|
SzklarnieIdź do strony : 1, 2 Administrator fabularny NPC
Temat: Szklarnie Wto 29 Gru 2015, 19:44 | |
| Mieszczące się nieopodal zamku, całkiem spore szklarnie wykorzystywane zarówno do przetrzymywania ziół i roślinnych składników wykorzystywanych do produkcji mikstur, jak i do prowadzenia zajęć z zielarstwa.
Ostatnio zmieniony przez Administrator fabularny dnia Pią 06 Maj 2016, 21:04, w całości zmieniany 1 raz
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Szklarnie Pon 18 Sty 2016, 06:25 | |
| Nastał kolejny zwykły dzień w Hogwarcie, podczas którego odbywały się najróżniejsze zajęcia. Kaylin wstała tego dnia trochę później, zmęczona ostatnimi wydarzeniami i niechętnie zwlokła się z łóżka. Patrząc w lustro nie mogła uwierzyć, że dała się tak poniżyć Yvon i robiła wszystko, by zasłonić pogryzioną szyję, lecz ostatecznie nie udało jej się to za bardzo. Założyła więc koszulę z wysokim kołnierzem i zaciskając usta w jedną, cienką linię zaczęła zbierać swoje rzeczy, by wreszcie wyjść z dormitorium. Było jeszcze wcześnie, ale Wittermore miała zwyczaj pojawiania się na zajęciach jako pierwsza. Lubiła wchodzić do sal, spokojnie rozkładać swoje rzeczy i czekać na przybycie nauczyciela. Kiedy przychodziła na lekcje, a nauczyciel już był na miejscu zawsze się stresowała, że być może jest za późno. Dlatego też, nie zwlekając na nic, zeszła po schodach robiąc ostrożne kroki - nie chciała przecież spaść, z samej góry wieży na pewno by ją to bolało. Niebawem przemierzała już błonia, wchodząc do konkretnej szklarni, w której miało odbyć się zielarstwo. Lubiła ten przedmiot - wymagał skupienia i pracy z żywymi istotami. Nie była to może opieka nad magicznymi stworzeniami, ale nadal miała w sobie coś podobnego. Rozsadziła się na swoim miejscu, najbliższym stanowiska nauczycielki i czekała cierpliwie oglądając wnętrze pomieszczenia. Jeszcze trochę czasu miała do przyjścia profesor Fletcher.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Szklarnie Pon 18 Sty 2016, 10:00 | |
| Addyson nie mogła doczekać się kolejnych zajęć Zielarstwa. Uwielbiała grzebać w ziemi i słuchać na temat nowych roślin. Pełna energii, wygrzebała się z łóżka pod pachę chwytając gruby podręcznik i spory notatnik, a do torby wrzuciła pióro i atrament. Ziewając wyszła z dormitorium i trochę włócząc się po lochach, w końcu udało jej się opuścić zawiłe korytarze. Wiedziała, że nie może spóźnić się na zajęciach do Profesor Fletcher, bo wiedziała, że kobieta tego nie toleruje, a Addyson nie chciała zdobyć ujemnych punktów dla swojego domu. Odgarnęła niechciane kosmyki, zbyt dużej grzywki z oczu i wyszła na błonia. Wzięła głęboki wdech, napawając się świeżym powietrzem, którego w lochach tak bardzo brakowało. Dziwne, że akurat Puchoni muszę mieszkać w takich warunkach. Add chyba nigdy się do nich nie przyzwyczai. Wiedząc, że ma jeszcze spory zapas czasu, powolnym krokiem zaczęła kierować się w stronę szklarni, w której miały odbyć się dzisiejsze lekcje. Weszła do środka i pierwsze co zauważyła, to Krukonkę, która już zajmowała miejsce obok stanowiska Profesorki. Niezauważalnie przewróciła oczami. Czy ona zawsze i wszędzie musiała być pierwsza? Na całe szczęście dzisiejszego dnia na drodze Panny Clemen nie stanął żaden kocur i Puchonka nie musiała iść na około. W innym wypadku na pewno by się spóźniła. - Cześć Kaylin. Przywitała się z uczennicą, lekko się przy okazji rumieniąc. Stanęła obok niej, zajmując zazwyczaj swoje miejsce i położyła przed sobą, trzymane w rękach książki.
|
Temat: Re: Szklarnie Pon 18 Sty 2016, 14:38 | |
| Dzień jak co dzień. Czasami nie zauważała różnicy między poniedziałkiem, a środą. Samotność automatyzowała odruchy Sherry. Dzisiejszy poranek nie różnił się więc niczym od poprzedniego. Wstała, ubrała się, zjadła śniadanie i udała się na zajęcia. Nigdy się nie spóźniała ale i nie przychodziła przed czasem. To tak jakby intuicyjnie wiedziała kiedy panują dogodne "warunki" na zawleczeniu tyłka w wybrane miejsce. W drodze do szklarni przystanęła na chwilę aby dorysować kilka nowych szczegółów na pergaminie przedstawiającym zamkowe mury majaczące w otoczeniu Zakazanego Lasu. Ostatecznie o całkiem przyzwoitym czasie weszła do szklarni obrzucając spojrzeniem jej wnętrze. Swobodnym gestem ręki zakryła włosami siedzącego na ramieniu Króla Artura po czym zajęła swoje miejsce w najdalszym zakątku szklarni. Nie przywitała się słowem ani żadnym gestem. Tak jakby obie dziewczyny były powietrzem. Ślizgonka wyglądała przy tym jakby zadzierała nosa ale dzisiaj była całkowicie aspołeczna. Myślami błądziła przy profesorze Bułhakowie. Ich rozmowa potoczyła się... normalnie. Jego słowa były sensowne więc wychodzi na to, że skończy VI rok z paletą farb i własnym płótnem. Z delikatnym uśmiechem na twarzy zaczęła wyjmować narzędzia, których będą dzisiaj potrzebować.
|
Adara Fletcher BezrobotnaDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, dosyć giętka, ozdobiona motywem liści na rączce. Rdzeń ze szponu hipogryfa, drewno olchowe. OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, AQUAMENTI, CONFUNDUS, HERBIVICUS, INCENDIO, LUMOS, MOBILICORPUS, SILLENCIO, TERGEO, CONJUNCTIVITIS, DRĘTWOTA, EXPELLIARMUS, PROTEGO, NERVATE, LEVICORPUS, IMPERTURBABLE, KAPROUN, LIBERACORPUS, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, OBSCURO, MULTICORFOS, REPLEO, BONUM IGNIS, CHŁOSZCZYŚĆ, MUFFLIATO, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, SOMNO, UPIOROGACEK, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, VULNERA SANATUR, FERULAOPIS POSTACI: Zgodnie z kanonem wyglądu rodziny Blacków, Adara jest wysoką, szczupłą kobietą o delikatnej budowie ciała. Porusza się z niewymuszonym wdziękiem. Postawę ma typową dla damy wychowanej w arystokratycznej rodzinie: z lekko zadartą głową i zawsze wyprostowanymi plecami. Jej ruchy są eleganckie i oszczędne. Ma w sobie coś takiego... Chyba jakąś wewnętrzną charyzmę, która pozwala jej utrzymać ciszę bez podnoszenia głosu i skupia na niej wzrok wielu osób, sprawiając tym samym, że nigdy nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Rysy twarzy ma łagodne, regularne. Pełne usta rzadko układają się w uśmiechu. Wyraziste oczy mają ciemną oprawę i kolor orzechowy. Na tęczówce można wyróżnić kilka ciemniejszych plamek, które dodają głębi temu spojrzeniu. Długie włosy w kolorze ciemnego brązu, wpadającego niemal w czerń, naturalnie układają się w fale i loki o dość nieregularnych rozmiarach i kształtach. Na ogół wymagają spięcia, by nie utrudniały jej pracy. Najczęściej można ją zobaczyć w ubraniach w kolorach ciemnych i chłodnych (czernie, granaty, fiolety, zielenie). Ubrana zawsze stosownie do sytuacji. Lubi rzeczy eleganckie, ale niewyzywające. Temat: Re: Szklarnie Pon 18 Sty 2016, 15:25 | |
| Tego ranka na uczniów czekały otwarte drzwi do szklarni numer trzy. Powszechnie wiadome było, że w trójce znajdują się rośliny silnie trujące, ale na szczęście mało ruchliwe. Zapowiadało to lekcję stosunkowo spokojną, bo nic nie będzie próbowało uczniów pokąsać. O ile oczywiście oni sami nie będą chcieli się gryźć... Cholera wie co się tam kryje w ich głowach! Adara zaraz po śniadaniu przygotowała miejsce zajęć, a resztę poranka spędziła spokojnie sącząc herbatę i paląc cygaretki, w swojej prywatnej szklarni. Dopiero dziesięć minut przed rozpoczęciem zajęć, podniosła się z fotela, przeciągnęła leniwie i opuściła swą samotnię, by zmierzyć się z dzisiejszą porcją absurdu. Wkroczyła do szklarni numer trzy bez pośpiechu, jak zawsze promieniując aurą absolutnego spokoju i opanowania. Dostrzegając swoje trzy ulubienice, które zajęły już miejsca i były gotowe do pracy, obdarzyła je niewielkim, acz szczerym uśmiechem. - Dzień dobry, dziewczęta. - przywitała się, ściągając jednocześnie z wieszaka swój fartuch. Wiecznie poplamiony ziemią i sokami roślinnymi, fartuch ten był jedyną rzeczą dziwnie niepasującą do wizerunku zawsze tak perfekcyjnej profesor Fletcher. Jej włosy jak zawsze upięte były w ciasny kok, a na materiale ciemno-brązowej szaty nie widać było ani jednaj plamki czy zagięcia. Jak zawsze roztaczała wokół siebie zapach wiśniowego tytoniu, róż i mokrej ziemi. - Poczekamy jeszcze trzy minuty... - zapowiedziała zerkając na swój zegarek, który lada moment miał równo z zamkową wieżą zegarową wybić godzinę rozpoczęcia zajęć. - Tym czasem wyciągnijcie rękawice ze smoczej skóry, będą nam dziś potrzebne. I przypomnijcie sobie wszystko co wiecie o Atropa belladonna. Tylko bez zerkania do książek, powinnyście mieć to już w głowie! - przestrzegła poważnym tonem, choć w kąciku jej ust znów widać było cień uśmiechu. Uczennice, które przychodziły wcześniej dostawały, fory i wcześniej wiedziały o czym będą zajęcia. Nie, to wcale nie jest faworyzowanie!
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Szklarnie Pon 18 Sty 2016, 16:06 | |
| „Dzień jak co dzień. Dzień po dniu. Wciąż się dzieje życia cud” Anastasia nie należała do ulubienic Pani Fletcher i być może to był jeden z tych powodów, dla których dziewczyna niespiesznym krokiem zmierzała w kierunku szklarni. Ktoś tam już najzwyczajniej czekał na nauczycielkę (domyślała się nawet kto), zagadywał ją i pysznie się bawił tuż przed godziną zabawy w ziemi lub czegokolwiek sobie Pani Belfer zażyczy. Zielarstwo jako przedmiot nie było jej obojętne, sama zresztą przyłapywała się na tym, iż zdarzało jej się pałałać entuzjazmem co najmnniej mieszanym przed niektórymi zajęciami,by już przy kolejnej okazji dziwić się jak to możliwe, że godzina tak szybko minęła. Ten przedmiot cechowała jeszcze jedna rzecz. Był przydatny, fakt niezaprzeczalny. Nawet jeśli nie dla każdego w równym stopniu, nie wyobrażała sobie nie uczęszczania na te zajęcia i nie przyswajania regularnie wiedzy. Poczucie obowiązku. - Dzień dobry- skinęła głową przy przekroczeniu progów szklarni i dostrzeżeniu sylwetki nauczycielki. Obdarzyła przelotnym uśmiechem swoje koleżanki, podpatrzyła co wyjmują, (tylko rękawice ze smoczej skóry? Ciekawe!) przeciągnęła się ospale. Zastanawiała się, co dzisiaj podstawa programowa dla nich przygotowała. Anastasia nie miała problemu z teoretyczną nauką zielarstwa, bo jak już było wspomniane, uznawała to za przedmiot użyteczny, co za tym idzie – warty poświęcenia kilkudziesięciu minut więcej na naukę niż normalnie. Jeżeli jednak mówiliśmy o umiejętnościach praktycznych Panny Fitzgerald – z tym już bywało gorzej. Zwalmy to na brak smykałki. Nie każdy może być we wszystkim dobry, prawda? Wzrok machinalnie spoczął na Kaylin. Albo i można?
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Szklarnie Pon 18 Sty 2016, 16:50 | |
| Kaylin lubiła być sama. Pozwalało jej to myśleć i skupiać się na rzeczach, które ją interesowały. Gdyby mogła wybierać, uczyłaby się indywidualnie, siedząc w sali jedynie z nauczycielami. Chociaż nie łatwo było ją rozproszyć, bo miała wrodzoną umiejętność skupiania się na jednej rzeczy tak mocno, że zapominała o całym świecie, od czasu do czasu cierpiała na rozdrażnienie zbyt dużą ilością ludzi wokół niej. Zielarstwo należało do tych przedmiotów, na które chodziło dużo osób. Podobnie do OPCM czy chociażby Transmutacji, nie wiedzieć czemu, wszyscy traktowali te przedmioty priorytetowo. Właśnie dlatego lepiej czuła się na Wróżbiarstwie czy Starożytnych Runach, gdzie czasem siedziała całkiem sama. Pochłonięta myślami najróżniejszymi, od poprzednich zajęć, przez ostatnie wydarzenia na korytarzu, aż po nadchodzące spotkanie z profesorem Bułhakowem, nie zauważyła, gdy do szklarni weszła Addyson. Dopiero jej głos wyrwał ją z zamyślenia i aż podskoczyła w miejscu. Spojrzała na Puchonkę i powolnym ruchem kiwnęła jej głową. - Cześć. - Mruknęła i szybko wróciła do obserwowania roślin, które znajdowały się w szklarni. Były trujące, choć na pewno nie bardzo mocno niebezpieczne. Zastanawiała się, jaki temat wybrała dla nich profesor Fletcher. Pojawienie się Sherry zignorowała całkowicie, tak samo jak ta zignorowała ich obecność w pomieszczeniu. Kaylin nawet na sekundę nie odwróciła w jej stronę głowy i prawdę mówiąc, nie do końca było wiadome, czy w ogóle ją zauważyła. Za to pojawienie się nauczycielki zarejestrowała od razu. Wybiórczość uwagi? Być może. - Dzień dobry, pani profesor. - Wysłuchała jej uważnie i sięgnęła po swoje rękawice, zakładając je ostrożnie. Zrobiła w głowie szybki rozrachunek, próbując wydobyć z siebie jak najwięcej informacji na temat rośliny, o której powiedziała nauczycielka. - Atropa Belladonna, inaczej wilcza jagoda, bądź ziele szatana. - Zaczęła, gdy do sali weszła Anastasia, na której na chwilę zawiesiła wzrok. Było już całkiem późno, choć tym razem dziewczyna się nie spóźniła. Czemu w ogóle Kaylin o tym myślała teraz, gdy powinna skupić się na zajęciach? Sama nie wiedziała. - Występuje w Europie, Afryce Północnej i Azji Zachodniej, wszystkie jej części są trujące. Zjedzenie około piętnastu, dwudziestu jagód kończy się śmiercią. Wykorzystywana jest do wywoływania mistycznych transów. Dawniej produkowano z niej truciznę na wilki, stąd też jej nazwa pospolita. - Mówiła dalej, przerywając tylko co jakiś czas na to, by zebrać myśli. Spojrzała przy tym na nauczycielkę i to, co w danej chwili robiła. - Botaniczna nazwa, Atropa Belladonna pochodzi od greckiej Mojry - Antropy, bogini losu. Wyposażona w nożyce, przecinała ona nić życia śmiertelnika, gdy przychodził jego czas. Być może zawdzięcza swą nazwę właśnie przez to, że jest trująca i potrafi zabrać wiele żyć. Średniowieczne legendy głoszą, że pokrzyk jest rośliną, którą włada szatan. Opiekuje się on swoimi ziołami, pozostawiając je tylko w jedną noc w roku – Noc Walpurgii, kiedy to odbywa się Sabat Czarownic. Jego obchodom przewodziła bogini śmierci Hel. Ludzie, bojąc się diabelskich kobiet, władających złymi mocami, palili olbrzymie ogniska mające je odstraszyć. Belladonna była jednym ze składników tzw. „maści czarownic”. Pozwalała ona przeżywać fantasmagoryczne stany z licznymi halucynacjami. W dodatku maść działała jak afrodyzjak, wyzwalając żądze. Będąc w stanie ekstazy, czarownice udawały się na sabat, gdzie odbywały orgię z demonami. Specyfik powoduje również uczucie lewitacji. - Powiedziała i na ten moment skończyła. Miała w prawdzie jeszcze kilka rzeczy do dopowiedzenia, ale jedno spojrzenie po twarzach obecnych w szklarni uczennic dało jej jasno do zrozumienia, że powinna się zamknąć. Nie to, żeby się tym przejmowała, jednak odkąd Hennessy zaczęła ją bardziej gnębić, wolała zamilknąć, zanim ktoś jeszcze zechce rzucić w nią błotem. Bo poza kujonką była też normalnym człowiekiem, który potrzebował po prostu spokoju.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Szklarnie Pon 18 Sty 2016, 17:11 | |
| Związała włosy w wysoki kucyk, akurat w momencie, kiedy Fletcher weszła do szklarni. - Dzień dobry, Pani Profesor. Przywitała się grzecznie, posyłając nauczycielce szeroki, życzliwy, ale nieco nieśmiały uśmiech. Chwyciła za rękawice ze smoczej skóry, wsuwając je na dłonie. Niemal słyszalne były trybiki w głowie Addyson, kiedy w zakątkach swego umysłu zaczęła szukać przydatnych informacji na temat wspomnianej przez nauczycielkę rośliny. Była przekonana, że jeszcze niedawno czytała na jej temat, aby przypomnieć sobie najważniejsze dane. Kiedy to było? Dwa, trzy dni temu? Przewróciła oczami, kiedy Kaylin zdążyła wyrecytować dość pokaźną regułkę, do tego zwięźle opisując legendę na temat wilczej jagody. - Podobno w średniowieczu, kobiety ssały jagody Pokrzyku bo sprawiało to, że ich źrenice stawały się większe nadając im w ten sposób blasku i piękniejszego wyglądu. Wywar z Belladonny jest też stosowany jako najsilniejszym środek nasenny. Dodatkowo Belladonna mocno odwadnia. Przypomina krzew o wysokości zazwyczaj od 50 do 150 centymetrów. Jagody są fioletowoczarne, błyszczące, mniej więcej wielkości wiśni. Owoc pokrzyku wilczej jagody jest słodki w smaku i właśnie ta część jest najbardziej trująca. Kiedy zgnieciemy liść pokrzyku wilczej jagody, poczujemy silny zapach. W dawnych czasach wierzono, że pokrzyk wilcza jagoda posiadał właściwości, które pomagały wiedźmom latać. Odchrząknęła w końcu kończąc swoją wypowiedź.
|
Morrigan Black Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, BaubillousOPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii. Temat: Re: Szklarnie Pon 18 Sty 2016, 18:31 | |
| Morrigan jak zwykle zaspała. Kiedy przecierając sennie oczy zorientowała się, że jej współlokatorek już nie ma, zaklęła cicho pod nosem i zerwała się z łóżka. Czy to tak ciężko było człowieka obudzić? Dalej złorzecząc, ubierała się w pośpiechu. Nigdy jakoś specjalnie nie interesowała się tym, czy będzie na czas, ale profesor Fletcher już wystarczająco za nią nie przepadała, przynajmniej takie miała wrażenie, a szczególnej ochoty do załapania ujemnych punktów nie miała. Poza tym, wypadało pojawiać się względnie punktualnie na tym zielarstwie, skoro już niedługo ma zdawać z niego OWUTemy. Co za absurd! Że też ten przedmiot musiał być wymagany tam, gdzie zamierzała pracować w niedalekiej przyszłości. O ile z wiedzą teoretyczną nie miała zupełnie problemu, to znacznie gorzej było z praktyką. Nigdy nie miała ręki do roślin. Naprędce wrzuciła do torby rzeczy leżące na półce koło jej łóżka i wyprysnęła z dormitorium. W biegu związała sobie włosy w niedbały kok i popędziła na skróty, zbiegając po trzy schodki i przeskakując nad niewielkimi murkami. Nie bez trudu znalazła odpowiednią szklarnię i cicho, a przynajmniej starając się zrobić to cicho, wsunęła się zdyszana do środka. - Dzień dobry - bąknęła pod nosem, kłaniając się lekko nauczycielce i obrzucając niezbyt chętnym spojrzeniem resztę zbiorowiska. Uch, same szóstoroczniaki. I same dziewczęta. Na jej szczęście frekwencja nie była jakaś specjalnie imponująca, to może profesor Fletcher przymknie oko na jej nieznaczne spóźnienie, w perspektywie w ogóle pojawienia się. Zajęła pierwsze lepsze miejsce, ale takie, z którego doskonale widziała, co się dzieje przy stanowisku nauczyciela. Mogła pozować na niezainteresowaną i obierać olewczą postawę, ale mimo wszystko chciała się czegoś dowiedzieć. Niezbyt przepadała za poświęcaniem wolnego czasu na naukę, a przynajmniej na naukę zielarstwa, toteż musiała maksymalnie wykorzystywać czas spędzony na lekcjach. Niechętnie, bo niechętnie, jednak starała się; poczucie obowiązku było znacznie silniejsze, niż pragnienie spędzenia lekcji zakopaną w pierzynie. Swoim wejściem musiała przerwać wywód jakiejś mądrej głowy. Z jakiegoś powodu strasznie działało jej na nerwy takie agresywne wyrywanie się do odpowiedzi i nadmierny entuzjazm, ale nauczyciele najwyraźniej to uwielbiali. Ona wolała siedzieć spokojnie i obserwować, niż mielić jęzorem jak najęta. Uważała, że lepiej milczeć i wydawać się głupim, niż odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. Blondynka rzuciła kilka szybkich spojrzeń dookoła. Hm... Rękawice ze smoczej skóry? Przygryzła dolną wargę i lekko drżącymi rękami otworzyła torbę. Zaczęła przekopywać ją, starając się to robić jak najciszej. Dawno coś nie widziała swoich rękawic i miała wątpliwości, czy ma je ze sobą. Przecież nawet nie zdążyła zjeść śniadania. Na szczęście w końcu jej szperająca w czeluściach teczki ręka natrafiła na poszukiwany obiekt, a dziewczyna odetchnęła z ulgą i wyjąwszy rękawice, naciągnęła je na zadbane dłonie. Mogła się już skupić na chłonięciu wiedzy.
|
Temat: Re: Szklarnie Pon 18 Sty 2016, 19:13 | |
| Nie musiała podnosić wzroku aby wiedzieć, że do szklarni weszła Ona. Sherrywine, mimo nieokazywania zbędnych emocji bardzo podziwiała Adarę Fletcher. W dziewczęcej główce widziała ją taką kobietą jaką sama chciała w przyszłości być. Piękna (będzie bardzo trudno to osiągnąć z tak brzydkim nosem), silna oraz niezależna. Ideał i perfekcja w jednej osobie. Najchętniej wlepiałaby swoje wielkie oczy w wielkim oddaniu ale czuła się z tym bardzo niezręcznie. Dlatego stała oddalona od reszty na bezpieczną odległość. Wolała mieć wokół siebie dużo przestrzeni. Przelotnie popatrzyła na swoich rówieśników. Brakowało kilku osób ale najwidoczniej to nie przeszkadzało w rozpoczęciu zajęć. Wygrzebała z torby rękawice, a znaleziony przy okazji kawałek sucharka wręczyła Królowi Arturowi. Nie zamierzała związywać włosów. Obok narzędzi położyła szkicownik. Słysząc głos Kaylin zastanawiała się czy profesor Fletcher pytała o odpowiedź czy prosiła aby sobie tylko przypomniały? Nie lubiła takiego obrotu zajęć. Pytanie. Odpowiedź. Pytanie. Odpowiedź. Koniec lekcji. Czy nie mogli po prostu wysłuchać poleceń i je w spokoju wykonać? Na szatę z emblematem Slytherinu posypało się kilka okruszków.
|
Adara Fletcher BezrobotnaDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 11 cali, dosyć giętka, ozdobiona motywem liści na rączce. Rdzeń ze szponu hipogryfa, drewno olchowe. OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO, ALOHOMORA, AQUAMENTI, CONFUNDUS, HERBIVICUS, INCENDIO, LUMOS, MOBILICORPUS, SILLENCIO, TERGEO, CONJUNCTIVITIS, DRĘTWOTA, EXPELLIARMUS, PROTEGO, NERVATE, LEVICORPUS, IMPERTURBABLE, KAPROUN, LIBERACORPUS, ANESTHESIA, RENNERVATE, REPARIFORS, OBSCURO, MULTICORFOS, REPLEO, BONUM IGNIS, CHŁOSZCZYŚĆ, MUFFLIATO, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, SOMNO, UPIOROGACEK, SALVIO HEXIA, PROTEGO HORRIBILIS, VULNERA SANATUR, FERULAOPIS POSTACI: Zgodnie z kanonem wyglądu rodziny Blacków, Adara jest wysoką, szczupłą kobietą o delikatnej budowie ciała. Porusza się z niewymuszonym wdziękiem. Postawę ma typową dla damy wychowanej w arystokratycznej rodzinie: z lekko zadartą głową i zawsze wyprostowanymi plecami. Jej ruchy są eleganckie i oszczędne. Ma w sobie coś takiego... Chyba jakąś wewnętrzną charyzmę, która pozwala jej utrzymać ciszę bez podnoszenia głosu i skupia na niej wzrok wielu osób, sprawiając tym samym, że nigdy nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Rysy twarzy ma łagodne, regularne. Pełne usta rzadko układają się w uśmiechu. Wyraziste oczy mają ciemną oprawę i kolor orzechowy. Na tęczówce można wyróżnić kilka ciemniejszych plamek, które dodają głębi temu spojrzeniu. Długie włosy w kolorze ciemnego brązu, wpadającego niemal w czerń, naturalnie układają się w fale i loki o dość nieregularnych rozmiarach i kształtach. Na ogół wymagają spięcia, by nie utrudniały jej pracy. Najczęściej można ją zobaczyć w ubraniach w kolorach ciemnych i chłodnych (czernie, granaty, fiolety, zielenie). Ubrana zawsze stosownie do sytuacji. Lubi rzeczy eleganckie, ale niewyzywające. Temat: Re: Szklarnie Pon 18 Sty 2016, 19:46 | |
| Adara od pierwszego roku nauczania bezlitośnie tępiła spóźnialskich, nauczona swoim szkolnym doświadczeniem, że szklarnie zawsze są zbyt daleko, by uczniom chciało się do nich dotrzeć na czas. Nauczyciel, którego zastąpiła (i który ją samą nauczał przed laty zielarstwa) był w tym względzie zdecydowanie zbyt pobłażliwy. Profesor Fletcher wprowadziła jasne zasady i w przeciągu roku nauczyła wszystkich, że nie życzy sobie obiboków i śpiochów. Szczególnie w klasach po SUM-ach! Jej podopieczni zawsze zdawali egzaminy końcowe na doskonałym poziomie... albo wcale do nich nie podchodzili. - W samą porę, panno Fitzgerald. - stwierdziła na widok gryfonki, wchodzącej do szklarni dosłownie w ostatnim momencie. Oderwała wzrok od zegarka i oparła dłonie na blacie przed sobą. Jej wzrok przebiegł po twarzach wszystkich uczennic, co było jasnym sygnałem, że lekcja właśnie się rozpoczęła. Od tego momentu, wymagała od nich pełnego skupienia. Nieposłuszni od razu wylatywali za drzwi. - Atropa Belladonna. - powtórzyła miękko, jakby z namysłem. Nie dodała jednak nic więcej, w ciszy słuchając wyrywających się do odpowiedzi Kaylin i Addison. Wprawdzie nie prosiła ich o udzielanie jakichkolwiek wyjaśnień, ale krótkim skinieniem głowy przytaknęła na znak, że potok informacji jakimi zalały swoje towarzyszki, był w zdecydowanej większości poprawny. Nim jednak się odezwała, dostrzegła poruszenie przy drzwiach. Gestem zachęciła Morrigan do wejścia. - Zapraszamy, zapraszamy, panno Black. - powitała ją cicho. Spóźnienia w obrębie pięciu minut były jeszcze względnie akceptowalne, ale nie mogły się obyć bez kary. - Pięć punktów od Slytherinu. Miło, że ktoś jednak ratuje honor siódmego roku. - po tych słowach oderwała uważne spojrzenie od twarzy blondynki i znów rozejrzała się po wszystkich. - Tak jak mówiłam - Atropa Belladonna. Piękna roślina. Zabójczo niepozorna. - po tych słowach wskazała na stół po swojej lewej stronie, na którym stały doniczki z małymi krzewami pokrzyku. - Wasze koleżanki były łaskawe opowiedzieć już co nieco o historii. Warto zaznaczyć, że te wszystkie diabelskie banialuki to mugolskie wymysły. Belladonna nie ma nic wspólnego z ciemnymi mocami, ma za to wiele zastosowań w magii leczniczej i eliksirach. - przeniosła jedną z doniczek na swoje stanowisko i pieszczotliwym gestem przebiegła opuszkami palców po liściach rośliny. - Jak widzicie, te maleństwa wyrastają już ze swoich doniczek. Dlatego każda z was weźmie jedną sadzonkę i przesadzi ją do większego pojemnika. Oprócz tego wykonacie szkice poglądowe liści, kwiatów i owoców do swoich zielników. - tłumaczyła wciąż tym samym spokojnym tonem, jednocześnie naciągając na palce rękawiczki i zabierając się do pracy. Delikatnie wyciągnęła sadzonkę z doniczki i otrzepała korzenie z ziemi. - Zwracam waszą uwagę na konieczność używania rękawic. Okazy, które przed sobą macie to magicznie udoskonalone rośliny. Zawierają dużo więcej substancji aktywnych, więc choć kontakt gołej skóry z rośliną was nie zabije, to już zetknięcie z sokiem może wywołać silną reakcję alergiczną. - jej roślinka była już bezpiecznie ulokowana w nowej donicy, gdy skończyła wyjaśnienia. - Do pracy, moje panie!
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Szklarnie Wto 19 Sty 2016, 12:45 | |
| Uważnie zlustrowała dziewczynę, która weszła do szklarni. Addyson już się nauczyła, że z Profesor Fletcher nie powinno się pogrywać. Nie tolerowała spóźnień, dlatego Puchonka wolała wybrać się w kierunku szklarni nawet pół godziny wcześniej, zapominając o posiłkach, aby tylko na czas zdążyć na zajęcia. Przewróciła oczami, następnie wlepiając wzrok w nieco mniejszy stolik, na którym poustawiane były nieduże doniczki z Pokrzykiem. Uważne spojrzenie przeniosła następnie na nauczycielkę, która już zajmowała się przesadzeniem roślinki do większej doniczki, przy okazji ciągle o niej opowiadając. To było, aż nienaturalne. Z taką wprawą i ostrożnością, przesadzać Wilczą Jagodę nie zgniatając, nawet ani jednego listka. Po skończonym "wykładzie", Puchonka chwyciła za pierwszą-lepszą doniczkę z Belladonną i przyniosła ją na swoje stanowisko. Otworzyła swój zielnik na niezapisanej kartce, wyciągnęła pióro i na środku, ładnymi literkami napisała "Atropa Belladonna", nieco mniejszymi dopisując: " Pokrzyk Wilcza Jagoda". Na środku, wykonała na tyle dobry szkic łodygi, kwiatu, liścia i jagody na jaki było stać nieutalentowanego plastycznie nastolatka. Odsunęła od siebie przybory, żeby nie zabrudzić notatki ziemią i przysunęła do siebie roślinkę oraz nieco większą doniczkę. Bardzo ostrożnie wyciągnęła trującą roślinę z ziemi, uważając, aby przypadkowo nie zsunąć z dłoni rękawiczek. Na pewno nie chciała wylądować w skrzydle szpitalnym z silną reakcją alergiczną. Dokładnie przyjrzała się korzeniom Pokrzyku, aby następnie powoli wsunąć ją do większej donicy. Bardzo powoli uklepała ziemię dookoła krzaku, na nowo powracając do zielnika, do którego z pamięci przerysowała wygląd korzenia.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Szklarnie Wto 19 Sty 2016, 16:33 | |
| Kaylin nie byłaby sobą, gdyby nie zrobiła za żywą encyklopedię na którejkolwiek z lekcji. Nie robiła tego już nawet specjalnie, słowa same wychodziły z jej ust, gdy coś wiedziała. A co tu ukrywać - wiedziała bardzo dużo. Z tej właśnie przyczyny nie należała do lubianych wśród swoich rówieśników i mało kto tak naprawdę chciał się z nią przyjaźnić. A gdy już ktoś się do tego przekonał, musiał pokonać masę przeszkód, którymi były bariery ochronne, którymi dziewczę zwykło się otaczać. Nic w tym dziwnego, skoro więcej doświadczeń miała z osobistościami pokroju Hennessy, które w każdej możliwej chwili postawiały jej nogi. - To prawda, że w dawnych czasach Belladonna wykorzystywana była jako zamiennik arszeniku? - Zwróciła się do nauczycielki poprawiając swoje rękawice i przygotowując się do powierzonego zadania. Przeniosła na swoje stanowisko pustą doniczkę, roślinę gotową do przesadzania i ziemię. - Gdzieś o tym czytałam, ale jak wiadomo, nie każde źródła są poprawne. - Skończyła i delikatnie, bardzo ostrożnie zaczęła wyciągać swoją roślinę z doniczki. Nie spieszyła się, wiedziała, że mają jeszcze dużo czasu, a nie chciała zrobić tego źle. W końcu każda roślina była też żywą istotą i utrata chociażby najmniejszego korzonka musiała boleć. Tak przynajmniej wydawało się młodej Wittermore. A jak wiadomo, jej postrzeganie świata było specyficzne. Uważała przy tym, by nie wyrządzić sobie krzywdy, co w jej przypadku nie byłoby dziwne. Delikatnie, z wielkim uczuciem i skupieniem otrzepywała nadmiar ziemi ze zwisających łodyżek o korzeni rośliny po to, by dużo łatwiej było ją przenieść do większej doniczki, która stała tuż obok. Gdy stwierdziła, że już chyba można, podniosła ją zdecydowanym ruchem i szybko przełożyła do naczynia leżącego po prawej stronie. Tam trzymała ją jedną ręką, a drugą zasypywała powoli spulchnioną, świeżą ziemią przygotowaną specjalnie na te zajęcia. Gdy Wilcza Jagoda utrzymywała się już w pionie bez jej pomocy, uklepała jeszcze ziemię, sprawdzając czy aby na pewno wszystko jest w porządku i przesunęła się o dwa kroki do tyłu, by na nią popatrzeć. Wyraźnie zadowolona ze swojej pracy zdjęła rękawice ze smoczej skóry i sięgnęła po notes i pióro, którymi miała zamiar zabrać się za szkicowanie. Zaczęła od liścia, uznając go za całkiem łatwe zadanie. Nigdy nie była utalentowana i rysowanie przychodziło jej z trudem. Był to chyba jedyny powód, dla którego nie zapisała się do koła artystycznego, choć przecież pieczę sprawował nad nim profesor Bułhakow. Cóż, wolała jednak darować sobie upokorzenia, zwłaszcza przy nim.
|
Yvon Mavourneen Hennessy Pałkarz Złotych Chimer, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Prezentuje się przyzwoicie. Chociaż mierzy sobie zaledwie dwanaście cali, a z natury jest bardzo giętka, więc co za tym idzie trudna do złamania, przy niektórych zaklęciach zachowuje się nieprzyjemnie głośno. W rdzeniu umieszczony został szpon hipogryfa, całość zaś została wykonana z drewna derenia przyczyniającego się do wydawania rozpraszających świstów. OPANOWANE ZAKLĘCIA: Incarcerous, Drętwota, Relashio, Riddiculus, Bąblogłowy, Jęzlep, Salvio Hexia, Antivenenum, Linia Wieku, Protego Horribilis, Sardinus Eructo, Trantallegra, Herbivicus, Waddiwasi, Nox, Deprimo, Locomotor, Mobiliarbus, Glisseo, Bonum Ignis, Obliviate, Lapifors, Oculus Lepus.OPIS POSTACI: Siedemnastoletnie dziewczę, mierzące sobie sto siedemdziesiąt sześć centymetrów wzrostu o budowie wdzięcznej. Rozumiejąc przez to uwydatniony, średni ale krągły biust oraz wyraźnie zaznaczone biodra z naturalnym wcięciem w okolicy talii. Włosy, w kolorze miedzi sięgają mniej więcej do połowy pleców. Naturalnie są nieco pofalowane. Dłonie z wyraźnie zaznaczonymi kostkami, wąskimi nadgarstkami, spiłowanymi na migdałowaty kształt paznokciami. Skóra jest koloru jasnego. Wyróżnia się przede wszystkim piegami, które przybierając różne kształty, oraz odcienie koloru brązowo-pomarańczowego znajdują się w ilości nadprogramowej wszędzie. Pomiędzy jedynkami można spostrzec charakterystyczną, niedużą przerwę. Temat: Re: Szklarnie Wto 19 Sty 2016, 16:53 | |
| Panna Hennessy w końcu musiała spóźnić się na jakieś zajęcia. Zielarstwo! Nie mogła lepiej trafić. Będąc w drodze, bardzo dobrze przypomniała sobie wyraźny, nieprzyjemny ton głosu, a także równie nieprzyjazną twarz Fletcher. Predyspozycje do tego, aby się spóźniać miała naprawdę warte przyklasku. W tym spóźnieniu nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na zajęcia z początku zamierzała przyjść. Wypadło jej to jednak z głowy. Ostatnio wokół działo się aż nadto. Z dormitorium wyrwała się, prawie, że jak strzała chociaż nie dlatego, że uwielbiała naukę. Myśl o karze, jaką mogłaby dla niej Fletcher zmalować sprawiała, że skóra cierpła. A nogi odmawiały posłuszeństwa. Dlatego tak trudno było dostać się na zajęcia w szklarni. Starając się patrzeć pod nogi, w międzyczasie szybkimi ruchami splatała niechlujny, miedziany warkocz z włosów nim nie wpadła na przechodzącego w tym czasie przez korytarze Krukona. Syknęła. Szata plątała się jej, kiedy zbytnio przyspieszała kroku dlatego też, zrzuciła płaszcz z ramion niosąc go w ręce. W końcu znalazła się na dole, a tam też trafiła do sławetnej zielarni w której już odbywały się zajęcia. Zakradła się, na palcach przestępując ostrożnie z nogi na nogę. Wiedziała, że nauczycielka zwracała uwagę na dziewczęta, które zajmowały się przesadzaniem bliżej nieokreślonej rośliny. Hennessy nie często miała z nimi do czynienia. Wzrokiem odszukała miejsce, w którym znajdywały się maleńkie Belladonny. Zarzucając niechętnie na barki szatę z powrotem, aby uniknąć bury zgarnęła w dłonie jeden z najbardziej lichych okazów. Roślina, chociaż wyglądem przypominała inne miała pogniecione, powyrywane miejscami listki. Dziewczę postanowiło udawać, że zbytnio się nie spóźniło. Oczywiście, że nie trząsły się jej ręce! Nie. To tylko deli... Nie. Trzymając prawie, że pod pachą wybrany, nieszczególnie piękny okaz w drugiej ręce niosąc teczkę zajęła najbliższe stanowisko, skinąwszy grzecznie głową w stronę nauczycielki. - Witam. Spokojnie. Ja tu tylko niosę... Opiekuje się Nathairą. To bardzo nieśmiały okaz. - Zatrzęsła kulturalnie małą doniczką, dając jasno do zrozumienia, że chodziło o nieszczególnie prawidłowo niesionego chwasta. W skupieniu, jak gdyby właśnie zajmowała się zmywaniem z ulubionego buta odchodów najstarszego smoka mieszkającego w pobliskiej okolicy, rzuciła torbę przy nodze swojego miejsca pracy, zaraz to odkładając donicę na stolik. W ciszy, tym razem nie komentując wszystkiego co wokół się znajdywało, jak to miała nieformalnie w zwyczaju, zaopatrzyła się we wszystkie potrzebne narzędzia, czyli szpadel, woreczek z ziemią, nożyczki... W ostatniej chwili przypomniała sobie o rękawiczkach, których ze sobą nie wzięła. Pakowała się w pośpiechu. Nie miała ze sobą odpowiedniego dziennika, dlatego też, wyjęła pierwszy lepszy, który pozostał w torbie. Przygryzła wnętrze własnego policzka. Nie zamierzała przyznawać się do tego, że rękawic nie wzięła. Ani dobrej książki. Z czym ona w ogóle teraz pracowała. Co to było. Udało się jej usłyszeć, że jakaś Belladonna. Trudno. Niech będzie i Andrzejem. Postanowiła poradzić sobie bez nich. W końcu co mogłoby zrobić Gryfonce takie niepozorne, cherlawe zielsko... Wycięła nożyczkami w rękawach szaty dziury, na kciuki, a później niepostrzeżenie założyła prowizoryczne rękawice na dłonie chwytając w nie wspomniany mały szpadel, aby skutecznie wydobyć z doniczki oporną roślinkę.
|
Morrigan Black Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, BaubillousOPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii. Temat: Re: Szklarnie Wto 19 Sty 2016, 19:32 | |
| Po wejściu doskonale zauważyła minę siedzącej nieopodal Puchonki. Miała ochotę wykrzywić do niej paskudnie twarz, ale stwierdziła, że nie będzie sobie zawracać głowy jakąś dziewczynką z Huffelpuffu. Po prostu zajęła miejsce i myślała tylko i wyłącznie o pani profesor, a przynajmniej o jej słowach. Wiedziała, że prawdopodobnie bez punktów karnych się nie obędzie. Skrzywiła się nieznacznie. Ci bardziej przejęci Pucharem Domów Ślizgoni nie będą zadowoleni. Morrigan z gracją wstała i zaczęła przygotowywać sobie stanowisko pracy. Przynajmniej na lekcjach powinna chociaż utrzymywać pozory bycia uporządkowaną. Ustawiła sobie przy swoim stanowisku dwie donice - jedną z niewielką Belladonną, a drugą pustą, przepisowo większą, czyli o około dwa - trzy centrymetry w średnicy. Obok już za chwilę spoczął wór ziemi o odpowiednim odczynie, nożyczki i jej zielnik. Zdjęła rękawice i przystąpiła do wykonywania szybkiego, ale dokładnego szkicu rośliny - oddzielnie jej liścia, owocu, pokroju i całego krzewu. Miała do narysowania jeszcze korzeń, ale skoro był czas na przesadzanie, to oczekiwała, że donica będzie cała wypełniona pędami i nic się nie będzie dało konkretnego wywnioskować z plątaniny, więc postanowiła tę część przerysować z książki. Tak samo z resztą zamierzała postąpić z nasieniem, ukrytym aktualnie wewnątrz owocu. Na ostatek podpisała jeszcze swój rysunek niedbałym, może trochę brzydkim, ale bardzo charakternym i rozpoznawalnym pismem. Dziewczyna usłyszała znajomy głos i odwróciła głowę w kierunku jego źródła. Yvon. A jednak. Ślizgonka już zaczynała myśleć, że ta się nie pojawi. Rzuciła jej swój zwyczajowy uśmieszek, trochę tajemniczy, trochę zawadiacki. Ot, tylko dlatego, że jako jedyna z siedmioklasistów oprócz niej raczyła przyjść na zajęcia, przynajmniej na razie. Poza tym, jej wyraz twarzy wyraźnie mówił: "myślisz, że kogoś oszukasz?". Chyba każdy dostrzegł jej zarumienione od szybszego kroku policzki i bardzo niedbale wykonany warkocz. I na tym kończyła się uwaga, jaką poświęciła Gryfonce. Black zmierzyła nienawistnym, niepewnym spojrzeniem mały krzaczek i z powrotem naciągnęła na dłonie rękawice. Atropa belladona. Wiedziała o niej wszystko, nawet nie musiała być na przedstawieniu, jakie urządziły nadmiernie zaangażowane Krukonka i Puchonka. Teorię znała. Gorzej było z praktyką. Na oko zmierzyła różnicę w wysokościach donic i otworzywszy nożyczkami worek z ziemią, nasypała warstwę o takiej grubości do większej donicy. Odetchnęła głęboko. Teraz trzeba się było zabrać za tę małą diablicę. Morrigan opanowała wszelkie swoje uprzedzenia i upewniła się, że ma dobrze założone rękawice ochronne. To zrobiwszy odnalazła dłonią główny trzon rośliny i chwyciła go mocno, by zacząć powoli wyjmować ją z donicy. Uważała przy tym, by nie dotknąć owoców ani korzeni, gdyż tam właśnie znajdowało się największe stężenie związków trujących w całej roślinie. Tak jak przewidywała, korzenie już przestawały się mieścić w donicy. Ostrożnie przełożyła całość do przygotowanego uprzednio naczynia i przystąpiła do końcowej fazy tego trudnego zadania, czyli obsypywania młodego krzewu świeżą ziemią. Gdy skończyła, uklepała nieco glebę i ostrożnie zsunęła rękawice, by drżącą dłonią otrzeć czoło. Uff, chyba się udało. Nic nie przewróciła, nic nie rozwaliła, nie doznała uszczerbku na zdrowiu. I póki tak było, sprawą nieco drugorzędną było, czy na pewno perfekcyjnie wykonała zadanie. Nie, zielarstwo zdecydowanie nie było jej przedmiotem.
|
Temat: Re: Szklarnie | |
| |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |