny na tym świecie), a tym w jaki sposób to okazywał. Jewgienij i Wittermore owinęli go sobie wokół małego palca i świadomie (lub w przypadku dziewczyny nieświadomie) kontrolowali każdy jego ruch, układali plan dnia, spędzali sen z powiek. On zaś chciał więcej, więcej i więcej. Chciał być jego najbardziej błyszczącym trofeum, chciał krzyczeć jego imię, choćby, a nawet szczególnie wtedy było to połączone z zadawaniem ogromnego, przeszywającego bólu, spędzać od czasu do czasu weekend na pryczy, rozmawiając i dzieląc się spostrzeżeniami, dążyć do wspólnego celu. Chciał jednocześnie pokazać jej gwiazdy, udowodnić, że jest zdolna do wszystkiego, do wyrzeczenia się głupich prawd przekazywanych jej przez ojca i przejęcia wszystkiego we własne ręce, ulegać jej wdziękom i leżeć przygniecionym pod czerwonym obcasem, kiedy tak niewinnie próbuje spełniać jego zachcianki, chociaż jest zbyt młoda i zbyt niedoświadczona, żeby w ogóle można było nazwać jego pożądanie w pełni zdrowym.



Jewgienij Bułhakow

- Idę... - ty przeklęta, zasmarkana, wyjebana w dupę kurwo, która nie potrafi poprawnie sklecić jednego zdania. Nawet nie wiesz ile radości dałoby mi rozwalenie twojego pustego łba o kant stołu i śmianie się z tego, jak miażdżę ci czaszkę. Oderżnąłbym ci ją, wysłał w paczce ojcu razem z twoim kutasem i... - ...zapalić.

Nieoczekiwany lokator najwyraźniej zadomowił się już na dobre, bo można było dostrzec w pomieszczeniu ślady jego obecności, nie wspominając o tym, że jak gdyby nigdy nic stał tak w samej bieliźnie, którą to właściciel mieszkania zdejmował właśnie zębami oczami wyobraźni. Uświadomiwszy sobie, że spojrzenie ugrzęzło w niewskazanym miejscu przerzucił je nieco wyżej, do ślepi Jewgienija. Kiedyś określiłby je mianem pustych i obojętnych, ale teraz dostrzegał w nich coś więcej. Nie wiedział, czy powodem była zmiana w Gienie, czy w nim samym, bo pomimo udawania, że pozjadał wszystkie rozumy był wyjątkowo ślepy na otaczający go świat i przejawiał zainteresowanie tylko i wyłącznie własnym ja. Nie brzydził się już słowem egoizm. Polubił je do tego stopnia, że uważał za dość zabawne opinie innych, często mówiące o nim jak o kimś otwartym i skorym do pomocy, kiedy w rzeczywistości otaczał się ludźmi tylko jeżeli mieli mu coś do zaoferowania. Było to rozwiązanie wyjątkowo wygodne - unikał w ten sposób sprzeczek i konfliktów, rzadko się nudził i roztaczał wokół siebie tą nutkę tajemniczości sprawiającą, że ktoś zawsze do niego lgnął. Miało to oczywiście swoje wady. Główną i najbardziej bolesną był brak utworzenia jakiejkolwiek głębszej relacji od pewnego pamiętnego rozwodu i egzystencja samotnika, szukającego zrozumienia w absurdzie jakim była miłość żywiona przez numerologa do rodzonego brata.

Za młodu był najgorszą zmorą biednego Vakela - wyżywał się na nim psychicznie i fizycznie za presję, jaką kładły na nim rodzinne obowiązki i otwarcie przyznawał się do tego, że nie będzie tolerował szlamy w rodzinie. Po zawarciu małżeństwa ich kontakt całkowicie się urwał, a po wyjeździe do Ameryki do żadnego z nich nie dochodziły już żadne wieści dotyczące tego drugiego. Najstarszy brat jest jednocześnie jego największym wrogiem i najlepszym przyjacielem. Bułhakow niewątpliwie go kocha, chociaż, ze względu na niezbyt przyjemne wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to Jewgienij się nad nim najzwyczajniej w świecie pastwił - nie okazuje tego zbyt często. Po upływie lat widzi w nim jedną z niewielu osób, przy których może pozostać całkowicie szczerym bez żadnych konsekwencji, bo najgorsze w życiu rzeczy i tak zrobił na jego oczach.

Miał na dzisiaj plany. Dużo planów. Chciał zrobić wiele i przyjechał tutaj ze świadomością, że z części będzie musiał zrezygnować. Zapomniał tylko, że dwa dni wolnego obowiązywały jego, a nie Jewgienija, więc ten następnego ranka będzie musiał podnieść się i wrócić do Ministerstwa, gdzie punktualność była podstawą. Momentalnie zrobiło mu się go żal. Praca, sytuacja z zaaranżowanym małżeństwem, stres związany planowanym morderstwem - to wszystko musiało go wykańczać, a Vakel nie był w stanie mu pomóc. No, a przynajmniej nie myślał, że jest do tego zdolny.



Małgorzata Kossak-Bułhakow

W odbiciu lustra ukazuje się mu pierwsza i jedyna żona, która uciekła od niego dawno, dawno temu. Na ten widok Bułhakow jest w stanie tylko zacisnąć oczy z bólu i odejść w ciszy. Mimo upływu tak wielu lat nie był i prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie pogodzić się z faktem jej odejścia i ostatnich, wypowiedzianych w jego stronę słów.

Była żona, która porzuciła go na rzecz bardzo bliskiego kuzyna. Powód? Cóż, był "za mało męski". Przedtem wykorzystywała go finansowo i upokarzała, na co Bułhakow reagował codziennym wyznawaniem najszczerszej miłości. Wiele osób próbowało sprawdzić, czy kobieta nie upoiła go przypadkiem amortencją, ale Vakel był po prostu najgłupszym człowiekiem na świecie. Wspominanie o Małgorzacie sprawia, że błyskawicznie zalewa go fala zdenerwowania, a ciągnięcie tematu jest proszeniem się o guza, bo Bułhakow ma problemy z kontrolowaniem negatywnych emocji.

- Skoro to głupoty, to dlaczego tak bardzo cię przerażają? (...) Nie lubisz myśli, że wolałem ją od ciebie?
I będzie wolał ją zawsze. Niezależnie od sytuacji, niezależnie od tego jak, gdzie i z kim - będzie za nią tęsknił, bo taki już był los tej cholernej niedojdy. Nie znaczyło to wcale, że Jewgienija nie kochał, ani nie był w stanie zaspokoić jego potrzeb. Po prostu zawsze, niezależnie od wszystkiego, bez Małgorzaty Kossak nie był w stanie poczuć się naprawdę szczęśliwy. Gdyby posiadał Ain Engarp, to prawdopodobnie spędziłby na przeglądaniu się w nim resztę swojego żałosnego życia.




Prudence Grisham

Miałeś tylko wypytać, wykorzystać i stwarzać pozory utrzymywania kontaktu, a teraz uśmiechałeś się do tych błyszczących oczu jak kompletny idiota. Głupiec. Nim właśnie był sądząc przez moment, że był zdolny do jakichkolwiek ciepłych uczuć skierowanych w jej stronę. Lubił się okłamywać. (...) Nie była wybrykiem natury, tylko jego nowym, ślicznym obiektem zainteresowań. Tak tak, Vakel znalazł nowe hobby.

Nauczycielka, którą Vakel darzył ciepłym uczuciem. Niestety zdał sobie z tego sprawę w chwili, kiedy było już za późno i odeszła. Zniknęła z jego życia owiana mgiełką tajemniczości, tak samo niespodzianie, jak się w nim pojawiła.

Czerń i biel, szarość. Serce zabiło mu mocniej, bo w głowie znów ukazał się obraz Prudence. Istoty tak niezrozumiale przyciągającej, że do tej pory nie mógł pogodzić się ze zniknięciem bez pozostawienia po sobie choćby pojedynczego śladu mówiącego, że cokolwiek dla niej znaczył. (...) Odruchowo złapał się za kieszeń, w której zwykł nosić portfel z runą petro, ofiarowanej mu przez wcześniej wspomnianą kobietę. Noś przy sobie, powinno ułatwić Ci poznanie prawdy. Mam nadzieję, że zgodnie z przeznaczeniem ją przyciągnie. Uśmiechnął się sam do siebie, bo sporo czasu zajęło mu uświadomienie sobie o co dokładnie mogło jej chodzić. Teraz, z perspektywy czasu, czuł się przez to wyjątkowo głupi. Niestety na użalanie się nad sobą było już trochę za późno.

Ciebie też trudno jest zrozumieć? - Pięknie zadane pytanie w świetle wszystkich kłębków myśli. Tak proste... można łatwo skłamać, ale też z prostotą dziecięcia odpowiedzieć prawdę. Zaś, jak to będzie i co da?
- Nie wiem. - powiedział, przerzucając spojrzenie na taflę wody. Z jakiegoś niewyjaśnialnego powodu spokój, który wcześniej w niej widział uleciał gdzieś daleko. Poczuł nacisk w brzuchu, zrobiło się jakby goręcej. - Nikt nigdy nie próbował.
Nikt nie próbował, czy tego nie widziałeś? A rozumiesz sam siebie? Ja próbuję.
Wtedy? Tak, wtedy się zaczęło.




Lena Bletchley

Tacy ludzie jak Komarov - owszem. Tacy ludzie jak on - z tym by się kłócił. Przecież wciąż widział gdzieś tam, w środku, wspólne dzieci z Małgorzatką. Na to było jednak trochę za późno. Spodziewał się, że może istnieć ktoś noszący w sobie brudne geny jedynego półkrwi Bułhakowa, ale wątpił w to, aby kiedykolwiek miało to wyjść na światło dzienne. Taki stan rzeczy mu pasował - nie widział się w roli ojca wyrzutka, który po latach przyjdzie do niego z pretensjami i załamie się, kiedy wymarzony ojciec okaże się sennym koszmarem, podchodzącym z obojętnością do efektu ubocznego chwili rozkoszy, jaką postanowił sobie pewnego pięknego dnia zaserwować. Mogli mieć dobre życie tam, bez niego. Mogli zginąć w biedzie. To nie miało znaczenia, póki ich nie widział. Póki nie czuł potrzeby wzięcia za nich odpowiedzialności. Pustą przestrzeń potrafił wypełnić w najłatwiejszy z możliwych sposobów - nauczaniem. Noszenie maski w szkole po jakimś czasie przestało być kłopotliwe, do nowych obowiązków przywykł, a całokształt pracy pochłaniał go do tego stopnia, że zaczął poświęcać niektórym swój prywatny czas. Młodsi ludzie postrzegali go przez pryzmat sukcesów i porażek, a tych pierwszych posiadał na swoim koncie więcej (przynajmniej dla opinii publicznej), co sprawiało, że czuł się po prostu zadziwiająco dobrze. Rzecz jasna jak słońce - nikomu by się do tego nie przyznał, ale ile można było okłamywać samego siebie?



Ostatnio zmieniony przez Vakel Bułhakow dnia Czw 05 Maj 2016, 23:51, w całości zmieniany 12 razy

Dziennik Buły Omega

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1

Similar topics

-
» [WIP] Dziennik
» Dziennik
» Dziennik Lily
» Dziennik Kaylin.
» Dziennik Petera

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Dzienniki-
Skocz do: