|
Gabinet profesora RutherfordaIdź do strony : 1, 2, 3 Graysen E. Carrow Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastycznaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Pon 04 Kwi 2016, 23:13 | |
| Tak jakoś wyszło. To że uwielbia Eliksiry, nie oznacza, że ma być ich wiernym fanatykiem i wyznawcą, bez względu na osobę, przez którą są nauczane. Poniżony i pokonany koniecznością zjawiania się na sesji zaplanowanej dla poprawkowiczów, puka przemożnie do drzwi gabinetu Rutherforda i z umiarkowaną grzecznością, pochyla głowę na znak przywitania. Wchodzi do środka i bez zastanowienia rusza w kierunku Kaylin, którą to zresztą spodziewał się tutaj spotkać i jej obecność nie stanowi dla niego żadnego zaskoczenia. Szyderczym uśmiechem częstuje również Hope, o ile ta w ogóle odważa się zerkać w jego kierunku. Ostatni bal zafundował im... całkiem przednią rozrywkę lecz o ile Carrow swego zachowania w stosunku do dziewczyny by nie zmienił, to nie ma pojęcia jak do sprawy może podchodzić sama zainteresowana. Pochyliwszy się nad ławką i sadzając swój cnotliwy inaczej zad na krzesełku, mierzwi delikatnie czuprynę Wittermore, starając się nie wprawiać jej głowy w znaczny chaos, od tego jest wszak jego własny łeb. Zapytałby Krukonkę o całą tą sytuację z dodatkowymi zajęciami, ale w obecności nauczyciela nie ma ochoty na rozmowę. Facet zapewne by się wtrącił, a może i by zapytał o powód nieobecności. Skomentował. Opierdolił. Zgnębił. A może ma zamiar zrobić to tak czy siak.
|
Seymour Hardy Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura. OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, AvisOPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Wto 05 Kwi 2016, 00:34 | |
| Czasami po prostu niespecjalnie miał ochotę zjawić się na zajęciach. Tak też było i tym razem, kiedy nie przyszedł na eliksiry. Chociaż zwykle starał się nie tylko być obecnym na wszelkich lekcjach, ale również dość aktywnym, a przynajmniej sumiennym, ostatnimi czasy coraz ciężej mu to przychodziło. Może i było mu odrobinę wstyd, może trochę żałował, ale za najgorszy miał fakt, że właściwie nie miał żadnej dobrej wymówki, którą mógłby usprawiedliwić swoją nieobecność. Seymour zmierzał więc do lochów jak na ścięcie, z krzywo zawiązanym krawatem, zmierzwionymi, ciemnymi włosami i rękami wbitymi głęboko w kieszenie. Stał kilka chwil przed drzwiami gabinetu profesora Rutheforda, aż w końcu zdecydował się nacisnąć klamkę i wejść. Niezbyt chciał, żeby o całej tej sytuacji została poinformowana jego matka; miała dość zmartwień. - Dzień dobry - rzucił po wejściu do sali i choć wdzięczny za możliwość odrobienia zajęć, nie był specjalnie zachwycony. Miał złe przeczucia. Zajął pierwsze z brzegu stanowisko i wyjął podręcznik, dopiero po chwili rozglądając się po sali i dostrzegając twarze innych uczniów. Brwi podjechały mu do góry, kiedy dostrzegł Carrowa, zaklinacza mikstur. Czyżby nawet nie zadał sobie trudu, by zjawić się na zajęciach w pierwszym terminie. Gdy zaś Hardy dostrzegł Kaylin, jego brwi gdyby mogły, z pewnością byłyby już przyklejone do sufitu. Kogo jak kogo, ale pani prefekt się tu nie spodziewał.
|
Niosący Naukę NPC
Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Sro 06 Kwi 2016, 16:06 | |
| Nauczyciel siedział i robił swoje, ani trochę nie przejmując się tym, czy ktoś przyjdzie, czy nie. W gruncie rzeczy, nie była to jego sprawa, a uczniów. To nie jego zaliczenie ważyło się teraz na szali, tylko całej tej gromady idiotów. Pierwsza do szali weszła Wittermore, z którą zajęcia już miał. Spodziewał się jednak, że Krukonka pojawi się na korepetycjach, bo wyglądała na taką, która chce osiągnąć więcej niż zadowalający. Przywitał się z nią skinieniem głowy i powrócił do swoich spraw. Kolejna pojawiła się Hope, którą również już znał i przez chwilę myślał, że znowu będzie miał do czynienia tylko z tymi dwiema - jakby nie było - dość opornymi w przyswajaniu umiejętności warzenia eliksirów dziewczętami. Na szczęście do sali weszło też dwóch panów, choć Rutherford nawet nie wiedział, czy chłopcy potrafili coś więcej. Modlił się w duchu, by tak właśnie było. - Dzień dobry. - Powiedział, gdy ostatni z uczniów zasiadł na miejscu. Popatrzył po nich. - Cóż, nie wielu was się pojawiło, choć przyznam - nie spodziewałem się niczego innego. Panie już znam i wiem, że przykładają się do zajęć, choć nie zawsze im wychodzi. Rad jestem, że się jednak pani pojawiła, panno Wittermore. Przyda się pani dodatkowa lekcja. Co do pani, panno Potocka... Mam nadzieję, że tym razem nie wysadzi pani klasy. Panowie. - Spojrzał na chłopców i kazał im się przedstawić. Gdy miał ich nazwiska zanotował je w notesie, by zaznaczyć im obecność. Przez chwilę stał w ciszy i myślał. - Miałem w planach zadania indywidualne, ale biorąc pod uwagę to, że - znowu - przyszła was tylko czwórka, pójdę wam na rękę i będziecie pracować w parach. Widzę, że Krukoni usadzili się już razem, więc bardzo proszę panie Hardy, niech się pan dosiądzie do panny Potockiej. Dzisiejszym tematem zajęć będzie eliksir zmieniający kolor włosów. Panie już na poprzedniej lekcji wykazały się swoją wiedzą, więc nie widzę sensu zadawać im dodatkowych pytań. Panie Carrow, proszę mi powiedzieć, co to za eliksir i na co należy zwrócić uwagę podczas warzenia go. Pan, panie Hardy scharakteryzuje mi w tym czasie skarabeusze i muchy siatkoskrzydłe jako składniki, które wykorzystuje się do tworzeni mikstur. Potem przejdziemy do zadania praktycznego. - Mówiąc to spojrzał wyczekująco na panów, których ocena zależała też od tej wypowiedzi.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Sro 06 Kwi 2016, 17:33 | |
| Kiedy w gabinecie zaczęli pojawiać się inni uczniowie, Kaylin przyjęła to - o dziwo - z ulgą. Nie do końca chciała być sama z profesorem, który odrobinę ją przerażał. Choć z drugiej strony, mogło być gorzej i po kilku chwilach z nauczycielem okazywało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Na widok Puchonki jedynie kiwnęła głową na przywitanie. To zabawne, że przez sześć lat wspólnych zajęć ani razu z nią nie porozmawiała, ba - nie zwróciła na nią za bardzo uwagi. Jeszcze zabawniejsze było to, że nie była jedyną osobą, której istnienia Wittermore nie widziała. I co gorsza, zdawała sobie nic z tego nie robić. Przybycie Graysena sprawiło, że odetchnęła. Wiedziała, że chłopak jest dobry z eliksirów, a poza tym był jej... przyjacielem? Skarciła się w myślach za zbyt wygórowane słowo i poprawiła na bardzo dobrego kolegę, po czym uśmiechnęła nieśmiało, gdy się do niej dosiadł. Czuła się przy nim bezpieczna i prawdę mówiąc, nie miało znaczenia, czy chodzi o zwykłą lekcję eliksirów, szkolny bal czy wyprawę do Hogsmeade. Nie zmuszała się przy nim do bycia zawsze poukładaną i nie baczyła na słowa, które musiała filtrować za każdym razem, gdy rozmawiała z innymi ludźmi. I choć zawsze kontakt fizyczny bywał dla niej trudny, silna ręka mierzwiąca włosy dziewczyny sprawiła tylko, że blondynka spuściła wzrok i chrząknęła cicho. Nauczyciel zwrócił się do chłopców, nie do nich, więc siedziała cicho i czekała aż będą mieli pracować w parach, co szczerze mówiąc - ucieszyło ją niezmiernie. Może wreszcie się czegoś nauczy i nie zrobi przy tym nikomu krzywdy.
|
Nadzieja Potocka Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, nieco giętka, włos z głowy wili, czarny orzechOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: OPPUGNO, PORTUS, TERGEO, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FUMOS, IMMOBILUS, PETRIFICUS TOTALUS, GEMINO, ACCIO, AQUAMENTI, FINITE, HERBIVICUS, REPARO, VENTUS || Łatwe: EBUBLIO, OBSCURO, REPLEO, ANIMO LEPORE, CANTIS, MOBILE IMAGINEM, CAPILLUS TINCTURA, DULCIUS, MELOFORS ||Trudne: MEMORIA IMAGINEM, SALVIO HEXIAOPIS POSTACI: Nadziejka o wzroście nieco większym od przeciętnej szesnastolatki, czyli jakieś takie 165. Waga... lekko poniżej normy, pomimo, że dużo je. Twarzyczka: dość okrąła i dziecięca, mały nosek, różane usteczka. Przy uśmiechu podkreślają się jej mocno policzki. Oczy zielone. Cera taka jakaś typowa dla środkowej, nieco wschodniej Europy. Dodatkowo piegi, ujawniające się bardziej latem. Brwi średniej grubości. Kasztanowe włosy bywają pofalowane, sięgają za ramiona. Czasami je spina w koczek. Grzywka samodzielnie obcięta, czasem ją zaczesuje bardziej na czoło, czasami bardziej w bok. W zależności od nastroju, nosi okulary. Nie ma specjalnie dużej wady. Uwielbia też wszelkie akcesoria do włosów, spinki, wstążki. Jej codzienne ubrania nawiązują nieco do minionych epok. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Sro 06 Kwi 2016, 19:55 | |
| W skupieniu, po raz kolejny czytała stronę z eliksirem. Prawdę mówiąc, to znała już przepisa na pamięć wraz z opisem wszystkich składników. Może i dobrze, że tak się stało. Jakby mikstura pojawiła się na jakimś egzaminie, mogłaby się popisać. Usłyszała kroki wchodzących kolejno uczniów, ale tylko lekko zerkałą w ich stronę i widząc spodnie, nawet nie spoglądała na twarze. Dopiero, kiedy pierwszy chłopak usiadł, mogłaby dostrzec, że to Greysen, gdyby oczywiście chciało jej się wpatrywać w tył jego głowy. Hardy przynajmniej się przywitał, lecz Nadziejka była zbytnio skupiona na powtarzaniu przepisu, żeby go rozpoznać. Dopiero, kiedy nauczyciel rozpoczął lekcję, rozejrzała się po sali. Głównie po to, żeby zobaczyć, ilu ich jest. Zdziwiła się widząc tylko dwójkę nieobecnych poprzednio uczniów. Chyba więcej uczniów chodziło na eliksiry, na prawdę mieli zamiar niezaliczyć przedmiotu? Rozpoznała również już, z kim siedziała na sali. Dlatego rumieniec wstydu wpełzł gwałtownie na jej twarz, kiedy profesor przedstawił publicznie jej winę. Na szczęście wiedziała, że mógł powiedzieć gorzej. Ale co z tego, skoro na sali był Greysen, który i tak jej nie lubił oraz Hardy... Nadziejka wbiła szybko wzrok w podręcznik. Nie było teraz czasu na rozpamiętywanie balu, bo od razu przypomina jej się stos niedokończoncyh szkiców. I inne rzeczy, o których teraz nie powinna myśleć. Pracę w parach Hope uwielbiała, pod warunkiem, że znała partnera. W końcu była dość nieśmiałą dziewuszką. A profesor w dodatku przydzielił jej Hardego! Nie miała pojęcia, jak sobie radził z eliksirami, ale jego osoba na pewno nie pomoże jej się skupić na wykonywanym świczeniu. Oczywiście to nie koniec jej dzisiejszego szczęścia. Mieli robić inny eliksir. Westchnęła odsuwając od siebie gwałtownie książkę oraz zerkając gdzieś w bok, na ścianę. Kiedy chłopacy zaczęli mówić, zmusiła się jednak do słuchania. W końcu to ważne informacje. Przekartkowała też podręcznik na stronę z eliksirem i zaczęła przeglądać przepis. Właściwie to zawsze chciała zrobić ten eliksir. Przydawałby się jej w momentach, kiedy stawała się zbyt wielką duszą towarzystwa. Może, gdyby robiła się wtedy na blond, ludzie nie pamiętaliby, że to ona. Ale zażenowanie własnymi wyczynami by pozostało pewnie.
|
Seymour Hardy Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura. OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, AvisOPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Czw 07 Kwi 2016, 11:19 | |
| Seymour wysłuchał profesora w spokoju i z miłą chęcią zrobił to, co tamten nakazał, czyli przedstawił się, a potem przysiadł do Potockiej. Zdziwiło go, że dostała Trolla, zawsze wydawało mu się, że raczej dobrze radzi sobie z nauką, ale najwyraźniej musiał to być wypadek przy pracy. Sam też przecież, mimo tego, że z eliksirów był raczej niezły, nie raz i nie dwa popełniał jakieś głupie błędy, które zdarzały się tylko początkującym. - Cześć - przywitał się, szczerząc się do niej. Wciąż nie wydawała się być do niego przekonana, mimo balu i cieszył się, że będą mieli okazję trochę razem popracować. Zakasawszy rękawy zaczął przygotowywać ich stanowisko. Choć nie był najbardziej porządną i poukładaną osobą, zwłaszcza jeśli chodziło o porządek, na zajęciach u Rutheforda trzeba było zadbać o najmniejszy szczegół, bo ten to był raczej skrupulatny. Gryfonowi zaś nie uśmiechały się ujemne punkty, albo słaba ocena. Ze słabymi ocenami nigdy nie dostanie dobrze płatnej fuchy i była to właściwie jedyna motywująca go do pracy rzecz. No, była też Fitzgerald, ale ta zdecydowanie nie była rzeczą. Kiedy zapytany o składniki, chłopak zastanowił się chwilę. Na prawdę będą na konsultacjach przygotowywać tak czasochłonny wywar? Powstrzymał się od wzruszenia ramionami i szybko przypomniał sobie podstawowe informacje dotyczące samej mikstury, jej przygotowania i również jej składników. Im szybciej przebrną przez teorię, tym szybciej przejdą do praktyki, co Hardy lubił najbardziej. - Mucha siatkoskrzydła jest owadem z rodziny Chrysopidae. Jest niewielka i zielona. Ma charakterystyczne dwa długie wąsy oraz dwie pary dużych, zielonkawych, przezroczystych, pożyłkowanych skrzydeł, poza tym wydziela bardzo specyficzny, przykry zapach. Aby mogły być wykorzystane do stworzenia mikstury albo eliksiru, powinny się wcześniej warzyć w słoiku przez dwadzieścia jeden dni. Właściwość tego składniku to splatanie ze sobą różnych własności, tożsamości - odpowiedział niedbałym tonem i odchrząknął. - Skarabeusz natomiast to rodzaj chrząszcza pochodzącego z Egiptu. Są stosunkowo duże w porównaniu do innych przedstawicieli tego rzędu. Ich pancerz jest czarny z metalicznym połyskiem. Najczęściej się je suszy, a do eliksirów dodaje skruszone. Zakończył swoją wypowiedź i puścił oko do Hope. Liczył na owocną współpracę i chciał odrobić trochę swoją nieobecność na zajęciach.
|
Graysen E. Carrow Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastycznaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Sob 09 Kwi 2016, 02:12 | |
| Fakt przebywania w takim gronie jest dla niego przygnębiający. O ile obecność Kaylin jest wyznacznikiem niemalże wszystkich zajęć odbywających się w tej szkole, to już na widok Hardego i Potockiej robi mu się słabiej na duszy. A mógł przyjść na zajęcia i mieć to z głowy, a zamiast tego kombinował z Averym jak ukręcić nielegalnie kilka fajek do przyjarania. Nic nie wymyślili, ani nie zajumali niczego swym niepełnosprytnym kolegom, porażka na każdej linii. - Carrow. Graysen Carrow - odpowiada dosadnie nauczycielowi, tak aby facet czasem nie napisał jego nazwiska z błędem. Nie wygląda na zbyt inteligentnego, a jego wyraz twarzy przypomina przejechaną mugolskim pojazdem żabę. Sądzi, że nie dosłyszał początkowo polecenia profesora i zafrasowany marszczy czoło. Serio kazał im przygotować eliksir, którego proces ważenia wynosi siedem godzin? Machinalnie odnajduje wzrokiem zegar zawieszony na ścianie, a nowo zdobyta wiedza nie wprawia go w najlepszy nastrój. Ma to poniekąd sens, sesja poprawkowa dla waragowiczów nie mogłaby się obejść bez okupionego cierpieniem większego wysiłku, ale co z taką Wittermore? -To eliksir, który powoduje zmianę koloru włosów z naszego naturalnego tonu na barwę, o której pomyśli osoba zażywająca go. Do jego przygotowania potrzebujemy naszego włosa z głowy, trzech rogatych ślimaków, żabiego skrzeku, dwa skarabeusze oraz muchę siatkoskrzydłą - wyjaśnia głosem obdartym z entuzjazmu, po czym kontynuował - należy poszatkować skarabeusze i muchę siatkoskrzydłą, wrzucić je do kociołka. Następnie zalać wodą i pozostawić na ogniu aż woda zacznie wrzeć, wtedy też dodajemy do niej żabi skrzek i mieszamy. Pozostawiając eliksir na trzy godziny, należy pamiętać o zmniejszeniu ognia, mieszaniu i sprawdzaniu mikstury, aby nie wykipiała. Kolejnym krokiem jest dodanie ślimaków i odczekanie kolejnych czterech godzin, po których zwiększamy ogień, tak aby wywar doprowadzić do wrzenia. Wyłączamy ogień, dodajemy włos i mieszamy parzystą ilość razy. To ważne. Profesor być może nie oczekuje od Graysena usłyszenia pełnego sposobu przyrządzenia, ale dzieciak nie jest w stanie powstrzymać się od podzielenia się swoim wykutym na blachę zasobem wiadomości. Chciałby już zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Tykające wskazówki zegara niewątpliwie go dziś irytują i nie jest pewien czy kolejne spędzone w tym pomieszczeniu godziny będą w stanie zdusić nasilający się stan podminowania Krukona.
|
Niosący Naukę NPC
Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Pon 11 Kwi 2016, 15:39 | |
| Profesor słuchał wypowiedzi uczniów i notował coś w swoim magicznym zeszycie. Co jakiś czas spoglądał na nich i kiwał głową na znak, że mają rację. Kilka razy nawet zerknął w stronę drzwi, zza których słychać było kilka głosów. Może ktoś jeszcze przyjdzie? Może więcej osób będzie chciało jednak zdać? - Bardzo dobrze, panowie. No to nie ma na co czekać, zabieramy się do pracy. - Zaczął nauczyciel sprzątając większość niepotrzebnych stanowisk i zostawiając tylko te dwa, z których pary będą korzystać. - Pracujecie dzisiaj, jak już wspomniałem, w parach. Podzielcie się proszę pracą i bierzcie do roboty. Siedem godzin warzenia to dużo, a im szybciej zaczniecie, tym szybciej skończycie. Tylko bez zbędnego pośpiechu, bo to nigdy nie kończy się dobrze. - Zasiadł za biurkiem i czekał. Co jakiś czas obserwował tylko, czy dajecie sobie radę. Wolał trzymać rękę na pulsie i popędzić z pomocą, gdyby jednak któryś z kociołków miał wybuchnąć. ZADANIE
Waszym zadaniem jest opisanie krok po kroku, jak przygotowujecie swoje stanowisko, a potem warzycie eliksir zmieniający kolor włosów. Opis macie w podręczniku. Ponieważ mikstura jest czasochłonna, warzenie eliksiru będzie podzielone na trzy etapy. Pamiętajcie, że pracujecie w grupach i dobrze by było, żebyście podzielili się obowiązkami. Ten etap zadania kończy się w momencie pozostawienia eliksiru na trzy pierwsze godziny. Opiszcie sposób przyrządzania wywaru do zmniejszania ognia. O dalszym postępie zajęć będziecie poinformowani w następnym poście Niosącego Naukę. Powodzenia!
|
Nadzieja Potocka Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, nieco giętka, włos z głowy wili, czarny orzechOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: OPPUGNO, PORTUS, TERGEO, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FUMOS, IMMOBILUS, PETRIFICUS TOTALUS, GEMINO, ACCIO, AQUAMENTI, FINITE, HERBIVICUS, REPARO, VENTUS || Łatwe: EBUBLIO, OBSCURO, REPLEO, ANIMO LEPORE, CANTIS, MOBILE IMAGINEM, CAPILLUS TINCTURA, DULCIUS, MELOFORS ||Trudne: MEMORIA IMAGINEM, SALVIO HEXIAOPIS POSTACI: Nadziejka o wzroście nieco większym od przeciętnej szesnastolatki, czyli jakieś takie 165. Waga... lekko poniżej normy, pomimo, że dużo je. Twarzyczka: dość okrąła i dziecięca, mały nosek, różane usteczka. Przy uśmiechu podkreślają się jej mocno policzki. Oczy zielone. Cera taka jakaś typowa dla środkowej, nieco wschodniej Europy. Dodatkowo piegi, ujawniające się bardziej latem. Brwi średniej grubości. Kasztanowe włosy bywają pofalowane, sięgają za ramiona. Czasami je spina w koczek. Grzywka samodzielnie obcięta, czasem ją zaczesuje bardziej na czoło, czasami bardziej w bok. W zależności od nastroju, nosi okulary. Nie ma specjalnie dużej wady. Uwielbia też wszelkie akcesoria do włosów, spinki, wstążki. Jej codzienne ubrania nawiązują nieco do minionych epok. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Pon 11 Kwi 2016, 19:20 | |
| - Hej - szepnęła i uśmiechnęła się lekko do kolegi, który był jej przypadkowym partnerem na balu. Trochę udało im się zaznajomić, lecz nie wiedziała jak powinna się przy nim teraz zachowywać. Już nieraz miała tak, że spędziła z kimś miło czas, a ten ktoś na drugi dzień nawet się nie przywitał. Na szczęście nie zapowiadało się na to, jakoby Saymour zapomniał o Nadziejce. Ale z drugiej strony może wolałaby, gdyby jednak uznawał ją za kompletnie neutralną osobę. Chociaż wtedy też czułaby zmieszanie do końca trwania zajęć. Czyli niezmiernie długo. Była ciekawa, czy profesor będzie im kazał siedzieć w tej sali w bezczynności, kiedy eliksir będzie się gotował. Jakby mogła w tym czasie zająć się notatkami z innych przedmiotów, to byłoby fajnie... szkoda tylko, że ich nie miała przy sobie. Wysłuchała wypowiedzi obu chłopców, przyłapując się na wyszukiwaniu w słowach Graysena jakiegokolwiek błędu. Mówił jednak prawidłowo, a co śmieszne, niemal słowo słowo z książki. Zasłoniła dłonią uśmiech, który mimowolnie wpełzł na jej twarz. W końcu profesor zganił Morrigan za "encyklopedyczną" wiedzę, więc teraz tego też nie przemilczy. Nadziejka nie życzyła ludziom źle, ale Krukon sobie zepsuł naprawiającą się u niej opinię, kiedy to na balu zaczepił jej kuzyna. Nie wiedziała, czemu to zrobił i czy od dłuższego czasu się nie lubią, ale nie wnikała w to. Mauryś pewnie by tego nie chciał. Lecz profesor nie skomentował właściwie wypowiedzi chłopaków tak szczegółowo, jak tych dziewczęcych na lekcji. Może oszczędzał na czasie. Skoro mają się podzielić obowiązkami w niedużej grupie, która właściwie była tylko parą, Nadziejka automatycznie przejęła pałeczkę lidera. Nie kojarzyła zupełnie Hardego z eliksirów, ani właściwie z żadnego innego przedmiotu oprócz koła artystycznego... po którym oczywiście nie da się ocenić predyspozycji naukowych. - Przygotuję składniki, a ty kociołek - powiedziała niezbyt głośno, od razu wybierając ze słoiczka 2 skarabeusze. BARDZO nie lubiła brać żuków na ręce. Nie gryzły, ale to było... dziwne. Podała chłopakowi owady. - Poszatkuj je, jakbyś mógł. Jak dobrze, że pracowali w parach. Bo o ile nie brzydziła się zgniecionymi chrząszczami, to sama raczej ich rozdrabniać nie lubiła. Z innego pojemniczka wyciągnęła muchę siatkoskrzydłą, którą również podała chłopakowi. - Ją też. Hope wrzuciła do miseczki trzy rogate ślimaki oraz przysunęła bliżej słoiczek z żabim skrzekiem. Przeczytała składniki w książce po raz kolejny. I jeszcze raz. - Wiesz może ile tego będzie trzeba dodać? - spytała kolegi. Jak nie będzie wiedział, to trudno, będzie trzeba ponowić pytanie do profesora. Ale to później, jak już dojdą do dodawania skrzeku... - Wrzuć do kociołka - poleciła, kiedy już poszatkował pierwsze składniki. Gdy to uczyni, zaleje je wodą i rozpali ogień pod kociołkiem.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Pon 11 Kwi 2016, 21:32 | |
| Słuchała uważnie wypowiedzi kolegów, bo i co innego miała do roboty? Wiedzę teoretyczną, jak zawsze, miała w małym paluszku, tylko co z tego? Warzenie eliksirów szło jej tylko trochę lepiej od czarowania, więc nie było się z czego cieszyć. Nic więc dziwnego, że znalazła się na konsultacjach dla debili... No dobrze, nie nazwałaby Graysena debilem, ale mimo wszystko był to drugi termin. Zajęcia poprawkowe. Co raczej nie było jej zwyczajem i na szczęście, wszyscy w sali zdawali sobie z tego sprawę. Być może właśnie dlatego niewtajemniczony - w przeciwieństwie do pana Carrowa - w sytuację Gryfon wpatrywał się w nią przez chwile unosząc wysoko brwi. Kiedy mieli przejść do zadania praktycznego, chrząknęła cicho i przez kilka sekund wpatrywała się w partnera, zastanawiając, które z nich przejmie dowodzenie. Zdecydowanie on powinien to zrobić - był z tego po prostu lepszy. No i był mężczyzną, a ona nie chciała zdeptać jego męskiego ego. Niemniej, trzeba było zacząć pracować, jak najszybciej. - Przygotuj kociołek i żabi skrzek. Ja zajmę się muchą i skarabeuszem. - Powiedziała wyciągając ze słoika składniki, które miała poszatkować i zaczęła to robić. W podręczniku napisano razem, tak też więc postanowiła zrobić. Szatkując stworzenia kątem oka obserwowała ruchy towarzysza, wiedząc, że nie pomyliłby się w tak prostym zadaniu. Wrzuciła do przygotowane już kociołka poszatkowane owady i poczekała, aż woda zacznie wrzeć. Dodawanie skrzeku pozostawiła Graysenowi, jedynie stojąc obok i obserwując.
|
Seymour Hardy Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura. OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, AvisOPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Sob 16 Kwi 2016, 14:21 | |
| Najpierw zrobił, co nakazała Nadzieja, czyli przygotował kociołek, a potem zajął się resztą, czyli robaczkami. - Co u ciebie? - Zapytał, kusząc skarabeusze i rzucając dziewczynie prawie nieśmiały uśmiech. Wzruszył ramionami na pytanie o skrzek, on zawsze wrzucał na oko. Umieścił w kociołku pokruszone żuki i muchę i zaczekał, aż Puchonka zrobi swoje. Kiedy woda w kociołku zaczęła wrzeć, wrzucił do niej żabi skrzek, tyle, ile mu się wydawało, że będzie odpowiednio, zamieszał dokładnie zawartość i zmniejszył nieco ogień, by po chwili usiąść na krześle i rozeprzeć się na nim wygodnie. Wlepił zaciekawione spojrzenie w koleżankę i czekał, jakąż to historią go uraczy. Mają w końcu trzy godziny do następnego kroku.
|
Graysen E. Carrow Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastycznaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Nie 17 Kwi 2016, 03:19 | |
| Widać, że gra na czas i niechętnie zabiera się do pracy, a przecież zapewne każdy lepiej zorientowany w sytuacji, obstawiałby że to właśnie Carrow rzuci się do kociołka jak pies na kość. Nic z tego, nie kiedy ma się przed sobą całą noc pisania referatów i prac domowych, bo profesor Żaba zażyczył sobie uwarzenie czasochłonnego eliksiru, nad którym będą ślęczeć do późnego wieczora. Żeby to jeszcze było coś wymagającego, coś co faktycznie stanowiłoby jakiekolwiek wyzwanie, ale nic z tych rzeczy - podstawa programowa CZWARTEJ KLASY, chyba aby jeszcze bardziej ugodzić w jego męskie, ledwie dychające ostatnimi czasy ego. Gdyby tylko był nieco bardziej ekspresyjną jednostką, przetarłby oczy ze zdumienia i w wyrazie niebotycznego zdziwienia, obruszyłby się okrutnie i skazał Wittermore na męki śmiertelnie poważnego spojrzenia seryjnego mordercy, bowiem dziewczyna odważyła się wydać mu jakiekolwiek polecenie. Oddychaj Carrow, oddychaj spokojnie. -Nie jestem pewien czy powinienem powierzyć ci to zadanie, Kaylin - stara się wypowiedzieć to tonem lekkim i żartobliwym, ale ciążące, przemykające się w tle napięcie, jakimś cudem przedziera się do jego naturalnie niskiej barwy. Zadanie naprawdę wydaje mu się proste i byłby gotów wykonać wszystko sam, a Krukonka jeszcze postanawia wykonać część wymagającą najwięcej pracy przy tym etapie. Kątem oka obserwuje jej poczynania, począwszy od doboru ilości składników, a skończywszy na samym szatkowaniu. Kociołek i woda to póki co jego bajka, więc zajmując się żabim skrzekiem, czeka aż Kay wrzuci do środka owady i całość nareszcie zacznie wrzeć, wtedy też dodaje skrzeku i miesza dokładnie, sprawdzając czy aby całość wygląda na pierwszy rzut oka w porządku. Odstawiając chochlę, zmniejsza ogień i zagląda do środka, mając zamiar czynić tak co jakiś czas. Nawet najprostszy eliksir można skopać przez banalne wykipienie.
|
Niosący Naukę NPC
Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Nie 17 Kwi 2016, 14:20 | |
| Nauczyciel siedział w ciszy i spoglądał na was tylko kątem oka sprawdzając, czy aby na pewno postępujecie poprawnie i czy nie grozi wam niebezpieczeństwo. Z Wittermore i Potocką w sali spodziewał się bowiem wszystkiego. Miał nadzieję, że praca z kolegami wpłynie na nie edukacyjnie i wreszcie się czegoś nauczą. Trzy godziny minęły wam, jak krew z nosa, naprawdę. Patrzyliście się na siebie, co jakiś czas mieszaliście eliksiry i w pewnym momencie dłubanie w nosie było najciekawszym zajęciem. ZADANIE Trzy godziny minęły, żaden kociołek jeszcze nie wykipiał ani nie przydarzyło się wam nic złego. W następnych postach możecie opisać, co wasza postać robiła przez ten czas - możecie też prowadzić między sobą konwersację. Musicie też pamiętać o dalszej części zadania. Tym razem kończycie na etapie pozostawienia mikstury na cztery godziny.
|
Nadzieja Potocka Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, nieco giętka, włos z głowy wili, czarny orzechOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: OPPUGNO, PORTUS, TERGEO, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FUMOS, IMMOBILUS, PETRIFICUS TOTALUS, GEMINO, ACCIO, AQUAMENTI, FINITE, HERBIVICUS, REPARO, VENTUS || Łatwe: EBUBLIO, OBSCURO, REPLEO, ANIMO LEPORE, CANTIS, MOBILE IMAGINEM, CAPILLUS TINCTURA, DULCIUS, MELOFORS ||Trudne: MEMORIA IMAGINEM, SALVIO HEXIAOPIS POSTACI: Nadziejka o wzroście nieco większym od przeciętnej szesnastolatki, czyli jakieś takie 165. Waga... lekko poniżej normy, pomimo, że dużo je. Twarzyczka: dość okrąła i dziecięca, mały nosek, różane usteczka. Przy uśmiechu podkreślają się jej mocno policzki. Oczy zielone. Cera taka jakaś typowa dla środkowej, nieco wschodniej Europy. Dodatkowo piegi, ujawniające się bardziej latem. Brwi średniej grubości. Kasztanowe włosy bywają pofalowane, sięgają za ramiona. Czasami je spina w koczek. Grzywka samodzielnie obcięta, czasem ją zaczesuje bardziej na czoło, czasami bardziej w bok. W zależności od nastroju, nosi okulary. Nie ma specjalnie dużej wady. Uwielbia też wszelkie akcesoria do włosów, spinki, wstążki. Jej codzienne ubrania nawiązują nieco do minionych epok. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Nie 17 Kwi 2016, 16:05 | |
| Eliksir zaczął się robić, a oni... mieli trzy godziny czasu. TRZY GODZINY. W Nadziejce zaczynała rodzić się panika, lecz szybko ją stłumiła swoim uspokajającym trikiem. Polegał on na uniesieniu dłoni niemalże na wysokość twarzy, a następnie wraz z głębokim wydechem oddaleniem jej płynnie w dół i nieco od siebie.* Ruch ten wbrew pozorom wcale nie był jakiś dziwny, wyglądało po prostu jak takie tam niewinne machnięcie ręką. Jednak pomimo uspokojenia, jej nastrój wcale nie był pozytywny. W końcu musiała spędzić TRZY GODZINY w towarzystwie chłopca, którego mimo wszystko średnio znała... - Ostatnio jedyne czym się zajmuję to kończenie szkiców z balu... Chciałabym się zabrać za konkretny obraz, ale nie mam czasu... W końcu zbliża się koniec roku, a zdarzają mi się przykre wypadki, jak na przykład ten, przez który jestem dzisiaj tutaj - westchnęła nie patrząc na chłopaka. - Szkoda, że nie wzięłam niczego ze sobą, gdybym tylko wiedziała, jak długo będziemy musieli tutaj siedzieć. Mogłabym kończyć rysunki... - dodała cicho. Miała przy sobie ołówek, ale zabawa nim oznaczałaby kolejne rozpoczęte szkice. Mogłaby poćwiczyć zaklęcia, ale wolała nie ryzykować czegoś takiego przy Rutherfordzie. Zawsze jeszcze istniała możliwość samego przypominania sobie zaklęć, jakie już poznała... Nie, to bez sensu. - A u ciebie co słychać? - spytała postanawiając skupić się na spędzaniu czasu na sposób bardziej socjalny. Chociaż ołówek i tak powędrował do jej rąk, a na ostatnich kartkach notatnika zaczęły pojawiać się balowe sukienki oraz ubrane w nie tancerki. Nadziejka pamiętała, aby co jakiś czas zamieszać eliksir, chociaż im więcej czasu minęło, tym dłuższe przerwy robiła. W końcu minęły trzy godziny. Zerknęła w przepis. - Teraz trzeba dodać ślimaki... I zostawić na cztery godziny - Nadziejka poczuła ścisk w żołądku. Kolejny czas, który będzie kompletnie zmarnowany. Poza tym robiła się głodna. Nie zabrała niczego. Nawet najmniejszego karmelka. - Przepraszam, mógłbyś je dodać? Bardzo nie lubię tego typu składników... - poprosiła cicho, spuszczając wzrok.
* - protip bodajże Księżniczki Cadance z Kucyków Pony Na mnie działa.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda Pon 18 Kwi 2016, 08:36 | |
| Speszyła się. Nie wyczuła żadnego rozbawienia w głosie Graysena, bo to nigdy nie było jej mocną stroną. Spuściła wzrok i przygryzła wargę kończąc to, co zaczęła. Miał rację, kto chciałby jej powierzyć takie zadanie? Z drugiej strony, była tu, żeby się czegoś nauczyć, a samym patrzeniem, jak robi to ktoś inny nie była w stanie wykonać tego zadania. O każdą drobnostkę się go pytała, czy aby na pewno tyle składników. Czy kroić to w ten czy inny sposób. Ostatecznie wrzuciła do kociołka swoją część składników i pozwoliła mu wykonać resztę. Trzy godziny jej się niemiłosiernie ciągnęły. Siedziała z boku, w milczeniu i czytała książkę, co jakiś czas tylko zerkając, na mieszającego miksturę Carrowa. Nie wtrącała się do tego, bo najwidoczniej nie chciał jej pomocy, a ona nie zamierzała wciskać mu się na siłę. Kiedy nadszedł czas dodania ślimaków, nawet się nie odezwała. Z pewnością Graysen sam chciał upewnić się, że wszystko zostanie zrobione poprawnie, więc i to zadanie miało przypaść jemu.
|
Temat: Re: Gabinet profesora Rutherforda | |
| |
| Gabinet profesora Rutherforda | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |