|
Wielka SalaIdź do strony : 1 ... 8 ... 13, 14, 15 Layton Lestrange Nauczyciel Starożytnych RunDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Kieł widłowęża, grab, 13 cali, giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: ACCIO, ALOHOMORA, APERACJUM, BOMBARDA, CAVE INIMICUM, DIFFINDO, DRĘTWOTA, ENERVATE, EXPELLIARMUS, IMMOBILUS, LUMOS, MIMBLE WIMBLE, MOBILICORPUS, NOX, PROTEGO | Łatwe: ANAPEO, ANESTHESIA, BULLA PRIVATA, BRACIUM EMENDO, CHŁOSZCZYŚĆ, ILLEGIBILUS, IMPERTURABLE, LEVICORPUS, RENERVATE, REPARIFORS, SUSPENSORIUS, UTEVO LUX, ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) | Trudne: ARESTO MOMENTUM, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, NE APORTATION, PROTEGO HORRIBILIS, SECTUMSEMPRA, SICCUM PISCINAM, VULNERA SANATUROPIS POSTACI: Dosyć wysoki, mierzący metr osiemdziesiąt mężczyzna, który posturą przypomina bardziej chucherko, niż napakowanego pana kulturystę. Już z daleka widać, że jest typem intelektualisty, który w swoim życiu przenosił jedynie stosy książek. Ma jasną karnację od siedzenia przez większość czasu w pomieszczeniach, kilka piegów na twarzy i oczy przybierające odcień bardzo intensywnego błękitu. Ciemne włosy, zazwyczaj trochę dłuższe niż być powinny zaczesuje na bok przy użyciu pomady. Zdarza mu się mieć trzydniowy zarost, choć bardzo dba o to, by być zawsze czystym, ogolonym i schludnym. Ubiera się elegancko, w koszule, garnitury i kamizelki. Temat: Re: Wielka Sala Sob 02 Lip 2016, 20:17 | |
| Layton nie uczył w szkole długo, właściwie - nie uczył w niej wcale. Miał za sobą tylko kilka zajęć dodatkowych, sprawdzenie prac zaliczeniowych i ułożenie egzaminu na tegoroczne SUMy i OWUTEMy. Niemniej, zdążył poczuć ponownie klimat i atmosferę szkoły, w której jakby nie było, spędził siedem lat swojego życia i bardzo dobrze je wspominał. Trochę się zmieniło, ale nie na tyle, by nie mógł się odnaleźć i siedząc teraz przy nauczycielskim stole mógł czuć się spełniony. Tutaj chciał się znaleźć już w momencie, w których siedział jeszcze w znajdujących się naprzeciwko stołach, zajmowanych przez uczniów. Spojrzał na Ślizgonów i zastanawiał się, co siedzi w ich głowach. Czy byli tacy sami, jak jego koledzy z dormitorium? A może czasy zmieniły się już tak bardzo, że jednak nie dogadałby się z żadnym? Wzrokiem przeleciał po całej sali i uśmiechnął się do samego siebie. Tyle lat, a on tutaj wrócił - to było naprawdę pokrzepiające. Oczywiście do czasu, kiedy nie spojrzał na twarz siedzącej nieopodal Ophelii. Szybko odwrócił od niej wzrok i spróbował skupić się na mowie nowej dyrektorki, jakby to miało mu pozwolić zapomnieć o własnej siostrze, którą... Nie za bardzo chciał w tej chwili widzieć.
|
Chris Bulstrode SzlamaDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: pióro z ogona feniksa, osika, sztywna, 9 caliOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: ENERVATE, EXPELLIARMUS, PROTEGO, ZAKLĘCIE KAMELEONA, EVERTE STATUM, PETRIFICUS TOTALUS, LUMOS, FINITE || Łatwe: BRACKIUM EMENDO, SUSPENSORIUS || Trudne: PETRIFICUS TOTALUS OPIS POSTACI: Temat: Re: Wielka Sala Pon 04 Lip 2016, 12:04 | |
| Zakończenie roku. Po prostu nikt się tego nie spodziewał, że Krukoni po raz kolejny wygrają puchar domów. Krzyś otrzepał pyłki kurzu z mundurka, poprawiając swoją grzyweczkę jednym szybkim ruchem dłoni. Jego elegancja przekraczała wszelkie granice. Palcem poprawił swoje okulary na nosie. Idąc korytarzem, na końcu którego znajdowały się drzwi od wielkiej sali można było usłyszeć hałas wywoływany przez uczniów. Stanął przed wejściem do sali, spokojnie wziął oddech, uspokoił się, wyciszył. Zamknął oczy na zaledwie parę sekund, przygotowując się mentalnie. Nagle zza pleców Chrisa wyskoczył jego wierny pupil, Śmierdziel! Rzucił się chłopakowi na nogę, gniotąc mu nogawkę, po czym zaszczekał dwa razy tak słodko, że podbiłby serca wszystkich pań, które by owe szczekanie usłyszały. Chris otworzył momentalnie oczy jakby coś nim nagle wstrząsnęło. Wyskoczyła mu żyłka na czole, zrobił się cały czerwony, zaś kąciki jego ust zadrgały. - H-hej... Piesku... - zaczął głosem pełnym niespokoju - Powiedz mi ile razy... Ile razy! - w tym momencie chwycił swego wiernego kompana za tułów, przeniósł przed siebie wyprostowaną ręką i szybkim marszem podszedł w kierunku schodów. - Mam Ci mówić, byś WYNIÓSŁ SIĘ Z MOJEGO ŻYCIA, ŚMIERDZIELU!? - wypowiadając, a raczej wykrzykując te słowa, Chris z ogromną siłą kopnął Śmierdziela w poślady, po czym ten wystrzelił jak kula armatnia, prosto na schody, wydając przy tym jeszcze odgłos kwiczenia prosiaka. Nasz intelektualista postał jeszcze chwilę przed oknem, uspokajając nerwy. Po raz kolejny otrzepał się, w mgnieniu oka ułożył sobie na nowo fryzurę, poprawił okulary na nosie, natomiast z jego twarzy zniknął już szyderczy uśmiech, żyłka się schowała, a twarz zbladła do koloru cielistego. Westchnął głęboko i ruszył prosto do sali. Parę sekund później już siedział obok swoich towarzyszy z domu wygranych, którzy zachowywali się jak ocean spokoju. Większość z nich dzieliło się swoimi osiągnięciami, zaś reszta po cichu dowcipkowała sobie ze Ślizgonów, którzy przez pewną osobę uzyskali tyle punktów co sam Chris po dwóch miesiącach nauki. Siedział sobie wygodnie i obserwował przebieg wydarzeń, czekając spokojnie na rozpoczęcie.
|
Ophelia Lestrange Nauczycielka WróżbiarstwaDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Różdżka o niezwykle majestatycznej prezencji, idealnie prosta, mierząca 13 i ¼ cala. W oczy rzuca się jej niespotykany odcień — tarnina, który stanowi jej budulec, jest pokryta ciemną barwą, która w słońcu mieni się głębią rozmaitych odcieni szarości. Za rdzeń posiada pióro z ogona feniksa, niezwykle łatwo ulega chwilowym odkształceniom, co zawdzięcza dużej elastyczności — szybko jednak powraca do swojej wcześniejszej postaci prostej jak struna. OPANOWANE ZAKLĘCIA: SZKOLNE: Enervate, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Arania Exumai, Drętwota, Verdimilious, Avifors, Accio, Alohomora, Aperacjum, Lumos, Nox, Wingardium Leviosa, Finite | ŁATWE: Slugus Eructo, Sollicitus, Imperturbable, Jęzlep, Procella, Constant Visio, Delens Vestigium, Illegibilus, Quietus, Suspensorius, Mucus ad Nauseam, Rennervate, Bombarda Maxima, Mobilicorpus | TRUDNE: Obliviate, Szatańska Pożoga, Protego Horribilis, Serpensortia, Vulnera Sanatur, Finite Incantatem, Dissendium, Sectumsempra | NIEWYBACZALNE: Avada Kedavra, Cruciatus, ImperiusOPIS POSTACI: Twarz usiana piegami w najrozmaitszych miejscach, wpisywała się w ramy niestandardowych przykładów urodliwości. Prosty nos, wysokie kości jarzmowe, nieco opadnięte policzki czyniły z Lestrange istotą o prezencji nie tyle pięknej, co surowej. Blade usta o kształcie, który ciężko zdefiniować jakimkolwiek określeniem pełni tudzież soczystości, zaciskały się nerwowo w wąską linię, potęgując wieczne niezadowolenie wymalowane na licu. Gęste, czarne brwi stanowiły swoistą oprawę dla oczu, ściągającą multum spojrzeń, niby odbierając możliwość swobodnego skupienia na całokształcie. W oczach odbijały się gwiazdy, żywy firmament, błyszczący światłem tysięcy gwiazd. Za każdym razem, gdy spoglądała w niebo, ono odpowiadało jej, odbijając się przejrzystą taflą w tęczówkach. Te zaś, w naturalnym świetle dnia codziennego, mieniły się mieszanką ciepłych barw. Chowały odmęty zieleni, pomieszane z piwną nutą, niekiedy graniczące z ciepłym pigmentem orzecha — gościły liczne plamki, swym ciemnym tonem przechodzące w heban. Rodzinnym znamieniem odciśniętym na osobie Ophelii okazała się być kaskada czarnych włosów, opadających na ramiona splątaną taflą kosmyków. Niesforność dzieła obecnego na głowie kobiety bynajmniej nie była spowodowana jakimkolwiek brakiem uwagi, ba, linią prawidłowości mogłoby się zarysować śmiałe stwierdzenie, iż prezentuje sobą kontrolowany chaos. Wzrost, który osiągnął miarę stu sześćdziesięciu dziewięciu centymetrów niewątpliwie potęgował odrobinę wątłą figurę. Sylwetka znalazła równowagę w odpowiedniej dawce subtelnego zaokrąglenia ewentualnych kantów, czyniąc Lestrange kobietą szczupłą, lecz nie chudą. Temat: Re: Wielka Sala Wto 12 Lip 2016, 18:56 | |
| Urokliwy, letni dzień czerwca poniósł za sobą prócz lekkich nici babiego lata falę entuzjazmu związaną z zakończeniem roku szkolnego, jak i kroplę smutku związaną z pożegnaniami. Łzy mieniące się w oczach absolwentów, skrzące w nich tęskne iskry, obecne jeszcze przed opuszczeniem hogwardzkich murów, odbijały się przejrzyście — oni mieli tutaj już nie wrócić. Z kolei podejście ich młodszych kolegów nie było osnute atmosferą melancholii związanej z zamknięciem pewnego rozdziału w życiu, gdyż ci mieli powrócić do szkolnego zamczyska wraz z jesienią strącającą barwne liście z gałęzi. Lestrange podzielała ich los, opuszczała Hogwart krocząc ku upragnionej wolności, żałośnie spętanej przez zawód, do którego charyzmy nie posiadała, by niebawem ponownie zagościć w jego nieznośnych progach. Ta myśl, choć błądząca gdzieś na szklanym dnie umysłu, nie wzbudzała w niej gorejącej radości, którą tętnił jej brat wobec kształtowania młodych umysłów. Och, cóż mogło przynieść lato, poza promieniami odrobinę bardziej wyrazistego słońca przebijającego się przez londyński smog? Ophelia nie posiadała klarownych planów opisujących jej dalsze losy, które tymczasowo stanęły pod znakiem niewiadomego. Pochylała swe myśli nad nimi zajmując miejsce, nawet gdy dyrektorka szkoły rozpoczęła swą przemowę, jej uwaga nie oderwała się od dojmującej niemocy. Kim się stałaś, Lestrange? Rozbiegane, niesforne myśli, które skrzętnie wymykały się spod wypracowanego porządku, osnute tym okrutnym oddechem szaleństwa umykały we wszystkich kierunkach, nie pozwalając odnaleźć skupienia pod nieruchomym licem. Koniec roku, nowe zasady bezpieczeństwa, Hogsmeade — hasła pusto odbijały się w umyśle, gdy posłała machinalne spojrzenie w kierunku miejsca, które powinien zajmować nauczyciel obrony przed czarną magią. Zawiesiła nieruchomy wzrok nań, przywołując sytuację znad odmętów czarnego jeziora, podczas której zatraciła fragment siebie. Wypuściła powoli powietrze, jakby oczekując, że on się tu pojawi, zajmie swoje zwyczajowe siedzisko, jednak fakty nieubłaganie wybiły się w kierunku świadomości. Mimowolnie zwróciła spojrzenie ciemnych tęczówek w kierunku Laytona, czując na sobie jego ciężki wzrok, jednak nim jej uwaga spoczęła na nim, ten już był zaabsorbowany przemową dyrektorki.
|
Niosący Naukę NPC
Temat: Re: Wielka Sala Nie 17 Lip 2016, 12:44 | |
| Jestem całkowicie przekonana o tym, że Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie przygotowała was wszystkich, drodzy siódmoklasiści, do wkroczenia w dorosłość. Większość z was ma już zapewne plany i zarezerwowane miejsca na stażach i praktykach, nawet w placówkach podlegających bezpośrednio ważnym departamentom Ministerstwa Magii. Rozpiera mnie z tego powodu ogromna duma i jestem pewna, że spiszecie się w swoich nowych rolach. Jestem również świadoma tego z jak wielkim stresem wiąże się wkroczenie w ten etap życia i jak przytłaczające mogą się na początku okazać nowe obowiązki, ale gwarantuję wam, że przechodził to każdy z waszych przyszłych przełożonych. Pamiętajcie, że kiedyś to wy - młodzi duchem i ciałem będziecie zarządzać wszystkim i pracować na nowe jutro, więc nie dajcie się przytłoczyć i bądźcie świadomi własnych wartości. Pracujcie, śmiejcie się i kochajcie nawzajem, to tego właśnie, co niestety zauważyć muszę, w obecnych czasach brakuje.Dwa wolne krzesła! Tak, dwa! - Pomyślał Prawie Bezgłowy Nick unosząc się beztrosko nad stołem Krukonów. Zmarszczył swe brwi, a raczej ich brak, wszak materialnym bytem już nie był i odsunął się na bok, odsłaniając niektórym Krukonom widoczność, odebraną na rzecz tępego wpatrywania się w niekompletną kadrę nauczycielską. I kimże była jasnowłosa kobieta, która przemknęła właśnie po korytarzu, jakby szukała czegoś w zamku, zamiast zasiąść ze wszystkimi do wieczerzy? Niekompletna kadra, niekompletni uczniowie, chciałby zauważyć! Po wydarzeniach w Hogsmeade nikogo już jednak nie dziwiło, że rodzice postanowili zabrać swoje pociechy z zamku wcześniej, a niektórzy nie planowali nawet umieszczenia ich tam na rok następny. Któż bowiem powierzyłby opiekę nad swoim pierworodnym osobom, które nie upilnowały dzieciaków w i pozwoliły, by dwie uczennice na marsz się wymknęły? Nikogo z rodzeństwa Hennessy zauważyć się dziś nie dało, ale Fitzgerald, na przekór wszystkiemu nadal swoje miejsce zajmowała, będąc wciąż obiektem kpin i plotek, szczególnie wśród Ślizgonów. Oparzeń na twarzy, o wiele lżejszych niż od razu po powrocie, lecz wciąż widocznych nie dało się niestety skutecznie zamaskować, a przynajmniej żadna z dziewczyn na taką zagrywkę nie wpadła, stając się tym samym żywą przypominajką dla wszystkich, którzy również do Hogsmeade tego felernego dnia uciec chcieli - Bóg miał ich w swojej opiece. Tak jak i kadrę, bo żadne z dzieci nie spłonęło. Hogwart mógł nadal istnieć, liżąc rany po oszpecających jego dobre imię artykułach w czarodziejskich gazetach, ale istnieć (!), a to właśnie wydawało się dla niektórych najważniejsze. - Od przyszłego roku szkolnego czeka nas wiele zmian, mniej i bardziej przyjemnych, jednak wprowadzonych dla waszego i naszego bezpieczeństwa. O wszystkim zostaniecie poinformowani we wrześniu, lub, w przypadku osób zakwalifikowanych do poprawek - w sierpniu, przed przyjazdem do zamku. Proszę was, moi mili, miejcie się na baczności i słuchajcie uważnie tego, co mówią do was nauczyciele i pracownicy ministerstwa. Wielu z nich nie zasiadło dzisiaj do kolacji, by zapewnić wam zgodny z nowymi procedurami powrót do domów.Czy faktycznie miało to zaspokoić dziecięcą ciekawość związaną z nieobecnością dwójki opiekunów, w tym wicedyrektora i odzianych w czarne szaty przedstawicieli tych z góry, mających rzekomo panować nad sytuacją, chociaż nie potrafili zrobić tego wtedy? Prawie Bezgłowy Nick pokręciłby głową, gdyby tylko był w stanie. Lupeia nie było w tym momencie na terenie Hogwartu i duch Gryfindoru był tego pewien! - Ucieszmy się ostatnimi, wspólnymi chwilami w obecnym zestawieniu i jeszcze raz pogratulujmy Krukonom za ich niesamowite w tym roku wyniki! - nie licząc Carrowa, przeszło jej przez myśl. Adara Fletcher zasiadła znów na swoim miejscu, obserwując rozproszone, lekko zaniepokojone buzie swoich uczniów. Do czegoś ty doprowadził, wszechświecie, że nie czuła się dobrze w miejscu, które było jej domem przez tyle lat? W piątek wątek kończę. Możecie do tego czasu wykonać dowolną ilość interakcji ze sobą, lub po prostu wrócić do dormitoriów w celu dopakowania swoich rzeczy. Jak najbardziej możecie nawiązać interakcję z Prawie Bezgłowym Nickiem.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Wielka Sala Nie 17 Lip 2016, 14:57 | |
| Słuchała dyrektorki tylko trochę. Wiedziała, że powinna się na niej skupić, na tym, co mówi. Tego wymagał szacunek do niej i obowiązek prefekta - w końcu powinna być dobrze poinformowana. Ale dużo bardziej skupiona była na obserwowaniu pustego krzesła, które do tej pory zawsze zajmował profesor Bułhakow. Czemu go jeszcze nie było? Niemal przypomniała sobie rozmowę z nim, którą odbyli w lutym, w herbaciarni. W walentynki, po których stado ploteczek rozeszło się po całej szkole. Prawdę mówiąc, nie obchodziły ją wcale. O ile nie miały wpływu na to, w jaki sposób postrzegał ją Vaksilij. Nie rób smutnej miny. Wrócę do ciebie tak szybko, że po czasie nie będziesz pamiętała o moim zniknięciu. Tak szybko. Tak szybko, powiedział. A tymczasem nie widziała go już tak długo, że bała się, iż niedługo zapomni, jak w ogóle wyglądał. Zacisnęła dłoń na spódnicy i spuściła wzrok. Rozejrzała się po wszystkich znajdujących w sali i nie widząc nigdzie Graysena westchnęła cicho. Nie chciała się wtrącać i w jego życie, nie bardziej niż zrobiła to do tej pory. Zauważyła też brak Marqueza, na co zareagowała jedynie zmarszczeniem brwi. Miała nadzieję, że zgodnie z daną jej obietnicą, nie wpakował się w kolejne kłopoty. Musiałby być niezmiernie głupi, by odwalić coś ostatniego dnia szkoły, czyż nie? Dyrektorka skończyła mówić, a Kaylin spojrzała na swój talerz. Czysty, nawet nie tknięty żadnym ze znajdujących się na stole posiłków. Nie miała ochoty jeść, nie miała ochoty na nic. Nie chciała wracać do domu. Podniosła się z zamiarem udania do dormitorium, gdzie mogłaby dokończyć pakowanie. W końcu, nie miała po co siedzieć na sali. Zupełnie sama, bez świadomości, że on też tu jest. Że może na nią spojrzy, że może się do niej uśmiechnie. Już miała wyjść, gdy jej oczom ukazała się postać Addyson. Poprawiła nerwowo szatę i podeszła bliżej. - Cześć. Masz chwilę? - Powiedziała cicho i rozejrzała się na boki. To mógł byś ostatni raz, kiedy widziały się przed wrześniem, miło byłoby się chociaż pożegnać, czyż nie?
|
Layton Lestrange Nauczyciel Starożytnych RunDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Kieł widłowęża, grab, 13 cali, giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: ACCIO, ALOHOMORA, APERACJUM, BOMBARDA, CAVE INIMICUM, DIFFINDO, DRĘTWOTA, ENERVATE, EXPELLIARMUS, IMMOBILUS, LUMOS, MIMBLE WIMBLE, MOBILICORPUS, NOX, PROTEGO | Łatwe: ANAPEO, ANESTHESIA, BULLA PRIVATA, BRACIUM EMENDO, CHŁOSZCZYŚĆ, ILLEGIBILUS, IMPERTURABLE, LEVICORPUS, RENERVATE, REPARIFORS, SUSPENSORIUS, UTEVO LUX, ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) | Trudne: ARESTO MOMENTUM, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, NE APORTATION, PROTEGO HORRIBILIS, SECTUMSEMPRA, SICCUM PISCINAM, VULNERA SANATUROPIS POSTACI: Dosyć wysoki, mierzący metr osiemdziesiąt mężczyzna, który posturą przypomina bardziej chucherko, niż napakowanego pana kulturystę. Już z daleka widać, że jest typem intelektualisty, który w swoim życiu przenosił jedynie stosy książek. Ma jasną karnację od siedzenia przez większość czasu w pomieszczeniach, kilka piegów na twarzy i oczy przybierające odcień bardzo intensywnego błękitu. Ciemne włosy, zazwyczaj trochę dłuższe niż być powinny zaczesuje na bok przy użyciu pomady. Zdarza mu się mieć trzydniowy zarost, choć bardzo dba o to, by być zawsze czystym, ogolonym i schludnym. Ubiera się elegancko, w koszule, garnitury i kamizelki. Temat: Re: Wielka Sala Nie 17 Lip 2016, 15:42 | |
| Przybył do Hogwartu na tyle późno, że większość wydarzeń zdążyła go ominąć. Właściwie, powinien być z tego faktu zadowolony, słyszał bowiem wiele na temat marszu ROMu. Jak sam się do tego odnosił - cóż, nie był może jakoś szczególnie ostry w traktowaniu czarodziejów pochodzenia mugolskiego, niemniej został wychowany dość konserwatywnie i sam fakt, iż należał do Zrzeszenia Rodów Czystokrwistych mówił sam za siebie. Było mu może żal tych dzieci, w końcu sam dobrze wiedział, że nie wybiera się rodziny - skoro o niej mowa, cały czas zerkał w kierunku swojej starszej siostry - ale mimo wszystko, cały świat musiał być jakoś uporządkowany. Durmstrang radził sobie z tym problemem bardzo dobrze, nikt nie zabraniał tym dzieciom istnieć, ale i nikt nie kłopotał się, by zapewniać im edukację i byt. Jakby jednak się nad tym zastanowić dłużej - Layton po prostu chciał spokoju i chciał uczyć. Reszta nie obchodziła go tak bardzo. Siedział teraz, słuchając słów Adary, a gdy skończyła wpatrywał się w swój talerz nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić. Mógłby zagadać do uroczej nauczycielki zaklęć, z którą zdążył się już zapoznać, ale niestety siedziała daleko od niego. Czekał więc cierpliwie, aż wszystko się skończy, nie uważając, by wyjście wcześniej było godne postawy nauczyciela. Rozejrzał się po sali, spojrzał na dzieci i westchnął. Ile z nich wróci po wakacjach?
|
Nadzieja Potocka Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, nieco giętka, włos z głowy wili, czarny orzechOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: OPPUGNO, PORTUS, TERGEO, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FUMOS, IMMOBILUS, PETRIFICUS TOTALUS, GEMINO, ACCIO, AQUAMENTI, FINITE, HERBIVICUS, REPARO, VENTUS || Łatwe: EBUBLIO, OBSCURO, REPLEO, ANIMO LEPORE, CANTIS, MOBILE IMAGINEM, CAPILLUS TINCTURA, DULCIUS, MELOFORS ||Trudne: MEMORIA IMAGINEM, SALVIO HEXIAOPIS POSTACI: Nadziejka o wzroście nieco większym od przeciętnej szesnastolatki, czyli jakieś takie 165. Waga... lekko poniżej normy, pomimo, że dużo je. Twarzyczka: dość okrąła i dziecięca, mały nosek, różane usteczka. Przy uśmiechu podkreślają się jej mocno policzki. Oczy zielone. Cera taka jakaś typowa dla środkowej, nieco wschodniej Europy. Dodatkowo piegi, ujawniające się bardziej latem. Brwi średniej grubości. Kasztanowe włosy bywają pofalowane, sięgają za ramiona. Czasami je spina w koczek. Grzywka samodzielnie obcięta, czasem ją zaczesuje bardziej na czoło, czasami bardziej w bok. W zależności od nastroju, nosi okulary. Nie ma specjalnie dużej wady. Uwielbia też wszelkie akcesoria do włosów, spinki, wstążki. Jej codzienne ubrania nawiązują nieco do minionych epok. Temat: Re: Wielka Sala Nie 17 Lip 2016, 20:06 | |
| Pani dyrektor to ostatnia osoba, na którą Potocka by teraz patrzyła. Słuchała jej oczywiście bardzo uważnie, ale jej zielone oczka błądziły po Wielkiej Sali. Chciała zobaczyć ile ludzi jest, właściwie KTO jest. Niestety wiele osób było pozasłaniane przez głowy siedzących bliżej zasięgu jej wzroku, ale i tak zdążyła wyłapać, że Antigone nie ma... Bo powinna była siedzieć ona gdzieś obok Anuszki, co nie? Przyjaźniły się. Czy coś. Zdmuchnęła z twarzy przydługą już grzywkę, którą postanowiła zapuścić, żeby dodać sobie lat. Nie chciała się pokazać w BUMie ze swoim wyglądem dziesięciolatki, jakiego była całkowicie świadoma. Lubiła tą niewinność i dziewczęcość unoszącą się wokół niej. Idealny kamuflaż, żeby podejść do jakiegoś Ślizgona zapuszczającego swój język w nieodpowiednie tematy. Przy Puchonach się nie powstrzymywali, atakowali z dwojoną siłą. A wtedy mogli poczuć magię polskiej pięści. Oczywiście takiej metaforycznej, Nadziejka nie pozostawiała siniaków, czy zadrapań na ciele. Walczyła głównie słowami nie czując oporów przed używaniem mocnych i dosadnych wyrażeń typu "Przestań się pogrążać", "Ghul cię chyba dotknął tam gdzie nie trzeba". Wyjaśnienia dyrektorki dotyczące nieobecności Lupeia przemówiło do Hope i trochę poprawiło humor. W końcu to akurat nauczyciel OPCM był chyba odpowiednią osobą do zajęcia się bezpieczeństwem powracających uczniów, czyż nie? Czujne oko Puchonki co jakiś czas zerkało na Addyson, która wyglądała, jakby miała umrzeć. Siedziały dosyć blisko siebie, ale nie na tyle, żeby rozpocząć interakcję podczas przemowy. Słuchała więc uważnie do końca, zawieszając na chwilę wzrok na Kaylin. - Wittermore wygląda na zawiedzioną, pewnie by nie przyszła, gdyby wiedziała, że GO tu nie będzie - szepnęła do Kim, może nieco zbyt złośliwie. Ale niestety miała paskudny nastrój ostatnio. Tym razem nie było to związane z tragedią na marszu ROMu, lecz z praktykami, o których nie poinformowała jeszcze rodzinki... ani nikogo. Liczyła, że się na nie dostanie, więc musiała coś wymyślić. Ale jedyne co siedziało w jej głowie to usilne starania, żeby nie zwrócić spożytego posiłku. Po przemowie chciała spytać Addyson, czy coś się stało, lecz te kilka osób, które postanowiło wyjść, trochę przeszkodziło ten czyn. Kiedy mogła się przysunąć do Addyson, co też od razu uczyniła, zostawiając siedzącą przy drugim boku Kim, dostrzegła krucze barwy niespodziewanie pojawiające się w pobliżu. - Yyyy, hej Kaylin, gratuluję pucharu. Nie wiem jak ty to robisz, że udaje ci się samej zdobyć tyle punktów i nie udawaj skromnej, bo znam wielu nierobów tej szkoły i o dziwo dość spora część jest pod twoimi skrzydłami... No i myślałam, że takiego Carrowa upilnujesz, chyba się kolegujecie - mruknęła do Krukonki racząc ją nawet uśmiechem, po czym przylgnęła dłonią do ramienia Addyson. - Skoro już ktoś cię zaczepił, to pogadamy później. Puchonce posłała bardziej przyjazne spojrzenie i cofnęła się do Kim. - Jak myślisz, jaki on jest? - spytała wskazując spojrzeniem na profesora Lestrange. W przyszłym roku musi bezwarunkowo zapisać się na runy, a mężczyzna wydawał się jej podejrzany. Wyglądał zbyt... z w y c z a j n i e. - Myślisz, że jest taki jak jego siostra? Nadziejka nie miała ochoty na obcowanie z panią Lestrange, lecz słyszała od Kim, że to wymagająca kobieta. - Zostaję do końca - mruknęła jeszcze, nieco ciszej tym razem, do przyjaciółki. Obserwowanie ludzi w dni takie jak to, było niesamowite. Ale nie tylko istoty żywe były tutaj ciekawe! Czujne spojrzenie Potockiej wyłapało dzisiaj coś dziwnego na twarzy Prawie Bezgłowego Nick'a, więc spróbowała poobserwować go jeszcze trochę nie wiedząc, jak mogłaby zwrócić na siebie jego uwagę.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Wielka Sala Pon 18 Lip 2016, 02:28 | |
| Przyglądała się Addyson, chcąc z nią porozmawiać. Zamienić ostatnie słowa w tym roku szkolnym i pożegnać się, życząc jej miłych wakacji. Niestety głos, który dotarł do jej uszu nie należał do Clemen a do... Potockiej. Kaylin odwróciła głowę w jej stronie i uniosła brew wysoko. Czego ona od niej chciała? Nie miała nic do Hope, przeważnie. Jej pochodzenie i nazwisko było czymś, co z pewnością Wittermore drażniło, ale nie miała z nią zbyt wielu spięć. Teraz jednak nie chciała z nią rozmawiać, chciała rozmawiać z Addyson. Pierwsze słowa Puchonki nie były złe, Kaylin przez chwilę nawet się zawahała i chciała po prostu podziękować, gdy dosłyszała resztę zdania. Zmarszczyła brwi czując, jak coś w niej się zagotowało. Inni mogli ją obrażać, ale nie pozwoli obrażać Krukonów. Nawet, jeżeli sama jeszcze kilka dni temu zwyzywała ich wszystkich od debili. Najbardziej jednak zirytowała się przytykiem dotyczącym Graysena. - Bardzo miło z twojej strony, Hope. - Jad sączył się z jej ust, może nie w samych słowach, ale na pewno w tonie jakiego użyła. - Pozwól jednak, że polecę ci skupić się na kolegach z własnego domu, a moich zostawić w spokoju. Z tego, co wiem to masz pod swoimi skrzydłami tego nicponia, Cartera, który naprzykrzył się profesorowi Bułhakowowi na ostatnich runach piątych roczników. Może powinnaś uważać, czego go uczysz, skoro już stwierdziłaś, że się do tego nadajesz? - Zrobiła chwilę przerwy. - I na przyszłość nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. Życie Graysena, jak i moja relacja z nim nie powinna cię interesować. - Dodała jeszcze przez chwilę się na nią patrząc. Z nieskrywaną niechęcią i pogardą, choć z pewnością nie tego chciała. Być może nieobecność profesora Bułhakowa działała na nią w ten sposób. Być może stres związany z powrotem do domu. Być może to wszystko razem plus próba obrażenia jednego z dwóch przyjaciół Krukonki, na co nie mogła pozwolić. Nie miała ich wielu, ale każdego broniłaby jak lwica.
|
Graysen E. Carrow Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastycznaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie. Temat: Re: Wielka Sala Pon 18 Lip 2016, 03:08 | |
| Skosztowawszy gorzkiego smaku porażki i poniżenia, powinien był już dawno siedzieć przy masywnym, potężnym stole w pokoju głównym domu Carrowów i rozmyślać nad tym, jak jego młode, wydawałoby się, iż beztroskie życie, traciło właśnie istotny sens. Powrót do ojca nie był jednakże wygodną, ani zbyt radosną alternatywą, toteż koniec końców Graysen uczynił wszystkim ogromną łaskę i swą nędzną prezencją postanowił zaszczycać wszystkich aż do samego końca. Nie spieszyło mu się na dotarcie na czas, lecz gdy już dociera na miejsce, to chaos i widoczny brak dyrektorki wygłaszającej przemowę końcową, wprowadzają go w chwilowy stan konsternacji. Cóż, nie planował on spóźniać się aż tak, choć szczerą wątpliwością dażył umiejętności krasomówcze pieprzonej Adary Fletcher, którą notabene rzadko ostatnimi tygodniami widywał. Rozejrzawszy się pobieżnie, chwyta w biegu jeszcze ciepłą bułeczkę i przepychając się przez irytujące rzesze rozemocjonowanych bachorów, pokonuje dystans dzielący go od znajomej głowy wychwyconej czujnym okiem zawodowego zwiadowcy. Wittermore, przy kim to ona stoi? Zatrzymuje się kilka metrów od ciekawego zjawiska rozgrywającego się przed nim, kąsa bułeczkę i żuje przypatrując się zafascynowany. Czy często zdarza mu się słuchać rozmów na jego własny temat? Och, aż nazbyt! Ale rzadko miewa przed sobą takie oto dwa, wyjątkowe okazy, świecące brylanciki w nędznej historii relacji międzyludzkich. Kaylin i Potocka, doskonale. Zachodzi Krukonkę od tyłu, delikatnie mierzwi jej czuprynę i bezsłownie raczy podejrzanie ukontentowanym spojrzeniem obie panny. - Nie przypominam sobie, aby Kaylin była za mnie odpowiedzialna, ani tym bardziej, aby "brała mnie pod swoje skrzydła". Wiem za to, kto pod moimi, a raczej... całkowicie pode mną jeszcze niedawno się znajdował. Zabawne, bo nie byłaś wtedy aż tak wygadana. Przylgnąwszy do wątłej sylwetki Wittermore, przeżuwa swą nieszczęsną bułeczkę, ciężkim, nieustępliwym wzrokiem przenikając postać wydawałoby się, iż niewinnej, Polki. Przynajmniej nie jest nudno?
|
Caolán Báirseach BezrobotnyDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 i ¾ cala, berberys i wąsy trolla, bardzo sztywna. Bardzo delikatna, wąska różdżka z jasnego drewna, pozbawiona jakichkolwiek ozdób.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO – ADVERSUM – ALOHOMORA – ANAPNEO – ANESTHESIA – BONUM IGNIS – CHŁOSZCZYŚĆ – CISTEM APERIO – COLLOPORTUS – NON CONFRINGETUR – ENERVATE – EPISKEY – ERECTO – EXPELLIARMUS – EXTINGUETUR IGNIS – FERULA – FINITE – FINITE INCANTATEM – FLIPPENDO – HOVERUS – IMPERTURBABLE – IMPERVIUS – LANUAE MAGICAE – LUMOS MAXIMA – NOX – PROTEGO HORRIBILIS – REJICIUNT APPELATIONIS – RENNERVATE – REPARIFARGE – REPARO – SEZAM MATERIO – SICCUM – SPONGIFY – TERGEO – WINGARDIUM LEVIOSAOPIS POSTACI: Przeciętnego wzrostu, rudy mężczyzna o zielonych oczach, smukłej sylwetce i bogatej kolekcji wełnianych swetrów we wszystkich kolorach tęczy. W dobrym świetle można go nawet uznać za przystojnego, o ile zignoruje się jego zapadłe policzki i lekko złamany nos. Przydługie (miejscami sięgające aż do połowy karku – czasem nawet do ramion, gdy mężczyzna uzna, że wybranie się do fryzjera, który wie co robi, jest zbyt męcząca) proste włosy i broda są wyraźnie zadbane, a noszone przez niego ubrania za swoje ceny powinny być zszywane złotą nicią i samoczynnie się prać – ot, uroki pochodzenia z obrzydliwie bogatej rodziny. Temat: Re: Wielka Sala Pon 18 Lip 2016, 12:12 | |
| W skali od jednego do dziesięciu ten rok dostawał od Caolana porządne... ugh. Z plusem. Spóźniony, niewyspany, rozdrażniony i, na domiar złego, w stanie dalekim od odpowiedniego do okoliczności, mężczyzna niemalże wtoczył się do Wielkiej Sali emanując radością życia godną świeżo upieczonego ducha. Poprzedniego dnia czuł się lepiej. Głównie dlatego że w swojej przyszłości widział tylko koniec roku i wiążące się z tym ciszę i spokój wypełniające korytarze Hogwartu. Błogosławieni ci, którzy nie wiedzą. Po Marquezie spodziewał się naprawdę wiele. Przez ostatnie kilka lat swojej kariery jego tolerancja na wybryki chłopaka urosła czterokrotnie, nawet jeśli każdy stracony przez chłopaka punkt Slytherinu zabierał Caolanowi minutę życia. Naprawdę, to był w stanie zaakceptować. Świat potrzebuje ludzi wszelkich typów i kolorów by być ciekawym - ktoś musi wyznaczać społeczne dno. Tyle że nawet po Ururu Caolan nie spodziewał się idiotyzmu pokroju nocnej wycieczki do Zakazanego Lasu z przewodnikiem w postaci ognika. Człowiek spodziewałby się, że drugi najlepszy uczeń w szkole zrozumiałby jak zły jest to pomysł przed doprowadzeniem się do stanu zagrożenia życia. I kto został z tej okazji wyciągnięty z łóżka w środku nocy? Caolan. Mężczyzna westchnął ciężko i sięgnął po filiżankę stojącą przy jego nietkniętej zastawie. Bo i co miał zrobić? Jego dom przegrał z kretesem, Costi jak nagle zniknął tak wciąż nie wrócił, jego włosy sterczały na wszystkie strony świata, a całość zwieńczał lekko wygnieciony sweter którego granat pięknie podkreślał Caolanowe sińce pod oczami. Nauczyciel wyglądał i czuł się jak ósme nieszczęście. To, które popełniło samobójstwo i zostało powieszone nad drzwiami by służyło za przykład.
Ostatnio zmieniony przez Caolán Báirseach dnia Pon 18 Lip 2016, 15:38, w całości zmieniany 1 raz
|
Layton Lestrange Nauczyciel Starożytnych RunDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Kieł widłowęża, grab, 13 cali, giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: ACCIO, ALOHOMORA, APERACJUM, BOMBARDA, CAVE INIMICUM, DIFFINDO, DRĘTWOTA, ENERVATE, EXPELLIARMUS, IMMOBILUS, LUMOS, MIMBLE WIMBLE, MOBILICORPUS, NOX, PROTEGO | Łatwe: ANAPEO, ANESTHESIA, BULLA PRIVATA, BRACIUM EMENDO, CHŁOSZCZYŚĆ, ILLEGIBILUS, IMPERTURABLE, LEVICORPUS, RENERVATE, REPARIFORS, SUSPENSORIUS, UTEVO LUX, ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) | Trudne: ARESTO MOMENTUM, FINITE INCANTATEM, INCARCEROUS, NE APORTATION, PROTEGO HORRIBILIS, SECTUMSEMPRA, SICCUM PISCINAM, VULNERA SANATUROPIS POSTACI: Dosyć wysoki, mierzący metr osiemdziesiąt mężczyzna, który posturą przypomina bardziej chucherko, niż napakowanego pana kulturystę. Już z daleka widać, że jest typem intelektualisty, który w swoim życiu przenosił jedynie stosy książek. Ma jasną karnację od siedzenia przez większość czasu w pomieszczeniach, kilka piegów na twarzy i oczy przybierające odcień bardzo intensywnego błękitu. Ciemne włosy, zazwyczaj trochę dłuższe niż być powinny zaczesuje na bok przy użyciu pomady. Zdarza mu się mieć trzydniowy zarost, choć bardzo dba o to, by być zawsze czystym, ogolonym i schludnym. Ubiera się elegancko, w koszule, garnitury i kamizelki. Temat: Re: Wielka Sala Pon 18 Lip 2016, 13:14 | |
| Kątem oka obserwował tylko, co dzieje się przy stołach uczniów. Ujrzał zamieszanie, stwierdził jednak, że było wywołane ostatnimi pożegnaniami i tym, że część uczniów zaczęła szykować się już do powrotu do domu. Odetchnął głęboko, zadowolony, że Ophelia siedzi w swoim kącie i nawet nie próbuje na niego patrzeć. Gdyby było inaczej... Właśnie wstawałby i kierował się do drzwi. Nie miał tego dnia ochoty na kolejne zaczepki. Poza tym, patrzenie jej prosto w twarz byłby trudne i od ostatniego spotkania udało mu się zręcznie wyminąć jakąkolwiek interakcję z własną, jakby nie było, siostrą. Widząc nadchodzącego, dość zmarniałego opiekuna Slytherinu uniósł tylko brew w górę. Znali się z dawnych lat, choć nigdy nie rozmawiali jakoś szczególnie długo. Caolan był przyjacielem Ophelii, a z tymi Layton starał się nie zadawać. Niemniej, plotka o wyprawie jednego ze Ślizgonów do Zakazanego Lasu dotarła już do jego uszu i, jak mógł się domyślić, zmarnowane oblicze nauczyciela było spowodowane tym całym zamieszaniem, jakie wywiązało się w nocy. Cóż, Layton na jego miejscu też nie były szczęśliwy. - Nienajlepszy dzień, co? - Zapytał, gdy ten usiadł obok niego. W jakimś stopniu go rozumiał, chociaż każdy dzień Lestrange w zamku był nienajlepszy, jeżeli gdzieś kątem oka ujrzał kruczoczarne włosy siostry.
|
Kim Miracle Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: cyprys || róg jednorożca || sztywna || 11 caliOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Lumos, Expelliarmus, Orbis, Everte Statum, Avifors, Oppugno, Fumos Duo, Protego Totalum, Flippendo DuoOPIS POSTACI: Dziewczyna ma blond włosy, które są w w wiecznym nieładzie, albo związane w jakiś warkocz, bądź kucyk, a następnie rozpuszczone i poskręcane w fikuśne loki. Tęczówki są w barwie błękitu, roześmiane, błyszczące piękne oczęta. Zawsze widać u niej szeroki uśmiech, którym obdarowuje każdego, kogo napotka na swojej drodze. Jej cera jest jasna, ponieważ promienie słońca nie potrafią ubarwić jej skóry. Jednego dnia, gdy się opali jest czerwona jak pomidor, a następnego dnia nie ma już nic - ani czerwieni, ani brązu. Mierzy sobie 152 cm wzrostu i jakoś na to nie narzeka. Lubi być niska, mimo że zawsze musi patrzeć na innych z dołu. Waży 49 kg. Jest drobnej postury, więc czasami ma się wrażenie, że byle jaki podmuch wiatru zabierze ją ze sobą siną w dal. Jednak pozory mylą. Diabeł ukrył się w ciele aniołka. Dziewczyna ma naprawdę dużo siły. Temat: Re: Wielka Sala Pon 18 Lip 2016, 13:17 | |
| Jak zwykle nie była w stanie skupić się na tym co mówiła dyrektorka, więc po chwili jej głowa latała w tą i z powrotem szukając jakichś ciekawych osób. Oczy latały po znajomych twarzach przy każdym ze stołów. Zatrzymały się na chwilę na Nicku, a Kim widząc jego dziwną minę przekrzywiła lekko głowę. Jednak słysząc Nadziejkę przy uchu spojrzała na Kay i uśmiechnęła się lekko. Sama skierowała wzrok w stronę krzesła wujka Vakela. Zastanawiała się czemu go nie ma, ale te myśli szybko się ulotniły niczym chmurki w pogodny dzień. - Może trochę - wzruszyła ramieniem. - Biedna Kay, pewnie miała do niego jakąś sprawę - zauważyła naiwnie faktycznie dostrzegając na porcelanowej buźce dziewczyny z Krukonladnu zawód. Kim nie dostrzegła złośliwości w głosie Nadziejki. W końcu kochała swoją przyjaciółkę, więc idealizowała ją w swoich myślach. Nie potrafiłaby źle powiedzieć o Potockiej. Uśmiechnęła się do Nadziejki, a potem wbiła widelec w kawałek ciasta dyniowego zaraz się nim zajadając zadowolona z jego smaku. - Mmmm… Mój tata zawsze potrafił upiec tak ciasto, że było spalone - zaśmiała się i po chwili wróciła do wiercenia się na siedzisku. Kim była tak zabsorbowana pochłanianym ciastem, ze nie zwróciła uwagi na znikającą Nadziejkę, która przysunęła się do Addyson. Dopiero głos Kaylin zwrócił na nią uwagę roztargnionej Puchonki. Posłała jej swój szeroki i ciepły uśmiech. - Witaj Kaylinko - pomachała do niej łapką i wczyściła kolejny kawałek ciasta dyniowego. - Dobra, bo przytyję - pomasowała swój brzuszek i spojrzała na Nadziejkę, która do niej wróciła. Spojrzała na profesora Laytona. - On? - zapytała i wyszczerzyła się szeroko. - Zdecydowanie fajniejszy niż jego siostra - Kim była tak energiczna dzisiejszego dnia, że sprawiała wrażenie jakby podskakiwała na krześle. - Jest bardzo miły - dodała. - Polubiłam go i zapisuję się od nowego roku na Runy. Zastanawiam się z jakiego przedmiotu zrezygnować, aby nie mieć tego za dużo. W domu to przestudiuję - posłała jej swój radosny uśmiech i spojrzała na ciasto dyniowe. - Nadzieeeeeeeeeejo - jęknęła. - Zabierz ode mnie tego pysznego potwora, nie mogę tyle jeść ciasta, muszę mieć dobrą kondycję, a ten potwór sprawia, że nabieram masy - burknęła. - Ale jak to mówią, najpierw masa potem mięśnie - podniosła rękę pokazując jej brak bicepsów. Skierowała wzrok na prawie bezgłowego Nicka i uśmiechnęła się. - Ja zostanę z tobą, w końcu nie wiadomo, czy zobaczymy się w wakacje, ale spróbuję ogarnąć jakieś spotkanie. Może nawet uda się znaleźć czas abyś została u mnie na kilka dni - zastanowiła się chwilę. - Chcesz pogadać z Nickiem? - wskazała ducha i już po chwili podniosła się i pomachała do Nicka wołając go prawie na całą salę. Uśmiechnęła się do niego szeroko jak miała w zwyczaju i usiadła na ławce z powrotem.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Wielka Sala Pon 18 Lip 2016, 14:26 | |
| Niby słuchała przemówienia, niby była obecna w Wielkiej Sali, niby wiedziała co się wokół niej dzieje. No właśnie. Niby. Puchońskie dziewczę swoimi myślami siedziało przy pewnym Ślizgońskim chłopcu, który nie zaszczycił ich swoją obecnością na zakończeniu. Dlaczego go nie było? Czy była to jej wina? Musiał szybciej wyjechać do domu? Czy coś mu się stało? Tylko tego typu pytania zaprzątały głowę Addyson, powodując, że słowa które wypływały z ust dyrektorki Hogwartu wchodziły jednym uchem, a wychodziły drugim, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Tęskniła za nim i nawet nie próbowała tego w żaden sposób ukrywać. W oczach Clemen w pewnym momencie pojawiły się łzy, ale kilkakrotne zamruganie powiekami, skutecznie odgoniło niechciane krople i nie pozwoliło spłynąć im po policzkach dziewczęcia. To nie było dla niej… Niepotrzebnie w ogóle tu przychodziła. Jednakże była prefektem i pojawienie się na zakończeniu było równie ważne, co przybycie na bal na zakończenie siódmych klas, na który poszła z… Ururu. Pociągnęła cicho nosem i już miała wstać i wyjść, kiedy podeszła do niej Kaylin. Spojrzała na Krukonkę z lekko zaczerwienionymi oczami, posyłając jej krótki, wymuszony uśmiech. Czy mogła uznawać ją za swoją przyjaciółkę, z którą mogła porozmawiać w trudnych chwilach? Ostatnimi czasy w jej życiu wydarzyło się dużo, a ona nie potrafiła poradzić sobie z natłokiem emocji. Z drugiej jednak strony rozmowy z Kaylin zazwyczaj kończyły się kłótniami. - Tak jasn… – Urwała, bo do rozmowy z Krukonką wcisnęła się Nadzieja. Z lekkim niedowierzeniem obserwowała obie dziewczyny, przenosząc piwne tęczówki to na jedną, to na drugą. Czy one naprawdę zaczęły się kłócić na zakończeniu szkoły, na Wielkiej Sali, przy tylu ludziach? Nie zdążyła nawet nic powiedzieć, ponieważ do całego tego zamieszania dołączył się Graysen, który niemalże od razu przykleił się do Wittermore. Niestety, tego było już za dużo dla nieśmiałej Puchonki. Nie lubiła, kiedy koło niej robiło się zamieszanie. - Porozmawiamy później. Najpierw załatw swoje sprawy…- Odezwała się w końcu, podnosząc się z miejsca i kierując swoje kroki do dormitorium. Przecież musiała się w końcu spakować.
|
Nadzieja Potocka Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, nieco giętka, włos z głowy wili, czarny orzechOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: OPPUGNO, PORTUS, TERGEO, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FUMOS, IMMOBILUS, PETRIFICUS TOTALUS, GEMINO, ACCIO, AQUAMENTI, FINITE, HERBIVICUS, REPARO, VENTUS || Łatwe: EBUBLIO, OBSCURO, REPLEO, ANIMO LEPORE, CANTIS, MOBILE IMAGINEM, CAPILLUS TINCTURA, DULCIUS, MELOFORS ||Trudne: MEMORIA IMAGINEM, SALVIO HEXIAOPIS POSTACI: Nadziejka o wzroście nieco większym od przeciętnej szesnastolatki, czyli jakieś takie 165. Waga... lekko poniżej normy, pomimo, że dużo je. Twarzyczka: dość okrąła i dziecięca, mały nosek, różane usteczka. Przy uśmiechu podkreślają się jej mocno policzki. Oczy zielone. Cera taka jakaś typowa dla środkowej, nieco wschodniej Europy. Dodatkowo piegi, ujawniające się bardziej latem. Brwi średniej grubości. Kasztanowe włosy bywają pofalowane, sięgają za ramiona. Czasami je spina w koczek. Grzywka samodzielnie obcięta, czasem ją zaczesuje bardziej na czoło, czasami bardziej w bok. W zależności od nastroju, nosi okulary. Nie ma specjalnie dużej wady. Uwielbia też wszelkie akcesoria do włosów, spinki, wstążki. Jej codzienne ubrania nawiązują nieco do minionych epok. Temat: Re: Wielka Sala Pon 18 Lip 2016, 14:35 | |
| Może nawet spodziewała się, że Kaylin wyrzuci z siebie jakieś podziękowanie, posłałaby jej wtedy kolejny uśmiech. Ale przez myśl jej nie przeszło zinterpretowanie swojej wypowiedzi w taki sposób, w jaki zrobiła to Wittermore. Oderwała się na chwilę od Kim, odwracając się w stronę Krukonki z twarzą umazaną lekkim zaskoczeniem. - Przepraszam, nie miałam na myśli niczego złośliwego. Może mój ton nie był najprzyjemniejszy, wybacz, nie mam humoru dzisiaj - wyjaśniła szczerze, aczkolwiek wciąż średnio pogodnie. - Ale nie rozumiem czemu mówisz do mnie tak, jakbym pełniła funkcję, której nie pełnię... Poza tym zgodnie z tą logiką, jak bardzo nieporadny jest Malfoy, skoro ma u siebie kogoś, kto niemal na każdym kroku traci punkty? A z resztą, to nie ma nic do rzeczy. Nawiązałam do Carrowa jako do osoby, którą obie znamy. Wiesz, jak się chce z kimś załapać kontakt to się nawiązuje do współnych elementów. Ty go znasz, ja go znam, coś nas łączy... Rozumiesz? I nie obchodzą mnie żadne szczegóły twojej relacji z nim, ostatnio już się dosyć nasłuchałam o jego osobie. Bardzo nie chciała o tym myśleć, ale wciąż miała w uszach słowa Antigone, kiedy przy ognisku mówiła im o tym, że... ona i on... To się w głowie nie mieściło po prostu. Pomachała też opuszczającej ich Addyson planując sobie, że koniecznie musi z nią pogadać przed wyjazdem. Lekki rumieniec zażenowania wpełzł na twarz Potockiej, kiedy wspomnianny Carrow wpełzł na front. Cóż za okrutny był los, że go tu sprowadził. Życie, ty kurko. Pojawienie się Krukona, jednak spowodowało naciągnięcie na głowę Hope mentalnego kaptura dresowego. Kiedy ja, albo Henesi byłyśmy pod tobą, to gdzie miałeś Kaylin? Pod Bułhakowem? - Witaj, Carrow. Uważaj na słowa, bo Kaylin opacznie to zrozumie i pomyśli, że czasem robiliśmy coś brzydkiego. Poza tym gratuluję dobrej pamięci, zastanawiałam się, czy soczek z balu nie wymaże ci tego z głowy - posłała mu niewyobrażalnie promienny (jak na swój obecny nastrój) uśmiech, walcząc z nim na spojrzenia. - Rączki zagojone? Bezpiecznie dotarłeś rano do pokoiku? Nie wpadłeś czasem na woźnego? I nie musisz dziękować za posprzątanie całego bałaganu, a wstążkę możesz sobie zostawić na pamiątkę. Nadź miała straszny ból w serduszku, bo zdawała sobie sprawę z tego, że przerwała rozmowę z Kim i ją po prostu olała. Ale cóż, nieporozumienia trzeba było wyjaśniać, a Carrowów miażdżyć. - Ale liczę, że ją wyrzuciłeś, w końcu była skażona mugolactwem - dodała głośnym szeptem, po czym puściła mu oczko. Nadź miała wystarczająco dystansu do swojego pochodzenia, żeby pozwolić sobie na takie żarciki. - Kiiiiim? - odwróciła się nagle do przyjaciółki słysząc, jak ta woła ducha. - Uh, nie musiałaś... Na co jej teraz duch?
|
Caolán Báirseach BezrobotnyDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 i ¾ cala, berberys i wąsy trolla, bardzo sztywna. Bardzo delikatna, wąska różdżka z jasnego drewna, pozbawiona jakichkolwiek ozdób.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ACCIO – ADVERSUM – ALOHOMORA – ANAPNEO – ANESTHESIA – BONUM IGNIS – CHŁOSZCZYŚĆ – CISTEM APERIO – COLLOPORTUS – NON CONFRINGETUR – ENERVATE – EPISKEY – ERECTO – EXPELLIARMUS – EXTINGUETUR IGNIS – FERULA – FINITE – FINITE INCANTATEM – FLIPPENDO – HOVERUS – IMPERTURBABLE – IMPERVIUS – LANUAE MAGICAE – LUMOS MAXIMA – NOX – PROTEGO HORRIBILIS – REJICIUNT APPELATIONIS – RENNERVATE – REPARIFARGE – REPARO – SEZAM MATERIO – SICCUM – SPONGIFY – TERGEO – WINGARDIUM LEVIOSAOPIS POSTACI: Przeciętnego wzrostu, rudy mężczyzna o zielonych oczach, smukłej sylwetce i bogatej kolekcji wełnianych swetrów we wszystkich kolorach tęczy. W dobrym świetle można go nawet uznać za przystojnego, o ile zignoruje się jego zapadłe policzki i lekko złamany nos. Przydługie (miejscami sięgające aż do połowy karku – czasem nawet do ramion, gdy mężczyzna uzna, że wybranie się do fryzjera, który wie co robi, jest zbyt męcząca) proste włosy i broda są wyraźnie zadbane, a noszone przez niego ubrania za swoje ceny powinny być zszywane złotą nicią i samoczynnie się prać – ot, uroki pochodzenia z obrzydliwie bogatej rodziny. Temat: Re: Wielka Sala Pon 18 Lip 2016, 15:37 | |
| - Jeden ze Ślizgonów został kilka godzin temu oddelegowany do Munga bo jednak udało się powstrzymać go od zwymiotowania własnych jelit. - Caolan westchnął ciężko, nalewając sobie kawy nieco drżącą ręką. - I jest to ten sam uczeń, któremu udało się zrobić pośmiewisko z całego domu. Określenie tego dnia jako "nienajlepszy" to tragiczne niedomówienie, Lestrange. Na domiar złego cała Wielka Sala ociekała barwami Krukonów. Normalnie fakt, że Slytherin nie wygrał pucharu domów był po prostu ciosem w jego ego - nie jest to coś, co z chęcią powtarzałby kilka razy dziennie w ramach hobby, ale też daleko temu od bycia czymś, z czym Caolan jako dorosły człowiek nie umiałby sobie poradzić. Inna sprawa, że normalnie Slytherin nie był aż tak beznadziejnej sytuacji jak tego roku. Na wszystko co święte, Ravenclaw zdołał wygrać z tak wysokim odsetkiem uczniów, którzy nie zdali! O jeden most za daleko dla biednego nauczyciela latania na miotle. - Nie wiem po co w ogóle tutaj przyszedłem... - Caolan wymamrotał żałośnie, chowając twarz w dłonie. Mógł zostać w swojej komnacie. Przeczekać aż wszyscy wyjdą ze szkoły. Odespać noc. Darować sobie to jedno, ostatnie upokorzenie tego roku szkolnego. Ale przecież to byłoby logiczne. Nie. On, głupi, musiał przecież przyjść na śniadanie (którego i tak nie planował zjeść) popatrzeć na uczniów (z których ci jego wyglądali na najbardziej przybitych) i skosztować kawy, która już zdążyła zacząć stygnąć. Wyczyn roku, Panie Bairseach. Wyczyn roku.
|
Temat: Re: Wielka Sala | |
| |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |