NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour

Idź do strony : 1, 2  Next
Anastasia Fitzgerald
Anastasia Fitzgerald
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNO
OPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji.  Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie.  Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama.

https://mortis.forumpolish.com/t364-szatany-anastasii#520 https://mortis.forumpolish.com/t418-skrytka-numer-111
PisanieTemat: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptySro 17 Lut 2016, 23:27

14 lutego 1934


@Seymour Hardy

Czternasty lutego. Data przez niektórych (głównie podniecone, pryszczate małolaty) oczekiwana z bezkresnym utęsknieniem, ekscytacją związaną z samą nazwą święta. Walentynki. Choć ciężko było utrzymać sen podczas chaosu i harmidru, towarzyszącemu przygotowaniom jej współlokatorek do niedzielnych wypadów i randek, to Anastasii udało wyspać się do południa i wstać rześką, niczym poranna rosa zgromadzona na roślinności  najsmętniejszego i najmroczniejszego obszaru Zakazanego Lasu. Podły humor mogła usprawiedliwić kilkoma czynnikami, nie żeby jakoś specjalnie miała zamiar się nad tym rozczulać. Oficjalnie wzgardzała każdą panną z problemami sercowymi, powołując się na prawo do posiadania przez kobietę godności i własnego honoru. W praktyce jednak nie było tak łatwo, zwłaszcza jeśli było się nikim więcej niż siedemnastolatką z rozstrojonym systemem emocjonalno-hormonalnym. Nie umniejszając wadze innym problemom, takim jak chociażby smykałce do dramatyzowania i wyolbrzymiania.
Anastasia cisnęła, zgiętym na wpół i świeżo dostarczonym, listem prosto w odłamy swego łóżka, po czym przegryzła nerwowo wargę. Treść wiadomości nie poprawiła jej humoru. Wręcz przeciwnie - umocniła ją wręcz w przekonaniu nabytym już dawno temu, jedynie skrzętnie przechowywanym przez naiwne serduszko dziewczyny. Trudno, przynajmniej odpędzi depresyjne myśli w towarzystwie przyjaciela. Swoją drogą, czy on faktycznie nie miał nic ciekawszego do roboty?
Na dzisiejszą okazję planowała przywdziać coś nieco bardziej formalnego i eleganckiego, jako iż, na co dzień Anastasia nosiła się raczej skromnie, stroniąc nawet od symbolicznej biżuterii czy frywolniejszych fryzur. Jednakże przeczytawszy nieszczęsny list od niedoszłego księcia na białym koniu, poczuła jak jej ego tonie gdzieś w odmętach niepewności i odwiecznej rozterki zawężającej się wokół kwestii jej aparycji. Nie czuła się piękna, ani tym bardziej ładna. Odrzucenie potęgowało frustrację i niezadowolenie własną osobą. Tego dnia nie chciała przyciągać niczyjego spojrzenia, dzisiaj marzyła o niczym innym jak o wtopieniu i rozpłynięciu się w szarym, bezosobowym tłumie.
Była niedziela, toteż nie zdziwił ją widok kilku osób przebywających w pokoju wspólnym. Głównie młodsze roczniki, nikt kogo by znała na tyle dobrze, aby przywitać się i przeprowadzić nudną konwersację o pogodzie i nieodrobionych pracach domowych czy testach niespodziankach.
Położyła swój czarny, długi płaszcz na fotelu i zasiadła na jego oparciu. Wygładziła nieznacznie swą granatową, szczelnie przylegającą, długą suknię z lekkim dekoltem i rozejrzała się niecierpliwie po pokoju. Chyba jej nie wystawi, prawda?
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyCzw 18 Lut 2016, 00:51

Właściwie rzadko kiedy spędzał z kimś walentynki. Dla niego wspólne obchodzenie tego dnia oznaczało już coś poważnego - aktualnie żadnej takiej relacji nie miał. Wbrew pozorom nie wodził aż tak dziewcząt za nos, żeby im wmawiać, że jest miłością ich życia, gdy nawet nic do nich nie czuł. Dlatego też wszelkie propozycje, choć nie było ich wiele, skrupulatnie i jak najłagodniej odrzucił. Na szczęście Anastasia uratowała go od spędzenia tego wieczoru samotnie. Była właściwie najbliższą mu osobą i ogromnie się cieszył z takiego obrotu spraw. Jednak nigdy wcześniej nic takiego im się nie zdarzyło. Zastanawiał się, co skłoniło ją do takiej, a nie innej decyzji.
W ciągu dnia Seymour nie miał zatem zbyt wiele do załatwienia. Musiał przejść przez kilka wyznań uczuć, ładnie podziękować, odebrać nagrodę za bycie właścicielem takiej pięknej mordki w postaci pudełka czekoladek, następnie popędzić w podskokach do szklarni i na kolanach błagać profesor Fletcher o jakiś przyjazny dla oka kwiatek, a potem zrobić się na bóstwo. Punkt czwarta zjawił się w pokoju wspólnym w swoim jedynym garniturze, wypolerowanych trzewikach i prawie uczesanych włosach, z typowym dla siebie zgrywnym,  szelmowskim uśmieszkiem przylepionym do twarzy i piękną różą oraz pudełkiem czekoladek w rękach.
Widząc pannę Fitzgerald Gryfon uśmiechnął się szeroko i radośnie, choć dalej w swoim łobuzerskim stylu. Widok Anastasii w sukni wieczorowej zaskoczył go, mimo że wspominała, iż wybierze tego typu kreację, jednak nie dał tego po sobie poznać, gdyż byłoby to w złym guście. Ukłonił się jej szarmancko i na dobry początek wręczył kwiat.
- Pięknie wyglądasz - rzekł do niej zgodnie z prawdą. Robiła wrażenie. Zawsze uważał ją za piękną dziewczynę, ale kiedy widział ją w stroju wieczorowym, wprost nie mógł odwrócić wzroku. Nie spodziewał się, że elegancki strój będzie tak do niej pasował. Ujął lekko jej dłoń, by jak dobrze wychowany, mody dżentelmen pomóc wstać, a następnie podał jej ramię.
- To gdzie się wybierzemy? - zapytał, szczerząc się do dziewczyny.
- O czekoladkach również nie zapomniałem - dodał, wskazując na pudełko ręcznie robionych, belgijskich słodkości. Oczywiście nie było go na coś takiego stać, na szczęście niektóre uczennice Hogwartu owszem. Nie uważał, by było to w jakikolwiek sposób uwłaczające jego, albo Anastasii godności. Starał się, choć nie miał specjalnych możliwości finansowych. Jego jedyny garnitur i tak był ogromnym wydatkiem, a sam Hardy bardzo długo zastanawiał się nad jego kupnem. Niestety nie należał nawet do klasy średniej, toteż każde wydanie pieniędzy poddawał bardzo dokładnym kalkulacjom.
Anastasia Fitzgerald
Anastasia Fitzgerald
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNO
OPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji.  Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie.  Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama.

https://mortis.forumpolish.com/t364-szatany-anastasii#520 https://mortis.forumpolish.com/t418-skrytka-numer-111
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyCzw 18 Lut 2016, 16:48

Chociaż nigdy dotąd nie zdarzyło się im celebrować tego dnia sam na sam, to przez dziewczęcy umysł ani razu nie przesmyknęła się myśl zwątpienia w stosowność podobnej sytuacji. Gdyby zresztą Seymour postąpił podobnie, mogłaby wątpić w szczerość jego zamiaru tylko w jednej kwestii i był nią brak ewentualnie lepszej partnerki na dzisiejszy wypad. Doceniając wyjątkowość ich relacji, starała pielęgnować się ją jak tylko mogła, w pełni doceniając fakt, że należała do całkiem wąskiego grona kobiet, którymi Seymour nie był zainteresowany pod względem romantycznym.
Kochany Hardy zawsze się starał i nie pozostało nic innego, a wyszczerzyć się na widok takiego przystojnego gentlemana. Kiedy wręczał jej roślinkę, obdarowała go głupawym spojrzeniem w stylu “no nie żartuj, że to serio dla mnie”. Kwiatek! Nie sądziła, że jakiś głupi badyl może wzbudzić w niej taką gamę nieopisanych emocji, podchodzących prawdopodobnie pod zespół napięcia przedmiesiączkowego. Kwiaty, czy ona kiedykolwiek dostała podobny prezent od mężczyzny, który nie był jej ojcem, albo wujkiem?
-Dziękuję! A co do tego, gdzie się wybieramy...Zaraz się wszystkiego dowiesz, tylko wyjdziemy z zamku. Masz swój płaszcz?
Zacierała rączki na samą myśl o dzisiejszej niespodziance, która to składała się z dwóch części. Nie miała zamiaru uświadamiać chłopaka w tym momencie, oj nie. Trochę potrzymania w niepewności mu się przyda.
Wręczając jej czekoladki, miała już złapać się teatralnie za serce i przeturlać po pokoju wspólnym, gdy pomiarkowała się w ostatnim momencie, stwierdzając iż chociaż dziś postara się wyzbyć swoich infantylnych zachowań i spróbuje wrodzić się w prawdziwą damę z zamożnego i poważanego domu. Dokładnie dziesięć sekund później zmieniła jednak swą decyzję i wyściskała go niewymuszenie, mrucząc do ucha entuzjastyczne:
- Dziękuję!
Mogła jeszcze skwitować to niewinnym pocałunkiem w policzek, jakiś mały głosik w głowie podpowiedział jej jednak, że nie do końca chce obnosić się ze swoją czułością do Seymoura przy nieświadomych i niewinnych dzieciątkach z młodszych klas. Nie wątpiła, że to na niej i Seymourze mogła w tym momencie skupić się cała uwaga w pokoju, co więcej, nie pamiętała również kiedy był ostatni raz gdy coś podobnego miało między nimi miejsce.
Nawet nie musiała zerkać i przyglądać się dokładnie opakowaniu, by domyślać się pochodzenia czekoladek. Nie obchodziło jej to, taki gest w żadnym, najmniejszym wypadku jej nie ubliżał – wszak sama go o to poprosiła w swym liście.
- Schowam je pod pościelą, może ich nikt nie znajdzie – wyszczerzyła się do niego, calutka w maciupkich, świergotających skowronkach - Problem w tym, że...ja nie mam nic dla ciebie i teraz... mi strasznie głupio – wyznała zgodnie z prawdą, a cień zakłopotania przemknął po jej twarzy – ale! Wynagrodzę ci to później, obiecuję!
Ze swoim kwiatkiem i czekoladkami pobiegła z powrotem do pokoju, schowała je pieczołowicie przez wzrokiem wścibskich i łakomych współlokatorek, po czym wróciła i przylepiła się do ramienia przyjaciela.
- Okej, nie wiem czy pierwsza część mojego planu ci się spodoba, ale na drugą nie powinieneś narzekać – poinformowała z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy – za mną! Rumak czeka przed zamkiem.
Zeszli po schodach i udali się w stronę wyjścia głównego. Mimo iż było już późne popołudnie, to wzmożony ruch ewidentnie informował tę dwójkę, że w wiosce i w drodze do niej, natkną się na tłumy uczniów. Wyszli na zewnątrz, a chłodne, lutowe powietrze wtargnęło brutalnie pod dziewczęcą sukienkę. Przywdziała swój płaszczyk i jęknęła melodramatycznie, pogoda dziś nie dopisywała. Nisko zawieszone brunatne chmury zwiastowały niechybny deszcz, a hulający, nieobliczalny wiatr zdawał się obalać każde drzewo, które tylko stanęło nań drodze. Idealna pora na przechadzkę do Hogsmeade, idealna.
- Piękny dziś mamy dzień – rzuciła w eter, nawet nie siląc się na ironiczny ton, nie miała zresztą w zwyczaju podkreślać intencji w swych rozmowach. A przynajmniej na pewno nie przy Seymourze, znał ją pod tym względem zbyt dobrze.
W drodze do wioski dziewczyna nie zamierzała milczeć, ani poddać się srogim warunkom atmosferycznym. Zadała szereg pytań ściśle odnoszących się do jego ostatnich poczynań i tajemniczych zniknięć. Przecież w liście obiecał wyjaśnić!
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyCzw 18 Lut 2016, 23:22

Uśmiechnął się pod nosem, widząc, że sprawił przyjemność Anstasii wręczając jej różę. Wiedział, że to dobry pomysł. Kwiaty zawsze były dobrym pomysłem, niezależnie od tego, czy wręczało się je matce, babci, koleżance, siostrze, drugiej połówce, czy koledze. W sumie powinien kiedyś obdarować bukietem Theo - ciekawiło go, jakby chłopak zareagował. Było to o tyle bezpieczne, że Hardy nie dostałby od Puchona w papę. Bardziej posądzałby go o spłonięcie rumieńcem i nieśmiałe trzepotanie rzęsami, ale kto wie, kto wie...
- Nie ma za co - wyszczerzył się Seymour w odpowiedzi i zabrał swój długi płaszcz walający się po pokoju wspólnym. Nie wiedział sensu, by trzymać go w dormitorium, więc najczęściej wisiał na jakimś mieczu albo tarczy, stając się niemalże elementem wystroju pomieszczenia Gryfonów, z czym ani trochę nie miał problemów. Zwłaszcza, że był stary i nieco wyświechtany, nieznacznie przetarty na łokciach i z dziurą w kieszeni - nikt by go nie zabrał.
Zaśmiał się, kiedy Fitzgerald go uściskała i również objął ją ciasno i przyjaźnie swoim silnym ramieniem. Najchętniej poczochrałby jej jeszcze czuprynę, albo dał czułego buziaka w czoło, jednak powstrzymał się, mając na uwadze to, że nie są sami. Nie chciał robić widowiska, a niemalże czuł na sobie wlepione w nich ciekawskie spojrzenia. Każdy wiedział, że właściwie od pierwszego roku trzymali się razem i ciemnowłosy miał wrażenie, że również każdy sądził, że jest między nimi coś więcej, tylko czekając, aż będą wystarczająco nieostrożni, by dać innym powód do plotek.
Przewrócił oczami, słysząc dziewczynę.
- Daj spokój - odparł. - Twoim zadaniem jest tylko ładnie wyglądać! Już i tak teoretycznie męską powinnością jest zaproszenie dziewczyny i przygotowanie planu wieczoru. Czego nie zrobiłem. Jesteśmy kwita - puścił do niej oko, uśmiechając się filuternie półgębkiem.
- To w takim razie w drogę - rzucił, zaśmiawszy się na wzmiankę o rumaku, kiedy Anastasia wróciła po zostawieniu czekoladek w żeńskim dormitorium. Podał jej ramię i z płaszczem przerzuconym przez bark dał się poprowadzić w stronę wejścia głównego.
Mimo późnej pory wokół kręciły się tłumy. Tłumy zakochanych par. Seymour westchnął mimowolnie męczeńsko. Chociaż sam był okropnie kochliwy, z jakiegoś powodu to wszechobecne szczęście z powodu możności spędzenia walentynek ze swoją drugą połówką. Czasem żałował, że nie jest nieco bardziej stały w uczuciach. Mógłby zakochać się raz a dobrze. A teraz, ostatnio, już nawet nie czuł tego, co kiedyś. Nie mógł znaleźć dziewczyny, która budziłaby w nim tak silne emocje. Przy nikim nie odczuwał uciskaniu w sercu, ani motyli w brzuchu. Dlatego teraz po prostu kręcił się przy przedstawicielkach płci przeciwnej dla zabawy, a trochę z przyzwyczajenia. Poza tym, jak każdy lubił trzymać w ramionach miękkie ciało chętnej dziewczyny.
Uśmiechnął się lekko do blondynki, kiedy wyraziła swoje niezadowolenie z powodu pogody. Gdy zadrżała, naturalnym ruchem otoczył ją ramieniem, by dać jej trochę swojego ciepła. On był przyzwyczajony. Nigdy nie był odpowiednio ubrany do warunków atmosferycznych. I tak teraz, kiedy zaczął uczyć się w Hogwarcie, jego stopa życia niezwykle wzrosła. Kiedyś nawet matka miała problem z zaopatrzeniem go w zimowe buty.
- Wyciągnijmy kroki, żeby zdążyć, zanim zrobi się gorzej - mruknął tylko Hardy w odpowiedzi. Po chwili zaś zaśmiał się lekko pod nosem, kiedy przyjaciółka zaczęła wypytywać go o jego ostatnie nieobecności.
- Wiesz, bywam tu i tam... - odparł najpierw wymijająco, ale wiedział, że nie da mu spokoju. - A ostatnio... Nic nowego. Część czasu spędzałem z Kaylin. Chyba tylko dzięki niej udaje mi się osiągać takie wyniki z niektórych przedmiotów - przewrócił oczami nad własnym lenistwem. Nie lubił pracować sam. Wolał, jak ktoś mu wszystko ładnie wytłumaczył w przystępny sposób, potem było już z górki. A nie mógł wszystkiego olewać, choć miał ogromną ochotę. Musiał się starać, bo wiedział, że już nie długo w całości przejmie od matki obowiązek utrzymywania rodziny.
- Potrzebowałem też trochę czasu dla siebie - wzruszył ramionami kontynuując. - I... Część czasu zajmowała mi również Isabelle Malfoy.
Posłał Fitzgerald szeroki, pełny, psotny uśmiech, a jego oczy zalśniły niebezpiecznie. Wiedział, że to akurat ją zainteresuje, choć niespecjalnie przepadała za Malfoyówną. Postanowił, że zanim uraczy ją już mniej pikantnymi szczegółami, pozwoli jej być zaskoczoną, podekscytowaną, albo poirytowaną. Chciał zobaczyć jej reakcję i emocje malujące się w cudny sposób na twarzy. Nie mógł się wyzbyć tej nutki manipulanta w swoim sposobie bycia nawet wobec najbliższych.
Anastasia Fitzgerald
Anastasia Fitzgerald
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNO
OPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji.  Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie.  Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama.

https://mortis.forumpolish.com/t364-szatany-anastasii#520 https://mortis.forumpolish.com/t418-skrytka-numer-111
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyPią 19 Lut 2016, 18:39

- Kaylin? - zapytała zaskoczona. Jak dotąd jej sokole oko nie odnotowało tej dwójki razem, stąd też podobne zestawienie wydawało się być nieco abstrakcyjne. Bądź co bądź, była ostatnią osobą na Ziemi, która miała prawo oceniać oderwane od rzeczywistości kombinacje. Potrząsnęła niemrawo czupryną i wróciła umysłem do teraźniejszości. Nie będzie przecież rozmyślać o bolesnej przeszłości w tym momencie. Nie może.
- No tak, biedactwo pewnie nie wiedziało jak ci odmówić. Ale ma pecha!  - parsknęła śmiechem, z którego szybko wybroniła się przyjacielskim kuksańcem w żebra - ale tak serio, to cieszę się. Jest demonem nauki i nie jestem pewna czy istnieje przedmiot z którym by sobie nie radziła. Doradzę jej żeby cię mocniej docisnęła.
O jego postępy w nauce troszczyła się z obsesją, której pozazdrościłaby jej sama nadopiekuńcza Mama Fitzgerald. Świadoma jego sytuacji rodzinnej, wiedziała że chłopak nie ma innego wyboru jak przysiąść ostro do nauki, zdać śpiewająco egzaminy i zdobyć jakąś ciepłą, miłą posadkę w świecie czarodziejskim. Nie jej sprawa? Absolutnie jej sprawa, nie poszłaby na żadne odstępstwa, usprawiedliwiając się, że "to nie moje życie".
Sey opowiadał o swoich ostatnich poczynaniach i wszystko toczyło się w przewidywalny sposób, dopóki nie usłyszała tego imienia. Zrobiło się jej gorąco.
-Isabelle? Ona ma osobowość pudełka do zapałek i do tego...ten jej cierpiętniczy wyraz twarzy, tak jakby samo noszenie nazwiska Malfoy wywoływało u niej niebotyczny ból egzystencjalny. Myślałam że masz lepszy gust - aż się zapowietrzyła, była skłonna dać mu porządny wykład na temat nieszczęsnej Malfoyówny, z którą to już od dawna było jej nie po drodze. Od swego czasu nie pałała do dziewczyny zbyt wielką sympatią, choć skwapliwie to ukrywała nie tylko przed innymi, ale i samą zainteresowaną.
Seymour był prawdopodobniej jedynym człowiekiem, przy którym Anastasia potrafiła wydać szczery, prawdziwy osąd na temat innych osób. Fitzgerald rzadko wypowiadała się o kimś w krytyczny sposób, nawet w obecności bliskich osób. Jeżeli akurat nie ponosiły ją emocje i była w pełni opanowana to zdawała się miarkować swe słowa. Czyżby była fałszywa?
Sekundy potem dotarło do niej najważniejsze, powód zainteresowania Seymoura osobą Isabelle musiał być błahy. Nie wpadła na to w pierwszym momencie.
-No tak. Jest ładniutka.
Zrezygnowana wywróciła oczyma i machnęła ręką. Nie żeby miała go przekonywać do zmiany obiektu swoich zainteresowań.
- Jeśli cię z nią zobaczę to nawet nie licz na to, że podejdę się przywitać. Bez szans. Zestrzelę was z łuku i nie, nie tego od Kupidyna. Chociaż... nawet na łożu śmierci nie wyłuska się z niej żadnych konkretnych emocji. No, a tak w ogóle… To chyba nic poważnego? - zagaiła ostrożnie, tak dla pewności. Wyraźnie wątpiła w głębokość ich relacji, ta dziewucha była przecież zimna jak ryba w stawie, a sam Seymour...z reguły nie miewał poważnych związków. Co jeśli jednak to Malfoy była tym długo oczekiwanym fatalnym zauroczeniem, które miało na dobre zawładnąć sercem Hardego? Tyle razy nagabywała go do ulokowania uczuć na stałe, najlepiej w kimś kogo ona sama wybierze i zaakceptuje. O Isabelle nie było nawet mowy.
-A ten jej braciszek wcale nie lepszy - mruknęła pogardliwie pod nosem zacisnąwszy bojowo piąstkę na swym płaszczyku. Taki z niej oto był wojowniczy szczeniaczek, który łatwo nie odpuszczał.
Gdy dotarli do Hogsmeade, ich oczom ukazał się obraz popłochu, chaosu i rozpaczy. Może nie do końca rozpaczy, chociaż zdecydowanie było coś dziwnie beznadziejnego w tej całej romantycznej otoczce dnia dzisiejszego. Zwłaszcza dla osoby ze zranionym serduszkiem.
Wybranie się do restauracji w dzisiejszy wieczór wydawało się Anastasii nazbyt pretensjonalne i sztywne, nie należała bowiem do dziewcząt lubujących się w wykwintnych kolacjach przy świecach i nastrojowej muzyce, Seymour zresztą musiał się z nią zgodzić w tej kwestii. Herbaciarnia Madame Puddifoot była za to idealnym wyborem. Urocze miejsce na dopieszczenie cukrzycy i pozwolenie sobie na... coś mocniejszego. A to był dopiero początek!
Wysłała go na poszukiwania wolnego stolika (tłoczno, zaufała że z jego urokiem osobistym uda się coś wywalczyć) i pobiegła zamówić ciasto z rumem porzeczkowym. Zapłaciła, obejrzawszy się po pomieszczeniu w poszukiwaniu chłopaka. Jeszcze na słowa sprzedawczyni “och jaka z was ładna para” odburknęła jedynie coś niewyraźnego pod nosem i odfrunęła do stolika. Dziwna baba, przecież tyle osób musiało przewinąć się przez to miejsce, każdemu prawiła takie tanie komplemeciki? PFF!
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptySob 20 Lut 2016, 19:19

Wyraźnie widział, że przyjaciółkę coś gryzie, choć znaki na to wskazujące były bardzo subtelne. On jednak nie dość, że miał oko do takich rzeczy, Anastasię znał bardzo dobrze. Od pierwszego dnia szkoły spędzał z nią znaczącą część swojego czasu, nawet kiedy w jego życiu pojawiły się inne dziewczęta. Była powiernikiem jego myśli, sekretów. I nigdy niczego przed nią nie ukrywał, był z nią całkowicie szczery.
- Ja to mam fart - wyszczerzył się do niej, kiedy wspomniała, że napomknie Kaylin, aby zmuszała go, by uczył się jeszcze więcej. Anastasia wiedziała o jego sytuacji rodzinnej. Seymour był niezwykle wdzięczny, że nie oceniała innych pod tym kątem, mimo że wywodziła się z wyższych warstw społecznych. Takich osób było niewiele. Większość z bardziej zamożnych traktowała biedniejszych z przynajmniej jawną pogardą i nieskrywaną niechęcią. Gryfonka na szczęście nie była uprzedzona. Hardy myślał o niej czasem jak o bojowniczce o sprawy uciśnionych, stając murem za nim i za Theodorem, choć była czarownicą czystej krwi. I chociaż on dawał sobie radę z gnębicielami, tak dla Puchona przyjaciółka była wybawieniem.
Chłopak mimowolnie uśmiechnął się, gdy Anastasia wyraźnie uniosła się, usłyszawszy imię Isabelle. Wiedział, że za Ślizgonką nie przepada, ale nie mógł odmówić sobie przyjemności oglądania jej oburzonej twarzy. Zaśmiał się w głos, kiedy w końcu blondynka doszła do oczywistej konkluzji i uznała, że powodem, dla którego zainteresował się Malfoyówną była jej oszałamiająca uroda.
- To też - przyznał z uśmiechem. - Chociaż w gruncie rzeczy zacząłem za nią chodzić, gdy zorientowałem się, że doprowadzi to jej braciszka do pasji.
Uśmiech na jego twarzy zmienił swój charakter na znacznie bardziej demoniczny, ale zaraz powrócił do swojej zwykłej, szelmowskiej, łobuzerskiej i filuternej formy.
- To to co zawsze - wzruszył ramionami. - Co prawda nie chodzi mi o to, żeby wiesz, rozkochać ją w sobie, czy coś - mruknął. - Po prostu odkryłem w sobie niezwykłą umiejętność doprowadzania ją na skraj opanowania i zwyczajnie nie mogę się doczekać, kiedy ta jej lodowata maska wreszcie pęknie.
Fitzgerald musiała znać tę feralną cechę chłopaka. Uzależniony od manipulowania innymi. Nawet teraz nie mógł powstrzymać się przed celowym poirytowaniem przyjaciółki. Potrzeba zmuszania innych, by zachowywali się tak, jak tego chciał, było sednem jego charakteru i wszelkich działań. Robił to całkiem bezwiednie, nie zawsze się nad tym zastanawiając. Teraz też nie zrobił tego celowo. Ot, z przyzwyczajenia. Wiedział jednak również jak wykorzystywać swoje zdolności, kiedy rzeczywiście chciał kogoś zmanipulować.
Seymour zmierzył uważnym spojrzeniem przyjaciółkę. Czy o to chodziło? Czy on był powodem jej ledwie wyczuwalnego frasunku, o ile mógł to tak nazwać?
- Naraził ci się ostatnio? - zapytał zatem niewinnie, by zorientować się nieco bardziej w sytuacji. Anastasia nigdy nie wydawała się być specjalnie przejęta Malfoyem. Kiedy dręczył Theo, to owszem, zdarzało jej się na niego psioczyć, ale nigdy to nie chodziło za nią do tego stopnia. Musiało stać się coś naprawdę poważnego i Hardy był okropnie ciekaw, cóż to takiego było.
Szybko zorientował się, dokąd kierują swe kroki. Byli stałymi bywalcami w Herbaciarni Madame Puddifoot, gdzie relaksowali się przy słodyczach. Może oboje zbyt lubili słodkości, ale przynajmniej żadne nie wytykało drugiemu trzeciej dokładki, wręcz przeciwnie. Mrugnął porozumiewawczo do blondynki, kiedy nakazała mu znaleźć stolik i natychmiast zniknął w tłumie, wzrokiem szukając choćby jednego wolnego miejsca. Kawiarnia pękała w szwach, wypełniona po brzegi zakochanymi. Na szczęście nie minęła chwila, jak swoim sokolim wzrokiem wypatrzył dziewczynę, która sama przy stoliku ze smętną miną zajadała mus czekoladowy. Natychmiast przysiadł się i posłał jej najbardziej czarujący uśmiech, na jaki było go stać. Już po jego pierwszych słowach spłonęła gorącym rumieńcem, a po chwili podsunęła mu swój deser. Spróbował go z miłą chęcią, powiedział jeszcze parę słów, dziewczyna rozpromieniła się wyraźnie i natychmiast wstała od stolika, łapiąc płaszcz i uśmiechając się do niego nieśmiało. Pomachał jej na odchodnym, a potem wstał, zdjął swoje palto i zaczął rozglądać się za buzią Anastasii. Zamachał do niej, kiedy uchwycił jej spojrzenie, szczerząc się dumnie ze swojego dokonania. Już nie mógł doczekać się, czym tym razem będą się raczyć. Już dawno przywykł do tego, że to dziewczyna płaciła za ich wszelkie wypady, bo jego najzwyczajniej w świecie nie było na to wszystko stać. Z początku ich znajomości trochę oponował, ale gdy wreszcie Fitzgerald wyperswadowała mu, że to żadne obciążenie finansowe dla niej, stało się to czymś zupełnie naturalnym w ich znajomości.
Anastasia Fitzgerald
Anastasia Fitzgerald
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNO
OPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji.  Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie.  Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama.

https://mortis.forumpolish.com/t364-szatany-anastasii#520 https://mortis.forumpolish.com/t418-skrytka-numer-111
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyNie 21 Lut 2016, 05:05

Anastasia nie miała najmniejszego zamiaru odbierać mu radości z obserwowania jej, bądź co bądź, żywej i ekspresyjnej reakcji. Nigdy zresztą niczego przed nim nie ukrywała, nie widziała podobnej potrzeby w graniu skrytej i obojętnej. Obojętność i miałkość, gardziła tym szczerze, może to właśnie dlatego otaczała się osobami o unikalnej osobowości? Nieodparte przyciąganie do typów mrocznych, problematycznych. Innych, po prostu innych. Takich, których większość jej rocznika kojarzyła. Charakterystycznych, ekspresyjnych.
Theodore. Theodore był normalny.
Ale wstawianie się za nim przynosiło tak niebywałą satysfakcję. Tak cholernie dopieszczało ego.
Nie była takim aniołem, na jakiego się kreowała. Fałszywe intencje, ten motyw od zawsze przewijał się w młodym życiu Anastasii. Ciepłe uśmiechy, podniosłe słowa, nawet w stosunku do postaci, których los i istnienie miała w nosie. Bliscy zdawali się być w bezpiecznej pozycji lecz co z tymi innymi nieszczęśnikami? Cóż, żyli w słodkim przeświadczeniu o bezinteresowności i złotym sercu Fitzgerald.
Seymour wiedział w czym rzecz, przynajmniej tak się domyślała. A może nawet nie zwracał na to uwagii, tak jak ona nie dbała o jego drobne manipulacje, które swoją drogą z jej perspektywy wydawały się wyjątkowo perfidne i namacalne, ale któż mógł winić innych za wplątywanie się w sieć solidnie utkaną przez Hardego. Był w tym dobry.
Na zadane pytanie, dotyczące Malfoya, odparła zdawkowe „opowiem ci później”, tak aby tylko zbyć przyjaciela. Nie sądziła, że ta historia przejdzie jej przez ściśnięte, na samą myśl o chłopaku, gardło, ale kto wiedział do czego mogło dojść przy alkoholu. Alkoholu, którego planowała sporo dziś wypić.
Ciasto dyniowe. Sernik. Rum porzeczkowy. Dnia dzisiejszego z oczywistego powodu najbardziej interesowała ją pozycja ostatnia.
Kiedy zasiadła przy stoliku, otwierała już usta z zapytaniem o sposób, w jaki udało mu się wygrać miejsca. Ostatecznie jednak zrezygnowała, uśmiechnęła się zachęcająco i popchnęła szklankę z trunkiem w kierunku bruneta.
Ciche westchnienie opuściło dziewczęce usta, wszak widok tych wszystkich, niezliczonych par nie poprawiał humoru. Chociaż, do kawiarni przybyła całkiem spora rzesza rozchichotanych dziewcząt, które to podczas terapii grupowej, postanowiły prawdopodobnie wspólnie przetrwać dzisiejszą depresję singli.
Uszczknęła nieco ciasta i opróżniwszy pierwszą kolejkę, zamówiła kolejną. Seymour, jeśli nie chciał się jej narazić, musiał zarzucić sobie szybsze tempo. Nie ma zmiłuj.
- Trzeba było dzisiaj zaprosić tę mimozę. Taka ładna, ale pewnie każdy się bał ją gdziekolwiek zabrać. Może by się zgodziła? Aż z ciekawości usiadłabym sobie kilka stolików od was...-zaśmiała się z przebiegłym wyrazem twarzy, który to miał zamaskować jej wredną uwagę. Bądź co bądź, wolała nie epatować swym wrogim nastawieniem w aż tak natrętny sposób.
Ciepło powoli zaczęło uderzać nie tylko w dziewczęce kończyny, ale i zaznaczać swą obecność w kwitnących od pięknego rumieńca, policzkach. W takim tempie już za pół godziny mogła skończyć pod stołem. Byłoby zabawnie.
- Wiem. Ja wiem co zrobimy -oznajmiła chwilę po opróżnieniu kolejnej z rzędu porcji rumu.
Wychyliła się ponad przestrzeń stolika i pokonawszy dzielący ich dystans, zmrużyła oczy, bacznie przyglądając się mimice twarzy bruneta. Ach, natura była dla niego łaskawa. Nawet to jego spojrzenie pełne ikry i werwy. Nic dziwnego, że panienki, zasiadające po prawej stronie, ciągle na niego zerkały i trzepotały zalotnie rzęsami.
- Zagramy w szczerość czy odwagę. Pytania wyłącznie pikantne i ciekawe, jesteśmy wystarczająco na to dorośli. Nie przyjmuję nudziarstwa...a jak zrobi się zbyt gorąco od tych naszych wyzwań, to zmienimy lokal. Najwyżej już nas tu nigdy nie wpuszczą.
Wyszczerzając się, powróciła do swojego krzesła i upiła porządny łyk rumu. Na te prawdziwie interesujące i gorące tematy, wbrew pozorom, nie dyskutowali tak często. Półsłówkami, przelotnie, więcej w tym było domyślania się, niż wyłożenia kawy na ławę.
- Zacznę ja, wybieram...wyzwanie.
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptySob 05 Mar 2016, 00:36

Pokiwał tylko głową, kiedy Anastasia zaznaczyła, że historię Malfoy'a opowie później. A więc miał rację. Po jej reakcji był już pewnym, że to wina tego Ślizgona. Seymour nieznacznie zacisnął usta w wąską linię. To musiała być wyjątkowo poważna sprawa. Najczęściej dziewczyna nie przejmowała się specjalnie działaniami Masciusa, a jego ewentualne przytyki spływały po niej jak po kaczce, choć te zwykle były skierowane w niego i w Theodora, w Gryfonkę uderzając raczej rykoszetem i będąc następstwem jej mieszania się między Ślizgona a parę szlam, jej przyjaciół. Z czystością swojej krwi akurat nie mógł nic zrobić, ale nie zamierzał dawać sobą pomiatać. Mimo swojej siły i tego, że raczej dawał sobie radę z wszelkimi atakami na jego osobę, pomoc przyjaciółki była nieoceniona. Nie wiedział, czy gdyby nie ona byłby tym, kim był, tak pewnym siebie i wyszczekanym, zadowolonym z życia nastolatkiem. Nie wiedział, czy gdy miał jedenaście lat też cechowała go podobna siła psychiczna. W końcu każdy dzieciak potrzebował akceptacji i choćby tej jednej, jedynej bratniej duszy, albo przynajmniej dobrego przyjaciela - i tym właśnie dla Hardy'ego była Anastasia. Znał ją bardzo dobrze, jeśli nie na wylot, ale nigdy tak naprawdę nie zastanawiał się specjalnie nad tym wszystkim. Nie próbował jej oceniać, nie próbował robić psychoanalizy i rozkładać jej osobowości na czynniki pierwsze. Nie lubił tego robić. Chciał być zaskakiwany, nawet przez tych, z którymi spędzał większość swojego czasu. Otaczał się zatem tylko osobami ciekawymi, które miały coś do zaoferowania, coś wnosiły do jego życia. Wiedział, że dziewczyna ma podobne podejście do sprawy i między innymi to było przyczyną, dla której u jej boku czuł się tak niezwykle swobodnie, czuł, że nie musi niczego udawać, ani grać.
Kiedy do kawiarni wpadła grupka rozchichotanych (najpewniej samotnych, choć właściwie jemu nie robiło to znaczącej różnicy) dziewcząt, Seymour nie zwrócił na nie uwagi, zamiast tego posyłając Fitzgerald szeroki, pełen zadowolenia ciepły uśmiech. Tak jak i ona, zabrał się za przyniesione ciasto, a następnie złapał za kieliszek rumu porzeczkowego. Pachniał i smakował obłędnie, rozpalając przyjemny płomień w gardle chłopaka. Jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy, gdy towarzyszka zamówiła następną kolejkę i bez żadnego wahania poszedł w jej ślady, wychylając zawartość jednym ruchem. Zaskoczyło go nieco tempo, jakie narzuciła Gryfonka. Czyżby aż tak doskwierało jej bycie singielką? Brunet miał przeczucie, że powodem jest coś innego, ale stwierdził, że jeszcze zdąży o to zapytać, a na pewno łatwiej będzie mu się prowadziło tę rozmowę, jak alkohol nieco rozplącze Anastasii język. Wiedział, że pewnie równie szybko co ona stanie się znacznie bardziej rozmowny i wylewny, ale był również pewien, iż to on będzie tym odpowiedzialnym za powrót do zamku. Procenty błyskawicznie go chwytały i niemal natychmiast było widać w jego zachowaniu ich wpływ, jednak paradoksalnie mógł wypić naprawdę dużo i nie martwić się, że zaśnie gdzieś pod płotem.
Gryfon uniósł tylko jedną brew słysząc wypowiedź przyjaciółki i parsknął cichym śmiechem.
- Chyba żartujesz. Każdego dnia mogę ją wkurzać i ani myślałbym marnować na to walentynek. Są lepsze momenty na oglądanie jej zagniewanej twarzy - przewrócił oczami. - Poza tym, wcale byś się lepiej nie bawiła. Nasze rozmowy zanudziłyby cię na śmierć.
Zaproszenie Isabelle na walentynkową randkę byłoby pewnie jednym z jego najgorszych pomysłów. Wyśmiałaby go i już w ogóle przestała traktować poważnie, a to go nie urządzało - przeciwnie, zniszczyłoby jego wszelkie plany wobec niej. Obrażona na niego nie byłaby już taka zabawna i interesująca. Znacznie lepiej było oglądać, jak się męczy, bo nie jest pewna, co powinna o nim sądzić. Jak bije się z myślami i usilnie próbuje przekonać samą siebie do zniszczenia każdego okrucha sympatii, jaką go darzy. Seymour widział to aż nazbyt wyraźnie i nie mógł odmówić sobie tej przyjemności ciągnięcia wszystkiego dalej, drążenia głębiej. Nie byłby sobą.
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy dostrzegł wypieki pojawiające się na policzkach Anastasii. Razem z nią wypił kolejny kieliszek rumu i również nachylił się w jej kierunku konspiracyjnie. Na jego twarzy malowało się zaciekawienie i ekscytacja, błyszcząca w jego ciemnych, ciepłych oczach. Spojrzeniem skakał z jednego elementu jej twarzy na kolejny, starając się wyłapać najmniejszy szczegół jej mimiki. Lekko zmrużone oczy, nieco stężałe w skupieniu mięśnie wokół ust, ożywione spojrzenie z wyraźną, niebezpieczną, figlarną iskrą. Zapowiadało się ciekawie.
Jego usta rozciągnęły się w zadowolonym, całkiem chytrym, łajdackim wręcz uśmieszku, a oczy łysnęły zawadiacko. Natychmiast było widać, że pomysł Any mu się spodobał. Również z powrotem zwiększył dystans i dotrzymywał jej kroku we wlewaniu w siebie porzeczkowego trunku. Już czuł, że ich wyrzucą; wiedział, że w końcu zrobi się bardzo gorąco.
- No, no - mruknął. - Ty to wiesz, jak podkręcić atmosferę.
Brunet puścił Gryfonce oko i już zaczął rozglądać się po kawiarni, w poszukiwaniu inspiracji. Nie umknęło mu poruszenie, jakie wywołał w chichoczących nieopodal dziewczętach, gdy zlustrował je pobieżnie, jednak zupełnie nie wywarło na nim wrażenia. Miał znacznie ważniejsze sprawy na głowie i bardziej interesując rzeczy do robienia.
W końcu w oko wpadł mu wyraźnie czekający na swoją wybrankę serca chłopak, gapiący się beznamiętnie w okno. Tuż przed nim stał napoczęty pudding. Choć Seymour obstawiał, że dziewczyna, na którą czeka chłopak nie zjawi się i szczerze mu współczuł, zamierzał i tak wykorzystać go do własnych celów.
- Och, to może na początek coś prostego - rzucił do Anastasii, wskazując na obrany przez niego cel. - Twoim zadaniem jest podkradnięcie mu trochę deseru.
To rzekłszy uśmiechnął się do dziewczyny prawie niewinnie, ale cały efekt psuł podstępny wyraz jego oczu.
Anastasia Fitzgerald
Anastasia Fitzgerald
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNO
OPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji.  Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie.  Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama.

https://mortis.forumpolish.com/t364-szatany-anastasii#520 https://mortis.forumpolish.com/t418-skrytka-numer-111
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyPon 07 Mar 2016, 01:20

Znajome, acz z uwagi na młodociany wiek, nieczęsto towarzyszące jej szumy, zaznaczające swe istnienie w aparacie słuchowym blondynki i rozprzestrzeniające swe działanie aż do lekko falującego, rozmywającego się obrazu odbieranego przez zaszklone oczęta, zaczęły dawać się we znaki. Hej! Przecież nie wypili tego aż tak dużo, zaledwie kilka kolejek, a na zagryzkę posłużyło im równie słodkawe, mdłe ciasto, na myśl o którym, treści żołądkowe Anastasii niebezpiecznie kręciły się w pobliżu zaciśniętego kurczowo gardła. Nie, nie mogła przecież zbełtać się na podłogę, to byłoby gorszym upodleniem niż wylądowanie pod stołem. Kochany Seymour by jej pomógł, prawda?
Cholera, przecież po to go tu przyprowadziła - wszak brunet był idealnym partnerem do wylewania za kołnierz. Nigdy nie oceniał, ani nie narzekał, gdy podawała mu kolejne porcje płynów tkniętych procentami. Ach, cóż za bezkonfliktowy ideał z tego chłopaka, nic tylko poić i poić tym nieszczęsnym rumem, o powrót do zamku będą martwić się później. Raz się żyje!
Swoją filozofię yolo wyznawała od wprawdzie niedługiego czasu, nie była przecież zawsze taka dziarska i rezolutna w swych działaniach. Zbyt wiele lęku i bojaźni tkwiło gdzieś z tyłu głowy, a ostatnimi czasy podobne myśli słabości i frajerstwa udawało się jej skutecznie wypleniać. Może to te wszystkie miłostki, wrogie listy od ciotki i Merlin wie co jeszcze? Albo zawsze taka była, a na wykiełkowanie pewnych cech charakteru przyszedł czas dopiero teraz?
Nie drążyła już tematu Isabelle Malfoy, tym samym przyznając mu rację - zanudziłaby się na śmierć przy tych ich dialogach przepełnionych melodramatyzmem i udręką, która to litrami wylewała się z każdego gestu i słowa Ślizgonki. Nie wątpiła, że Seymour przyjąłby wyzwanie i próbowałby odgrywać równie przerysowaną, przewrażliwioną postać. Ciekawa jednak była, jakim to sposobem próbował wdzierać się w jej łaski? Miała w głowie kilka pomysłów, nim jednak zdążyła zastanowić się nad którymkolwiek z nich, każdy po kolei wyparował w odmętach zgiełku i alkoholowej dekoncentracji.
Z rozbawieniem wypisanym na twarzy obserwowała jego zmagania ze znalezieniem odpowiedniego celu zadania.
-Bułka z masłem - zełgała perfidnie po usłyszeniu wyzwania rzuconego przez Hardego. Ty mały podstępniku i to ma być łatwe? Westchnęła przeciągle i przegryzła dolną wargę.
Wstała bez większego namysłu z krzesła i pomachała mu na odchodne, kierując swe kroki ku nieszczęsnemu samotnikowi z napoczętym deserkiem pod nosem.
- Cześć, słuchaj, zaszła dziwna sprawa, bo… jesz właśnie mój pudding - powiedziała dyskretnie, nachyliwszy się nad nieznajomym i udając zakłopotanie typowe dla sytuacji takiej jak ta -widzisz, ja zamówiłam specjalną wersję bezglutenową i kelnerka, która ci podała zaznaczyła, że osobiście mi go przyniesie, żeby nie pomylić z resztą...najwidoczniej pomyliła, bo widziałam jak daje go tobie!- zacisnęła piąstkę i w wojowniczym geście pokazała mu jak okropny błąd popełniła nieszczęsna pracownica. Zanim jednak nieznajomy mógł cokolwiek odpowiedzieć, bezczelna Gryfonka przejęła pudding jedną ręką, rzuciła w jego stronę szybkie wyjaśnienie w stylu "twój deser zaraz do ciebie przyjdzie" i w żwawych podskokach podbiegła do stolika zajętego przez Seymoura. Nie była zbyt usatysfakcjonowana sposobem w jaki wypełniła misję, wszak nie wykonała nic wyrafinowanego, ani tym bardziej spektakularnego.
Zasiadłszy na krześle, wyciągnęła łyżkę tkwiącą nieruchomo w resztkach niedokończonego przez bruneta ciasta, po czym nabierając solidnej porcji żelowatej konsystencji, wetknęła mu deserek w usta. Nie odezwała się przy tym słowem, nie afiszowała się również żadnymi hucznymi wyrazami triumfu. Tak na wszelki wypadek, gdyby nieznajomy chłopak odprowadzał ją wzrokiem, co najpewniej zrobił.
Następną kolejkę zamówiła bardziej z zasady, niżeli szczerego pragnienia. Nie była przecież pijana, na pierwszy rzut oka wyglądała na zwykłą, normalną nastolatkę draśniętą rumieńcem zawstydzenia i spędzającą czas ze swoją sympatią, dla której to traciła głowę. Faktycznie, nie tylko głowę traciła w tej sytuacji. Trwoniła galeony bez namysłu, ale na szczęście jej sakiewki, wzięła ze sobą jedynie część przydzielonego kieszonkowego, jakby spodziewając się, że w obliczu traconego rozsądku, mogłaby sprzeniewierzyć rodzinny majątek Fitzgeraldów.
- Dobra, skoro wybierasz pytanie, proszę bardzo! Z kim ze szkoły chciałbyś się przespać? Mówię o kimś, kogo wręcz masz ochotę rozebrać wzrokiem kiedy tylko widzisz. Tylko nie rzucaj mi żadnym wymyślonym imieniem, albo panną, o której nigdy nie słyszałam, bo uznam, że oszukujesz - pogroziła mu paluszkiem i z satysfakcją wypisaną na przebiegłym, lisim obliczu, oparła się mocniej o swoje krzesło, tak jakby szukała dodatkowego wsparcia w nieskoordynowanych ruchach.


*też wybieram "szczerość" na następny raz i możesz zapytać o to samo co Ana bez straty własnego pytania :* :*
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyPon 07 Mar 2016, 22:19

Seymour jeszcze nie czuł wyraźnie, żeby alkohol uderzał mu do głowy, ale wiedział, że wystarczy kilka minut i diametralnie się to zmieni. Mocne trunki najczęściej przecież działały nagle, a pili szybko i gwałtownie. Stan upojenia huknie jak grom z jasnego nieba, był tego absolutnie pewien. Na razie cieszył się momentem, kiedy na jego policzki występowały wypieki, ale zachowywał jeszcze zdolność poprawnego mówienia i nie plątał mu się język.
Czasem miał wrażenie, że to on w dużej mierze przyłożył rękę do tego, że Anastasia z przykładnej, dobrej dziewczynki zaczęła zmieniać się w bardziej hardą, z pazurem. Może to była jeszcze kwestia tego, że poczuwała się do stawania w obronie jego i Callaghana, co nadało jej cech bojowniczki i zdecydowania. Nie mógł się jednak pozbyć wrażenia, że nieco deprawował dziewczynę. Nigdy jednak specjalnie się tym nie przejmował i nie sądził, że robi jej jakąś krzywdę, wręcz przeciwnie. Od czasu do czasu lubił myśleć, że otwiera przed nią świat, ten prawdziwy, o którym czarodzieje czystej krwi z szanowanych rodów nie mieli pojęcia.
Hardy powstrzymał uśmieszek występujący mu na twarz, kiedy po reakcji Gryfonki zrozumiał, że zadanie wcale nie sprawi jej tyle łatwości, jak początkowo sądził. W końcu przez jej działania uśmiech chłopaka zamienił się w regularny, przerywany próbami powstrzymania się, chichot.
Otarł łzy rozbawienia kciukiem, kiedy Fitzgerald wróciła do stolika i choć trochę zaskoczony, dał się nakarmić, zachowując przy tym kontakt wzrokowy i najbardziej ponętną minę, na jaką było go w tym momencie stać, by po przełknięciu puddingu wybuchnąć cichym śmiechem.
- Prawda - rzucił tylko krótko, przyjmując niemal niewinny wyraz twarzy i podparł swoją brodę obiema rękami, wlepiając spojrzenie ciepłych, ciemnych tęczówek w przyjaciółkę. Kiedy usłyszał pytanie, zamrugał mimowolnie. Cóż, wydawało mu się dosyć proste, ale im dłużej zastanawiał się nad odpowiedzią, tym bardziej nie wiedział, co powiedzieć.
W końcu pochylił się w jej kierunku i konspiracyjnym, namiętnym szeptem wymruczał TO imię.
- Theodore...
Dał Anastasi chwilę na przetrawienie informacji, ale nie mógł długo powstrzymywać swojego śmiechu. Wyprostował się i założywszy ręce za głowę westchnął.
- A tak naprawdę... - zaczął. - Tak naprawdę to...
Nie wiedział. Jak palnie Adara, nad czym się zastanawiał, Fitzgerald pomyśli, że robi sobie z niej żarty. Co z resztą byłoby prawdą. A skoro chciał odpowiedzieć szczerze, musiał się nad tym głębiej zastanowić. Przez myśli przemykały mu znajome twarze tych co bardziej urodziwych dziewcząt, ale nie było tak, że z którejkolwiek z nich chciał zedrzeć ubrania.
- Wiem - rzekł w końcu, kiedy znalazł tę, wobec której jego odczucia były najbliższe tym opisanym przez blondynkę. - Antigone Hennessy.
Wyszczerzył się do Gryfonki zadowolony, że był w stanie sprostać jej pytaniu. Tak, musiał przyznać, że przez jego głowę nie raz i nie dwa przewinęła się fantazja o rozerwaniu jej koszulki i...
- A ty? - odpalił zaraz potem z podstępnym uśmieszkiem na ustach. Właściwie był ciekaw, kogo Fitzgerald rozbierała wzrokiem, o kim fantazjowała. Wpływa alkoholu był coraz wyraźniejszy - obraz rozmywał mu się przed oczami lekko, drżał, w głowie nieco mu szumiało.
Gdy Seymour usłyszał odpowiedź, zamyślił się chwilę nad swoim pytaniem. W końcu pstryknął palcami i wykonał gest, jakby strzelał do przyjaciółki z pistoletu.
- Najdziwniejsza, albo najbardziej perwersyjna rzecz, jaką zrobiłaś z chłopakiem - rzekł z diabelskim uśmiechem, patrząc na nią tylko jednym okiem, drugie mając zmrużone, jakby celował ze złożonych w broń palców, aż w końcu opuścił je powoli.


//a teraz wybieram wyzwanie >3
Anastasia Fitzgerald
Anastasia Fitzgerald
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNO
OPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji.  Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie.  Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama.

https://mortis.forumpolish.com/t364-szatany-anastasii#520 https://mortis.forumpolish.com/t418-skrytka-numer-111
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyWto 08 Mar 2016, 16:43

Anastasia miała to szczęście przynależeć do grona osób, które pod wpływem średniozaawansowanego upojenia alkoholowego, mogły poszczycić się całkiem imponującymi umiejętnościami z zakresu krasomówstwa. Nic jednak nie trwa wiecznie, a tym bardziej dobra passa w prowadzeniu na pozór, niezachwianej jąkaniem czy plątaniem języka, konwersacji.
Namiętne szepty na nią nie podziałały, słysząc pierwszą odpowiedź Seymoura, Ana powstała nieznacznie z krzesła i dźgnęła go perfidnie po boczkach. Chichotała pod nosem, obserwując jego zmagania z poszukiwaniem prawdziwej odpowiedzi.
Ach. Antigone. Fitzgerald nie spodobała się ta odpowiedź, w żadnym wypadku nie z powodu nie darzenia sympatią starszej Gryfonki, wręcz przeciwnie!
Gdyby była chłopcem, na myśl o Hennessy dotykałaby się zapewne każdej nocy pod pościelą. Wysoka, nogi do nieba, kształtna figura, o której Ana mogła tylko pomarzyć. Zresztą, nie chodziło jedynie o aparycję dziewczyny, aura niedostępności i enigmy, jaką wokół siebie roztaczała, musiała rozpalać męskie umysły i nęcić ich do odkrycia tajemnicy Antigone.
-Och, nie zaskoczyłeś mnie - skwitowała jego odpowiedź najbardziej neutralnie jak tylko potrafiła, a swoją przewidzianą reakcję zaznaczyła teatralnym wywróceniem oczu. Tuż zaraz wypalił z tym samym pytaniem skierowanym do Anastasii i musiała przyznać - to nie było aż tak łatwe zadanie. Złapała się za brodę i przymrużyła w skupieniu zmęczone oczęta.
- Chyba Hugo Todd. Podobnie jak ty, nie jestem zbyt oryginalna -wzruszyła bezwiednie ramionami. Ach, gdyby wspomniany Krukon nie był taki niedostępny i najprawdopodobniej nie grał dla innej drużyny, już dawno straciłaby dla niego głowę. Całe szczęście zdążyła już się przyzwyczaić do idealnej facjaty kusiciela i nie przeżywała na jego widok żadnych mini ataków serca.
Zaraz potem przyszedł czas na jej kolei. Wnet pożałowała swojej decyzji o zainicjowaniu wieczorku pełnego wrażeń i nadmiernej szczerości. Gdyby tylko posiadała większą władzę nad własną mimiką, a w krwi krążyło mniej procentów, zapewne zmarkotniałaby znacząco i namacalnie. Anastasia była jednakże znieczulona, ból i udręka nie wydawały się już tak naprzykrzające. Tylko ta dokuczliwa frustracja, jej nie udało się ukryć.
-Pamiętasz czwartą klasę? Tuż po wakacjach, kiedy nagle każda panna zaczęła za tobą latać i niedługo potem opowiedziałeś mi o swoim pierwszym pocałunku. Ja ci wtedy sprzedałam historię o naszym sąsiedzie, chłopaku z Durmstrangu, z którym to miałam się obściskiwać...a potem...potem, ten, no, bezimienny z lipcowego przyjęcia w domu, ostatniego lata... Obu zmyśliłam.
Wyznała z nieodgadnioną emocją wypisaną na twarzy. Zmętniałym i tkniętym nieprzytomną nutą spojrzeniem, odprowadziła wzrokiem wychodzącą z kawiarni zakochaną parę. Byli oni doskonałym punktem dystrakcji, znakomitą wymówką, której postanowiła chwycić się przy nadarzającej się okazji. Stąpająca twardo po ziemi wojowniczko, waleczna lwico, gdzie się podziałaś?
-Jestem jeszcze nudniejsza od Isabelle, Sey - bąknęła żałośnie - pierwszy raz całowałam się z facetem kilka dni temu i to była najbardziej perwersyjna rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłam z drugą osobą...
Itonadodatekztymfrajeremmalfojemjasnacholeragdziejamiałamoczynoitoprzecieżprawiejakzdradamoichprzyjaciółon
wasprzecieżtakkiedyśdręczyłjeju.

Zatopiła dłonie w płonącej ze wstydu buźce, wydając przy tym męczeńskie jęki, wyparte chwilę później przez niewyraźne, gorączkowe mamrotanie. Zajęło jej to dłuższą chwilę, moment opamiętania nastąpił, gdy tylko uświadomiła sobie, że wokół niej przebywa zdecydowanie zbyt duża liczba osób, które w gruncie rzeczy nie wiedzą z jakim dziwolągiem mają do czynienia. Wstawionym dziwolągiem.
Chcąc przepędzić opary gnuśności i nadmiernego użalania się nad sobą, w trymiga ucięła nieprzyjemny temat. Przegrała walkę o zachowanie dobrej twarzy, ale tylko na minutkę, dwie. Na szczęście alkohol nie wzmagał w niej większych wyrzutów sumienia i krępacji, te zjawią się znacznie później, w gorzkim towarzystwie porannego kaca.
- Więc… - tutaj klasnęła dłońmi bez większego entuzjazmu -podziel się ze mną swoim, najdziwniejszym doświadczeniem.
Nie wątpiła, że posiadał ich wiele, to wszak ze względu na niego zdecydowała się na zabawę. To kochany i rozchwytywany Seymour mógł pochwalić się niezliczoną ilością historii i sytuacji, o których to właściwie nie słyszała w szczegółach, ale większości mogła się domyśleć lub sobie dopowiedzieć.
-Popraw mi humor i przyjmij moje wyzwanie. Podejdź do jednej z tamtych pannic, przywitaj się i skłam, że jestem twoją kuzynką, bo pewnie zapytają. Od jednej wybranej masz wyciągnąć co najm...- czknęła niespodziewanie, zasłaniając usta dłonią - co najmniej pięć informacji. Daję ci siedem minut.
Nie mogła prawdopodobnie wymyślić lepszego zadania dla Hardego. A właściwie - prostszego. Wiedziała, że nie będzie miał żadnego problemu z zagadaniem do nieznajomych dziewczyn, które to co chwila zerkały zaciekawione na bruneta, a uwaga, którą mu poświęcą nawet go nie speszy. Anastasii nie chodziło jednak o rzucanie wyzwania przyjacielowi, a wyłącznie o dobrą zabawę.

*pytanie, ale jak nie wymyślisz niczego (bo Ana jest ciotą) to jedziemy z zadaniem XD
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyPią 11 Mar 2016, 02:15

Zaśmiał się głośno, kiedy dziewczyna wpiła palce w jego żebra. Miał cholerne łaskotki i ona o tym wiedziała! Na razie jednak stwierdził, że nie będzie się odwdzięczać. Zaczeka, aż przemieszczą się w jakieś ustronne miejsce (i łaskotana przez niego Anastasia, nawet wierzgając nie będzie zagrożeniem dla otoczenia), poczeka, aż jej czujność opadnie i zaatakuje z zaskoczenia! Plan perfidny, ale doskonały. Seymour powstrzymał się przed zatarciem rąk, kiedy wreszcie odzyskał zdolność ruchu.
Uśmiechnął się przepraszająco do przyjaciółki, kiedy stwierdziła, że jej nie zaskoczył. A cóż miał powiedzieć? Było wiele dziewcząt, które budziły jego zainteresowanie, ale tak naprawdę mało która wyzwalała w nim jakieś pierwotne instynkty. Nie otaczał się płcią przeciwną dla fizycznych korzyści. Raczej nigdy nie miał dość ich osobowości, tak skrajnie innych, a jednocześnie tak podobnych do męskich.
Gdy zaś Gryfonka przyznała się do tego, z kogo ma ochotę zedrzeć ubranie, Hardy wytrzeszczył na nią oczy.
- Tego się nie spodziewałem - mruknął, uśmiechając się półgębkiem po chwili. Chyba każdy wiedział, że Todd wolał panów do pań. Jasne - facjatę miał całkiem całkiem, co łącznie z całą resztą musiało przyprawiać dziewczęta o szybsze bicie serca, ale szczerze mówiąc, skoro Fitzgerald zdawała sobie sprawę z jego orientacji, ciemnowłosy sądził, że wybrałaby kogoś innego. Inna kwestia, że mimo wszystko ciężko było znaleźć wśród znajomych kogoś, kogo najchętniej pchnęłoby się na łóżko i przeleciało przy najbliższej okazji.
Chłopak miał jakieś odczucie, że jednak nie powinien był o to pytać, ale... Fitzgerald sama się prosiła. Popłynął na fali zaproponowanych przez nią pikanterii i po prostu musiał. Z resztą było to całkiem ciekawe doświadczenie i nawet, jeśli dziewczyna miała się przez chwilkę źle przez całą tę sytuację czuć, Gryfon był pewien, że wygadanie się przyniesie jej ulgę.
Hardy pokiwał głową w zamyśleniu, kiedy dziewczyna przyznała się, że zmyśliła swoich byłych chłopców. Nie mógł powiedzieć, że tego nie podejrzewał. W końcu byli tylko dzieciakami, prawda? Nie było dla niego tajemnicą, że ma większe doświadczenie w tych sprawach niż reszta jego rówieśników.
Totalnym zaskoczeniem było dla niego jednak jej kolejne wyznanie. Brunet momentalnie wstał, chwycił twarz Anastasi w obie ręce, odsuwając jej dłonie i z rozchylonymi z wrażenia ustami gapił się w jej oczy.
- OMÓJBOŻEZMALFOJEM? - pisnął niemalże, zanim zreflektował się, jak mogło to zabrzmieć. Potrząsnął zatem głową i uśmiechnął się do niej ciepło, miękko, uspokajająco.
- No, no, no... - mruknął, a jego oczy zalśniły z zainteresowaniem. - Chętnie posłucham o tym więcej. Ale to później.
Usiadł ponownie na fotelu naprzeciwko i zaczął układać w głowie odpowiedź. Nie wątpił, że Fitzgerald odbije z powrotem jego pytanie, jak piłeczkę. Miał w życiu kilka dziwacznych sytuacji, ale zdecydował się podzielić chyba najbardziej krępującą.
- Dobra... Skoro chcesz usłyszeć... - Zaczął, drapiąc się lekko po brodzie i myśląc, jak to wszystko ubrać w słowa. - Podczas przerwy majowej, kiedy przechadzałem się po parku, poznałem dziewczynę. Była... Rok młodsza, ale to ona pierwsza znalazła mnie spojrzeniem, a potem jak gdyby nigdy nic podeszła i się przedstawiła, zaczynając rozmowę - mimowolnie poluźnił krawat i rozpiął górny guzik koszuli.  Robiło mu się gorąco. To ten rum?
- I, uch, szybko skończyliśmy w jej domu, szczerze mówiąc. Mieszkała na poddaszu jakiejś kamienicy. Nieważne. Jej rodziców miało nie być na noc, więc... Ale ku mojemu zaskoczeniu, gdy ona rozpinała mi koszulę, a ja rozwiązywałem jej gorset, usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi. Wiesz, wstałem z zamiarem wyskoczenia przez okno na parapet i zejściu po rynnie, czy wykonaniu podobnego manewru, co już mi się zdarzało, ale ona chwyciła nasze ubrania, wrzuciła je pod łóżko i chwilę potem my też się tam znaleźliśmy - mruknął. - Kontynuowaliśmy.
Seymour przygryzł wargę. Kiedy teraz o tym opowiadał, wydawało mu się to cholernie zawstydzające. Rumieńce na jego twarzy nabrały intensywności, jednak szczęśliwie mógł zrzucić winę na alkohol, który na dobre uderzył mu do głowy.
- Wiesz, z jej rodzicami nad nami - zakończył wreszcie swoją historię, pomijając właściwie szczegóły, bo na bezpośrednie mówienie o wszystkim był jeszcze za trzeźwy. Wolał insynuacje niż ubieranie każdej sekundy w bezuczuciowe słowa.
Zawstydzenie bruneta jednak natychmiast uciekło, kiedy usłyszał o zadaniu. Oczywiście, że je wykona, a jakże! Choć trochę głupio mu było zostawiać Anastasię samą na dłuższą chwilę, wyzwanie to wyzwanie. Puścił do niej oko i wstał, chichocząc jeszcze na odchodnym z jej pijackiego czknięcia.
W kilka kroków Hardy znalazł się przy dziewczęcym stoliku i uśmiechnął do przy nim zebranych, przyciągając uwagę siedzących wkoło niewiast. Obrzucił je szybkim spojrzeniem i przyjął niewinny, nieco nieśmiały wyraz twarzy. Nie kojarzył ich, ale wyglądały na podobny wiek, zatem musiały być uczennicami Hogwartu z młodszych roczników.
- Dobry wieczór - zaczął miękko. - Jestem Seymour. Też leczycie samotność słodyczami?
Jego uśmiech stał się krzywy, nieco smutniejszy. Dziewczyny spojrzały po sobie, przedstawiły się i zrobiły mu miejsce. Jedna z nich natychmiast zapytała o Anastasię. Chłopak, jak poleciła przyjaciółka, wzruszył ramionami i wyjaśnił, że to kuzynka, która nalegała, żeby wyskoczył gdzieś z nią tego dnia, zamiast siedzieć samemu w dormitorium. W siedem minut musiał się streszczać, zatem zasugerowanie, że wcale niedawno ktoś złamał mu serce było niezłym posunięciem, wzbudzającym zainteresowanie i współczucie. Nie mógł też poświęcić każdej tyle samo uwagi, więc szybko złapał kontakt z tą najbardziej wygadaną, która od razu chciała wiedzieć, kim była siedząca z nim piękność. Nietrudno było dowiedzieć się o jej imię, dom i pochodzenie, bo o to najczęściej się pytano na początku. To już trzy, prawda? Cały czas lustrował swoją ofiarę spojrzeniem, starając się dostrzec wszelkie szczegóły. Zapytał o podrapane ręce, a z powrotem otrzymał opowieść o jej kocie. Idealnie. Zerknął na Anastasię, która wyraźnie dawała mu do zrozumienia, że kończy mu się czas. Wstał niechętnie, tłumacząc, że to niekulturalne z jego strony, by zostawiać swoją towarzyszkę i powinien do niej wrócić. Wtedy dziewczę, od której próbował wyciągnąć informacje uratowało jego honor proponując, żeby przyszedł po nią po zajęciach pod salę historii magii, z której brała u profesora dodatkowe lekcje.
Hardy z uśmiechem tryumfu wrócił do stolika i zaczął swoją opowieść.
- Ta szatynka - wskazał na rumianą, przeciętnej urody dziewczynę o okrągłej twarzy - Po pierwsze nazywa się Anna Marie Macmillan. Po drugie, jest z Huffelpuffu. Rok IV - nic dziwnego, że jej nie kojarzył. Koleżanki też były Puchonkami - Po trzecie, jej rodzinnym miastem jest Whitehaven. Po czwarte, ma rudego, pręgowatego i wrednego kocura o imieniu Hamlet. A ostatnim faktem jest to, że w poniedziałki po południu ma dodatkowe lekcje z historii magii. - Zakończył z dumą w głosie. Kiedy natomiast Anastasia zasygnalizowała, że wybiera prawdę, uderzył kilka razy palcami w wargi, w pełnym zamyślenia geście.
- W takim razie... Opowiedz mi o najbardziej żenującej sytuacji, jaka cię spotkała - nakazał z perfidnym uśmieszkiem. Nie ma doświadczenia z chłopakami? Trudno! Na pewno pytając o różne inne rzeczy może dodać ich konwersacji rumieńców.


//też biorę pytanie :D
Anastasia Fitzgerald
Anastasia Fitzgerald
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNO
OPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji.  Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie.  Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama.

https://mortis.forumpolish.com/t364-szatany-anastasii#520 https://mortis.forumpolish.com/t418-skrytka-numer-111
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptySob 12 Mar 2016, 19:31

Opowieści Seymoura słuchała z zapartym tchem. Następna (!) kolejka rumu wypita w międzyczasie, skutecznie pozbawiła jej jakichkolwiek hamulców i przyzwoitości. Aż dziwne, że Hardy w tym samym czasie wydawał się być zawstydzony swoją historią. Gdyby tylko nie przebywali w publicznym miejscu, wielokrotnie przerwałaby mu i cisnęła gradem szczegółowych pytań. O ile plątający się język by na to pozwolił, póki co musiała poprzestać na jednym, mało inteligentnym zapytaniu.
-Zrobiliście TO tam no pod łóżkiem? Ale… oni nic nie słyszeli? Żadnych jęków ani nic? Trzęsącej podłogi?
Wyobraźnia zaczęła pracować intensywnie, a sama Anastasia przegryzła w ekscytacji dolną wargę. Cholera. Może nie powinna tego robić teraz.
- Mhmhm fajnie - wymamrotała chwilę później, z nutką podziwu w głosie, tak jakby czegoś chłopakowi faktycznie zazdrościła. Kontaktów z płcią przeciwną czy spontanicznego życia na krawędzi? Może obu? Jako, że brunet nie był skłonny do dzielenia się z nią soczystymi szczególikami, wybił czas najwyższy na wyzwanie chłopaka. Posłała mu czułego całuska, ekstatycznie machnąwszy ręką na tymczasowe pożegnanie, a dłoń oparła o brodę i zaczęła pieczołowitą obserwację. Niestety, w takim zgiełku i wielokrotnych wypowiedziach dziewcząt, nierzadko mówiących i chichoczących jednocześnie, nie zdołała usłyszeć żadnej kluczowej informacji. Przyglądała się zatem wyłącznie jemu. Mimice, bacznym ruchom powieki, analizujących każdy gest i reakcję wybranej ofiary. Był niczym drapieżny kocur na łowach, przyczajony i schowany, szykujący się do ataku, który właściwie miał nie nastąpić. Wyciągał jedynie informacje, prawda?
Obraz się rozmywał, a nieustępliwy szum nasilał się z każdą chwilą. Każdy wypuszczany oddech przepełniony był alkoholową wonią o porzeczkowej nucie. Zanim zdążyła skusić się na króciutką drzemkę przy stoliku, Seymour wrócił od dziewcząt z triumfalnym uśmieszkiem, obnosząc się przy tym swoim zwycięstwem.
- Gratuuuluje. Jestem pewna, że zrobiłeś jej tym dzień - klasnęła w dłonie i puściła mu figlarnie oczko. Anastasia wątpiła, aby Hardy mógł jakimś cudem nie zaliczyć zadania wręcz dla niego stworzonego. Z tego też powodu, niemalże od razu przyszła kolej na nią i jej... żenujące sytuacje. Jej nastoletnie życie bujnie obfitowało w podobne, jednakże z ogromnym trudem przyszło Anastasii przypomnienie sobie tej najbardziej krępującej i zawstydzającej. Inna sprawa, że Gryfonka z natury była dosyć fajtłapowata, wpadanie na ściany, obcych ludzi i potykanie się o własne kończyny na prostej drodze, należało do jej codzienności i co więcej, uodporniło dziewczęce poczucie wstydu na podobne wypadki. No ale! Nie grali przecież w tę grę ze względu na nudnawe odpowiedzi Anastasii, a pikantne opowieści Seymoura, których była tak spragniona. Ta przebiegła żmijka planowała szybciutko zaliczyć wypowiedź i przeskoczyć do tej bardziej interesującej części należącej do bruneta.
-Dobra, więc...chyba ci o tym nie mówiłam. Więęęc… ja i Theo ćwiczyliśmy transmutację… na korytarzu. To było z, emmm… nie wiem...em, w październiku chyba. Nie wiem co to było za zaklęcie...Theo myślał, że poznanie czegoś spoza programu tylko mi dobrze zrobi hihihih - zachichotała ni stąd, ni zowąd, prawdopodobnie ze względu na dwuznaczny dobór słów, choć kto ją tam wiedział - próbowaliśmy tego zaklęcia na sobie. Ja na nim, on na mnie. Ale coś mu nie wyszło i skończyłam z ogonem świnki przy tyłku. I chrumkającym głosem. Serio - westchnęła melodramatycznie, ale błyskawicznie kontynuowała - próbowaliśmy to cofnąć, ALE SIĘ DO CHOLERY NIE DAŁO. Niestety...na korytarz wpadła banda Ślizgonów, z Davin Greengrass na czele. Wpadłam w panikę. A wiesz jaka - czknięcie - jaka jestem w panice. I jaki Theo jest na co dzień...i tego, no... już chciałam się stamtąd ewakuować z nim, kiedy jak długa wywróciłam się na podłogę. Potknięta o torbę Callaghana...zamiast jęknąć, chrumknęłam, a mój świński tyłek oczywiście każdy zobaczył.
Opowiadanie tego zdarzenia nie było dla Fitzgerald tak upokarzające jak myślała, mimo iż wielokrotnie przed snem odtwarzała tę scenę, z żenuły zaciskając piąstki i powieki.
Anastasia mając w pamięci jego nietypowe, acz rozkoszne, zawstydzenie Seymoura towarzyszące mu podczas opowieści o igraszkach, nagle zapragnęła podobny stan dodatkowo pogłębić. Tylko on może bawić się w prowokowanie i zabawę w obserwację ludzkich emocji i reakcji? Ha! Jego niedoczekanie!
Wstała ze swojego siedziska i jednym, chwiejnym krokiem podeszła do przyjaciela. Nachyliwszy się bliziutko, przyciągnęła go do siebie i formując dłoń w rulonik, wyszeptała mu do ucha pytanie.
-Wolisz kończyć w ustach dziewczyny czy preferu - czknięcie - preferujesz inny sposób na przyjemne zakończenie?
Zawsze była szczera i bezpośrednia, taka ilość procentów musiała jednakże wyzwolić w niej nikczemnego demona rozpustności. Nie ściągając z niego bacznego spojrzenia ani na sekundę, odeszła na krzesło i rozkoszowała się reakcją, której tak gorąco wyczekiwała.


*wyzwanie, po którym/w trakcie którego mogliby się zmyć z kawiarnii XD
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyCzw 17 Mar 2016, 21:29

Jeśli chodzi o to, jak reagował na alkohol Seymour - tak, jak inni. Plątał mu się język, był głośny, radosny. Ale przede wszystkim gorzej mu wychodziło udawanie. A raczej - w ogóle nie myślał o jakimkolwiek udawaniu. Niektóre rzeczy były rzeczywiście dla niego naturalne, ale zdarzało się też, że celowo ukrywał jakieś emocje. Jedną z tych emocji był na przykład wstyd. I o ile starał się nie wstydzić niczego, co zdarzyło mu się zrobić, tak musiał przyznać, że niektóre sytuacje przynajmniej do żenowały i o takiej właśnie opowiadał.
- Och... No... Na początku byliśmy dość cicho... - wymamrotał. - Przynajmniej staraliśmy się być. A potem... Chyba szybko zasnęli.
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się prawie niewinnie. Nawet, jeśli coś słyszeli, to skąd im mogło przyjść do głowy, iż źródło dziwnych dźwięków jest pod ich łóżkiem? Chłopak wychodził z założenia, że jeżeli nawet ich wtedy obudzili, to Hardy wierzył, że pomyśleli, że to sąsiedzi. Albo cokolwiek innego. Tak czy siak, nie miał żadnych nieprzyjemności, więc było mu całkiem obojętne, czy jej rodzice słyszeli, czy nie...
- Chociaż muszę przyznać, że było to w pewien sposób ekscytujące - wyszczerzył się w końcu do przyjaciółki. Nigdy sobie nie odmawiał, a konsekwencje najczęściej nie wydawały mu się wystarczająco poważne, dlatego też mógł pochwalić się doświadczeniami, o których inni tylko śnili. Dla jednych bowiem zostanie nakrytym przez rodziców dziewczęcia na bałamuceniu jej pod ich łóżkiem było końcem świata, dla niego - czymś, co się zapomina. Może ojciec zdzieliłby go czymś przez plecy i wykopał na bruk, ale w gruncie rzeczy nic gorszego nie mogło się stać. Mieszkał w niebezpiecznej dzielnicy i dlatego zawsze starał się być przygotowanym na ewentualną bójkę. Nie mógł pozwolić sobie na zarobienie kosy pod żebra, ani też na używanie magii przeciwko mugolom, toteż musiał umieć się bronić i prać po mordach. Regularnie ćwiczył przynajmniej mięśnie, by zachować formę, a powroty ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa kończyły się przynajmniej jednym jego udziałem w ulicznej burdzie.
Hardy miał ochotę ukłonić się niczym aktor do Anastasii, kiedy wrócił, ale niemalże czuł na sobie spojrzenia dziewcząt, zatem nie zrobił nic poza uśmiechaniem się zwycięsko. Przeszedł więc do słuchania z uwagą historii przyjaciółki. Wiedział, że do zdarnych raczej nie należy, więc liczył na coś interesującego.
Chłopak parsknął śmiechem już na wzmiankę o świńskim ogonku i głosie, natomiast w momencie, gdy Fitzgerald wspomniała o grupce Ślizgonów przemierzających korytarz, śmiał się już gromko i niepohamowanie. Alkohol nie pomagał na opanowanie się, niestety. "Wiesz, jaka ja jestem w panice. I jaki Theo jest na co dzień" - to było już dla niego za wiele. Niemalże pokładał się na stoliku ze śmiechu, wyobrażając sobie chrumkającą Gryfonkę. W wielu sytuacjach już ją widział - potykającą się, wpadającą na wszelkiego rodzaju przedmioty, pijaną. Ale tego jeszcze nie było. Był pewien, że wizja chrumkającej przyjaciółki ze świńskim ogonkiem nawiedzi go jeszcze nie raz i to najpewniej w najmniej do tego odpowiedniej sytuacji. Na przykład na pogrzebie, choć miał nadzieję, że jeszcze długo nie będzie miał okazji się na żadnym pojawić.
Kiedy zaś przyszedł czas na jego odpowiedź, zachichotał cicho i spojrzał na Anastasię unosząc jedną brew. Serio? Wnioskował, że oczekuje jakiejś barwnej reakcji z jego strony, ale takie pytanie to było zupełnie co innego niż opisywanie swoich namiętnych chwil pod łóżkiem rodziców dziewczyny. Zwłaszcza, że aktualnie wymagała od niego tylko wyboru jednego z dwóch. Przechyliwszy się nad stolikiem chwycił ją za nos i parszywie się uśmiechając pociągnął do siebie tak, by owiać ciepłym oddechem jej ucho.
- Oczywiście, że wolę inny sposób na zakończenie - wymruczał niemalże swoim zachrypniętym lekko głosem, najbardziej pociągająco jak w stanie upojenia mógł. Po chwili odsunął się i posłał Anastasii słodki uśmieszek. Coś słabo formułowała te pytania. Znacznie lepiej by było przecież, gdyby zażądała odpowiedzi na "jak najbardziej lubisz kończyć?", ale skoro tak ujmowała całą sprawę... W końcu tylko odpowiadał na pytanie. Ni mniej ni więcej.
Ponieważ Hardy nie mógł postawić jej podobnego pytania, natychmiast przeszedł do wymyślania wyzwania. Rozejrzał się kolejny raz po kawiarni, by w końcu pstryknąć palcami. Eureka. Posłał dziewczynie przebiegły uśmiech.
- Mam dla ciebie perfekcyjne zadanie - rzekł, a uśmieszek nie schodził mu z twarzy. - Ale prawdopodobnie będziemy musieli po nim kontynuować gdzieś indziej. Gotowa?
Zmierzył ją jeszcze badawczym spojrzeniem, czekając aż przytaknie, tak dla przyzwoitości, a następnie wskazał na wysokiego blondyna, który najwyraźniej był na randce z siedzącą naprzeciw niego czarnulką.
- Usiądź mu na kolanach i obejmij go za szyję. Masz wytrzymać piętnaście sekund, albo aż cię nie zrzuci - zawyrokował, szczerząc się do niej dalej, tylko coraz bardziej diabolicznie. Czując się jak książę ciemności i geniusz zła w jednym odchylił się lekko na oparciu fotela i skrzyżował ręce na piersi, przygryzając lekko wargę, by nie wybuchnąć złowieszczym śmiechem.
Anastasia Fitzgerald
Anastasia Fitzgerald
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNO
OPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji.  Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie.  Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama.

https://mortis.forumpolish.com/t364-szatany-anastasii#520 https://mortis.forumpolish.com/t418-skrytka-numer-111
PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  EmptyPią 25 Mar 2016, 20:24

O to właśnie chodziło. Bez znaczenia czy robisz z siebie idiotkę i co inni o tobie później pomyślą, ważne aby uzyskać reakcję,a im bardziej histeryczną, tym bardziej łechcącą ego. Aby ową zdobyć, była skłonna zrobić naprawdę dużo i jeśli teatralny, przesadzony ton erotomanki gawędziarki nie pomagał, musiała wyciągać w batalii broń ciężkiego kalibru. Nadmierną gestykulację. Bądź co bądź w takim stanie i bez niej mogło się obejść - oboje będąc w podobnym stanie upojenia, nie potrzebowali szczególnie dużej ilości wyrafinowanego dowcipu do wybuchania salwami chichotów i wskakiwania na rozbujaną karuzelę śmiechu.
Bądź co bądź, czas najwyższy przyszedł na to, co misiaki lubią najbardziej. A raczej nieokrzesane, nakręcone hormonami i alkoholem pannice.
-Ała, ty okrutniku! - wydała z siebie gardłowo, pacnąwszy go w łapkę chwytającą jej nosa. Ciskała w niego nieustępliwymi błyskawicami mściwych ogników złowrogiej wiedźmy, a gdy ją puścił, z frustracji była gotowa rzucić się na niego i zaatakować łaskotkami.
-NO ALE JAKI?! JAK MOŻESZ MNIE ZOSTAWIĆ W TAKIEJ NIEPEWNOŚCI! - naburmuszyła się okrutnie, zwalając całą winę nie na swoje gapiostwo i kretyńsko sformułowane pytanie, a na Seymoura, który bawił się w najlepsze! Zasznurowała ustami i przybrała wyraz urażonej diwy operowej, nic innego w gruncie rzeczy jej nie pozostało. Jeszcze wyciągnie od niego tajemnicę, NA PEWNO SIĘ UDA!
Żachnęła się już ostatni raz i przystąpili do części następnej. Wysłuchawszy rzuconego jej wyzwania, wpatrywała się w twarz chłopaka z nieodgadnionym wyrazem, spojrzenie ewidentnie mętniało, a komórkom mózgowym coraz więcej czasu upływało na przetwarzaniu wszelkich informacji.
-Och - skwitowała mało inteligentnie. Obróciła głowę w kierunku pary i to na nich spoczął jej mało przytomny wzrok. Już wstawała z krzesła i posyłała Seymourowi podniebnego całuska, gdy jej uwagę przykuła nieszczęsna ofiara ich poprzedniego zadania - chłopak, któremu miała skraść, co z resztą z powodzeniem uczyniła, deser. Rozmawiał z pochylającą się nad nim kelnerką i wskazywał palcem dokładnie na... Anastazję! Blondynka, mimo opóźnionej reakcji, skinęła porozumiewawczo do przyjaciela i zapraszającym gestem ręki, nakazała mu zabierać płaszczyk. Sama zaś zerknęła kątem oka na pracownicę, zmierzającą do ich stolika i bez zbędnych ogródek, pospiesznie chwyciła za płaszcz i migiem wymknęła się z lokalu, potykając się przy tym o każde napotkane na swej drodze krzesło czy stolik, a o same drzwi uderzając z impetem nie do końca kontrolowanym. Wypadając na ulicę w samej sukni, wybuchła gromkim śmiechem, nie dbając nawet o skonsternowane spojrzenia przechodniów. Nie wykonała rzuconego jej wyzwania, ale sama zdawała się już o tym zapomnieć. Dzierżyła w dłoni płaszcz i chwiejnie przystępowała z nogi na nogę, rozanielona wpatrując się w bruneta.
- Chodźmy - czknięcie - stąd! - chwyciła go za nadgarstek drugiej dłoni i pociągnęła za sobą, nierówne, chaotyczne kroki stawiając... właściwie to nie wiedząc gdzie.
Sponsored content


PisanieTemat: Re: Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour  Empty

Czternasty Lutego | Anastasia & Seymour

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Porzucone-
Skocz do: