NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Szklarnia profesor Fletcher

Idź do strony : 1, 2  Next
Adara Fletcher
Adara Fletcher
Bezrobotna

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, dosyć giętka, ozdobiona motywem liści na rączce. Rdzeń ze szponu hipogryfa, drewno olchowe.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, AQUAMENTI, CONFUNDUS, HERBIVICUS, INCENDIO, LUMOS, MOBILICORPUS, SILLENCIO, TERGEO, CONJUNCTIVITIS, DRĘTWOTA, EXPELLIARMUS, PROTEGO, NERVATE, LEVICORPUS, IMPERTURBABLE, KAPROUN, LIBERACORPUS, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, OBSCURO, MULTICORFOS, REPLEO, BONUM IGNIS, CHŁOSZCZYŚĆ, MUFFLIATO, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, SOMNO, UPIOROGACEK, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, VULNERA SANATUR, FERULA
OPIS POSTACI: Zgodnie z kanonem wyglądu rodziny Blacków, Adara jest wysoką, szczupłą kobietą o delikatnej budowie ciała. Porusza się z niewymuszonym wdziękiem. Postawę ma typową dla damy wychowanej w arystokratycznej rodzinie: z lekko zadartą głową i zawsze wyprostowanymi plecami. Jej ruchy są eleganckie i oszczędne. Ma w sobie coś takiego... Chyba jakąś wewnętrzną charyzmę, która pozwala jej utrzymać ciszę bez podnoszenia głosu i skupia na niej wzrok wielu osób, sprawiając tym samym, że nigdy nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Rysy twarzy ma łagodne, regularne. Pełne usta rzadko układają się w uśmiechu. Wyraziste oczy mają ciemną oprawę i kolor orzechowy. Na tęczówce można wyróżnić kilka ciemniejszych plamek, które dodają głębi temu spojrzeniu. Długie włosy w kolorze ciemnego brązu, wpadającego niemal w czerń, naturalnie układają się w fale i loki o dość nieregularnych rozmiarach i kształtach. Na ogół wymagają spięcia, by nie utrudniały jej pracy. Najczęściej można ją zobaczyć w ubraniach w kolorach ciemnych i chłodnych (czernie, granaty, fiolety, zielenie). Ubrana zawsze stosownie do sytuacji. Lubi rzeczy eleganckie, ale niewyzywające.

https://mortis.forumpolish.com/t361-sowa-adary#510 https://mortis.forumpolish.com/t360-skrytka-nr-366#509
PisanieTemat: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptyPią 15 Sty 2016, 14:22

Najmniejsza ze szkolnych szklarni, w której pomiędzy zajęciami zawsze można znaleźć profesor Fletcher (spędza tutaj znacznie więcej czasu niż w swoim gabinecie w zamku). Z uwagi na to, że w szklarni znajdują się bardzo rzadkie i często bardzo niebezpieczne gatunki roślin, wstęp mają tutaj jedynie wyznaczeni przez Adarę uczniowie. Aby zasłużyć sobie na ten przywilej trzeba wybitnie sprawdzać się na zajęciach.
Adara Fletcher
Adara Fletcher
Bezrobotna

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, dosyć giętka, ozdobiona motywem liści na rączce. Rdzeń ze szponu hipogryfa, drewno olchowe.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, AQUAMENTI, CONFUNDUS, HERBIVICUS, INCENDIO, LUMOS, MOBILICORPUS, SILLENCIO, TERGEO, CONJUNCTIVITIS, DRĘTWOTA, EXPELLIARMUS, PROTEGO, NERVATE, LEVICORPUS, IMPERTURBABLE, KAPROUN, LIBERACORPUS, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, OBSCURO, MULTICORFOS, REPLEO, BONUM IGNIS, CHŁOSZCZYŚĆ, MUFFLIATO, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, SOMNO, UPIOROGACEK, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, VULNERA SANATUR, FERULA
OPIS POSTACI: Zgodnie z kanonem wyglądu rodziny Blacków, Adara jest wysoką, szczupłą kobietą o delikatnej budowie ciała. Porusza się z niewymuszonym wdziękiem. Postawę ma typową dla damy wychowanej w arystokratycznej rodzinie: z lekko zadartą głową i zawsze wyprostowanymi plecami. Jej ruchy są eleganckie i oszczędne. Ma w sobie coś takiego... Chyba jakąś wewnętrzną charyzmę, która pozwala jej utrzymać ciszę bez podnoszenia głosu i skupia na niej wzrok wielu osób, sprawiając tym samym, że nigdy nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Rysy twarzy ma łagodne, regularne. Pełne usta rzadko układają się w uśmiechu. Wyraziste oczy mają ciemną oprawę i kolor orzechowy. Na tęczówce można wyróżnić kilka ciemniejszych plamek, które dodają głębi temu spojrzeniu. Długie włosy w kolorze ciemnego brązu, wpadającego niemal w czerń, naturalnie układają się w fale i loki o dość nieregularnych rozmiarach i kształtach. Na ogół wymagają spięcia, by nie utrudniały jej pracy. Najczęściej można ją zobaczyć w ubraniach w kolorach ciemnych i chłodnych (czernie, granaty, fiolety, zielenie). Ubrana zawsze stosownie do sytuacji. Lubi rzeczy eleganckie, ale niewyzywające.

https://mortis.forumpolish.com/t361-sowa-adary#510 https://mortis.forumpolish.com/t360-skrytka-nr-366#509
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptyPią 15 Sty 2016, 18:36

W najbardziej odległym rogu szklarni stała potężna donica z krzewem różanym. Roślina była całkiem zwyczajna w porównaniu z tymi, które na ogół hodowała tutaj Fletcher. Nie była to jednak pospolita, mugolska różyczka! Jej kwiaty zaskakiwały różnorodnością barw; pąki w kolorze głębokiego indygo rozkwitając stopniowo bledły. Każdego kolejnego dnia robiły się coraz jaśniejsze, by wreszcie na chwilę przed utratą płatków przybrać całkowicie białą barwę. Kwiaty nie miał żadnych właściwości leczniczych, a ich kolce mogły co najwyżej podrapać. Były tylko i aż piękne. Adara pielęgnowała je z uczuciem, a gdy udawało jej się znaleźć czas na chwilę przerwy lubiła siadać w wiklinowym fotelu obok donicy i cieszyć się ich widokiem.
Dziś akurat nie miała zbyt wiele czasu do zmarnowania. Musiała podciąć swoją najbardziej wyrośniętą tentakulę, która robiła się stanowczo zbyt agresywna. Po zmaganiach z nią miała jeszcze kilka innych obowiązków do wypełnienia, ale postanowiła najpierw złapać oddech. Roślinie nie podobał się ten kosmetyczny zabieg, o czym dała wyraźnie znać, nieomal raniąc nauczycielkę swoimi jadowitymi łodygami.
Fletcher wymamrotała pod nosem kilka przekleństw, ściągając z dłoni rękawice ze smoczej skóry i ciskając je na stół. Odgarnęła z twarzy kosmyk ciemnych włosów, który wypadł z ciasnego koka w czasie zmagań z tentakulą i posłała roślinie pełne urazy spojrzenie. Nietrudno zgadnąć, że winowajczyni ani trochę się tym nie nie przejęła... Westchnęła z rezygnacją i podążyła wzrokiem w stronę swoich pięknych róż. Jeden kącik jej ust ostrożnie podniósł się do góry. Trąciła palcem najbliższy kwiat, a powietrze natychmiast przesycił silny różany zapach.
- Żeby tak wszystkie były takie potulne jak ty. - mruknęła pod nosem. Róże, podobnie jak tenakula, również nie odpowiedziały. Ściągnęła poplamiony ziemią fartuch i rzuciła go na stół zaraz obok rękawic. Skoro przerwa, to przerwa... Z kieszeni szaty wyjęła srebrną papierośnicę - wsunęła wiśniową cygaretkę w kącik ust i odpaliła różdżką. Choć dokuczało jej zmęczenie, nie planowała siadać w wiklinowym fotelu obok pięknych róż; wiedziała, że jeśli tak zrobi zabraknie jej sił, by później wstać. Oparła się więc niedbale o stół z narzędziami ogrodniczymi i przyglądała się swoim podopiecznym, pozwalając myślom błądzić bezładnie. Dym tytoniowy zmieszał się ze słodką wonią róż i specyficznym zapachem wilgotnej gleby. Tylko ta jedna szklarnia pachniała w tak wyjątkowy sposób.
Costi Lupei
Costi Lupei
Opiekun Gryffindoru, Nauczyciel OPCM

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i pół cala, serce smoka, akacja
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Nie jest piękny, nie wygląda sympatycznie, wkłada wiele wysiłku by utrzymać swój wizerunek, ale przecież najciemniej pod latarnią. Dwa metry, atletyczna budowa, czujne wilcze oczy, którym mało co umyka, orli nos, nieschludne krucze włosy i nieskrępowana elegancja. Nawet gdy kłania się w pas nie spuszcza z Ciebie wzroku, nawet kiedy się uśmiecha, wygląda jak głodny pies, nawet gdy się śmieje to spojrzenie wydaje się być zbyt zimne na człowieka.

https://mortis.forumpolish.com/t403-zwierzeta-lupei-a https://mortis.forumpolish.com/t424-skrytka-nr-147#835
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptyWto 19 Sty 2016, 10:59

Zapach wiśniowych cygaretek Lupei kojarzył z czymś bardzo odległym. Zamglone wspomnienie wczesnego dzieciństwa zanim wylądował w taborze stając się dzieckiem tułaczy. Od zawsze ta woń otulająca Fletcher niczym perfumy budziła w nim nostalgiczny nastrój i choć próbował zrozumieć skąd - sam nie wiedział dlaczego.
Bardzo często zdarzało mu się podczas uważnych szkolnych przechadzek, kiedy to pilnował uczniowskiej gawiedzi, zupełnym przypadkiem docierać do tej maleńkiej szklarni na uboczu. Nawet nie była po drodze dokądkolwiek, po prostu zerkała na niego rzędami lśniących w słońcu szybek i fałszywą obietnicą spokoju. O ile Zielarka odnajdywała w swoim wiklinowym koszu chwilę wytchnienia - dla Lupeia wizyta w tym przybytku kończyła się tylko ciężarem na sercu. Wchodząc pomiędzy donice i rabaty przekraczał próg najbardziej chaotycznej dzielnicy we własnej głowie. Tej w której myśli jak bezpańskie psy biegały po ulicach wyszczekując znajomymi głosami urywki wspomnień. Nie mógł tego opanować i choć wcale nie przynosiło mu to żadnej radości i tak powtarzał te chwile z masochistycznym uporem maniaka.
Dziś również, zupełnym przypadkiem, skusiły go uchylone drzwiczki do szklarenki. Zapach wilgotnej ziemi i świeżo ciętych roślin, parne powietrze, słodkie, słodkie róże i wiśniowe cygaretki. Koszmarny wilczy uśmiech wpełzł mu na twarz mimo, że wcale nie życzył sobie tego. Zmęczona twarz oprycha po prostu uśmiechała się grymasem, być może dlatego postanowił pozostać chwilę w pewnej odległości od nauczycielki nie chcąc zmącić swoją zacną facjatą szczura jej chwili relaksu.
Wsunął dłonie w kieszenie i tak stał po prostu, jakby całe zmęczenie i stres życia powoli z niego spływały, gdzieś pomiędzy jadowicie zielonymi mackami, a rdzawymi gałęziami, zagubiony książę bez księstwa.
- Aż nie wiem czy Ci przeszkadzać. - powiedział w końcu.
Adara Fletcher
Adara Fletcher
Bezrobotna

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, dosyć giętka, ozdobiona motywem liści na rączce. Rdzeń ze szponu hipogryfa, drewno olchowe.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, AQUAMENTI, CONFUNDUS, HERBIVICUS, INCENDIO, LUMOS, MOBILICORPUS, SILLENCIO, TERGEO, CONJUNCTIVITIS, DRĘTWOTA, EXPELLIARMUS, PROTEGO, NERVATE, LEVICORPUS, IMPERTURBABLE, KAPROUN, LIBERACORPUS, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, OBSCURO, MULTICORFOS, REPLEO, BONUM IGNIS, CHŁOSZCZYŚĆ, MUFFLIATO, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, SOMNO, UPIOROGACEK, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, VULNERA SANATUR, FERULA
OPIS POSTACI: Zgodnie z kanonem wyglądu rodziny Blacków, Adara jest wysoką, szczupłą kobietą o delikatnej budowie ciała. Porusza się z niewymuszonym wdziękiem. Postawę ma typową dla damy wychowanej w arystokratycznej rodzinie: z lekko zadartą głową i zawsze wyprostowanymi plecami. Jej ruchy są eleganckie i oszczędne. Ma w sobie coś takiego... Chyba jakąś wewnętrzną charyzmę, która pozwala jej utrzymać ciszę bez podnoszenia głosu i skupia na niej wzrok wielu osób, sprawiając tym samym, że nigdy nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Rysy twarzy ma łagodne, regularne. Pełne usta rzadko układają się w uśmiechu. Wyraziste oczy mają ciemną oprawę i kolor orzechowy. Na tęczówce można wyróżnić kilka ciemniejszych plamek, które dodają głębi temu spojrzeniu. Długie włosy w kolorze ciemnego brązu, wpadającego niemal w czerń, naturalnie układają się w fale i loki o dość nieregularnych rozmiarach i kształtach. Na ogół wymagają spięcia, by nie utrudniały jej pracy. Najczęściej można ją zobaczyć w ubraniach w kolorach ciemnych i chłodnych (czernie, granaty, fiolety, zielenie). Ubrana zawsze stosownie do sytuacji. Lubi rzeczy eleganckie, ale niewyzywające.

https://mortis.forumpolish.com/t361-sowa-adary#510 https://mortis.forumpolish.com/t360-skrytka-nr-366#509
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptyWto 19 Sty 2016, 12:40

Zdradziło go skrzypnięcie drzwi, które domknął za sobą. Zawiasy wymagały naoliwienia już od dłuższego czasu, ale Adara z premedytacją nic z tym nie robiła. Czasem ten jeden dźwięk wystarczał, by poinformować ją o pojawieniu się w szklarni osoby trzeciej. Ostatnia beztroska myśl wyślizgnęła się z jej świadomości, gdy wróciła do rzeczywistości. Szybko wypatrzyła znajomą postać wśród soczystej zieleni liści. Jej usta drgnęły minimalnie, jeden kącik uniósł się do góry w lekkim uśmiechu.  
- Kto powiedział, że przeszkadzasz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, wbijając w niego uważne spojrzenie ciemnych oczu. Nie wyglądała na zaskoczoną jego widokiem. Właściwie... byłaby zdziwiona, gdyby dziś nie przyszedł. Przejawiał niesamowitą regularność w swoich odwiedzinach i były takie momenty, gdy wręcz wyglądał jego kolejnej wizyty. Powoli stawał się częścią tego miejsca w równym stopniu co jej ukochane róże, wiklinowy fotel czy zapach cygaretek. Za pierwszym razem nie była zachwycona jego widokiem. Obcy w jej szklarni był bliski świętokradztwu. Czuła się osaczona i rozdrażniona. Tylko dobre wychowanie powstrzymało ją wtedy przed natychmiastowym wyrzuceniem go za drzwi. Nie umiała wskazać momentu, w którym z intruza stał się... gościem? Teraz patrzyła na niego z czymś na wzór sympatii, gdy wydmuchiwała kolejną chmurkę dymu. Strzepnęła popiół do pustej doniczki i gestem zaprosiła go, by podszedł bliżej.
- Wszystko w porządku, Constantine? - zapytała nawet na moment nie spuszczając z niego badawczego wzroku. Od kiedy przeszli na ty, z uporem tytułowała go pełnym imieniem. Lubiła jego brzmienie, do czego nie przyznałaby się oczywiście za nic w świecie. Wciąż opierała się niedbale o stół, nie wykonując żadnego ruchu w jego stronę.

/pisanie postów na wykładzie takie trudne...
Costi Lupei
Costi Lupei
Opiekun Gryffindoru, Nauczyciel OPCM

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i pół cala, serce smoka, akacja
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Nie jest piękny, nie wygląda sympatycznie, wkłada wiele wysiłku by utrzymać swój wizerunek, ale przecież najciemniej pod latarnią. Dwa metry, atletyczna budowa, czujne wilcze oczy, którym mało co umyka, orli nos, nieschludne krucze włosy i nieskrępowana elegancja. Nawet gdy kłania się w pas nie spuszcza z Ciebie wzroku, nawet kiedy się uśmiecha, wygląda jak głodny pies, nawet gdy się śmieje to spojrzenie wydaje się być zbyt zimne na człowieka.

https://mortis.forumpolish.com/t403-zwierzeta-lupei-a https://mortis.forumpolish.com/t424-skrytka-nr-147#835
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptyWto 19 Sty 2016, 15:41

Prezentowałą się jak jedna z tych marmurowych figur stojących w ogrodach jego wujostwa w Bośni.Piękne czasy kiedy mógł siedzieć w jednym miejscu i nie robić nic, tylko spędzać czas w ogrodzie z psami ciotki i ich przecudownym starym ogrodnikiem opowiadającym mu swoje przygody z czasów szalonej młodości, gdy był łowcą smoków. Sam chciał kiedyś zostać łowcą smoków!
Praca w Hogwarcie zapowiadała się kolejnym wyjściem na prostą. Kolejnym pączkiem nadziei na normalną przyszłość i stabilną rzeczywistość, który zakwitnie daj Merlinie w pięknym herbacianym kolorze. Miał zbyt wiele czarnych kwiatów w ogrodach swojej przeszłości.
- Wyglądasz na kogoś, kto nie potrzebuje towarzystwa. - dodał po kolejnej chwili ciszy podchodząc bliżej. Troche tak tylko skłamał, odrobinę, nikt nigdy nie wygląda jakby nie potrzebował bliskości. Nawet najbardziej zatwardziałe samotne wilki w głębi duszy skamlą za ciepłem. Czy był ktoś, kto wiedział o tym więcej niż on sam?
- Czy kiedykolwiek było w porządku? - również odpowiedział pytaniem na pytanie, nieco żartobliwym tonem, robiąc minę typowego pedagoga zdruzgotanego durnotą swoich podopiecznych. Obszedł ją z wolna, jak myśliwy zwierzynę, obserwując jej niewymuszoną swobodę. Oto Adara w swoim naturalnym środowisku. I predator, śliskobrzuchy gad pragnący tylko być motylem kuszącym barwami pośród barwnych kwiatów tej szklarni.
- Zastanawiam się nad podróżą w wakacje. To już przecież całkiem niedługo! - przez chwilę kusiło go, by zbezcześcić jej święty wiklinowy tron swoją osobą. Przez chwilę. Przecież miał już nie być świętokradcą.- I miło pomyśleć o czymś na zewnątrz tego miejsca. Chyba ciężko mi dłużej usiedzieć w miejscu. - może nie wiedzieli o sobie wybitnie wiele, jednak między słowami chyba oboje jakąś historię o tym drugim w swoich głowach nakreślili.- Co powiesz na małą wycieczkę? - spojrzał na nią przelotnie i zwrócił się ku czarującym różom. Tak bardzo niezręcznie, komunikacja międzyludzka wciąż była dla niego belką w oku, kulą u nogi, kłodą pod stopami i wszelkiej maści złem jaki tylko można określić znanym ludziom językiem. Westchnął w duchu. Czuł się jak nastolatek.
Adara Fletcher
Adara Fletcher
Bezrobotna

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, dosyć giętka, ozdobiona motywem liści na rączce. Rdzeń ze szponu hipogryfa, drewno olchowe.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, AQUAMENTI, CONFUNDUS, HERBIVICUS, INCENDIO, LUMOS, MOBILICORPUS, SILLENCIO, TERGEO, CONJUNCTIVITIS, DRĘTWOTA, EXPELLIARMUS, PROTEGO, NERVATE, LEVICORPUS, IMPERTURBABLE, KAPROUN, LIBERACORPUS, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, OBSCURO, MULTICORFOS, REPLEO, BONUM IGNIS, CHŁOSZCZYŚĆ, MUFFLIATO, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, SOMNO, UPIOROGACEK, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, VULNERA SANATUR, FERULA
OPIS POSTACI: Zgodnie z kanonem wyglądu rodziny Blacków, Adara jest wysoką, szczupłą kobietą o delikatnej budowie ciała. Porusza się z niewymuszonym wdziękiem. Postawę ma typową dla damy wychowanej w arystokratycznej rodzinie: z lekko zadartą głową i zawsze wyprostowanymi plecami. Jej ruchy są eleganckie i oszczędne. Ma w sobie coś takiego... Chyba jakąś wewnętrzną charyzmę, która pozwala jej utrzymać ciszę bez podnoszenia głosu i skupia na niej wzrok wielu osób, sprawiając tym samym, że nigdy nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Rysy twarzy ma łagodne, regularne. Pełne usta rzadko układają się w uśmiechu. Wyraziste oczy mają ciemną oprawę i kolor orzechowy. Na tęczówce można wyróżnić kilka ciemniejszych plamek, które dodają głębi temu spojrzeniu. Długie włosy w kolorze ciemnego brązu, wpadającego niemal w czerń, naturalnie układają się w fale i loki o dość nieregularnych rozmiarach i kształtach. Na ogół wymagają spięcia, by nie utrudniały jej pracy. Najczęściej można ją zobaczyć w ubraniach w kolorach ciemnych i chłodnych (czernie, granaty, fiolety, zielenie). Ubrana zawsze stosownie do sytuacji. Lubi rzeczy eleganckie, ale niewyzywające.

https://mortis.forumpolish.com/t361-sowa-adary#510 https://mortis.forumpolish.com/t360-skrytka-nr-366#509
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptyWto 19 Sty 2016, 18:38

Kiedy podszedł bliżej, po jej plecach jak zwykle prześlizgnął się przyjemny dreszcz. Zawsze miała problem z nazwaniem uczuć, które budziła w niej jego bliskość. Była to przedziwna mieszanka emocji: niepokój, ekscytacja, radość i coś jakby... przyciąganie? Nauczona życiowym doświadczeniem umiała wyczuć w nim tą specyficzną łajdacką naturę. Zawsze wszak ciągnęło ją do nieodpowiednich ludzi, do kłopotów i niebezpieczeństwa. Lupei zdecydowanie spełniał wspomniane kryteria. I choć nigdy nie powiedział jej tego wprost, domyślała się, że uciekł przed tamtym dawnym życiem. Szanowała to. A nawet lepiej - doskonale to rozumiała. Wszak sama uczyniła z Hogwartu swój azyl; kryjówkę przed jakże licznymi błędami przeszłości. Czy dlatego czuła z nim tą dziwną więź? Bo oboje udawali ludzi, którymi nigdy nie byli?
Zdusiła papierosa w doniczce, którą uczyniła wcześniej popielniczką. Cały ten mętlik, który miała w głowie w żaden sposób nie odbijał się na jej twarzy - ta wciąż pozostawała absolutnie spokojna. Po długich miesiącach spotkań w szklarni, przywykła do emocjonalnych zawirowań. Nigdy jej nie nudził, to trzeba przyznać.
- Może potrzebowałam konkretnego towarzystwa? - leniwy uśmieszek wpłynął na jej wargi przy tych słowach. - Nie zadowalam się byle czym. - dodała i zerknęła na niego z przekorą. Poruszyła zmęczonymi ramionami i potarła dłonią zesztywniały kark, a potem zajęła się ponownym zakładaniem fartucha i rękawic. Choć kusiło ją, by rozsiąść się w fotelu i odpocząć, nie mogła sobie na to pozwolić. Praca sama się nie skończy. Z reguły tak to właśnie wyglądało: ona pracowała, a on plątał się pod nogami albo przyglądał z daleka. Czasem rozmawiali, czasem milczeli - zależnie od nastroju. Dziś zapowiadał się jeden z tych dni, które wypełniały dyskusje.
- Racja. Nigdy nie było. - ni to prychnęła, ni się zaśmiała, potrząsając przy tym lekko głową. Przesunęła na stół donicę z pokaźnych rozmiarów krzewem, który zaczęła uważnie oglądać. Oberwała kilka przeschniętych listków, z łatwością dzieląc swoją uwagę między roślinę i jego słowa. Przytaknęła pomrukiem, bo faktycznie już niedługo, by zaledwie chwilę później zamrzeć w bezruchu. Propozycja, którą właśnie uczynił znów wypełniła ją sprzecznymi emocjami.
- Nie wiem czy byłabym dobrą towarzyszką podróży. - powiedziała powoli, ostrożnie dobierając słowa. Wpatrywała się przy tym w jego plecy, z ręką zawieszoną nad krzewinką. - Dawno nie byłam poza Hogwartem. - dodała ciszej, powracając do przerwanej przed momentem czynności. Roślinka szeleściła głośno, gdy nieco zbyt gwałtownymi ruchami oskubywała ją z liści. Jednocześnie usiłowała sobie przypomnieć kiedy ostatni raz opuściła zamek na dłużej niż kilka dni. Pięć lat temu? Trzy? Od kiedy awansowano ją na stanowisko vice-dyrektora, spędzała tu już nawet wakacje. Zsunęła oberwane liście na koniec stołu i z cichym westchnieniem oparła dłonie na blacie.
- A gdzie chciałbyś się wybrać? - zapytała miękko, chcąc dać do zrozumienia, że bardzo by chciała... ale czy będzie mogła? Wyściubienie nosa poza teren szkoły nie mieściło się jej w głowie. Tam gdzieś czekał na nią Magnus ze swoimi obietnicami bolesnej śmierci. Zadrżała lekko na samą myśl o dawnym pracodawcy.
Nie powinna wciągać Constantina w tą konkretną część swojego życia. Przecież uciekł do Hogwartu w poszukiwaniu spokoju.
Costi Lupei
Costi Lupei
Opiekun Gryffindoru, Nauczyciel OPCM

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i pół cala, serce smoka, akacja
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Nie jest piękny, nie wygląda sympatycznie, wkłada wiele wysiłku by utrzymać swój wizerunek, ale przecież najciemniej pod latarnią. Dwa metry, atletyczna budowa, czujne wilcze oczy, którym mało co umyka, orli nos, nieschludne krucze włosy i nieskrępowana elegancja. Nawet gdy kłania się w pas nie spuszcza z Ciebie wzroku, nawet kiedy się uśmiecha, wygląda jak głodny pies, nawet gdy się śmieje to spojrzenie wydaje się być zbyt zimne na człowieka.

https://mortis.forumpolish.com/t403-zwierzeta-lupei-a https://mortis.forumpolish.com/t424-skrytka-nr-147#835
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptySro 20 Sty 2016, 16:03

Nie był dobrym kolegą. Była już wystarczająco dużą dziewczynką, żeby zdawać sobie z tego sprawę. A jednak, wcale nie goniła go przekleństwem precz ze swojej szklarni. Zawsze mógł tu przypełznąć, zwinąć się w sobie w ciepłym, wilgotnym kącie między jej wyszukanymi botanicznymi skarbami i patrzeć. Nie wymagała od niego wiele, jak i on nie wymagał od niej. Czasem uprzejmości, czasem pogawędki o niczym. Czasem jedynie przyglądał się jej pracy a ona tak łaskawie pozwalała mu się obserwować.
- Oczywiście, że nie. - skinął głową. Słodka Adaro, nie zadowalasz się byle czym, a marnujesz czas ze śmietnikowym psem. Pogoń go czasem, bo jak ponurak rozsiewa swoją aurę nieszczęścia. Trącił palcem jeden z pąków, od którego odpadł pojedynczy biały płatek. Widzisz? Nawet kwiaty przy nim umierają.
Znów uśmiechnął się, w ten swój okropny sposób, jakby jego twarz nie była stworzona do wyrażania wesołości.
- Kto wie o tym lepiej niż my... - powiedział bardziej do siebie w sumie. Kto lepiej od opanował sztukę udawania świętego spokoju. Relaksowania się w płonącym domu. Uczenia dzieciaczków z wyrokiem na karku. Przycinania kwiatków, gdy w oddali wyją psy.
Życie budowane na ucieczce. Od dzieciaka, wychowany w taborze, umiał tylko rzucać wszystko wpizdu i przenosić się gdzieś indziej. Krew cygana. Demony przeszłości jednak zdarły z niego ostatnią koszulę i gdyby nie Anglia, gdyby nie przychylność kilku zupełnie przypadkowych osób dziś nie zostałby po Lupeiu najmniejszy ślad. Może smutne kości w lesie?
Hogwart, zbawienie i więzienie. Stał do niej plecami zadając to pytanie bo bał się zobaczyć w jej oczach ten sam strach przed podróżą. Głęboko w trzewiach hodował potrzebę ucieczki, wychowany w drodze wiedział, że tylko wiatr we włosach umie uczesać poplątane myśli. Zimna logika jednak, jak łańcuch, trzymała go za murami szkoły. Tu przecież nikt, tu przecież nigdy nikt nie zajrzy.
- o właśnie ani ja. Może nasza wspólna nieudolność zaowocowałaby sukcesem. Chciałbym... - zaczął z zamyśleniem w głosie. Czy to czas? Czy pora? Czy z tych dwóch krążących wokół siebie kotów nadszedł moment na pokazywanie wnętrza? Cóż mógł zaoferować wraz ze swoją szczerością. Lepką, czarną maź łgarstw i szare kamienie obietnic, wrzucone gdzieś głęboko na dno świadomości. Nic, czym można pochwalić się przed damą, nic czym można zachwycić botanika, ani jednego zielonego ździebełka.
Chciałbym odnaleźć rodzinę i Merlin mi świadkiem, nie chcę robić tego sam, a nie ma nikogo innego, z którym bym chciał dzielić to doświadczenie.
- ...czy ja wiem? Chciałbym chyba odetchnąć od szkolnych murów. Na parę dni, na plażę. Puerto rico? - znów figlarny uśmiech i przelotnie puszczone oczko.
Kolejne kłamstwo, kolejna cegiełka do muru którym otaczał się przed całym światem. Powoli budował fortecę, której bram nikt nie pokona. Ani z zewnątrz ani od wewnątrz.
Powodzenia Constantine.
Adara Fletcher
Adara Fletcher
Bezrobotna

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, dosyć giętka, ozdobiona motywem liści na rączce. Rdzeń ze szponu hipogryfa, drewno olchowe.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, AQUAMENTI, CONFUNDUS, HERBIVICUS, INCENDIO, LUMOS, MOBILICORPUS, SILLENCIO, TERGEO, CONJUNCTIVITIS, DRĘTWOTA, EXPELLIARMUS, PROTEGO, NERVATE, LEVICORPUS, IMPERTURBABLE, KAPROUN, LIBERACORPUS, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, OBSCURO, MULTICORFOS, REPLEO, BONUM IGNIS, CHŁOSZCZYŚĆ, MUFFLIATO, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, SOMNO, UPIOROGACEK, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, VULNERA SANATUR, FERULA
OPIS POSTACI: Zgodnie z kanonem wyglądu rodziny Blacków, Adara jest wysoką, szczupłą kobietą o delikatnej budowie ciała. Porusza się z niewymuszonym wdziękiem. Postawę ma typową dla damy wychowanej w arystokratycznej rodzinie: z lekko zadartą głową i zawsze wyprostowanymi plecami. Jej ruchy są eleganckie i oszczędne. Ma w sobie coś takiego... Chyba jakąś wewnętrzną charyzmę, która pozwala jej utrzymać ciszę bez podnoszenia głosu i skupia na niej wzrok wielu osób, sprawiając tym samym, że nigdy nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Rysy twarzy ma łagodne, regularne. Pełne usta rzadko układają się w uśmiechu. Wyraziste oczy mają ciemną oprawę i kolor orzechowy. Na tęczówce można wyróżnić kilka ciemniejszych plamek, które dodają głębi temu spojrzeniu. Długie włosy w kolorze ciemnego brązu, wpadającego niemal w czerń, naturalnie układają się w fale i loki o dość nieregularnych rozmiarach i kształtach. Na ogół wymagają spięcia, by nie utrudniały jej pracy. Najczęściej można ją zobaczyć w ubraniach w kolorach ciemnych i chłodnych (czernie, granaty, fiolety, zielenie). Ubrana zawsze stosownie do sytuacji. Lubi rzeczy eleganckie, ale niewyzywające.

https://mortis.forumpolish.com/t361-sowa-adary#510 https://mortis.forumpolish.com/t360-skrytka-nr-366#509
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptySro 20 Sty 2016, 20:12

W przeciwieństwie do niego, Adara nie miała natury tułacza. Była raczej uciekinierką. Wiecznie poszukującą schronienia przed tym bezlitosnym i niesprawiedliwym światem. Nigdzie nie mogła zagrzać miejsca na dłużej, nigdy nie potrafiła zapuścić korzeni. Zbyt łatwo przychodziło jej niszczenie wszystkiego wokół, a zbyt trudno próby naprawy poczynionych szkód. Może z premedytacją wybierała nieodpowiednich ludzi do swojego życia? Takich łatwiej było porzucić, odtrącić, zapomnieć...  W swoich najskrytszych marzeniach wyśniła dla siebie spokój i pełną miłości rodzinę, ale jak mogłaby zbudować taką przyszłość na kruchym fundamencie swoich słabości? Przecież nie umiałaby się poświęcić do tego stopnia. Zawsze znalazłaby nowy powód do ucieczki. Żadna siła nie była dotąd zdolna zatrzymać jej w miejscu. I nie oszukujmy się: szanse, by ten stan uległ zmianie, były bardzo nikłe.
- Myślisz, że to mogłoby się udać? - mruknęła, a w jej głosie można było posłyszeć sceptyczną nutą. Od kiedy dwa minusy dają plus, panie Lupei? Skąd nadzieja, że razem nie stworzą jeszcze większego chaosu? Byli jak ptaki, które z własnej woli weszły do klatki. Kruki udające kanarki. Mieli spokój i bezpieczeństwo; słodką rzeczywistość utkaną z kłamstw. Porzucenie jej na rzecz realnego świata napawało ją nie tyle niepokojem, co czystym przerażeniem. Miałaby radzić sobie z tym wszystkim sama?
- I co będziemy robić w tym Puerto Rico, co? Sączyć drinki na plaży, oglądać zachody słońca i zażywać słonecznych kąpieli? - w jej głos wkradło się rozdrażnienie, bo jej pierwszą reakcją na strach zawsze była agresja. Nerwowym ruchem ściągnęła z siebie fartuch. Straciła właśnie resztki chęci do pracy. Cisnęła rękawice z powrotem na stół i zapaliła kolejną cygaretkę. Ręce odrobinę jej drżały, gdy przyciskała filtr do ust i zaciągała się głęboko. Objęła się ciasno ramionami. Niepokój aż bił z napiętych linii jej ciała. Strach przed opuszczeniem zamku był paraliżujący, ale pragnienie ucieczki również nie było jej całkiem obce. Gdybyśmy uciekli dość daleko, gdybym nie musiała się już bać... Przymknęła na chwile oczy i potarła palcami nasadę nosa. Nigdy nie zdołałam uciec przed wszystkim.  
- Constantine. - wypowiedziała jego imię półgłosem i chyba próbowała trochę przeprosić za ten wcześniejszy ton. Nie powinna się na niego złościć. Wszak niczym jej nie zawinił. Zacisnęła mocno usta, bo nie wiedziała co mogłaby jeszcze powiedzieć. Żadne słowa nie wydawały się właściwe. Dlatego powoli podeszła bliżej. To zdarzało się bardzo rzadko. Adara na ogół unikała kontaktu fizycznego, tworząc wyraźny dystans między sobą, a wszystkimi otaczającymi ją ludźmi. Wznosiła w ten sposób swoje własne mury. Jednak, gdy słowa zaczęły ją zawodzić, odruchowo próbowała szukać kontaktu w sposób niewerbalny. Wydawała się teraz niesamowicie krucha, gdy tak ostrożnie muskała palcami jego ramię. Bała się, że odtrąci ten gest, tą niemą prośbę o zrozumienie. Jakaś mała część jej umysłu liczyła na słodkie kłamstwa, które przekonają ją do tego wyjazdu. Bo przecież chciała pojechać. Z nim.
Costi Lupei
Costi Lupei
Opiekun Gryffindoru, Nauczyciel OPCM

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i pół cala, serce smoka, akacja
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Nie jest piękny, nie wygląda sympatycznie, wkłada wiele wysiłku by utrzymać swój wizerunek, ale przecież najciemniej pod latarnią. Dwa metry, atletyczna budowa, czujne wilcze oczy, którym mało co umyka, orli nos, nieschludne krucze włosy i nieskrępowana elegancja. Nawet gdy kłania się w pas nie spuszcza z Ciebie wzroku, nawet kiedy się uśmiecha, wygląda jak głodny pies, nawet gdy się śmieje to spojrzenie wydaje się być zbyt zimne na człowieka.

https://mortis.forumpolish.com/t403-zwierzeta-lupei-a https://mortis.forumpolish.com/t424-skrytka-nr-147#835
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptySro 20 Sty 2016, 20:35

Chwycił dłoń, która przerwała barierę jaką zawsze oboje stawiali między ludźmi jak wilk królika. W zęby, w paszczę bladych palców, zupełnie nie wiedząc co z tą kruchą zdobyczą zrobić. Gdy zwrócił się do niej niknął gdzieś ten figlarny uśmiech. Przez krótką chwilę był zimny, straszny, brwi ściągnięte miał w niemal gniewnym wyrazie a w oczach płonęło coś nieokiełznanego. Nie umiał się wysławiać, rzadko sukcesywnie komunikował się z innymi ludźmi w sprawach, które były rzeczywiście istotne. W momencie zderzenia tych wielkich potrzeb z tym wielkim ceglanym murem, echo niosło się po całym ciele, po napiętych mięśniach, suchych policzkach, trzepocząc gdzieś w zmarszczkach twarzy i drżących płatkach nosa. Nie umiał wytłumaczyć jej skąd ta potrzeba, a była pierwotna, jak wyjątkowo samolubne zwierze chcące wyrwać ją z jej bezpiecznej strefy i zaciągnąć w sam ogień wojny, bo nie chce tego robić sam. Bo to czego mógłby doświadczyć, ona również by doświadczyła i już nie byłby z tym całym gnojem życia jak zwykle sam. Sam. Jak zawsze.
Szkoda jedynie, że poza pomrukami i marszczeniem brwi Lupei był taką miernotą w wyrażaniu siebie. Szkoda, że też na strach reagował gniewem, a możliwość odrzucenia atakował niczym wściekły pies.
Po chwili dopiero zorientował się, że nie tak należy traktować delikatne dłonie damy, a sztywny chwyt jego palców rozluźnił się, stając niemal pieszczotliwym, przepraszającym gestem gdy pogładził wierzch jej nadgarstka kciukiem.
- Czemu nie. Czy drinki i słoneczne kąpiele w moim towarzystwie brzmią aż tak odpychająco, czy może nieprawdopodobnie? - bardzo próbował nadać swoim słowom łagodny ton, jednak umiał to zdanie jedynie zaskrzeczeć tonem na pograniczu pretensji i żartu. Kto kiedy był w stanie zgadnąć intencje Lupeia zasługuje na złoty puchar.
Przez krótką, niewygodną chwilę chciał ją objąć, kiedy opiekuńczy szary kocur zamruczał gdzieś w jego piersi na dźwięk wypowiadanego przez nią imienia. Jakby go sama wezwała, przywołała, obudziła z leniwej drzemki. Potrzebował przez krótką chwilę uchylić drewnianych wrót swojej fortecy, potrzebował jak nigdy wcześniej.
- Zapewniam, że wyglądam całkiem nieźle w stroju kąpielowym. - uniósł brwi grymasząc twarz w kolejnej, żałosnej imitacji uśmiechu. Chyba mogła już się nauczyć, że tak właśnie wyglądał jak żartował.- „Coco jamboo i do przodu!” – to moje hasło. Dobre, nie?
Powoli pozwolił jej palcom wyśliznąć się z jego dłoni. Zaraz poczuł się jak ostatni idiota napastujący ją jakimiś dramatycznymi chwytami, przeczesał więc palcami włosy i wyprostował się zerkając gdzieś w bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni.
- Może masz rację. - zmrużył oczy i nim zdążył nad sobą zapanować, czarna żmija zaatakowała swoim słodkim jadem- Lepiej idiotyczne mrzonki ucinać przy samym korzeniu. Drinki możemy sobie zawsze zrobić tu, i poopalać się przez te wizjery w dachu.
Był gnojem. Urodzonym skurwysynem o psim gównie zamiast serca. I choć stękał i pocił się jak mógł by z tego gówna zrobić żyzny nawóz pod coś pięknego - zawsze kończyło się takim samym żałosnym Not-very-happy endem.
Adara Fletcher
Adara Fletcher
Bezrobotna

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, dosyć giętka, ozdobiona motywem liści na rączce. Rdzeń ze szponu hipogryfa, drewno olchowe.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, AQUAMENTI, CONFUNDUS, HERBIVICUS, INCENDIO, LUMOS, MOBILICORPUS, SILLENCIO, TERGEO, CONJUNCTIVITIS, DRĘTWOTA, EXPELLIARMUS, PROTEGO, NERVATE, LEVICORPUS, IMPERTURBABLE, KAPROUN, LIBERACORPUS, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, OBSCURO, MULTICORFOS, REPLEO, BONUM IGNIS, CHŁOSZCZYŚĆ, MUFFLIATO, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, SOMNO, UPIOROGACEK, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, VULNERA SANATUR, FERULA
OPIS POSTACI: Zgodnie z kanonem wyglądu rodziny Blacków, Adara jest wysoką, szczupłą kobietą o delikatnej budowie ciała. Porusza się z niewymuszonym wdziękiem. Postawę ma typową dla damy wychowanej w arystokratycznej rodzinie: z lekko zadartą głową i zawsze wyprostowanymi plecami. Jej ruchy są eleganckie i oszczędne. Ma w sobie coś takiego... Chyba jakąś wewnętrzną charyzmę, która pozwala jej utrzymać ciszę bez podnoszenia głosu i skupia na niej wzrok wielu osób, sprawiając tym samym, że nigdy nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Rysy twarzy ma łagodne, regularne. Pełne usta rzadko układają się w uśmiechu. Wyraziste oczy mają ciemną oprawę i kolor orzechowy. Na tęczówce można wyróżnić kilka ciemniejszych plamek, które dodają głębi temu spojrzeniu. Długie włosy w kolorze ciemnego brązu, wpadającego niemal w czerń, naturalnie układają się w fale i loki o dość nieregularnych rozmiarach i kształtach. Na ogół wymagają spięcia, by nie utrudniały jej pracy. Najczęściej można ją zobaczyć w ubraniach w kolorach ciemnych i chłodnych (czernie, granaty, fiolety, zielenie). Ubrana zawsze stosownie do sytuacji. Lubi rzeczy eleganckie, ale niewyzywające.

https://mortis.forumpolish.com/t361-sowa-adary#510 https://mortis.forumpolish.com/t360-skrytka-nr-366#509
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptySro 20 Sty 2016, 21:52

Widziała ten gniew. Te dzikie błyski w jego oczach, zmarszczone brwi i skrzywione wargi. Wpatrywała się w niego jak zahipnotyzowana i zamiast się bać, zamiast uciekać... Potrafiła się tylko martwić. Dlaczego tak bardzo się Tobą przejmuję, Lupei? - zapytywała samą siebie, zaciskając mocniej smukłe palce na jego szorstkiej dłoni. Serce drżało jej boleśnie od samego patrzenia i chciała znaleźć jakiś sposób, by uwolnić go od tej złości. Przez ułamek sekundy była gotowa przysięgać kłamliwie wszystkie te piękne rzeczy, które pewnie chciałby usłyszeć. Mogłaby powiedzieć: pójdę z Tobą gdzie zechcesz. Mogłaby wspiąć się na palce i objąć ramionami jego szyję, uspokajającym gestem pogłaskać to miejsce na karku, gdzie jego włosy tak zabawnie zwijały się w loczki, gdy były za długie. Marzyła przecież o tych samych kłamstwach, o tym by ktoś przyrzekał jej bezpieczeństwo, spokój i że już nigdy nie będziesz sama. Co by im jednak przyszło z tych fałszywych słów? Skoro najwyraźniej wciąż żadne z nich nie było gotowe na wyjście zza swoich murów.
Jej usta zadrżały delikatnie, gdy z cichym westchnieniem wypuściła powietrze z ust. Kiedy tak miękko pogładził jej skórę, całe wcześniejsze napięcie zniknęło z jej ciała.
- Nieprawdopodobnie. Niemożliwie. - odparła szeptem, a smutny uśmiech wkradł się na jej usta. - Trudno mi uwierzyć, że to mogłaby być takie... proste. - dodała, marszcząc brwi z pewnym niepokojem. A potem uciekła wzrokiem w bok, zawstydzona tym jak bardzo się odsłania i jak wiele pokazuje. Powinna teraz uciec, by skryć się gdzieś przed jego przenikliwym wzrokiem, który sprawiał, że zamiast czuć się marmurową boginią, kamienną królową - malała do porcelanowej zabawki o nienagannych manierach. Powinna przecież trzymać głowę wysoko w górze, a nie rozważać w myślach o ile byłoby prościej, gdyby mogła choć na chwilę ukryć się w jego objęciach przed całym światem.
- Założę się, że wyglądam o niebo lepiej. - odmruknęła, podejmując jego wysiłek, by wrócić z rozmową na bezpieczniejsze tony lekkich przekomarzanek. Ułatwił jej to tymi abstrakcyjnymi słowami. Zmarszczyła lekko nos, a potem parsknęła śmiechem. - Szczerze? Okropne. - niechętnie cofnęła najpierw dłoń, a potem całą siebie o kilka kroków. Zaciągnęła się zapomnianą cygaretką i już po chwili wygodnie rozłożyła swoje szczupłe ciało w wiklinowym fotelu. Ukłucie zawodu było tak znajome, że powitała je z ulgą. Wreszcie coś z czym umiała sobie radzić! Stare śmieci, codzienne nieszczęścia i bezpieczny-nudny Hogwart.
- Sugerujesz, że powinniśmy się upić? - zapytała, chyba czysto retorycznie. Butelka whisky, skryta przed oczami osób niepowołanych w donicy z różanym krzewem, wołała ją swym syrenim śpiewem.
Costi Lupei
Costi Lupei
Opiekun Gryffindoru, Nauczyciel OPCM

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i pół cala, serce smoka, akacja
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Nie jest piękny, nie wygląda sympatycznie, wkłada wiele wysiłku by utrzymać swój wizerunek, ale przecież najciemniej pod latarnią. Dwa metry, atletyczna budowa, czujne wilcze oczy, którym mało co umyka, orli nos, nieschludne krucze włosy i nieskrępowana elegancja. Nawet gdy kłania się w pas nie spuszcza z Ciebie wzroku, nawet kiedy się uśmiecha, wygląda jak głodny pies, nawet gdy się śmieje to spojrzenie wydaje się być zbyt zimne na człowieka.

https://mortis.forumpolish.com/t403-zwierzeta-lupei-a https://mortis.forumpolish.com/t424-skrytka-nr-147#835
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptyCzw 21 Sty 2016, 16:30

Po co tracić energię, Adaro. Stoisz przed człowiekiem, który pewnie nigdy nie doceniłby Twojej troski, poświęcenia, który na kłamstwa zareagowałby alergicznie. Nie był oswojony z faktem bycia istotnym dla kogokolwiek i choć sam, ułomnie to ułomnie, próbował wyrazić jak bardzo ważna byłaś dla niego - w drugą stronę stawał się śmiesznie ślepy.
Jak drżący magnes, pchany w jej kierunku tym samym biegunem rozluźnił ramiona gdy odeszła te kilka kroków. Nim zdążyłby się odwrócić odpowiednim biegunem i już nie mógłby się oprzeć fizycznej sile przyciągania. Poruszył palcami, które niespokojne jak macki obcego stwora wydawały się pulsować w poszukiwaniu kolejnego kontaktu z jej skórą.
- Podsłuchałem od trzecioklasistów na zajęciach. Wiesz, chcę być modny. - pokiwał brwiami i gdy usiadła oparł się lekko o jej roboczy blat. Taki swojski profesorek, na czasie z uczniowskimi grypsami. Typowy belfer który próbuje być kumplem, czyż nie? Doskonała rola na nowe życie, tak daleko od rzeczywistości jak tylko mógł się rzucić. Czasem tylko, przez mysią dziurkę, wywala ozór śliski potwór na jakiego wyrósł. Tylko czasem.
- Nie śmiem wątpić, choć wiesz, pośladki mam jakby mi sam Michał Anioł je dłutem haratał. - w tej roli było znacznie łatwiej. Pół-dowcipnie z odrobiną autoironii, od lat praktykowanej i znajomej, jak gryzący, ale znoszony stary sweter.
- Czemu nie. Wiem, gdzie trzymasz whisky. Właściwie, to skończyłem Twoją w zeszłym tygodniu i przyniosłem coś swojego. - zacisnął usta w wymowny dziubek, no nie bocz się tylko, taka heca. Nie to, że przychodził tu urżnąć się i porozmyślać pod Twoją nieobecność.
Przecież nie był psychopatą.
Nie był psychopatą.
Nie. Był psychopatą.
- Wiem, że masz zajęcia. Może wieczorem? Może w weekend? - może w przyszłym tygodniu? Za miesiąc? Może wiesz, jak już oboje będziecie starzy, zgrzybiali i zostanie wam tylko żal po niespełnionych pragnieniach.
Jak dotknięty patykiem ślimak, zaraz wycofywał się za swój wszechmocny mur i wciągał na maszt szarą flagę codziennego obwiesia.
- W sumie ja też mam robotę, upierdiwość moich podopiecznych czasem wytrąca mnie z równowagi. - rzucił lekko, wzruszając z uśmieszkiem ramionami.
Trudno powiedzieć, dlaczego został opiekunem. Od kiedy pamiętał miał kłopoty ze sprawiedliwością samą w sobie, jednak promocja na mentora uczniów gryffindoru nawet przez chwilę nie wydawała mu się nietrafiona. Gdzieś pod tym pledem utkanym z wyrzutów sumienia i żalu do samego siebie może trochę chciał stworzyć coś pięknego? Wychować dzieciaka, uchronić przed koszmarną przyszłością, która czeka przyczajona w krzakach i kusi cukierkami. Sam nie miał wzoru i choć ciepło na piersi robiło mu się na myśl o byciu wzorem, od czasu do czasu zderzał się z rzeczywistością sugerującą mu, że trafił z tym jak kulą w płot.
Adara Fletcher
Adara Fletcher
Bezrobotna

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, dosyć giętka, ozdobiona motywem liści na rączce. Rdzeń ze szponu hipogryfa, drewno olchowe.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, AQUAMENTI, CONFUNDUS, HERBIVICUS, INCENDIO, LUMOS, MOBILICORPUS, SILLENCIO, TERGEO, CONJUNCTIVITIS, DRĘTWOTA, EXPELLIARMUS, PROTEGO, NERVATE, LEVICORPUS, IMPERTURBABLE, KAPROUN, LIBERACORPUS, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, OBSCURO, MULTICORFOS, REPLEO, BONUM IGNIS, CHŁOSZCZYŚĆ, MUFFLIATO, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, SOMNO, UPIOROGACEK, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, VULNERA SANATUR, FERULA
OPIS POSTACI: Zgodnie z kanonem wyglądu rodziny Blacków, Adara jest wysoką, szczupłą kobietą o delikatnej budowie ciała. Porusza się z niewymuszonym wdziękiem. Postawę ma typową dla damy wychowanej w arystokratycznej rodzinie: z lekko zadartą głową i zawsze wyprostowanymi plecami. Jej ruchy są eleganckie i oszczędne. Ma w sobie coś takiego... Chyba jakąś wewnętrzną charyzmę, która pozwala jej utrzymać ciszę bez podnoszenia głosu i skupia na niej wzrok wielu osób, sprawiając tym samym, że nigdy nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Rysy twarzy ma łagodne, regularne. Pełne usta rzadko układają się w uśmiechu. Wyraziste oczy mają ciemną oprawę i kolor orzechowy. Na tęczówce można wyróżnić kilka ciemniejszych plamek, które dodają głębi temu spojrzeniu. Długie włosy w kolorze ciemnego brązu, wpadającego niemal w czerń, naturalnie układają się w fale i loki o dość nieregularnych rozmiarach i kształtach. Na ogół wymagają spięcia, by nie utrudniały jej pracy. Najczęściej można ją zobaczyć w ubraniach w kolorach ciemnych i chłodnych (czernie, granaty, fiolety, zielenie). Ubrana zawsze stosownie do sytuacji. Lubi rzeczy eleganckie, ale niewyzywające.

https://mortis.forumpolish.com/t361-sowa-adary#510 https://mortis.forumpolish.com/t360-skrytka-nr-366#509
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptyCzw 21 Sty 2016, 18:18

Jak mogłaby przestać? Jak mogłaby się oprzeć temu chodzącemu nieszczęściu? Był tak bardzo niewłaściwy! W każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Przyciągał ją do siebie każdym ponurym spojrzeniem i słowem. Im mniej się hamował, im mniej usiłował ukryć się pod tą maską roztargnionego nauczyciela, tym bardziej ją fascynował. W tym nudnym i przewidywalnym świecie szkolnego życia, wydawał się być jedynym, który może ją zrozumieć. Jedynym przy którym ona sama nie będzie musiała przez cały czas udawać. Po długich siedmiu latach ta nauczycielska farsa robiła się naprawdę nudna i męcząca. Zresztą poza Hogwartem nie było lepiej! Ilu ludzi faktycznie mogło powiedzieć, że ją zna? Może Giena? Cała reszta już dawno nie żyła albo o niej zapomniała. Nie było takiej siły, która mogłaby ją powstrzymać przed próbami przebicia się przez ten mur, który wznosił wokół siebie.
- Mój drogi, skąd pomysł, że trzecioklasiści mają jakiekolwiek pojęcie o dobrym smaku i modzie? - zakpiła żartobliwie, rzucając mu długie spojrzenie spod zmrużonych powiek. Znów śledziła go wzrokiem, tak niezwykle uważnym i czujnym. Uczniowie drżeli przed tym spojrzeniem, było tak intensywne. Ona wszystko widzi. - szeptali.
- Następnym razem spróbuj podpatrywać starsze roczniki. Tam bywa lepiej. - poradziła słodko-drwiącym tonem, a potem przechyliła się przez podłokietnik fotela, by sięgnąć do skrytki w donicy. Przerwała jedną tą czynność, by zerknąć na niego z krzywym uśmieszkiem.
- Jeśli mielibyśmy gdzieś jechać... to do Rzymu. Musisz koniecznie zobaczyć jak wygląda David Michała Anioła.- sarknęła. Wróciła do poszukiwań alkoholu, by wreszcie z cichym pomrukiem satysfakcji wyciągnąć z kryjówki butelkę z ciemnego szkła. - Tak mi się właśnie wydawało, że znowu doniczki są poprzesuwane. - mruknęła bardziej do siebie niż do niego. Chyba nie myślał, że ona nie wie o tych wizytach? To była przecież jej cholerna samotnia, potrafiła stwierdzić, gdy ktoś ją odwiedzał. No i nie oszukujmy się - naturalnym zapachem w szklarni nie może być alkohol i jego woda po goleniu...
Otwarła butelkę i powąchała nieufnie jej zawartość. Zaraz potem wzruszyła niedbale ramionami, bo przecież alkohol to alkohol i nie ma co wybrzydzać.
- Może się zamkniesz? - zaproponowała uprzejmym tonem, podnosząc się z fotela. Wygrzebała z jakiejś szafki dwie poobijane filiżanki i postawiła je na blacie razem z butelką. Oczywiście przez absolutny przypadek musnęła przy tym palcami jego dłoń.
- Zajęcia się już skończyły, dobrze o tym wiesz. Nie kręć. - mruknęła brzmiąc na urażoną. Chyba nie myślał, że pozwoli mu teraz wyjść? Po tym jak doszczętnie zniszczył jej równowagę emocjonalną wcześniejszym tematem? Pewnym ruchem rozlała alkohol do filiżanek i podsunęła mu jedną.
- To gryfoni. - cmoknęła ze zniecierpliwieniem. - Nie mogliby zachowywać się inaczej. - zakręciła trzymanym w dłoni naczyniem i spojrzała na niego wyczekująco.
Costi Lupei
Costi Lupei
Opiekun Gryffindoru, Nauczyciel OPCM

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i pół cala, serce smoka, akacja
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Nie jest piękny, nie wygląda sympatycznie, wkłada wiele wysiłku by utrzymać swój wizerunek, ale przecież najciemniej pod latarnią. Dwa metry, atletyczna budowa, czujne wilcze oczy, którym mało co umyka, orli nos, nieschludne krucze włosy i nieskrępowana elegancja. Nawet gdy kłania się w pas nie spuszcza z Ciebie wzroku, nawet kiedy się uśmiecha, wygląda jak głodny pies, nawet gdy się śmieje to spojrzenie wydaje się być zbyt zimne na człowieka.

https://mortis.forumpolish.com/t403-zwierzeta-lupei-a https://mortis.forumpolish.com/t424-skrytka-nr-147#835
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptyPią 12 Lut 2016, 14:33

Obrócił się doskonałym pół-piruetem doświadczonego tancerza tango i zerknął na nią znad ramienia.
- Nie prowokuj mnie Adaro, do pokazywania niezbitych dowodów. - mrugnął żartobliwie na jej sarknięcie. Ujął filiżankę w palce, zdając się ignorować ten przelotny dotyk i odwrócił się przyglądając narożnikom szklarni. Przysiągłby, że ostatnio widział tu gdzieś...
- Mogli, mogli, tylko nie potrafią. Dzieci domu Gryffindora przecież są szlachetne, oddane, honorowe - wymieniając ich przymioty skierował się między stołami w wyraźnym poszukiwaniu czegoś.
Musiałaś tu tak często sprzątać, Adaro? Niczego co sobie odłożył na upatrzone przez siebie miejsca nie mógł potem znaleźć!
- ... wbrew pozorom i obiegowej opinii większość z nich to nie banda rozwrzeszczanych durni dokazujących koleżankom w ustronnych kącikach szkoły - uniósł brwi z miną 'tak, robią to'- Choć jako ich opiekun nie zaprzeczam, że kilkoro z nich robi renomę przyćmiewającą setki innych.
Schylił się z tryumfalnym "HA!" po czym wyciągnął spod jednej z ław drewnianą pustą skrzynię po jakichś sadzonkach.
- Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś na przykład przypomniała kiedyś dyrektorowi o tamtym moim projekcie kar i nagród... - przebąknął. Rozpisał wspaniały system wychowawczy, który choć co prawda opierał w głównej mierze na jego doświadczeniach z tresury salamander podczas pracy w cyrku, to jednak wciąż uparcie twierdził, że będzie wielkim sukcesem.
Wrócił do stolika przy różanym krzewie i postawiwszy skrzynkę koło rzeczonego krzaczka przycupnął na niej niczym bezdomny.
Zabawne, tak dobrze wpasowali się do tego świata. Ona była damą, w swoim wiklinowym fotelu, on jej łachmaniarzem, oboje popijali prostą wódę z eleganckich filiżanek, bo nikogo nie obchodziło czy są poobtłukiwane. Opróżnił swoją do końca i wyciągnął podkurczone dotąd nogi przed siebie zerkając na nauczycielkę.
Może to był błąd, może nie powinien. Lubił sobie czasem porozwodzić się w myślach a co gdyby a jeśli może by tak, ale nie oszukujmy się - oboje, choć zabójczo zafascynowani sobą wzajemnie zawsze najlepiej działali w pojedynkę. Nawet gdy nie byli samotni to i tak stawali się sami.
- Czasami rozważam kim bym był, gdybym nie przyszedł tu pracować. - pokiwał głową z namysłem- Nie byłem człowiekiem, którego podejrzewała byś o pedagogiczny dryg. - i wciąż nim nie jest, ale przecież tak ciężko nad tym pracuje...
Adara Fletcher
Adara Fletcher
Bezrobotna

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, dosyć giętka, ozdobiona motywem liści na rączce. Rdzeń ze szponu hipogryfa, drewno olchowe.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, AQUAMENTI, CONFUNDUS, HERBIVICUS, INCENDIO, LUMOS, MOBILICORPUS, SILLENCIO, TERGEO, CONJUNCTIVITIS, DRĘTWOTA, EXPELLIARMUS, PROTEGO, NERVATE, LEVICORPUS, IMPERTURBABLE, KAPROUN, LIBERACORPUS, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, OBSCURO, MULTICORFOS, REPLEO, BONUM IGNIS, CHŁOSZCZYŚĆ, MUFFLIATO, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, SOMNO, UPIOROGACEK, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, VULNERA SANATUR, FERULA
OPIS POSTACI: Zgodnie z kanonem wyglądu rodziny Blacków, Adara jest wysoką, szczupłą kobietą o delikatnej budowie ciała. Porusza się z niewymuszonym wdziękiem. Postawę ma typową dla damy wychowanej w arystokratycznej rodzinie: z lekko zadartą głową i zawsze wyprostowanymi plecami. Jej ruchy są eleganckie i oszczędne. Ma w sobie coś takiego... Chyba jakąś wewnętrzną charyzmę, która pozwala jej utrzymać ciszę bez podnoszenia głosu i skupia na niej wzrok wielu osób, sprawiając tym samym, że nigdy nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Rysy twarzy ma łagodne, regularne. Pełne usta rzadko układają się w uśmiechu. Wyraziste oczy mają ciemną oprawę i kolor orzechowy. Na tęczówce można wyróżnić kilka ciemniejszych plamek, które dodają głębi temu spojrzeniu. Długie włosy w kolorze ciemnego brązu, wpadającego niemal w czerń, naturalnie układają się w fale i loki o dość nieregularnych rozmiarach i kształtach. Na ogół wymagają spięcia, by nie utrudniały jej pracy. Najczęściej można ją zobaczyć w ubraniach w kolorach ciemnych i chłodnych (czernie, granaty, fiolety, zielenie). Ubrana zawsze stosownie do sytuacji. Lubi rzeczy eleganckie, ale niewyzywające.

https://mortis.forumpolish.com/t361-sowa-adary#510 https://mortis.forumpolish.com/t360-skrytka-nr-366#509
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptyPią 12 Lut 2016, 15:36

Zaśmiała się tylko cicho i potrząsnęła głową na znak, że nie podejmie tego rzuconego w żartach wyzwania. Ta szklarnia widziała już wiele (nielegalnego alkoholu, którego jako wicedyrektorka nie powinna pewnie pić tutaj aż tyle), jednak póki co jej właścicielka nie miała jeszcze na sumieniu zbrodni przeciwko obyczajności. Bo choć szklarnie były tak daleko od zamku, że niewielu uczniów miało chęć przychodzić tutaj w swoim wolnym czasie, to zawsze istniało ryzyko, że jakieś zbłąkane dziecko zapuka do jej drzwi. Z alkoholu wytłumaczyć się dużo łatwiej niż z (prowokowanej czysto naukową ciekawością, oczywiście!) oceny porównawczej pośladków profesora OPCM-u i dzieła Michała Anioła.
- Lekkomyślni, niepoważni, leniwi... - mruczała pod nosem, wtórując jego słowom, bo przecież jako była ślizgonka nie potrafiła być ponad podziałami. Przynajmniej nie tutaj, w jedynym miejscu, gdzie choć na chwilę mogła zrzucić maskę surowej i sprawiedliwej wicedyrektor. Tutaj mogła uśmiechnąć się złośliwie do opiekuna domu, którego uczniowie od lat doprowadzali ją do szewskiej pasji i sprawiali, że zaczynała rozważać kary fizyczne, jako bardzo racjonalny sposób temperowania charakteru. - Wszyscy są ulepieni z tej samej gliny, nie przekonasz mnie do zmiany tego zdania. Mam znacznie większe doświadczenie w użeraniu się z nimi. - dodała odpalając kolejną cygaretkę. Przez cały ten czas z pewnym zainteresowaniem obserwowała jak spaceruje po szklarni, ewidentnie czegoś szukając.
- Mogłeś zapytać. - westchnęła tylko wydmuchując chmurkę dymu. Bo przecież każdy centymetr tej przestrzeni był tak doskonale uporządkowany, że potrafiła bez wahania wskazać położenie każdego przedmiotu, który był w jej posiadaniu. - Och, błagam nie wyciągaj tego ponownie. Dzień, w którym spróbuję przekonać dyrekcję i co ważniejsze, radę nadzorczą do tego pomysłu, będzie ostatnim dniem mojej kadencji. - parsknęła, a potem wreszcie upiła łyk palącego alkoholu z filiżanki. Zmarszczyła lekko nos, bo cholera to było mocne, ale zaraz wypiła resztę, wzdrygając się przy tym tylko odrobinę. Nie była wybredna, gdy przychodziło do picia.
- No co ty nie powiesz... - wyzłośliwiała się dalej, bo przecież właśnie w ten sposób okazywała swoją sympatię. - Zaskoczę Cię i powiem, że też nigdy nie czułam, że spełnię się w roli nauczyciela. - rozlewała już drugą kolejkę, bo właśnie strach znów chwytał ją za gardło. Nie chciała myśleć o tym co by było, gdyby nie dotarła na czas do Hogwartu, gdyby jej nie przyjęli...
- Kim byś był, Constantine? Gdybyś nie tkwił tu teraz ze mną? - zapytała cicho i uśmiechnęła się trochę blado, próbując zamaskować pełzający pod skórą strach, który z pewnością odbijał się nawet w jej oczach. Bo ja byłabym martwa.
Costi Lupei
Costi Lupei
Opiekun Gryffindoru, Nauczyciel OPCM

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i pół cala, serce smoka, akacja
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Nie jest piękny, nie wygląda sympatycznie, wkłada wiele wysiłku by utrzymać swój wizerunek, ale przecież najciemniej pod latarnią. Dwa metry, atletyczna budowa, czujne wilcze oczy, którym mało co umyka, orli nos, nieschludne krucze włosy i nieskrępowana elegancja. Nawet gdy kłania się w pas nie spuszcza z Ciebie wzroku, nawet kiedy się uśmiecha, wygląda jak głodny pies, nawet gdy się śmieje to spojrzenie wydaje się być zbyt zimne na człowieka.

https://mortis.forumpolish.com/t403-zwierzeta-lupei-a https://mortis.forumpolish.com/t424-skrytka-nr-147#835
PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  EmptySob 13 Lut 2016, 15:54

Zasady, obyczaje, nie oszukujmy się, Lupei robił co mógł by pozostawać w ramach tego, co uznawane było za słuszne i właściwe. Opanowywał tę sztukę długo, przyswajał z bólem i wciąż czasem wychodził na tym wyglądając jak pawian w cyrku, kiedy próbował trafić z dobrą miną do odpowiedniej sytuacji. Całe szczęście Fletcher nie miała okazji mierzyć się z bezmiarem niezręczności, jaką Costi emanował postawiony w sytuacjach w których jego natura ścierała się z wymuszonym wizerunkiem poważnego, uczciwego człowieka - choć bez wątpienia wielokrotnie pchała go bez ceregieli wprost na ten niebezpieczny teren, a on jak kogucik na jednej nodze hopsający po polu minowym wciąż unikał prezentowania jej swoich życiowych fajerwerków.
- Szczerze, to ich lekkomyślność i brak powagi, niż... - tu urwał wpół zdania, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni. Niż bezduszną tresurę. Tak, dobrze wiedział jaki smak ma życie w jarzmie zasad, w którym dozwolonym jest tylko poruszanie się w jasno określonym przez opiekunów kierunku. Skądś przecież stał się bandytą, a nikt nie rodzi się po prostu zły. Czy to jednak właśnie teraz pojawił się w nim moment refleksji nad pochodzeniem swojego cuchnącego piętna oszusta? Bynajmniej. W unikaniu samokrytyki stawał się powoli mistrzem.
- ...niż żałosne szarogęszenie się. To przecież dzieciaki. - wzruszył ramionami i napił się z filiżanki, niczym panicz na tronie, unosząc mały paluszek i jedną brew.
Spojrzał na nią z uwagą i zainteresowaniem, jak zresztą zawsze gdy rozmawiali (a czasem nawet gdy po prostu ją obserwował).
- Nie? A wydawało mi się, że ta rola jest Ci pisana... - zmrużył jedno oko. Trochę prawda, trochę nieprawda Adaro. Widziałby Cię w szklarni, ale nie tej szkolnej, raczej gdzieś na podwórzu dworu wujaszka Samsona, jednej z tych o lustrzanych ścianach, w której kwiaty zawsze kwitły pastelowymi barwami nawet w minusowych temperaturach, które były przez większość roku codziennością w górskich ostępach w których ów dwór stał. Bo Ty i flora, oraz Ty, i flora, to dwie rzeczy bez których - nawet jeśli jeszcze nie chciał tego otwarcie przyznać - nie mógł funkcjonować.
- A wiesz, że zawsze chciałem być florystą? - palnął, zanim zorientował się, że zabrzmiało to jak najbardziej denny tekst na podryw na jakiego mogłoby stać podstarzałego kawalera. Uśmiechnął się krzywiąc twarz w znajomy, brzydki sposób- Pewnie, gdyby nie Hogwart... - udał zamyślenie, bo doskonale wiedział, gdzie by skończył, gdyby nie Bułhakow- ...oszukiwałbym w karty jakichś biednych marynarzy w Kapsztadzie.
Ty byś była martwa, a on by wciąż zabijał.
Kiedyś nauczycie się być wobec siebie bezwzględnie szczerzy. Jeśli wam na to życie pozwoli. Bo choć Lupei chciał, marzył i pragnął Ciebie i z Tobą wszystko i choćby od zaraz, to jednak między wami wciąż ciągnie się wstążka zobowiązania, którego nie umiałby po prostu się wyprzeć. To, że w ogóle się znacie zawdzięczał komuś, kogo nie mógł od Ciebie po prostu oderwać.
Sponsored content


PisanieTemat: Re: Szklarnia profesor Fletcher  Szklarnia profesor Fletcher  Empty

Szklarnia profesor Fletcher

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Similar topics

-
» Komnaty profesor Fletcher
» Adara Fletcher
» Dominik Jay Fletcher
» Gabinet pani Fletcher
» Namaluj mnie jak jedną ze swoich francuskich dziewczyn || Potocka & Fletcher

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Błonia-
Skocz do: