|
O ciężkich powrotach | Maurycy&AnastasiaAnastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Wto 17 Maj 2016, 17:08 | |
| Wieża zegarowa | 10 maja 1934 roku, późny wieczór @Maurycy F. LongbottomJeszcze jako mała dziewczynka miała w zwyczaju samotnie odwiedzać wieżę zegarową niemalże każdego wieczora. Nieprzyzwyczajona do dzielenia pokoju z innymi pannami, uciekała od ich nieustannego i kłopotliwego towarzystwa, a swoistą przystanią przygarniającą jej rozkapryszony tyłek były właśnie miejsca odosobnione, naznaczone chłodem nieprzystępnych murów Hogwartu. Minęło sześć lat, a Anastasia znów odczuwała potrzebę przebywania w odosobnieniu, ani biblioteka, ani tym bardziej kwatery Gryffindoru nie były w stanie dostarczyć dziewczęciu upragnionej dawki wytchnienia i ciszy. Tuż obok niej piętrzył się pokaźny stosik książek i zeszytów; prace domowe i zaległości z ostatnich tygodni zdawały się namnażać każdego dnia, a perspektywa zbliżającego się zakończenia roku nie napawała jej optymizmem. Tkwiący na kolanach dziennik i ułożona na jego wierzchu powieść zręcznie odwracały uwagę od zarówno niewykonanych prac jak i płynącego nieuchronnie czasu, którego rachubę już dawno straciła. "Bananowe Wzgórze" być może nie było lekturą ambitną, ale zgrabnie pochłaniającą wszelkie negatywne myśli i spięcia wywołane narastającym stresem, którego ostatnio jej nie brakowało... Ale prac domowych nie ubywało.
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Wto 17 Maj 2016, 20:34 | |
| Powrót do szkoły był dla Maurycego czymś, czego oczekiwał od dłuższego czasu. Wciąż nie czuł się dobrze, ale w jego położeniu naprawę niewiele mogło pomóc. Coś w życiu skończyło się nagle i nieoczekiwanie. Wiedział, że każde ich publiczne wystąpienie wiązało się z ryzykiem, ale nie podejrzewał, że mogło to przytrafić się akurat jemu. Przecież to oni zawsze wszystkim współczuli, to oni wszystkim pomagali. Całe zło jakie tylko był w stanie zgotować los omijał Longbottomów szerokim łukiem i to właśnie wydawało się być Maurycemu oczywiste i naturalne. Aż tu nagle, ni stąd ni zowąd - koniec? Tak po prostu byli i ich nie ma. Dom stał się tak pusty, że nie potrafił tam wysiedzieć i nie mógł z tym zrobić absolutnie nic. Ta bezsilność sprawiała, że czuł się beznadziejnie, a pocieszające słowa przyjaciół, twierdzące jakoby to nie był koniec świata i wkrótce miało być lepiej tylko go denerwowały. To był koniec świata, przykry i nieodwracalny. Nie znaczyło to wcale, że na gruzach poprzednika nie mogło powstać coś nowego, równie pięknego, ale czwartego kwietnia młody, niepełnoletni jeszcze chłopak musiał zamknąć pewien rozdział swojego życia. Przechadzanie się po Hogwarcie było przyjemne. Zamek był czymś stabilnym, stałym i względnie bezpiecznym. Może nie miał być tu wiecznie, ale na pewno nie zamierzał zniknąć z dnia na dzień, więc razem z szeregiem wspaniałych wspomnień dawał mu cień nadziei na to, że jeszcze nie musi wyruszać do przodu i wybierać kierunku. Miał jeszcze cały rok tutaj. Miał czas żeby to wszystko przemyśleć. Pomógł mu w tym długi spacer po tych bardziej pustych korytarzach. Denerwowały go współczujące spojrzenia, bo pomimo całkowitego zrozumienia ich szczerych chęci nie przywykł do tego, by ludzie go żałowali. Od zawsze chciał być przecież tym, do kogo zgłaszano się po pomoc, a nie udzielano mu pomocy, więc nie chciał przyjąć do wiadomości, że nie musiał wstydzić się ogarniającego go przerażenia. Rozpaczał za masą starego, szerokiego uśmiechu, ku przerażeniu innych. Wszyscy wiedzieli, że kłamał ukazując jak spokojny mimo tych dramatycznych wydarzeń był, ale najwyraźniej postanowili nie reagować. Nogi poniosły go aż na dziedziniec, gdzie dostrzegł czyjś ruch w wieży zegarowej i błyskawicznie poczuł dawną potrzebę zagrania obowiązkowego prefekta. Wspiął się więc na górę, chcąc ostrzec przebywającego tam ucznia o zbliżającej się ciszy nocnej. W momencie, kiedy znalazł się już w środku i dojrzał, że owym zarysem sylwetki była Anastazja - zamarł. Znów coś stało się nagle i bez ostrzeżenia. Chciał się z nią przecież spotkać, ale nie wiedział cóż miałby jej wtedy powiedzieć. Teraz, wrzucony na głęboką wodę zaczął się więc jąkać, ale nic konkretnego przez dobre dwie minuty z siebie nie wydusił. Wreszcie, po głębokim westchnięciu i otarciu twarzy rękawem gryfońskiego płaszcza wydusił krótkie, ale zawierające w swej treści wiele: - Ja... nawet nie wyobrażasz sobie tego jak za tobą tęskniłem, wyobrażałem sobie tą sytuację tysiąc razy, a teraz, kiedy wreszcie jesteś - mam pustkę w głowie. Chyba... chyba nie tego się spodziewałaś.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Wto 17 Maj 2016, 22:50 | |
| Niepokojącą ciszę przerwał odgłos skrzypiącego drewna uginającego się od tuptania obcych nóżek po schodach wieży. Anastasia była zdecydowanie za stara na paniczne zrywanie się z miejsca spoczynku i przygotowywania formułki mającej złagodzić nachodzącego ją nauczyciela czy też prefekta, a każdy inny typ ucznia byłby z całą pewnością przez dziewczę przepędzony. Maurycy. Nastała niewymowna cisza dwóch, wydawałoby się, iż sparaliżowanych swą obecnością dusz. Głos uwiązł w jej ściśniętym, niczym supełek gardle, a sam żołądek zdawał się skurczyć do boleśnie małych rozmiarów. Nie mijał nawet dzień spędzony w szpitalu, w którym nie rozmyślałaby na temat chłopaka. Zgodnie z prawdą zawartą w liście, nawet nie wiedziała w jaki sposób ubrać słowa po takiej tragedii. Jak wesprzeć, jak pomóc, skoro w podobnych chwilach każdy zamknąłby się na świat zewnętrzny, odgrodził szczelny, nieprzenikalnym murem. Ale Maurycy wrócił. Jego słowa zaskoczyły Anastazję, bo choć podobnie jak on, wyobrażała sobie tę sytuację setki razy, to spodziewała się usłyszeć od chłopaka gorzkie słowa pełne pretensji i żalu. Negatywne myśli trzymały się główki Fitzgerald niczym spragnione krwi pijawki i wydawały się nie mieć żadnych zamiarów w kwestii jej opuszczenia. Tkwiące na kolanach książka oraz dzienniczek, z impetem uderzyły o podłogę, kiedy to Anastasia zerwała się na nogi i krokiem spokojnym, wręcz nieśmiałym zbliżyła się do sylwetki chłopaka. - Niczego się nie spodziewałam Maurycy. Cieszę się, że... jesteś - palnęła szybko żałując swych głupiutkich, subiektywnie kiepsko dobranych słów. Nie wiedząc jak inaczej poradzić sobie z uporczywym milczeniem, podeszła jeszcze bliżej i kierowana niczym innym a silnym impulsem, wtuliła się w Gryfona, przyciągając go do siebie ciasno. - Nawet nie wiesz jak bardzo cię podziwiam. Kto po tym wszystkim miałby w sobie tyle siły i zaparcia, aby wrócić do szkoły i ukończyć rok? - Nie chciała zamieniać ich spotkania w rzewną, grecką tragedię pełną łez, smutku i rozpaczy. Przeszłość była przeszłością, ale szczerze bała się każdego pojedynczego wyrazu opuszczającego jej usta. Bała się, że jeszcze bardziej zrani chłopaka.
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Sro 18 Maj 2016, 22:47 | |
| Blade policzki chłopaka błyskawicznie zalały się delikatnym różem, ale każdy kolejny krok Anastazji sprawiał, że kolor ten ciemniał przechodząc w żywą czerwień. Kiedy Maurycy poczuł, że zalewa go fala gorąca od razu docenił to, że było już ciemno, bo pąs mógł okazać się nieco... zawstydzający, a sytuacja i tak przekroczyła już wszelkie limity niezręczności jakie tylko były im dane. Maurycy wciąż obwiniał się o to, że pozwolił jej iść na marsz, podczas którego doszło do wydarzeń tak dramatycznych, wyrytych w pamięci młodej dziewczyny już na zawsze. Dlaczego akurat ona, dlaczego musiała mieć tak dobre serce, by w imię wyższej sprawy poświęcić jakąś część swojego życia dla innych? Jedna osoba w tłumie nie zrobiłaby różnicy, a... Ah! Drgnął nagle słysząc jej słowa. Próbował nerwowo zaczesać wiecznie skołtunione kłaczyska za ucho, ale wtem poczuł, że ich brakuje. Ściął je przecież. Sam, więc nie do końca równo i do tego całkiem niedawno, więc nie wszystkie niedociągnięcia zdążyły zarosnąć na tyle, by nie rzucać się w oczy. Przyzwyczajony do tego, że mógł schować za nimi twarz, lub pobawić się nimi w sytuacjach zakłopotania (a ta była niewątpliwie jedną z nich) był lekko rozczarowany swoją decyzją, ale wiedział, że to przejściowe. Postanowił przecież nie unikać więcej ludzkich spojrzeń, postanowił być odważny, jak na Gryfona przystało. Nie pozwoli pamięci rodziców rozwiać się tak, jak zrobił to popiół pozostały z ich ciał. Na brodę Merlina, przecież to mogło stać się też z Anastasią! Mogła zniknąć z dnia na dzień nie pozostawiwszy po sobie nic prócz wspomnień, które i tak zatarłyby się z biegiem lat, bo musiałby żyć dalej. Pamiętał dobrze słowa z jej listu. Mógł milczeć, pozostawić ją bez żadnych nowości i odpowiedzi, pytań, wsparcia, ale przecież nie mógł jej zawieść! Będzie parł do przodu na przekór temu, co zgotował mu los, albo nie nazywa się Longbottom. Byli teraz w lepszym miejscu i obserwowali go z góry, oczekując jego przybycia, ale jego rozdział jeszcze się nie skończył. Nie, kiedy ma jeszcze tyle do zrobienia i tyle osób dla których chciał to wszystko kontynuować. - Czy... czy w Hogsmeade coś ci się stało? - zapytał spokojnie, uznając jej pytanie za czysto retoryczne. A może mylił się w tej kwestii? Może powinien jakoś to rozwinąć, tylko nie wiedział do końca jak? Ręka jakby sama powędrowała na jej plecy, w miejsce odrobinę wyżej niż można się po chłopaku w jego wieku spodziewać, ale to przecież był Maurycy. Było już ciemno, więc chociaż dostrzegał, że z twarz dziewczyny doznała poparzeń, ale nie potrafił w tym świetle (a może raczej jego braku) jak poważnie to wyglądało.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Sob 21 Maj 2016, 03:09 | |
| Pragnęła przekazać Maurycemu jak najwięcej ciepła i wsparcia swym uściskiem, czegoś co, być może niepotrzebne, słowa, nie mogłyby opisać. Stało się jednakże inaczej i jakkolwiek próbowała się wzbraniać przed rosnącym rozrzewnieniem, tak wypowiedziane słowa całkowicie dziewczynę rozkleiły. Czy coś ci się stało? Mając przed sobą chłopca, który tak nagle stracił rodziców, rodzinę… Jak mogłaby wydać z siebie chociażby westchnienie biadolenia, jak mogłaby chociażby pisnąć słówko na temat piekących nieustannie i dających o sobie znać w każdej chwili oparzeniach, jak mogłaby...? To pytanie uświadomiło również Anastazji jak wdzięczna była za obecność głębokiego mroku spowijającego pomieszczenie. Jak dobrze, iż Maurycy nie musi spoglądać na jej twarz naznaczoną bólem i cierpieniem feralnego dnia marszu, dnia o którym każde z nich starało się przecież zapomnieć. Poparzenia starała się nosić z dumą, choć uczucie wstydu niejednokrotnie przejmowało kontrolę nad ochłapami pewności siebie, która posiadała. Teraz jednakże, nagłe objawiające się migawki wydarzeń sprzed miesiąca, świadomość cisnących się do oczu łez, sprawiły, że nie była już w stanie milczeć, ani udawać, że wszystko było w porządku. Nic nie było w porządku. - Maurycy... Ja… tam nawet nic nie zrobiłam… byłam sparaliżowana strachem jeszcze zanim cokolwiek się zaczęło… to nie tak, że walczyłam, to nie tak, że mogłabym komuś pomóc… jakiś mężczyzna rzucił mną o ziemię niczym szmacianą lalką, a to przecież... nic takiego, ale od tamtej pory...ze strachu... ja nic... Raptownie wyrwała się z objęcia, odchodząc kilka kroków i obracając się plecami, tak jakby pragnęła skryć przed nim całą swą osobę. Nie była w stanie zatrzymać potoku łez sączących się po policzkach, podobnie jak nie mogła powstrzymać się od wypowiedzenia ciążących słów, które tak bardzo pragnęła z siebie wyrzucić. Komukolwiek. -... ciskał w nas klątwami...jakaś dziewczyna dostała kwasem w twarz, widziałam, widziałam jak wżera się w nią i jak wije się z bólu...widziałam chaos i krzyki, zaraz potem...wszystko przesłonił płomień pożogi. Moja tarcza - pociągnęła nosem - nie wiem... chyba była za słaba. Nie dość słaba. Widziałam to Maurycy, słyszałam rozpaczliwe, rozdzierające duszę krzyki pełne bólu, oni wszyscy umierali na moich oczach. Zamilkła. Już sekundy po wszystkim, zapragnęła wymazać całą swą wypowiedź z pamięci, cofnąć słowa i na zadane wcześniej pytanie odpowiedzieć, że to nic takiego i jej przejdzie. Maurycy, to biedne stworzenie, w którego butach Anastasia nigdy się nie znajdzie, nie powinno było tego słuchać. -Prze-praszam - załkała - nie powinnam ci o tym opowiadać, przepraszam...
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Sob 21 Maj 2016, 23:11 | |
| Nie była to z pewnością rzecz, której Maurycy chciał słuchać. Nie była to rzecz, którą chciał sobie wyobrażać i przeżywać z innymi na nowo i nowo. Gdyby mógł, to wymazałby z niej te felerne godziny, ale nie było to ani możliwe ani odpowiednie. Mógł jedynie ścisnąć ją mocniej, opuścić głowę na ramię, ale nie było mu to dane. Anastasia wyrwała się z jego objęć i pognała na bok, sprawiając, że speszył się nieco, bo pomimo szczerej chęci otarcia łez - był zbyt nieśmiały, żeby spróbować się narzucać. Szacunek dla cudzej przestrzeni osobistej brał górę. - W obliczu tego co się stało nie ma powinno i nie powinno. Wszystkie granice już dawno się zatarły. - wyciągnął z kieszeni mundurka haftowaną chusteczkę, którą wręczył Gryfonce ze smutnym wyrazem twarzy, a następnie podszedł do szyby i oparł się o nią rękoma, spoglądając z góry na zacieniony dziedziniec. - Chociaż nie wiesz jak bardzo bym tego chciał, nie potrafię cofnąć czasu i naprawić rzeczy, które miały wtedy miejsce, ale - tu głos złamał mu się lekko - jestem w stanie obiecać ci, że dołożę wszelkich starań, aby nie spotkały cię ani nikogo innego już nigdy. Uczynię ten świat lepszym miejscem dla nas i ich pamięci. - odetchnął, chcąc się uspokoić. - To właśnie daje mi siłę, żeby codziennie się podnosić. - powiedział. Nie wiedział dlaczego zdobył się na takie wyznanie w takim momencie, bo nie wydawało się to być niczym, co mogłoby podnieść ją na duchu... ale czy cokolwiek mogło to zrobić? Czy cokolwiek mogło naprawić młodą dziewczynę, która przez jedną, nierozsądną decyzję... nie, to było niemożliwe. Dłoń znów uczepiła się włosów, nerwowo plotąc je na palcach. - I pamiętaj, Anastasio, ze wszystkich rzeczy na świecie, których można się wstydzić, dzielenie się z kimś czymś, co leży ci na sercu nie jest jedną z nich. Poza tym, nie jestem tak słaby, jak wam wszystkim się wydaje. Jestem w stanie nieść z tobą ten ciężar, więc proszę, nie tłum w sobie czegoś, co sprawia ci ból, bo pęknie mi serce.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Pon 23 Maj 2016, 17:51 | |
| Wysunęła się na chwilę z mroku i wyciągnąwszy dłoń po haftowaną chustę chłopaka, wytarła niedbale wilgotną od łez twarz. Cień jego sylwetki podążył ku szybie, o którą się oparł i choć nadarzyła się szansa do wypowiedzenia kolejnych kwestii, Anastasia nie śmiała odzywać się teraz ani słowem, nawet jeśli komentarz o zatartych granicach wzbudził w niej ambiwalentne uczucia sprzeciwu. Krążyła niespokojnie po komnacie, a jego słowa zawisły gdzieś w powietrzu. Wyłapała lekkie załamanie głosu i piętrzące się w nim emocje, których musiał mieć w sobie niebotyczną miarę, lecz jakimś cudem udawało mu się dzielnie stawiać czoła jej własnemu rozklejeniu i słowom, które kogoś takiego jak Maurycy, mogły tylko zranić. -Chciałabym dzielić to marzenie z Tobą - wyznała cicho - Nigdy nie byłam kimś, kto poprzestawał na staniu z boku i biernym przyglądaniu się podczas gdy inni cierpieli. Rzecz w tym, że…Jestem słaba. Nieustannie przyłapuję się na tym, że ciągle brakuje mi odwagi. Zawsze mi jej brakowało. Odkąd tylko pamiętam, byłam jedną, wielką, trzęsącą się kulą strachu - stwierdziła z czystą pogardą dla własnej osoby i otarła kolejną pulę łez opuszczającą jej podpuchnięte powieki. Tchnięta ostatkami siły wewnętrznej empatii, podeszła do Maurycego i przystanęła u jego boku, twarz kierując za krajobraz rozpostarty za szybą. Był to istotnie jedynie pretekst do ograniczenia ekspozycji wstydliwych oparzeń, nie chciała jednakże pozwolić, aby własne niepewności przejęły kontrolę nawet nad instynktownymi działaniami, jakimi były dla Anastasii chwile dzielenia się z innymi swoją bliskością i ciepłem, którego było w niej tak wiele. -Oczywiście, że nie jesteś słaby Maurycy, nikt nie wątpi w twą siłę -powiedziała, delikatnie kładąc dłoń na jego ramieniu -... ale jak możesz mówić mi abym nie tłumiła swoich uczuć, skoro sam to właśnie robisz? Zawiesiła głos i z szaleńczym biciem serca oczekiwała reakcji jego słów. Obawiała się konfrontować Maurycego w tak bezpośredni sposób i być może pozwalała sobie na zbyt wiele, ale... sam przecież powiedział, że wszelkie granice już dawno się zatarły.
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Pon 23 Maj 2016, 23:44 | |
| Chciała z nim dzielić marzenia. Czy istniało coś bardziej wzruszającego i motywującego od momentu, w którym ukochana osoba wyznawała ci coś tak nierealnego? Łomoczące serce mogło wydawać się być czymś denerwującym, zwłaszcza, że chłopak złapał się za nie niespodziewane, ale było wręcz przeciwnie. Pierwszy raz od dawna poczuł, że naprawdę żyje. Bo miał po co i dla kogo. - Mam... złe wspomnienia związane z wyznawaniem innych swoich sekretów, ale masz rację. Wymaganie od kogoś zwierzeń w sytuacji, kiedy samemu milczy się na temat jakiegoś wydarzenia jest dość głupie, prawda? - przyznał sam sobie rację, zabierając rękę ze swojej klatki piersiowej. Spojrzenie przerzucił na dziewczynę, znajdującą się teraz o wiele bliżej. - Widzisz, Anuszka, moim problemem jest to, że nie miałem nawet okazji tego strachu poczuć. Czułem tylko stres, kiedy kazałaś mi się kryć, może odrobinę rozczarowania do samego siebie, że nie potrafiłem za tobą ruszyć, a potem dotarła do nas wieść, że zginęliście, pozostała po was kupa popiołu i kilka osób, cudem uratowanych z płomieni czarnomagicznego zaklęcia i wydaje mi się, że nie wtedy nie czułem już nic oprócz bezsilności. Obiecałem was chronić, a nie było mnie w momencie, kiedy najbardziej mnie potrzebowaliście i najbardziej boli mnie to, że nikt nie może mi mieć tego za złe. Nikt nie może się wściec za to, że mnie tam nie było. - mówił coraz ciszej, aż wreszcie zacisnął zęby i przymknął się na moment, bo do oczu nazbierało mu się łez. Zacisnął powieki i otarł twarz, odwracając się na chwilę na bok, bo przecież czuł wewnętrzną, męską potrzebę zgrywania twardziela, niestety kontynuacja wypowiedzi głosem stabilnym okazała się być niemożliwa. - Poszedłem tam. Widziałem spalone domy i czarny bruk. Zaszlochałem nad popiołem, który był kiedyś ludźmi których znałem. Byłem w swoim domu. I jedynym, co mogłem poczuć była wściekłość, że nie cofnę już czasu. Już zawsze będę musiał żyć z tym, że... - urwał. Chyba sam nie wiedział co chciał powiedzieć. Przygryzł wargę jakby nad czymś się zastanawiał. Złapał ją za rękaw mundurka. - W obliczu czegoś tak okropnego zdobyłaś się na to, żeby wyciągnąć różdżkę i rzucić zaklęcie. Nie ma odwagi bez strachu, a to co uczyniłaś jest świadectwem tego, że tiara nie pomyliła się przydzielając cię do Gryffindoru. - wolną ręką zaczesał jej włosy za ucho, po czym delikatnie cmoknął w odsłoniętą skroń. - Jesteś moją bohaterką i w obliczu całej tej katastrofy... nawet nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, że wciąż istniejesz i... czujesz.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Wto 24 Maj 2016, 04:38 | |
| - Sekret? Dobrze, nazwijmy to sekretem. Naszym wspólnym - powiedziała nieco pogodniej niż dotąd, nie byłaby bowiem sobą, gdyby nawet w takiej sytuacji, nie spróbowałaby przemycić choćby odrobiny jaśniejszego, weselszego akcentu. Czując jednakże na sobie nagłe spojrzenie Maurycego, spuściła wymijająco głowę i pozwoliła opadającym na buzię włosom przykryć rosnące zawstydzenie. -Maurycy- odezwała się, a głos złamał się znacząco jeszcze zanim jakiekolwiek słowa opuściły drżące z przejęcia usta - masz rację. Nikt nie może cię za nic winić i mimo tego czujesz ból, czujesz... coś czego cząstkę prawdziwej mocy mogłabym sobie jedynie wyobrazić... ale...ja o tym myślałam. Widząc łzy spływające po jego twarzy, zawahała się przed następnymi słowami. Nabrała do płuc powietrza i przymknęła lekko powieki, tak aby pełne skupienie pozwoliło nadać wypowiedzi całkowicie pewny i słuszny wymiar. Taki, jaki pragnęła osiągnąć. -Nie wiem czy na nasz ból istnieje inne lekarstwo poza czasem, lecz...Moja i twoja obecność czy jej brak, żadna z tych rzeczy by niczego nie zmieniły. Żadne z nas niczego by nie wskórało w pojedynkę. Nie w tych okolicznościach. Nie mogliśmy niczego przewidzieć, a cały ciąg wydarzeń... nawet obecni tam aurorzy nie byli w stanie niczemu zapobiec, Maurycy. Być może to brzmi strasznie i okrutnie, ale tłumacząc naszą bezsilność wobec losu i tego na co wpływ nie mieliśmy... czuję się nieco...lepiej? Rozumiesz? Pociesza mnie ten durny fakt. Wiem, że to nie ma sensu. Wiem, że to nędzny tok rozumowania, ale wciąż wydaje się być lepszym od zadręczania się i zastanawiania się co by było gdyby. Zastanawiania się nad wydarzeniami, które nie miały i nie będą mieć miejsca. Nie była pewna czy aby nie mówi od rzeczy, i czy Gryfon jej zaraz nie wyśmieje. Mimo tego, zdążyła już wyjawić mu swe dotychczasowe myśli, a lawina zwierzeń dopiero nadciągała. Nie mogła powstrzymać się od podzielenia się swymi przemyśleniami z kimś, kto rozumiał tę sytuację jak nikt inny. Według samej Anastazji, Longbottom powinien był wbrew swej naturze skupić się wyłącznie na sobie. Fakt, że próbował podtrzymywać ją na duchu samemu będąc w tak rozpaczliwej sytuacji...Ale Maurycego tam nie było. Nie widział paraliżującego strachu obezwładniającego jej kończyny. Słabości i tchórzostwa godnego potępienia. Próbował ją pocieszyć, ale jakichkolwiek nie użyłby argumentów i tak osiągnąłby krytyczną porażkę. Nie musiała jednakże myśleć nad wyczerpującą oraz zbywającą ripostą, gest jaki wykonał chłopak całkowicie wybił z jej głowy zwroty i wyrazy, które zaczęły powoli formować się w przyszłą wypowiedź. - Błagam, nawet nie używaj takich określeń w stosunku do mojej osoby - odparła speszona i zwiedziona najczystszą ciekawością, odważyła się zerknąć na oblicze chłopaka. Rozmawiali o tragicznej śmierci kilkudziesięciu osób, w tym rodziców samego Maurycego, a w jednym, banalnym momencie cała powaga tej sytuacji została zmieciona na podrzędny plan. Czy był to odruch całkowicie przyjacielski? Braterski? Czy coś zupełnie innego? - Nie mówisz tak tylko dlatego, że… że mnie lubisz, prawda? - czuła jak z wraz z uchodzącym powietrzem, jej serce zamienia się martwą skamielinę niezdolną do pełnienia funkcji jednego z najważniejszych organów wewnętrznych żywego organizmu. Tym razem to ona uczepiła się skrawka cudzego mundurka, tak jakby chciała wydusić z niego odpowiedź. Jak najszczerszą. Tylko na co jej to było?
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Wto 24 Maj 2016, 07:50 | |
| Nie wydawało mu się, aby czas mógł zaleczyć jego rany. To nie był przecież ten typ bólu, o którym zapomniało się po jakimś czasie niewspominania, a wręcz przeciwnie - czwarty kwietnia miał stać się tym typem dnia, który oboje będą pamiętać w każdym szczególe niezatartym przez przypływ powalających na kolana emocji. Chyba nie do końca go zrozumiała, ale nie przeszkadzało mu to w żaden sposób. Może to i nawet, w pewnym przedziwnym sensie lepiej, że zinterpretowała to inaczej, że sama czuła coś innego i znajdowała ukojenie w czymś dla niego bolesnym. Zrobił się spokojniejszy, na tyle, by uśmiechnąć się do niej delikatnie, jak gdyby próbował pokazać jej, że tego subtelnego uniesienia kącików ust potrzebował. To nie było dla niego ani nieodpowiednie, ani dziwne. To nie psuło dla niego żadnej atmosfery, bo niczym dla kogoś takiego było pogrążanie się w smutku i melancholii. Ba, on przecież wrócił tutaj, żeby od niego uciec! W towarzystwo jej, drużyny, przyjaciół z dormitorium, referatów i wieczornych patroli. Ta dawka normalności dawała mu nadzieję na to, że nie wszystko musi się zmienić, a chyba logicznym było poszukiwanie poczucia stabilności dla kogoś, kogo życie obróciło się do góry nogami. Nie chciał przytłaczać jej teraz swoimi uczuciami. Szczególnie teraz. Zwłaszcza, że przecież wcale nie musiała ich podzielać. Zarumienił się więc znowu, zdawszy sobie sprawę z tego, że zrobił coś wyjątkowo samolubnego i prawdopodobnie uciekłby na krok w tył gdyby nie to, że zakleszczyła się na jego ubraniu. - Powiedziałem to, bo uważam to za prawdę. Ja... ja nie okłamałbym cię, a już na pewno nie w takiej sprawie. - powiedział spokojnie, lekko przy tym speszony. Tak, speszony! Nawet po tym geście, na który dźwignął się przed chwilą w celu odgonienia jej myśli w innym kierunku niż płonący w pożodze ludzie. - Nie jesteś tchórzem, Anastasio. Jesteś jego Anuszką. Jak mógłby pomyśleć o tobie inaczej?
// Naskrobałam ci to w telefonie w drodze do pracy, więc daruj mi długość. Nie mogłam się powstrzymać bo przeczytaniu rano twojego posta.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Wto 24 Maj 2016, 21:54 | |
| Cisza oraz brak jakiegokolwiek komentarza dotyczącego jej monologu jedynie utrzymał Anastasię w przekonaniu, że to co powiedziała było najzwyczajniej w świecie… żenujące. Lekki uśmiech wpłynął na twarz Maurycego, być może taki jaki posyła się głupiutkiemu dziecięciu, albo niesfornemu zwierzątku, które zaczęło ganiać za własnym ogonkiem. Ach, czemu zawsze musiała tak paplać jęzorem, wyduszać z siebie wszystko, co grało jej pod sercem. Przecież nie wszystkim przemyśleniom dane było ujrzeć światło dzienne, dotrzeć do cudzych, znużonych uszu. Nie wypuściła z dłoni skrawka jego szaty, wręcz przeciwnie, rękę zacisnęła na nadgarstku chłopaka, nie bacząc wcale na niewidoczne w półmroku rumieńce, ani inne znaki mogące świadczyć o zawstydzeniu. Nie dostała satysfakcjonującej odpowiedzi, więc wiedziona egoistycznymi instynktami, domagała się czegoś, co mogłoby ją solidnie zaspokoić. Mimo że sama nie wiedziała czego właściwie szuka i oczekuje od chłopaka. -Dlaczego nie? Jesteśmy przecież w stanie powiedzieć wiele rzeczy, żeby tylko druga osoba poczuła się lepiej. Ale w moim przypadku to naprawdę zbędne -upewniła go - poza tym, jeszcze przed... -ucięła gwałtownie, wpatrując się w jego twarz z rosnącym przerażeniem i uczuciem gorąca wzmagającego się w ciele. Powiedziałaby za wiele. Za dużo jak na taką chwilę i musiała przerwać. Inaczej by się pogrążyła. -Jest już późno, czy nawet jako prefekt nie będziesz mieć kłopotów za szlajanie się o tej porze po zamku? I to z dziewczyną?
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Wto 24 Maj 2016, 22:24 | |
| Po jej reakcji i urwanym zdaniu sapnął nieświadomie, głęboko rozczarowany... sam sobą, bo najwyraźniej powiedział coś nie tak i dziewczynie nie do końca się to spodobało. A może czegoś nie powiedział? Może oczekiwał przyznania jej racji w kwestii tego, że świadomość ich bezsilności wobec działań tych potworów była kojąca, chociaż jeszcze przed chwilą przekazał jej jak bardzo go to boli? Szybko przestał się zadręczać bo poczuł, że to nie może być prawdą. Radzili sobie z tą sytuacją inaczej, ale nie znaczyło to przecież, że musieli wymuszać na sobie wzajemnie jakiekolwiek działania, prawda? - Są sytuacje, w których delikatne minięcie się z prawdą mogłoby być rozsądne, gdyby przedstawienie komuś sytuacji tak jak się maluje miało doprowadzić do katastrofy, ale co bym osiągnął kłamiąc ci w żywe oczy teraz? - nie zamierzał pozwolić jej na tak szybką i gwałtowną zmianę tematu. Nie wtedy, kiedy widział, że słowami rzuciła pod wpływem jakiegoś impulsu, w samoobronie, żeby wybrnąć z wypowiedzenia czegoś, co uznała za zbędne. - Uważam to co zrobiłaś za akt odwagi i nie pozwolę ci nazywać samej siebie trzęsącym się tchórzem. Analizowałem tą sytuację wiele razy, słuchałem zeznań i opowieści różnych ludzi i... przecież sama tam byłaś i wiesz jak niewiele można było zrobić, a mimo to w obliczu tak wielkiej katastrofy chwyciłaś za różdżkę, żeby uratować siebie i Antygonę. Tchórz, Anastazjo, zachowuje się jak szczur, który ucieka z tonącego statku zostawiając wszystko za sobą. Nie myśli o innych. Możesz się ze mną nie zgodzić, to oczywiste, ale wiedz, że dla mnie miało to i ma znaczenie, a jako prefekt - wyswobodził swój nadgarstek z uścisku po to, by wpleść swoją dłoń w jej. - mogę wędrować po nocy, chociaż ty nie za bardzo. Chodź, to odprowadzę cię do dormitorium. Chyba, że chcesz tutaj zostać. Teoretycznie powinien wlepić jej za to karne punkty, ale takie rozwiązanie raczej nie wpłynęłoby pozytywnie na ich relację, a nie oszukując się - Maurycemu bardzo zależało na tym, żeby dziewczynę najzwyczajniej w świecie poderwać. Podkochiwał się w niej przecież od ponad roku, a teraz, kiedy zdobył się na to, żeby zaprosić ją na szkolną potańcówkę... no cóż, los nieco pokrzyżował mu plany spędzenia wspólnie wspaniałych chwil zaraz po wiosennym balu. Niestety wspomnienie zabawy trochę się zatarło przez felerny czwarty kwietnia, ale nie znaczyło to przecież, że o tym wszystkim zapomniał.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Sro 25 Maj 2016, 00:30 | |
| Uznała to za retoryczne pytanie, które nie wymagało odpowiedzi. Nawet jeśli owej oczekiwał, nie byłaby w stanie zaprezentować nic więcej poza wzruszeniem ramion i pokornym spuszczeniem wzroku. Słuchała z namaszczeniem słów Gryfona i wydawałoby się, że buziuchna Fitzgerald przybrała wyraz łagodny, wręcz opiewający o wdzięczność i nutkę rozanielenia. Niestety, prawdziwy sens wypowiedzi Maurycego, jak szczery by nie był, odbił się z hukiem o szczelnie zapeklowany umysł dziewczęcia i nawet nie zdążył drasnąć swą mocą serducha Anastasii. Była bowiem zbyt uparta w swym przeświadczeniu, zbyt straumatyzowana wizją nie tyle bezsilności, a właśnie strachu, który piętrzył się w jej wnętrzu latami. To nie tak, że opinia Longbottoma nic dla niej nie znaczyła, nie, z ulgą przyjmowała fakt, iż pomimo tych wszystkich wyznań i wcześniejszych wydarzeń, chłopiec wciąż widział w niej równy sobie Gryfoński materiał. Kiwała tak sobie głową, niby to w zamyśleniu analizując to co słyszała, gdy do świadomości dotarł nareszcie fakt, że nadal trzymała go za skrawek rękawa. Wróć, teraz ich dłonie splotły się miękko, a zadane pytanie zawisło w gęstej atmosferze nadchodzącej nocy. -Co? Ach! Tak, tak, zostan...To znaczy, ugh, co ja gadam. Chodźmy - cudem powstrzymała się od palnięcia w łeb czymś wyjątkowo ciężkim i żelaznym, ale jako, że niczego takiego w zasięgu wzroku nie znalazła (a różdżka spłonęła), musiała przystać na zwykłą, naganę słowną wymierzoną sobie w myślach. Ratowały ją czerwonawe oparzenia na twarzy, bo w innym wypadku, Maurycy z pewnością mógłby zauważyć, że policzki koleżanki nabrały barwy krwistego, świeżego buraczka. Wypuściwszy jego dłoń, podreptała do siedliska książek, które spakowała rzetelnie do torby. Być może popełniała błąd, dając mu nadzieję na coś, nad czym jeszcze się nie zastanawiała. Być może była okrutna i samolubna, albo po prostu głupia. Tym razem to ona, już przy schodach wyjściowych, odnalazła w ciemnościach dłoń Maurycego i wplotła w nią swą własną.
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia Sro 25 Maj 2016, 01:15 | |
| Maurycy zacisnął swoje paluszki na jej dłoni i spokojnym krokiem ruszył przed siebie, przy okazji częstując Anastasię ciepłym spojrzeniem. Darował sobie kontynuowanie bolesnej, rozdrapującej świeże rany rozmowy. Właściwie, to wolał spędzić drogę do dormitorium w ciszy poświęconej na pozbieranie chaotycznych myśli, kłębiących się teraz tu i ówdzie w różnych zakamarkach Maurysiowej głowy. Wydawało mu się, że ten moment milczenia był im potrzebny, a jeżeli był tylko i wyłącznie jemu - cóż, mógł chyba pozwolić sobie na chwilę samolubności? Ten jeden, jedyny raz. Szczególnie, że (w co rzecz jasna nie chciał wierzyć) podana mu ręką mogła być jedynie sposobem na utopienie smutku w kimś, kto akurat się napatoczył, ale... przecież nie mogło tak być! A poza tym, czy nie wymagał od życia zbyt wiele, kiedy zerkając ukradkiem na jej twarz i usta marzył o dniu, w którym mógłby musnąć je swoimi? Powinien przestać zadręczać się fikcją, którą kreował sobie w głowie wieczorami i zacząć budować tu i teraz. Stać się jej przyjacielem, a wtedy... wtedy sama zdecyduje, a ręka spleciona z jego mówiła jasno, że druga strona chciała przynajmniej spróbować. To było wszystko, czego cierpiący w środku chłopak potrzebował. Z tą myślą wkroczył do pokoju wspólnego, obserwując zaledwie kilka śpiących nad notatkami niedobitków i cichutko, tak by ich nie obudzić wyszeptał do Gryfonki dobranoc. Słodkich snów.
[Koniec sesji]
|
Temat: Re: O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia | |
| |
| O ciężkich powrotach | Maurycy&Anastasia | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |