NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość

Administrator fabularny
Administrator fabularny
NPC


PisanieTemat: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość EmptyWto 23 Lut 2016, 23:22



UMIEJĘTNOŚCI WRODZONE
TRZECIE OKO:
Talent wrodzony, przeskakujący między pokoleniami. Trzecie oko umożliwia wróżbicie spojrzenie w bliższą lub dalszą przyszłość. Osoby posiadające trzecie oko nie widzą obrazków w swojej głowie, ani nie wypowiadają proroctw, ale są w stanie dostrzec obrazy i dźwięki w snach i szklanej kuli, a także bezbłędnie korzystają z takich akcesoriów jak karty do tarota, czy wahadełko. Osoby posiadające tą umiejętność słyną nie tylko ze zdolności w dziedzinie wróżbiarstwa, ale również w dostrzeganiu aur innych osób - łatwo jest im wyczuwać cudzy nastrój, a niektórzy są nawet w stanie dostrzec dusze splamione korzystaniem z czarnej magii.
Wróżbiarstwo wedle mechaniki gry
Podręcznik do wróżbiarstwa
POSTACIE POSIADAJĄCE TĘ UMIEJĘTNOŚĆ:
@Kaylin Wittermore
@Vakel Bułhakow
Zapisy zamknięte dla uczniów i nauczycieli. Otwarte dla dorosłych czarodziejów.

Kod:
[color=#2d4c47][b]PODANIE O TRZECIE OKO[/b][/color]
[color=#2d4c47][b]Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:[/b][/color]


Rozwinięcia genetyki Trzecie oko:

Rozwinięcie genetyki trzecie oko i stanie się medium lub jasnowidzem jest dostępne w sklepiku rozwojowym.

TRZECIE OKO + JASNOWIDZ:
Każdy z jasnowidzów zupełnie inaczej przeżywa swoje wizje, a każda z nich może być mniej lub bardziej zamazana. Pojawiają się one zwykle wtedy, kiedy zupełnie się tego nie spodziewamy, w postaci obrazów, dźwięków lub w formie proroctwa, polegającego na wpadnięciu w trans, podczas którego zupełnie nieświadomie wypowiadamy treść wydarzenia mającego wkrótce nastąpić, a następnie zupełnie o tym zapominamy. Zdarza się, że w celu pobudzenia zdolności, lub wręcz przeciwnie - zniwelowania jej skutków jasnowidzowie popadają w nałogi takie jak alkoholizm. Ponieważ używki potrafią zarówno zwiększyć jak i zmniejszyć ilość wizji - stwierdza się, że jest to sprawa bardzo indywidualna.
@Kaylin Wittermore

TRZECIE OKO + MEDIUM:
Media, w przeciwieństwie do jasnowidzów, skupiają swoje zdolności na przeszłości, a nie przyszłości. Potrafią one przywoływać obrazy przeszłości poprzez kontakt ze zmarłymi, który dzieje się zwykle podczas specjalnego transu lub rytuału. Nie zawsze jednak kończy się to sukcesem, a kontakt z duchami może zakończyć się nawiedzeniem czarodzieja i przejęcia jego ciała przez osobę zmarłą na czas nieokreślony. Każde spotkanie z przeszłością podczas takiego transu kończy się utworzeniem ektoplazmy na lub poza ciałem, którą należy usunąć, ponieważ może sprawić, że medium najzwyczajniej w świecie się udusi. Zdarza się, że media przebywając w niektórych miejscach słyszą wypowiedziane kiedyś słowa zmarłych już osób, lub nawiązują kontakt kiedy dusza zza światów chce się z kimś skontaktować.
Magia rytualna
@Vakel Bułhakow


METAMORFOMAGIA:
Zdolność przekazywana genetycznie, polegająca na umiejętności przekształcenia swojego ciała w coś zupełnie innego. Bazuje na uczuciach, dlatego też każdy metamorfomag musi umieć je kontrolować - w innym przypadku zdarzyć mogą mu się dosyć nieprzyjemne wypadki, jak całkowicie nieświadoma zmiana koloru włosów czy kształtu nosa. Niebezpieczne dla posiadaczy tej umiejętności są także bardzo silne przeżycia, które mogą uniemożliwić późniejszą przemianę, zarówno całkowitą jak i częściową.
Rozwinięcie genetyki metamorfomagia i opanowanie jej na tyle, aby wygląd nie zmieniał się wbrew naszej woli pod wpływem silnych emocji jest dostępne w sklepiku rozwojowym. Jeżeli mistrz gry uzna podanie za wyjątkowo dobre może przyznać rozwinięcie na start i postać nie będzie musiała go wykupować.
POSTACIE POSIADAJĄCE TĘ UMIEJĘTNOŚĆ:
@Finnian Hennessy
@Lysandra Lovegood
@Sophia Templer

Kod:
[color=#2d4c47][b]PODANIE O METAMORFOMAGIĘ:[/b][/color]
[color=#2d4c47][b]Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:[/b][/color]


WĘŻOUSTOŚĆ
Zdolność przekazywana jedynie przez potomków Salazara Slytherina. Wężousty to człowiek potrafiący komunikować się z wężami. Bardzo często zdarza im się to nieświadomie, a ludzie stojący w pobliżu słyszą jedynie syczenie. Mowy węży można się podobno nauczyć, jednak bez naturalnego daru nie da rady płynnie porozumiewać się ze zwierzęciem. Umiejętność ta jest bardzo rzadka i mało kto się nią chwali.
W sklepiku rozwojowym dostępne jest rozwinięcie umiejętności, które umożliwia nie tylko porozumiewanie się z wężami, ale również ich kontrolę. Osoby z tym rozwinięciem wzbudzają wśród nich ogromny respekt.
POSTACIE POSIADAJĄCE TĘ UMIEJĘTNOŚĆ:
@Seymour Hardy
@Ururu Marquez
Zapisy zamknięte dla uczniów.

Kod:
[color=#2d4c47][b]PODANIE O WĘŻOUSTOŚĆ:[/b][/color]
[color=#2d4c47][b]Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:[/b][/color]


Można posiadać jedną umiejętność wrodzoną lub cechę rasową. Umiejętności przekreślone to umiejętności, których w danym momencie nie można już posiadać.




Ostatnio zmieniony przez Administrator fabularny dnia Wto 23 Lut 2016, 23:29, w całości zmieniany 2 razy
Vakel Bułhakow
Vakel Bułhakow
Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, Numerolog

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętka
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego Horribilis
OPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze.

https://mortis.forumpolish.com/t335-sowa-vakela https://mortis.forumpolish.com/t412-dziennik-buly-omega https://mortis.forumpolish.com/t346-skrytka-nr-384
PisanieTemat: Re: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość EmptyWto 23 Lut 2016, 23:26

PODANIE O TRZECIE OKO:
Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:  Pierwsze wizje, które pamięta pojawiały się u niego już w czasach wczesnego dzieciństwa, kiedy to śnił dziwne, abstrakcyjne i pozornie nie mające większego sensu urywki głębszej całości, w rzeczywistości przepełnione symbolami niemożliwymi do pojęcia przez tak młodego chłopca. Niestety nie potrafił ich jeszcze odczytać, a ojciec nigdy nie ułatwiał mu niczego oczywistymi odpowiedziami, więc pomimo świadomości, że Vakel urodził się jako jasnowidz - wiedzą tą się z nim nie podzielił. Wszystko odkrywał więc sam - począwszy od samego posiadania nietypowego daru, na umiejętnym wykorzystywaniu go kończąc. Nic nie przyszło jednak od razu. Wpierw odbierał to jako coś naturalnego. Coś, co przytrafia się każdemu i w żaden sposób nie odbiega od przyjętych norm. Później, kiedy to uświadomił sobie jak długo żył w koszmarnym błędzie i dotarła do niego nietypowość tego zjawiska, wbrew wszelkiej logice poczuł się gorszy. Stało się to bowiem w momencie dla niego ciężkim, kiedy to wraz z posłaniem go do szkoły nasiliło się prześladowanie ze strony starszych braci, nienawidzących go za nieczyste pochodzenie i gnębiących przy najgłupszych okazjach, chociaż Vakel darzył obu niesamowitym szacunkiem i robił wszystko, żeby się do nich upodobnić. Wraz z wiekiem autorytety zacierały się powoli, a młodszy Bułhakow poczuł potrzebę odnalezienia własnej, odrębnej drogi. Prowadzony w szkolnych latach dziennik służył mu również jako pewna forma sennika i kiedy pewnego dnia wrócił do zapisków na marginesie - zorientował się, że pewne schematy powtarzały się, choć nie były zauważalne na pierwszy rzut oka. Pierwszy raz od dawna poczuł się czymś naprawdę zaintrygowany i analiza na podstawie znalezionych ksiąg całkowicie go pochłonęła, co zaowocowało odrzuceniem wcześniejszej wizji siebie, idącej w ślady reszty rodziny. Nie był to jeszcze ten etap, w którym oddał się wróżbiarstwu na dobre i przekreślił resztę dziedzin, ale można powiedzieć, że wtedy właśnie wszystko się zaczęło. Każda historia ma swój początek, a jego właśnie miała w bibliotece, na rzadko odwiedzanym, zakurzonym dziale, który odkrywał przez następne lata i z biegiem czasu pokochał, czyniąc wróżbiarstwo swoją ulubioną dziedziną nauki. Szybko nauczył się sięgać po więcej - po wahadełko, kostki, tarota. Kiedy ukończył Koldovstoretz zakupił nawet służącego do obstawiania wyników meczu, specjalnie tresowanego koguta, będącego obiektem żartów wszystkich domowników. Przynajmniej do czasu, kiedy to wzbogacił się na hazardzie. Problemem Bułhakowa było to, że pomimo posiadania trzeciego oka jego wizje nie były do końca precyzyjne, a częściej raczej wyprane z konkretów. Były zagadkami, jedynymi zagadkami wartymi rozwiązania, ale wciąż zagadkami i to właśnie im poświęcił serię wydanych w życiu książek. Stał się prawdziwym pasjonatem, a nawet popadł w manię analizowania przyszłości i przeszłości, zagłębiając się w obsesję nie pozwalającą mu na spojrzenie w oczy człowieka bez przefiltrowania obrazu przez pryzmat cyfr i przepowiedni, wyczytywanych z koloru oczu, sposobu chodzenia, linii na dłoniach, czy prędkości krojenia chleba. Można śmiało stwierdzić, że oszalał, ale nie odmawiając mu przy tym geniuszu i precyzji w analizowaniu otoczenia, będących efektem ciężkiego charakteru i wielu lat solidnej pracy nad samym sobą. Vakel nigdy nie wpadł w żaden trans zmuszający jasnowidza do wypowiadania proroctw, ani nie był zdolny do ujrzenia tak pożądanych przez klientów, czystych fragmentów, urywków, fragmentów przyszłości, dlatego nigdy nie potrafił wybić się ponad innych wróżbitów, ale zyskał dzięki temu coś innego - całkowitą odrębność i pewną unikalność swojego daru, co czyni z niego silnego konkurenta. Jego ulubionym sposobem przepowiadania nieuniknionego są fusy z herbaty, którym to poświęcił serię poradników składających się z trzech części: przygotowania herbaty, właściwości i symbolom, w późniejszym okresie połączonych w jedną książkę, przetłumaczoną obecnie na pięć języków.

ZAAKCEPTOWANE
Kaylin Wittermore
Kaylin Wittermore
Prefekt Ravenclawu, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★
OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum.

https://mortis.forumpolish.com/t214-zwierzeta-kaylin#273 https://mortis.forumpolish.com/t328-dziennik-kaylin#412 https://mortis.forumpolish.com/t213-skrytka-nr-690#272
PisanieTemat: Re: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość EmptyWto 23 Lut 2016, 23:33

PODANIE O TRZECIE OKO:
Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:
Kaylin nigdy nie czuła się wyjątkowa. Zawsze była zwyczajną, może trochę bardziej inteligentną od swoich rówieśniczek dziewczyną, która bardzo dużo czasu i pracy wkładała we wszystko, co robiła. Intrygowało ją wszystko, co nieznane i nowe. Chcąc poznać naturę całego świata od małego sięgała do ksiąg, które podsuwali jej dziadkowie zadowoleni z chłonnego umysłu dziewczyny. Szczególnie dobrze rozumiała się ze zwierzętami, stąd też jej przekonanie o tym, że powinna wiązać swoją przyszłość z opieką nad magicznymi stworzeniami.
Nie było to jednak jedyne zainteresowanie w jej życiu. Sama nie potrafiłaby określić kiedy zaczęła się jej fascynacja przedmiotami wróżbiarskimi. Już na trzecim roku, gdy pozwolono im zapisywać się na wybrane przez samych siebie przedmioty wybrała wróżbiarstwo, astronomię, starożytne runy i numerologię. Jedynie z tym ostatnim miała problem, choć teraz należał on już tylko do przeszłości i nie na nim należałoby się skupiać. Chodzi raczej o to, że w Kaylin już od wielu lat był pociąg do poznawania tego, co niewidoczne. Do szukania odpowiedzi na pytanie co będzie. Wszelkiego rodzaju próby wróżenia były dla niej czymś fascynującym i często udawały się tylko jej pośród wszystkich uczniów biorących udział w zajęciach. Mimo to, cały czas sądziła, iż był to łut szczęścia. Coś, co każdemu mogłoby się przytrafić.
Wiele czytała o jasnowidzeniu, co w jej przypadku nie było niczym dziwnym, czytała bowiem naprawdę dużo. Wiedziała, jak wyglądała ta zdolność i czym się objawiała. Czasem nawet zastanawiała się, jakby to było, gdyby sama taką posiadała? Szybko jednak odsuwała takie myśli od siebie, śmiejąc się z własnej głupoty. Miałaby być utalentowana? Ona?
Przez bardzo niską samoocenę nie zauważała wielu znaków, jakie podsuwał jej los. Zaczęło się od zwykłych przeczuć, intuicji, którą miała w sobie od zawsze. Pierwsze zjawiska deja vu pojawiały się częściej niż u innych ludzi, jednak ona sama nie widziała w tym niczego nadzwyczajnego. Było to bowiem powszechnie znane i nie tylko jej zdarzyło się coś takiego przeżyć.
Pierwsze silniejsze uczucie, doznanie czegoś nowego, zdarzyło się w wakacje pomiędzy trzecim a czwartym rokiem. Dzień przed wypadkiem, w którym zginęli jej dziadkowie. Obudziła się rano, jakaś taka niemrawa. Cały czas zamyślona, jakby o czymś zapomniała. Jakby coś chciało przedostać się do jej umysłu, ale nie wiedziało jak. Cały dzień chodziła nieobecna, coraz bardziej bolała ją głowa i jedynie leżała w łóżku, co jakiś czas zasypiając, budząc się i zasypiając jeszcze raz. Nic jej się nie poprawiało i ledwo tak naprawdę dotrwała do kolacji. Zjadła ją mamrocąc coś pod nosem i martwiąc przy tym zaniepokojonych stanem dziewczyny dziadków. Następnego dnia czuła się już lepiej, choć ciągle gniotło ją na żołądku, jakby wiedziała o czymś złym, co miało nastać już niebawem. Wsiadała do samochodu nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo los chciał ją przed tym ostrzec.
Przez szok, jakim była śmierć ukochanych dziadków i sam pobyt w szpitalu zapomniała zupełnie o tym, jak źle się czuła dzień przed. O tym, co czuła i jak to na nią oddziaływało. Być może, gdyby o tym pamiętała zdałaby sobie sprawę z tego, że coś było z nią nie tak. Może dzięki temu udałoby jej się zrozumieć zdolność, jaka dopiero w niej narastała.
Kolejne lata przeżyła jednak w całkowitej nieświadomości. Ciszy, która przypominała jej o byciu pospolitą, normalną. Była zwykłą kujonką, która twierdziła, że nie ma żadnego talentu. Dopiero pojawienie się w jej życiu profesora Bułhakowa sprawiło, że spojrzała na siebie inaczej. Nabrała pewności i zapragnęła wielu, tak bardzo zakazanych rzeczy. W czerwcu tego samego roku zaczęła miewać sny. Sny, których całkowicie nie rozumiała, a które próbowały przedrzeć się przez zasłonę i ujawnić jej to, co dla innych niewidoczne.
Nadal nie zdała sobie więc sprawy z tego, że posiada zdolność jasnowidzenia. Tym bardziej więc nie umie ani nad nią zapanować, ani z niej korzystać. Jest jednak na dobrej drodze do tego, by wreszcie odkryć tę drzemiącą w niej siłę.

ZAAKCEPTOWANE
Finnian Hennessy
Finnian Hennessy
Rocznik V

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 10 i 3/4 cala, średnio giętka, włos w głowy wili, sekwoja
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Zaklęcia szkolne: 1. Protego 2. Drętwota 3. Reparifarge 4. Accio 5. Alohomora 6. Lumos 7. Reparo 8. Enervate 9. Aquamenti Zaklęcia łatwe: 1. Utevo lux
OPIS POSTACI: Mierzący metr siedemdziesiąt piętnastolatek, który mimo wielkiego apetytu nie musi martwić się o swoją wagę. Należy do tych szczęśliwców, którzy mogą jeść i nie tyć, co jest przedmiotem zazdrości wielu jego koleżanek. Problemem jest jednak to, że mięśniaka raczej z siebie nie dałby rady zrobić, bo po prostu nie miałby z czego rzeźbić. Finn nie odziedziczył rodzinnych rudych włosów. Na szczęście. Naturalnym kolorem jest ciemnoczekoladowy brąz, który jaśnieje, gdy dłużej posiedzi na słońcu i tu niestety pojawiają się rudawe refleksy. Nie przykłada aż tak wielkiej wagi do tego, by je układać, więc często kosmyki odstają niesfornie na wszystkie strony, pchając mu się również do oczu, co wybitnie go irytuje. Mimo tego unika nożyczek, jeśli nie są serio potrzebne. Za wielki plus swojego wyglądu uważa oczy, które przyciągają swoim niebieskim kolorem, niekiedy wpadającym w zielonkawy. Ponoć kolor jest tak głęboki, że można się w nim utopić, ale ofiar jeszcze się nie doczekał. Nieznacznie naturalnie uniesione kąciki ust nadają mu pogodnego wyrazu twarzy, poczucia, że można mu zaufać i w razie problemów wygadać się ze swoich zmartwień. Trudno mu zachować przez to powagę, a nawet jeśli mówi coś naprawdę dla niego ważnego, ludzie nie zawsze odbierają go właściwie, czasem traktując jak wiecznie uśmiechniętego pajaca.

https://mortis.forumpolish.com/t513-zwierzeta-finniana https://mortis.forumpolish.com/t512-skrytka-nr-356
PisanieTemat: Re: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość EmptySro 24 Lut 2016, 00:16

PODANIE O METAMORFOMAGIĘ:
Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:
-Mamooo! Czy wszystkim czarodziejom przy chorobie wyrasta.... - kilkuletni Finnian nie zdążył dokończyć swojego pytania, gdyż po domu poniosło się echo, bardzo przypominające trąbę słonia. I żeby to chociaż jakoś cicho było... Nie, ten dźwięk mógłby rozbudzić umarlaka, a stojących obok przyprawić o zawał. Kto by się spodziewał, że to miało być po prostu kichnięcie.
Nigdy wcześniej coś takiego mu się nie przytrafiało, jakby pewnie umiejętności dopiero co się ujawniały, chcąc zaskoczyć właściciela i otoczenie. Mogło się tak dziać również dlatego, że niebieskooki jako maleńki szkrab być nad wyraz spokojnym dzieckiem. Mało płakał, jakieś wyjątkowe euforie też nie występowały; takie dziecko-aniołek, można by rzec.
Najważniejsza kobieta w tamtym okresie jego życia, pojawiła się w drzwiach niewielkiego pokoiku kilka chwil później z wyraźnie zmartwioną twarzą, zmieniającą się na szok i niedowierzanie, gdy miała możliwość ujrzeć swojego syna, siedzącego na łóżku, przykrytego praktycznie do szyi grubą kołdrą i niezbyt pokaźnych rozmiarów słonią trąbką zamiast dziecinnego noska.
Sam poszkodowany nie widział w tym nic złego, uważając to nawet za chwilową frajdę, bo mógł swobodnie poruszać zwierzęcym nochalkiem.
-Mamo, ale chyba nie zostanie mi tak na zawsze, nie? Dziadek mnie nakłamał, że niegrzecznym dzieciom rosną skrzacie uszy, bo byłem całkiem grzeczny, a i tak mi coś wyrosło. Myślisz, że mógł o tym nie wiedzieć? Przecież on ma już chyba z dwieście lat, powinien słyszeć o takich rzeczach. - w gruncie rzeczy wiek staruszka był grubo przesadzony, a sam wspomniany miał mieć jeszcze przed sobą wiele lat życia. No chyba, że wnuki dadzą mu popalić na tyle, że postanowi zakończyć żywot dla świętego spokoju.
Wracając do wcześniejszej dwójki, rodzicielka zaczęła oglądać chłopca, by sprawdzić czy na ciele nie pojawiły się inne oznaki ujawniającej się metamorfomagii, zadając przy tym mnóstwo pytań, upewniając się czy nie będzie konieczna wizyta w szpitalu bądź podawanie eliksirów, by ciało mogło powrócić do naturalnej postaci. W głowie huczało jej od tysiąca myśli, wertowania zakamarków pamięci, gdzie mogła pojawić się wzmianka o tym, od kogo ów przypadłość mogła pochodzić. Nie mogąc jednak sobie niczego przypomnieć, postanowiła dać sobie chwilowy spokój, zapewniając syna, że wszystko będzie dobrze, jeśli będzie uważał na to, gdzie i kiedy ulega silnym emocjom.


Osobiście, obecny piętnastolatek niewiele pamiętał z tamtego wydarzenia z powodu choroby, którą w tamtym czasie przeżywał, a same wspomnienie było krótkim urywkiem opowieści matki, kończącej się typowym dla niej „Wy mnie kiedyś wpędzicie do grobu”. Teraz zamiany pojawiają się głównie przy negatywnych emocjach, bądź też były reakcją na obiekty zainteresowań Finna, przyprawiając go tym samym o zażenowanie. Nadal nie nauczył się kontrolować umiejętności, przez co czasem jest jak otwarta księga, gdzie każde większe uczucie wypychane jest na zewnątrz w postaci zmiany koloru oczu czy całkowitej przemiany fryzury, gdzie jedynym rozwiązaniem jest chodzenie w czapce, póki włosy nie wrócą do normy. Inne zmiany występują o wiele rzadziej, zazwyczaj przy osłabieniu organizmu, który wtedy szwankuje, tworząc z niego małego potworka. W takich momentach próżno go szukać na szkolnych korytarzach, a jedynym schronieniem jest łóżko w pokoju numer jeden, męskiego dormitorium Gryfonów.

ZAAKCEPTOWANE
Lysandra Lovegood
Lysandra Lovegood
Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Tarnina, włos z głowy wili, 11 cali, sztywna
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Alohomora, Accio, Aquamenti, Colloportus, Lumos, Nox, Protego, Expelliarmus, Drętwota, Incendio, Ebublio, Chłoszczyść, Extinguetur Ignis, Tardis
OPIS POSTACI: Trudno dostrzec tego niziołka pośród tłumów uczniów przedzierających się przez korytarze szkoły. Biorąc pod uwagę jej mikry wzrost, można pomyśleć, że jest trzecioklasistką, bowiem liczy sobie zaledwie 157 centymetrów. Jeśli zaś chodzi o jej budowę, to bez wątpienia Lys należy do osób szczupłych... oczywiście pomijając lekko zaokrąglone uda i biodra od słodyczy, które pochłania podczas intensywnej nauki. No, w każdym razie jest w normie. Naturalnie (jeśli w ogóle można tak powiedzieć w jej przypadku) ma niezwykle bladą skórę. Na jej szczupłym nosie da się dostrzec kilka zbłąkanych piegów, które prawdopodobnie odziedziczyła po ojcu, będącym typowym rudzielcem. Lys jest dzieciakiem, o dość miłej twarzy, która kształtem przypomina nieco księżyc w pełni. Ma wąskie wargi, na których stale można dostrzec delikatny uśmiech. Zaś jeśli chodzi o lekko pulchne policzki, to znajdują się w nich dołeczki, które dodatkowo nadają jej uroku. Czy zapomniałam o czymś istotnym? Ach, tak. Włosy! To temat rzeka w jej wypadku. Ciągle zmieniają swój kolor, jednak oryginalnie są szare... tak, szare, może odrobinę wpadające w biel i błękit. Zazwyczaj utrzymuje je w artystycznym nieładzie, oczywiście pomijając czas, kiedy jest w domu, wtedy czesze się tak, by rodzice byli zadowoleni. Kolejną i zarazem ostatnią częścią ciała, która nie jest stała, to oczy. Zazwyczaj mają odcień orzechowy, jednak tak jak i czupryna, zmieniają się w zależności od nastroju.

https://mortis.forumpolish.com/t580-sowa-lysandry#2692 https://mortis.forumpolish.com/t579-zeszyt-do-wszystkiego#2691 https://mortis.forumpolish.com/t581-skrytka-numer-349#2693
PisanieTemat: Re: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość EmptyWto 01 Mar 2016, 00:35

PODANIE O METAMORFOMAGIĘ:
Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:
Tego dnia w hrabstwie Devon było niezwykle ciepłe i przyjemne popołudnie. Bezchmurne niebo i lekki wiosenny zefir wręcz zachęcały do wyjścia z domu, toteż mała latorośl Lovegoodów właśnie szturmowała podwórko przed domem. Lucilla, Lavenda i najmłodsza Lysandra, radośnie pokrzykiwały bawiąc się w berka. Raz goniła najstarsza, która nie miała najmniejszych problemów ze złapaniem, którejś z nich. Innym razem środkowa, która krzyczała najgłośniej z całej hałastry i do tego była najbardziej sprawną z nich. A najczęściej łapać pozostałe musiała Lysa, złoszcząc się, że nie może dogonić dziewcząt. Rodzice przyglądali się ich figlom siedząc pod jabłonią, a ciszę między nimi przerywał bardzo sporadyczny chichot. Ich córki były typowym, wręcz schematycznym rodzeństwem. Nigdy specjalnie nie przejmowali się zgrzytami wśród dziewczynek, które były nieuniknione w tym małym babińcu.
- Czyż nie są rozkoszne? - Zapytała pani Lovegood przyglądając się jak dwie starsze dziewczyny wdrapują się na gałęzie wątłej brzozy, która rosła w ich ogrodzie. W tym momencie śmiechy przerwały krzyk złości Lysandry. Rodzice westchnęli głośno.
- Dziewczyny, złaźcie z drzewa! Natychmiast! - Wrzasnął w ich kierunku pan Lovegood wciąż nie wstając z dębowej ławki. Córki natomiast jak zaklęte droczyły się z małą.
- Lysa! Łap nas - Chichotały, kiedy dziewczę podskakiwało próbując chwycić choćby kawałek materiału ich pięknych sukienek w kwiaty. Jej krzyki przerodziły się w natarczywy wrzask i w tym momencie rodzice poderwali się z siedzenia.
- Na brodę Merlina! - Zdumiała się matka, która dostrzegła jak włosy jej córki z jasnych blond przechodzą w jadowitą czerwień.

***

Jedenastoletnia Lysandra niecierpliwie krążyła po kuchni z zaciętym wyrazem twarzy, by po chwili znów wyjrzeć za okno. Żadnej sowy. Prawdopodobnie gdyby nie kilka incydentów związanych ze zmianami jej wyglądu, zaczęłaby coraz śmielej powątpiewać w to, że jest czarownicą. Czemu wciąż nie przyszła do niej list z Hogwartu?
- Usiądź na tyłku, bo żylaków dostaniesz - Burknęła do niej Luci znad owsianki, którą mieliła już przez dobre piętnaście minut. Młodsza westchnęła i znów zaczęła krążyć, a od nadmiaru emocji jej czupryna stale zmieniała kolor - Wariatka... - Dodała starsza wywracając wymownie oczami.
Ona nic nie rozumiała. Sama była w szkole już od czterech lat, więc prawdopodobnie zapomniała już o stresie z jakim wiązało się oczekiwanie na list. Lysa warknęła coś niezrozumiale pod nosem i zmieniła kierunek marszu po kuchni. Wtem usłyszała pukanie w okno. Nie zastanawiając się nad niczym puściła się biegiem w kierunku szyby, potrącając przy tym starszą siostrę.
- Nareszcie! - Krzyknęła wpuszczając ptaka do kuchni. Wtem jej włosy przybrały wszystkie kolory tęczy, skóra zaczęła się mienić, a uszy ni z gruszki, ni z ananasa zmieniły się w kocie.
Trzęsącymi się rękami odczepiła zawiniątko od nogi sowy i ujrzała... paczkę z pasztecikami dyniowymi od babci. Prawie zaniosła się szlochem, tym samym osuwając się po szafkach kuchennych na podłogę. Barwa jej oczu zmieniła się w czarną, a włosy wydłużyły, skutecznie ukrywając zawód na jej twarzy, pod gęstymi kołtunami szarych włosów. Niech to szlag!

***

Każdy chyba pamięta pierwszą lekcję z nauczycielem, który wywołuje w nas trudną do odparcia awersję. Dlatego też najmłodsze dziecię Lovegoodów doskonale zapamiętało jedne z najwcześniejszych zajęć z Obrony Przed Czarną Magią. Przyszła na zajęcia spóźniona, ponieważ tradycyjnie zapomniała o fałszywym schodku, w którym utknęła po kostkę. Usiłując się wydostać wywołała mnóstwo śmiechów na korytarzu, jednak nikt jej nie pomógł. Toteż zmagała się ze stopniem przez okrągłe dziesięć minut. Wyklinała pod nosem na cały świat, więc na zajęcia wpadła wciąż zdenerwowana z ognistymi lokami rozsypanymi po szkolnej szacie.
- Dzień dobry, panie profesorze. Przepraszam najmocniej za spóźnienie, schody mnie zatrzymały - Powędrowała w kierunku swojej ławki w towarzystwie chichotów.
- Dzień dobry, panienko Lovecraft... Dobrze pamiętam nazwisko, prawda? Zapraszam do odpowiedzi - Wymruczał aksamitnym głosem nauczyciel, a w tym momencie twarz dziewczyny przybrała odcień zielonkawy, ku jeszcze większej uciesze uczniów. Czemu nie potrafiła tego kontrolować?

***

Jak się później dowiedziała ten przedziwny talent odziedziczyła po babce od strony ojca. Nie przyszło jej poznać tej kobiety, dlatego była trochę zdziwiona swoimi wybrykami. Często w sytuacjach zbyt wielkiej złości jej twarz przypominała do złudzenia pysk krokodyla, a kiedy się czegoś bała stawała się niemal niezauważalna (nie mam tu na myśli niewidzialności, lecz zwyczajnie kompletny brak cech charakterystycznych). Jednak jej włosy niemal stale miały odcień szary. Czemu? Nie wiadomo. Ale zdarzało się to zazwyczaj wtedy, kiedy nie targały nią silne emocje - czyli prawie nigdy. Swoją zdolność do swobodnej modyfikacji wyglądu opanowała w stopniu przeciętnym. Czasem kiedy chciała dla zabawy zmienić swój nos w świński ryjek, musiała z nim chodzić przez resztę dnia, bowiem nie umiała tego naprawić. Samokontrola była dla niej niezwykle obca. Jednak jako dziewczyna niezwykle ambitna postanowiła, że kiedyś nauczy się kopiować wygląd swoich znajomych, żeby płatać im psikusy. Ale to za jakiś czas...

ZAAKCEPTOWANE
Seymour Hardy
Seymour Hardy
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Berberys, włókno ze smoczego serca, 14 cali, bardzo giętka. Jeśli chodzi o jej wygląd, nie należy do najpiękniejszych. Jest jasna, niewyszlifowana i szorstka, a jej rękojeść pokryta jest korą. Jednak świetnie leży w dłoni i nie wyślizguje się z mocnego chwytu Seymoura.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Riddiculus, Mimble Wimble, Anteoculatia, Furnuculus, Accio, Alohomora, Windgarium Leviosa, Sollicitus, Flippendo Duo, Avis
OPIS POSTACI: Seymour zawsze rzucał się w oczy. Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Jego śliczna buzia zawsze przyciągała żeńskie spojrzenia. Właściwie pociągający jest nie tyle jego wygląd, a magnetyczna osobowość i aura, jaką wokół siebie roztacza. Wyprostowany, ale rozluźniony, kroczący z niedbałą gracją. Ciemne jak noc włosy wiecznie w nieładzie, doskonale współgrające z jego szelmowskim uśmiechem oraz niedbale założonym mundurkiem rozchełstanym pod szyją i krzywo zwisającym, niedbale zawiązanym krawatem. Spod prostych, nisko położonych, wyraźnych brwi rzuca naokoło łobuzerskie spojrzenia ciepłych, ciemnobrązowych tęczówek, w których nieustannie lśnią dzikie iskierki niebezpiecznego rozbawienia. Oczy ma osadzone głęboko, rzęsy długie i gęste. Twarz szczupłą, pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi, ostrym podbródkiem i twardą, wyrazistą linię szczęki obrośniętej często jednodniowym zarostem. Jego wąskie, miękkie usta wciąż rozciągnięte są w zgrywnym, lekko ironicznym uśmieszku, a kiedy ten zmienia się w szczery i radosny, odsłaniają dwa rzędy równych, perłowobiałych zębów. Wrażenie kanciastości jego twarzy potęgowane jest jeszcze przez wydatny, nieco krzywym po przeszłym złamaniu i lekko haczykowaty nos. Cerę ma jasną, ale zdrowej barwy, z licznymi piegami i pieprzykami, z których najbardziej rzucają się w oczy ten pod prawym okiem, trzy ustawione w równym rzędzie na lewym boku jego szyi i, jeśli komuś będzie je dane zobaczyć, dwa poniżej lewego obojczyka, który tak jak prawy oraz jego jabłko Adama, wyraźnie rysują się pod skórą chłopaka. Ciało Hardy'ego jest smukłe i ładnie wyrzeźbione, a mięśnie wyćwiczone, twarde i dokładnie się odznaczające, co wraz z dzikim spojrzeniem i jasnymi bliznami pokrywającymi siateczką jego ostre knykcie, nadają całej jego postaci pierwotnej drapieżności. Pod prawą piersią ma również jedną większą i szerszą bliznę od całej reszty, pamiątkę po nieciekawym epizodzie z dzieciństwa. Na wewnętrznej stronie lewego przedramienia ma tatuaż wykonany na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, przedstawiający bijące serce. Wokół niego nieustannie unosi się ciężki, ale pociągający piżmowy zapach z nutką czegoś, co kojarzy się z wiśniami i czekoladą. Poza tym, Seymour ma miękki i ciepły, bardzo głęboki, niski głos z seksowną chrypką, wprost idealny do mamienia dziewcząt komplementami mruczonymi w ich uszy i śpiewania serenad pod ich oknami.

https://mortis.forumpolish.com/t473-gadziny-seymoura#1472 https://mortis.forumpolish.com/t472-skrytka-nr-256
PisanieTemat: Re: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość EmptySob 05 Mar 2016, 00:45

PODANIE O WĘŻOUSTOŚĆ:
Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:
Umiejętności magiczne ujawniły się u chłopaka wyjątkowo wcześnie. Jego matka była przerażona, kiedy nagle filiżanki w ich ciasnym mieszkaniu zaczęły lewitować, ale szybko zaczęła to akceptować. Dla małego Seymoura było to zaś jedyną zabawą w szarym, smętnym, londyńskim zaułku, w którym mieszkali. To, że musiał ukrywać swoje zdolności doprowadzało go do szału, gdy podrósł na tyle, by bawić się na ulicy z mieszkającymi w okolicy dzieciakami. Starsi i więksi znęcali się nad młodszymi i mniejszymi. Zamiast nastraszyć ich trochę jakimiś magicznymi sztuczkami, musiał być szybszy, sprytniejszy i zwinniejszy, a także silniejszy. Poza tym, musiał dbać o młodszą siostrę i pomagać matce w barze, nad którym mieszkali. Już w wieku siedmiu lat dobrze grał na gitarze i akompaniował mamie, gdy ona zabawiała gości swoim śpiewem.
Właśnie w tej obskurnej spelunie miał okazję odkryć swoją niesławną umiejętność wężoustości. To było wyjątkowo parne lato między jego pierwszym a drugim rokiem nauki w Hogwarcie. Seymour w spokoju stroił gitarę na górze pewnego gorącego popołudnia, kiedy usłyszał z dołu pisk przerażenia matki. Niewiele myśląc, chwycił nóż i w jednej chwili był już przy niej, jak burza zbiegłszy ze schodów. Nie zauważył jednak w spelunie żadnego napastnika, ani nieproszonego gościa. Jego matka stała nad świeżo otwartą skrzynią z dostawą absyntu i wskazywała na nią drżącą ręką. Chłopak podszedł niepewnie i zajrzał do środka. Kiedy dostrzegł wielkie cielsko pokryte łuskami, przesuwające się niespiesznie między butelkami, zesztywniał. Dostali w skrzyni cholernego węża. Ale nie mógł odmówić przerażonemu, błagalnemu spojrzeniu matki. Przełknął ślinę i wyjął z tylnej kieszeni spodni różdżkę. Ściskając ją mocno, by dodać sobie odwagi, sięgnął dłonią do skrzyni. Jednak faktura chłodnych łusek nie była tak odrażająca, jak sobie to wyobrażał. Przeciwnie. Była przyjemna, uspokajająca i... jakby znajoma. Kiedy gad uniósł łeb i zasyczał ostrzegawczo, Hardy nie stracił samokontroli, zaskakując samego siebie. Spojrzał mu głęboko w jego wężowe oko i uniósł ręce łagodząco.
- Spokój - szepnął, ale z jego ust zamiast słów wyślizgnął się cichy syk. - Nie chcemy zrobić ci krzywdy...
- Zostawcie mnie w takim razie! - usłyszał od węża w odpowiedzi. Zaskoczny zamrugał oczmi.
- Ty... Ty mówisz... - znowu wysyczał Seymour.
- Ta, ty też. Wielkie mi odkrycie - chłopak był pewien, że usłyszał cień sarkzmu w głosie swojego gadziego rozmówcy.
- Poza tym, nigdzie nie idę. Nie zamierzam - dodał zaraz, odczytując bezbłędnie zamiary Hardy'ego. - Tu jest ciepło i przyjemnie.
Seymour westchnął i spojrzał na wyraźnie zdezorientowaną matkę.
- Słyszałaś go. Mówi, że nie chce iść - rzucił do niej, wzruszając ramionami.
- T-ty... Się nim porozumiewasz... - wyjąkała słabym głosem. Zamrugał. Więc to nie był magiczny, gadający wąż? Tylko to była jego zdolność? Nie słyszał, żeby w Hogwarcie ktoś potrafił mówić językiem tychże gadów. Nie wiedział nawet, że to możliwe. Wywnioskował zatem, że to szczególna, rzadka umiejętność, jednak coś mówiło mu, jakieś dziwne przeczucie, że nie powinien się z tym zbytnio obnosić wśród kolegów ze szkoły.
Jego matka natychmiast oswoiła się z faktem, że jej syn gadał z wężami. W końcu kiedyś musiała zaakceptować jeszcze, że jej dzieciak jest czarodziejem.
- Skoro tak... - zaczęła już mocniejszym głosem. - To powiedz mu, żeby zamieszkał w piwnicy. Mógłby pomóc nam ze szkodnikami.
Seymour uśmiechnął się do niej i kiwnął głową.
- Możesz się zadomowić u nas w piwnicy. Mamy problem ze szczurami - wysyczał chłopak, zwracając się znów do węża. - Tylko pamiętaj - usłyszę, że nie potrafisz się zachować i gorzko tego pożałujesz... - pogroził mu swoją różdżką, zniżając groźnie głos.
Wąż pokiwał trójkątnym łbem i powoli wytoczył swoje cielsko ze skrzyni.
- Dzięki - rzekł jeszcze, a Seymour miał wrażenie, że nawet się uśmiechnął. Potem gad po prostu popełzł we wskazanym kierunku i zniknął w podziemiach.
Właściwie był on pierwszym, któremu Hardy mógł zwierzać się ze swoich problemów, ukrywanych przed siostrą i matką. Chadzał do niego i grając na gitarze spędzał w piwnicy długie godziny. Mimo to wąż, któremu chłopak nadał imię Nicola, bo okazał się samicą, kategorycznie odmówił podróży do Hogwartu. Był domatorem i wystarczały mu odwiedziny Seymoura latem oraz podczas innych przerw od szkoły. Tym sposobem ciemnowłosy nie tylko mógł ćwiczyć swoją wężoustość regularnie, ale również zapałał wielką miłością do owych gadów.


//gwoli sprostowania: nieznany ojciec Seymoura jest charłakiem spokrewnionym z wymarłym już rodem Slytherin, zatem Hardy, mimo bycia mugolakiem, w istocie jest potomkiem Salazara.

ZAAKCEPTOWANE
Ururu Marquez
Ururu Marquez
Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik V

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosna
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptis
OPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko...

https://mortis.forumpolish.com/t479-ptak-ururu#1492 https://mortis.forumpolish.com/t487-notatnik-ururu https://mortis.forumpolish.com/t477-skrytka-nr-2000#1482
PisanieTemat: Re: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość EmptyWto 29 Mar 2016, 13:51

PODANIE O WĘŻOUSTOŚĆ:
Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:
Ururu, chociaż interesował się wieloma rzeczami, zwierzęta nie należały do jakiejś jego szczególnej pasji. Czasami je obserwował, ale z daleka. No, oczywiście wyjątek stanowiły pająki. Ośmionogie stworzenia działały na niego jak lalki na dziewczynki, buty na kobiety i kobiety na mężczyzn. Po prostu musiał podejść, zobaczyć z bliska. Najchętniej jeszcze dotknąć, ale przecież pająki to płochliwe stworzenia.
Ogólnie unikał dotykania zwierząt. Wiadomo - bakterie i inne zarazki, o których istnieniu zdawał sobie sprawę, chociaż nie miał jakiegoś świra na punkcie czystości w takim ogólnym znaczeniu. Jedynym stworzeniem, jakie brał na ręce to czasami pajączki no i Ptak. Listy trzeba było jakoś odebrać. Nie, żeby miał ich jakoś specjalnie dużo, bo z ciotką korespondencji nie prowadził. Przysyłała mu tylko na święta jakieś przysmaki, za które uprzejmie dziękował w krótkich listach. I tyle.
No, oczywiście w poprzednim roku prowadził jeszcze szaloną korespondencję z Mistrzem J.Lo, ale to jakiś szalony wyjątek i zakończyło się to wraz z jego przyjazdem do Hogwartu.
Pan Marquez postanowił sobie tego dnia przejść na poszukiwania pierwszych oznak wiosny, a dokładniej to zobaczyć ile pajączków już sobie grasowało na błoniach Hogwartu. Owinięty szaliczkiem poleciał jak głupi w swoje ulubione miejsce, gdzieś prawie w pobliżu Zakazanego Lasu. Skrył się tam przed wzrokiem ciekawskich za samotnie leżącym głazem i wbił wzrok w ziemię. Wiadomo, że miejsce styku kamienia z ziemią tworzyło przytulne mieszkanko dla wszelkich stworzonek.
- Aranaea Language - skierował różdżkę w swoją stronę, po czym przemówił do szparki. - Witam i uniżenie przepraszam za zakłócenie spokoju, ale czy ktoś może już wybudził się z zimowego letargu?
Zamrugał kilka razy wyczekując jakiegoś znaku życia. Ale nic z tego. Podszedł więc w inne miejsce, w pobliżu krzewów i mniejszych kamieni. Usiadł na nim, ponowił zaklęcie oraz przemówił.
- Przepraszam, czy zastałem tutaj może jakiegoś wybudzonego pająka?
Odpowiedziała mu cisza.
Postanowił, więc zmienić miejsce. Ale oto na swojej drodze spotkał czterech kolegów Ślizgonów.
- Ty, Marquez, właśnie się dowiedzieliśmy, że straciłeś 20 punktów za głupotę. Teraz cię zlejemy - najwyższy z nich podwinął rękawy.
Ururu nie miał nastroju teraz na to. Był zajęty. Nawet nie w głowie było mu uciekać.
- Sio - machnął na nich ręką, jakby odganiał kaczki, po czym nawet nie uśmiechnąwszy się, postanowił ich obejść.
- Walcz jak prawdziwy facet! - koledzy nie odpuszczali i lekko go popchnęli.
- Jesteś w Slytherinie, a chcesz walczyć na pięści? - Ururu uniósł brwi, po czym rzucił się do ucieczki. Oczywiście Ślizgoni pobiegli za nim. Miał przewagę, lecz któremuś z kolegów przypomniało się o możliwości użycia magii.
- Marquez, nie myśl, że jesteś taki mądry, mam różdżkę wycelowaną w twój tyłek - krzyknął jeden z nich.
Ururu z gracją sarenki przeskoczył jakiś niewielki kamień, po czym odwrócił się posyłając kolegom swój najpiękniejszy uśmiech. Tak piękny, że mogli oni zacząć wątpić w swoją heteroseksualność.
- Protego - szarowłosy machnął magiczną pałeczką tworząc tarczę, w którą uderzyli biegnący chłopcy. Niestety nie miał w repertuarze niczego, co by mogło ich zatrzymać na dłużej, dlatego polał ich jeszcze wodą za pomocą Aquamenti w nadziei, że się przeziębią i uciekł dalej, skręcając za jakieś krzaczyska.
Przykucnął tam próbując wyrównać oddech.
- Głupie pająki, mogłyście nie spać, to bym na nich nie wpadł - mruknął. Pomacał ręką ziemię pod sobą i przycupnął. Wsunął sobie gogle na oczy.
- Dlaczegószszsz nazywasss pajączki głupimi, młodzieńcze? - usłyszał jakiś głosik.
Chwila. Czyżby Aranaea Language jeszcze działało? Chociaż przecież i tak nie mogło w ten sposób... Rozejrzał się gwałtownie po ziemi wokół. Trawka zaszeleściła, a Ururu ujrzał niewielkiego gada pełzającego w jego pobliżu. Wbił w niego spojrzenie niepewny, czy troll.
- Czemuszszsz sssiedziszsz tak sssam, młodzieńcze? - wężyk przekrzywił główkę patrząc na chłopca.
- Czy ty do mnie mówisz?
- A do kogo innego, chłopcze?
Ururu zsunął gogle z twarzy wpatrując się w zwierzę i nie wiedząc co myśleć. No bo jak to rozumie węża, a on go. Przecież to niemożliwe nawet jak na skalę świata magicznego.
- Dlaczego możemy ze sobą rozmawiać? - spytał.
Usłyszał śmiech i odwrócił głowę w stronę, z której dobiegał. Jeden z kolegów Ślizgonów w końcu go znalazł.
- Marquez, ale jak będziesz mówił takie "ssss ssss" to nie oznacza, że wąż ciebie zrozumie, dziwaku.
- Czyli słyszałeś to jako "ssss ssss"? - Ururu zrobił wielkie oczy.
- Co ty tworzysz? - kolega pewnie by go klepnął, gdyby tylko był bliżej.
Szarowłosy powoli łączył niemożliwe fakty.
Wężoustość.
Jest coś takiego, lecz zdolność tą posiadają jedynie potomkowie Salazara Slytherina. Raczej nie sądził, że od matki mógł jakieś takie powiązania nabyć... A może jednak? Wstał i poleciał. Musi jak najszybciej napisać do ciotki i wypytać ją o to jakoś subtelnie. Bardzo subtelnie.
Ururu jednak pominął coś ważnego, a mianowicie własnego ukochanego ojca. Ignorancja chłopca pewnie w końcu wyjdzie na jaw, bo niemożliwe, żeby nie dostrzegł tego błędu. Mimo wszystko wiele mu to nie da, bo skoro jedyna znana mu rodzina ojca jest mugolska, trudno będzie dojść do tego, kto tam był czarodziejem i to jeszcze potomkiem Slytherina.
Aczkolwiek tak, to w tej gałęzi rodziny odnajdzie swoje powiązania.
Czy Tiara Przydziału wiedziała? Nie wiadomo. Nawet jeśli, bezpieczniej zachować to było w tajemnicy.

ZAAKCEPTOWANE
Sophia Templer
Sophia Templer
Stażysta Brygady Uderzeniowej Ministerstwa Magii

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Róg jednorożca; Osika; 11,5
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ♥Szkolne♥ PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FINITE, PETRIFICUS TOTALUS, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, MIMBLE WIMBLE, AVIFORS, FURNUCULUS, ACCIO, ALOHOMORA, LUMOS MAXIMA ♥Łatwe♥ COLLOSHOO, ENTROPOMORPHIS, ANAPNEO, REPARIFORS, ANTIVENENUM, BOMBARDA MAXIMA, CHŁOSZCZYŚĆ, OCULUS LEPUS, SUSPENSORIUS ♥Trudne♥ STIMULUS MELEDICTIONEM, ACID MISSILE, FINITE INCANTATEM, ADVERSUM, VULNERA SANATUR, SENSOREM
OPIS POSTACI: Templer mierzy niecałe sto siedemdziesiąt trzy centymetry i jest to coś, na co nigdy w życiu nie narzekała. Podobało jej się, że nie należy do osób tych za nadto wysokich, czy niskich. Oscylowała w odpowiedniej dla siebie wadze, chociaż jak na kobietę przystało zawsze uważa, że jest za szeroka w biodrach. Na jej twarzy trudno dostrzec piegi, albo innego rodzaju przebarwienia. Tylko wtedy kiedy jest zbyt zdenerwowana lub po prostu speszona, na jej bladych policzkach pojawiają się rumieńce, które dość trudno przegonić. Największą uwagę w jej wizerunku zabierają oczy. Duże, jasnoniebieskie, często wywołują zdezorientowanie u jej rozmówców, co nie za bardzo odpowiada samej Sophii. Często, podczas spisywania ważnych notatek musi zakładać na nos okulary, żeby litery i cyfry znajdujące się na pergaminie za bardzo się nie rozmazywały. Lewej ręki używa niemalże do wszystkiego: pisania, przewracania kartek, wykonywania codziennych czynności. Z niewiadomych przyczyn różdżka zawsze znajduje się w jej prawej ręce. Tak nauczyła się rzucać czary w szkole i tak jej pozostało. Życie Sophii nigdy nie było usłane pachnącymi i miękkimi płatkami kwiatów. Znacznie częściej natrafiała na kolce róż, które tylko czekały, aż wbiją się mocno w stopy kobiety i to między innymi ukształtowało jej charakter. Ma wole walki i nie da sobą pomiatać, chociaż podczas pierwszej rozmowy może wydawać się bierna i uległa. Z reguły jest optymistycznie nastawiona do życia, ale do wszystkiego podchodzi z dystansem.

https://mortis.forumpolish.com/t544-stworki-sophii https://mortis.forumpolish.com/t551-dziennik-sophii-templer https://mortis.forumpolish.com/t545-skrytka-nr-983
PisanieTemat: Re: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość EmptyWto 19 Kwi 2016, 21:15

PODANIE O METAMORFOMAGIĘ:
Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:
07.07. Rok 1908 Godzina 22:59
Tik tak, tik tak…
Zegar znajdujący się w rogu sali powoli zbliżał się do wybicia pełnej godziny, gdy po pomieszczeniu rozległ się głośny wrzask dziecka. Do rąk zmęczonej kobiety zostało wręczone małe zawiniątko, które nie przestawało krzyczeć. Ktoś bardzo niefajny wyciągnął je z ciepłego miejsca, gdzie nie musiała robić nic. Spokojnie, zwinięta w kłębek ssała swój kciuk i od czasu do czasu kopnęła coś mięciutkiego.
Teraz było jej zimno, coś dziwnego działo się w jej brzuszku i musiała używać tych dwóch dziwnych dziurek, które znajdowały się nad jej ustami.
Schowajcie mnie z powrotem!
Dzieciątko otworzyło swoje duże, niebieskie oczka i ziewnęło, otwierając swoją małą buzię.
- Spójrz na jej oczy. Jest tak bardzo podobna do ciebie. W przyszłości skradnie niejedno męskie serce.
Coś dziwnego pomiziało ją po kręconych, czarnych włoskach, a małe zawiniątko zaczęło machać swoją małą, pomarszczoną rączką i ucichło jakby rozumiało, że słowa skierowane do leżącej na łóżku kobiety, dotyczyły małej rodzynki.
- Masz rację. Tato… Odłóż ją proszę do kołyski… Jestem tak… Zmęczona… - Kobieta ziewnęła, podając dziewczynkę starszemu mężczyźnie i zamknęła podkrążone oczy. Musiała odpocząć. Nie było żadnych fajerwerków. Może jej córka nie odziedziczy żadnych, magicznych zdolności po jej ojcu?
Nikt nie zauważył, że przez tęczówki dziecka, które zostało odłożone do kołyski przelała się pełna paleta różnych barw.
- Dobranoc Sophio. Śpij dobrze.

02.02. Rok 1914 Godzina 7:26
Sześcioletnia dziewczynka odrzuciła swoją kołdrę na bok i podekscytowana postawiła gołe stópki na zimnej posadzce. Musiała się pospieszyć. Dzisiejszego dnia miała udać się z mamą po jej zwierzątko! Uroczy kotek już czekał na nią w domu sąsiadki.
Radośnie skacząc, niczym rzucona piłeczka pobiegła do łazienki, aby pospiesznie umyć swoje zęby. Nałożyła pastę na szczoteczkę, otworzyła buzię i… z jej ust wydobył się głośny pisk. Zbliżyła się bardziej do lustra i wyszczerzyła się do swojego odbicia.
DLACZEGO JEJ PRZEDNIE ZĘBY BYŁY DŁUŻSZE I WIĘKSZE NIŻ ZAZWYCZAJ?!
Spanikowana, odrzuciła szczoteczkę, a jej włosy na jej oczach zaczęły przybierać dziwny, niebieski kolor.
Nie przestając krzyczeć wróciła do pokoju i schowała się głęboko pod kołdrę. Nie wiedziała co jest z nią nie tak.

18.07. Rok 1916 Godzina 15:37
- Zrób to jeszcze raz! Jeszcze raz! - krzyczała radośnie mała dziewczynka, klaszcząc w dłonie i biegając wokół swojej siostry, której roześmiane, niebieskie oczy wpatrywały się w punkt przed siebie.
- Ale ja tak nie umiem na zawołanie! - sprzeciwiała się starsza z dziewczyn, i zaczęła gonić swoją młodszą siostrzyczkę, a jej nos był teraz podobny do narządu węchu kota, włosy stały się krótsze i szaro-brązowe, a oczy zielone.
- Przypominasz teraz Offie! – wykrzyknęła Effie i rzuciła się na plecy Sophii, bawiąc się jej krótkimi kudełkami i mierzwiąc je tak jak zawsze robiła to ze swoją kotką.
- Effie. Ale obiecaj, że nie powiesz nic mamie. Ona zawsze tak smutno na nas patrzy, kiedy bawimy się w czarodziejki. I dziadek jest zawsze zły i krzyczy. Nikt nie może się dowiedzieć o tym co umiem, dobrze? – zapytała spokojnie, z śmiechem zrzucając siostrę z pleców.
Usiadła na krótko przyciętej, zielonej trawie i wzięła głęboki wdech. Zamknęła oczy na powrót próbując wyobrazić sobie jej zwykłą twarzyczkę, którą często widywała w lustrze.
- Jasne, że tak! Przecież ci obiecałam! Ale nauczysz mnie tak kiedyś? To niesamowite, że potrafisz zrobić coś takiego! Jestem prawdziwą czarodziejką. – usłyszała od swojej siostry, która usiadła obok niej i chichocząc, wyrywała zieloną trawę i rzucała nią w Sophię.

26.05. Rok 1920 Godzina 10:10
Zerwała się z łóżka w tak gwałtowny sposób, że przestraszyła swojego kota, który prychając zeskoczył z łóżka i obrażony wybiegł z pokoju przez otwarte drzwi. Niebieskooka w ekspresowym tempie przebrała się w szkolny mundurek, poprawiając niebieski krawat. Zapominając o podręcznikach, złapała za różdżkę, którą schowała w kieszeni i pognała na zajęcia z transmutacji.  
- No, no… Templer. Kiedyś będziesz tylko do podawania kawy. Siadaj na swoim miejscu. – usłyszała od profesora i z westchnięciem zajęła miejsce obok swojej koleżanki. Była zła, że nauczyciel ją dyskryminował za jedno spóźnienie. JEDNO! Inni spóźniali się praktycznie codziennie. Nic więc dziwnego, że jej włosy przybrały wściekle czerwony kolor, a oczy stały się różowe.  Zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że kiedy zbyt mocno się denerwowała, albo odczuwała silne emocje, jej włosy i oczy zmieniały kolor.
- Templer. Uspokój się i zostań po zajęciach.
Tego dnia dowiedziała się o swoim genetycznym obciążeniu. Była metamorfomagiem? To niemożliwe. Od zawsze chciała być „normalna”. Niekontrolowana zmiana koloru włosów i oczu nie była w tym wcale pomocna. Już nigdy nie będzie normalna. Tak jak mówił jej dziadek.

ZAAKCEPTOWANE
Nadzieja Potocka
Nadzieja Potocka
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, nieco giętka, włos z głowy wili, czarny orzech
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: OPPUGNO, PORTUS, TERGEO, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FUMOS, IMMOBILUS, PETRIFICUS TOTALUS, GEMINO, ACCIO, AQUAMENTI, FINITE, HERBIVICUS, REPARO, VENTUS || Łatwe: EBUBLIO, OBSCURO, REPLEO, ANIMO LEPORE, CANTIS, MOBILE IMAGINEM, CAPILLUS TINCTURA, DULCIUS, MELOFORS ||Trudne: MEMORIA IMAGINEM, SALVIO HEXIA
OPIS POSTACI: Nadziejka o wzroście nieco większym od przeciętnej szesnastolatki, czyli jakieś takie 165. Waga... lekko poniżej normy, pomimo, że dużo je. Twarzyczka: dość okrąła i dziecięca, mały nosek, różane usteczka. Przy uśmiechu podkreślają się jej mocno policzki. Oczy zielone. Cera taka jakaś typowa dla środkowej, nieco wschodniej Europy. Dodatkowo piegi, ujawniające się bardziej latem. Brwi średniej grubości. Kasztanowe włosy bywają pofalowane, sięgają za ramiona. Czasami je spina w koczek. Grzywka samodzielnie obcięta, czasem ją zaczesuje bardziej na czoło, czasami bardziej w bok. W zależności od nastroju, nosi okulary. Nie ma specjalnie dużej wady. Uwielbia też wszelkie akcesoria do włosów, spinki, wstążki. Jej codzienne ubrania nawiązują nieco do minionych epok.

https://mortis.forumpolish.com/t622-zwirzynta-nadziejki#3136 https://mortis.forumpolish.com/t623-zapiski-nadziejki#3145 https://mortis.forumpolish.com/t621-skrytka-numer-1996#3135
PisanieTemat: Re: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość EmptyPią 05 Sie 2016, 16:50

PODANIE O METAMORFOMAGIĘ:
Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:
W życiu każdego z nas może wydarzyć się coś, co wyssie wszelką radość życia, ugasi jasne punkciki na osi czasu i zakreśli wyraźniej te ciemniejsze. Nawet jeśli wiesz, że kolejne dni powinny gasić ból, nie wierzysz w to, bo codziennie budzisz się z tą samą bezradnością, z jaką się kładłeś spać kilka godzin wcześniej. Sen, który powinien ciebie ukoić, dodać energii, staje się jeszcze większą męczarnią niż dzień, w którym możesz na chwilę odpłynąć podczas wykonywania standardowych czynności. Jesz śniadanie z przyjaciółmi, uczysz się, szykujesz ubrania na jutro. A zaraz potem jesteś zmuszony zamknąć oczy, żeby znowu trafić do krainy mroku.
Wiesz, że to wciąż jesteś ty, ale nie możesz uzyskać pełnej kontroli nad wiotkimi kończynami, które za wszelką cenę próbują się ochronić, bądź uciec. Dłoń zaciśnięta na dwunastocalowej gałązce ciemnego orzecha wypełnionego włosem eterycznej istoty rozluźnia się niespodziewanie upuszczając jedyną szansę na obronę. Gryzący dym trzyma w uścisku twoje płuca i sprawia, że oczy zachodzą łzami uniemożliwiając im obserwowania tej apokaliptycznej scenerii. Biegniesz po martwej ziemi, wśród ruin ostatniej ocalałej fortecy. Ostatni ludzie próbują się ratować. Słyszysz wystrzały z broni palnej, lecz efektów tego nikt nie dostrzeże. Błoniaste skrzydła gwałtownie bijące powietrze, gadzi pysk pokryty rdzawymi grubymi łuskami i oczy. Z okrągłą źrenicą, z tęczówką o niezidentyfikowanym kolorze. Tak bardzo ludzkie. To ostatni obraz, jaki widzę przed obudzeniem się niemal codziennie od czwartego kwietnia. Później pochłania mnie ogień. Mnie i resztę pozostałych. Jak zwykle nie byłam w stanie nic zrobić.
Jestem beznadziejna.
Nie mam pojęcia, że każdej nocy podczas przeżywania tego snu na nowo, moje włosy przybierają jasny kolor. Emocje targające mną są zbyt silne. Obudziły we mnie nieopanowane pokłady energii magicznej, która zmienia mój wygląd.
Teraz to ja budzę się pierwsza. Wcześniej to się nigdy nie zdarzało. Zazwyczaj po otworzeniu oczu nie widziałam już Esmeraldy, która chodziła tańczyć z pierwszymi promieniami słońca. Teraz to mi przypadło ściąganie z nieboskłonu czarnej zasłony nocy. Lecz leżę tylko i czekam na porę, o której zazwyczaj wstawałam. Przez ten czas analizuję na nowo mój sen, który niewątpliwie wywołany jest tragedią, jaka miała miejsce w Hogsmeade. Nie wiem co mnie najbardziej w tym przeraża. Spłonięcie członków rodziny, utrata rodziców przez mojego ukochanego kuzyna, czy fakt, że sama chciałam tam iść. W każdym wypadku ogarnia mnie bezradność, po prostu tonę nie mogą złapać się jakiejkolwiek nadziei.
Moje imię jest tak bardzo absurdalne.
Każdy ranek jest taki sam. Udaję, że jeszcze śpię, ukrywając łzy w poduszce. Wychodzę z pokoju ostatnia, ale zawsze czeka na mnie Kim. Jej jasne włosy przypominają mi te, które sama mam w koszmarze, lecz jeszcze nie wiem, że faktycznie zmieniają one kolor, że ten fragment sennej mary nie jest fikcją.
Było to po kole artystycznie uzdolnionych. Siedziałam z przyjaciółką na błoniach, w cieniu jednego z nielicznie rosnących tu drzew. Szum ich gałęzi całkiem skutecznie łagodził moje nerwy, które wciąż tworzyły irytujące wibracje w moim umyśle. Oparta o ramię Kim zostałam pochłonięta przez sen. Znowu ten sam. Jako blondwłose dziewczę uciekam od ognia, ale bezskutecznie. Pierwszy raz bardziej zastanowiłam się nad znaczeniem tego koloru. Złociste pasma powinny napawać mnie optymizmem. Powinny być jak słońce, które otula świat życiodajną energią. Do niego pochylają się kwiaty prześcigając się w konkursie na najpiękniejsze płatki. Dzięki niemu dojrzewają owoce. Rozświetla mrok nocy, dając naszym sercom powód do radości i znak, że nasze życie powinna teraz budować...
Nadzieja?
Własne imię, wypowiedziane z nie do końca dobrym akcentem przez przyjaciółkę, zbudziło mnie, nim ogień z sennej mary zdążył mnie pochłonąć. Czy mogę uznać, że to ona go powstrzymała? Nie zrozumiałam tylko, czemu podtyka mi pod nos jasne pasma włosów... moich włosów. Nieco wystraszona złapałam je w dłoń obserwując, jak słoneczny kolor przechodzi w mój zwykły kasztanowy odcień. Z twarzy przyjaciółki pragnęłam wyczytać odpowiedź na to niecodzienne zajście, ale przypomniał mi się sen, po którym po raz pierwszy nie czułam się tak beznadziejnie. Wybudziła mnie z niego. Ogień nie wyrządził mi szkody. Dopiero wtedy zrozumiałam, co powinnam była zrobić. Czekałam na siłę, która wyciągnie mnie z tej studni bezradności, bo tonęłam, ale cały czas ignorowałam pojawiające się nad nią dłonie innych osób. Przesuwali nimi zachęcająco po powierzchni wody, lecz ja chciałam złapać się kamieni, żeby się stąd wydostać. Nie mogłam być sama, bo nie miałabym kogo chronić. Musiałam dać sobie pomóc, żeby móc pomóc innym. Poczułam w sobie znowu tą energię. Magiczną siłę, która była ściśle związana z moją osobą, z moim imieniem. Chcąc być nadzieją tego świata, nie mogę się poddawać już nigdy. Moje włosy znów nabrały jasnego koloru w reakcji na silne emocje tańczące w moim sercu.
Kilka razy się obudziłam w nocy i wtedy też byłaś blondynką. Nieładnie ukrywać swoje metamorfomagiczne zdolności, moja droga.

ODRZUCONE.
Saoirse O'Callaghan
Saoirse O'Callaghan
Właścicielka księgarni „Esy i Floresy”

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, osika, rdzeń z wąsa trolla, dość giętka
OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, CONFUNDUS, LOCOMOTOR, LUMOS, NOX, TERGEO, PETRIFICUS TOTALUS, FUMOS, HOMENUM REVELIO, EPISKEY, ENERVATE,DRĘTWOTA ANTIVENENUM, IMPEDIMENTA, DULCIUS, BOMBARDA MAXIMA, EBUBLIO, ANESRHESIA, ACETABULUM LAVA, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, OBLIWIATE, ACID MISSLE, PURPURA FLAMMA
OPIS POSTACI: Jak chyba nietrudno się domyśleć, cechą szczególną pozwalającą rozpoznać Irlandkę z drugiego końca pomieszczenia są jej włosy. Saoirse bowiem posiada istną burzę ogniście rudych loków sięgającą jej do łopatek. Zazwyczaj (w akcie rezygnacji, bo jak tu zapanować nad nimi gdy kompletnie się nie słuchają i jeszcze puszą, gdy jest wilgotno?) ma je rozpuszczone.   Kolejną rzeczą w jej wyglądzie, dzięki której zasadniczo wyróżnia się wśród innych, jest jej blada karnacja. Choć na mieszkankę Wysp Brytyjskich, gdzie mgli kiedy nie pada, to raczej nic dziwnego. [You must be registered and logged in to see this link.]  Ale równowaga w przyrodzie musi panować. Taki brak melaniny musiał odnaleźć swoją rekompensatę w piegach. W całym mnóstwie piegów pokrywających każdy centymetr kwadratowy jej skóry. Największe skupiska tychże można zaobserwować przede wszystkim na twarzy, rękach ramionach i nogach, czyli w sumie wszędzie.  Wprawne kobiece oko z całą pewnością zauważy, że Irlandka stara się zwalczać nadmiar piegów nadmiarem pudru na twarzy. Skoro jesteśmy już przy jej twarzy, to oprócz piegów i pudru oczywiście znalazło się tam miejsce na parę dużych, zielonych oczu o całkiem przyjemnym, migdałowym kształcie, smukłego, choć lekko zadartego nosa i wiecznie uśmiechniętych, wąskich ust. Nie ma jednak Brwi, tylko brwi. Są w takim samym kolorze jak jej włosy. (Jest kobietą więc dlatego jako jedyna się uchowała przed rodzinną klątwą...). Całokształt irlandzkiego oblicza jest całkiem ładny. Nawet jeśli ktoś nie jest amatorem takiego typu urody, trzeba przyznać że Saoirse jest bardzo fotogeniczna.  Nie jest zbyt wysoka. Liczy sobie dokładnie 176 centymetrów. Mogłaby być odrobinę wyższa, ale nie narzeka. Jej figura również nie jest dla niej powodem do narzekań. Jest chuda, ale przy tym nie koścista. Może się pochwalić parą całkiem zgrabnych nóg.

PisanieTemat: Re: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość EmptySob 06 Sie 2016, 00:11

PODANIE O METAMORFOMAGIĘ:
Krótki opis odkrycia i życia z umiejętnością:


-Ja już tego dłużej nie zniosę! Wasze dziecko to potwór!- Rozhisteryzowana panna Jenkins wybiegła z bawialni ze łzami w oczach.
-Nie mam dłużej zamiaru pracować w takich warunkach!
-Panno Jenkins… Panno Jenkins! Proszę się uspokoić. Bylibyśmy z żoną zapłacić pani podwójnie…- w tonie pana O’Callaghana dało się słyszeć nutę desperacji.
-Ja nie chcę waszych pieniędzy. Ona… ona jest… ja p-po prostu nie będę…- Panna Jenkins pisnęła przeszywająco, co przypominało odgłosy jakie wydaje z siebie zarzynana łasica.
Spowodował to ogromny, kosmaty psi łeb, który wyłoniwszy się zza framugi jął warczeć, by po chwili szczeknąć tak głośno, że pewnie usłyszeli je również wieśniacy mieszkający dwie wioski dalej.
Bruzda między brwiami pana O’Callaghana pogłębiła się znacznie.
-NIE! TEGO JUŻ ZA WIELE! WYCHODZĘ. DO WIDZENIA!
-Panno Jenkins, błagam…
Kolejne szczeknięcie tylko przybliżyło głośny huk drzwi, którymi panna Jenkins trzasnęła bezlitośnie.
Wilczarz obnażył kły i potrząsnął swym trójkątnym łbem. Obnażył kły w sposób zupełnie nieagresywny i zaczął wydawać z siebie urywane, chlapliwe charknięcia. Po chwili do mężczyzny dotarło, że coś co początkowo uznał za krztuszenie się to w istocie było śmiechem. Faktycznie po chwili zastąpił je cieniutki, dziewczęcy chichot. Pan O’Callaghan westchnął ciężko i wszedł do bawiani przed tym przybrawszy najsurowszy wyraz twarzy, na jaki było go stać.
-Saoirse Alice O’Callaghan.
-Tak tatusiu?- dziewczynka uśmiechnęła się słodko.
-Wiesz przecież, że panna Jenkins panicznie boi się psów…
-Ale ona jest głupia.
Chciał zrobić jej wykład. Naprawdę chciał. A jedyne co zrobił to westchnął ciężko.
-A co z twoimi pozostałymi dwiema nauczycielkami, które uciekły stąd z krzykiem?
-Ale tatusiu, mówiłam ci przecież, że w przypadku pani O’Malley zrobiłam to niechcący. Przecież mówiłam ci tatku, że wtedy nawet nie wiedziałam, że tak umiem.
-A co z panią Friggs? To też było niechcący?- dziewczynka zmieszała się, pąsowiejąc nieco.
-Ale ona miała takie śmieszne zmarszczki i takie fajne włochate pieprzyki. Zauważyłeś?  A ja chciałam mieć takie same…- bąknęła
-No i co ja z tobą zrobię Saoirse?- widząc jak kąciki ust dziewczynki nieznacznie się uniosły prędko dodał- Nie myśl, że ci się upiekło.


***


Od dobrych pięciu minut, nieprzerwanie uświadamiała swojemu ex-chłopakowi, że jest dupkiem. Wściekła wygłaszała swą litanię, składającą się głównie z przekleństw.
-I nie obchodzi mnie ta głupia kurwa. Nie. Chodzi mi o to, że przez ten cały czas kłamałeś. Kłamałeś!
Milczał.
-Nic mi nie odpowiesz?-  ten spojrzawszy nań pobladł i cofnął się o krok. Czyżby to znowu się działo?
-B-bo ja po prostu… czasem się ciebie boję…
Wymierzyła mu siarczysty policzek, a ten krzyknął z bólu. Poprawiła torbę na ramieniu i odwróciła się na pięcie, nie patrząc już za siebie odepchnęła grupkę okolicznych gapiów.
Wybuchła ogromna wrzawa, lecz Saoirse również się nią nie przejęła. Coraz szybszym krokiem kierowała się w stronę damskich toalet. Weszła tam i oparła się o umywalkę. Na białej porcelanie wyraźnie odcinała się szkarłatna plama. Z przestrachem uniosła rękę. To było jej. A raczej tego dupka McCoy’a… Jej paznokcie zmieniły się w pazury. Wszystko jasne. Zerknęła w lustro. Emocje powoli opadały, jednakże zauważyła, że jej włosy w chwili złości poskręcały się i napuszyły jak lwia grzywa, a kolor ze zwyczajowego rudego zmienił się w czarny. Najgorsze z tego były oczy. Tęczówki zbielały, a źrenice ścisnęły się i wydłużyły, przypominając te wężowe. Gdy wreszcie zaczęła płakać i zanosić się głośnym szlochem uleciał z niej wszelki kolor. W sensie dosłownym. Jej włosy, oczy i nawet skóra zszarzały upodobniając ją do wyjątkowo smutnego, w całości pokrytego łuską stworzenia.


***


Obco brzmiące dźwięki. Tak trudne do wymówienia. Przeczesała zzieleniałe z irytacji loki. Musi się tego nauczyć. Musi. Choć była już tak zmęczona, że wszystkie bukfy zaczęły tańczyć jej przed oczami. Jeszcze raz!
„В садах впервые загорелись маки,
И лету рад и вольно дышит город
Приморским ветром, свежим и соленым.
По рекам лодки пестрые скользят,
И юных липок легон… легo… лег…”
-FRAOHUN!- krzyknęła w przypływie złości strącając na podłogę wszystko, co do tej pory znajdywało się na biurku.
To było wybitnie głupie. Wydała z siebie iście potępieńcze westchnienie i mocno roztarła sobie skronie. Ostrożnie podniosła swoją różdżkę z ziemi i zaklęciem przywróciła wszystko do poprzedniego porządku. Podparła głowę ręką i wydała z siebie iście potępieńcze westchnienie

Będzie musiała znaleźć sobie nauczyciela.


***



Moskwa była taka cudowna! Jednakże opuściła sobie zwiedzanie, po tym jak jej włosy wywołały nadmierną sensację, gdy zapatrzyła się w portret carycy Katarzyny II i musiała zmodyfikować wszystkim pamięć.



***


-I jak sądzicie towarzyszu… myślicie, że moje umiejętności okażą się przydatne w sprawie?
-… A moglibyście towarzyszko zrobić tego Trockiego jeszcze raz?


***

ZAAKCEPTOWANE.
Sponsored content


PisanieTemat: Re: Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość  Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość Empty

Umiejętności wrodzone - trzecie oko, jasnowidzenie, medium, metamorfomagia, wężoustość

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1

Similar topics

-
» Genetyka: trzecie oko, jasnowidz, medium
» Umiejętności nabyte - animagia, oklumencja, legilimencja
» Obwieszczenie trzecie - dwa miesiące funkcjonowania forum, bal wiosenny i garść nowości!
» Skupisko poradnikowe: fabularna nauka zaklęć i umiejętności, pisanie podań, zakupy w sklepach i inne

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Genetyki i zdolności-
Skocz do: