NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Wieża Astronomiczna

Idź do strony : 1, 2, 3  Next
Administrator fabularny
Administrator fabularny
NPC


PisanieTemat: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyPon 28 Gru 2015, 01:49

Sklepienie wysokiej i krętej klatki schodowej zwieńczone niskim pomieszczeniem zagraconym szafkami na teleskopy i stojakami na pergaminy z mapami. Po prawej stronie od drzwi wejściowych znajduje się zajmująca całą ścianę szafka na przyrządy miernicze, wszelkie wymyślne cyrkle i zabarwione odpowiednio kałamarze do oznaczania poszczególnych planet, gwiazd i konstelacji. W zakamarku za komódką na podręczniki do astronomii ulokowana jest klapa wyjściowa na dach, gdzie pod gołym, nocnym niebem odbywają się lekcje. Z wieży łatwo jest spaść, toteż nie zaleca się nieprzemyślanego zbliżania się do niskich barierek bez nadzoru nauczyciela.


Ostatnio zmieniony przez Administrator fabularny dnia Pią 06 Maj 2016, 19:22, w całości zmieniany 1 raz
Isabelle Malfoy
Isabelle Malfoy
Prefekt Slytherinu, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cis, włos z głowy wili, dość sztywna, 9 cali.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Drętwota, Petrificus Totalus, Bąblogłowy, Expelliarmus, Immobilus, Protego, Alohomora, Episkey. Łatwe: Obscuro, Suspensorius, Bombarda Maxima.
OPIS POSTACI: Charakterystyczne, jasne, długie włosy - zazwyczaj też lekko falowane - blada cera i anielski uśmiech. To tylko kilka cech, które na pierwszy rzut oka mogą kojarzyć się z osobą Isabelle. Niebieska barwa oczu dodaje jej delikatności - podobnie jak niski wzrost, który mieści się zaledwie w stu pięćdziesięciu pięciu centymetrach, a przez co z kolei bardzo często postrzegana jest jako znacznie młodsza, niżeli w rzeczywistości. Filigranowa sylwetka oddaje zdecydowanie pozytywne wrażenie, a gracja, z jaką wykonuje swoje ruchy, przywodzi na myśl, iż ma się do czynienia z panną, pochodzącą niezaprzeczalnie z dobrego domu. Subtelny wygląd zewnętrzny, w znacznym stopniu kłóci się jednakże z jej wewnętrzną naturą, która, choć niewykluczone, że potrafi być całkiem ujmująca i urocza, niezwykle często objawia swoje ostrzejsze oblicze.

https://mortis.forumpolish.com/t475-zwierzeta-isabelle#1478 https://mortis.forumpolish.com/t476-skrytka-nr-448#1479
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyNie 07 Lut 2016, 04:57

Prawdę mówiąc, rzadko kiedy zapuszczała się w rejony Wieży Astronomicznej. Pomijając fakt, że nie uczęszczała na Astronomię, która jej kompletnie, ale to kompletnie nie interesowała, raczej nie miała tu niczego do roboty - a bezcelowe szwendanie się po zamku, nie było czymś, co Isabelle lubiła najbardziej. Jej potrzeba było konkretnych planów, punktu zaczepienia - czegoś, co mogłaby uznać za cel. Jeżeli nie czuła takiej konieczności, najzwyczajniej w świecie nigdzie się nie ruszała, zostając albo we własnym dormitorium, na swoim zresztą łóżku, albo też decydowała się okupywać jedną ze skórzanych kanapach, jakie znajdowały się w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Wbrew pozorom, lubiła ciemny wystrój lochów. Zwłaszcza wtedy, gdy nawet światło dzienne, jak gdyby zdawało się ją męczyć. Każdy kiedyś potrzebował chwili spokoju. W przypadku Is, była to wówczas jedna z tych dłuższych chwil, które wcale nie zamierzały mijać zbyt szybko - ot co.
Pojawienie się Malfoy'ówny na Wieży było więc o tyle dziwne, że w gruncie rzeczy należało przyznać, iż sama nie do końca była pewna, czego właściwie na niej szukała, a to - zdecydowanie nie było do niej podobne. Wchodząc po krętych schodach, minęła stojącą przy ścianie szafkę, w której ulokowane były narzędzia do obserwacji nieba, aż wreszcie, po kilku minutach wspinaczki, jakich zajęło jej dostanie się na samą górę, stanęła przed niewielką komódką z podręcznikami, by następnie unosząc schowaną w zakamarku klapę, zwinnie wdrapać się na dach. I dopiero w momencie, gdy chłodny wiatr uderzył w jej blade policzki, mierzwiąc przy tym jasne, splecione z tyłu włosy, zdała sobie sprawę z tego, ile czasu minęło, odkąd jej noga stanęła tam po raz ostatni. Mimowolny, delikatny uśmiech, jaki zagościł na jej ustach, idealnie świadczył o tym, że podjęła słuszną decyzję, wybierając akurat tą część szkoły. Tak, to tego akurat potrzebowała do szczęścia. O ile szczęściem można było nazwać to, co wtenczas ujrzała. Trafiła na nieziemski zachód słońca - i musiała przyznać, że widok z Astronomicznej Wieży, niezaprzeczalnie zapierał dech w piersiach. Na tyle mocno, iż zapatrzona w rozpościerający się przed nią widok, powoli i coraz to wyraźniej zbliżając się do poręczy, ledwie spostrzegła, że niezwykle szybko znalazła się przy samiuteńkiej krawędzi. Zgarniając za ucho kosmyk włosów, oparła ręce o barierkę.
Może to przez nagły, nieco mocniejszy podmuch wiatru, a może przez fakt, że spoglądając w dół, zdążyło zakręcić jej się w głowie, ale nieodparta chęć wychylenia się do przodu, pojawiła się w jej myślach tak nagle, że popchnęła ją do tego, iż rzeczywiście zaczęła to robić - na tyle nieuważnie, że w pewnej chwili, niebezpiecznie poczęła się chwiać, instynktownie zacieśniając przy tym uścisk dłoni na metalowej balustradzie. Serce białowłosej panny Malfoy, zabiło zdecydowanie trzy razy mocniej.
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyNie 07 Lut 2016, 12:32

Dobry nastrój Seymoura zdawał się wręcz rozświetlać przestrzeń wokół niego, okalając go ciepłą aurą. Nie żeby to było jakieś odstępstwo od reguły - właściwie to wręcz przeciwnie. Jego samopoczucie było dokładnie takie samo jak zwykle. Dzięki niemu tak naprawdę zawdzięczał swój magnetyzm. Bo kogo nie przyciąga osoba o nieustannym, wewnętrznym, spokojnym szczęściu, pełna statycznej radości z życia? To nie było tak, że się w ogóle nie martwił, jak zarzucali mu to inni, że był niepoważny i dziecinny. Przecież było zupełnie odwrotnie, ale nie dawał po sobie tego poznać. Wbrew pozornemu ekstrawertyzmu był całkiem skryty. Po prostu nie pokazywał tychże cech, a zamiast tego emanował swoją radością wynikającą z samego faktu istnienia. Gdyby nie umiejętność odnajdywania szczęścia w najciemniejszych momentach jego życia, już chyba dawno by ze sobą skończył.
Swoje powłóczyste, leniwe, ale dosyć sprężyste, niedbałe kroki skierował do bardzo znanego mu miejsca, które wyjątkowo lubił - było nie tylko doskonałe do schadzek, ale również do spędzania czasu z samym sobą i kontemplowania swojej egzystencji. Wieża Astronomiczna. Możliwe, że jego ulubione miejsce w całej szkole. Gdy chciało się go znaleźć, należało pójść właśnie tam w pierwszej kolejności. Nie do dormitorium i nie do Sali Głównej, tylko właśnie na tę wieżę.
Hardy wdrapał się zwinnie po żelaznej drabince prowadzącej na dach, a jego uwadze nie umknęła otworzona klapa. Starał zachowywać się jak najciszej, kiedy wysunął się z otworu i badawczo rozejrzał po baszcie. Gdy ujrzał żeńską postać o jasnych, spokojnie falujących na wietrze włosach uśmiechnął się sam do siebie. Isabelle. Natychmiast rozpoznał dziewczynę, ale przez chwilę jeszcze nie podchodził, obserwując cudowną scenerię, jaka się przed nim roztaczała - wieża, obłędny zachód słońca i ona. Od dawna się koło niej kręcił - musiał przyznać, że była jedną z najpiękniejszych dziewcząt w Hogwarcie, tylko ta nieprzystępność i ta rodzina...
Nie mógł wytrzymać dłużej z dala. Choć wiedział, że Ślizgonka mogła zjawić się na Wieży Astronomicznej, bo szukała samotności, nie zamierzał jej zostawiać i skierować się z powrotem wgłąb zamku. Miał zupełnie inne plany.
Ciemnowłosy zakradł się cichutko i zachodząc wychylającą się za barierkę dziewczynę, owiawszy jej odsłonięty bok szyi swoim oddechem, szepnął:
- To niebezpieczne.
Był na tyle blisko, że mogła na plecach poczuć ciepło jego ciała. Mimowolnie oparł ręce na balustradzie po bokach Isabelle, więżąc ją w potrzasku. Nie było to zamierzone, wydało mu się to czymś zupełnie naturalnym. Nie do końca respektował cudzą przestrzeń osobistą, a dziewczęta, zwłaszcza te mniejsze, wyzwalały w nim potrzebę chronienia ich, tudzież obejmowania. Gdyby Malfoy'ówna wychyliła się niebezpiecznie, niechybnie złapałby ją pewnym uściskiem w talii, nawet o tym nie myśląc. A czy gdyby stanął trochę dalej mógłby zareagować wystarczająco szybko? Tak przynajmniej tłumaczył sobie tę intymną, może nieco nachalną, ale z jego strony zupełnie spontaniczną bliskość.
- Co za miła niespodzianka. Nie sądziłem, że cię tu spotkam - dodał niskim, miękkim głosem, rzucając jej jeszcze zalotny uśmiech i oparłszy się o barierki obok niej, zaglądając głęboko w oczy, nie pozwalając jej na ucieczkę wzrokiem, by po chwili przenieść swoje spojrzenie na zachodzące słońce, które niewątpliwie zapierało dech w piersiach. Uśmiechnął się delikatnie, zamyślony i zaczął bezwiednie podziwiać widok zachodzącego słońca i kolorowego nieba. Nie zamierzał powstrzymać Ślizgonki przed odsunięciem się na bardziej komfortową dla niej odległość, czy też nawet odepchnięcia go.Przyzwyczaił się do chłodu i nieprzystępności Isabelle, toteż nie zamierzał zmieniać swojego zachowania względem niej, ale i nie w jego zwyczaju było bycie zaborczym i przesadnie natarcztwym, nie na tym w końcu polegała delikatna sztuka mamienia płci pięknej. Zwłaszcza kiedy tworzona przez otoczenie tajemnicza, romantyczna atmosfera działała na jego korzyść. Z doświadczenia wiedział, że pod wpływem odpowiedniego miejsca miękną i topnieją nawet najbardziej lodowate kobiece serca.
Isabelle Malfoy
Isabelle Malfoy
Prefekt Slytherinu, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cis, włos z głowy wili, dość sztywna, 9 cali.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Drętwota, Petrificus Totalus, Bąblogłowy, Expelliarmus, Immobilus, Protego, Alohomora, Episkey. Łatwe: Obscuro, Suspensorius, Bombarda Maxima.
OPIS POSTACI: Charakterystyczne, jasne, długie włosy - zazwyczaj też lekko falowane - blada cera i anielski uśmiech. To tylko kilka cech, które na pierwszy rzut oka mogą kojarzyć się z osobą Isabelle. Niebieska barwa oczu dodaje jej delikatności - podobnie jak niski wzrost, który mieści się zaledwie w stu pięćdziesięciu pięciu centymetrach, a przez co z kolei bardzo często postrzegana jest jako znacznie młodsza, niżeli w rzeczywistości. Filigranowa sylwetka oddaje zdecydowanie pozytywne wrażenie, a gracja, z jaką wykonuje swoje ruchy, przywodzi na myśl, iż ma się do czynienia z panną, pochodzącą niezaprzeczalnie z dobrego domu. Subtelny wygląd zewnętrzny, w znacznym stopniu kłóci się jednakże z jej wewnętrzną naturą, która, choć niewykluczone, że potrafi być całkiem ujmująca i urocza, niezwykle często objawia swoje ostrzejsze oblicze.

https://mortis.forumpolish.com/t475-zwierzeta-isabelle#1478 https://mortis.forumpolish.com/t476-skrytka-nr-448#1479
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyNie 07 Lut 2016, 16:50

Isabelle była doprawdy dziwnym stworzeniem, jeżeli chodziło o ukazywanie własnych emocji. O ile radości i szczęścia nigdy nie była w stanie w pełni wydobyć na zewnątrz, o tyle złość i rozdrażnienie dawały o sobie znać nadzwyczaj wyraźnie. Była osobą, która kręciła nosem, tupała nóżką i prychała z niebywałą pogardą, gdy coś nie układało się tak, jak to sobie w główce poukładała. Jeżeli się złościła, nie była to zwykła złość - zachowanie Isabelle przypominało wówczas coś na zwór dąsu obrażonej księżniczki, która nie wahała się, by swoje niezadowolenie ukazać światu. Ach, bo przecież nie tak miało być, a jej plany wyglądały ostatecznie zupełnie inaczej.
Tamtego, późnego już popołudnia, wcale nie wyglądała na złą. Jej stan należałoby porównać raczej z pewnego rodzaju melancholią, która zresztą trzymała się jej umysłu zadziwiająco długo, bo aż od kilku dobrych dni. Podobnie jak samo pojawienie się Malfoy'ówny na wieży, to również nie było do niej podobne. Zwykle bywała bowiem albo pozytywnie nastawiona, albo zwyczajnie zła. Melancholia pojawiała się w jej życiu niezwykle rzadko, a ona sama niekoniecznie przepadała za rozpamiętywaniem tego, co było, jednak jeśli zdarzało się, że mimo wszystko natłok niechcianych myśli, nie dawał jej spokoju, uciekała w samotność. Tak, by nad wszystkim spokojnie się zastanowić. Aby przed nikim nie musieć zwierzać się z tego, co naprawdę ją męczyło. Gdyby nie to, że chciała wspomnianego dnia najzwyczajniej w świecie pobyć sama, ze sobą i własnymi rozterkami, nie byłoby jej tam - i gdyby tym, co widziała przed sobą, nie była zaaferowana do takiego stopnia, może zauważyłaby, że na dachu pojawił się ktoś jeszcze. W innym wypadku nie zareagowałaby tak nerwowo, jak w momencie, w którym jej uszu dobiegł znajomy głos, przeplatający się wraz z cichym świstem podmuchów wiatru. Momentalnie powróciła do wyprostowanej postawy, a skóra na jej plecach mimowolnie oblała się gęsią skórką - i wcale nie był to przyjemny dreszcz. Wywróciła oczami i zerkając na niego z lekkiego ukosa, parsknęła cicho, wzdrygając się nieznacznie, a zarazem unosząc swoją głowę tak, że znajdowała się prawie na poziomie jego twarzy. Prawie - ostatecznie była przecież zbyt niska, by jakkolwiek móc mu dorównać. Jeżeli mowa była o wzroście, rzecz jasna.
Trwając w uścisku Gryfona przez tą jedną, króciutką chwilę, która swoją drogą, w oczach Isabelle trwała zdecydowanie zbyt długo, starała się zachować względne opanowanie. Nie krzywiła się, ani też specjalnie nie wyrywała - po prostu stała, może jedynie uścisk jej dłoni nieco się zmienił. O ile było to możliwe, trzymała się poręczy jeszcze mocniej, niżeli wcześniej. I dopiero, gdy z typowym dla siebie uśmieszkiem, wreszcie uwolnił ją znad swoich ramion, podążyła wzrokiem za jego oczyma. Na jej ustach również pojawił się uśmiech - tyle, że w przypadku Is, z zalotnością nie miał niczego wspólnego.
Pozory czasami mylą, co Hardy? — Odparła pewnie, może nieco burkliwie, wyraźnie podkreślając jego nazwisko, jak gdyby chcąc tym samym dać mu do zrozumienia, że wcale, ani troszeczkę jej nie spłoszył. W rzeczywistości nie do końca równało się to z prawdą. Stroniła od dotyku, uciekając od niego na wszelkie możliwe sposoby, a on w tak banalny sposób po prostu się do niej zbliżył. Nawet jeśli okropnie irytował ją ten fakt, musiała przyznać, że czasami potrafił wybić ją z pantałyku.
Za to ja nie pomyślałabym, że lubujesz się w zachodach słońca. — Podobnie jak i on, ponownie przeniosła swoje spojrzenie na rozpościerający się przed nimi widok. Wymijająca odpowiedź. — Przy wschodzie też Cię tu spotkam? — Dodała, nieco rozbawionym, ale i kpiącym tonem, dopiero w chwilę później orientując się, że właściwie nieświadomie podsuwała mu gotową myśl, iż pomimo jego zdziwienia, często mogła tam bywać. Nie, nie bywała. Nie chciała również, by jakkolwiek kojarzył ją z tamtą wieżą.
Leciutko zmrużyła oczy, wodząc nimi gdzieś w rejonach dalekiego horyzontu i prawie niezauważalnie ściągając brwi, przyjrzała się Seymourowi, zachowując ostrożność, jak to miała w zwyczaju - zwłaszcza przy nim. Nie mogła wiedzieć, czego się spodziewać, prawda? Poza tym, melancholia niezwykle dziwacznie na nią wpływała. Czuła, że sama jego obecność odrobinę wyprowadziła ją z równowagi - zakłócił w końcu jej święty spokój, którego w tamtym czasie tak bardzo potrzebowała - jednakże nie potrafiła zmusić się, by wyrzucić z siebie całe rozgoryczenie, a tego właśnie wówczas pragnęła. Może to tylko według niej było go aż tyle? I może w gruncie rzeczy, wcale nie miała powodów do złości? Od biedy nie robił przecież nic złego. Stał obok, nic więcej.
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyNie 07 Lut 2016, 19:40

Seymoura ucieszyła reakcja dziewczyny. Rzadko kiedy udawało się ją zaskoczyć. Wyszczerzył się do niej, kiedy prychnęła, a potem przewróciła oczami. Chciał jeszcze przez chwilę się z nią podroczyć, napawając się spiętą, nerwową postawą Ślizgonki i świdrując ją dokładnie wzrokiem z nadzieją, że może uda mu się ją zawstydzić, albo przynajmniej lekko speszyć. Traktował to jak nic innego, a rozrywkę. Uwielbiał popychać ludzi poza ich granice i bezpieczne strefy. Nic go tak nie cieszyło, jak zmieszanie wypisane na twarzach innych, zaciśnięte gniewnie usta w wąską linię, uciekający wzrok i policzki oblane gorącym rumieńcem. Oznaczało to, że wpływał na innych, że miał jakąś tam władzę nad nimi. A ta świadomość była niezwykle podniecająca, zwłaszcza dla ciemnowłosego.
- Owszem - odparł i odwrócił głowę w jej kierunku, mrużąc oczy. - Dlatego właśnie żyjemy pozorami.
Każdy zawsze otaczał się woalką pozorów, bo było łatwiej. Łatwiej było utrzymywać, że jest się tylko płaską, kartonikową, jednowymiarową postacią. Łatwiej było nie tłumaczyć swoich działań, nie przyznawać się do własnych myśli, oszukiwać siebie. I łatwiej też było nie dostrzegać człowieka za jego maską. On sam przecież nie raz chował się za grą pozorów i nią też usprawiedliwiał nieinteresowanie się innymi, ani konsekwencją swoich działań w stosunku do nich. Często nie obchodziło go, że łamie komuś serce, że kogoś wykorzystuje. Ale zbyt bolesnym byłoby przyznanie się przed samym sobą, że to, co się robi jest złe.
Gdy ponownie się do niego odezwała, zmienił nieco swoją pozycję i oparł się o balustradę na łokciu, odwróciwszy się twarzą do Isabelle, przenosząc spojrzenie swoich ciepłych, głębokich, ciemnych oczu z zachodzącego słońca na jej twarz. Z fascynacją artysty obserwował grę światła na jej kościach policzkowych, ustach i rzęsach, w jej tęczówkach, jasnych i zimnych, jak otaczające ich zimowe powietrze. Choć na wieży astronomicznej dzięki zaklęciom temperatura była podobna do tej wewnątrz, chłód był wyczuwalny nawet w nisko wiszącym słońcu.
- Nie? A myślałem, że na takiego wyglądam - uśmiechnął się filuternie, nawiązując do wcześniej wspomnianych pozorów. Zaśmiał się w głos na wzmiankę o świtach.
- Tylko, jeśli będziesz tego chciała...
Jego oblicze złagodniało, a uśmiech zmienił się na jasny, delikatny i prawie nieśmiały. W rzeczywistości była to tylko gierka, iluzja, że mógłby być pokorny. Poza tym, to co mówił wcale nie było kłamstwem, ani czczą obietnicą. Tak naprawdę lubił przychodzić na wieżę zanim wstało słońce. Obserwował wtedy mgły unoszące się nad porośniętymi lasami zboczami gór i nieśmiałe promienie słońca lśniące złotem w tafli Czarnego Jeziora. Mógł sobie zatem pozwolić na takie słowa, które opisałyby Isabelle jako wyjątkową. Insynuował, że dla niej zerwie się o świcie i popędzi na Wieżę Astronomiczną. Ale kto wie, ilu innym to już mówił? Miał nadzieję, że pozostanie to jego słodką tajemnicą, choć odpowiedź na to pytanie była zaskakująca.
Gdyby Malfoy'ówna była każdą inną dziewczyną, w takiej atmosferze Seymour już pokusiłby się o lekkie przejechanie opuszkami palców po jej dłoni i przysunięcie się o te kilka centymetrów. Zdawał sobie jednak sprawę, że na jasnowłosą takie proste zagrania nie zadziałałyby, a wręcz jeszcze bardziej by się od niego odsunęła i zamknęła. Tego nie chciał. Bądź co bądź, naprawdę ją lubił. Mimo to i tak nie mógł powstrzymać się przed zalecaniem się do niej, choćby dla sportu. To była jego feralna wada. Nie wierzył w 'przyjaciółki', więc relacje, jakie utrzymywał z dziewczętami musiały kończyć się powłóczystymi spojrzeniami, komplemencikami i niewinnym flirtem. Był tylko jeden wyjątek i nie była nim Isabelle.
Isabelle Malfoy
Isabelle Malfoy
Prefekt Slytherinu, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cis, włos z głowy wili, dość sztywna, 9 cali.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Drętwota, Petrificus Totalus, Bąblogłowy, Expelliarmus, Immobilus, Protego, Alohomora, Episkey. Łatwe: Obscuro, Suspensorius, Bombarda Maxima.
OPIS POSTACI: Charakterystyczne, jasne, długie włosy - zazwyczaj też lekko falowane - blada cera i anielski uśmiech. To tylko kilka cech, które na pierwszy rzut oka mogą kojarzyć się z osobą Isabelle. Niebieska barwa oczu dodaje jej delikatności - podobnie jak niski wzrost, który mieści się zaledwie w stu pięćdziesięciu pięciu centymetrach, a przez co z kolei bardzo często postrzegana jest jako znacznie młodsza, niżeli w rzeczywistości. Filigranowa sylwetka oddaje zdecydowanie pozytywne wrażenie, a gracja, z jaką wykonuje swoje ruchy, przywodzi na myśl, iż ma się do czynienia z panną, pochodzącą niezaprzeczalnie z dobrego domu. Subtelny wygląd zewnętrzny, w znacznym stopniu kłóci się jednakże z jej wewnętrzną naturą, która, choć niewykluczone, że potrafi być całkiem ujmująca i urocza, niezwykle często objawia swoje ostrzejsze oblicze.

https://mortis.forumpolish.com/t475-zwierzeta-isabelle#1478 https://mortis.forumpolish.com/t476-skrytka-nr-448#1479
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyWto 09 Lut 2016, 16:10

Chłodna maska obojętności towarzyszyła jej niezwykle często - jednych zrażała, drugich wręcz przeciwnie, a do osób, mieszczących się w wąskim gronie grupy numer jeden, grzechem byłoby nie zaliczyć Seymoura. Miała wrażenie, iż uwielbiał sprawiać, że wyznaczone przez nią granice, które każdego dnia wyraźnie podkreślała, w przypadku ich styczności ze sobą, stawały się niemalże nic nieznaczącymi - prawie jak gdyby wcale ich nie było. A przecież były tam, wciąż dawały o sobie znać, czy to za pomocą słów, które wypowiadała, czy wreszcie samych ruchów ciała. Przy nim nie dało się ot tak po prostu odgrodzić. Nie dało się uciec, choć na pierwszy rzut oka mogło wydawać się to możliwym. Świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że jeżeli w pobliżu pojawiał się Hardy, prawdopodobnie kolejny raz - choćby minimalnie i kompletnie niezauważalnie - pozwoli mu się zmanipulować. Jej czujność sięgała wówczas zenitu, a mimo to, on i tak zwykle był w stanie ją zaskoczyć. Tak, to było zupełnie niedopuszczalne.
Na słowa Gryfona o pozorach, jej kąciki ust mimowolnie, leciutko się uniosły. Całe życie Isabelle można było uznać za pozorne. Było jednym, wielkim, chorym pozorem. Świadomie dbała zresztą o taki, a nie inny stan rzeczy, przez dobrych kilkanaście lat. To nie tak, że nie zauważała całej tej pozornej otoczki, jaka ją spowijała. Owszem, może to wszystko - przede wszystkim jej zachowanie oraz postrzeganie świata - zbyt wielce weszło jej w krew, by tak zwyczajnie mogła się tego pozbyć, jednakże... Wiedziała o tym. Sama racjonalnie podejmowała decyzje. Nie zawsze słuszne i o wiele zbyt często po prostu niewłaściwie, ale były to tylko i wyłącznie jej wybory. Z pozoru delikatna, poukładana panna z dobrego domu, pozornie gardząca bliskością. Jedyne, czego nie potrafiła zrobić, to być z tego dumną. Szczęśliwą w tym, czego się podejmowała.
Nie, nie wyglądasz. — Powtórzyła dobitnie, nie spuszczając wzroku z horyzontu. W jej mniemaniu, dla kogoś takiego jak Seymour, Wieża była zdecydowanie zbyt spokojnym miejscem. Swoją drogą, zastanawiające, iż próbując do jego osoby dobrać miejsce, które wydawałoby się być znacznie bardziej trafnym, nic nie przychodziło jej do głowy. Czyżby w jej mniemaniu, Hardy nie mógł posiadać swojego kącika? A może najzwyczajniej w świecie za mało go znała, by móc z czymkolwiek skojarzyć jego osobę?
W każdym razie, nie zastanawiała się nad tą kwestią zbyt długo - spojrzenie chłodnych tęczówek Is, w mgnieniu oka, o ile było to możliwe, nabrało jak gdyby jeszcze zimniejszej barwy. W rzeczywistości to nie ich kolor uległ zmianie. Zmienił się jedynie ich wyraz, a iskierka, jaka pojawiła się w momencie, w którym ciemnowłosy wypowiedział ostatnie zdanie, dodała oczom Malfoy'ówny nieco hardości.
Niedoczekanie Twoje, Hardy.
Nie gadaj bzdur. — Rzuciła, wyraźnie podburzonym, aczkolwiek niezbyt głośnym tonem. Dopiero wtedy na powrót skierowała swoją twarz w jego stronę. Zarówno widok ściągniętych brwi, jak i lekko zmarszczonego, niewielkiego noska blondynki, oddawał paradoksalnie całkiem urocze wrażenie. I tylko spoglądając w jej oczy, które bezgłośnie zdawały się krzyczeć Nie zbliżaj się, można było dostrzec, że naprawdę nie była zadowolona. Podchody, podchody, podchody. Czuła się niczym mała dziewczynka, której nie chciano wyjawić prawdy, twierdząc, że jest zbyt mała, więc tak czy siak niczego nie zrozumie. A ona chciała zrozumieć. Cholernie chciała wiedzieć, na czym polegała ta gra.
Lewą ręką puściła trzymaną poręcz, odwracając się w kierunku chłopca w całej swojej okazałości. Prawą wciąż ściskając metal, spojrzeniem ogarnęła jego sylwetkę od stóp, do głów. — Miałam wielką nadzieję, że ostatnim razem — Ostatnim i za każdym, za którym się widywali. — wyraźnie wytłumaczyłam Ci, co o Tobie myślę. A raczej o Twoich gierkach, Seymour. — Z natury niski głos dziewczyny, w połączeniu z goryczą, jaka ją wtenczas zalewała, nie oddawał aż tak groźnego wrażenia, o jakim myślała. Bądź co bądź, do przyjemnych zapewne nie należał. Po wypowiedzeniu tych słów, na moment zamilkła - ale tylko na chwilę - by zgarnąć z buzi niesfornie plątające się włosy. — Powiedz mi... Ile dziewczyn dało się już nabrać? Trzy? Cztery? Dziesięć? A może to znowu tylko pozory, co? — Kontynuowała z niebywałą szybkością, kwaśno ściągając swoje pełne usta. Wyrzucała z siebie słowo po słowie, patrząc mu w oczy i manipulując przy tym wolną dłonią. W tamtej chwili nie miała ochoty ani na głupie zaczepki, ani tym bardziej na użeranie się z Hardym, którego łagodne oblicze spłoszyło ją jeszcze bardziej. W ogóle nie chciała nikogo widzieć, ot co.
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyWto 09 Lut 2016, 18:58

Pozory były czymś wspaniałym, czymś, co niezwykle podniecało Seymoura i przyprawiało go o dreszczyk emocji. Uwielbiał je bowiem demaskować, albo zmuszać ludzi, by po kawałku je niszczyli, aż zostanie sama naga, niczym nieskażona prawda, tak chroniona przez innych. Tak samo kochał sekrety, a konkretniej - kochał je odkrywać i potem przechowywać z groźbą, że wypapla je komu nie trzeba, jednak nigdy czegoś takiego nie zrobił. Jednocześnie nie obawiał się specjalnie, że ktoś zerwie jego maskę i obnaży najciemniejsze zakamarki jego umysłu, sekrety jego egzystencji, gdyż... Po prostu uważał, że takowych nie ma. Że nie ma nic do ukrycia. A jeżeli już coś takiego robi, to tylko i wyłącznie dla zabawy, nie w obawie, że ktoś może odkryć o nim coś, co wolałby zachować dla siebie.
Za Isabelle chodził, bo dostarczała mu niemało rozrywki, była wyzwaniem i doprowadzało to jej brata do pasji. Jakoś nie zastanawiał się nad tym, czy zdobędzie jej serce, bo nie całkiem to było jego celem, ani tym bardziej co by się stało, gdyby je zdobył. Jak na razie żył jej interesującymi reakcjami i musiał przyznać, że była jedną z niewielu, które mu się nie znudziły. Przełamywanie jej chłodu i opanowania, choć żmudne i czasem niezbyt przyjemne, było odświeżające i satysfakcjonujące. Luka w obronie kogoś takiego jak Malfoy'ówna napełniała go samozadowoleniem i dumą. Dumą, że nawet ją zmuszał do opuszczenia gardy, że nawet przez jej mury się powoli przebijał. Gdyby nie to, może wcześniej dałby sobie spokój. Ale panna Malfoy ciągle dawała mu nadzieję, więc nie darowałby sobie, gdyby teraz zaprzestał.
Hardy westchnął, gdy dziewczyna odmówiła mu cech romantyka, przynajmniej tak odebrał jej słowa o tym, że Wieża Astronomiczna zupełnie do niego nie pasuje. Nie zamierzał jej przekonywać, że jest inaczej. Niech myśli co chce. Im bardziej się będzie co do niego mylić, tym łatwiej mu ją będzie później zaskoczyć i zbić z pantałyku. A o to mu właśnie chodziło.
Gryfon miał szczerą ochotę się zaśmiać, kiedy Isabelle odwróciła się w jego kierunku ze złością wymalowaną na twarzy. Była urocza. Jak kociak, który próbował udowodnić wszystkim, że jest drapieżnym tygrysem. A on miał ochotę pomiziać ją po brzuszku.
Zachował delikatny, miękki wyraz twarzy, a jego ciemne, ciepłe oczy pozostały nieco rozmarzone. Niech się wyżyje i niech powie, co jej ciąży na sercu. Z jego strony to nie był czas, by być silnym i się bronić. Miał być łagodny, miękki, potulny. Miał wzbudzić jej zaufanie. Ale żeby to zrobić, nie mógł całkowicie porzucić postawy łobuziaka. Postanowił więc przejść do subtelnego kontrataku.
Seymour pochylił się w kierunku jasnowłosej piękności i skróciwszy dzielący ich dystans o pół stopy, oparł się mocniej o barierkę z jej boku, znów próbując wywołać w dziewczynie lekkie poczucie osaczenia. Poza tym, jej odpychający wzrok nie zrobił na ciemnowłosym żadnego wrażenia. Zamiast tego spojrzał jej głęboko w oczy.
- Zależy na co - odparł słodko, zbyt słodko, z nieco parszywym uśmieszkiem, po czym wyprostował się gwałtownie, a jego oblicze znów złagodniało, jakby nic z rzeczy, jakie wydarzyły się przed chwilą, nie miało miejsca. Odwrócił się z powrotem w kierunku słońca i oparł się całym ciężarem na balustradzie. Westchnął głęboko. Wszystkim było wiadomo, że jest strasznym kobieciarzem. Jedne to przyciągało, ale według większości była to niepochlebna opinia i bardziej się przy nim pilnowały. Is była jedną z tych dziewczyn, w kontaktach z którymi jego reputacja zdecydowanie działała na jego niekorzyść.
- Zdradzę ci sekret - powiedział w końcu. - Przyprowadziłem tu kilka dziewczyn. Może więcej.
Uśmiechnął się pod nosem pod wpływem przyjaznych wspomnień, ale po chwili z powrotem przyjął wcześniejszą minę. Znów zwrócił twarz w jej kierunku.
- Ale żadnej nie powiedziałem, że może się tu ze mną zobaczyć, kiedy tylko zechce - rzekł, a jego ton był zaskakująco poważny. - Zwykle to ja wybieram, kiedy się spotykamy i na jak długo.
Był całkowicie szczery, choć może było to dziwne. Nie kłamał. Żadne z jego wypowiedzianych słów nie można było nazwać oszczerstwem, były całkowicie zgodne z prawdą. Oczywiście wątpił, by Isabelle mu uwierzyła, ale takie jak ona natychmiast wietrzyły kłamstwo i nie mógł dać się na takim złapać. Dlatego nigdy, choć bezgranicznie ufał swoim zdolnościom łgania jak z nut, nie oszukał Malfoy'ówny. Nigdy. Bawił się w jakieś gierki, owszem i sprawiał, by prawda wychodząca z jego ust nie brzmiała prawdziwie, ale to tyle. Ot, były to zwyczajne zagrania na porządku dziennym, psikusy, figle.
- Wiem, że mi nie wierzysz - zaśmiał się gorzko, patrząc jej w oczy. - Ale nie ważne. Naprawdę cię to interesuje? Chcesz usłyszeć sprawozdanie z całego mojego życia i każdego gestu, jaki kiedykolwiek wykonałem?
W dwóch zdaniach Hardy sprawił, że Ślizgonka wychodziła na bardziej nim zainteresowaną niż on nią. Był ciekaw, co teraz zrobi, ale nie pozwolił sobie na okazanie rozbawienia. Dalej miał na sobie maskę nieco skrzywdzonego psiaka, a jednocześnie romantyka o głębokiej, udręczonej duszy, przykrytą pozorami hultaja. Oczywiście nie był to prawdziwy on, ale niewiele mijała się ta postawa z prawdziwą. Jednak rzadko kiedy ujawniał swoje rzeczywiste ja, a na razie nie był to odpowiedni moment.
Isabelle Malfoy
Isabelle Malfoy
Prefekt Slytherinu, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cis, włos z głowy wili, dość sztywna, 9 cali.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Drętwota, Petrificus Totalus, Bąblogłowy, Expelliarmus, Immobilus, Protego, Alohomora, Episkey. Łatwe: Obscuro, Suspensorius, Bombarda Maxima.
OPIS POSTACI: Charakterystyczne, jasne, długie włosy - zazwyczaj też lekko falowane - blada cera i anielski uśmiech. To tylko kilka cech, które na pierwszy rzut oka mogą kojarzyć się z osobą Isabelle. Niebieska barwa oczu dodaje jej delikatności - podobnie jak niski wzrost, który mieści się zaledwie w stu pięćdziesięciu pięciu centymetrach, a przez co z kolei bardzo często postrzegana jest jako znacznie młodsza, niżeli w rzeczywistości. Filigranowa sylwetka oddaje zdecydowanie pozytywne wrażenie, a gracja, z jaką wykonuje swoje ruchy, przywodzi na myśl, iż ma się do czynienia z panną, pochodzącą niezaprzeczalnie z dobrego domu. Subtelny wygląd zewnętrzny, w znacznym stopniu kłóci się jednakże z jej wewnętrzną naturą, która, choć niewykluczone, że potrafi być całkiem ujmująca i urocza, niezwykle często objawia swoje ostrzejsze oblicze.

https://mortis.forumpolish.com/t475-zwierzeta-isabelle#1478 https://mortis.forumpolish.com/t476-skrytka-nr-448#1479
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyNie 14 Lut 2016, 01:29

Zdobyć jej serce - słowa, w które zapewne nawet sama Isabelle nigdy do końca nie chciała wierzyć. Błąd... Owszem, chciała. Nie pozwalało jej na to jedynie święte przekonanie, iż serce białowłosej, najzwyczajniej w świecie nie nadawało się do kochania. Chłodne serduszko panny Malfoy, ponoć nie znało takich słów jak uczucie, czy choćby przywiązanie. A już z całą pewnością nie miało pojęcia, czym jest miłość. Dokładnie w taki sposób postrzegała ją większość - i niezwykle dobrze żyło jej się z tą myślą. Nikt nie miał prawa odebrać Is poczucia, iż w swojej strefie niedostępności oraz ogólnego odrzucenia, była stuprocentowo bezpieczna. Nie było osoby, która byłaby w stanie przekroczyć tę barierę - naprawdę w to wierzyła! Dopóki nie poznała Hardy'ego.
Wcale nie było jej do śmiechu. Wyraz twarzy dziewczyny wciąż pozostawiał wiele do życzenia, a postawa, którą przyjęła, świadczyła tylko i wyłącznie o tym, iż nie zamierzała szybko uspokajać swoich nerwów. Zdenerwowanie było po niej widoczne coraz bardziej i bardziej - z każdą sekundą. Jego opanowanie i miękkość natomiast, sprawiały, że miała ochotę wydrapać mu oczy. Raz na zawsze pozbyć się tej potulnej miny łagodnego baranka, którego przed nią grał.
Tylko on za każdym razem sprytnie potrafił sprawić, że na dłuższy moment kompletnie traciła swoje poczucie wyższości. Zauważywszy, że Seymour nachyla się do niej coraz bliżej, z wymalowaną na twarzy słodyczą, doprowadzając jej ciało niemalże do zimnych potów, automatycznie zrobiła krok w tył. Na tyle wyraźny, by mógł dostrzec, że nie zamierzała pozwolić mu jakkolwiek się do niej przysunąć. Nie chciała znaleźć się w sytuacji, w której byłaby przyciśnięta to przysłowiowego muru. Na całe szczęście, najwyraźniej i on nie miał zamiaru do niczego ją przyciskać. Mimo wszystko, musiała być ostrożna. Nie mogła wiedzieć, jaki będzie jego następny krok - nawet jeżeli ponownie oparł się o barierkę.
Ach! — Prychnęła, wsłuchując się w jego niezwykle komiczne, jej zdaniem, słowa. W mgnieniu oka stał się zadziwiająco poważny, jak gdyby to, co do niej mówił, rzeczywiście uważał za słuszne. Z tym, że Isabelle odbierała to wszystko troszeczkę inaczej - przede wszystkim, niezwykle irytował ją fakt - kolejny w jego przypadku zresztą - iż on chyba naprawdę uważał, że mógł mieć każdą. Każdą, o której tylko by pomyślał. A myśl, że mógłby mieć i ją, była w oczach panny białowłosej niedopuszczalna. Prychnęła więc raz jeszcze, z niesmakiem kręcąc głową i na króciutką chwilę unosząc w górę oczy. Wciąż stała odwrócona w jego kierunku, jednakże tym razem nie wymachiwała już wolną dłonią - ściskała ją w pięść. — Jakiś Ty władczy! — Zaczęła, puszczając drugą ręką trzymaną poręcz. — Powinnam czuć się zaszczycona? A może wdzięczna? — Na samą myśl, iż mogłaby kiedykolwiek za coś podobnego być wdzięczną, wybuchła krótkim, ale donośnym śmiechem.
Nie wierzyła mu, to było jasne. Nie uwierzyłaby mu nawet wtedy, gdyby miała na to niepodważalne dowody. W odróżnieniu od Hardy'ego jednakże, Isabelle kłamała praktycznie... Non stop. Samo to, iż zazwyczaj udawała tego, kim tak naprawdę nie była, zaliczało się do kłamstw. Oszukiwała nie tylko innych, ale przede wszystkim siebie - a do tego nie potrafiła się przyznać nawet przed sobą.
Śmiech, jaki dało się słyszeć, uleciał szybciej, niżeli zdążył roznieść się dalej. Na powrót przybrała na twarz chłodną maskę rozgoryczenia, a dłoń, którą wcześniej puściła poręcz, również zacisnęła w piąstkę. Wyglądała więc zadziwiająco śmiesznie, gdyby przyjrzeć się jej z boku - niczym rozjuszone, małe lwiątko, próbujące ukazać swoją drapieżność. Jego postawa doprowadzała ją do białej gorączki. Czuła się cholernie źle, bo tamtego popołudnia nie potrafiła w tak perfekcyjny sposób kontrolować swoich emocji, jak to zwykle miała w zwyczaju. Poza tym, stał przed nią Seymour. Przy nim nigdy nie była w stanie się hamować, a to - to drażniło ją jeszcze mocniej.
Naprawdę myślisz, że mogłabym interesować się Twoim życiem, Hardy? — Odpowiedziała pytaniem na pytanie, a następnie niezauważalnie zagryzając szczęki, za wszelką cenę starała się sprawić, by jej nieco piskliwy ton głosu, jakim się stawał, podczas kiedy szarpały nią emocje, nie był dla uszu Gryfona aż tak dosłyszalny. Może i nie zdawała się być tak wyprowadzoną z równowagi, jaką była rzeczywiście, aczkolwiek w duchu doprawdy trzęsła się z gniewu. A kiedy wypowiedział w jej kierunku ostatnie pytanie, zatrzęsła się jeszcze bardziej - bardziej niżeli wówczas, gdy gorzko się zaśmiał. — Myślisz, że interesuje mnie to, ile dziewczyn udało Ci się zdobyć, ilu z nich złamałeś serce i ile było na tyle głupich, żeby w ogóle uwierzyć w Twoje gierki? — Drążyła, tym razem odrobinę mniej roztrzęsionym tonem. Wyprostowała się, dumnie unosząc podbródek. Gdyby pozwoliła mu ostatecznie wejść sobie na głowę, nie byłaby sobą. Choć trzeba było przyznać, że niewiele brakowało, by pierwszy raz w życiu, dała się oszołomić. Na tyle, by przestać panować nad targającymi nią uczuciami.
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyCzw 18 Lut 2016, 02:04

Isabelle wydawała mu się zawsze niezwykle interesującą, ale i nieco smutną dziewczyną. Sam nie wiedział czemu, ale miał czasem nadzieję, że w końcu tak jej się narzucając, zdoła wprowadzić do jej świata trochę iskierek radości, swobody. Miał wrażenie, że Ślizgonka za bardzo siebie ogranicza, będąc więźniem swojego pochodzenia, swojego charakteru i swojego wyobrażenia, kim powinna być. Nie wiedział, czemu tak go odpycha. I bardzo był tego ciekaw. Zastanawiał się, czy tak jest ze wszystkimi. A jeśli tak, to dlaczego? Choć znacznie bardziej wolałby czuć się wyjątkowym, taki scenariusz również budził jego zainteresowanie. Malfoyówna była niekończącą się kopalnią wrażeń dla jego umysłu i duszy. Niemal czuł, jak uzależnia się od naciskania na nią, od prób złamania jej. A jednak w życiu by się wprost do tego nie przyznał.
Seymour zachowywał się, jakby słowa jaskowłosej i jej ton zupełnie nie robiły na nim wrażenia. Dalej uśmiechał się miękko, będąc jednocześnie poważnym i intymnym. Zachowując atmosferę, jakby wzajemnie się z czegoś sobie zwierzali, oboje otoczeni mgiełką sekretów i tajemniczości. Jednak starał się także, by on, mimo spokojniejszej postawy, był tutaj dominującym. Zachowywał się nieco jak drapieżnik zagradzający drogę swojej ofierze i wpędzający ją w pułapkę. Zastanawiał się tylko, kiedy i czy dziewczyna w nią wpadnie.
Na jej wciąż rosnącą irytację reagował łagodnością, co działało na Isabelle jak czerwona płachta na byka, a Hardy zdawał sobie z tego doskonale sprawę i perfidnie to wykorzystywał. Był wszakże niemal mistrzem w manipulowaniu innymi. Nawet, jeśli ktoś zdawał sobie sprawę z tego, do czego chłopak dąży i czego chce, rzadko kiedy mógł zrobić cokolwiek, by temu zapobiec, a jeśli próbował, to tak jak w tragedii antycznej nieuchronnie doprowadzał do swojej kęski.
Tak samo było w tym przypadku. Zachowywał się, jak gdyby gniew jasnowłosej w ogóle go nie dotykał, jakby ciskanych z jej oczu piorunów nie dostrzegał - starał się patrzeć poza to, głębiej i dalej. Na zagubioną dziewczynę, która jak każdy potrzebowała bliskości. I był skłonny jej to dać, nawet chciał. A to, że go odrzucała, tylko go utwierdzało w przekonaniu, że nie pożałuje, jeśli uda mu się zmienić jej stosunek do niego.
- A chciałabyś się tak czuć? - odparł zatem tylko na słowną zaczepkę ze strony Is, mrużąc nieco oczy i odrobinę przekrzywiając głowę, w paradoksalnie pełen niewinności i jednocześnie przebiegłości sposób. Lubił sprawiać wrażenie szczerego i otwartego, a w tym samym momencie tajemniczego i trudnego do rozgryzienia. Zawsze budziło to w innych jakieś emocje - nigdy nie spotykał się z obojętnością, która według niego była najgorsza. Wszystko, tylko nie obojętność.
Jej krzyki pełne emocji i groźną postawę zbył spokojnym spojrzeniem, w którym znalazła się nutka znudzenia. Ciemnowłosy taką postawę przyjął tylko po to, by jeszcze bardziej zadziałać na Isabelle. Nie wiedział, co będzie, jak w końcu przegnie, ale nie bał się tego sprawdzić, w pewien trochę masochistyczno - sadystyczny sposób.
- Czasem sprawiasz wrażenie, jakby tak było - odpowiedział cicho, znowu przerzucając odpowiedzialność, za całą sytuację, jaka miała miejsce, na pannę Malfoy. Wiedział, że sama siebie próbuje przekonać, że Hardy ani trochę jej nie interesuje; pokazywanie jej zatem, że wszystko to wygląda zupełnie inaczej, powinno przyjąć oczekiwany efekt. Sam nie wiedział, co go czeka i musiał przyznać, że ta świadomość była niezwykle podniecająca i niewątpliwie działała na niego stymulująco, nakręcając do dalszego działania. Teraz jednak się nie zbliżał do dziewczyny, zachowując fizyczny dystans. Przynajmniej na razie.
- Nie wiem. Może. Nie zapytałaś przypadkiem, ile dziewczyn udało mi się już nabrać? - uśmiechnął się łobuzersko, jakby mówił, że sama wpycha się w jego sidła, zatracając logikę swoich poczynań i gubiąc się w nich. Pozwalając, by kierowały nią emocje. Wyraz twarzy Seymoura wyraźnie sugerował dziewczynie, że robi dokładnie to, czego on chce i nic tego nie zmieni. Że już jest za późno - że już ma ją w swojej sieci.
W spokoju słuchał jej szyderczego śmiechu i tylko patrzył na nią z bólem w ciepłych, ciemnych oczach. Patrzył na nią tak, jakby ogromnie się o nią martwił. Nagle zrobił ruch, jakby chciał ją delikatnie, pokrzepiająco objąć, ale zamiast tego ostatecznie lekko nachylił się w jej kierunku.
- Podoba ci się to wieczne udawanie? - rzekł nagle swoim zniżonym, cichym głosem z tą charakterystyczną chrypką, owiewając jednocześnie Isabelle swoim intensywnym zapachem. Patrzył jej w oczy i nie pozwalał na ucieczkę spojrzeniem. Jego ton był poważny, ale ciepły i konspiracyjnym jakby właśnie odkrywał najważniejsze sekrety świata.
- Gdybyś... - przerwał kontynuację, wciągając ze świstem powietrze do płuc, zupełnie jakby wypowiadanie tych słów sprawiało mu trudność, co było tylko i wyłącznie doskonałą grą. Świetnie wiedział, co i jak chce powiedzieć. - Gdybyś pozwoliła samej sobie na więcej, nie sądzisz, że byłabyś szczęśliwsza? Że mogłabyś... Cieszyć się taką zwykłą rozmową ze mną?
Głos mu się niemalże łamał, jakby był ogromnie przejęty tym, co mówił. I taka właściwie była prawda. Był przejęty tym wszystkim. Z niecierpliwością czekał na nadchodzącą reakcję białego kociaka o sercu lwa. Nie do końca potrafił je przewidzieć, dlatego tak go to wszystko fascynowało. Wiedział, co zrobić, by osiągnąć jakiś efekt, jednak jaki - to zawsze okazywało się w trakcie.
- Czego się boisz, Isabelle? - ciągnął pełnym emocji głosem, zbliżając się nieco i patrząc jej głęboko w oczy, jakby chciał dostrzec dno duszy dziewczyny. Tak też było. Intensywność jego spojrzenia była niemal namacalna. Hardy zastanawiał się, czy jasnowłosa wytrzyma spojrzenie i również zajrzy przez jego oczy wgłąb duszy, czy stchórzy i odwróci wzrok. Wiedział, że na pierwsze może mieć za mało odwagi, a na drugie za dużo dumy. Zastanawiał się tylko, co tu przeważy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
NPC


https://mortis.forumpolish.com/t209-sowa-mistrza-gry
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyNie 06 Mar 2016, 23:43

KONIEC SESJI.

Isabelle Malfoy, Saymour Hardy [z tematu].


ROZPOCZYNA SIĘ LEKCJA ASTRONOMII.
Addyson Clemen
Addyson Clemen
Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, Anteoculatia
OPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień.

https://mortis.forumpolish.com/t368-cudowronka-addyson#531 https://mortis.forumpolish.com/t402-kronika-addyson#755 https://mortis.forumpolish.com/t369-skrytka-300#532
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyPon 07 Mar 2016, 10:02

Astronomia byłaby naprawdę przyjemnym przedmiotem, gdyby nie sam fakt, że sala lekcyjna znajdowała się na wieży. Może dla Krukonów było to przyjemne, ale dla Addyson - Puchonki, która swoje dormitorium miała w lochach, była to podróż na drugi koniec zamku.
Mimo, że z lochów wyszła bardzo wcześniej, bo prawie godzinę przez rozpoczęciem zajęć na wieżę dostała się niecałe piętnaście minut przed wyznaczoną godziną. To nie było zabawne, że schody tak bardzo jej nienawidziły. Dwa razy dostała się na to samo piętro, co naprawdę powodowało u niej złość, a nie śmiech. Ile czasu można krążyć po tym przeklętym zamku idąc na zwykłe lekcje?
Zziajana w końcu dotarła na szczyt Hogwartu i jej wzrok padł na miejsce, w którym zawsze pojawiała się nadgorliwa prefekt Krukonów. Zamrugała kilkakrotnie powiekami, otwierając lekko usta w wyrazie zaskoczenia.
Była pierwsza? Uważnie rozejrzała się jeszcze raz po całej wieży. To nie możliwe, że Kaylin jeszcze nie było. Na zajęciach zawsze pojawiała się pierwsza. Addyson miała nadzieję, że się nie pochorowała tak jak większość uczniów, albo nie została ponownie zaatakowana przez Yvon.
Nie zastanawiając się długo, oparła się o jeden z filarów i zasłaniając twarz, ziewnęła cicho. Zmęczona, upuściła torbę tak, aby spadła u jej nóg. Sińce, które narobiła sobie podczas potyczki z Gryfonką dalej zdobiły jej ciało, a co najważniejsze - dalej sprawiały jej ból. Zamknęła oczy, głęboko oddychając i napawając się czystym, ale i chłodnym powietrzem.
Alexander S. Avery
Alexander S. Avery
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Trzynastocentymetrowa. Sztywna. Matowa. Wykonana z solidnego wiązu, w swoim rdzeniu posiada najbardziej popularne włókno z pachwiny nietoperza.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Reparo, Wingardium Leviosa, Alohomora, Anteoculatia, Mimble Wimble, Conjunctivitis, Enervate, Bąblogłowy, Orchideus, Brackium Emendo, Entropomorphis, Titillando, Cantis, Tentaclifors
OPIS POSTACI: Młody mężczyzna, mierzący sobie metr dziewięćdziesiąt cztery. Cechuje się niewielkich rozmiarów migdałowatymi oczyma o kolorze piwnym. Zaś jego włosy, przeczesane na jedną stronę, w postaci dość gęstej grzywy, mają kolor ciemnobrązowy. Twarz jest stosunkowo szczupła, z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi, odrobinę zbyt kwadratową, toporniejszą szczęką. Nos zaś jest prosty, odrobinę zadarty ku górze, bez większych widocznych skrzywień. Zazwyczaj pojawia się w czystych, wypasowanych ubraniach o przyjemnej fakturze, w dopsowanych jesienno-zimowych płaszczach, a czasem w mniej klasycznych krojach, ale w stonowanych ciemniejszych kolorach.

https://mortis.forumpolish.com/t593-sowa-alexandra#2745 https://mortis.forumpolish.com/t594-pamietniczek-alexandra-s-avery-ego#2747 https://mortis.forumpolish.com/t591-skrytka-numer-743#2743
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyPon 07 Mar 2016, 14:53

Ostatnimi czasy na zewnątrz trochę wiało, a on nieszczególnie zachwycony chłodami na zajęcia w wieży astronomicznej nie wybierał się z szerokim uśmiechem na twarzy, a z cierpiętniczym grymasem towarzyszącym mu przez przejście wzdłuż wszystkich schodów prowadzących w górę. Chuchnął ciepłym oddechem w dłonie kiedy pokonywał ostatnie stopnie, a później rozejrzał się to tu, to tam, aż natrafił spojrzeniem na postać dziewczyny, sławetnej Addyson Clemen która przedstawiana była jako ważny, niedobry Prefekt. Zdecydowanie wszyscy, bez wyjątku byli takimi złymi uczniami, pilnującymi porządku. Ale on nie musiał się o to martwić, w końcu Pan Avery był bardzo, bardzo kulturalnym chłopaczkiem który regulaminu się trzymał. Ha. Akurat. Uśmiechnął się do niej dość sympatycznie, kiedy nawiązał z nią przelotny kontakt wzrokowy, chociaż w żaden sposób nie traktował ją jako przyjaciółkę – po prostu z grzeczności zwykł dbać o to, aby ofiarować to co w danym momencie miała ochotę zobaczyć.
- Cześć. To Ty spotykasz się z tym, który martwymi ustami zostawia sine całusy? Widzę, że Cię nie oszczędził. - Wymruczał z niejakim rozbawieniem, kiedy zwrócił uwagę na pokaźnych rozmiarów ślady. Wyglądały źle. Kiepsko. Jeszcze do niedawna nie mógłby na nie patrzeć. Ale teraz pomyślał, że każdej dziewczynie pasowały porządne sińce – dzięki nim wydawały się być bardziej delikatne, kruchsze. Odłożył torbę na bok, a wtedy też zbliżył się do barierek, wspierając się o nie wygodnie. Zastanawiał się, czy sama z siebie zacznie opowiadać o kłopotach, jakie ją spotkały. Uwielbiał takie ofiary, trudno było by temu zaprzeczyć.
Kaylin Wittermore
Kaylin Wittermore
Prefekt Ravenclawu, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★
OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum.

https://mortis.forumpolish.com/t214-zwierzeta-kaylin#273 https://mortis.forumpolish.com/t328-dziennik-kaylin#412 https://mortis.forumpolish.com/t213-skrytka-nr-690#272
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyPon 07 Mar 2016, 16:08

Lekcje astronomii zawsze odbywały się w nocy, co niezbyt odpowiadało trybowi życia Kaylin. Chodziła spać tak, by wstać skoro świt i choć od czasu do czasu posiedziało jej się tych kilka godzin dłużej, rano zawsze się to na niej odbijało. Siedziała więc w dormitorium wpatrując się w swój notes wzrokiem tak naprawdę zmęczonym i jedynie westchnęła. Pogłaskała po głowie Artemisa i zamykając zeszyt ruszyła do drzwi.
Wieża Astronomiczna nie znajdowała się daleko. Do wchodzenia po schodach też przywykła, w końcu robiła to codziennie wchodząc do dormitorium Krukonów. Mimo to, złapała się na lekkiej zadyszce, gdy wreszcie doszła na sam szczyt. Weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym znajdowały się już dwie inne osoby. Zastanawiała się, jakim cudem przyszli na zajęcia tak wcześnie, a potem dotarło do niej, że nie był to dzień, w którym musieli wstać rano. I to właśnie uznała za oznakę ich nadgorliwej punktualności.
Przywitała się cicho i przyjrzała Addyson. Plotki o jej starciu z Hennessy dotarły nawet do aspołecznej pani prefekt i prawdę mówiąc, gdzieś tam w środku była z niej dumna. nawet, jeżeli wygrała tylko jedną rundę z trzech.
avatar
Úna Leamhanach
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Dwunastocalowa z drewna sosnowego, rdzeń wykonany z włókna ze smoczego serca, średnio giętka i przywiązana do właścicielki, z grawerowanymi kwiatami wrzosu na rękojeści.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Petrificus totalus, Herbivicus, Orbis, Gemino, Glacius, Accio, Avifors, Protego, Sollicitus, Bulla Privata, Anesthesia
OPIS POSTACI: Okrągła, nieco osobliwa buziuchna, której wyraz z natury nakazuje wszystkim trzymać się z daleka, gdyż jej posiadaczka jest aktualnie w złym humorze, obraziła się na cały wszechświat i nie omieszka użyć przemocy, jeśliby ktokolwiek w zamiarze miał naruszenie jej strefy osobistej, jest oprószona nienachalną ilością subtelnych piegów, kumulujących się w okolicach małego nosa z nieco kanciastym czubkiem i dumnego, wysokiego czoła. Usta ma niezbyt wąskie, o całkiem przyjemnym kształcie, które mimo wszystko nie są w stanie odratować ogólnego obrazu jej urody, z pewnością dobrze prezentowałyby się w kolorze owocu dojrzałej czereśni. Oczy o niesłychanie chłodnym odcieniu błękitu, których spojrzenie potrafi zmrozić krew w żyłach, nie mogą być pozbawione defektu w postaci brązowych plamek to tu, to tam. Do tego te okropne brwi! Jej najgorszy wróg! Przypominają dwie gąsienice, którym prawdopodobnie nigdy nie będzie dane przemienić się w piękne motyle. Są grube, pojedyncze włoski lubują się w odstawaniu to na lewo, to na prawo, dając wrażenie, jakby ich właścicielka spędziła godziny z dmuchawą ustawioną przed twarzą. Ważną rzeczą są policzki z tendencją do rumieńców, koszmar. Włosy lubią się kołtunić, rozwiewać i nie układać. Úna jest chłodną szatynką, gdzieniegdzie przebijają się jaśniejsze pasemka, choć to nadal kolor bardzo pospolity, nie do pozazdroszczenia. Jej cera jest, całe szczęście, zadbana i bezproblemowa, o jasnym odcieniu. Plecy i ręce są pokryte pieprzykami, mniejszym i większymi, układającymi się w nieistniejące konstelacje. Absolutnie przeciętne sto sześćdziesiąt cztery centymetry wzrostu przy wadze czterdziestu sześciu-siedmiu kilogramów, czynią z nią chuderlawą - nie mylić z chudą! - i pozbawioną bardziej soczystych krągłości, ot, jedynie to, co się do tej pory wykluło, nic więcej się nie uzbierało, bo i nie ma z czego. Zawsze świetnie ubrana i podążająca za najnowszymi trendami, ze względu na matkę-modystkę, wcale nie przywiązująca wagi do noszonego odzienia.

https://mortis.forumpolish.com/t590-zoo-uny https://mortis.forumpolish.com/t587-skrytka-numer-1717
PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyPon 07 Mar 2016, 19:05

Astronomia znajdowała się w czołówce jej ulubionych przedmiotów, jeśli nie na samym jej szczycie! Jedynym minusem był fakt, że zajęcia odbywały się w nocy, przez co czarownica snuła się i niecierpliwiła przez cały, dłużący się niemiłosiernie dzień.
Związawszy włosy w dwa francuskie warkocze, coby żaden kosmyk nawet nie próbował przeszkodzić jej w obserwacjach, opuściła dormitorium. Była tak podekscytowana, że nie przeszkadzało jej nawet zimno. Oczywiście, że nie pokazywała swojego poruszenia zajęciami, na miejsce dotarła z miną, skromnie mówiąc, grobową.
Na miejscu czekała już na nią trójka czarodziejów. Skinęła głową, tym samym witając się z posiniaczoną Puchonką i wysokim Krukonem, panią prefekt i współlokatorkę uraczyła dodatkowym subtelnym uśmieszkiem, po czym stanęła nieco na uboczu, oczekując na początek zajęć. Zerkała to tu, to tam, starając się unikać wpatrywania w wyglądającą na bardzo obolałą czarownicę, rozpinała i zapinała szlufki skórzanej torby, by zabić czas.
Angus Abbott
Angus Abbott
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12,5 cala, średnio giętka, dereń, włos z ogona testrala.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Episkey, Expelliarmus, Protego, Drętwota, Mimble Wimble, Petrificus Totalus, Accio, Locomotor, Flippendo Duo, Bulla Privata, Entropomorphis
OPIS POSTACI: Chuderlawy chłopaczek, posiadacz zielonych oczu i wiecznie potarganych blond włosów. Mierzy około metra osiemdziesiąt, więc jest względnie wysoki. Sam jego wygląd nasuwa na myśl tylko jedno słowo – chaos. Chaos, który jednak w jakiś pokrętny sposób nadaje mu tylko więcej uroku i wywołuje nieodpartą chęć zajęcia się tym biedakiem. Z reguły guziki jego koszuli są nierówno zapięte, niektóre nawet całkowicie pominięte, a temu wszystkiemu towarzyszy niedbale, na szybko zawiązany krawat. Czasami nosi na nosie duże, okrągłe okulary w cienkich, srebrnych, metalowych oprawkach. Najczęściej zakłada je do czytania.

PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna EmptyPon 07 Mar 2016, 19:30

Astronomia. Jedyne zajęcia, na które się nie spóźniał, przychodził w miarę ogarnięty i miał nieco więcej ogłady niż zwykł porankami. Na szczęście odbywały się wieczorem, więc nie musiał się z niczym spieszyć i miał mnóstwo czasu, żeby zdążyć. Co prawda uciął sobie krótką drzemkę i był jeszcze troszeczkę zaspany, ale nie mogło się to równać z tymi stanami kompletniej niefunkcjonalności które miewał z rana.
Dokończył czytać ostatnią stronę i zamknął książkę, odkładając ją na szafkę. Tego wieczoru miał zamiar opuścić pokój znacznie wcześniej i tym razem miał się tego postanowienia trzymać. Zlazł z łóżka, przeciągając się jeszcze, po czym opuścił dormitorium. Na początku przemierzał korytarze żwawym krokiem, niesamowicie dumny z samego siebie, że normalnie zdąży na zajęcia, niczym przykładny uczeń. Dla niego w końcu to było naprawdę ważne i duże osiągnięcie. Problemy jednak zaczęły się przy schodach. Jego kondycja była... w stanie opłakanym. Za każdym razem kiedy musiał sprostać tym nieszczęsnym schodom, jego twarz robiła się blada, na samą myśl tak wielkiego wysiłku robiło mu się niedobrze i skręcało go w żołądku, do tego jeszcze spędzał kilka minut na mentalnym przygotowaniu się do pokonania tej nieszczęsnej przeszkody.
Kiedy w końcu zebrał się w sobie, z ciężkim westchnięciem zaczął pokonywać kolejne schodki. Na początku jakoś to szło, pod koniec jednak załączył mu się tryb zwierzęcy i kilka ostatnich schodków pokonał niemalże na czworakach. W końcu jakimś cudem zdołał dotrzeć na szczyt, a po pokonaniu ostatniego stopnia wyprostował się i dmuchnął sobie w grzyweczkę, zaraz łapiąc duży haust powietrza. Szybko omiótł wzrokiem pomieszczenie, dosłownie na kilka sekund zawieszając swoje spojrzenie na każdej osobie, która się w nim znajdowała. Na widok panny Addyson bezwiednie syknął cicho pod nosem, w końcu nie wyglądała najlepiej. Następnie przeniósł swój wzrok na Kaylin, której to z lekkim uśmiechem skinął głową w geście przywitania, to samo zresztą zrobił w przypadku panny Leamhanach. Na końcu zawiesił swoje spojrzenie na Averym, zaciskając jedynie wargi w wąską linię i odchrząkując cicho. Wolnym krokiem podszedł do barierki, po czym zacisnął na niej dłonie i znacznie się wychylił, pozwalając by wiejący wiatr przyjemnie omiótł jego twarz.
Sponsored content


PisanieTemat: Re: Wieża Astronomiczna  Wieża Astronomiczna Empty

Wieża Astronomiczna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

Similar topics

-
» Wieża Zegarowa
» Wieża Zachodnia - Sowiarnia

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Wieże-
Skocz do: