|
Gabinet twojego ulubionego profesoraIdź do strony : 1, 2, 3, 4, 5 Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Sro 24 Lut 2016, 01:43 | |
| Bułhakow przejechał dłonią po twarzy, wsłuchując się w ich wyjaśnienia. - Dobrze, dobrze. Czyli tak... - spojrzał na Hennessy - ty strzeliłaś zaklęciem w Wittermore za coś, co powiedziała i dowalasz mi tym pracę, bo muszę rozeznać się w tym, czy to ty ją pogryzłaś, czy pies Frasera, - przeniósł spojrzenia na Todda - ty zabrałeś jej za to różdżkę, przez co nie mogła pracować na zajęciach, - i skończył na Addyson - a ciebie poniosły emocje i zalazłaś panu profesorowi za skórę niewyszukanym słownictwem, które nie przystoi panience z twoją odznaką. Doskonale! WSZYSCY MACIE SZLABAN. Aż klasnął w dłonie z uradowania, bo po prostu uwielbiał wymyślać takiej bandzie głupków kary. Nie mógł ich bić, nie mógł podwieszać ich na kajdanach, ale mógł kazać im rozwiązywać plik zadań matematycznych bez liczydła, aż nie skończą ich wszystkich. Siedząc równo na krzesełku, pisząc ładnie i nie spóźniając się na wyznaczoną godzinę. Punktualność była w cenie. - Hennessy, z radością oddaję ci utracone pięć punktów i odejmuję dwadzieścia za używanie jezlepa na zajęciach w celu zaatakowania młodszej koleżanki. Jeżeli coś ci nie pasuje, to się odwołaj do dyrektora*. Todd, nie, nie wywinąłeś się od szlabanu i wyślę stosowną notatkę do Frasera, a Addyson... o niepoprawnym wywiązywaniu się z obowiązków prefekta porozmawiamy później. Nie ukrywam, że bardzo mnie tym zawiodłaś i liczę na to, że to ostatni raz kiedy decydujesz się na takie rozwiązanie konfliktu. W każdą środę, po zajęciach, w moim gabinecie, do odwołania. Pewnie macie po zaklęciach jakieś lekcje, więc sio. Wystarczy mi, że Malfoy się dzisiaj przeze mnie spóźnił. Liczył na to, że po prostu wyjdą i przyjmą to na klatę, bo nie chciało mu się tłumaczyć dlaczego niezależnie od ich opinii będą ćwiczyli logarytmy i przepisywali podręczniki najmniej wygodnymi piórami jakie tylko znajdzie w swojej szufladzie. Najbardziej obawiał się w tym przypadku Todda, bo o ile Yvon i Addyson nie miały tutaj absolutnie nic do gadania (szczególnie ta druga, bo był jej opiekunem), to Krukon mógł się jeszcze pluć o to, że został z nimi równo potraktowany. Nawet by się nie zdziwił, gdyby zdecydował się zostać i dalej się tłumaczyć, bo sam by tak zrobił. Gorzej z tym, że znając charakter Bułhakowa mógł liczyć co najwyżej na kopa w dupę i/lub ujemne punkty.
* - sesja dzieje się jeszcze przed jego odejściem, więc to ultratroll.
|
Yvon Mavourneen Hennessy Pałkarz Złotych Chimer, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Prezentuje się przyzwoicie. Chociaż mierzy sobie zaledwie dwanaście cali, a z natury jest bardzo giętka, więc co za tym idzie trudna do złamania, przy niektórych zaklęciach zachowuje się nieprzyjemnie głośno. W rdzeniu umieszczony został szpon hipogryfa, całość zaś została wykonana z drewna derenia przyczyniającego się do wydawania rozpraszających świstów. OPANOWANE ZAKLĘCIA: Incarcerous, Drętwota, Relashio, Riddiculus, Bąblogłowy, Jęzlep, Salvio Hexia, Antivenenum, Linia Wieku, Protego Horribilis, Sardinus Eructo, Trantallegra, Herbivicus, Waddiwasi, Nox, Deprimo, Locomotor, Mobiliarbus, Glisseo, Bonum Ignis, Obliviate, Lapifors, Oculus Lepus.OPIS POSTACI: Siedemnastoletnie dziewczę, mierzące sobie sto siedemdziesiąt sześć centymetrów wzrostu o budowie wdzięcznej. Rozumiejąc przez to uwydatniony, średni ale krągły biust oraz wyraźnie zaznaczone biodra z naturalnym wcięciem w okolicy talii. Włosy, w kolorze miedzi sięgają mniej więcej do połowy pleców. Naturalnie są nieco pofalowane. Dłonie z wyraźnie zaznaczonymi kostkami, wąskimi nadgarstkami, spiłowanymi na migdałowaty kształt paznokciami. Skóra jest koloru jasnego. Wyróżnia się przede wszystkim piegami, które przybierając różne kształty, oraz odcienie koloru brązowo-pomarańczowego znajdują się w ilości nadprogramowej wszędzie. Pomiędzy jedynkami można spostrzec charakterystyczną, niedużą przerwę. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Pią 26 Lut 2016, 21:02 | |
| Przewidywalny wyrok zapadł bardzo szybko, a mimo wszystko zdziwiła się, kiedy znany z odejmowania punktów nauczyciel nie krzywiąc się ani przez chwilę, wymierzył kolejny policzek, w postaci aż dwudziestu odebranych punktów. Było ich piętnaście, skoro zwrócił ostatnio stracone w liczbie pięciu. Mimo wszystko zabolały, naprawdę porządnie ubodły w serce, a szlaban nijak się do tego wszystkiego miał. Ostatnio miała co prawda plany, związane z wyjściem do Hogsmeade. Ale nie były one palące. Nie miały nic wspólnego z zaopatrzeniem się, w pomoce naukowe. Dziewczyna tylko obrzuciła nauczyciela wyraźnie poirytowanym spojrzeniem, a później w pośpiechu wstała ze swojego krzesła i udała się w stronę wyjścia. Ani myślała, aby podziękować za poświęcony czas. - Pan Fraser powinien założyć swojemu psu porządny kaganiec. - Zauważyła, jeszcze na odchodne, aby wciąż stwarzać dobre pozory. Dziewczyna musiała do czasu rozwiązania zagadki zadbać o dobre alibi, a do tego potrzebowała jeszcze jednej osoby. Wiedziała, że nie mogła wykorzystać do tego Todda który w tym przypadku, w wyniku konfliktu na chwilę pokazał, że mimo dobrych chęci potrafi być dwulicowy. Nie mogła próżnować. Musiała się spieszyć. Nie pokusiła się także, na rzucenie kulturalnego słowa 'żegnam' kiedy szarpnęła za klamkę, nie oglądając się na nauczyciela ani przez chwilę. On też powinien się smażyć na stosie, razem z Wittermore. Opuściła pomieszczenie. Ale na reszcie zajęć już się nie zjawiła. Teraz była zbyt podenerwowana. Musiała rozejrzeć się za ustronnym miejscem, w którym nie byłoby żadnych nadgryzionych zębem czasów zasadniczych profesorczyków, o uczniach-pupilkach pokroju Clemen nie wspominając.
z/t
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Sob 27 Lut 2016, 12:45 | |
| Przytaknęła lekko głową na samo stwierdzenie o szlabanie. Mimo, że wizja kary wcale nie była taka zła, Puchonka cierpiała tylko dlatego, że nie będzie mogła w ciszy zająć się czytaniem ciekawych książek. Dodatkowo będzie musiała znosić towarzystwo rudej Gryfonki co środę. Czego nie chcieć więcej? Żyć, nie umierać! - Zapewniam Pana, że to już więcej się nie powtórzy... Odpowiedziała ze skruchą w głosie. Nie dopowiedziała jednak, że nie powtórzy się to już w trakcie lekcji. Nikt nie wspomniał, że musi siedzieć cicho w innych okolicznościach. Z trudem udało jej się powstrzymać parsknięcie, a nawet uśmiech wywołany zwróceniem, a następnie natychmiastowym odjęciem kolejnych punktów dla Hannessy. Chciała odzyskać utracone pięć punktów? No to je odzyskała. Z dwojga złego, teraz nie dostała minus dwadzieścia punktów, tylko piętnaście. Zawsze to jakieś pocieszenie. Nie ważne, że bardzo marne. Kątem oka spojrzała na Yvon chcąc zarejestrować wyraz jej miny na wspomnienie o odejmowaniu kolejnej liczby punktów dla Gryfonów. Czy ta dziewczyna nigdy nie będzie potrafiła utrzymać języka za zębami, kiedy wymaga tego dana sytuacja? Jak się również okazało, Addyson też nie była w tym najlepsza. Nie ważne, że był to jej pierwszy takowy wybryk. Wiedziała, że musi ponieść tego konsekwencje. Odczekała chwilę, aż Hannessy zdąży opuścić gabinet Bułhakowa i dopiero wtedy podniosła się z zajmowanego krzesła. Zawiesiła swoją torbę z książkami na ramieniu, spoglądając na opiekuna Hufflepuffu. - Do widzenia, Profesorze. Ukłoniła się lekko i wyszła z jego gabinetu.
[z.t]
|
Hugo Todd Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 10 i 3/4 cala, średnio sztywna, rdzeń z kła widłowęża, drzewo hikoryOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Bąblogłowy, Protego, Riddiculus, Accio, Alohomora, Lumos, Sollicitus, Expulso, Levicorpus, Oblivate, NoxOPIS POSTACI: Przez pierwsze pięć lat swojego życia był małym księciem. Pupilkiem ojca, macochy, rozlicznych ciotek, babek i piątych wód po kisielu - siostrzenic ciotecznych brata od strony szwagra dziadka. Dopieszczany zarówno delikatnym dotykiem, jak i czułym słowem, słodkim ciastkiem, czy odległymi obietnicami. Pęczniał w swoim małym dostatku jak drożdżowy placek w ciepełku. Dostawał prezenty, ochuchiwany był ochami i achami, każdy jego ruch rączką, czy mielenie gryzaka zalążkami ząbków spotykało się z wielkim poruszeniem. Chociaż nieświadomie, powoli przyzwyczajał się do tego stanu i nie przewidywał, by cokolwiek miało się zmieniać. Wszak był rozkoszny, dziecięco pucołowaty, pocieszny i śliczniutki – w ogóle nie przypominał mężczyzny, którym powinien się stać po osiągnięciu pełnoletności. Szaro-błękitne oczęta odziedziczył po przodkach ze strony matki. Tak samo było z jasną, zdrową cerą i gęstymi złotymi loczkami cherubinka. Śmiało mógłby wtedy pozować Rafaelowi, czy Michałowi Aniołowi. Tak przynajmniej twierdziła lwia część rodziny. Powód specjalnego traktowania? Ojciec na jakiejś wycieczce w interesach skundlił się z ledwo co napotkaną przedstawicielką nieludzkiego rodu. Wszystko zdawało się być jeno krótkotrwałą, chociaż pełną namiętności i ogólnej wesołości przygodą, dopóki nie znalazł pod drzwiami rodzinnego domu kosza z noworodkiem. Trzeba dodać, że noworodkiem płci wybitnie męskiej, co mogło być powodem porzucenia przez matkę. Wile rzadko kiedy tolerują mężczyzn w swym gronie na dłużej. „Udomowione” przedstawicielki co prawda zakładają rodziny, jednak wszechobecne nienawiść i nieporozumienia na tle rasowym przeszkadzają im w pełnej integracji z ludzkim społeczeństwem. Hugo nie okazał się być córką, toteż nie był godzien pozostania przy matczynej piersi. Podepchnięty ojcu, wciśnięty w rodzinny obrazek Mary i Irvinga Toddów, spełniał swój obowiązek jako najmłodsza latorośl wciąż nie mogących się doczekać potomka, niemłodych już partnerów. Nie była to oczywiście łatwa zmiana. Pierw traktowany był ze zrozumiałą wrogością i niepewnością, aczkolwiek jego wielkie, niemowlęce oczka i raczej ciche usposobienie przydały mu akceptacji i powolnej, sukcesywnej asymilacji z każdym odłamem Toddów i pochodnych. Instynkt macierzyński Mary kwitł, chociaż nie ona go rodziła, prawie dumny z pracy swych lędźwi Irving nadał synowi drugie imię po sobie dla zacieśnienia więzi i pokazania, że się do niego przyznaje. Nie czuł się ojcem w pełnym wymiarze, jednak potomek reperował jego poczucie miejsca w społeczeństwie. Nie byli już ostatnimi z okolicy, którzy nie mogli budować podpory rodu na nowych gruntach. Do czasu. Pięć lat później Mary powiła małą, czarnowłosą Shiloh. Dziecko było tak brzydkie, jak tylko mógł być noworodek, jednak dla szczęśliwych rodziców było najpiękniejsze na świecie. Zatrwożony o swoją przyszłość w rodzinie Hugo poczuł się nagle zepchnięty na dalszy tor. Już nie dla niego były koronkowe poduchy podkładane pod pupę. Musiał sobie radzić sam, w końcu był „dużym chłopcem”. Czerwonawe, wiecznie napięte i rozwyte „coś” przesłaniało wszelkie jego dotychczasowe racje. Jadał posiłki, uczył się, przebywał w towarzystwie. Jednak już nie on i jego specyficzna uroda były tematem ochów i achów. Naprzemiennie defekująca i płacząca siostrzyczka tarmoszona była za policzki i całowana w czoło. W końcu była córką TEGO domu, a nie jeno przybłędą. Hugo został zepchnięty na drugi plan. Zmienił się, oczywiście… Z wiekiem gasł, a jego uroda traciła na mocy. Nie kusił jak matka, chociaż nawet jako kilkulatek wciąż mógłby reklamować producentów pasty do zębów dla sławnych i bogatych. Złote loki ciemniały, przechodząc w jasny, ciepły kasztan. Pucołowatość malała, przydając mu z każdym rokiem coraz bardziej chłopięcych rysów twarzy. Ubrany w kiecuszkę nie był już ‘śliczną dziewczynką’ tylko ‘biednym, ślicznym chłopcem, którego ktoś postanowił ośmieszyć’. Jedynie oczy ciągle pozostawały takie same – szaro-błękitne, relatywnie symetryczne, osadzone na tyle głęboko, by nie nadawać mu żabiej aparycji, a na tyle płytko, by nie kojarzyć się z upośledzeniem. Jeszcze kilka lat i śmiało mógłby zacząć mówić o siebie w kategorii ‘przystojnego’. Teraz powstrzymuje język. Nie mówi w towarzystwie tego co mu ślina na język przyniesie, pomny traumatycznych koszmarów wieku dziecięcego. Diagnoza była brutalnie prosta i nie dająca nadziei na odmianę – śmierć łóżeczkowa, nic nie można było zrobić. Jednak właśnie wtedy na światło dzienne wyciągnięte zostały małe brudy z przestrzeni całego roku. Nienawiść brata do siostry, jego grymaszenie na wspólne spędzanie czasu, bicie małej istotki po twarzy za które zbierał tęgie lanie… Wcześniej lekceważone „chcę, żeby sobie poszła”, „niech idzie do dziadka!” (który zmarł kilka miesięcy wcześniej na nieznaną, przykrą chorobę) nabrało nowej mocy. Tragedia rodzinna rozbuchała złe opary nagromadzone w każdym jej członku. Nawet dziś, wciąż młody, przystojny i, co najważniejsze, narcystyczny Hugo nie może się pozbierać po wieloletniej awanturze. On rozdrapywał rany stwierdzeniami, że przecież mogą kochać już tylko jego, za co zamykany był na wiele godzin we własnym pokoju. Nie rozumiał logiki kary – przecież powiedział prawdę i nie zrobił niczego złego. To, że jego uczucia różniły się od rodzicielskiej miłości do utraconego pacholęcia nie docierało do niego żadną drogą. Podjąwszy naukę w Hogwarcie był całkowicie ukontentowany. Oddalił się od ciężkiej atmosfery panującej w domu, a comiesięczne czeki zasilały jego konto. Mógł żyć spokojnie. Dorastać, mężnieć, zmieniać się. Nie wyglądał już jak mały aniołek – przeszkadzało mu w tym nabyte 186 cm wzrostu, niemiłosiernie wystające kości w okolicach bioder i zdecydowanie za długie palce. Zachował jednak posmak wilej krwi w sobie, toteż pomimo braku typowo kobiecego powabu i tak ma naturę podrywacza i odpowiednie ku temu predyspozycje wyglądowe. Całkowity brak rozbudowanej partii mięśniowej poza przepisowe, nadające mu wyprostowanej sylwetki, zakrywa dobrze skrojonymi szatami. Myje się codziennie i goli, by zachować świeżość. Uwydatniona grdyka na chudej szyi co prawda jest mu zadrą w palcu, jednak stara się tego nie eksponować. Wcale nie uważa tego za ‘męskie’. On sam nie jest przecież rozpoznawany przez kategorię owłosionego dryblasa u boku jakiejś powabnej panienki. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Nie 13 Mar 2016, 02:17 | |
| Oczywiście, że nie ruszył leniwej dupy z krzesełka. Odsunął nieco kolana, by piękne panie mogły wyjść gniewne jak Valkyrie z pola bitwy, nie był jednak na tyle okrzesany i rozsądny, by pozwolić traktować siebie na równi z innymi. Okej, znał Bułhakowa i wiedział, że niewiele zdziała przedstawieniem własnych racji, ale hola hola, nie tędy droga. Podkulenie ogona i posłuszne szczeknięcie na komendę byłoby wybitnie poniżej jego poziomu. - Błąd, panie profesorze. Nie przeszkodziłem Hennessy w lekcjach, czyniąc to wszystko jeszcze przed ich częścią praktyczną i obiecując, że wraz z jej rozpoczęciem różdżka wróci spokojnie w ręce właścicielki. Zależało mi nie na wprowadzeniu chaosu podczas lekcji, a jedynie na ukróceniu możliwości brzydkiego zabawiania się koleżanką z mojego domu. Na sercu leży mi dobro moich współplemieńców, że tak się wyrażę. I chociaż ton miał swobodny, zdawałoby się wesoły, ułożenie ciała i lekko stężała mimika twarzy sugerowały, że chociaż odrobinę mocniej wczuł się w dyskusję, torując sobie drogę do wyjścia z sytuacji. Gdyby faktycznie w jakikolwiek sposób wpłynął na możliwość uczestniczenia Yvon na lekcji, okej, przyjąłby… No nie oszukujmy się. Nie zrobiłby tego nawet goląc ją na łyso i jawnie doprawiając kozią bródkę. Wszak nie był AŻ TAKIM masochistą – debilem, a każdy środowy wieczór w towarzystwie Vakela odpowiadał mu jak łyżka cykuty na śniadanie. Wiedział, że wyszły, że zatrzasnęły drzwi i nie podsłuchują za ścianą. – Oczywiście spytana o to Hennessy nie potwierdzi mojej wersji, czemu trudno się dziwić, jednak mogę powiedzieć to samo zarówno pod przysięgą, jak i po veritaserum. Chciałbym, by wziął to pan profesor pod uwagę w ocenie sytuacji. – Zmarszczył brwi i znieruchomiał, nie wiedział tylko jeszcze, czy jak przestraszona mysz, czy może jak przypuszczająca atak kobra.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Nie 13 Mar 2016, 13:48 | |
| Teatralnie wywrócił oczami słuchając ostatnich słów Yvon, bo w całej swojej nienawiści do emanującego pozytywną energią Szkota i jego zapchlonego kundla - ku swojej rozpaczy nie mógł posądzić Cecil o pogryzienie któregokolwiek z uczniów, a przecież mieszkała w zamku nie od dziś. Ulubiony pupilek Frasera miał dziabnąć jego ulubioną, uzdolnioną w dziedzinie opieki nad magicznymi stworzeniami Wittermore? W twoich snach, Hennessy. Wpisał ją na mentalną listę podejrzanych na miejscu pierwszym i jak na razie jedynym. Byłby wniebowzięty gdyby udało mu się udupić ją na kolejny rok i zagnębić na numerologii na śmierć. Dowaliłby jej tekstem z serii "brzydko byś wyglądała w kagańcu", ale w ostatniej chwili się powstrzymał, bo chciał jeszcze pouczyć w tej szkole, a dawanie jej podstaw do podważenia jego zdolności pedagoga byłoby tego zaprzeczeniem. Stał w ciszy, pozwolił im opuścić pomieszczenie, wcześniej puszczając Clemen oczko, żeby się przypadkiem nie popłakała, ewentualnie nie pogryzła ze wstrętnym rudzielcem na korytarzu i odwrócił spojrzenie w stronę Todda. Zmarszczył brwi dając tym samym ujście swojej irytacji i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. Ten jednak odezwał się pierwszy. - Wydaje mi się, że w twoim mniemaniu cel uświęca środki, więc muszę ci coś wytłumaczyć, Todd. Konfiskata różdżki nie leży w zakresie twoich kompetencji, a zarozumiałe podejście, przyznam szczerze, dodatkowo mnie irytuje. Przyjmę to jednak jako faktyczny przejaw dobrej woli z twojej strony, bo Kaylin mogło się coś stać, ale (!) Hennessy dzielnie walczyła o zwrot swojej własności, przez co została wpakowana tutaj, do mojego gabinetu, bo Charles uznał to za końskie zaloty na jego zajęciach. Znaczy to więc, że nie oddałeś jej badyla na czas, ignorując jej męki, żeby odzyskać coś, co nie należy do ciebie. Widzimy się w środę. Hennessy nie upomniała się przed wyjściem o zwrócenie jej różdżki, więc Krukon jej już zapewne nie miał. Czasami bardzo tęsknił za karą chłosty. Żaden z tych bachorów nie śmiałby podnieść ręki na Wittermore.
|
Hugo Todd Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 10 i 3/4 cala, średnio sztywna, rdzeń z kła widłowęża, drzewo hikoryOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Bąblogłowy, Protego, Riddiculus, Accio, Alohomora, Lumos, Sollicitus, Expulso, Levicorpus, Oblivate, NoxOPIS POSTACI: Przez pierwsze pięć lat swojego życia był małym księciem. Pupilkiem ojca, macochy, rozlicznych ciotek, babek i piątych wód po kisielu - siostrzenic ciotecznych brata od strony szwagra dziadka. Dopieszczany zarówno delikatnym dotykiem, jak i czułym słowem, słodkim ciastkiem, czy odległymi obietnicami. Pęczniał w swoim małym dostatku jak drożdżowy placek w ciepełku. Dostawał prezenty, ochuchiwany był ochami i achami, każdy jego ruch rączką, czy mielenie gryzaka zalążkami ząbków spotykało się z wielkim poruszeniem. Chociaż nieświadomie, powoli przyzwyczajał się do tego stanu i nie przewidywał, by cokolwiek miało się zmieniać. Wszak był rozkoszny, dziecięco pucołowaty, pocieszny i śliczniutki – w ogóle nie przypominał mężczyzny, którym powinien się stać po osiągnięciu pełnoletności. Szaro-błękitne oczęta odziedziczył po przodkach ze strony matki. Tak samo było z jasną, zdrową cerą i gęstymi złotymi loczkami cherubinka. Śmiało mógłby wtedy pozować Rafaelowi, czy Michałowi Aniołowi. Tak przynajmniej twierdziła lwia część rodziny. Powód specjalnego traktowania? Ojciec na jakiejś wycieczce w interesach skundlił się z ledwo co napotkaną przedstawicielką nieludzkiego rodu. Wszystko zdawało się być jeno krótkotrwałą, chociaż pełną namiętności i ogólnej wesołości przygodą, dopóki nie znalazł pod drzwiami rodzinnego domu kosza z noworodkiem. Trzeba dodać, że noworodkiem płci wybitnie męskiej, co mogło być powodem porzucenia przez matkę. Wile rzadko kiedy tolerują mężczyzn w swym gronie na dłużej. „Udomowione” przedstawicielki co prawda zakładają rodziny, jednak wszechobecne nienawiść i nieporozumienia na tle rasowym przeszkadzają im w pełnej integracji z ludzkim społeczeństwem. Hugo nie okazał się być córką, toteż nie był godzien pozostania przy matczynej piersi. Podepchnięty ojcu, wciśnięty w rodzinny obrazek Mary i Irvinga Toddów, spełniał swój obowiązek jako najmłodsza latorośl wciąż nie mogących się doczekać potomka, niemłodych już partnerów. Nie była to oczywiście łatwa zmiana. Pierw traktowany był ze zrozumiałą wrogością i niepewnością, aczkolwiek jego wielkie, niemowlęce oczka i raczej ciche usposobienie przydały mu akceptacji i powolnej, sukcesywnej asymilacji z każdym odłamem Toddów i pochodnych. Instynkt macierzyński Mary kwitł, chociaż nie ona go rodziła, prawie dumny z pracy swych lędźwi Irving nadał synowi drugie imię po sobie dla zacieśnienia więzi i pokazania, że się do niego przyznaje. Nie czuł się ojcem w pełnym wymiarze, jednak potomek reperował jego poczucie miejsca w społeczeństwie. Nie byli już ostatnimi z okolicy, którzy nie mogli budować podpory rodu na nowych gruntach. Do czasu. Pięć lat później Mary powiła małą, czarnowłosą Shiloh. Dziecko było tak brzydkie, jak tylko mógł być noworodek, jednak dla szczęśliwych rodziców było najpiękniejsze na świecie. Zatrwożony o swoją przyszłość w rodzinie Hugo poczuł się nagle zepchnięty na dalszy tor. Już nie dla niego były koronkowe poduchy podkładane pod pupę. Musiał sobie radzić sam, w końcu był „dużym chłopcem”. Czerwonawe, wiecznie napięte i rozwyte „coś” przesłaniało wszelkie jego dotychczasowe racje. Jadał posiłki, uczył się, przebywał w towarzystwie. Jednak już nie on i jego specyficzna uroda były tematem ochów i achów. Naprzemiennie defekująca i płacząca siostrzyczka tarmoszona była za policzki i całowana w czoło. W końcu była córką TEGO domu, a nie jeno przybłędą. Hugo został zepchnięty na drugi plan. Zmienił się, oczywiście… Z wiekiem gasł, a jego uroda traciła na mocy. Nie kusił jak matka, chociaż nawet jako kilkulatek wciąż mógłby reklamować producentów pasty do zębów dla sławnych i bogatych. Złote loki ciemniały, przechodząc w jasny, ciepły kasztan. Pucołowatość malała, przydając mu z każdym rokiem coraz bardziej chłopięcych rysów twarzy. Ubrany w kiecuszkę nie był już ‘śliczną dziewczynką’ tylko ‘biednym, ślicznym chłopcem, którego ktoś postanowił ośmieszyć’. Jedynie oczy ciągle pozostawały takie same – szaro-błękitne, relatywnie symetryczne, osadzone na tyle głęboko, by nie nadawać mu żabiej aparycji, a na tyle płytko, by nie kojarzyć się z upośledzeniem. Jeszcze kilka lat i śmiało mógłby zacząć mówić o siebie w kategorii ‘przystojnego’. Teraz powstrzymuje język. Nie mówi w towarzystwie tego co mu ślina na język przyniesie, pomny traumatycznych koszmarów wieku dziecięcego. Diagnoza była brutalnie prosta i nie dająca nadziei na odmianę – śmierć łóżeczkowa, nic nie można było zrobić. Jednak właśnie wtedy na światło dzienne wyciągnięte zostały małe brudy z przestrzeni całego roku. Nienawiść brata do siostry, jego grymaszenie na wspólne spędzanie czasu, bicie małej istotki po twarzy za które zbierał tęgie lanie… Wcześniej lekceważone „chcę, żeby sobie poszła”, „niech idzie do dziadka!” (który zmarł kilka miesięcy wcześniej na nieznaną, przykrą chorobę) nabrało nowej mocy. Tragedia rodzinna rozbuchała złe opary nagromadzone w każdym jej członku. Nawet dziś, wciąż młody, przystojny i, co najważniejsze, narcystyczny Hugo nie może się pozbierać po wieloletniej awanturze. On rozdrapywał rany stwierdzeniami, że przecież mogą kochać już tylko jego, za co zamykany był na wiele godzin we własnym pokoju. Nie rozumiał logiki kary – przecież powiedział prawdę i nie zrobił niczego złego. To, że jego uczucia różniły się od rodzicielskiej miłości do utraconego pacholęcia nie docierało do niego żadną drogą. Podjąwszy naukę w Hogwarcie był całkowicie ukontentowany. Oddalił się od ciężkiej atmosfery panującej w domu, a comiesięczne czeki zasilały jego konto. Mógł żyć spokojnie. Dorastać, mężnieć, zmieniać się. Nie wyglądał już jak mały aniołek – przeszkadzało mu w tym nabyte 186 cm wzrostu, niemiłosiernie wystające kości w okolicach bioder i zdecydowanie za długie palce. Zachował jednak posmak wilej krwi w sobie, toteż pomimo braku typowo kobiecego powabu i tak ma naturę podrywacza i odpowiednie ku temu predyspozycje wyglądowe. Całkowity brak rozbudowanej partii mięśniowej poza przepisowe, nadające mu wyprostowanej sylwetki, zakrywa dobrze skrojonymi szatami. Myje się codziennie i goli, by zachować świeżość. Uwydatniona grdyka na chudej szyi co prawda jest mu zadrą w palcu, jednak stara się tego nie eksponować. Wcale nie uważa tego za ‘męskie’. On sam nie jest przecież rozpoznawany przez kategorię owłosionego dryblasa u boku jakiejś powabnej panienki. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Nie 13 Mar 2016, 14:16 | |
| - Zdaję sobie sprawę, iż zarekwirowanie narzędzia, że tak powiem, zbrodni leży w kompetencji nauczyciela, jednak wziąłem pod uwagę fakt pewnej chwilowej niedyspozycyjności prowadzącego, o której chyba nie trzeba nikomu przypominać. – Hugo odchrząknął. Pijaństwo i jego skutki wśród niektórych nauczycieli były tak szeroko rozsławione w całym Hogwarcie, iż nie było opcji, by Vakel nie zrozumiał co chodzi mu po głowie. Inna sprawa, że mógł strugać głupa, co mu wychodziło tak naturalnie jak oddychanie. – Hennessy została powiadomiona o moich zamiarach. Jasno i wyraźnie powiedziałem jej, co zamierzam i by uspokoiła się, to odzyska swoją różdżkę. Jej próby przejęcia jej, khm, siłą, nie były przejawem dzielnej walki o sprawiedliwość, a jedynie próbą uniknięcia konsekwencji. Szanuję ją za to oczywiście, nie sądzę jednak, bym zrobił coś zasługującego na naganę w postaci szlabanu. Niejednokrotnie prefekci sami uspokajali w ten sposób krnąbrnych pierwszorocznych, w tym jednak przypadku jedna pani prefekt była niezdolna do obrony i przejęta strachem, druga wolała siedzieć i patrzeć, a trzeci był nieobecny na zajęciach. Chciałbym wiedzieć, czy niesienie pomocy jest faktycznie tak bardzo nieopłacalne, że następnym razem mam, podobnie jak Clemen, odwrócić wzrok i udawać, że wszystko jest w porządku…? Ajć, wiedział, że ruszanie patykiem pupilka Bułhakowa nie było najrozsądniejszym z pomysłów, tonący jednak brzytwy się chwyta. Przegadanie Vaksilija nie wchodziło w rachubę, może jednak jakimś psim fartem znajdzie drogę do czułych i wrażliwych obszarów jego zasuszonego wódą serduszka i przemówi do skrytych pokładów empatii? Nie czuł się w tej kwestii ani mądrzejszy, ani bardziej doświadczony. Obaj dążyli do czegoś, a ich ośli upór nie pozwalał na poddanie się, Bułhakow był jednak w o tyle korzystniejszej sytuacji, że był pieprzonym nauczycielem i pod pozorem kształcenia młodych umysłów miał pozwolenie na prawie wszystko… Toddowi zaś zostało wyłgiwanie się argumentami słownymi, by próbować wpłynąć na profesora i nastawić go mniej wrogo wobec siebie. Starał się przy tym zdziałać coś i swoją wolą krwią, uruchamiając wszelkie znane sobie sposoby wpływania na drugiego mężczyznę, chociaż wiedział jak bardzo obusieczny to był miecz. Jednak niewiele miał do stracenia, a jego urażona duma wręcz kwiczała o krwawą vendettę w jej pokonanym imieniu. Jednego Bułhakowa już przecież nastawił wobec siebie pozytywnie, jedynie siedząc i uśmiechając się, pozostawiając wszystko inne w rękach błogosławionego fartu urodzenia się jako nie do końca ludzki mieszaniec.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Pon 28 Mar 2016, 17:29 | |
| Westchnął ciężko. Nawet za ciężko jak na niego. Miał na głowie zaplanowanie morderstwa z zimną krwią, nie miał czasu na użeranie się z tym knypkiem, który nie rozumiał podstawowej zasady rządzącej światem: ŻYCIE NIE JEST SPRAWIEDLIWE. Do więzienia można było iść za samoobronę, czy korzystanie z zaklęć z zakazanych spisów, chociaż nie wyrządzało się nimi krzywdy, a poznawało ich naturę. I miał mu to wszystko teraz tłumaczyć? Nie miał do tego siły. - Z Clemen rozliczę się później. Rozumiem, że chciałeś pomóc, ale zamiast zwrócić się do prefekta przywłaszczyłeś sobie cudzą własność na dłużej niż powinieneś, zmuszając Yvon do dotykania cię po spodniach na lekcji. Z mojej strony to koniec dyskusji, widzimy się w środę. Jeżeli masz jakieś wątpliwości, to odwołaj się do kogoś nade mną, a teraz żegnam pana, panie Todd.Sesja zakończona. Hugo Todd i Vakel Bułhakow [z tematu].
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Sro 27 Kwi 2016, 18:57 | |
| Liczba obowiązków, która spadła na Vakela ostatnimi czasy była wręcz niewyobrażalna. Prowadził zastępstwa z właściwie każdego przedmiotu, zajmując miejsce niezorganizowanych i/lub nieobecnych nauczycieli, zastępował przeżywającą jakieś załamanie nerwowe Adarę i męczył się z tymi małymi bandytami, coraz bardziej zachodzącymi mu za skórę. Przez całe to zamieszanie odrobinę zaniedbał zapowiedziane wszystkim kary i szlabany. Zbliżał się koniec roku, więc musiał znaleźć czas na to, by ten plankton mógł odpracować swoje winy. Największym zawodem w szlabanowej serii okazała się być dla niego Addyson. Dziewczyna, którą sam wyznaczył do pełnienia funkcji prefekta okazała się nie być do tego najodpowiedniejsza. Numerolog nawet nie ukrywał swojego zaskoczenia i zawodu, kiedy przekazano mu, że nie zareagowała racjonalnie na krzywdę koleżanki, a później cisnęła w Hennessy wypowiedzią, która osobie na jej stanowisku po prostu nie przystawała. Clemen była jedną z jego ulubionych uczennic, a nie częścią tej bijącej się na przerwach o cukierka hołoty, do jasnej cholery! W każdym razie, wreszcie przyszła pora na to, by wezwać ją do siebie i wyjaśnić kilka spraw, męczących opiekuna Puchonów od dawna. - Wejdź, Clemen. Usiądź. - wskazał jej wolne krzesło, ustawione naprzeciw biurka profesora. Na samym jego środku ustawiona została tacka z parzącymi się, trzema herbatkami jaśminowymi. Musiał przygotować je na dzisiejsze, bliższe spotkanie z nią, łysą księżniczką Gryffindoru i walczącym o sprawiedliwość Toddem. Sam Bułhakow stał przy oknie, czyli dokładnie tam, gdzie czuł się w swoim gabinecie najlepiej. Pora była już dość późna, więc mimo dobrej pogody błonia nie były przepełnione uczniami, których lubił obserwować z góry, ale wciąż sprawiało mu to przyjemność. Kiedy oderwał się wreszcie od namiętnego wpatrywania w idealnie czystą szybę - odwrócił w jej stronę i uśmiechnął, lecz był to uśmiech wyjątkowo smutny. - Kazałem ci przyjść wcześniej, ponieważ chciałem z tobą porozmawiać o twoich obowiązkach. Przyznaję bez bicia - to ja zadecydowałem, że zostaniesz wybrana na prefekta Puchonów i nigdy tej decyzji nie pożałowałem. Jesteś mądrą, zorganizowaną dziewczyną, a jednocześnie pozytywnie nastawioną do ludzi i zorientowaną w sprawach szkolnych. Chodzi mi tutaj oczywiście o wasze prywatne kontakty na zasadzie uczeń z uczniem. Zdziwiłem się wielce słysząc, że wypowiedziałaś się wobec Yvon niestosownie, a w dodatku nie zareagowałaś na harmider w klasie. To pierwszy raz, kiedy znajdujesz się w takiej sytuacji, dlatego nie mam zamiaru odbierać ci żadnych przywilejów ani obowiązków. Chyba, że sama zamierzasz z nich zrezygnować - nikt nie zmusza cię przecież to pełnienia tej funkcji. Masz u mnie duży kredyt zaufana, Addyson. Jesteś nawet moim głównym typem do stania się w przyszłym roku prefektem naczelnym. Z tego powodu proszę cię, abyś informowała mnie, kiedy dzieje się pomiędzy uczniami coś złego. Nie mówię tutaj o ciągnięciu za kiteczki i chowaniu piórniczka, ale o te konflikty, które mogą zakończyć się czymś naprawdę złym. Odnoszę wrażenie, że napięcie pomiędzy wami i Hennessy uspokoiło się nieco, ale wolę dmuchać na zimne. Ah! - klepnął się w czoło - Nie zalałem cię przypadkiem potokiem słów? Proszę wypowiedz się. Chcę wiedzieć co sądzisz o całej tej sprawie.@Addyson Clemen Fabularnie jesteśmy umówieni na "jakąś" środę, ale dzisiaj dopiero miałam czas zacząć. Takie życie. Mówiłam, że szlaban was nie ominie.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Sro 27 Kwi 2016, 21:31 | |
| Dzisiejsza środa miała wyglądać tak samo jak każdy, inny dzień. Śniadanie, lekcję, obiad, odrabianie prac domowych i czytanie książek, kolacja i spanie. Problem pojawił się już w momencie, w którym zaspała na obiad. Po zrobieniu pracy domowej, zasnęła zwinięta na swoim łóżku, wtulona w poduszkę. Nim w pokoju zrobiło się zamieszanie, okazało się, że było już po posiłku i Addyson musiała znów udać się do kuchni, aby poprosić skrzaty o coś dobrego. Przecierając zaspane oczy, ruszyła lochami do kucharzy, gdy nagle ją oświeciło. Środa! Szlaban!! Bułhakow!!! Nie zastanawiając się długo, pomknęła biegiem, aż na VI piętro prosto czekającego na nią Rosjanina. Wzięła głęboki wdech, kiedy znalazła się przed gabinetem opiekuna Hufflepuff i zostanie tak, dopóki jej oddech się nie uspokoi. Chyba, że wcześniej umrze z braku dotlenienia mózgu. Przyłożyła zimne ręce do rozgrzanych z powodu biegu policzków i na kilka sekund zamknęła oczy. Nie chciała, aby Bułhakow zobaczył, że musiała biec przez prawie cały Hogwart, żeby się nie spóźnić na wyznaczony szlaban (a spóźnić się nie mogła, bo obawiała się surowszej kary). Mimo, że miała styczność z Vaksilijem już przez dwa lata, nie wiedziała czego może spodziewać się na karze. Nigdy nie miała okazji odbywać szlabanu u któregokolwiek z nauczycieli. Zapukała do drzwi gabinetu, a następnie wsunęła się do środka, nerwowo zagryzając wnętrza swoich policzków, przy okazji nieźle maltretując swoją dolną wargę. - Dzień dobry, Profesorze. – przywitała się cicho i ulokowała swój tyłek na wskazanym jej przez Bułhakowa krześle. Nie będzie marudzić, ale mebel był naprawdę niewygodny. Czy taki był zamiar? Aby odechciało jej się siadać przez następne dwa tygodnie? W spokoju wysłuchała słów nauczyciela, jednak zdecydowanie bardziej skupiona była na uspokojeniu swojego oddechu i na upartym wpatrywaniu się w swoje dłonie, które nerwowo zaciskała. Odezwała się dopiero w momencie, kiedy dostała na to pozwolenie. Odważyła się nawet, żeby spojrzeć na Profesora! A to już coś! - Profesorze… Może to wygląda tak ze strony nauczycieli, ale ze strony uczniów nie wzbudzam respektu tak jak na przykład Malfoy. Jego boją się już z drugiego końca korytarza. Nikt nie bierze na poważnie dziewczyny, która większość czasu spędza z nosem w książkach. Nie chcę żeby uważali mnie dodatkowo za donosiciela… – urwała na chwilę, aby zaczerpnąć powietrza i ponownie zerknąć na nauczyciela. – Poza tym nie byłam jedynym prefektem na zajęciach. – dodała już znacznie ciszej, praktycznie niedosłyszalnym szeptem. Kiedy nie musiała, to po prostu się nie odzywała i teraz wszystko miało odwrócić się przeciwko niej.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Sob 30 Kwi 2016, 12:56 | |
| Bułhakow uśmiechnął się szeroko. - Otóż to. Hogwart wybiera dwójkę prefektów, aby uzupełniali się wzajemnie i dawali przykład innym uczniom. Być może nie podzielasz mojego zdania, ale ułożoną, mądrą i potrafiącą postawić na swoim dziewczynę za taki właśnie wzór postępowania uważam. - przysiadł wreszcie na swoim krześle i podwinął rękawy koszuli tak, żeby nie odkryć żadnej ze starych i nowych blizn, a namnożyło się ich ostatnio całkiem sporo. - Jesteś typem obserwatora, Clemen i uważam, że łatwo poradziłabyś sobie z dostrzeganiem problemów. Sam nie chcę, aby przywarła do ciebie łatka donosicielki, więc rozumiem twoją obawę, ale wciąż chciałbym, abyś miała oczy i uszy szeroko otwarte na przypadki krytyczne. Wydaje mi się, że wszyscy jesteśmy równo zdruzgotani wydarzeniami z Hogsmeade i osobiście uważam, że ucieczka dwóch uczennic na miejsce zdarzenia była mocnym niedociągnięciem ze strony nauczycieli, za którą musiałem odpowiedzieć. Nie powinno cię więc dziwić, że sprawa bardzo mnie męczy i chciałbym uniknąć podobnych wydarzeń w przyszłości. Rola prefekta naczelnego różni się jednak od tej, którą pełnią prefekci zwykli. Głównym zdaniem tej dwójki jest bycie oparciem dla roczników najmłodszych, potrzebujących wsparcia ze strony kogoś starszego, znającego sposoby na nauczycieli, hasło do dormitorium i najlepszy pudding serwowany w Wielkiej Sali... a co do Theodora - nie zdziwię cię raczej słowami, że to ostatni rok pełnienia przez niego obowiązków prefekta?
Ostatnio zmieniony przez Vakel Bułhakow dnia Sob 30 Kwi 2016, 15:51, w całości zmieniany 1 raz
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Sob 30 Kwi 2016, 15:22 | |
| Puchonka wbiła swoje spojrzenie w punkt za ramieniem opiekuna Hufflepuff, aby nie zarzucił jej, że go lekceważy, ale równocześnie nie miała ochoty, wpatrywać się w jego twarz. Punkt na ścianie w tym momencie wydawał się o wiele bardziej fascynujący. - Odkąd dostałam odznakę prefekta, starałam się bardziej wdrążyć w życie Hogwartu. Bardzo dziękuję, że Pan uważa mnie za idealną osobę na to stanowisko, ale nie należę jednak do osób, które za wszelką cenę, będą wtrącać się w sprawy innych. Wracając do tego co działo się ostatnio na lekcji zaklęć… Nie miałam zbytnio szansy, żeby zareagować wcześniej. Hennessy rzuciła zaklęcie na WIttermore, prawie w tym samym momencie, kiedy do klasy wszedł Profesor. Wiem, że nie powinnam się wykłócać z Yvon, ale do niej nic nie dociera. Ujemne punkty dla Gryffindoru także nie robią na niej żadnego wrażenia. Dopiero, kiedy straciła włosy stała się spokojniejsza. Ale czy to oznacza, że za każdym razem, należy rzucać w nią Calvorio? – odetchnęła głośno, bawiąc się skrawkiem materiału swojego mundurka. Spuściła wzrok na swoje palce, ciągnąc za wystającą nitkę z czarnej szaty. - Nie zauważyłam, że ktoś wychodzi z zamku podczas gdy w Hogsmeade odbywał się marsz. Swoją drogą, uważam, że Kaylin Wittermore nadaje się zdecydowanie bardziej na prefekta naczelnego niż ja. I oczywiście, że najlepszy pudding, jest zawsze na stole Hufflepuffu… – na ostatnie słowa, uśmiechnęła się delikatnie, chociaż miała ogromną ochotę, aby wyszczerzyć się szeroko.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Sob 30 Kwi 2016, 16:12 | |
| Bułhakow spokojnie wysłuchał tego, co Clemen miała do powiedzenia na swój temat, po czym... lekko zachichotał. Mały, okrutny chłopiec w ciele dorosłego mężczyzny - tak niestety prezentował się obecny wicedyrektor Hogwartu. Tłumaczyła mu jaka jest, jakie swoje wady wyłapuje, ale on - cóż, wciąż uparcie trwał przy tym, że to Addyson właśnie powinna dostąpić zaszczytu noszenia najbardziej błyszczącej odznaki w szkole. - Nie, Clemen, nie masz pozbawiać jej za każdym razem upierzenia, chociaż przyznam, że był to pasjonujący widok. Jak wy na to mówicie? Control freak? Tak, właśnie tak. Nie zależy nikomu na tym, abyś trzymała za gardło całą szkołę i wzbudzała respekt, kiedy wchodzisz do pomieszczenia. Niektóre przypadki dowcipnisiów, szczególnie w przypadku Gryfonów są po prostu niereformowalne, ale może to właśnie jest częścią ich uroku? - upił łyk ze swojej ulubionej filiżaneczki, której szczątki zbierał w zeszłym roku po upadku biedaczki z siódmego piętra i odstawił ją na spodeczek. Niech nazwą go głupcem, ale naprawdę czuł się bliższy martwej siostrze, kiedy korzystał z otrzymanych od niech przedmiotów. - Sytuacja z lekcji zaklęć była już memłana przez wszystkich po tysiąc razy i chociaż ufam ci całkowicie, to musiałem postąpić jak postąpiłem. Nie napoję was przecież veritaserum, żeby Hennessy przyznała się do tych swoich głupot. Wydaje mi się, że nie wypuszczenie jej z Hogwartu na kolejny rok będzie wystarczającą karą i, przy okazji, znakiem dla jej rodziców, że strona w którą zmierza ich córka staje się niebezpieczna. Poza tymi, podjętymi już działaniami, obawiam się, że mam związane ręce. Wszyscy macie tak rożne marzenia, pasje i temperamenty, że naprawdę ciężko was opanować. - westchnął. Tak, Bułhakow znowu cholernie się rozgadał. - To dlatego, że wymknęły się inaczej, ale nie będę rozwodził ci się nad tym jak do tego doszło, bo jak już wspomniałem - to ja nie zapewniłem wam bezpieczeństwa. A Wittermore jest zaangażowana w tak wiele projektów pozaszkolnych, abym wziął ją pod uwagę. Wydaje mi się, że powinna skupić się bardziej na innych sprawach... a właściwie, to nie powinienem rozwodzić się na jej temat. Nie chcę cię do niczego zmuszać, Addyson, i nie zrobię tego w żadnym wypadku, jednakże byłbym wniebowzięty gdybyś zaczęła bardziej się doceniać, bo mam wrażenie, że obwiniasz się za i posądzasz o wiele rzeczy, na które najzwyczajniej w świecie nie masz wpływu. Longbottom został sierotą, Clemen nie potrafiła mu odmówić prosto w oczy. Kogo miał więc uczynić gwiazdami klas siódmych? Został mu w zapasie jeszcze jedna Malfoy i... do cholery, czy oprócz Maurycego uczył się w tej szkole jeszcze jakiś odpowiedzialny chłopak?
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Sob 30 Kwi 2016, 16:51 | |
| - Niech Pan żałuje, że nie widział Pan jej miny. – oblała się jeszcze większym rumieńcem, niż ten, który zawsze zdobił jej policzki. Dla takiego wyrazu twarzy, Addyson mogłaby pozbawiać włosów Yvon za każdym razem, gdy rude kudły odrosną na jej łysinie. Następnym razem będzie miała ze sobą aparat, żeby uwiecznić tą jakże wspaniałą chwilę. Na moment w oczach Addyson pojawił się autentyczny strach. Przerażenie odbiło się w jej źrenicach, a oczy wyglądały jak pięć galeonów. - Niech Pan tego nie robi. Hennessy musi zdać. Nie wyobrażam sobie, żeby Yvon miała zostać rok dłużej w klasie. Westchnęła cicho, szybkim ruchem dłoni odgarniając włosy z twarzy. Na wspomnienie o Krukonce, odchrząknęła jedynie, aby nie wypalić: Ha! Ja o wszystkim wiem! Niech Pan nie udaje, że Kaylin nie ma głowy pełnej Bułhakowa!” - Widział Pan zdjęcia z balu? Wyciągnęła z torby grubą kopertę ze zdjęciami z balu. Nie miała okazji, aby dać je komuś z rady pedagogicznej, więc mogła je chyba oddać wicedyrektorowi? Na fotografiach było mnóstwo tańczących osób, ale były tam też pojedyncze twarze roześmianych uczniów i nauczycieli. Kto jednak znajdował się na pierwszym zdjęciu? Nikt inny jak Bułhakow i Wittermore, którzy tańczyli na parkiecie będąc dość blisko siebie. Można było nawet rzec, że „za” blisko. Idealnie uchwycony kadr!
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Sob 07 Maj 2016, 19:26 | |
| Faktycznie żałował. Możliwość ujrzenia Hennessy była dość... kusząca, ale przyjemność z oglądania prawdopodobnie załamanej, tracącej sens życia (bo zakładał, że uroda była dla kobiet czymś istotnym) uczennicy nie było czymś, co zapewniłoby mu rozrywki na czas dłuższy niż trzy minuty jej panicznego szlochu. Poza tym, ileż z tego mógłby wylać na zewnątrz? Cień uśmiechu pod kamienną miną, który nie śmiałby pojawić się na twarzy Bułhakowa choćby na sekundę. Był przecież wychowany na ideał. Próbował sprawdzić się idealnie w każdej masce, w każdej dziedzinie życia, którą sobie wybrał, a nauczanie było jedną z tych najważniejszych. Pies, który ras posmakował kija nie wymagał tresury już do końca - pozostawało mu milczeć i wykonywać polecenia rozbrzmiewające gdzieś z tyłu głowy, będące kolejną oznaką ogarniającego cię szaleństwa. Szaleństwa, mającego swe podłoże w tym, że sam zamknął się w klatce i uniemożliwił ucieczkę. I nikt, absolutnie nikt nie będzie go żałował, bo spalił za sobą wiele mostów i jeszcze więcej ludzi. Ten właśnie, lubujący się w nieustannym odczuwaniu bólu i cierpienia, jakie zadawał mu rodzony brat, morderca i oszust, zakochany w samym sobie pracoholik... był zmuszony do odwzajemnienia delikatnego rumieńca, który pokrył jego twarz na widok ukazanej mu fotografii. Wywoływał kiedyś zdjęcia. Nawijał klisze na kodeks, przenosił obrazy na papier, który kąpał w wywoływaczu, utrwalał je... ale nigdy, przenigdy nie myślał przy tym o tym, że kiedykolwiek ktoś ujmie swym obiektywem scenę tak go upokarzającą. On, wielki i wspaniały został właśnie, nieświadomie w dodatku, zgnojony przez szesnastolatkę. Nie, tak nie powinno być. Wittermore była przejawem jego chwilowego gałgaństwa, o którym nie miał się dowiedzieć absolutnie NIKT. Brwi nauczyciela mimowolnie zmarszczyły się, ale nie był jeszcze w tak tragicznym stadium, by nie potrafił zachować trzeźwości umysłu. Szybko więc zapanował nad ogarniającą go paniką. - Rozumiem, że to zdjęcia do szkolnej kroniki? - zapytał spokojnie, a pąs zniknął błyskawicznie, kiedy zajmował się oglądaniem reszty utrwalonych na stałe, tańczących par. Instynkt samoobronny. Gadatliwość jednak ustała. - Muszę przyznać, że masz do tego talent, Clemen. Nie myślałaś nigdy o kole artystycznym? - wybrnął, nakierowując rozmowę na odpowiedni tor.
// Yvon i Todda nie ma więc proponuję, bym w swoim następnym poście opisała przebieg szlabanu i skończyła sesję. Chyba, że wyrazisz chęć do rozwiązywania zadań matematycznych. Mogę jednak darować nam ciągnięcie tego wątku ze względu na to, że uczniowie mają masę prac do oddania w krótkim terminie.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora Nie 08 Maj 2016, 11:19 | |
| Niestety Addyson nie wiedziała, czy dumna Gryfonka opłakiwała utratę swojej rudej, lwiej grzywy. Mimo tego, że Puchonka zyskała jeden punkt, wygrywając jedną bitwę, to niestety, całą wojnę przegrała. Klasę opuściła obolała i z licznymi siniakami, które od razu pojawiły się na jej bladej skórze. Nie miała nawet siły, żeby samemu się uleczyć, a wstydziła się udać do szkolnej pielęgniarki z powodu kilku siniaków, które prędzej, czy później zniknęłyby z ciała nastolatki. Na całe szczęście pomogła jej… Kaylin. Czy to możliwe, że od tego momentu młode, nieradzące sobie z magią czarodziejki, nawiązały nić porozumienia? Próbowała nie zauważyć rumieńca, który pokrył twarz Bułhakowa. Niestety jeden rzut oka na mężczyznę, spowodował, że wszystko zauważyła. Niespokojnie zaczęła kręcić się na swoim krześle (wspominałam już jakie ono było niewygodne?!) i odchrząknęła, zakrywając twarz pięścią. Za wszelką cenę, próbowała ukryć uśmiech, który wywołał rumieniący się profesor. NIECH NO ONA TYLKO OPOWIE O TYM KAYLIN! Wprost nie mogła się tego doczekać! - Oczywiście, że tak, jeżeli jednak Pan chce, to może Pan zabrać jakieś zdjęcia na pamiątkę. – aż chciało się dodać „Niech Pan sobie zatrzyma to zdjęcie z Kaylin. Wygląda Pan z nią naprawdę uroczo!” Na całe szczęście Puchonka miała mózg i doskonale wiedziała jak ma z niego korzystać. Była niemalże przekonana, że jeżeli wypowiedziałaby swoje słowa na głos, wyleciałaby z hukiem przez okno, jak szmaciana lalka, a wypad z szóstego piętra spowodowałby, że na ziemi nie byłoby czego z niej zbierać (chyba, że ktoś by ją zeskrobał). Ceniła jeszcze swoje życie. - Nie wydaje mi się, żebym się odnalazła w kole artystycznie uzdolnionych. – wyznała po krótkiej ciszy, widocznego skrępowania (a może po prostu udawała?). Nie umiała rysować, rzeźbić, ani nic innego, a naciskać spust migawki może każdy głupi. Wystarczyło zrobić to w odpowiednim momencie i czasie, a po zdjęciach może było zauważyć, że co do tego miała idealne wyczucie.
//Daruję sobie rozwiązywanie zadań. Ty będziesz musiała je ułożyć i sprawdzić, a ja rozwiązać i będzie z tym dużo kłopotu. Możemy zakończyć ten szlaban :> //
|
Temat: Re: Gabinet twojego ulubionego profesora | |
| |
| Gabinet twojego ulubionego profesora | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |