NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius

Morrigan Black
Morrigan Black
Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, Baubillous
OPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii.

https://mortis.forumpolish.com/t395-zwierzyniec-morrigan#643 https://mortis.forumpolish.com/t467-notatki-morrigan https://mortis.forumpolish.com/t394-skrytka-nr-1024#642
PisanieTemat: Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius  Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius EmptySob 30 Sty 2016, 19:48

Morrigan rozpierały szczęście i energia. Już od godziny latała po boisku w pełnym oporządzeniu. Wreszcie jednak przyszedł czas, aby powitać drużynę na pierwszym w tym roku szkolnym treningu. Była tak podekscytowana, jak jeszcze nigdy. Jednocześnie pierwszy raz w życiu zżerała ją trema. Wylądowała i udała się w kierunku szatni Slytherinu, choć sama już miała na sobie skórzane rękawice, gorset z kamizelką, ochraniacze, sznurowane trzewiki na lekkim obcasie i zieloną szatę sportową. Ale co najważniejsze, miała również lśniącą, srebrną odznakę z literą "K". "K" jak kapitan.
Kiedy stanęła przed drzwiami do szatni, serce zatrzepotało jej w piersi i podeszło do gardła. Musiała odetchnąć kilka razy głęboko, by się uspokoić. Wreszcie, po kilku chwilach wahania, pchnęła ciężkie skrzydła, które otworzyły się z cichym jękiem i dumnym krokiem wmaszerowała do szatni. Wraz z nią w pomieszczeniu zjawił się mocny, ostry zapach jej konwaliowych perfum. Całą siłą woli musiała się powstrzymywać, by nie szczerzyć się jak dureń, a jedynie uśmiechać delikatnie. Nic nie mogła jednak poradzić na roztaczaną aurę radości i iskierki ekscytacji, które miała w oczach.
W jej kierunku zwróciło się kilkanaście twarzy. Poza pierwszym składem mieli oczywiście kilku dodatkowych graczy; quidditch w Slytherinie był niezwykle popularny. Morrigan rozejrzała się po zebranych i rozpoznawszy kilkoro nowych, w większości pierwszoroczniaków, uznała, że najlepiej będzie się na początek przedstawić.
- Witam na pierwszym w tym roku treningu - rzekła cichym, ale mocnym głosem, złożywszy dłonie i uśmiechnąwszy się w ten swój tajemniczy, elegancki sposób. - Nazywam się Morrigan Black, jestem na szóstym roku. Od dzisiaj oprócz szukającego będę pełnić rolę kapitana.
Przerwała na moment, dając innym chwilę do oswojenia się z tą myślą. W końcu nie wszyscy wiedzieli, że pod koniec piątego roku zostało przekazane jej to stanowisko przez poprzedniego kapitana drużyny. Poza tym, potrzebowała momentu, by przypomnieć sobie, co chciała jeszcze powiedzieć. Starała się nie dawać po sobie znać, jak jest zestresowana. A była niezwykle i było to dla niej nowe uczucie. Jak na pierwszy raz, Black radziła sobie z nim jednak wyjątkowo dobrze.
- Większość z was mnie zna, są tu jednak tacy, dla których nie tylko moja osoba, ale również quidditch są zupełnie nowe - kontynuowała i zgrabnym ruchem założyła za ucho kosmyki długich, srebrzystych włosów, które opadły jej na twarz. - Moim obowiązkiem będzie wprowadzenie was do drużyny, nauczenie podstaw. Traktujemy tę grę bardzo poważnie; naszym celem jest zwycięstwo i zdobycie pucharu. Mam zatem nadzieję, że i wy wykażecie się podobną postawą.
- Teraz jeszcze kilka słów do wszystkich - rzekła po chwili na oddech. - W zeszłym roku przegraliśmy. Z Gryffindorem. Dopilnuję, by teraz się to nie powtórzyło. Oczekuję pełnej dyscypliny i stuprocentowej frekwencji na treningach, nawet jeśli nie będziecie w stanie grać; z ziemi też się można czegoś nauczyć. Oczywiście nie będę was siłą wyciągać ze skrzydła szpitalnego. Tych, co nie są w stanie na to przystać, proszę o opuszczenie szatni.
To powiedziawszy zamknęła oczy, by nie widzieć wychodzących. Nie chciała patrzeć na ich twarze. Morrigan zacisnęła wargi. Bolało ją, gdy to mówiła, ale ambicja i duma nie pozwalały jej w tym roku przegrać. Nie, kiedy została kapitanem. Nie potrzebowała niańczyć tu osób, które nie zamierzały się przykładać i poświęcać. Wolała ich tu nie mieć, by nie odwracały jej uwagi.
W końcu uniosła powieki i rozejrzawszy się jeszcze raz po zebranych pokiwała głową, starając się zapamiętać ich twarze. Dobrze. Ci, których znała byli dobrymi, równie zdeterminowanymi co ona graczami. Nic nie mówiąc po raz kolejny zlustrowała obecnych, tym razem tylko tych, którzy w zeszłym roku grali w pierwszym składzie. Black musiała podjąć swoją pierwszą ważną decyzję. Kto zostanie zastępcą kapitana? Kto ma stać u jej boku i ją wspierać? Kto wraz z nią ma prowadzić drużynę? Świdrowała swoim zimnym wzrokiem kolejne osoby i milczała, choć znała już odpowiedź.
- Malfoy - rzekła w końcu i utkwiła spojrzenie w Masciusu. - Chciałabym zaoferować ci stanowisko wicekapitana.
Wstrzymała oddech. Gdyby się nie zgodził, byłoby to jak uderzenie w twarz i to przy całej drużynie. Wiedziała, że on chciał być kapitanem, a jej propozycję może uznać za zniewagę. Jednak miała nadzieję, że przyjmie jej ofertę. Nadawał się, miał wszelkie predyspozycje i cieszył się odpowiednim respektem. A poza tym go lubiła.
Zgódź się, zgódź się, błagam, zgódź się - powtarzała w myślach dziewczyna, starając się zachować poważną, kamienną twarz. Nie chciała by wiedział, jakie to było dla niej ważne.
Mascius Malfoy
Mascius Malfoy
Prefekt Naczelny, Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Dwanaście cali, sztywna, brzoza, pióro z ogona feniksa
OPANOWANE ZAKLĘCIA: CAVE INIMICUM, EXPELLIARMUS, HOMENUM REVELIO, PROTEGO, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, BOMBARDA, ALOHOMORA, FINITE, MOBILE IMAGINEM, EXPULSO, IMPERTURBABLE, PROTEGO HORRIBILIS
OPIS POSTACI: Malfoy. Jaki jest każdy widzi. Przedstawicieli tego rodu trudno pomylić z kimś innym. Nieco bledsza cera, ostre rysy i wyjątkowo jasne blond włosy. Cechy charakterystyczne, których nie sposób pominąć, tak jak faktu, że każdy z nich kończy w Slytherinie. Tak już po prostu jest i z tym się nie dyskutuje. Mascius nie odbiega od tego opisu w żaden sposób. Jest to typowy przedstawiciel swojej rodziny. Wysoki, mierzy sobie powiem nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. O raczej szczupłej sylwetce, gdzie linia mięśni jest wyraźnie odznaczona, jednakże nie widać po nim, aby poświęcał większą uwagę temu, aby jego ciało było odpowiednio wyrzeźbione. Niemniej jednak postawę ma cały czas prostą i faktycznym wyzwaniem jest zobaczenie go, gdy się garbi. Bije od niego powaga wymieszana z poczuciem wyższości, które ma wpajane od dziecka. Jako czarodziej czystej krwi pochodzący z jednego najbardziej szanowanych rodów, roztacza wokół siebie dominującą aurę. Mascius chodzi ubrany na czarno. Jednym z niewielu elementów innego koloru niż czerń jest srebrno-zielony krawat, który to nosi w czasie pobytu w Hogwarcie i tym samym pokazuje jednoznacznie, że ma się do czynienia ze ślizgonem. Z mniej istotnych rzeczy, o których można powiedzieć, to niewielkie znamię na prawej łopatce, które wyglądem przypomina motyla, oraz kilka mniejszych blizn rozsianych po całym ciele. Nie są one jednak na tyle istotne, aby posiadały jakieś większe znaczenie lub/i historie. Większość z nich powstała przez przypadek i nieuwagę.

https://mortis.forumpolish.com/t451-zwierzeta-malfoya https://mortis.forumpolish.com/t480-dziennik-malfoy-a https://mortis.forumpolish.com/t452-skrytka-numer-118#1058
PisanieTemat: Re: Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius  Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius EmptyNie 31 Sty 2016, 13:37

Pierwszy trening. Malfoy jeszcze niedawno był wyraźnie podekscytowany wizją pierwszego treningu, gdy będzie już na szóstym roku. Stary kapitan odchodził i przekazywał pałeczkę młodszemu koledze. Właśnie, koledze. A dokładniej mówiąc jemu samemu, gdyż kto inny lepiej nadawał się na kapitana drużyny niż Mascius Malfoy, czołowy ścigający ślizgonów. Okazało się jednak, że jest taka osoba. Dlatego też chłopak zastanawiał się czy w ogóle pojawić się na dzisiejszym treningu. Gdy tylko dowiedział się, że nie będzie nowym kapitanem, informacja uderzyła w jego dumę tak mocno, jak tylko to było możliwe. Gdyby trzymał wtedy w dłoniach swoją miotłę, niewątpliwie by ją połamał.
Długo zajęło mu pogodzenie się z tą wieścią. Naprawdę liczył na to, że będzie tym najważniejszym w drużynie, że będzie mógł się w końcu pochwalić ojcu jakimś osiągnięciem, w którym to jest najlepszy. Niestety jego plany zostały w jedną chwilę obrócone w pył. Morrigan Black. W czym ona była niby lepsza od niego? Malfoy dorównywał jej bez większego problemu, a był nawet przekonany, że pod wieloma względami przewyższał. A jednak to ona została kapitanem drużyny, a nie on.
Niemniej jednak chłopak pojawił się na treningu. Był nawet jednym z pierwszych, którzy byli obecni w szatni. Dlaczego? Z prostej przyczyny - kochał ten sport i zdecydowanie nie chciał rezygnować z gry tylko dlatego, że ktoś inny odebrał mu czołową pozycję w drużynie. Tutaj ucierpiała tylko jego duma, jednakże chęci do gry nikt nie jest w stanie mu odebrać.
Porozmawiał z innymi ślizgonami, surowszym wzrokiem zmierzył tych nowych, którzy to chcieli ubiegać się o pozycję w drużynie, i samemu przygotowywał się do treningu, zakładając ochraniacze, czy upewniając się co do stanu swojej miotły. I wtedy też pojawiła się ona.
Morrigan Black. Gdy tylko stanęła przed nimi, Malfoy nie mógł wyzbyć się kolejnego ukucia zazdrości i zranionej dumy, gdy tylko spostrzegł srebrną odznakę kapitana, która aż biła go w oczy. Prychnął pod nosem, jednakże nie dał po sobie bliżej poznać, że nie jest zadowolony widząc dziewczynę na jego miejscu. Niemniej niechęć ta zmniejszała się z chwili na chwilę, gdy tylko Black otworzyła usta i zaczęła swoją przemowę. Rozejrzał się po świeżakach, gdy dziewczyna doszła do ostrzejszej części przemowy. Zauważył, że nie wszyscy byli gotowi na takie poświęcenie. Jego większą uwagę zwróciła jednak drobna dziewczynka, która do samego końca nie mogła się zdecydować czy zostać, czy jednak opuścić szatnię.
A potem usłyszał słowa, które ponownie rozpaliły w nim uczucie zazdrości. Niewielkie, ale jednak. On? Jej zastępcą? Zacisnął dłoń mocniej na swojej miotle. Szybko jednak stłumił gniew i zazdrość, które to zaczynały rozpalać ognisko w jego sercu. Westchnął lekko i spojrzał na Morrigan, czekając aż wyłapie jego spojrzenie. Potem zaś skinął głową i ruszył naprzód, by zająć miejsce obok mniej.
- Ty tam. - Wskazał na drobną dziewczynkę, którą to dostrzegł chwilę temu. - To nie jest miejsce dla ciebie. Opuść szatnię. - dodał poważnym tonem, który nijak nie przyjmował sprzeciwu.
Może od razu zareagował ostro, ale jeżeli Black chce wygrać, to potrzebuje silnej drużyny. Silnej i zgranej, która nie popełnia błędów. A on, jako jej wice, zadba o to, aby ślizgoni właśnie tworzyli taką grupę. I w tym roku bezapelacyjnie wygrali puchar.
- Pani kapitan? - Rzucił w stronę Morrigan.
Morrigan Black
Morrigan Black
Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, Baubillous
OPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii.

https://mortis.forumpolish.com/t395-zwierzyniec-morrigan#643 https://mortis.forumpolish.com/t467-notatki-morrigan https://mortis.forumpolish.com/t394-skrytka-nr-1024#642
PisanieTemat: Re: Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius  Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius EmptyNie 31 Sty 2016, 16:45

Cicho wypuściła powietrze ustami, kiedy Mascius pokiwał głową. Jej oblicze wyraźnie złagodniało z powodu ulgi. Gdy zajął miejsce obok niej, Morrigan z ledwością powstrzymała się, by w przypływie emocji i wdzięczności nie ścisnąć jego dłoni. Chyba niczego gorszego nie mogłaby zrobić. Zamiast tego uśmiechnęła się szerzej do reszty. Dwie silne osobowości na pozycjach kapitanów było właśnie tym, czego Ślizgoni potrzebowali.
Wtem Malfoy wywołał drobne dziewczę, pewnie z pierwszej klasy i szorstko nakazał jej opuścić trening. Black zrobiło się jej trochę szkoda, bo w końcu ona też kiedyś była jedenastoletnią dziewczynką, ale zachowała kamienną twarz i ostrym spojrzeniem zmierzyła wspomnianą. Morrigan, w przeciwieństwie do tej, w pierwszej klasie dostała się do drużyny między innymi dzięki swojemu zaangażowaniu. Była przygarbiona, z miną, jakby miała uciec. To rzeczywiście nie miejsce dla niej. Jasnowłosa westchnęła. Już było jej przykro z powodu tego, co zamierzała powiedzieć, bo niszczenie marzeń dzieciaków wcale nie sprawiało jej przyjemności, jednak było to konieczne. Powinnością kapitana jest przede wszystkim doprowadzić drużynę do zwycięstwa. Nie zamierzała się bawić w wesołą rodzinkę jak Gryffoni.
- Jeśli się wahasz, zrób, jak mówi - dodała miękko do słów Malfoya, by odrobinę je złagodzić swoim tonem i z powrotem splotła dłonie. Chciała jakoś ostudzić sytuację, ale obawiała się, że cokolwiek powie, dziewczynka i tak będzie mieć jej to za złe, a sama straci trochę w oczach drużyny. A żeby zdobyć zaufanie i respekt reszty Ślizgonów trzeba było być zdecydowanym i bezwzględnym. Trzeba było pokazać, że wie się, co się robi i że jest się całkowicie zdeterminowanym, by to osiągnąć. Tylko to pozwalało utrzymać dyscyplinę wśród członków drużyny - wewnętrzna siła i uznanie. Nie zamierzała z tego rezygnować dla jednej, zagubionej duszyczki, tylko dlatego, że trafiła do Slytherinu.
Black cierpliwie zaczekała, aż dziewczynka wreszcie opuści szatnię i dopiero wtedy ponownie zwróciła się do drużyny:
- Dziś, jak zawsze podczas pierwszego treningu w roku, nasze spotkanie będzie miało charakter organizacyjny, przynajmniej z początku. Musimy uzupełnić pierwszy skład, skoro część skończyła szkołę.
- Zajmiecie się tym wy - dziewczyna skinęła głową w kierunku zawodników pierwszoskładowych - wraz z wicekapitanem. Potrzebujemy obrońcy, pałkarza i jeszcze jednego ścigającego. Wytypujcie ich z rezerwowych. I weźcie piłki.
Choć im ufała, zwłaszcza Malfoyowi, który jak nikt potrafił dostrzec błędy popełniane przez innych, będzie musiała zweryfikować ich wybory, a potem zająć się ich formalnym włączeniem do pierwszego składu.
- Nowi - ze mną - dodała mocnym głosem. - No! Zapraszam na boisko i do roboty.
Morrigan wyciągnęła jeszcze rękę, rzuciła niedbałe "do mnie", a jej wcześniej odstawione na bok miotła z pełnym posłuszeństwem wpadła jej w dłoń. Machnęła w kierunku nowych twarzy i wyprowadziła je na zewnątrz. Ustawiwszy uczniów w rzędzie z boku, by nie przeszkadzać bardziej zaawansowanym, zlustrowała ich zmęczonym wzrokiem. Wolałaby robić coś bardziej pożytecznego, niż sprawdzanie ich umiejętności, ale niestety - taka była rola kapitana. W końcu powierzenie tego komukolwiek innemu byłoby co najmniej niepoważne, a już na pewno nieprofesjonalne. Zawsze kapitan witał i sprawdzał nowych. Tradycji zatem musiało stać się zadość.
Mascius Malfoy
Mascius Malfoy
Prefekt Naczelny, Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Dwanaście cali, sztywna, brzoza, pióro z ogona feniksa
OPANOWANE ZAKLĘCIA: CAVE INIMICUM, EXPELLIARMUS, HOMENUM REVELIO, PROTEGO, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, BOMBARDA, ALOHOMORA, FINITE, MOBILE IMAGINEM, EXPULSO, IMPERTURBABLE, PROTEGO HORRIBILIS
OPIS POSTACI: Malfoy. Jaki jest każdy widzi. Przedstawicieli tego rodu trudno pomylić z kimś innym. Nieco bledsza cera, ostre rysy i wyjątkowo jasne blond włosy. Cechy charakterystyczne, których nie sposób pominąć, tak jak faktu, że każdy z nich kończy w Slytherinie. Tak już po prostu jest i z tym się nie dyskutuje. Mascius nie odbiega od tego opisu w żaden sposób. Jest to typowy przedstawiciel swojej rodziny. Wysoki, mierzy sobie powiem nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. O raczej szczupłej sylwetce, gdzie linia mięśni jest wyraźnie odznaczona, jednakże nie widać po nim, aby poświęcał większą uwagę temu, aby jego ciało było odpowiednio wyrzeźbione. Niemniej jednak postawę ma cały czas prostą i faktycznym wyzwaniem jest zobaczenie go, gdy się garbi. Bije od niego powaga wymieszana z poczuciem wyższości, które ma wpajane od dziecka. Jako czarodziej czystej krwi pochodzący z jednego najbardziej szanowanych rodów, roztacza wokół siebie dominującą aurę. Mascius chodzi ubrany na czarno. Jednym z niewielu elementów innego koloru niż czerń jest srebrno-zielony krawat, który to nosi w czasie pobytu w Hogwarcie i tym samym pokazuje jednoznacznie, że ma się do czynienia ze ślizgonem. Z mniej istotnych rzeczy, o których można powiedzieć, to niewielkie znamię na prawej łopatce, które wyglądem przypomina motyla, oraz kilka mniejszych blizn rozsianych po całym ciele. Nie są one jednak na tyle istotne, aby posiadały jakieś większe znaczenie lub/i historie. Większość z nich powstała przez przypadek i nieuwagę.

https://mortis.forumpolish.com/t451-zwierzeta-malfoya https://mortis.forumpolish.com/t480-dziennik-malfoy-a https://mortis.forumpolish.com/t452-skrytka-numer-118#1058
PisanieTemat: Re: Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius  Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius EmptyNie 07 Lut 2016, 13:16

Malfoy z kolei był zadowolony z tego, że Morrigan pokazała się jako zdecydowana i bezkompromisowa w przypadku nowych graczy w drużynie. Nawet gdyby nie wybrała go na swojego wice, on podszedłby do niej i powiedział, że pierwszoklasista nie powinna znajdować się w tej szatni. Jeżeli Mascius był w czymś dobry, to w ocenianiu ludzi. Zazwyczaj wystarczyło, że na nich spojrzy pod konkretnym kątem, w konkretnej sytuacji, i już wiedział czego mógł lub też nie mógł się po nich spodziewać.
Poczekał, aż Morrigan wyprowadzi nowych na boisko, aby mógł w końcu zabrać się za pierwszoskładowych tak, jak trzeba było.
- W porządku. Bierzcie miotły i wylatujemy na boisko. Ty. - Wskazał na drugoklasistę, który wykazywał się wielkim entuzjazmem, ale nie miał jeszcze okazji zagrać w pierwszym składzie. - Weź skrzynię z piłkami.
Chłopak westchnął lekko, ale skinął głową i zabrał się do wykonywania polecenia. To zdecydowanie podobało się Malfoyowi. Niekwestionowanie poleceń, wykonywanie ich nawet, jeżeli niezbyt się podobają. Hierarchia jest zachowana, każdy wykonuje swoje i rezultaty przyjdą same. O ile doda się do tego wszystkiego jeszcze odpowiednio dużo ciężkiej pracy.
Odczekał jeszcze chwilę, by mieć pewność, że żaden nowy nie przypałęta się nagle pod wyjściem z szatni, po czym dał znak i cała drużyna wyleciała na boisku w pełnym majestacie. Tak jak to robili ślizgoni. Dobre zgranie, majestatyczność. Sunęli na miotłach obok siebie, żeby zaraz kilku z nich wyłamało się z szyku i zaczęło tworzyć zgrabne akrobacje, gładko przecinając powietrze i przelatując niebezpiecznie blisko swoich kolegów. Po chwili każdy z nich zaczął latać, z początku mogło wydawać się, że chaotycznie, jednak szybko dochodziło się do wniosku, że jest to poniekąd ich specjalny układ. Poza tym, kto widział drużynę ślizgonów, ten wiedział, że są oni po prostu dobrzy technicznie i nie było możliwości, aby na siebie wpadali, podczas lotów. Nawet ci, którzy byli na rezerwie wykazywali się ponadprzeciętnym talentem do latania.
Malfoy przeleciał kilka razy tuż obok Morrigan, zwalniając przy tym nieco, aby móc się z nią odrobinę podroczyć. W końcu jednak pokaz umiejętności latania na miotle dobiegł końca i wszyscy zawodnicy ustawili się w półkole przy Masciusie, czekając na dalsze wytyczne.
- W zeszłym roku mieliśmy dobrego obrońcę. Ale, że skończył już naukę w Hogwarcie, więcej go z nami nie zobaczymy. W tym roku chcę mieć świetnego. Więc nasza gra skupi się głównie na wyłapaniu takiego obrońcy. - Malfoy od razu wiedział czego chce od swoich graczy, co zaowocowało u nich pełnym skupieniem i sporadycznymi kiwnięciami głów. - Nasi bracia pałkarze są niezawodni. Więc ich miejsce jest spokojne. - Na te słowa, wspomniani bracia zaśmiali się lekko. - Ale przyda się ktoś na ewentualną zmianę. W ostatniej kolejności będę wypatrywał ludzi na pozycję ścigającego. O szukającym nie wspominam, bo mamy najlepszą szukającą w całej szkole i nie potrzeba nam nikogo innego.
Zaczekał chwilę, aż każdy przetrawi podane przez niego informacje. Potem też zabrał się za podział swoich zawodnik tak, aby stworzyli dwie prowizoryczne drużyny. Zależało mu na tym, aby po obu stronach znajdowali się rezerwowi na miejscu obrońcy i przynajmniej jednego pałkarza. Na koniec zaś kazał im się rozstawić i samemu poleciał na dół boiska, do drugoklasisty, który to czekał przy skrzyni z piłkami.
- Wziąłeś ze sobą miotłę, dobrze. - Rzekł, gdy zobaczył, że chłopak nie dawał za wygraną i do końca liczył na to, że dzisiaj zagra. - Poczekaj, aż będę na pozycji a potem wypuść piłki. Najpierw dwa Tłuczki, a na końcu kafel. Znicz nie będzie nam na razie potrzebny. Po wszystkim wskakuj na miotłę i dołączaj do gry. Jesteś w mojej drużynie na pozycji ścigającego. Uważaj na tłuczki, abyś nie oberwał.
Drugoklasista skinął głową ochoczo i przyjął pozycję gotową do wypuszczania piłek.
Mascius powoli wrócił na swoje miejsce wśród graczy. Co prawda mógł sam zająć się piłkami, aby mieć pewność, że wszystko zostanie zrobione jak należy. Z drugiej też strony wpuszczenie do gry trzech piłek nie jest zadaniem arcytudnym, więc każdy powinien dać sobie z tym radę.
Malfoy sprawdził czy wszyscy są gotowi i na swoich miejscach.
- Gramy, dopóki pani kapitan lub ja nie damy znaku, że koniec. Wysilcie się, kombinujcie, pokażcie na co was stać. Wszyscy, nie tylko rezerwowi. Nowy rok może zaowocować zupełnie nowym składem, jeżeli zobaczę, że ktoś gra poniżej moich i swoich oczekiwań i możliwości. Staracie się grać wysoko, aby nie narażać nowych. To tyle, do gry!
Dał znak, aby piłki poszły w ruch. A gdy tylko drugoklasista wyrzucił w niebo kafla, było słychać tylko świst mioteł. Trening się rozpoczął.


Ostatnio zmieniony przez Mascius Malfoy dnia Wto 09 Lut 2016, 12:41, w całości zmieniany 1 raz
Morrigan Black
Morrigan Black
Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, Baubillous
OPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii.

https://mortis.forumpolish.com/t395-zwierzyniec-morrigan#643 https://mortis.forumpolish.com/t467-notatki-morrigan https://mortis.forumpolish.com/t394-skrytka-nr-1024#642
PisanieTemat: Re: Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius  Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius EmptyNie 07 Lut 2016, 16:15

Jeszcze raz przebiegła wzrokiem po twarzach nowych i powstrzymała ziewnięcie, które niezwykle chciało się z niej wydostać. Tęsknym spojrzeniem obdarzyła resztę drużyny, z Malfoyem na czele, którzy wykonywali w powietrzu ich niezwykle efektowne kombinacje, ot - na rozgrzanie.
- Patrzcie i uczcie się - rzuciła na rozpoczęcie do uczniów stojących w półkolu przed nią i wskazała w niebo, na gładko przecinających powietrze zawodników. Kiedy Mascius śmignął parę razy tuż koło niej na swojej miotle, miała ochotę złapać go za szatę i z niej perfidnie ściągnąć, do czego była zdolna i on oczywiście o tym wiedział, ale nie wypadało podkopywać autorytetu wicekapitana, zwłaszcza na oczach świeżaków i to dopiero po jego wybraniu. Zamiast tego w pewnym momencie wystawiła w górę dłoń, by mógł przybić jej piątkę i tym samym popisać się swoją kontrolą nad lotem.
Kiedy pokaz dobiegł końca i starzy zawodnicy zaczęli swój trening, Morrigan nakazała ustawić się nowym w szeregu. W większości były to pierwszaki, choć jej uwadze nie umknęły twarze starszych uczniów.
- Chcę, żebyście tak latali - powiedziała mocnym głosem. - I to właśnie będziecie ćwiczyć jako pierwsze. Aby biegać, najpierw należy nauczyć się chodzić. Podobnie jest również z grą w Quidditcha. Zanim zaczniecie łapać kafla i odbijać tłuczki, musicie perfekcyjnie opanować latanie i swoją miotłę.
Black mówiąc przechadzała się przed nimi, wyprostowana, z rękami splecionymi za plecami i zielono-srebrną szatą powiewającą na wietrze.
- Miotły w dłoń - stanęła nagle i wydała komendę, wcale nie głośnym, ale czystym, pewnym i dobitnym głosem. Uważnie notowała w myślach, kto natychmiast wykonał polecenie, kto miał z tym drobny problem. Na szczęście nikomu miotła nie odmówiła posłuszeństwa i nie musiała tym samym nikogo wyrzucać z treningu. Najwyraźniej jej przemowa na początku podziałała i dotarła do młodszych.
- Po kolei każdy z was wykona manewr polegający na dwukrotnym okrążeniu jednego słupa, wykonaniu ósemki między kolejnymi dwoma i powrót slalomem. Postarajcie się jak najlepiej pokazać swoje umiejętności - powiedziała i chwyciła swoją miotłę. - Pozwólcie, że zademonstruję. Patrzcie uważnie, żeby się nie pomylić.
Zanim zdążyli mrugnąć, Morrigan już siedziała na swojej miotle i wystrzeliła sześć metrów w górę, aby znaleźć się na odpowiedniej wysokości. Na takim poziomie nie powinni przeszkadzać w meczu toczącym się czterdzieści metrów ponad ich głowami. Jasnowłosa śmignęła dookoła słupów koszy bramkowych, powielając wcześniej opisany schemat. Zanim któryś z nowicjuszy zdążył pomyśleć "quidditch", ona stała już przed nimi. Tak, popisywała się. Lubiła się popisywać. Ale zrobiła to głównie po to, by wywrzeć na nich wrażenie, by pokazać, do czego regularne treningi i przykładanie się do nich, mogą doprowadzić. Co prawda nie zaczynała swoich treningów w wieku jedenastu lat, tylko znacznie wcześniej, ale nie zamierzała im tego mówić. Niech wierzą, że taki poziom jest dla nich osiągalny i niech widzi, jak wylewają z siebie siódme poty, by być lepszymi.
Machnęła na pierwszego uczniaka i on również wyprysnął w górę, jak strzała przeszywając powietrze i ani razu się nie myląc. Morrigan pokiwała w zamyśleniu głową. Widać było, że i on nie zaczął latać dopiero teraz. Reszta stała oniemiała, wgapiając się w dumnego z siebie kolegę z otwartymi ustami.
- Gdybyś się jeszcze mocniej pochylił, uzyskałbyś znaczącą prędkość. Plecy bardziej proste. Przy skręcaniu powinieneś lekko odstawić wewnętrzne kolano i mocniej oprzeć się na uchwycie na wewnętrzną stopę, aby mieć większą kontrolę nad zmianą środka ciężkości ciała. Gdybyś leciał szybciej i przechylił się do środka, jak to zrobiłeś teraz, musiałabym cię zdrapywać z tego słupa - rzekła chłodnym, beznamiętnym tonem. - Dobrze. Następny!
Ślizgonowi zrzedła mina, a reszta była zbyt przerażona, by choćby chichotać nerwowo za jego plecami, ale porównując z ocenami innych, ta była wyjątkowo łagodna i nawet został pochwalony. Kiedy każdy już wykonał ćwiczenie i każdemu wytknęła nawet najdrobniejszy z popełnionych błędów, wiedziała już, kto ma potencjał i kto na jaką pozycję powinien się ćwiczyć, ale najpierw i tak musieli skupić się na lataniu.
- Teraz zrobicie to samo, ale w parach. Macie stykać się kolanami i lecieć miotła w miotłę.
Szybko połączyła ich w dwójki, ale nie na podobnym poziomie - wręcz przeciwnie. Musiała pokazać im, jak ważna jest koordynacja z gorszymi zawodnikami. Nawet w pierwszym składzie są lepsi i gorsi, a gdyby nie ich wzajemne dopasowywanie się, nie byłoby mowy o bardziej skomplikowanych manewrach.
Kiedy skończyli, nakazała zostać im na ziemi, a sama chwyciła skrzynię na piłki, wsiadła na swoją miotłę i popędziła w górę, by zatrzymać się w okolicy środka boiska, wyciągnąć swoją różdżkę, przystawić ją sobie do gardła i wzmocnionym magicznie głosem obwieścić:
- Koniec gry! Zapraszam do mnie!
Zaczekała, aż wszyscy śmigający wokół niej zawodnicy ustawią się, a pałkarze uwiężą tłuczki w trzymanej przez nią skrzyni. Najczęściej po prostu wybijali je w jej kierunku, prosto do wyżłobionej na nie dziury, a ona szybko je zamykała. Ufała, że nie oberwie takim w twarz, ale i tak była czujna i przygotowana do uniku w razie nagłego wypadku.
Kiedy Malfoy zajął miejsce obok niej, Morrigan rzuciła mu poważne spojrzenie i kiwnęła głową z aprobatą.
- I jak? - zapytała miękko. Ciekawiły ją jego spostrzeżenia i chciała, żeby typowani do uzupełnienia pierwszego składu się zaprezentowali. Poza tym, interesował ją stan nie tylko rezerwowych, ale również ich reprezentantów. Może któryś się obijał i powinien zostać zdegradowany, bo jakiś zastępczy zawodnik zdążył przewyższyć go umiejętnościami? Choć Mascius sam brał udział w meczu, nie wątpiła, że zdążył zauważyć takie rzeczy i zwrócić na nie uwagę.
Mascius Malfoy
Mascius Malfoy
Prefekt Naczelny, Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Dwanaście cali, sztywna, brzoza, pióro z ogona feniksa
OPANOWANE ZAKLĘCIA: CAVE INIMICUM, EXPELLIARMUS, HOMENUM REVELIO, PROTEGO, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, BOMBARDA, ALOHOMORA, FINITE, MOBILE IMAGINEM, EXPULSO, IMPERTURBABLE, PROTEGO HORRIBILIS
OPIS POSTACI: Malfoy. Jaki jest każdy widzi. Przedstawicieli tego rodu trudno pomylić z kimś innym. Nieco bledsza cera, ostre rysy i wyjątkowo jasne blond włosy. Cechy charakterystyczne, których nie sposób pominąć, tak jak faktu, że każdy z nich kończy w Slytherinie. Tak już po prostu jest i z tym się nie dyskutuje. Mascius nie odbiega od tego opisu w żaden sposób. Jest to typowy przedstawiciel swojej rodziny. Wysoki, mierzy sobie powiem nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. O raczej szczupłej sylwetce, gdzie linia mięśni jest wyraźnie odznaczona, jednakże nie widać po nim, aby poświęcał większą uwagę temu, aby jego ciało było odpowiednio wyrzeźbione. Niemniej jednak postawę ma cały czas prostą i faktycznym wyzwaniem jest zobaczenie go, gdy się garbi. Bije od niego powaga wymieszana z poczuciem wyższości, które ma wpajane od dziecka. Jako czarodziej czystej krwi pochodzący z jednego najbardziej szanowanych rodów, roztacza wokół siebie dominującą aurę. Mascius chodzi ubrany na czarno. Jednym z niewielu elementów innego koloru niż czerń jest srebrno-zielony krawat, który to nosi w czasie pobytu w Hogwarcie i tym samym pokazuje jednoznacznie, że ma się do czynienia ze ślizgonem. Z mniej istotnych rzeczy, o których można powiedzieć, to niewielkie znamię na prawej łopatce, które wyglądem przypomina motyla, oraz kilka mniejszych blizn rozsianych po całym ciele. Nie są one jednak na tyle istotne, aby posiadały jakieś większe znaczenie lub/i historie. Większość z nich powstała przez przypadek i nieuwagę.

https://mortis.forumpolish.com/t451-zwierzeta-malfoya https://mortis.forumpolish.com/t480-dziennik-malfoy-a https://mortis.forumpolish.com/t452-skrytka-numer-118#1058
PisanieTemat: Re: Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius  Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius EmptyWto 09 Lut 2016, 11:49

Kafel został rzucony w powietrze i niemal natychmiast przechwycony przez jednego ze ścigających, z drużyny przeciwnej do tej, w której to znajdował się Mascius. Ruszył jak strzała w kierunku pętli, by zdobyć pierwsze punkty. Reszta ścigających ruszyła za nim. Malfoy grał zdecydowanie wolniej, pozwalając innym się wykazać, zwłaszcza tym rezerwowym. To oni tutaj grali pierwsze skrzypce, nie on. Niemniej także wystrzelił za posiadającym kafla szukającym, będąc cały czas gotowym do kontrataku.
Przybrana odpowiednio pozycja, wyciągnięta ręka z kaflem gotowa do rzutu. Wszystko wskazywało na to, że zaraz pojawią się pierwsze punkty. Szukający był zdecydowany do oddania rzutu, lecz w tym momencie nadlatujący tłuczek sprawnie wybił mu kafla z ręki, którego od razu przechwycił Malfoy.
Bracia pałkarze byli niezawodni, cholernie precyzyjni i bezlitośni, gdy tylko otrzymywali pałki w dłonie. Wicekapitan zdecydowanie nie chciałby grać przeciwko nim, i szczerze współczuje każdemu, kto musi. Teraz jednak gestem ręki pokazał jednemu z nich, że wykonała kawał dobrej roboty, i śmignął samemu między graczy, podając kafla do jednego ze swoich.
Okazał się nim był nie kto inny jak drugoklasista, który jeszcze chwilę temu siedział na dole i miał za zadanie wypuszczenie piłek. Ślizgon nie był do końca przekonany, czy chłopak da sobie radę, przede wszystkim na jego dość małą posturę. On jednak szybko udowodnił mu, że się myli. Poruszał się na miotle z niewątpliwą gracją i szybkością, której pozazdrościć mogli mu inni. Cholera, nawet Mascius zaczął się zastanawiać czy on sam był równie dobry w jego wieku. Uśmiechnął się pod nosem i ruszył za nim, by sprawdzić czy gra zespołowa idzie mu równie dobrze jak latanie.
Nie musiał nic do chłopaka krzyczeć, doskonale wiedział, że młody zawsze stał pierwszy, gdy omawiana była taktyka i gesty, które to oznaczały odpowiednie manewry. Chociaż nigdy nie zagrał, miał je opanowane bardzo dobrze. To nie ulegało wątpliwości. Dlatego też Malfoy zrównał się z nim i gdy chłopak na niego spojrzał, ten gestami pokazał mu co zaraz będą robić. Dzieciak skinął głową i rzucił mu kafla. W tym samym czasie dołączył do nich trzeci ścigający, a także reszta, która miała za zadanie udaremnić im zdobycie punktów.
Szybkie i przede wszystkim krótkie podania, tak aby nie sposób było je przechwycić. Wymijanie kolejnych przeciwników i na końcu dłuższe podanie do wychodzącego na odpowiednią pozycję Malfoya. Ten, po krótkiej przepychance z innym zawodnikiem, chwycił kafla i ruszył jak strzała w kierunku pętli. Tuż przed nimi zanurkował, omijając pałkarzy i wybił się w górę tuż przy obrońcy, który był gotowy do obrony wszystkiego, co miał mu zaraz zaserwować ślizgon. Wicekapitan bierze zamach, obrońca jest w pełni skupiony i dlatego dopiero po chwili orientuje się, że dłoń Masciusa jest pusta. Kafla trzymał teraz drugoklasista, który to cały czas znajdował się za chłopakiem, czekając na to odpowiednie podanie. W chwili, w której obrońca orientuje się w sytuacji, dzieciak rzuca kafla do jednej z pętli i tym samym zdobywa punkty dla swojej drużyny. Następnie wpada w ostry zakręt i slalomem wymija trzy pętle, by zaraz znaleźć się przy Malfoy’u z ręką uniesioną w oczekiwaniu na piątkę. Ślizgon uśmiechnął się pod nosem i oczywiście ją przybył, gdyż cała akcja wykonana była perfekcyjnie i dzieciak zwyczajnie na to zasłużył. Ale było coś jeszcze. Widział w nim tą samą pasję, która prowadziła Morrigan i jego samego. Drugoklasista nie cieszył się z tego, że zdobył punkt, ale z tego, że mógł wyjść na boisko i grać. Że wraz z Malfoyem zrobili świetny manewr i oboje się przy tym dobrze bawili. Niewielu jest graczy, nawet wśród ślizgonów, którzy mają podobne uczucia względem quidditcha.
Chłopak miał zamiar mu to powiedzieć, jednakże kątem oka zobaczył tłuczka, odbitego przez jednego z rezerwowych pałkarzy, który to leciał wprost na dzieciaka. Szybkim i zdecydowanym kopnięciem w miotłę, uchronił go przed bolesnym spotkaniem, które mogłoby się skończy nawet spadnięciem z miotły i zdecydowanie poważniejszymi obrażeniami, o narażaniu życia nie wspominając. W końcu grali na wysokim pułapie.
Zareagował jednak w odpowiedniej chwili, gdyż zdążył uratować dzieciaka, niestety kosztem swojej nogi, w którą to uderzył tłuczek całą swoją siłą. A była ona na tyle duża, że Malfoy raz z miotłą zakręcił się parokrotnie wokół własnej osi. Mimo ochraniacza, był niemal pewny, że usłyszał i, co więcej, poczuł łamanie kości. Syknął głośno i chwycił się za nogę. Jeden ze ścigających chwycił kafla i zatrzymał się w miejscu, jednakże Mascius szybko dał znać, że grają dalej, że nic się nie stało. Kilka złowrogich spojrzeń rzuconych zostało na zawistnego pałkarza, po czym wrócili do gry.
Ostatecznie drużyna Malfoya wygrała, i gdy Morrigan zarządziła koniec, wszyscy posłusznie zlecieli na dół, kafel i tłuczki znalazły się w skrzyni, a cała drużyna zebrała się przy pani kapitan. Gdy zadała mu swoje pytanie, Mascius zrobił kilka kroków w przód, utykając przy tym wyraźnie i nieco krzywiąc twarz za każdym razem, gdy musiał ruszać lub przenosić ciężar na poszkodowaną nogę.
- Pałkarze to oczywiście bracia plus jeden. - Rzekł i wskazał na trzeciego pałkarza, jednego z rezerwowych.
Na te słowa drugi z rezerwowych, siódmoklasista, który jeszcze chwilę temu pełen złości i zazdrości chciał znokautować małego ścigającego, prychnął głośno, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie podoba mu się ta decyzja i nie podoba mu się Malfoy.
- Ty już z nami nie grasz. I doskonale wiesz dlaczego. - Dodał ślizgon.
Słowa te podziałały jak płachta na była i były rezerwowy wyrwał się z szeregu i pełnym gniewu krokiem ruszył w kierunku Malfoya. On sam także zrobił parę kroków naprzód i stanął naprzeciw siódmoklasisty. Nastąpiła wtedy typowa walka dwóch facetów, którzy to wyprostowali się i napięli mięśnie, by sprawiać wrażenie jeszcze większych i jeszcze groźniejszych. Starszy kolega był zdecydowanie masywniejszy od Masciusa, ale to nie miało żadnego znaczenia. Chłopak nie ugiął się pod złowrogim spojrzeniem tamtego, wręcz przeciwnie, wydawało się, że wręcz rzuca mu swoje wyzywające. Zachęcające do tego, by użył pałki, którą ściskał w dłoni. Tak, aby dać mu pretekst.
Były pałkarz stał tak jeszcze przez chwilę, po czym wyraźnie się rozluźnił, rzucił głośno niewybredną wiązanką, wyrzucając na bok swoją pałkę.
Trzeba było pamiętać, że może i Morrigan jest panią kapitan, ale to Mascius jest samcem alfa tej drużyny.
On sam popatrzył jeszcze za znikającym w szatni rezerwowym, a następnie przykuśtykał z powrotem do Black.
- Ścigający to przede wszystkim ten pan. - Rzucił z uśmiechem do swojego dobrego kompana, z którym to grać miał kolejny rok. - Oraz ten pan. - Dodał i wskazał na drugoklasistę.
Ten z kolei niemal podskoczył z radości, jednak szybko przypomniał sobie w jakim jest domu i tylko skinął potwierdzająco głową i wystąpił z szeregu jak reszta wytypowanych.
- Dalej nie mamy dobrego obrońcy. - Rzekł po chwili.
Co prawda mieli dwóch, nawet niezłych. Ale to było zdecydowanie za mało, potrzeba było im takiego, który sprosta oczekiwaniom pani kapitan i jej zastępcy.
- Może któryś z nowych? - Zasugerował i przeniósł wzrok na świeżaków.
Może gdzieś tam krył się ich doskonały obrońca? Tylko trzeba było zgrabnie i szybko oddzielić ziarno od plew, a potem odpowiednio go ukierunkować i ukształtować, aby służył im przez następne lata. Mascius szczerze w to wierzył, gdyż bez tego mieli sporą lukę w obronie i trzeba byłoby zmienić taktykę gry na ten rok, na zdecydowanie agresywniejszą, aby zminimalizować swoje straty.
Morrigan Black
Morrigan Black
Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, Baubillous
OPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii.

https://mortis.forumpolish.com/t395-zwierzyniec-morrigan#643 https://mortis.forumpolish.com/t467-notatki-morrigan https://mortis.forumpolish.com/t394-skrytka-nr-1024#642
PisanieTemat: Re: Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius  Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius EmptyWto 09 Lut 2016, 13:09

Stała wyprostowana jak struna i czekała, aż wszyscy wokół niej się zbiorą. Z jednej strony nowi, z drugiej rezerwowi i w końcu pierwszy skład z wicekapitanem na czele. Gdy grający również wylądowali, Morrigan natychmiast wyłapała zmianę w poruszaniu się Malfoya, a kiedy pokuśtykał w jej kierunku, migiem pojęła całą sytuację i groźnym spojrzeniem spiorunowała resztę. Kto? Kto śmiał uszkodzić kolegę z drużyny? W szeregach Ślizgonów takie wypadki się nie zdarzały, toteż dziewczyna miała pewność, że było to działanie z premedytacją. Wątpiła, by było w zamierzeniu skierowane przeciw Masciusowi, więc wnioskowała, iż wicekapitan oberwał przy próbie uratowania przed tłuczkiem innego gracza.
Choć na jej twarzy wyraźnie wymalowała się troska, szybko wróciła jej kamienny, poważny, nieco groźny wyraz. W milczeniu wysłuchała swojego zastępcy i kiwnęła głową zdecydowanym ruchem, choć dodatkowego pałkarza jeszcze musieli sprawdzić, najlepiej w meczu z Ravenclawem, którego drużyna w tym momencie była chyba najsłabsza. Zastanawiała się, jak jeden z braci poradzi sobie z innym partnerem w bronieniu swojej drużyny.
Kiedy przed szereg wreszcie wyszedł winny całej tej nieprzyjemnej sytuacji, Black zmroziła go wzrokiem. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, starszego Ślizgona niechybnie trafiłby szlag. Na szczęście nie mogło, toteż ten miał jeszcze czelność prychnąć pogardliwie i rzucać Malfoyowi wyzywające spojrzenia.
- Dość - przerwała pokaz siły chłodnym, oschłym, ale ostrym jak brzytwa jednym słowem. - Drużyna to drużyna. Nie ma tu miejsca na zawiść. Żegnam pana.
Jej głos był silny, poważny i lodowaty, a jednocześnie beznamiętny, pozbawiony gniewu, cichy i pełen władczości. Nie życzyła sobie niesubordynacji, tak jak i nie zamierzała tolerować tego typu zachowań. Koleżeńska rywalizacja była w porządku, ale kontuzja któregoś z zawodników mogłaby narazić ich drużynę na sromotną porażkę, do czego Morrigan nie zamierzała dopuścić.
Jej szacunek do Masciusa i sympatia wzrosły, po całej tej sytuacji. Wiedziała, że jest zdolny do chronienia innych członków jej drużyny, ale nie sądziła, że kiedyś będzie świadkiem takiego zdarzenia. Poza tym, dzielnie pokonywał ból. Miała wrażenie, że tutaj ona jest bardziej zestresowana, gdyż nie mogła odpędzić od siebie myśli o jak najszybszym popędzeniu do skrzydła szpitalnego. Musieli jednak pokazać innym, że są twardzi. Musieli pokazać swoją determinację, by pociągnąć innych za nimi.
Kiedy wicekapitan wskazał ścigających, dziewczyna uśmiechnęła się do nich subtelnie, w pełen niemej pochwały sposób. Znała ich, wiedziała jak grają. To był dobry wybór; poza tym, jeśli chodziło o ścigających, ważnym było, aby dobrze zgrywali się z Malfoyem, który niewątpliwie był asem ich drużyny.
Usłyszawszy, że nie ma wystarczająco dobrego obrońcy, Morrigan nie umknęła zawiedziona mina rezerwowego, który był głównym kandydatem na objęcie tego stanowiska. Jeden z kącików jej ust drgnął, ale starała się nie okazywać rozbawienia. Miała nadzieję, że wywoła to w rezerwowym odpowiedni zapał do pracy, bo miał potencjał, ale myślał, że wszystko zostanie podane mu na tacy.
W odpowiedzi zaś na pytanie swojego zastępcy, pokręciła przecząco głową.
- Jeszcze za wcześnie, żeby powierzyć im tak ważną funkcję - rzekła. - Ale znajdą się tacy, co mają potencjał.
- Ty i ty - wskazała na pierwszoroczniaka, który zaprezentował naprawdę niezłe umiejętności, jeśli chodziło o latanie, oraz na niepozornie wyglądającą, filigranową czwartoklasistkę, która niestety dopiero teraz zdecydowała się dołączyć do drużyny, choć widać było, że przez pierwsze trzy lata swojej nauki w Hogwarcie nie próżnowała na zajęciach latania na miotle. Osobiście jako obrońcę widziała bardziej ją. Chłopak był znacznie lepszym materiałem na przyszłego szukającego, ale trzeba dać mu coś do roboty, a żeby wyzwolić jego potencjał, potrzeba mu również było godnego rywala.
- Na następnych zajęciach zobaczymy, jak radzą sobie z obroną, ale mają niezły refleks i koordynację ruchową - dodała jeszcze, a na jej ustach zatańczył cień uśmiechu. - Myślę, że kilka treningów zrobi swoje.
To rzekłszy posłała nieco wyzywające spojrzenie starszemu, który przynajmniej od dwóch lat ćwiczył się na pozycję obrońcy. Przekazała mu niewerbalne "dupa w troki, proszę pana" i postanowiła zakończyć na dziś. I tak więcej nie zrobią, każdy musiał oswoić się z nową pozycją w drużynie.
- Na dziś koniec. Rozejść się - rozkazała mocnym głosem i odprowadziła ich spojrzeniem do szatni. Kiedy zniknęli w drzwiach, zdecydowała się wreszcie podejść do Malfoya, a na jej twarz powrócił wyraz szczerego, głębokiego zatroskania.
- Jest bardzo źle? - zapytała zmartwiona, rzucając znaczące spojrzenie w kierunku jego nogi i czule dotknęła jego ramienia. Strapionym wzrokiem lustrowała twarz kolegi i ujęła go pod ramię, by pomóc mu dokuśtykać do szatni. Wręcz zmusiła go, by się na niej oparł, a sama objęła go mocno jedną ręką i poprowadziła powoli w kierunku drzwi. Szatnia powinna być już całkiem opustoszała, gdy wreszcie się do niej doczłapią.
I tak też było. Morrigan posadziła chłopaka na jednej z ławek, rzuciła mu nieznoszące sprzeciwu spojrzenie i szybko znalazła zestaw pierwszej pomocy. Nie znała żadnych zaklęć uzdrawiających, a nie zamierzała go w takim stanie ciągnąć przez cały Hogwart do skrzydła szpitalnego, musiała wobec tego zabezpieczyć uraz w inny sposób.
Ściągnęła przez głowę zieloną szatę treningową i podkasała rękawy. Jej włosy splecione wcześniej w warkocz rozsypały się w nieładzie, na policzki wystąpił jej rumieniec wysiłku. Mimo wszystko wcześniej sobie trenowała, a teraz, mimo że zajęcia z młodymi pozwoliły jej nieco odsapnąć, zgrzała się nieco przy pomaganiu Malfoyowi, bo ten do lekkich wcale nie należał. Została zatem w rękawicach, skórzanym gorseciku i reszcie ochraniaczy, przebierze się później. Na razie najistotniejsza była kontuzja jej najważniejszego zawodnika.
Jak gdyby nigdy nic, Morrigan złapała za elastyczny bandaż i szyny, dołączone do zestawu i klęknęła przed Masciusem, badawczo przyglądając się jego nodze. Natychmiast zdjęła jego ochraniacz i zauważyła, że miejsce, w które uderzył tłuczek zaczęło już puchnąć. Bardzo delikatnie ujęła jego nogę i wprawionym, ale niezwykle łagodnym ruchem zaczęła ją owijać bandażem, usztywniwszy uprzednio szynami. Rzuciła mu jeszcze troskliwe spojrzenie swoich błękitnych, dużych oczu i pocieszający, czuły, subtelny uśmiech, jakby nie była pewna w swojej nieśmiałości, czy może obdarzyć go taką dozą tkliwości.
Milczała, bo nie wiedziała, co mogłaby w tej sytuacji powiedzieć. W międzyczasie założyła opadający jej na twarz kosmyk włosów za ucho i wróciła do pracy, choć dłonie zaczęły lekko jej drżeć, zdradzając niepewność i całe przejęcie, które w sobie chowała. Nie dała rady utrzymać strachu o zdrowie przyjaciela ukrytego i powoli zaczął z niej wyłazić. Zacisnęła wargi w wąską linię i próbowała się uspokoić. Zdarzało się, wszystko będzie w porządku, zaraz skończy i zaprowadzi go do skrzydła szpitalnego... Racjonalizowanie jednak nie pomagało na jej zdenerwowanie, mimo że tak się starała, by Malfoy go nie dostrzegł.
Sponsored content


PisanieTemat: Re: Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius  Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius Empty

Początek roku szkolnego 1932/1933, Hogwart | Morrigan & Mascius

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1

Similar topics

-
» Hogwart, Pokój życzeń | Morrigan | Mascius |
» Hogwart, lipiec 1932 | Adara & Vakel
» Hogwart, Pokój Życzeń. | Anastasia | Mascius |
» Hogwart, szklarnie I Adara & Morrigan
» →Bajka o księżniczce i złych smokach | Yvon & Hector | początek sierpnia

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Porzucone-
Skocz do: