|
Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuśIdź do strony : 1, 2, 3 Lena Bletchley Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Sob 07 Maj 2016, 22:28 | |
| Lena nie uważała, by było w tym fakcie coś śmiesznego. Wręcz przeciwnie - była pewna, że dwóch na trzech uczniów z łatwością zaczęłoby w taki durny sposób przeszukiwać cudze rzeczy, szczególnie nauczyciela. I nawet nie chodziło o to, że to coś niedobrego tylko o to, że robienie tego w takim momencie byłoby kompletnie bezmyślne, czego z kolei nie mogłaby przeżyć panna Bletchley. Bardzo nie lubiła, gdy ludzie robili takie rzeczy bez żadnego planu. Jak chcesz zajmować się czymś, co raczej nie zostanie pochwalone to rób to chociaż tak, by nie oberwać za to! - Panie profesorze, może zniszczę pana wyobrażenie o młodzieży, ale niestety mało kto nie przemyślałby takiej opcji. Co nie zmienia faktu, że jest to z pewność czyn godny skarcenia. Szczególnie za głupotę, bo w tak krótkim czasie szansa na to, że nie zostanie się przyłapanym to cud. To zwyczajne przemyślenia, rzecz jasna. Chociaż na pana miejscu nie ufałabym żadnemu uczniowi, kiedy zostawia go pan profesor samego na swoim terenie. To taka dobra rada od przedstawiciela tych niebezpiecznych osobników - Naprawdę nie chciałabym, żeby nauczyciel, który wydawał się chociaż trochę rozgarnięty i znający się na swoimi fachu wyleciał za jakieś kości znalezione w szafie. Tak, tak, to z pewnością byłoby straszne, ale... czy morderca nie mógłby dobrze przekazywać wiedzy? Tacy to chyba dla przykrywki staraliby się nawet bardziej przecież! - To, co pan profesor mówi ma sens. Nie uważam jednak, że zajmowanie się tymi dzbankami jest nudne. Chociażby dlatego, że jeśli potrafi się tworzyć w kółko to samo to za każdym razem powinno to wychodzić chociaż trochę lepiej. Jeśli jest inaczej to albo trzeba się bardziej przyłożyć albo zrezygnować - Bo jeśli ktoś jest do czegoś za głupi to zdecydowanie nie powinien się tym zajmować. Naprawdę czuła, że może robić wszystko, byleby nie zajmować się Historią Magii, więc po jaką choinkę się nią zajmuje!? Cóż, świat nie ułatwia nam wielu rzeczy... Lenka wzięła łyczek herbatki i postanowiła znowu odpowiedzieć nauczycielowi. Coś się rozmowna zrobiła. - A który język jest bardziej płaski - rosyjski, czy angielski? - Lena miała tyle do czynienia z innymi językami, co z innymi ludźmi - cud, jeśli w ogóle się kiedyś spotkali. Ciekawiło ją więc, jak to wszystko wygląda. Nie mogła jednak zasypywać pytaniami jednego człowieka. Zawsze ją to denerwowało. Chciała odpowiedzi "na już", a doczekać się mogła ich... albo nigdy albo później niż chciała. Kolejny łyczek herbatki i uwaga wróciła na profesora.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Nie 08 Maj 2016, 00:32 | |
| Zaśmiał się. Naprawdę, szczerze się zaśmiał. - Twoja szczerość, Bletchley, jest urzekająca. - powiedział, bo dobrze zdawał sobie sprawę z tego jakimi gałganami byli jego uczniowie, ale nie oni się teraz liczyli. Barwy nabrała uczennica, która przez zabieganego profesora była nieustannie pomijana, bo nie dla każdego potrafił znaleźć czas i miejsce w swojej głowie. Teraz jednak, mogąc poświęcić jej naprawdę sporo swojego wieczornego czasu - oniemiał. Spoglądał dłuższy moment w te bursztynowe oczyska, z których spozierała czarująca go swoją prostotą uroda skomplikowanego charakteru, zagnieżdżonego we wnętrzu tego małego kruchego ciałka. Nawet nie zauważył, że przy tym spotkaniu cały jad z niego uszedł, ustała nieustanna potrzeba zmiażdżenia przeciwnika, pokazania wrogom gdzie ich miejsce. Chciał nawet, ha, narysować coś z sensem, a nie robił tego od tak dawna, że można było chęć tworzenia uznać za coś wyjątkowego. Podszedł do jednej ze sztalug i gwałtownie obrócił ją w stronę Leny, po czym przypiął do niej jedną z czekających na nią z boku kartek. Nie był gotowy na to, by uznać ją za mądrzejszą od rówieśników, bo całkiem możliwym było, że nie dochodziła jeszcze do wniosków sama, a chłonęła rady i porady innych, budując coś na wzór własnej opinii, ale chciał wierzyć, że spotkał ewenement na skalę światową - młodziutką gąskę, która być może nie odznaczała się szczególnie ocenami będącymi świadectwem wykucia niezrozumiałych formuł, ale rozumiała. Lena Bletchley używała mózgu, żeby pojąć pewne rzeczy i nabyć doświadczenia, a nie zapamiętywać formuły sklejone przez tych, którzy odkryli coś wcześniej. Zawsze uznawał takie podejście za czarujące i intrygujące. Niełatwo było przelać w siebie mądrości książek, ale jeszcze trudniej było posiąść umiejętność usamodzielnienia się w kwestii rozumowania, do czego Ślizgonka potencjał mieć mogła, choć nie musiała. Obserwowanie tego, jak dojrzewa mogło więc być intrygujące. Gdyby tylko Vakel wiedział, że była jego córką, to pożałowałby. Wpierw pożałowałby tego, że się nią zainteresował, bo przecież była nikim. Tak bardzo nikim. Szlamą, którą spłodził przez przypadek, bez szans na przeżycie. Później, być może po okresie tak długim, że blondynka już dawno odeszłaby ze szkoły i ustatkowała się, pożałowałby, że nie mógł być przy niej od początku, żeby wesprzeć ją we wszystkim, w czym tylko mógł. Bezdzietny, nie do końca normalny, trwający w ułomnym związku z własnym bratem wróżbita nie mógł niestety zdawać sobie sprawy z tego, że chęć uczynienia z Wittermore księżniczki balu było przelewaniem na nią miłości ojcowskiej, której nie mógł wcześniej poczuć do nikogo. Obie kobiety, które zdołał pokochać przez prawie czterdzieści lat życia uciekły w popłochu. - Angielski, ale chciałbym zauważyć, że jako osoba powracająca do czasów młodości z ogromną nostalgią jestem w tej kwestii wyjątkowo stronniczy. Ładnie wyglądała z tą filiżanką, ale tego nie powiedział. - Nie przeszkadzałoby ci, gdybym cię sportretował? - nie powinieneś zapytać przed przygotowaniem się do tego, głupi dziadzie? Niestety nie każda dama była jak jego francuskie dziewczęta.
|
Lena Bletchley Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Nie 08 Maj 2016, 12:24 | |
| Bawiło ją to, że ludzie śmieją się z bezpośredniości. Nigdy nie próbowała być nieśmiałą dziewczynką, która nie wie, co co ze sobą zrobić. Mimo tego, że patrząc na jej życie dokładnie taka powinna być, a ona wbrew wszystkim założeniom jest kompletnie inna. Oczywiście, jest cicha, niby opanowana, ale to 100% pozory. Panna Bletchley z pewnością nie należy do osób, które łatwo panują nad sobą, a wręcz przeciwnie - ledwo hamuje swoje odruchy, kiedy wpada w złość. Do tego naprawdę męczy ją przebywanie w grupie. Ludzie są interesujący tylko wtedy, gdy ma ochotę przebywać w ich towarzystwie. W innym wypadku naprawdę sprawiają więcej problemów niż robią pożytku. Nie da się jednak określić, kiedy Lenka ma dobry humor, kiedy chce się z kimś powygłupiać, a kiedy najchętniej rzuciłaby w owego osobnika jakimś zaklęciem, najlepiej bardzo bolesnym. Bez względu na to jednak zawsze jedna rzecz pozostawała niezmienna - Ślizgonka zawsze mówiła to, co chce powiedzieć niezależnie od konsekwencji. Potrafiła być urocza i kiedy musiałaby uśmiechać się do znienawidzonego nauczyciela, zrobiłaby to. Każde jednak kłamstwo sprawdza się wtedy, gdy jest prawdą. Jakkolwiek dziwacznie to nie brzmi. Lena mogła prawić komplementy tym osobom, które według niej nie powinny chodzić po powierzchni tej planety. Wystarczyłoby tylko użyć słów, które pokierowałaby do tych, których rzeczywiści lubi. Tym według blondynki jest kłamstwo - prawdą skierowaną zaledwie do niewłaściwej osoby. Zresztą ona sama jest taka paleta "prawd". Każdego dnia jest mimo wszystko troszeczkę inna. Co więcej jest istotą bardzo różnorodną - dla nauczyciela, przyjaciela, wroga, nieznajomego... tak, niby jedno kruche ciałko, ale miało sporo do zaoferowania w swoim wnętrzu. Co tylko się chce, tak naprawdę. O ile dziewczyna zechce coś dać konkretnej osobie. Kapryśna jedynaczka ma bowiem z tym problemy, a raczej jawną niechęć do posiadania zbyt wielu ludzi dookoła siebie, kiedy nie jest to potrzebne. Czy dała coś nauczycielowi przy którym teraz siedzi? Nie, to dopiero zwyczajny wstęp. Całkiem pozytywny, jak na nią, co rzeczywiście mogłoby by uchodzić za wyjątkowe. Lena chłonęła świat, owszem. Opinie, rady, zachowania, odruchy. W sumie wszystko tylko po to, by to wykorzystać, więc być może tak naprawdę żadna panna Bletchley w ogóle nie istnieje. Może ta dziewczynka jest tylko tworem miliona osobowości, które napotkała. Bierze cudze życia w przechowanie i idzie dalej. A może to właśnie czynią ją tym, kim jest? Może Ślizgonka zbiera tworzywo do budowania własnej duszy? Jak kto woli, opcji jest sporo. Ona zbiera, koduje, czy rozumie? Tylko po swojemu. Tylko przez wzgląd na swój dziwnym system wartości i przekonań. Miała gdzieś, czy formułę rozumie dobrze, czy źle. To pojęcia względne, nie uznawała ich. Po prostu coś przyjmuje do siebie lub nie. Tylko tylko lub aż. Trudno powiedzieć, że Lena nie żałowałaby tego bardziej. Dziewczyna miała skłonność do silnej nienawiści, więc mogłoby się to bardzo źle skończyć. Ona nie wybacza. Wreszcie posiadłaby obiekt na którym mogłaby się wyżyć. Nie za to, że nie był obecny w jej życiu. To było jej raczej obojętne. Chodziło tylko o to, że rozwalił tym resztę jej życia. Jego odejście zabrało jej także matkę. Lata wyzywania człowieka, który spieprzył. Lata nie wspominania nawet o jego imieniu twierdząc, że jest nieistotny. Zatajenie przed rodziną nazwiska, przez co po raz trzeci LATA pracy nad uznaniem rodziny za czystokrwistą poszły się bujać. Bo przecież dzieciak ma nieznaną krew. Można zatajać krew, ale jeśli nie wie się nawet czyją? To niewykonalne. I to są powody dla których Bletchley byłaby wściekła. Bo straciła także rodzicielkę, jak i resztę rodziny wściekłą za zaistniałą sytuację. W dodatku nie mogła liczyć na prawdziwe poważanie, bo jest mieszańcem. Szlamą z założenia. Nieważne jakie byłoby wytłumaczenie - chyba wariat, czy debil. Tak, czy tak w jej oczętach - winny. - Każdy wyraża się w sposób subiektywny. To naturalne - Obiektywizm nie istnieje. Można się starać, ale i tak zawsze w chociaż niewielkim stopniu będzie się na wszystko patrzyło przez wzgląd na własne odczucia. - Oczywiście, że nie. Chociaż z moim nosem nie będzie to najpiękniejszy portret - Mówiła to trochę żartobliwie, żeby nie wyjść na panienkę z okienka, która się wiecznie przejmuje własnym wyglądem, ale naprawdę denerwował ją ten mankament urody. Tak samo nieszczęsna broda. Cóż jednak poradzić... Miała sporo pewności siebie (a raczej jest po prostu cholernym Narcyzem), więc w sumie czemu nie? Nie przeszkadzało jej nawet, że przygotował się, a potem zapytał. Sama tak działała. Głównie dlatego, że nigdy nie przewidywała możliwości odmowy w niczym.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Sro 18 Maj 2016, 00:36 | |
| - Oh, gadanie. Masz nosek księżniczki. - skontrował ją, drapiąc się przy tym po własnym. Właściwie, to teraz, kiedy analizował jej twarz w celu dokładnego sportretowania dostrzegł pomiędzy nimi delikatne podobieństwa w kwestii urody. Kwadratowy podbródek i garbaty, kulfoniasty nos nie był szczególnym problemem w jego przypadku, a zdawało się nawet, że przysporzył mu więcej zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Tak, Vakel był, a nawet jest nadal wśród kobiet dość popularny i nigdy nie narzekał na problemy z nimi związane. Ale jak zmieniało to życie nastoletniej panny? Nie wiedział. Może nawet trochę nie chciał wiedzieć? Zgrabne, kościste paluszki numerologa chwyciły za nadłamany kawałek grafitu, którym zaczął w delikatny sposób zaznaczać konstrukcję głowy dziewczyny. Lubił robić to krok po kroku, według ściśle ustalonych przez siebie norm i zasad. Naruszenie jakiejkolwiek wprawiało go w zakłopotanie i sprawiało, że dzieła nie wydawały mu się być kompletne. Widział w nich przecież wszystkie niedociągnięcia i błędy, a musiał żyć ze świadomością, że nic już w tej kwestii nie naprawi - próba wymazania czegokolwiek i nadrobienia strat mijała się z celem, bo nowe w przypadku rysunków nie równało się świeżemu. Nowe było mechaniczne, nie zawierało w sobie tego czego od siebie wymagał. Ironicznie to właśnie te prace, przy których nie skupiał się aż tak bardzo na rozpisanym cyrylicą credo artystycznym jakie sobie sprawił, były najbardziej doceniane i przyciągały najwięcej uwagi. Ludzie w tych czasach odrzucali klasyczne, akademickie postrzeganie świata i pragnęli emocji. Bułhakow czuł to, nawet po części podzielał, ale nie potrafił zrozumieć. Być może dlatego tak mocno wciągnął go ruch dadaistyczny. Widział w młodych, szalonych ludziach kres sztuki i to właśnie sprawiało, że był wściekły. Że ludzie bardziej doceniali jego chore wizje, sny rozrysowane na pożółkłych kartkach od spokoju i harmonii dzieł tworzonych w jego pracowni godzinami. Gardził tym co tworzył z potrzeby chwili. - Dlaczegóż to uważasz, że miałby odebrać twojemu portretowi uroku? - zapytał wprost. Chciał pociągnąć konwersację czymś mało wyszukanym, bo najzwyczajniej w świecie nie miał pomysłu na to cóż mógłby spleść ze słów by ją zainteresować. Rozproszony nakładał grafit w sposób niespokojny, sprawiając, że zwykle idealnie dopracowana drżała niczym niespokojny las podczas wichury... a może nawet morze podczas sztormu. To nie miało znaczenia. Znaczenie miało to cóż takiego Bułhakow zdołał dzięki temu w portrecie nieświadomie ująć, bo spoglądająca zalotnie w obserwatora Lena zdawała się z daleka kusić zagadkowym spojrzeniem i delikatnym, ledwo widocznym uśmiechem, ale po zbliżeniu się na tyle blisko, by dojrzeć sposób wykonania - burza. Wyglądała niczym chaotyczny zlepek myśli i emocji, a taka przecież była. Oceniająca wszystko w okół, wybuchowa. Jak ojciec. Zabawne, pomyślałby zapewne, gdyby zdawał sobie sprawę z rzeczywistości, że nawet pomimo nieobecności przy jej wychowaniu przypominała go tak bardzo. Nie tylko wyglądem, ale i wnętrzem, a ono podobno było ważniejsze. - Chyba przedobrzyłem. - cmoknął ustami oddalając się od sztalugi na kilka kroków i uśmiechnął smutno. Taki sposób tworzenia przypominał mu czasy, kiedy miał na to odrobinę więcej czasu i chęci. Niestety obowiązki i plany ograniczyły większość jego poprzednich zajęć do minimum.
|
Lena Bletchley Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Sro 18 Maj 2016, 23:41 | |
| Księżnicz... co? Lena miała ochotę się zaśmiać, ale wolała tego nie robić. Nie była pewna, czy nie uraziłaby tym tego człowieka, więc uśmiechnęła się tylko nawet nie komentując tego. Lepiej, by nie odczuł za mocno, że z niej taka księżniczka, jak ze zdechłej gąsienicy. Chyba, że wszystkie księżniczki to takie szuje, jak ona. Wtedy to idealne słowo. W sumie miała ego niczym królewna, która ma pod stopą z pięć królestw, więc być może coś w tym jest, kto to wie, ale ten nos to ma daleko do bycia chociaż przeciętnym, a co dopiero tym księżniczki. Każda z nich podcięłaby sobie już żyły posiadając go. Na szczęście Lena poczuwała się do bycia zbyt ładną nawet z tym nosem i brodą, więc potrafiła żyć dalej bez wykrwawiania się w taki głupi sposób z tego powodu. Nie cierpiała zbytnio przez to, także zero problemu. Jej nos przeszkadzał przede wszystkim jej kiedy patrzyła w lustro, ale czy innym? Nawet jeśli to miała to głęboko w poważaniu. Jednak gdy ktoś przyczepiłby się do niego za bardzo to ma pewność, że oberwie jakimś zaklęciem albo ciężkim przedmiotem. Jak więc zmieniło to jej życie? Chyba tylko tak, że łatwiej jest narazić się na jej gniew... Lenka nie miała żadnego sposobu na tworzenie. Głównie dlatego, że nie wpadła w to tak głęboko. Nigdy nie poznała zasad, nikt jej nie prowadził po sztuce, by pokazać, że to nauka, a nie zwyczajne hobby. Wcześniej nie próbowała tego pojąć. Miała zajęcie na wolny czas, ale jest dzieckiem, miała do tego prawo. Teraz zaś nie jest tu przez przypadek. Zachciało się jej doszukiwać w tym czegoś więcej, nauczyć się, że tutaj każda kreska ma sens, jeśli tego zechce. Że jest zasada, jest określone działanie. Lubiła takie zajęcia - tam, gdzie coś jest określone, tam odnosi się konkretne efekty. Nie mogą być jednak przy tym sztywne. Jeśli coś jest niemożliwe do zmiany, do dodania czegoś "od siebie" - jest nieszczęśliwa. Lubiła sztuki w których nie każda rzecz jest oczywista. W której nie istnieją tylko jedne słuszne trasy. Gdzie można kierować się wymaganiami, czymś już wyznaczonym, ale nie zabija to kreatywności. Oczywiście, emocje są istotne we wszystkim, ale nie powinny one krzywdzić formy z której się wywodzą. Podstawy bez której dana rzecz nie istniałaby. Panna Bletchley była więc czymś pomiędzy. Nie lubiła nakazów, zakazów i innych takich, ale z drugiej strony lubiła być kierowana do pewnego stopnia, by wiedzieć na jakich regułach się wszystko opiera i jak je naciągać, by mieścić się w normie, a mimo to jednak się z nią nie zgadzać. Szanowała ludzi z zasadami, sama pewnie jakieś pozostała, ale również ceniła sobie tych, którzy łamią konwenanse. W końcu świat nie powinien dyktować nam wszystkiego. Człowiek ponoć jest twórczy, a nie odtwórczy, więc mógłby to częściej udowadniać. - Być może przyzwyczajono mnie do myślenia o nim w sposób negatywny - Ta wstawka na początku to tylko zmyła, ale taka naturalna, czyż nie? Panna Bletchley nie mogła bowiem stwierdzić "Mama ciągle mi przypomina, jaki ten nos jest obrzydliwy", więc powiedziała prawdę tylko nieco bardziej... przystępnie? Nie kłamała, a nie musiała mu się przecież spowiadać. Nigdy nie widziała potrzeby mówienia zbyt wiele o swoim domu. To zbyt śliski temat, by go tak z własnej woli zacząć. Jakby sam pytała - no dobra, ale tak to żadnego naprowadzania, nie ma tak łatwo. - Jestem pewna, że mimo to i tak robi wrażenie - Nie miała wątpliwości, że ktoś, kto potrafi sypać z rękawa tyloma faktami o tworzeniu potrafi tworzyć. Dokładniej to po prostu nie wyobrażała sobie takiej możliwości, bo byłoby to co najmniej nieprawdopodobne. Trzeba być naprawdę deską, by nie potrafić chociaż w 1/10 przełożyć swojej wiedzy na praktykę. Ale cóż z czegoś ludzie tworzą meble, więc pewnie i takie drewno po świecie kroczy. Lena jednak nie zakładała od razu, że profesor nim jest.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Pon 06 Cze 2016, 17:25 | |
| Zapatrzony w siebie Bułhakow podejrzewał, że gdzieś może istnieć jedno, a nawet może istnieć ich dwoje, ale wypierał ze świadomości to, że mogą pojawić się na tyle blisko, by doszło pomiędzy nimi do jakiejś sensownej interakcji. Widział i odrobinę rozpraszał się przez ilość cech wspólnych w ich wyglądzie, jeszcze bardziej wyciągniętych przed szereg przez portret, którego był autorem. Zmarszczył brwi, wykrzywiając wargi w uśmiechu niemrawym, o wiele bardziej chaotycznym niż poprzednie, ciepłe i zachęcające do tego, by słuchała jego żałośnie długich wywodów o zasadach stawiania kresek na papierze. Zasady - coś, co sam ustalał. Coś, czym kierował się w swoim idealnie nienagannym życiu. Przestawały one mieć znaczenie w sytuacjach stresujących, a że irracjonalna obawa, że ze znajdującą się w pomieszczeniu dziewczyną może być coś nie tak dawała mu teraz w kość... cóż, Bułhakow czuł, że nie jest z nim najlepiej. Zmrużył oczy, uważnie wpatrujące się w dzisiejszy twór, który wyszedł spod jego ręki w ciągu ostatnich kilku minut. Milczał. - Ktoś w szkole był dla ciebie z jego powodu nieuprzejmy, czy jest to sprawa o wiele bardziej głęboka, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać? - zapytał tonem głosu tak swawolnym i bezczelnym, że dopiero po dłużej chwili przeznaczonej na analizę słów wypowiedzianych w przypływie nieokreślonych emocji - sprostował je równie gwałtownie: - Rzecz jasna, nie zmuszam cię do zwierzania mi się z niczego osobistego. Kieruje mną zwykła, ludzka ciekawość, a nie... obowiązki nauczycielskie? - dmuchnął w grzywkę, która opadła niedbale na oczy, przysłaniając numerologowi widoczność. - O ile wchodzi to w ogóle w zakres nauczycielskich kompetencji, wszak nie Slytherinem się opiekuję. Stwierdzenie, że praca z pewnością robi wrażenie bez obejrzenia jej odrobinę go ubodła. Rzecz jasna, nie w tą zwykłą, normalną stronę osobowości, a w rozchwianego artystę tkwiącego pod skorupą zadziwiająco odpowiedzialnego profesora. Kto by pomyślał, że on akurat odnajdzie w nauczaniu, skoro jego głównym zainteresowaniem było wspaniałe i niepowtarzalne JA. Wciskał siebie wszędzie gdzie tylko było to możliwe, uwielbiał być podziwianym, uwielbiał być w centrum uwagi...! - czy to dlatego komplement bez pokrycia był nieco bolesny? Trochę bardziej niż nieco? Na tyle, by odpiąć pracę ze sztalugi i ułożyć ją na jednej z półek?
|
Lena Bletchley Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Wto 07 Cze 2016, 00:10 | |
| Uroczo by było, gdyby Lenka zdawała sobie sprawę z faktu, że jest tylko jednym z potencjalnych spłodzonych przypadkiem istot o których egzystencji ojciec nawet wolał nie rozmyślać. Z pewnością skakałaby z radości mając tą świadomość... aż by jej się skakanka nie owinęła wokół szyi i nie udusiła. Albo do czasu, aż ktoś by na niej nie zawisł. Ale o tym nie ma sensu rozmyślać. W końcu ona na razie jest miła i zwyczajna, jak na siebie. Ostatecznie nawet jak na innych, bo w szkole roi się od osób z, lekko mówiąc, charakterkiem, które zachowują się o wiele gorzej. Ona przynajmniej czasami się jeszcze jakoś stara w przeciwieństwie do nich. Nawet wtedy, gdy nieznany nauczyciel docieka, jaki to ma problem z mankamentami swojej urody! Chociaż to raczej dlatego, że pannie Bletchley jej z zasady wszystko jedno. Nie należy bowiem do osób, które się jakoś specjalnie przejmują takimi rzeczami, jak relacja z obcym człowiekiem. Poczekała, aż nauczyciel skończy i tyle. Zero zaskoczenia, czy czegoś innego. Uśmiechała się zwyczajnie, jakby pytał ją o to z czym lubi jeść tosty. - Nawet jeśli ktoś byłby wobec mnie nieuprzejmy z jakiegokolwiek powodu to muszę pana profesora zasmucić, że byłoby mi to obojętne. Znam swoją wartość i nie potrzebuję niczyjej aprobaty - To dopiero było bezczelne. A raczej obrzydliwie narcystyczne. Problem jest tylko taki, że te słowa są też równie ohydnie prawdziwe. Bo co miała powiedzieć? Skromność to cecha, której nie posiadała. No chyba, że jest jej akurat bardzo potrzebna, ale bądźmy szczerzy - jakoś żyła w tym świecie i w 90% przypadków nie wykorzystywała takiego trybiku w swojej głowie jakim jest włącznik na "skromność". Może fakt, że powiedziała to normalnie jakoś ratuje sytuacje? Po to naprawdę nie była przechwałka! Wyraziła stan faktyczny i nie zwróciła na to uwagi. Dopiero po fakcie zrozumiała, że mogło to brzmieć co najmniej niewłaściwie. - Odpowiadając jednak na pytanie to chodzi o sprawę bardziej głęboką i nie wiem, czy chciałby pan być nią zanudzany - Bo co? Bo rodzinne sprawy są zbyt skomplikowane? No nie. Po prostu jeszcze nie padło na tyle konkretne pytanie, by musiała udzielać jakieś odpowiedzi. A po co tak na starcie zachwycać wiadomością, że do mamusi wracają złe wspomnienia, kiedy patrzy na twarzyczkę swojej córeczki? Takie informacje można przekazywać po dłuższym czasie rozmowy i nie są wtedy, aż tak dziwne, jakby się mogło wydawać. - Podejrzewam, że ma pan profesor już dosyć mojego towarzystwa. Czyżby to był czas, abym się ulotniła? - Wolała zawczasu się dowiedzieć, ileż to jeszcze ten człowiek ma zamiar poświęcić jej swojego życia. Wtedy byłoby jej wiadomo, co jeszcze będzie robić, o czym rozmawiać. A przynajmniej miałaby szansę to sobie przemyśleć chociaż.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Czw 09 Cze 2016, 15:13 | |
| Otworzył oczy szerzej, wyraźnie zdziwiony jej odpowiedzią, po czym dał sobie chwilę na przemyślenie. Nie było to przecież coś zaskakującego, że młoda Slizgonka znała swoją wartość, a jednak - jego, dorosłego mężczyznę wypowiedź ta nieco ubodła. Bułhakow, co nie było tajemnicą, był przecież łasy na komplementy jak nikt inny na tym świecie. Nigdy jednak nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi do tego jak wyglądał - wychodził z założenia, że póki goli się, elegancko ubiera i strzyże... czy cokolwiek miało pójść nie tak? Na małą ilość adoratorek nie narzekał, a że potrafił dodatkowo oczarować słowem, gestem i tą nutką tajemniczości, unoszącą się w powietrzu kiedy na horyzoncie zjawiał się artysta-obcjokrajowiec - wychodził z założenia, że gdyby chciał, to mógłby mieć praktycznie każdą. Historia miała jednak dwie strony, bo jedyna której prawdziwie pragnął była jednocześnie jedyną, która mu odmówiła. Jedna, jedyna na świecie. Być może dlatego właśnie, pomimo nieudolnych prób by taki stan rzeczy osiągnąć - nie potrafił zapomnieć. I o czym to on myślał? Ah tak: czy gdyby ktoś skrytykował jego aparycję, to rozeźliłby się, czy olał to, całkowicie niewzruszony cudzą opinią? Mniemał, że to pierwsze. Czy to... nie było czasem efektem tego, że wyraźnie się starał, a Jewgienij jawnie przyznawał się do preferowania młodych chłopców? Oniemiał wręcz, bo chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że chciał być w jego życiu ważnym... nie spodziewał się, że może stać się zazdrosny o biedaków, których brat zdobywał na jedną noc, by następnie zabić lub oczyścić że wszelkich wspomnień. Przełknął ślinę. - Nie zwykłem zadawać pytań nie-retorycznych, kiedy nie interesuje mnie odpowiedź, Leno. Nie jestem jednak nadal tyle wścibski, by zmusić cię do opowiedzenia mi swojej historii, więc decyzja, moja droga, należy wyłącznie do ciebie. Przywykł natomiast do słuchania. Był powiernikiem sekretów tak wielu osób, że czasami go to przerażało. Zwłaszcza, że zwierzanie się numerologowi nie miało dla większości osób sensu. Vakel znał się na ludziach, potrafił stworzyć ich profile, a co za tym szło - analizował i oceniał, a jednak... pomimo świadomości bycia zbesztanym w głowie tego szaleńca, można było być pewnym, że wiadomość nie poniesie się dalej. Prywatne informacje przyjaciół i uczniów zachowywał dla siebie. - Gdybym miał dość twojego towarzystwa, to wyprosiłbym cię już dawno, ale widzę, że masz jeszcze lekką blokadę przed rysowaniem przy mnie. Może w takim razie wykonasz szkice w wolnej chwili sama, a następnie zaprezentujesz mi efekty w wolne popołudnie? - odstawił sztalugę, podszedł bliżej i że swojego pęku kluczy wyciągnął ten zamykający drzwi od sali, w której się znajdowali. - Klucz do pracowni byłby do zwrócenia przed następnymi zajęciami.
// Przepraszam za ewentualny, mikry rozmiar i/lub błędy, ale pisałam to na telefonie w drodze samochodem. Po powrocie, w wolnej chwili go poprawię. :) Nie mogłam się jednak powstrzymać przed opublikowaniem go w takiej formie, zamiast kisić w drafcie. Mam nadzieję, że za złe mi tego nie masz.
|
Lena Bletchley Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Nie 12 Cze 2016, 16:37 | |
| Tacy właśnie się ludzie. Potrzebują komplementów, aprobaty, uznania. Lena nie jest jakimś wybrykiem natury, który wyłamuje się z tego schematu. Działanie schematu "nagrody i kary" w jej głowie jest tylko nieco wykrzywione. Zbiera nagrody, kary już nie za bardzo. Inaczej, gdy ktoś jej doradza, rzuca jakieś przemyślenia i to w porządny sposób. Jednak kiedy ktoś po prostu rzuca jakąś obrazę to spływa to po niej, jak woda, a nawet jeszcze lepiej. Denerwuje ją to, tak. Ale jeśli nie wyjdzie się za linie jej marnej cierpliwości to raczej nie oberwie się... przynajmniej nie za mocno. Źle znosi złą ocenę i krytykę, ale jeśli chodzi o wygląd zdążyła się uodpornić. Teraz szybciej by kogoś otruła niż się złościła. Trudno jednak zrozumieć o co jej chodzi. To taka istotka po prostu - nie wiadomo, co, kiedy i jak jej odbije. Wiadomo tyle, że ego jest szersze niż równik, ale czasami wścieknie się tak na jakiś komentarz, że lepiej byłoby temu człowiekowi, żeby się nigdy nie narodził. Każdego dnia jednak uczyła się, że ludzie są głupi i nie zawsze opłaca się wyrzucać swoją złość. W końcu to nie robi dobrego wrażenia, a ona lubiła tworzyć dookoła siebie aurę, która mówi "wszystko jest pięknie, nie widać?". - To w sumie żadna historia. Starczy na nią "aż" jedno zdanie. Do mojej matki wracają złe wspomnienia, kiedy na mnie patrzy, bo nos ponoć odziedziczyłam po tacie, co nie wzbudza jej entuzjazmu. Nic wielkiego w sumie - Prócz wielkiego nosa, he he. A wścibski to on nie był. Tak poszła rozmowa i tyle. Lena zaś nie miała powodu, żeby nie odpowiadać. Ominęła tylko kwestię "matka jest zrozpaczona odejściem jakiegoś faceta, który jest moim ojcem, ale tak się składa, że nie znam nazwiska, więc nie wiem nawet kogo zabić za zjebanie mojego życia, ale tak się czasami dzieje". Tyle miała kultury i szacunku do matki, że nie postawiła jej w złym świetle i nie rzuciła żadnym epitecie o nieznanym jej osobniku, który ją spłodził, o. Głównie dlatego, że rozmawiała z nauczycielem, a nie rówieśnikiem. Chociaż... bądźmy szczerzy - z rówieśnikiem w ogóle by na ten temat nie rozmawiała. Tylko z przyjaciółmi, a i to EWENTUALNIE mogłoby mieć miejsce. - Bardzo dziękuję za taką możliwość. Mam nadzieję, że kiedy już je wykonam to będą czegoś warte skoro sprawiam tyle problemów - Dzięki Merlinie, że Los współpracuje i nie krzywdzi jej bardziej. Przynajmniej następnym razem będzie mentalnie gotowa do robienia czegokolwiek przy tym człowieku.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Pią 24 Cze 2016, 16:06 | |
| Vakel zadygotał lekko, kiedy usłyszał wzmiankę o ojcu i wręczył Lenie owy kluczyk z miną tak komicznie zaniepokojona, że musiała generować w główce dziewczyny wiele znaków zapytania. Bułhakow cofnął się bowiem wstecz o lat piętnaście i w mgnieniu oka przypomniał sobie rzeczy, które wyczyniał zaznawszy pierwszy raz w życiu odrobiny wolności. Nie był zbyt dumny z tego rozdziału swojej historii, ale te nie wstydził się jej szczególnie, bo nigdy jeszcze złe uczynki, którymi częstował wszystko i każdego się nie zwróciły. Teraz jednak, chociaż nie posiadał żadnych dowodów, a nazwisko Bletchley było jakimś mglistym, niezrozumiałym wspomnieniem... ah! Aż usiadłam, nie dając sobie rady z zamieszaniem i przerażeniem, które ogarnęło całe jego ciało i nie pozwalało na wykonanie jakiegokolwiek sensownego ruchu. Czy to było w ogóle możliwe? Jak najbardziej, ale prawdopodobieństwo było... też całkiem wysokie, bo przecież kiedy Lena szła do Hogwartu nikt nie miał pojęcia, a w szczególności jej matka, że Bułhakow zostanie tutaj nauczycielem. Dmuchnął sobie w grzyweczkę, jak gdyby poprawienie fryzury miało mu w czymkolwiek pomóc, po czym wysilił się na to, by jednak jakieś słowa z gardła wydusić, chociaż szło mu to wyjątkowo opornie. Miał nagle wiele, naprawdę wiele pytań, ale zadanie ich było wysoce nieodpowiednie i profesor zaczął się najzwyczajniej w świecie wahać. - Twoja mama, jak rozumiem, ma do ojca spory uraz, tak? - wymruczał wręcz, zakładając nogę na nogę. Jak żyłaś, Leno? Jak... jak cię traktowano, jak ona się zachowywała? Zaraz! Czy on właśnie panikował przez coś, co sobie uzbdurał, bo nie mogło mieć i nie miało miejsca? Może jednak, wbrew temu co powiedział bratu, powinien mieć dzieci? Może wreszcie nadszedł czas, żeby je sobie sprawić? To brzmiało lepiej niż dręczenie Bogu ducha winnej dziewczyny. - I nie mów tak, nie jesteś żadnym problemem. Jestem tutaj, żeby was nauczać, a kwestii tworzenia... wydaje mi się, że po prostu każdy ma swoje tempo. Mamy przecież tak różne temperamenty, a tobie w dodatku brakuje sporo warsztatu. Miał ochotę uderzyć się w czołówce, kiedy pewne sprawy zaczęły wreszcie do niego docierać. Wittermore... mała, słodka Wittermore nabrała zupełnie innego wyrazu, kiedy uświadomił sobie jak wiele zainteresowania, którym ją obdarował, było próbami zaspokojenia potrzeby zadbania o kogoś lub coś, drzemiącej gdzieś w sercu, nieokreślonej i niezrozumiałej, bo przecież nigdy wcześniej nic podobnego nie czuł.
|
Lena Bletchley Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Pią 24 Cze 2016, 16:42 | |
| Obecnie ilość znaków zapytania wzrosła z poziomu dwunastego do dwusetnego. Nie miała tej przyjemności, by cofnąć się z nim o tak wiele lat. To w końcu tak jakby całe jej życie, więc nie można się dziwić. Zresztą matka też wracała tylko do konkretnego punktu i nic więcej. Wszystko to odbywało się tak, jakby jej matka doznała tylko jednego tragicznego przeżycia. W dodatku wiązało się ono z jej poczęciem, więc wiecie... to nie jest miłe, kiedy wiesz, że jesteś niemal symbolem czyjegoś upadku. Do tego nie masz zielonego pojęcia, kto tak naprawdę Cię tak miło urządził. Matka wymieniała wiele epitetów, używała miliony powodów dla których ten człowiek jest potworem, a wśród tych wszystkich obelg i temu podobnych spraw zapomniała nawet wymienić imię. Uroczo, prawda? Wszystko, ale nie to co potrzebne. Szlag człowieka może trafić, kiedy po raz setny słyszy, że jego wygląd przypomina "tego człowieka", który zawsze tytułowany jest właśnie tak, jakby był nieznanym żołnierzem, czy coś w tym stylu. Lena zaczynała mieć wątpliwości, czy on w ogóle istnieje i czy jej wersja wydarzeń jest prawdziwa. Może sobie to wymyśliła? Kto to wie. Kiedy ktoś nie podaje żadnych danych, które mogły potwierdzać cokolwiek to jak tu się niby nie zastanawiać? Chociaż wiecie... Lenka sama w sobie jest dowodem, że ktoś drugi musiał być. No chyba, że jest magicznie poczęta, ale nie podejrzewała, że takie możliwości istnieją. Tak więc musiała pogodzić się z faktem, że jest, jak jest i gdzieś jest to coś, co sprawiło, że się tutaj pojawiło. To coś mogło być pewne, że w oczach Lenki - jest zerem, które nigdy nie ma żadnego znaczenia. - Lepsze określenie to nienawiść. Pała żywą nienawiścią do tego człowieka - Nie była pewna, dlaczego nauczyciel zachowuje się dziwnie. Odpowiedziała mu prawdę, bo jest, jak jest. Żadna tajemnica, nigdy się z tym jakoś specjalnie nie kryła. Tylko czemu on tak wariował? Lena zaczęła się zastanawiać, czy sam nie ma na głowie kobiety, która żywi do niego tak wielką niechęć. W sumie pasowałoby jej to do całej układanki. Niecodzienny, oddany pracy, a wszystko to dlatego, że jakaś kobieta nim wzgardziła, bo zrobił coś durnego. Och, gdyby tylko wiedziała... - Ale mogłam zapisać się wcześniej. To zdecydowanie mój błąd. Cieszę się jednak, że jest pan profesor tak wyrozumiały - Zaczynało ją męczyć to, że musi być miła. Ciągle to durne "panie profesorze" i podziękowania i inne bzdury. Wolała zapytać, co go tak zdziwiło, skąd ta reakcja, a co ma? Przymus zachowywania się jak uczennica oczywiście.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Sob 25 Cze 2016, 01:30 | |
| Nienawidziła go? Cóż, to było... do przewidzenia. Nie miała absolutnie żadnego powodu, by uchowały się gdzieś w głębi choć resztki szacunku do człowieka, który porzucił ją bez choćby cienia wzruszenia bądź skruchy. Nawet teraz, kiedy wspomnienia powinny błądzić wciąż gdzieś wokoło odrzuconych i cierpiących, byłych partnerek, jedynym o czym myślał była właśnie Lena. Czy to było możliwe, że te wyśmiewane przez wszystkich rysy faktycznie odziedziczyła po... nim? Czy naprawdę był tak głupi, by chcieć być ojcem? Być związanym do czegoś, poświęcić się czemuś w całości i bez odwrotu, zadbać do drugiego człowieka, który go nie odtrąci? Tak! W całym tym zamieszaniu musiał sobie przyznać, że - tak! Że mógłby, był w stanie, a to sprawiało, że chciał spróbować, wiedzieć więcej, zapewnić sobie więcej wiedzy i doświadczenia w tym temacie. Czy oszalał? Całkiem prawdopodobnie, być może, na pewno. Potrzebował czasu do namysłu. Dużo, naprawdę dużo czasu do namysłu i sprawdzenia, czy Lena Bletchley faktycznie mogła być z nim spokrewniona. Nie chciał opierać wszystkiego na domysłach, więc dowiedzenie się prawdy o jej pochodzeniu miało przez kilka najbliższych nocy spędzać mu sen z powiek, ale przecież... i tak nie sypiał. Nie, kiedy tak wiele dziwactw i porażek burzyło mu idealny plan dnia. Raz jeszcze przełknął ślinę, spojrzą na nią spokojnie i próbując mówić w sposób dziwnie opanowany wydusił z siebie: - A... ty? Nienawidzisz go? Nie powinien wypytywać o jej życie, ale tak wiele już powiedziała, że liczył na uszczknięcie jeszcze jednego rąbka przeszłości, budującego wraz z innymi młodziutką czarownicę siedzącą naprzeciw. Spełniała jego oczekiwania. W pewnym stopniu. To chyba... dobrze? Nie wiedział. Nie wiedział co myśleć! Ale nie czuł się z tym źle. Ba! Pojawił się w oku profesora jakiś błysk, nieobecny tam wcześniej, jakby wizja, w której była kimś więcej niż uczennicą... podobała mu się bardziej niż niż powinna.
|
Lena Bletchley Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Sob 25 Cze 2016, 09:38 | |
| Wiele rzeczy w tym temacie jest do przewidzenia. Odpowiedź Lenki jednak mogłaby okazać się trochę zaskakująca. Trudno powiedzieć, jak jest. Panna Bletchley nie poświęcała tej części swojego życia wystarczająco dużo uwagi. Należałoby tak czynić, ale ona ma jakąś dziwną tendencję, aby tego nie robić. Szybko zrozumiała, że jakaś część jej życia po prostu wygląda, jak wygląda i nie ma sposobności, by ją zmienić. Na pogodzenie się z takim stanem rzeczy miała wiele lat. Całe jej dotychczasowe życie to była nauka, jak funkcjonować z tym, co jest. A nie należało to do najłatwiejszych rzeczy. Przechodząc jednak do rzeczy i tego, co Lenka odpowiedziała na pytanie profesora... - Ten człowiek być może jest kimś ciekawym. Do samej jego postaci niewiele mogę czuć, bo go nie znam. Jest mi obojętna, bo nie zaistniała w moim życiu. Nienawidzę tego, że zniszczył moje życie. Nienawidzę tego, że był tak dużym egoistą, że potrafił tego dokonać. Nienawidzę myśli, że mogłam mieć tak wiele, gdyby tego nie spie... zniszczył. Bardzo przepraszam za wyrażenie - Oj tak, sama istota jest jej obojętna. Ale to, co się przez nią dokonało? To już miało ogromne znaczenie. W dodatku teraz ją przez nią poniosło! - Naprawdę przepraszam za słownictwo, ale chyba jest pan profesor wstanie zrozumieć, że jeśli przez kogoś traci się poszanowanie nawet własnej rodziny to można być za to trochę złym, prawda? - Słowo trochę było przepełnione złością. Bo to nie jest zwykłe "trochę". Była wściekła. Stan jej nazwiska obecnie sporo jej utrudniał. Jak miała się chlubić czystością krwi o którą zabiega od lat jej rodzina, skoro jej matka nawet nie wypowiada przeklętego imienia jej rodziciela!?
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Sob 25 Cze 2016, 12:18 | |
| Coś go jakby w sercu uścisnęło. Posmutniał nasz profesor, wsłuchując się w słowa Leny i zrozumiał, że cała ta sytuacja nie była wcale tak błoga i łatwa jak mogłoby się wydawać. Bo jeżeli faktycznie okazałoby się, że jest dla niej kimś więcej, że któraś z tych mar przeszłości urodziła mu piękną i mądrą córkę, to... nie było go w jej życiu. Jak miałaby zaakceptować w swojej codzienności coś tak nowego i abstrakcyjnego i nie chcieć zrobić mu na złość, skoro on sam, chociaż nie miał ku temu podstaw, żywił uraz do swojej mugolskiego pochodzenia matki? Przecież nie miał okazji jej poznać, nie wiedział dlaczego jej przy nim nie było, podejrzewał, że mogła być nawet ofiarą gwałtu, a mimo to do dziś po prostu nie potrafił. Było gorzej! Ona przecież, kobieta ukarana przez los była jedną z tych, których życiorys sprawił, że młody Bułhakow traktował kobiety w sposób tak przedmiotowy. Były przecież dodatkiem, formą zabawy, rodziły się by rodzić i towarzyszyć. Nie nadał im wszechświat cech godnych królów i bogów, co udowadniały tak dumnie studiowanie przez niego podręczniki historii i numerologii. Były po prostu słabsze, głupsze i podatne na manipulacje. Atakowały go słodkimi oczami i próbowały uwieść, nie zdając sobie sprawy z tego, mogły to zrobić tylko dlatego, że on sam niemo im na to pozwalał. W ten właśnie sposób, w ciele zauroczonej, zwodzonej miłym słowem, niewinnej panny poczęta została Lena. Czy... była przez to do niego podobna? - Uciekł? - zapytał niepewnie, chociaż jej słowa zdawały się być wyjątkowo łatwe w interpretacji. Przygryzł dolną wargę, zmrużył oczy, na moment nawet uciekł wzrokiem gdzieś w bok, chociaż szybko wrócił do analizowania jej oczu. Nie miał ku temu okazji wcześniej, a poza tym, z oczywistych względów wydawały się być ciekawsze niż wcześniej. - Nie ukrywam, że w moim odczuciu słownictwo tego pokroju nie przystoi uczennicy, ale jestem w stanie, że względu na okoliczności przymknąć oko na jednorazowy wybryk tego rodzaju. Poza tym, chociaż niekoniecznie chciał się tym z dziewczyną dzielić, rozumiał dobrze czym są rodzinne problemy. Można nawet powiedzieć, że w tej konkretnej kategorii równych sobie nie miał, bo naprawdę ciężko było doszukiwać się wśród ofiar przemocy i molestowania przypadków kazirodczych, toksycznych związków z własnym rodzeństwem. Vakel przekonany o tym, że było to wynaturzenie wyższego kalibru, unikał ostatnio tematu Jewgienija jak ognia, nie hacząc nawet delikatnie o wątki poboczne, jakby delikatne fragmenty przeszłości rozdawane na prawo i lewo miały sprawić, że reszta runie w dół, posypie się jak domek z kart i odkryje je wszystkie, a przecież najlepiej czuł się w ukryciu. - Przepraszam, jeżeli jestem wścibski. Być może to wrodzona ciekawość numerologa. A właśnie! Mógł sprawdzić datę urodzenia w jej aktach. Mógłby wyliczyć kiedy do sprawy doszło i... cóż takiego z tego powstało. Ślizgonka była dla niego przecież znakiem zagadką. Zagadką wartą rozwiązania. Jedną z nielicznych.
|
Lena Bletchley Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację. Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś Nie 26 Cze 2016, 20:07 | |
| Lenka specjalnie nie ubolewała nad brakiem rodziciela. Ten fakt nie krzywdził jej w żaden sposób, bo to trochę tak, jakby ktoś umarł i tyle. Problem rodził się wtedy, kiedy przydałoby się znać jego czystość (bądź nie) krwi, by móc to zatuszować albo spokojnie się bronić. Ułatwiłoby to życie z jej nazwiskiem, a rodzinie dało solidną podstawę do tego, by bronić go. A tak? Tak to nawet nie ma czego wybraniać. Matka Lenki to znienawidzona kobieta w rodzinie, bo spieprzyła ich szansę na szacunek. Nigdy nie dała im nawet imienia i nazwiska. Jedynie epitety, obelgi i inny chłam. Przez całe życie Ślizgonki. Jeśli to nie jest rozwalenie jej życia to naprawdę trudno byłoby jej wyobrazić sobie coś gorszego. Jego odejście zabiło duchowo matkę i tak naprawdę ubrudziło też ją. Bo jeśli sprawy dalej będą szły w tym kierunku i żadna czystokrwista rodzina nie poprze ich nazwiska to... cóż, Lenka skończy samotna albo z jakąś szlamą. Nigdy nie doczeka się ustawionego związku, który podreperowałby ich stan. Nie żeby chciała, aby ktoś ją gdzieś ustawiał, ale z dwojga złego wolała mieć nazwisko i szacunek niż romantyczną historię. Priorytety w jej życiu mogą wydawać się zabawne, ale są, jakie są i tyle. Czy to wszystko jest winą jej ojca? A kto to tam wie. Trudno będzie odkryć tę tajemnicę. - Ja... - Wow, wow pytanie zabiło jej mózg. Wydawało się jej logiczne, że tak właśnie było. Matka mówiła, że ją zostawił. Ale czy jej wierzyła? Była świadoma jedynie tego, że rodzicielka darzy go ogromną nienawiścią, a człowiek, który jest jej pełen nie jest zbyt wiarygodny. Obiektywność powolnie umiera w obliczu emocji. Lena nie była więc przekonana, jak odpowiedzieć. Zezłościła się na samą siebie, że nie ma gotowej wersji na taką ewentualność. W dodatku ten człowiek robił się coraz bardziej podejrzany. Czego on chce? I dlaczego? Pedofil? Psychologiczny eksperyment? Skrzywdzony w dzieciństwie chłopaczek, który przegrał życie? - Nie jestem pewna. Matka zawsze mówi, że zostawił ją, jak... nie będę już powtarzać epitetów. Wolałabym w ogóle zakończyć ten temat, jeśli to nie jest większy problem. Nigdy nie widziałam tego człowieka na oczy, nie wiem o nim nic więcej, jak to, że go nie ma - Lenka powiedziała to tak, jakby naprawdę furia miała z niej zaraz wypłynąć. Cóż, tak właśnie jest. Chciała wykrzyczeć pytanie DLACZEGO DO CHOLERY WPATRUJE SIĘ PAN WE MNIE JAK W OBRAZ. Wiedziała jednak, że to byłoby przegięcie. Wystarczająco popsuła swoją barierę towarzyską tego dnia. Nie chciała pogarszać sprawy. Miło, że rozumiał. Skinęła tylko głową w geście podziękowania, byleby już nie mówić zbyt wiele. Mogłaby wybuchnąć i byłby koniec, a nie taki był plan. W dodatku ona jeszcze nie wie, że to jego wina, więc żyje w przekonaniu, że nie ma prawa wyżyć się na nim, bo nie jest niczemu winny. Gdyby tylko wiedziała... - To raczej ciekawość. To ja jestem przewrażliwiona, jeśli chodzi o ten temat - Wystarczyłoby zapytać. Tylko nie w takim momencie. Co jak co, ale pytanie "kiedy się urodziłaś" po takiej rozmowie zwróciłoby uwagę największego debila.
|
Temat: Re: Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś | |
| |
| Niezwykle zwykłe spotkanie | Lenka i tatuś | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |