|
Notatki MorriganMorrigan Black Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, BaubillousOPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii. Temat: Notatki Morrigan Sro 03 Lut 2016, 14:48 | |
| SLYTHERIN | ROK VII | KAPITAN & SZUKAJĄCY | 0 Rh- | ENNEAGRAM 4w5 | NUMEROLOGICZNA 5 | WODNIK | 13.02.1916 r.- W dormitorium został przydzielony jej pokój numer jeden
- Ze względu na płynącą w jej żyłach krwi wili ma wielu adoratorów, najczęściej jednak, onieśmieleni jej wyniosłością, zachwycają się nią z daleka
- Nieustannie unosi się wokół niej ostry, świeży, krystaliczny i zimny zapach konwalii
- Wychowała się w Polsce. Do Londynu przeprowadziła się po śmierci ojca; wtedy też przyjęła nazwisko matki, Black
- Blackowie, bardzo stara i szanowana rodzina, dumna ze swojego statusu krwi, organizuje wieczorki kulturalne dla bliższych kręgów znajomych, albo nawet bale i przyjęcia, na które zapraszana jest również towarzystwo mniej im znane, ale również czystokrwiste i o wysokim statusie społecznym - ma to być oznaka ich prestiżu, a każdy zaproszony ród, któremu nie jest obojętna jego pozycja wśród innych, zawsze wysyła przynajmniej jednego przedstawiciela na spotkanie, nigdy nieodmawiając, gdyż bycie zaproszonym jest wielkim zaszczytem
- Często pałęta się za nią jej kocica, Spectre. Albo z kolei sama Morrigan gania za nią po zamku, gdyż sierściuch ma w zwyczaju jej zwiewać i do tego zmuszać
- Płynnie mówi po polsku i angielsku, rosyjski i rumuński zna niezbyt dobrze, ale na poziomie komunikatywnym
- Jej wuj był szukającym w Polskiej Drużynie Narodowaj Quidditcha, ale porzucił tę karierę na rzecz przejęcia po śmierci brata jego hodowli granianów
- Między IV a VI rokiem miała okres silnego buntu. Chociaż nauczyła się, że bycie ułożonym bardziej się opłaca, wciąż ma ciąg do szaleństw i robienia wszystkiego, co zakazane
- Wbrew temu, co można o niej sądzić nie jest wredna, ani okrutna, przynajmniej nie bez przyczyny. Po bliższym poznaniu okazuje się wręcz bardzo ciepła, opiekuńcza i lojalna
- Uwielbia adrenalinę. Dlatego między innymi jest szukającym. Ma się za najszybszą i najzwinniejszą w szkole, jeśli chodzi o latanie na miotle, ale quidditch to dla niej tylko hobby i choć jest bardzo poważna, jeśli o ów sport chodzi, nie wiąże z nim przyszłości i nie widzi jako kariery zawodowej
- Pragnie zostać aurorem. Głównie ze względu na moc wrażeń, jaki daje ten zawód i niezwykłe wyzwania, którymi mogłaby zaspokajać swoje bezdenne ambicje
- Jej zdolności magiczne ujawniły się wyjątkowo wcześnie, z czego najbardziej cieszyła się jej matka
- W wolnym czasie, kiedy nie ćwiczy żadnych zaklęć ani nie bierze udziału w treningu quidditcha, spaceruje po Hogwarcie, odkrywając jego tajemnice albo rysuje
- Zdarza jej się zerwać z zajęć i wcale tego nie żałuje
- Już od pierwszej klasy zalicza kary za wtykanie nosa nie tam, gdzie trzeba
- Cechuje się niezwykłą mściwością, a jej stracone zaufanie jest niemal niemożliwe do odzyskania. W zemście wyjątkowo skrupulatna, okrutna i zawzięta. Lepiej nie stawać jej na odcisk
- Właściwie dziewczęta uważa za prawie równie interesujące co chłopcy, ale się z tym kryje i stara się być rozsądną w tym temacie, bo jest to niezwykle nie na miejscu i absolutnie nie przystoi komuś o jej pozycji społecznej
- Często śpiewa przy wieczornej toalecie. Nierzadko można ją usłyszeć, przechodząc koło łazienki prefektów, do której ona, jako kapitan drużyny quidditcha, również ma dostęp
- Ponieważ pochodzi z wyższych sfer, nie są jej obce zasady savoir-vivre'u, dobre maniery, ani różnego rodzaju tańce towarzyskie
|
ZAPISKI Dziennik wygląda całkiem zwyczajnie. Jest obity ciemną, matową, wytartą gdzieniegdzie skórą, a na jego grzbiecie wyżłobione są srebrzyste motywy kwiatowe. Wewnątrz są chaotycznie zapełnione drobnym, płaskim i niezbyt ładnym, ale na pewno charakterystycznym pismem pożółkłe kartki z dobrej jakości pergaminu. Plączą się tam też ruchome zdjęcia i szkice oraz każdego rodzaju luźne kartki. Podpisany jest jej prawdziwym imieniem i nazwiskiem, a duża część zapisków prowadzona jest po polsku, dlatego w razie zgubienia miałby problem, by powrócić do właścicielki, jednak znalazca najprawdopodobniej i tak nie mógłby odczytać bardziej prywatnych informacji.
|
Animagia Z animagią zetknęła się bliżej w pewne ciepłe lato, które spędzała pierwszy raz od śmierci ojca w rodzinnym dworku, odziedziczonym przez jej wuja. Nie mogła zaprzeczyć, że nie chciała przyjeżdżać. Bała się, że będzie nękana wspomnieniami. Matka jednak naciskała i wbrew woli córki udało się jej podrzucić ją na wakacje do wuja. W posiadłości lato zawsze było najbardziej pracowitym okresem - na jego początku źrebiły się klacze, a już pod koniec sprzedawano roczniaki, dwulatki i zajeżdżano trzylatki. Tradycją było, by do największych filii hodowli Potockich przyjeżdżali młodzi czarodzieje nawet z najdalszych gałęzi rodu. Vivian miała nadzieję, że Morrigan wreszcie się na kogoś otworzy; uznała również, że koniec czwartej klasy to idealny czas, by wreszcie zaczęła oswajać się i godzić ze śmiercią ojca, czego nigdy tak do końca nie zrobiła. Poza dwiema młodszymi od niej córkami wuja i jego żoną, była jedyną przedstawicielką płci pięknej przebywającą we dworku. Sądziła, że wolny czas będzie spędzać zamknięta w pokoju i przeznaczać go na ćwiczenia zaklęć transmutacyjnych. I nie przeszkadzało jej to. Los jednak miał dla niej inne plany. Już pierwszej nocy okazało się, że kilku starszych chłopców wybrało ją sobie jako obiekt żartów i podczas snu pomalowali jej twarz niezmywalnym atramentem. Morrigan nie byłaby sobą, gdyby im się nie odpłaciła. I w ten sposób szybko zbudowali między sobą zażyłą relację, która w początkowym okresie opierała się głównie na wycinaniu sobie durnych żartów. Chłopców było czterech. Szesnastoletni Nils, siostrzeniec żony wuja Morrigan, siedemnastoletni Lech i Michał, bliźniacy oraz osiemnastoletni Jakub, z dalszych gałęzi rodu. Wspólnie ze swoją młodszą kuzynką spędzali gorące, popołudniowe godziny na lataniu na miotłach, ekscytujących spacerach po lasach i połoninach, dzikich wyścigach w przestworzach na najszybszych granianach. To oni nauczyli dziewczynę jej pierwszego zaklęcia czarnomagicznego - Slugus Eructo, oczywiście uprzednio je na niej demonstrując. Od tamtej pory nie było dnia, żeby któreś w gniewie nie rzuciło go na inne. Bo kto miał się dowiedzieć, tak daleko od cywilizacji? Pewnego dnia najstarsi z piątki podzielili się z pozostałą dwójką swoim sekretem - każdy z nich był animagiem. W rodzinie Potockich nie było to niczym niezwykłym - byli wszak bardzo starym rodem o głębokiej tradycji samodoskonalenia się i życia wśród natury. Animagia była dla nich zatem czymś niezmiernie pociągającym, a żyjąc z dala nawet od czarodziejskiej społeczności, mieli wiele czasu na praktykowanie tej trudnej sztuki. A młodzież, jak to młodzież - z zapałem podchodziła do tego typu nowych wyzwań i chętnie dzieliła się ze swoimi kompanami sekretami magii. Morrigan i Nils zaczęli naukę już w tamto lato. Dziewczyna, tak zafascynowana tą sztuką, poprzysięgła sobie, że opanuje ją w najkrótszym czasie z całej piątki. Trudne początki budziły w niej frustrację, która szybko przerodziła się w palącą złość, a ta w gorącą, niepowstrzymaną determinację. Mimo że do końca lata ani razu nie udało jej się w nic zmienić, ćwiczyła po powrocie do Hogwartu, w każdej wolnej chwili, gdy tylko była sama. A takich chwil było niezwykle dużo, zważywszy na to, że nie miała zbyt wielu przyjaciół. Czasem nawet wymykała się gdzieś po nocy, byleby tylko w spokoju poćwiczyć. Przez wzgląd na swój charakter nie akceptowała porażek. Zamierzała się nauczyć tej trudnej sztuki choćby dla zasady, skoro już zaczęła i poświęciła na nią tyle swojego czasu. Mimo doświadczania fiaska za fiaskiem, nie zamierzała się poddać, nie pozwalała jej na to duma. Była do tego stopnia uparta i nastawiona na sukces, że napisała do chłopców prośbę o przyjazd do posiadłości na okres przerwy świątecznej. Zamierzała wykorzystać każdą okazję, by się z nimi spotkać i użyć ich wiedzy i umiejętności do szlifowania swoich. W końcu, po wielu setkach godzin pracy, udało jej się zmienić na kilka minut swoją postać. Przyjęła ciało najzwyklejszego lisa. Mimo uzyskania tak pospolitego kształtu radość i duma Morrigan nie miały granic. Dlatego się uczyła. Właśnie dla tego uczucia tryumfu. Lubiła wygrywać, to oczywiste - ale zwycięstwo nad samą sobą i własnymi granicami, to było to. To było doznanie, dla którego żyła. Nie, nawet więcej - właśnie wtedy czuła, że żyła. Kolejne wakacje spędziła prawie tylko na ćwiczeniach, oczywiście poza pracą. Chłopcy mieli jej niemal dość. Jednak płomień jej gorliwości podsycił jeszcze fakt, że Nils okazał się lepszy! Z większą łatwością uzyskiwał postać renifera i mógł przebywać w niej dłużej. Dla Morrigan oznaczało to niemalże porażkę, której gorzkiego smaku nie mogła znieść najbardziej na świecie. A ten jego pełen samozadowolenia uśmieszek jeszcze bardziej doprowadzał ją do szału. To ona miała być zwycięzcą, ona! I tak przyjechała do posiadłości Piotra, by ćwiczyć w kolejne święta. Chciała być lepsza niż Nils, jednak ich umiejętności szybko zbliżyły się do siebie i utrzymywały na równym względem siebie poziomie, mimo że Morrigan szkoliła się, gdy tylko mogła. Kiedy tylko to zrozumiała, postanowiła go prześcignąć po prostu w każdym innym możliwym względzie. W lataniu na miotle, wyścigach na granianach, w biegłości w zaklęciach. To, że była rok młodsza, a zatem rok edukacji w tyle, zupełnie nie przeszkadzało jej w próbach wyprzedzenia go. Wizyty w swoim dawnym domu przy każdej możliwej okazji stały się dla niej oczywistą oczywistością, okazją do bezpośredniej rywalizacji i korzystania z szerokiej wiedzy i zdolności krewnych. To pragnienie przewyższenia innego czarodzieja od zawsze było czymś, co ją napędzało, co budziło w niej gorącą pasję. Uwielbiała rywalizację. Ale ponad nią i ponad wszystko inne, uwielbiała niszczyć przeciwników, wygrywać. Zwłaszcza z własnymi oczekiwaniami. Miganie Głośne tupanie rozległo się po dworku Potockich, kiedy naburmuszona Morrigan wchodziła wieczorem po schodach, wracając do pokoju na koniec pracowitego, intensywnego dnia. Majowa przerwa przed egzaminami nie rozpoczęła się najlepiej. Nie dość, że Nils był lepszy w przemianie w zwierzę, to jeszcze dziś nie udało jej się wygrać ani jednego wyścigu! Usta ściągnięte miała w wąską linię, dłonie zaciśnięte w pięści, a między jej brwiami pojawiła się marsowa zmarszczka. Była co najmniej poirytowana. Znalazła drzwi do swojego pokoju i pchnęła je mocno z sapnięciem gniewu. Już miała rzucić się na łóżko, gdy w rogu pokoju dostrzegła siedzącą na fotelu znajomą postać. - Mama? - rzuciła zaskoczona, a jej mina natychmiast z rozgniewanego zmieniła wyraz na zdziwiony. Uniosła wyżej brwi i zamrugała kilka razy. Kobieta podniosła wzrok znad książki i uśmiechnęła się lekko. - Dobry wieczór, córeczko - odparła i miękkim ruchem dłoni wskazała dziewczynie drugi fotel. Ta posłusznie usiadła na wskazanym miejscu i znów wlepiła zdezorientowane spojrzenie w matkę. - Co tu robisz? - wykrztusiła w końcu. Nie sądziła, że zobaczy ją tu jeszcze kiedyś. Wiedziała, że obie miały duże problemy z tym, by choćby swobodnie patrzeć na dwór, w którym niegdyś mieszkały. Był symbolem utraconego szczęścia. - Pomyślałam, że cię odwiedzę - odpowiedziała, odkładając książkę na bok. - Jak ci minął dzień?Morrigan przygryzła wnętrze policzka i spuściła wzrok. Więc mama tęskniła. Zrobiło jej się głupio, że w całym tym ferworze rywalizacji niemal zupełnie zapomniała o potrzebie odczuwania obecności rodzicielki. Jednak ta refleksja szybko przywołała skojarzenie z wydarzeniami dnia dzisiejszego, co natychmiast wróciło jej nadąsanie. - Dobrze - odburknęła, zaciskając dłonie mocniej na rąbku sukienki. - Marcjanno.Nieznoszący sprzeciwu, twardy głos jej matki sprawił, że niemal mogła usłyszeć jej minę. Jedną uniesioną brew, poważne oczy, w których czaiła się wyraźna nuta zatroskania i usta z lekko podniesionym jednym kącikiem. Gdy wróciła do niej spojrzeniem, właśnie taki wyraz zastała na twarzy matki. Westchnęła. Nie było czego ukrywać. Nie wiedziała, skąd u niej ta niechęć przed zbytnim otwieraniem się. Rzadko kiedy rozmawiała z kimkolwiek o swoich problemach, ale gdy już dzieliła się nimi z matką, zawsze dostawała przynajmniej dobre słowo i zrozumienie. Mimo to wciąż miała kłopot z uzewnętrznianiem się. Może to przez to, że to ojciec zawsze był jej powiernikiem? A kiedy go zabrakło, nie chciała przyprawiać matce więcej zmartwień. Teraz jednak musiała coś powiedzieć. Już było za późno, by ukrywać cokolwiek, zwłaszcza tak trywialne sprawy. - Wiesz... - zaczęła, nawijając sobie jasny kosmyk włosów na palec. - Strasznie frustruje mnie to, że w niczym nie jestem lepsza niż chłopcy - mruknęła zawstydzona. Było jej niezwykle głupio, że to jej największy problem. Niemożność bycia najlepszym. Zwłaszcza, kiedy myślała o tych wszystkich, dla których wyzwaniem było bycie przeciętnym, albo na zawsze skazani byli na ostatnie miejsce. Powinna mieć większe zmartwienia. W odpowiedzi usłyszała cichy śmiech swojej matki. Podniosła głowę zdziwiona. Mama rzadko kiedy się śmiała, od śmierci ojca. Serce Morrigan się zacisnęło lekko. Miło było jej widzieć poprawę, nawet dopiero po tylu latach. - Co zamierzasz z tym zrobić?Dziewczyna zastanowiła się chwilę, nie spuszczając spojrzenia z kobiety. Przygryzła lekko wargę. - Jeszcze nie wiem - odparła zgodnie z prawdą, wzruszając lekko ramionami. - Raczej nie przegonię ich wyraźnie w niczym, co wszyscy umiemy. Zwłaszcza, że są starsi - skrzywiła się. - Musiałabym umieć coś zupełnie nowego... A jeśli bym się chciała czegoś uczyć, to takiego efektownego i szybkiego, żebym już w święta mogła ich zaskoczyć.Uśmiechnęła się mimowolnie na samą myśl. - Co powiesz na teleportację? - zapytała jej matka. Oczy Morrigan zalśniły. Szybko jednak pojawiły się wątpliwości. - Teleportacji uczy się bardzo długo. - odparła. - I nie jest to coś, co mogłabym ćwiczyć bez niczyjego nadzoru. Poza tym, wydaje mi się, że przynajmniej jeden z nich już to potrafi...Kiedy uświadomiła sobie, że ten pomysł nie wypali, jej nastrój opadł znacząco. Cóż, a tak liczyła na kilka lekcji z matką. - Wiem. - Powiedziała nagle kobieta, łapiąc córkę delikatnie za rękę. - Coś prostego i efektownego, tak?Morrigan pokiwała powoli głową i wstała, kiedy matka pociągnęła ją delikatnie. Podążyła za nią korytarzami posiadłości i wyszły do sadu. Tam pani Black wyczarowała kilka lśniących kul, które zaczęły unosić się wokół nich i oświetliły otoczenie mętnym, niebieskawym blaskiem. - Patrz uważnie - rzekła do córki i sekundę później zniknęła w kłębie czarnego dymu, który śmignął dwa metry dalej. Dziewczynie zaparło dech w piersiach. - I jak? - usłyszała nagle, gdy jej matka pojawiła się w innym miejscu. - Czy to... Miganie? - niemalże wyszeptała w podekscytowaniu, a kobieta pokiwała głową z lekkim uśmiechem. Następnie mignęła tuż koło córki, owiewając ją czarnymi smugami. - Teleportowałaś się ze mną już kilkanaście razy, więc jeśli chodzi o samopoczucie, myślę, że nawet nie zauważysz żadnego dyskomfortu - rzekła, przyjmując swój rzeczowy, nauczycielski ton. Serce dziewczyny zabiło mocniej. Jak dawno matka niczego jej nie uczyła. - Teraz trochę teorii, choć prawie na pewno wszystko już wiesz. Podstawą teleportacji jest zasada ce - wu - en i tak samo tutaj. Udane przeniesienie składa się zatem z trzech kroków - celu, woli i namysłu. Na początku każdy z tych etapów na pewno będzie zajmował ci zbyt dużo czasu, by całość była efektywna, jednak ćwiczenie czyni mistrza - rozpoczęła swój wywód. - Podczas migania, podobnie jak przy teleportacji, można się rozszczepić, dlatego przynajmniej na początku nauki potrzebny jest czarodziej, który pomoże ustabilizować przeniesienie. Jednak w przeciwieństwie do aportacji, ponieważ jest to jej słabsza, uproszczona wersja, bardzo szybko można zrezygnować z różdżki - w końcu nie potrzeba aż tyle mocy do wykonania manewru, toteż nie trzeba żadnego przedmiotu ją skupiającego. Morrigan słuchała uważnie, zwłaszcza tej części wywodu matki traktującej o samym wykonaniu manewru. O tym, co krok po kroku należy zrobić. Odetchnęła głęboko, gdy matka wykonała gest oznajmiający zezwolenie na rozpoczęcie i wyciągnęła różdżkę. Jej celem była najbliższa jabłoń. Skupiła się mocno, zbierając siłę swojej woli. Na każdy krok, zgodnie z zaleceniami matki poświęciła przynajmniej pół minuty. W końcu przeszła do namysłu. Różdżka zadrżała jej w dłoni i zanim osunęła się w nicość, kątem oka dostrzegła jeszcze tylko, że końcówka różdżki matki zalśniła blado. Następną rzeczą był już tylko twardy pień, o który uderzyła czołem i szorstka kora drapiąca jej nos. Jęknęła głośno, kiedy poczuła krew spływającą jej powoli na wargę i brodę. - Nieźle, jak na pierwszy raz - usłyszała, a potem jedno machnięcie dłonią jej matki zahamowało krwawienie. - Nie rozszczepiłaś się. Powinnaś była jednak cały czas myśleć o celu. Nie rozpraszaj się. - Dobrze się czujesz? - zapytała, odsunąwszy się dwa kroki od córki. Morrigan pokiwała głową. Nie wirowało jej w głowie, nie było jej niedobrze jak za pierwszym razem, kiedy się teleportowała. - W takim razie kontynuujmy - uśmiechnęła się kobieta i przygotowała swoją różdżkę. Pani Black została w posiadłości Potockich do końca przerwy. Ćwiczyły wieczorami, bardzo intensywnie. Morrigan miała wrażenie, że działa to dobrze również na jej matkę. Cieszyło ją, że dni, w których próbuje nauczyć ją jak najwięcej, przekazać całą swoją wiedzę, wracają. Po powrocie do szkoły trenowała pod okiem nauczyciela zaklęć i uroków, a w wakacje, w tajemnicy przed chłopakami, pomagał jej wuj. Nauka nie sprawiała jej większych trudności, miganie było wszak sztuką znacznie od aportacji i deportacji łatwiejszą, a zatem nie trzeba było poświęcać na nie aż tyle czasu i wysiłku. Już w połowie lipca umiała przenosić się z asekuracją bez różdżki, a pod koniec sierpnia była gotowa do zaprezentowania migania swoim rywalom. Do dziś ich zaskoczone miny pod głębokim wrażeniem wywołują w niej poczucie satysfakcji i tryumfu. |
RELACJE
| ★ ★ ★ ★ ✰ ✰
Profesor numerologii i zdecydowanie jeden z ulubionych nauczycieli Morrigan. Nie dość, że wykłada niepopularny przedmiot, który niezwykle ją interesuje, to jeszcze robi to w doskonały sposób. Dziewczyna uwielbia to, jak jednocześnie może być poważny, z zasadami, a jednocześnie lekko zakręcony. Poza tym, pochodzi z Rosji, co natychmiast zwróciło uwagę dziewczyny. Przypomina on jej o domu, przebywanie z nim zawsze wprowadza dziewczynę w pewnego rodzaju nostalgię. Rosja wszak jest Polsce pod każdym względem bliższa niż Anglia. Oprócz tego może robić to, na co w Hogwarcie nigdy nie miała żadnych perspektyw, a co tak kocha - Vakel dał się namówić na dawanie jej lekcji języka rosyjskiego. Jednakże, strasznie działa jej na nerwy jego sympatia do Kaylin i jej wlepiony w niego maślany wzrok. Nie rozumie, jak profesor może lubić tego wyrywającego się zawsze do odpowiedzi, wiecznie mielącego jęzorem i popisującego się wypłosza o końskich zębach. Ona, w przeciwieństwie do swojej koleżanki z Ravenclawu, nie eksponuje swojej wiedzy tak agresywnie, więc rzadko można usłyszeć ją na zajęciach (może to przez to, że ciężko jest przebić się przez wodospad słów Wittemore). Na numerologii również jest raczej cicho, choć dzięki temu, że Kaylin nigdy nie była specjalnie dobra z tego przedmiotu czasem ma okazję się wykazać, ale ma nadzieję, że Bułhakow docenia jej ciche zaangażowanie, wysiłek, jaki wkłada w naukę przedmiotu i jej wiedzę. |
| ★ ★ ★ ✰ ✰ ✰
Tu kiedyś będzie piękny opisik |
| ★ ★ ★ ★ ✰ ✰
Gryfonka uczęszczająca na wiele tych samych przedmiotów, co Morrigan. Przez długi czas, kiedy Malfoy przechodził okres aktywnego znęcania się nad Puchońskim mugolakiem, Theodorem, uważała Morrigan za kogoś mu podobnego i nie chciała mieć z nią zbyt wiele wspólnego, jednocześnie traktując z otwartą niechęcią, co Ślizgonka zbywała chłodną obojętnością i wyższością. Stosunek Fitzgerald do Marcjanny ocieplił się, kiedy ta otwarcie wyraziła dezaprobatę w stosunku do działań Marsciusa podczas jednego z jego ataków na Callaghana. Jedno z ich pierwszych bliższych spotkań miało miejsce na większym i bardziej eleganckim przyjęciu u Blacków, na którym jednak zabrakło osób w ich wieku, zatem przez blisko kilka godzin były na siebie niemal skazane. Wtedy też ich neutralne stosunki nabrały pozytywnych rumieńców, a chłodna obojętność, czy też nawet lekka pogarda, jaką Morrigan darzyła Anastasię, zmieniła się w szczerą sympatię. Uwielbia w niej tę nutkę szaleństwa i otwartość, na które sama nie jest się w stanie zbyt często zdobyć, a których innym tak zazdrości. |
| ★ ★ ★ ✰ ✰ ✰
Profesor zielarstwa. Morrigan niewątpliwie darzy ją szacunkiem, ale nie jakąś niezwykłą sympatią. Uważa ją za naprawdę niezwykłą, silną kobietę i jej to imponuje. Trochę przypomina jej matkę, co rzuca pozytywny cień na jej stosunek do nauczycielki. Poza tym, pobiera u niej dodatkowe lekcje zielarstwa, by przygotować się do OWUTEMów. Jest niezwykle wdzięczna za czas, jaki poświęca jej profesor, jednak nie okazuje tego w wylewny sposób. Adara jest także jej matką chrzestną i krewną, młodszą kuzynką matki, o czym Morrigan nie wie, gdyż zdrajcy krwi są skrupulatnie wymazywani z historii i pamięci Blacków. |
| ★ ★ ★ ★ ★ ✰
Ślizgonka z tego samego roku. Właściwie znały się jeszcze przed wstąpieniem do Hogwartu - Greengrassowie wszak ze względu na swój status krwi byli stałymi bywalcami na salonach Blacków. Jednak właściwie ich bliższa relacja zaczęła się dopiero w pierwszej klasie. Żadnej z nich specjalnie nie pasowała głupia zasada "roczniki I - III po kolacji mają obowiązek przebywać w dormitorium" i o późnej porze wpadły na siebie w bibliotece. Cała ta przygoda zakończyła się przyłapaniem ich przez nauczyciela wróżbiarstwa i karą w postaci kilkugodzinnego czyszczenia kryształowych kul. Chcąc nie chcąc były w tym czasie na siebie skazane i bardzo je to do siebie zbliżyło, choć od tamtej pory Morrigan nie cierpi ani nauczyciela, który je nakrył, ani sali od jego przedmiotu i głównie przez to nie zdecydowała się na kontynuowanie swojej nauki przepowiadania przyszłości. Dodatkowo zbliżyło je to, że mieszkają w jednym dormitorium. Są przyjaciółkami, a Black nierzadko zdarza się pomagać nieco bardziej leniwej Davin nie tylko w uczeniu się, jeśli wyrazi taką chęć, ale głównie na samych sprawdzianach. |
| ★ ✰ ✰ ✰ ✰ ✰
Sytuacja między dziewczynami jest, lekko mówiąc, napięta. Zaczęło się niewinnie, kiedy wpadły na siebie myszkując dawno po ciszy nocnej w pomieszczeniach przy zakazanym korytarzu na trzecim piętrze i razem umykały przed dyżurującym nauczycielem. Jeszcze w IV i V klasie, które przypadają na okres największego buntu u Morri dziewczyny razem łobuzowały i zrywając się z zajęć pałętały się po Zakazanym Lesie, w ogóle będąc ze sobą dość blisko, ale nie w psiapsiółowaty, przesłodzony sposób - raczej dlatego, że inni jakoś niespecjalnie palili się do robienia tego, czego im nie można było. Wszystko zaczęło się psuć po feralnym incydencie - chłopak, o którego względy zabiegała Yvon, wzdychał do Black, przez co zupełnie nie zauważał rudowłosej. Wraz z krzywdzącą opinią krążącą wśród niektórych, że Hennessy jest "tą brzydszą" i kręci się przy Morrigan, tylko po to, by być w centrum uwagi, sprawił on, że Yvon zaczęła odnosić się do Morri z wyraźną niechęcią, na co ta z powodu dumy odpowiadała tym samym i w ten oto sposób ich stosunki gwałtownie się pogorszyły. Morrigan chętnie wróciłaby do tego, co było kiedyś, bo nie ma wielu przyjaciół, ale w życiu się do tego nie przyzna, więc nie zanosi się na poprawę w ich relacjach. |
| ★ ★ ★ ★ ✰ ✰
Bezsprzecznie jeden z jej ulubionych nauczycieli. Nie dość, że wykłada tak fascynujący przedmiot, jakim jest obrona przed czarną magią, ma w sobie coś, co niezwykle fascynuje dziewczynę. Jego sposób bycia jest interesujący i w pewien sposób pociągający, w całej tej swojej tajemniczości, lecz Morrigan nie ma dla niego głębszych uczuć poza typowymi na linii nauczyciel - uczennica. No, może darzy go większą sympatią niż zwykłego, statystycznego belfra i również większym szacunkiem. Patrząc na niego ma wrażenie, że ma ogromny bagaż doświadczeń i przez wiele przeszedł. Czuje, że może się od niego wiele nauczyć - nie tylko jeśli chodzi o zaklęcia; czuje, że może uczyć się od niego życia. Poza tym fakt, że uczy ją rumuńskiego, robi z niej najszczęśliwszą dziewczynę na świecie. Przed przybyciem do Hogwartu nie sądziła, że znajdą się tam nauczyciele skłonni również do wykładania jej języków i to w dodatku tych najbardziej ją interesujących. |
| ★ ★ ★ ★ ✰ ✰
Matka dwóch najbliższych jej osób i przyjaciółka jej rodzicielki. Dorothea i Vivian kończyły ten sam rok w Hogwarcie, będąc także w tym samym domu. Po zakończeniu nauki utrzymywały ze sobą bliski kontakt, dopóki matka Dorothei nie odeszła - ich stosunki rozluźniły się. Zbliżyła ich kolejna śmierć, tym razem Sławomira Potockiego, ukochanego Vivian - po jego stracie potrzebowała dawnej, bliskiej przyjaciółki i Dorothea stała się częstym bywalcem w domu Blacków, a Vivian i Morrigan systematycznie odwiedzały Malfoyów. Dla Marcjanny jest jak dobra, choć trochę wycofana przyszywana ciotka, z którą kojarzą się eleganckie podwieczorki i niewymuszona klasa. Okazjonalnie wymieniają się listami, w końcu są niemalże rodziną, a Dorothea sprawia wrażenie, jakby chętnie Morrigan przyjęła do rodziny formalnie. |
| ★ ★ ★ ★ ★ ★
Poznały się nawet przed przeprowadzką Morrigan do Londynu, kiedy zaczęła uczestniczyć w życiu towarzyskim Blacków i angielskich rodów czystej krwi. Ich pierwsze spotkanie odbyło się na wielkim bankiecie, na który większe i mniejsze czystokrwiste rodziny były zaproszone w ogromnych ilościach. Jej ojciec był wręcz rozrywany w towarzystwie, przez jego egzotyczne dla Anglików pochodzenie i powiązania z tak poważanym rodem, jakim byli Potoccy. Została przez swoją matkę przedstawiona rodzeństwu Malfoy. I o ile Mascius wtedy nie zyskał jej sympatii, z Isabelle od razu złapały nić porozumienia - była jej pierwszą przyjaciółką. Od tamtego momentu utrzymywały kontakt listowny. Kiedy Marcjanna przeniosła się do rodziny matki, mimo tragedii z jaką się borykała, ich spotkania były częstsze i wyraźnie poprawiały jej samopoczucie, przynosiły ulgę. Szybko zaczęła myśleć o Is jako o swojej młodszej, słodkiej i ślicznej siostrzyczce, którą mogłaby tulić, ściskać i chronić. Gdy rozdzielił ich wyjazd Morri do Hogawrtu, wciąż pisały do siebie, co zostało im do dzisiaj, choć mieszkają w jednym pokoju w dormitorium. Często jest tak, że z przyzwyczajenia uzewnętrzniają się w listach, a potem i tak obgadują wszystko, siedząc po nocy na łóżku jednej z nich i objadając się łakociami. Marcjanna mogłaby otwarcie przyznać, że kocha Isabelle całym swoim serduszkiem i zrobiłaby dla niej wszystko. |
| ★ ★ ★ ★ ★ ★ "Malfoy. Chciałabym zaoferować ci stanowisko wicekapitana"
Jej dobry przyjaciel, przynajmniej za takiego go uważa, choć nigdy by się do tego nie przyznała, tak jak i do wyjątkowej sympatii, jaką go darzy. Ich przyjaźń nie jest jednak tą typową, słodziutką i milusią. Należy raczej do tych z wyraźną iskrą rywalizacji i naszpikowaną złośliwościami oraz niewinnymi przepychankami słownymi. Mimo to dla Morrigan Marscius jest chyba najbliższą osobą. Znają się bardzo dobrze - nie dość, że są w tym samym wieku i mają wiele wspólnych zainteresowań, a za sobą epizody buntu i braku powagi oraz wspólnie prowadzą drużynę quidditcha, to Malfoyów i Blacków łączą wieloletnia zażyłość i bardzo pozytywne stosunki, co spowodowało, że poza szkołą widują się również wzajemnie w swoich posiadłościach rodzinnych na różnego rodzaju kameralnych wieczorkach, eleganckich obiadach, czy też przyjęciach i bankietach z wielką pompą dla czystokrwistych czarodziejów. Wypadkową tego wszystkiego jest ich silna, ścisła relacja o dwubiegunowym charakterze. Po ostatnich wydarzeniach Morrigan ma pewność, że nie jest tylko przyjacielem, a kimś znacznie więcej. Przynajmniej dla niej. |
| ✰ ✰ ✰ ✰ ✰ ✰
Typ osoby, której Morrigan nie znosi najbardziej. Nienawiścią jej stosunku do Krukonki nie można nazwać, jednak nie ma do niej ani krzty szacunku, darząc ją czystą, lodowatą pogardą. Niemal udaje, że jej nie widzi, patrzy na nią tylko kątem oka, jak na ostre słońce, a kiedy jednak zmuszona jest, by bardziej się w jej kierunku zwrócić, albo złapie jej spojrzenie, mrozi ją ostrym jak brzytwa wzrokiem. Kiedy Wittemore tylko się odzywa, jasnowłosa ma ochotę wstać i wyjść. Nic jej tak nie irytuje, jak postawa wszystkowiedzącej, gorliwej kujonki, zakochanej w co drugim nauczycielu. Chyba właśnie to przywiązanie do belfrów tak działa jej na nerwy - to, że Kaylin nie ma żadnych przyjaciół nie oznacza, że powinna przystawiać się do profesorów okazujących jej choć cień zainteresowania, o który zabiega jak skomlący, zbity pies. Co prawda musi przyznać, że kiedy ostatnio wstała i wygarnęła co tylko jej leżało na sercu Hennessy, zrobiło to na Black wrażenie. Jednak nie na tyle, by zmienić jej stosunek do pani prefekt. |
ZAKLĘCIA Szkolne expelliarmus - rozbraja przeciwnika. protego - na krótko tworzy magiczną barierę (tarczę), która chroni rzucającego czar zarówno przed zaklęciami jak i przed innymi przedmiotami. Działa na zwykłe uroki, ale nie na zaklęcia niewybaczalne. riddiculus - zamienia bogina w coś zabawnego, o czym pomyśli rzucający czar. petrificus totalus - powoduje, że całe ciało przeciwnika sztywnieje. avifors - powoduje, że z różdżki wylatują nietoperze, które atakują przeciwnika. reparifarge - cofa skutki błędnej transmutacji. accio - sprawia, że dany przedmiot przylatuje do osoby rzucającej zaklęcie. Może być używane na dwa sposoby: przez rzucanie czaru i wypowiedzenie nazwy pożądanego przedmiotu przez rzucającego zaklęcie, albo poprzez wskazanie różdżką na pożądany przedmiot podczas, lub natychmiast po wypowiedzeniu zaklęcia. alohomora - otwiera rożne rzeczy, głównie drzwi, skrzynie itp. Nie jest to najsilniejsze zaklęcie otwierające, ale można go użyć na proste zamki i zawiasy. finite - kończy działanie zaklęć na poziomie szkolnym i łatwym. wingardium leviosa - unosi wskazany obiekt. verdimilious - wystrzeliwuje zielone iskry. Iskry te mogą ujawnić przedmioty ukryte przez czarną magię, albo być użyte w pojedynku. Łatwe slugus eructo - osoba, w którą rzucono zaklęcie, dostaje problemów żołądkowych, tyle że, wymiocinami są ślimaki. jęzlep - powoduje przyklejenie się języka do podniebienia, co uniemożliwia mówienie. Działa zarówno na ludzi jak i na duchy. obscuro - sprawia, że na oczach przeciwnika pojawia się czarna opaska, przez którą nic nie widać i nie można jej zdjąć. oculus lepus - zaklęcie zmieniające wodę w rum. Trudne baubillous - tworzy jasnożółty piorun, który może uderzyć w konkretny przedmiot bądź osobę. Porażona takim piorunem osoba zostaje sparaliżowana i poważnie zraniona. Specjalne expecto patronum - zaklęcie obronne, używane do wyczarowania Patronusa - tarczy, która jest zmaterializowaną postacią pozytywnej energii, o kształcie charakterystycznym dla każdego czarodzieja; stosowany m.in. do obrony przed dementorami i śmierciotulami. Wyczarowany Patronus może także służyć jako "kurier", gdy chcemy przekazać komuś ważną wiadomość. Przyjmuje formę lisa. ZAJĘCIA SZKOLNE Przedmioty obowiązkowe astronomia - Jedyne zajęcia odbywające się w nocy. Astronomia zajmuje się obserwacją gwiazd i planet, z tego też względu nie może trwać w dzień. Zajęcia teoretyczne polegają na nauce o ciałach niebieskich, a praktyka skupia się na ich obserwacji i pomiarach astronomicznych. Wieża astronomiczna.eliksiry - Bardzo trudny, wymagający cierpliwości, dobrej pamięci i umiejętności odmierzania składników przedmiot. Polega na wytwarzaniu najróżniejszych eliksirów i mikstur, które można wykorzystywać na różne sposoby. Jest jednym z przedmiotów wymaganych podczas ubiegania się o stanowisko Aurora. Marcus Rutheford. Loch.numerologia - Numerologia to przedmiot uczący tego jak bardzo liczby wpisują się w nasze życie codzienne - począwszy od daty urodzenia, poprzez ślub, po śmierci bliskich nam osób. Przepłyniemy od horoskopów numerologicznych, poprzez numerologię partnerską, aż dojdziemy do magii zawartej w imionach i pseudonimach. Cyfry rządzą naszym życiem. Uporządkowanie ich otwiera drogę do samorealizacji. Vakel Bułhakow. VI piętro.obrona przed czarną magią - Jeden z najważniejszych przedmiotów w Hogwarcie. Na zajęciach uczniowie poznają wszelkiego rodzaju mroczne stworzenia i uczą się obrony przeciwko nim i czarnej magii. Biorąc pod uwagę wydarzenia, jakie miały miejsce podczas Pierwszej Wojny Światowej, coraz większą wagę przykłada się do nauczania młodych czarodziejów tej właśnie magii. Costi Lupei. III piętro.opieka nad magicznymi stworzeniami - Jeden z najbardziej intrygujących przedmiotów, na którym uczniowie mają kontakt z żywymi, magicznymi stworzeniami. Dzieli się, jak w wielu innych przypadkach, na teorię i praktykę. Adepci mają okazję samemu zajmować się i obcować z hipogryfami, dwurogami i innymi oswojonymi stworzeniami. Hugh Fraser. Zagroda.starożytne runy - Zadaniem starożytnych run jest szyfrowanie, kodowanie i przede wszystkim przechowywanie znaczeń. Na zajęciach uczniowie poznają zasady pisania i odczytywania run, a także wypływu poszczególnych symboli na zaklęte amulety. II piętro.transmutacja - Jeden z najtrudniejszych przedmiotów nauczanych w Hogwarcie. To najbardziej złożona i można by rzecz, fascynująca dziedzina magii, którą każdy czarodziej poznaje w pierwszych klasach, a potem według własnego uznania może kontynuować. Wymaga ogromnego skupienia i wręcz perfekcyjnej wymowy, każdy najmniejszy błąd może bowiem skończyć się katastrofą. Jacob Fell. V piętro.zaklęcia i uroki - Przedmiot, na którym uczniowie uczą się masy zaklęć użytkowych, przydatnych w codziennym życiu. Zajęcia te skupiają się przede wszystkim na praktyce, choć nauczyciele bardzo mocno zwracają uwagę na poprawną wymowę i znajomość działania zaklęcia. III piętro.zielarstwo - Nauka o magicznych roślinach ziemnych oraz grzybach. Uczy sposobów pielęgnacji konkretnych roślin, ich magicznych właściwości oraz do czego można wykorzystać je w praktyce. Wiele roślin jest używanych w sztuce warzenia eliksirów, a także w uzdrawianiu, lecz inne mają magiczne właściwości same w sobie. Adara Fletcher. Szklarnia.Kluby, koła i zajęcia dodatkowe klub potyczek czarodziejskich - Klub powstały bardzo dawno temu, a jego tradycja przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Służy przede wszystkim temu, by uczniowie nauczyli się używania zaklęć w praktyce, a co za tym idzie - w obronie własnej. Któregoś razu bowiem nauczyciele wraz z uczniami doszli do wniosku, że zwykłe uczenie się kolejnych zaklęć na lekcjach po prostu nie wystarcza. Przerabia się na zajęciach klubu przede wszystkim zaklęcia z zakresu Obrony Przed Czarną Magią. Od czasu do czasu sprowadzani są słynni Aurorzy, z którymi młodzi adepci mogą sobie porozmawiać. Prowadzącym jest Costi Lupei. Zajęcia odbywają się w sali obrony przed czarną magią.koło transmutacji - Najnowsze z powstałych kół, które swoją działalność rozpoczęło niedługo po przybyciu do szkoły profesora Fella. Zajęcia mają na celu poszerzenie wiedzy i przede wszystkim umiejętności praktycznych uczniów w zakresie transmutacji. Ponieważ klub jest świeżutki, jeszcze nie wiele się w nim działo i nie zapisał się w historii Hogwartu, lecz kto wie... Może już niebawem będzie o nim słychać! Prowadzący - Jacob Fell. Miejsce spotkań - sala transmutacji.klub zaklęć i uroków -Uczestnicy klubu skupiają się na doskonaleniu umiejętności rzucania zaklęć użytkowych. Spotkania są jednak przeznaczone tyko dla wybitnych uczniów i nie każdy może na nie chodzić. Wcześniej trzeba otrzymać zaproszenie od osoby opiekującej się klubem. Bardzo często na spotkaniach pojawiają się czarodzieje zajmujący wysokie stanowiska w świecie magii. Spotkania mają miejsce w sali zaklęć i uroków.
|
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |