|
Sala obrony przed czarną magiąIdź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pon 18 Sty 2016, 01:28 | |
| Zwilżyła wargi i melodramatycznym westchnięciem przełamała niezręczną ciszę. Otwarty zeszyt, pióro w dłoni i to niespokojne uczucie, że wtargnęło się w sam środek jakiegoś burzliwego konfliktu, sprawnie zagęszczającego atmosferę. Po jej prawej stronie siedziała rudowłosa współlokatorka, nieobliczalny diabełek Yvone. Ławkę tuż przez nimi Kaylin, ta obserwacja wnet rozwiała wszelkie wątpliwości. Nic nowego. Anastasia nie do końca rozumiała animozje między pannami Yvon i Kaylin. Czy chciała w nie faktycznie wnikać? Być może ciekawie byłoby grać mediatora w ich konflikcie, nie opowiedzieć się po żadnej ze stron, pogodzić je i zatryumfować, gdy tylko dzięki swoim fantastycznym dyplomatycznym umiejętnościom udałoby się te dwie panny ze sobą zakolegować. Uśmiechnęła się niewinnie, musnąwszy, delikatnie, acz wyczuwalnie, kolano swojej współlokatorki. Nie było w tym nic sprośnego, ani erotycznego, wręcz przeciwnie, młoda Fitzgerald po prostu obdarzała swoim rozpustnym dotykiem każdą dziewoję, jaką tylko darzyła koleżeńską sympatią. Powinna była ją skarcić za znęcanie się nad biedną Krukonką lecz stwierdziła, że i na to przyjdzie odpowiednia pora. Anastasia zaliczała się zazwyczaj do grona niewyróżniających się z tłumu obserwatorów, przeważnie siedzących cicho, świdrujących otoczenie bacznie, przenikliwie, czasem z kamienną miną przedstawiciela szarej, prostej masy, a czasem z uśmiechem, którego znaczenie trudno było zinterpretować. Dyskretnie rozglądała się po sali, z kunsztem rosyjskiego szpiega, obserwowała otoczenie i jednocześnie starała się od czasu do czasu podtrzymywać kontakt wzrokowy z Profesorem Lupeiem, dając mu znać jak pilnie uczestniczy w lekcji i jak zależy jej na przyswojeniu wiedzy. Nie było to żadną formą podlizywania się belfrowi, w żadnym wypadku. Nie mniej jednak miała powód, by zachowywać się tak, a nie inaczej. O tym innym razem. Milczała. Czasami powtórzyła za nauczycielem jakieś słowo, cichutko i pod nosem, skrobiąc zapalczywie niechlujnymi literkami po posklejanych od substancji nieznanego pochodzenia, kartkach. Białe, lepkie, podejrzana sprawa. Jej aparat mowy wciąż uparcie zablokowany przez senny i otępiały mózg, nie pozwolił na popisanie się wiedzą z ulubionego przedmiotu. W żadnym wypadku nie dotyczyło to Kaylin, Panny Wittermore, której perfekcyjne oczytanie imponowało Anastasii. Mogła się nad tym jeszcze przez chwilkę roztkliwiać, gdyby nie ciche „psst” ze strony Yv. Obróciła się w kierunku rudowłosej, a jej oczom ukazała się dobitna karykatura Krukonki. Z trudem powstrzymała głośne parsknięcie lecz nie tyle rozbawił ją sam rysunek szablozębnej, co fakt, że Yvone była na tyle urocza i pałała taką awersją, że aż musiała ją narysować na lekcji. Na niechlujnie wyrwanej kartce z zeszytu zapisała wielkimi literami „Jesteś okrótna” i podała starszej Gryfonce na kolana. Celowo napisane z błędem, co miała w zwyczaju robić, gdy tylko wypowiadana przez nią kwestia miała nie być traktowana nazbyt poważnie. Dziwnie między zwaśnionymi dziewczynami iskrzyło. Ciekawe.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pon 18 Sty 2016, 06:46 | |
| Prychnęła tylko, słysząc te wszystkie oszczerstwa, jakie w jej stronę kierowała Yvon i pokręciła głową z niedowierzaniem. Wiedziała, że Gryfonka była po prostu nieznośna i zawsze znalazła sposób, by się na niej wyżyć, jednak to przechodziło wszelkie granice. Kaylin nie potrafiła kłamać, a tym bardziej nie wyobrażała sobie tego w stosunku do jakiegokolwiek nauczyciela. Nauczona została szczerości i każde, najdrobniejsze odstępstwo od prawdy nie przechodziło jej przez gardło. Na szczęście, wszyscy nauczyciele o tym wiedzieli, więc zazwyczaj bywała w takich sytuacjach na wygranej pozycji. Nie była jednak pewna, jak to będzie z Costim - opiekun Gryffindoru mógł nie być tak obiektywny, prawda? - Ciekawe, czy powtórzyłabyś to samo pod wpływem Veritaserum. - Powiedziała cicho, jednak na tyle silnie, by słowa dotarły do uszu najbliżej siedzących i samego profesora. Czuła wewnętrzną niechęć do Yvon i nie chodziło już nawet o te ich utarczki. Kaylin była w stanie zrozumieć, że nie napisała pracy domowej z wielu powodów, nie oczekiwała po innych takiego zaparcia, jakie sama miała. Wiedziała, że jej rówieśnicy mieli ciekawsze rzeczy do roboty, woleli chodzić na treningi, spotykać się ze znajomymi, bawić się. Choć sama tak nie potrafiła, akceptowała to. Jednak nie potrafiła zrozumieć kłamstwa i tego, jak usilnie Yvon starała się wmówić, że to ona jest niewinna. W domu Wittermore nauczano, że do błędu trzeba się przyznać. Trzeba go zaakceptować i zrobić wszystko, by więcej się nie powtórzył. Być może właśnie z tego powodu nie potrafiła porozumieć się z rudowłosą? Nie miała zamiaru jednak wdawać się w dalszą dyskusję. Nie miało to najmniejszego sensu, bo jak już Kaylin zauważyła - Hennessy zdawała się kreować rzeczywistość pod siebie, nie zwracając uwagi na nic i na nikogo. Z resztą, nie znały się od wczoraj, by Krukonka nie zdawała sobie z tego sprawy. Poddała się więc, skuteczniej przysuwając się do swojej ławki, by oddalić się jak najbardziej od siedzącej za nią dziewczyny. Fukała sobie cicho pod nosem, a w środku wręcz wrzała z oburzenia. Mimo to, skupiła się na dalszych zajęciach, nie chcąc pominąć czegoś ważnego.
|
Mistrz Gry NPC
Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pon 18 Sty 2016, 19:46 | |
| Z powodu nieobecności Costiego pozwalam sobie zakończyć lekcję. @Costi Lupei: +20 Punktów Specjalnych, +10 Punktów Nauki, +30ʛ @Kaylin Wittermore: +20 Punktów Specjalnych, +15 Punktów Uczniowskich, +5ʛ @Yvon Hennessy: +20 Punktów Specjalnych, +5ʛ @Addyson Clemen: +10 Punktów Specjalnych, +10 Punktów Uczniowskich +5ʛ @Anastasia Fitzgerald: +10 Punktów Specjalnych, +5ʛ Hufflepuff: +10 punktów (za odpowiedź Addyson Clemen) Ravenclaw: +20 punktów (za dwie odpowiedzi Kaylin Wittermore) Pozwoliłam sobie nie odejmować punktów za spóźnienie niektórych uczennic i karygodne zachowanie panny Hennessy. Costi Lupei, Kaylin Wittermore, Yvon Hennessy, Addyson Clemen, Anastasia Fitzgerald [z tematu].
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pon 15 Lut 2016, 10:23 | |
| Zegar stojący w dormitorium Puchonów wybił już tą godzinę, która oznaczała, że za pół godziny rozpocznie się spotkanie Klubu Potyczek Czarodziejskich. Do dnia dzisiejszego nie miała zielonego pojęcia dlaczego właściwie się na niego zapisywała. Nie była dobra w rzucaniu zaklęć, a przecież klub miał do dyspozycji wiele manekinów. Wcale nie musiała się zgłaszać jako ochotnik. Niemniej jednak, postanowiła, że na niego pójdzie. Najwyżej wyląduje w skrzydle szpitalnym. Tam przynajmniej będzie mogła w spokoju poczytać upragnione książki o ile w ogóle ktoś jej takowe przyniesie. Zebrała się z łóżka na którym siedziała i ostrożnie odłożyła książkę o rodzajach różdżek na pościel. Poprawiła na sobie szatę i jedyne co wzięła ze sobą to różdżka. Nie potrzebowała zbędnego balastu w postaci torby, więc wymachując patykiem w ręku ruszyła do sali obrony przed czarną magią na III piętrze. O dziwo na jej drodze nie pojawił się żaden kot, a schody okazały się nadzwyczaj uprzejme. Wzięła to za dobry sygnał i już nieco bardziej podniesiona na duchu odnalazła wyznaczoną salę. Była pusta, więc wybrała sobie miejsce najbliżej ściany i oparła się o nią, ze spuszczoną głową, bawiąc się różdżką.
|
Mascius Malfoy Prefekt Naczelny, Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Dwanaście cali, sztywna, brzoza, pióro z ogona feniksaOPANOWANE ZAKLĘCIA: CAVE INIMICUM, EXPELLIARMUS, HOMENUM REVELIO, PROTEGO, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, BOMBARDA, ALOHOMORA, FINITE, MOBILE IMAGINEM, EXPULSO, IMPERTURBABLE, PROTEGO HORRIBILISOPIS POSTACI: Malfoy. Jaki jest każdy widzi. Przedstawicieli tego rodu trudno pomylić z kimś innym. Nieco bledsza cera, ostre rysy i wyjątkowo jasne blond włosy. Cechy charakterystyczne, których nie sposób pominąć, tak jak faktu, że każdy z nich kończy w Slytherinie. Tak już po prostu jest i z tym się nie dyskutuje. Mascius nie odbiega od tego opisu w żaden sposób. Jest to typowy przedstawiciel swojej rodziny. Wysoki, mierzy sobie powiem nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. O raczej szczupłej sylwetce, gdzie linia mięśni jest wyraźnie odznaczona, jednakże nie widać po nim, aby poświęcał większą uwagę temu, aby jego ciało było odpowiednio wyrzeźbione. Niemniej jednak postawę ma cały czas prostą i faktycznym wyzwaniem jest zobaczenie go, gdy się garbi. Bije od niego powaga wymieszana z poczuciem wyższości, które ma wpajane od dziecka. Jako czarodziej czystej krwi pochodzący z jednego najbardziej szanowanych rodów, roztacza wokół siebie dominującą aurę. Mascius chodzi ubrany na czarno. Jednym z niewielu elementów innego koloru niż czerń jest srebrno-zielony krawat, który to nosi w czasie pobytu w Hogwarcie i tym samym pokazuje jednoznacznie, że ma się do czynienia ze ślizgonem. Z mniej istotnych rzeczy, o których można powiedzieć, to niewielkie znamię na prawej łopatce, które wyglądem przypomina motyla, oraz kilka mniejszych blizn rozsianych po całym ciele. Nie są one jednak na tyle istotne, aby posiadały jakieś większe znaczenie lub/i historie. Większość z nich powstała przez przypadek i nieuwagę. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pon 15 Lut 2016, 11:28 | |
| Malfoy lubił magię w praktyce, jak chyba większość czarodziejów. Czytanie o magii i nowych zaklęciach było niezbędne, owszem, jednakże cała frajda zaczynała się wtedy, gdy mógł użyć swojej różdżki i sprawdzić czy potrafi wykorzystać cokolwiek, czego go uczono podczas lekcji. Klub Pojedynków był ku temu doskonałym miejscem. Nigdy nie uważał, że jest to coś, gdzie będzie mógł się nauczyć nowych zaklęć i poznać jakieś zaskakująco dobre techniki ich rzucania czy może nawet całe strategie podczas pojedynków. Mascius traktował to bardziej jak zabawę. Niezbędną, gdyż każdy powinien chociaż raz się pojedynkować aby wiedzieć na czym to polega, aczkolwiek nadal tylko zabawą. Do sali szedł niespiesznym krokiem. Miał jeszcze trochę czasu, a poza tym nauczył się ostatnio nowej zasady fizyki wszechświata: - Cytat :
- 1 Zasada Dupozawracalizmu - Jeżeli ciało A porusza się ruchem jednostajnie przyspieszonym, to potrzeba zwracania na siebie uwagi ciał B, C, D, E, F... X, Y, Z jest wprost proporcjonalna do szybkości jego poruszania.
Stąd też on poruszał się powoli, niespiesznie, zauważając, że gdy sprawia wrażenie kogoś, kto ma wszystko w pośladkach, nikt nie zwraca na niego uwagi. Dzięki temu właśnie mógł dotrzeć do sali obrony przed czarną magią bez większych interakcji z kimkolwiek co, biorąc pod uwagę poprzedni tydzień, gdzie zasada dupozawracalizmu była widoczna aż za dobrze, wyraźnie ucieszyło chłopaka, bo szczerze mówiąc miał dość. Sala była niemalże opustoszała. Niemalże, bo Addyson Clemen obecna była na miejscu i bawiła się różdżką. Mascius zrobił kilka kroków w jej kierunku, aby wyraźnie zaznaczyć swoją obecność. - Addyson. - Przywitał się z nią skinieniem głowy. Trudno było powiedzieć jakie były między nimi stosunki. Malfoy skłaniał się bardziej ku miałkich i nijakich, jednakże łączyły ich interesy i praca prefektów, dlatego też wykazywał minimum pozytywności i mówił do niej po imieniu, niż jak ma w zwyczaju, po nazwisku. Co prawda zawsze uważał ją za spokojną osobę, której można powierzyć zadanie i nie będzie ona szaleć, niemniej po ostatniej akcji w sali zaklęć i uroków, Malfoy zaczynał się powoli zastanawiać, czy to aby nie jest jak z cichą wodą. Oby jednak nie przesadziła w drugą stronę, bo może to przynieść więcej szkody niż pożytku. - Brakuje teraz tylko Hennessy, prawda? - Zagaił z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Chętnie zobaczyłby ten pojedynek. Puchonka kontra Gryfonka. Jeżeli Yvon postanowi się pojawić, bo Mascius szczerze mówiąc nie pamiętał czy widział ją tutaj wcześniej, to być może uda się taką potyczkę zainicjować.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pon 15 Lut 2016, 14:30 | |
| Nie zauważyła przybycia nowego gościa do sali, w której miały odbywać się pojedynki. Nie liczyła za bardzo na to, że uda jej się rzucić jakikolwiek czar. Nie potrafiła zrobić tego "na spokojnie", a co dopiero, gdy w jej postać wlepione zostanie spojrzenie nauczyciela, rywala i pewnie jeszcze kilku innych osób. W nerwach może oberwać rykoszetem, a wtedy ludzie dopiero będą plotkować. Świetnie. Skrzywdzi się za pomocą własnej różdżki. Nawet nikt nie będzie musiał rzucić na nią czaru, aby ją przegonić. Clemen jednak tak łatwo się nie podda. Bez względu na wszystko będzie próbowała, nawet jeśli będzie musiała używać jednego, tego samego zaklęcia. Wzdrygnęła się dopiero wtedy, gdy usłyszała swoje imię z ust prefekta naczelnego. Szybko podniosła różdżkę z podłogi, kiedy ta wypadła jej z ręki. Przeniosła wzrok na Malfoya, uważnie wpatrując się w jego postać. - Witaj Mascius. Przywitała się cicho, odsuwając od niego swoje spojrzenie. Nie mogła się przecież w niego tempo wpatrywać. Nie była idiotką. - Coś sugerujesz? Uniosła jedną brew ku górze z lekkim zaciekawieniem. Wbrew pozorom nie obawiała się konfrontacji z rudą Gryfonką, ale nie chciała się przed nią ośmieszać. Może przypływ adrenaliny pozwoli zaatakować ją poprawnie? Liczyła jednak, że ta jednak nie pojawi się na spotkaniu.
|
Morrigan Black Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, BaubillousOPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pon 15 Lut 2016, 18:55 | |
| Nie miała dziś wielu zajęć, a że zarwała poprzednią noc, między obiadem a Klubem Potyczek Czarodziejskich wraz ze swoją kotką urządziły sobie drzemkę. Morrigan uwielbiała spać w ciągu dnia, żeby potem móc bez przeszkód buszować po zmroku. Teraz, dopiero co wyrwana z błogich objęć Morfeusza, dreptała po korytarzach Hogwartu i ziewając wspinała się na kolejne kondygnacje, by dotrzeć w końcu do sali obrony przed czarną magią. Choć nie była w najlepszej formie, właśnie przez stan swojego rozbudzenia, a raczej jego braku, cieszyła się na samą myśl o pojedynkowaniu się. Lubiła się uczyć, ale sto razy bardziej ceniła wykorzystywanie magii w praktyce. I cóż - właściwie jedynymi zajęciami związanymi nieco bardziej z teorią, na jakie uczęszczała były astronomia, starożytne runy i numerologia, chociaż nie mogła zaprzeczyć przydatności przynajmniej dwóch ostatnich. Cała reszta ściśle wiązała się z obcowaniem z magią. Obrona przed ciemnymi mocami była zaś jednym z jej ulubionych przedmiotów, jeśli nawet nie tym, który kochała najbardziej. Myślała szybko i równie szybko miotała zaklęciami, więc czemu nie? Poza tym, uwielbiała ten dreszczyk emocji towarzyszący pojedynkom jeden na jednego. I uwielbiała wygrywać. Wiadomo - nie zawsze tryumfowała, ale jednak dla jednego zwycięstwa mogła znieść naprawdę wiele porażek. Black wkroczyła zatem do sali jako jedna z pierwszych, ze sobą mając tylko różdżkę, bo nic innego nie było jej potrzebne. Rozejrzała się po klasie i uśmiechnęła się lekko na widok Malfoya. - Cześć - rzuciła w eter, choć właściwie bardziej do chłopaka niż do obecnej jeszcze Addyson, ot, z grzeczności, po czym podeszła do przyjaciela ze Slytherinu. Uśmiechnęła się jeszcze lekko do Puchonki. Chociaż nigdy jakoś się nią specjalnie nie interesowała, zawsze miała ją za słodkiego, puchatego, żółciutkiego kurczaczka, ale ostatnio na zajęciach z zaklęć niewątpliwie pokazała ducha i jej szacunek do dziewczyny nieznacznie wzrósł. Rzuciła spojrzenie Ślizgonowi. - O czym rozmawialiście? - zagaiła, niechcąc, by w klasie panowała niezręczna cisza. - Znowu jakieś poważne sprawy prefektów? Bo w sumie o czym Clemen mogła rozmawiać z Masciusem? Miała ją raczej za nieśmiałe dziewcze, a takie najczęściej do Ślizgona bały się odezwać. Nie znała jej też zbyt dobrze, toteż nie miała zielonego pojęcia, czy miała jakieś inne tematy do pogaduszek z Malfoyem.
|
Mascius Malfoy Prefekt Naczelny, Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Dwanaście cali, sztywna, brzoza, pióro z ogona feniksaOPANOWANE ZAKLĘCIA: CAVE INIMICUM, EXPELLIARMUS, HOMENUM REVELIO, PROTEGO, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, BOMBARDA, ALOHOMORA, FINITE, MOBILE IMAGINEM, EXPULSO, IMPERTURBABLE, PROTEGO HORRIBILISOPIS POSTACI: Malfoy. Jaki jest każdy widzi. Przedstawicieli tego rodu trudno pomylić z kimś innym. Nieco bledsza cera, ostre rysy i wyjątkowo jasne blond włosy. Cechy charakterystyczne, których nie sposób pominąć, tak jak faktu, że każdy z nich kończy w Slytherinie. Tak już po prostu jest i z tym się nie dyskutuje. Mascius nie odbiega od tego opisu w żaden sposób. Jest to typowy przedstawiciel swojej rodziny. Wysoki, mierzy sobie powiem nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. O raczej szczupłej sylwetce, gdzie linia mięśni jest wyraźnie odznaczona, jednakże nie widać po nim, aby poświęcał większą uwagę temu, aby jego ciało było odpowiednio wyrzeźbione. Niemniej jednak postawę ma cały czas prostą i faktycznym wyzwaniem jest zobaczenie go, gdy się garbi. Bije od niego powaga wymieszana z poczuciem wyższości, które ma wpajane od dziecka. Jako czarodziej czystej krwi pochodzący z jednego najbardziej szanowanych rodów, roztacza wokół siebie dominującą aurę. Mascius chodzi ubrany na czarno. Jednym z niewielu elementów innego koloru niż czerń jest srebrno-zielony krawat, który to nosi w czasie pobytu w Hogwarcie i tym samym pokazuje jednoznacznie, że ma się do czynienia ze ślizgonem. Z mniej istotnych rzeczy, o których można powiedzieć, to niewielkie znamię na prawej łopatce, które wyglądem przypomina motyla, oraz kilka mniejszych blizn rozsianych po całym ciele. Nie są one jednak na tyle istotne, aby posiadały jakieś większe znaczenie lub/i historie. Większość z nich powstała przez przypadek i nieuwagę. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Wto 16 Lut 2016, 11:41 | |
| Spojrzał na Clemen z delikatnym rozbawieniem. On miałby coś sugerować? Gdzieżby znowu. No, może trochę… odrobinkę. W końcu po ostatnich wybrykach, o których usłyszał, a i częściowo miał okazję zobaczyć, wiedział, że konfrontacja Clemen kontra Yennessy, to byłoby niezłe widowisko. Co innego gry pojedynkują się osoby, które się znają i lubią, a co innego gdy ścierają się dwie persony, które to chcą upokorzyć siebie nawzajem jak tylko się da. W przypadku tych pierwszych można mówić o zwykłej kumplowskiej rywalizacji i zabawie w zaklęcia. Natomiast przy drugich czuć, że pojedynek niesie ze sobą zdecydowanie większe emocje. Nic zatem dziwnego, że Mascius chciał popatrzeć sobie jak dwie zdenerwowane na siebie dziewczyny, rzucają w siebie zaklęcia. Kto by nie chciał? - Powiedz Addyson. - Zaczął po kilku chwilach ciszy. - Nie chciałabyś skopać Hennessy tyłka? O ile twój waleczny nastrój nadal się utrzymuje, lepszej okazji ku temu nie będzie. Chciał jeszcze coś dodać, jednakże w tej chwili w sali pojawiła się Morrigan, która to skutecznie, jak zwykle zresztą, skupiła na sobie jego uwagę. Uniósł do niej dłoń w geście powitania i odpowiedział także uśmiechem. Nie półgębkiem, żadnym schowanym gdzieś w cieniu dumnego i poważnego wyrazu twarzy. Zwykły, serdeczny uśmiech, który zazwyczaj zarezerwowany jest dla tych wyjątkowych osób. - Zaskoczę cię, otóż nie. - Rzucił w jej stronę, gdy Morrigan zadała swoje pytanie. - Właśnie ustalaliśmy taktykę na pojedynek Addyson i Hennessy. Starał się aby jego głos zabrzmiał jak najpoważniej, by ukryć elementy rozbawienia, które niewątpliwie były tam obecne. Spojrzał jeszcze w kierunku Puchonki i puścił jej oko. On. Puścił jej oko. Tak po prostu, jak gdyby nigdy nic. Czy w przeciągu ostatnich 24 godzin, Malfoy upadł na głowę i teraz nie wie kim jest? Zapomniał, że się nie uśmiecha, puszcza co najwyżej pioruny w każdego, kto stanie zbyt blisko i w ogóle pycha, duma, mrok i szydera? Cóż, cokolwiek to było, sprawiło, że Malfoy miał dziś wyjątkowo dobry nastrój. - Poza tym, Black. - Rzucił zaczepnie. - Słyszałem, że nauczyłaś się ostatnio nowych zaklęć. Rzucam ci rękawiczkę, chętnie zobaczę je w akcji. Spojrzał na nią pełnym rywalizacji wzrokiem. Mogła być pewna, że tak łatwo nie popuści.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Wto 16 Lut 2016, 13:49 | |
| Dlaczego wszyscy uważali to za przedstawienie? Przecież to nie była zaplanowana gra aktorska. Nagła dawka adrenaliny zrobiła swoje, a moment zaskoczenia, który wyrył się na twarzy innych uczniów, a nawet nauczycieli, był dla niej tak pozytywnym zaskoczeniem, że pozwoliła sobie tak szybko tego nie zakańczać. Poza tym nie było to nawet takie straszne uczucie. Już wiedziała dlaczego jej starszy brat miał takie, a nie inne podejście w stosunku do niej. Puchonka nie chciała być zawsze na straconej pozycji. Czasami też musiała pokazać swoje pazurki które co noc, dokładnie piłowała. Być może będzie miała okazję by wbić je w ciało Hannessy. - Powiedź Mascius... Nie chciałbyś przypadkiem zrzucić tej rudej małpy z miotły? Przedrzeźniała go, przekręcając lekko głowę na bok. Zaraz na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Nie będzie już dłużej cichą myszką, jeżeli chodziło o Hannessy. Nie da się pożreć jak kurczak przez groźnego lwa. Niech przynajmniej wiedzą, że się starała! Machnęła ostatni raz różdżką i schowała ją do kieszeni, kiedy do sali wkroczyła następny ślizgon, a właściwie ślizgonka. - Cześć. Przywitała się, mimo, że słowa być może nie były skierowane również w jej kierunku. Zamrugała kilka razy powiekami, gdy prefekt naczelny puścił jej oko. Facet chyba miał gorączkę. 39 stopni. Jak nie więcej. - Tak. I wydaje mi, że użycie Melofors i zamienienie jej pustej głowy w równie pustą dynię, nie będzie wielkim wyczynem i trudnym zadaniem.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Wto 16 Lut 2016, 15:00 | |
| Nie licząc zanurzenia nosa w stosie nieodrobionych prac domowych, dwóch nowiutkich powieści szemranego pochodzenia oraz planowania spałaszowania wszystkich czekoladek, przypadkiem znalezionych gdzieś w przestrzeni należącej do jej własnego pokoju, Anastasia nie miała większych planów na spędzenie dzisiejszego popołudnia. Do czasu, aż nie wydarzyło się coś, co wymagało wyraźnej atencji i poinformowania jej przenajdroższej współlokatorki Yvon, która to była nieobecna w obrębie pokoju wspólnego Gryfonów. Fitzgerald zerknęła na tandetny, niesumiennie zawieszony zegar z kukułką i złapała się za głowę. Gdzie o tej porze mogła znajdować się jej współlokatorka? Podrapała się po swojej blond czuprynie, myśląc intensywnie nad doskonale zapamiętanym planie dnia Panienki Hennessy. Dosyć niepokojące, że wydawała się go znać dużo lepiej niż swój własny, lepiej jednak było w to nie wnikać. Chwila się przedłużała, a dziewczyna z niecierpliwieniem tarmosiła sprawę tak bardzo nie cierpiącą zwłoki. Jaki to dzisiaj dzień? Ach! Klub potyczek czarodziejskich, racja! Wybiegła z pokoju w locie łapiąc za torebeczkę i ruszając w kierunku Sali Obrony Przed Czarną Magią. Jeśli tam jej nie znajdzie, to nigdzie. Może była zajęta gnębieniem jakiejś biednej Krukonki, może obmacywała krocze Todda? Kto ją tam wiedział. Sprężystym krokiem przekroczyła drzwi sali i ze zmarszczonym czołem, przenikliwym spojrzeniem zlustrowała bacznie calutkie pomieszczenie. - Och – wydała z siebie na widok jedynie trójki osób, nie włączając w to jednak prowadzącego dodatkowe zajęcia – rudy wampir jeszcze nie przyszedł? Ponownie rozejrzała się dookoła sali, z dziarskim uśmiechem witając Addyson i Morrigan. Zignorowała bolesne ukłucie towarzyszące widokowi Masciusa, zamiast tego po prostu skinęła głową w geście udowodnienia mu jak bardzo jej na niczym nie zależy. - Addyson, pewnie też na nią czekasz, co? Z chęcią bym na waszą dwójkę popatrzyła -wyznała z szerokim uśmiechem na twarzy, pozwalając sobie tym samym na oparcie się nonszalancko o futrynę drzwi. Nie miała zamiaru wchodzić do środka, może nawet miała powód. -Zawsze tak was mało?- zwróciła się w stronę Morrigan, nie dbając o to, że przerywała im dotychczasową rozmowę i przygotowania do zajęć. I tak zresztą zaraz zniknie, a nikt nawet nie zapamięta, że uraczyła ich swą obecnością.
|
Niosący Naukę NPC
Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Wto 16 Lut 2016, 16:43 | |
| Profesor Windergarde siedział w swoim gabinecie jak gdyby nigdy nic i pociągał co chwilę z butelki pełnej trunku, który tak bardzo kochał. Siedział i rozmyślał o tym wszystkim, co się w jego życiu wydarzyło ostatnio. Nagle zaczął się zastanawiać, czy i tym razem o czymś nie zapomniał, zdarzało mu się to bowiem ostatnio dosyć często. Siedział i myślał i myślał, aż w końcu złapał się za głowę. Klub Potyczek Czarodziejskich! No tak, zgłosił się kiedyś do prowadzenia go i jak widać, musiał wywiązywać się ze swoich obowiązków. Dostał już byt wiele upomnień na temat swojej nietrzeźwości, by nie przyjście na kolejne zajęcia miało mu ujść płazem. Podniósł się niezadowolony i ruszył w stronę sali OPCM, która nadawała się do takich rzeczy idealnie. Czy zaplanował coś na dzisiejszy dzień? Jak, skoro nawet o tym nie pamiętał! No nic, improwizacja zawsze była dobra. W drzwiach ujrzał pannę Fitzgerald, która to, według jego ostatnich informacji nie należała do klubu. Mógł jednak czegoś nie zarejestrować, zdarzało mu się. - Dzień dobry, kochani. To co, zaczynamy? - Zapytał spoglądając po znanych mu twarzach. Na dłużej zatrzymał się na Addyson pamiętając ostatnią lekcję. Ku jego niezadowoleniu nigdzie nie było Yvon - nawet on chciał zobaczyć starcie pomiędzy Puchonką a Gryfonką. - Ojej, coś nas dzisiaj mało. Gdzie panna Hennessy? Jeszcze nie przyszła? No nic, może się spóźni. Panno Fitzgerald, zostanie pani? Przydałaby się zdecydowanie osoba do pary. - Mlasnął kilka razy i nie czekając na odpowiedź Anastasii popchnął ją delikatnie do środka, samemu wchodząc za nią i zamykając drzwi.
|
Morrigan Black Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, BaubillousOPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Wto 16 Lut 2016, 17:56 | |
| Uśmiech Malfoya sprawił, że ten, którym obdarzyła go dziewczyna stał się szerszy i pełniejszy zupełnie automatycznie. Po chwili spoważniała lekko, ściągając wargi speszona nieznacznie obecnością osób trzecich, a jej policzki pokryły się delikatnymi wypiekami, które to na szczęście szybko znikły, gdy uspokoiła swój oddech i w ogóle uciszyła wszelkie nazbyt emocjonalne reakcje. Kiedy odpowiedział na jej pytanie, Morrigan zamrugała zdziwiona. Rzeczywiście udało mu się ją zaskoczyć. Addyson kontra Yvon? Jasnowłosa obawiała się trochę, że Puchonka zostanie pożarta żywcem - ale a nuż pokaże klasę i zmiażdży rudą w pojedynku na różdżki? Choć wątpiła, wiedząc, że Clemen nigdy nie była najlepsza, jeśli chodzi o miotanie zaklęć, chętnie by zobaczyła całe to widowisko, a może i nawet przyłożyła rękę do zwycięstwa ciemnowłosej. - Och! Doprawdy? - wytrzeszczyła na nich oboje oczy. - Rzeczywiście, niespodzianka. Black uśmiechnęła się pod nosem, kiedy koleżanka z szóstego roku zaczęła opowiadać o swoich pomysłach na uprzykrzenie życia Hennessy. - I kolor by się zgadzał... - wtrąciła jeszcze na wzmiankę o zamienieniu głowy Gryfonki w dynię. Mimowolnie zachichotała pod nosem. Brzmiało cholernie zabawnie, zwłaszcza jakby zaklęcie miała rzucić Addyson. Morrigan raczej sama nie wchodziła w otwarte konflikty z rudą czarownicą - prędzej udawała, że w ogóle się nie znają. Właściwie to dopóki Yvon jej nie atakowała, Ślizgonka nie odpowiadała agresją na żadne jej akcje, wręcz przeciwnie - traktowała całkiem normalnie, będąc nawet gotową do przyklaśnięcia jej niemalże, tak jak to było z pomysłem użycia jęzlepu na Wittemore, co uważała za absolutnie genialne posunięcie. Słysząc Masciusa posłała mu pełen pewności siebie uśmieszek. - A ja z chęcią ją podniosę i zademonstruję, co mam w zanadrzu - odparła słodziutko. - Mam tylko nadzieję, że ty również mnie czymś zaskoczysz. Jeśli ktoś sądził, że ostatnie wydarzenia znacząco wpłyną na charakter ich relacji, to grubo się mylił. Oprócz tego, że Morrigan miała wrażenie, iż są bliżej i znacznie lepiej się rozumieją, na razie wszystko zostało po staremu. I dobrze. Nie zamierzała zmieniać swojego zachowania w stosunku do niego o sto osiemdziesiąt stopni przez jakiś tam bardziej tkliwy epizod. Nie ma mowy. Nie byłaby sobą, gdyby pozbyła się nutki złośliwości i rywalizacji z kontaktów między nimi. Ślizgon był jedną z niewielu osób, jeśli nie jedyną, z którymi jasnowłosa uwielbiała się pojedynkować. Nie tylko dlatego, że był godnym przeciwnikiem, a pokonanie go dawało jej sto razy większą satysfakcję niż zmiażdżenie kogokolwiek innego, ale nie bała się z nim przegrywać, nieuznając porażki w starciu z nim jako specjalnie upokarzającej. Jeśli miała być w czymś, na czym jej zależy druga, to tylko kiedy on byłby pierwszym. Miała wrażenie, że w tym względzie ich zdania były bardzo podobne, co niezmiernie ją cieszyło. Nagle do sali wkroczyła Fitzgerald, do której Morrigan zamachała przyjaźnie na powitanie, uśmiechając się ciepło. Nie sądziła, że zobaczy ją na spotkaniu Klubu Potyczek Czarodziejskich. Pewnie szukała Yvon. Słowa nowo przybyłej natychmiast potwierdziły domniemania Ślizgonki, któa w odpowiedzi na zadane pytanie pokręciła przecząco głową. Nie wiedziała, czemu Hennessy nie ma, ani gdzie się szlaja i nieszczególnie ją to obchodziło. Musiała jednak przyznać, że chętnie stanęłaby z nią w szranki, ale właściwie tylko pod warunkiem swojej wygranej, bo bycia pokonaną przez tę dziewczynę by nie zniosła. A zwycięstwa wcale nie była taka pewna wiedząc, iż Marchewa była wcale niezła w pojedynkach. Kiedy zaś okazało się, że Anastasi również po głowie chodzi walka Clemen z Hennessy, Morrigan uśmiechnęła się nieznacznie pod nosem. Każdy chciałby to zobaczyć. - Różnie to bywa - wzruszyła ramionami, odpowiadając na zadane jej pytanie. - Nasza trójka raczej nie opuszcza zajęć... Ale z resztą nigdy nic nie wiadomo. Mówiąc reszta miała na myśli nie tylko Yvon i Seymoura, ale również samego nauczyciela prowadzącego spotkania. Ileż to razy nie odbyły się przez jego nieobecność? Nie potrafiła zliczyć. Tym razem jednak profesor Windergarde zjawił się w sali obrony przed czarną magią i nawet zachowywał się, jakby był gotowy nadzorować ich potyczki, co było w jego przypadku całkiem dziwne. Black jednak natychmiast przyjęła gotową do działania postawę i podniosła rękę. - To może najpierw ja i pan Malfoy? - zaproponowała, jeśli nauczyciel zdecydował się dać jej głos. Była zwarta i gotowa, tylko czekała na sygnał, by wejść na pojedynkowy podest.
|
Mascius Malfoy Prefekt Naczelny, Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Dwanaście cali, sztywna, brzoza, pióro z ogona feniksaOPANOWANE ZAKLĘCIA: CAVE INIMICUM, EXPELLIARMUS, HOMENUM REVELIO, PROTEGO, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, BOMBARDA, ALOHOMORA, FINITE, MOBILE IMAGINEM, EXPULSO, IMPERTURBABLE, PROTEGO HORRIBILISOPIS POSTACI: Malfoy. Jaki jest każdy widzi. Przedstawicieli tego rodu trudno pomylić z kimś innym. Nieco bledsza cera, ostre rysy i wyjątkowo jasne blond włosy. Cechy charakterystyczne, których nie sposób pominąć, tak jak faktu, że każdy z nich kończy w Slytherinie. Tak już po prostu jest i z tym się nie dyskutuje. Mascius nie odbiega od tego opisu w żaden sposób. Jest to typowy przedstawiciel swojej rodziny. Wysoki, mierzy sobie powiem nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. O raczej szczupłej sylwetce, gdzie linia mięśni jest wyraźnie odznaczona, jednakże nie widać po nim, aby poświęcał większą uwagę temu, aby jego ciało było odpowiednio wyrzeźbione. Niemniej jednak postawę ma cały czas prostą i faktycznym wyzwaniem jest zobaczenie go, gdy się garbi. Bije od niego powaga wymieszana z poczuciem wyższości, które ma wpajane od dziecka. Jako czarodziej czystej krwi pochodzący z jednego najbardziej szanowanych rodów, roztacza wokół siebie dominującą aurę. Mascius chodzi ubrany na czarno. Jednym z niewielu elementów innego koloru niż czerń jest srebrno-zielony krawat, który to nosi w czasie pobytu w Hogwarcie i tym samym pokazuje jednoznacznie, że ma się do czynienia ze ślizgonem. Z mniej istotnych rzeczy, o których można powiedzieć, to niewielkie znamię na prawej łopatce, które wyglądem przypomina motyla, oraz kilka mniejszych blizn rozsianych po całym ciele. Nie są one jednak na tyle istotne, aby posiadały jakieś większe znaczenie lub/i historie. Większość z nich powstała przez przypadek i nieuwagę. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Wto 16 Lut 2016, 19:05 | |
| Trzeba było przyznać, że propozycja Addyson o zamianie głowy Yvon na dynie wydała mu się wyjątkowo zabawna i z chęcią zobaczyłby to na żywo. Ale tylko, jeżeli Puchonka wykonywałaby to zadanie. Nikt inny nie sprawiłby, że byłoby to równie zabawne. Nie umniejszał Addyson w żaden sposób, nigdy nie uznawał jej za beztalencie czy kogoś bez polotu w magii, niemniej gdyby chodziło o faktyczny pojedynek między nią a Hennessy, to postawiłby swoje pieniądze na rudą. Dlatego też tym bardziej chciał zobaczyć Clemen w akcji i przekonać się, czy pomyliłby się obstawiając w ten sposób. Chciał jakoś skomentować jej pomysł, jednakże w drzwiach stanęła Anastasia Fitzerald, która to w zgrabny sposób skupiła na sobie ich uwagę. Mascius też na moment odwrócił się ku niej, był nawet gotów się odezwać, przywitać, zapytać co słychać i czy zdecydowała się w końcu dołączyć do klubu. Szybko jednak zrezygnował z tych zamiarów widząc, jak dziewczyna pokazuje mu w doraźny sposób, że wcale jej nie obchodzi i woli ignorować, niż się odezwać. A skoro tak stawiała sprawę, to Malfoy tym bardziej nie zamierzał robić czegokolwiek w jej kierunku. Widocznie wyjaśnili już sobie wszystko w listach i ich relacje wróciły na dawny tor. Dlatego też jedyne co zrobił to zlustrował ją przelotnym spojrzeniem na odchodne, po czym odwrócił się od niej, całą uwagę poświęcając Morrigan i Addyson. Zupełnie nie przejmując się tym, że dziewczyna o coś pytała. - Nie licz na to, że będę wobec ciebie pobłażliwy, Morrigan. - Rzekł do niej z uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. - Zero litości. Dosłownie chwilę później pojawił się profesor, co chłopak skwitował prostym przywitaniem mężczyzny i skinieniem głowy. Nie rozmyślał o tym czemu facet pije, czemu tak dużo i takie świństwo. Nie interesowało go to, dopóki mógł wykonywać swoje obowiązki. W ten czy inny sposób. Traktował go jak każdego innego nauczyciela, czyli jak osobę, która ma przynajmniej spróbować go czegoś nauczyć. Jego życie prywatne nie leżało w sferze zainteresowań chłopaka. Gdy już się ze wszystkimi przywitał i Morrigan wypaliła, że mogą oni rozpocząć, Malfoy stanął przy dziewczynie, kładąc jej rękę na ramieniu. Dał też znać profesorowi, że jeżeli będzie taka jego wola, mogą zaczynać chociażby i teraz.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Wto 16 Lut 2016, 19:55 | |
| Zaklęcie wydawało się naprawdę ciekawe. Kiedyś znalazła je w książce do transmutacji i wydawało jej się całkiem zabawne. Nigdy jednak nie miała okazji, żeby spróbować je rzucić. Nie miała nawet na kim go przećwiczyć, a nie miała najmniejszego zamiaru rzucać go na samą siebie. I nie miała również zamiaru próbować rzucić go po raz pierwszy na zapewne rozwścieczoną, rudą małpę. Problem polegał na tym, że jej jedynym zaklęciem pojedynkowym była Drętwota. Było to jej jedyne zaklęcie w miarę dobrze opanowane. - Dlaczego wszyscy uważają, że chcę się zmierzyć z Hannessy? Dobrze wiecie, że nie potrafię rzucać zaklęciami. Burknęła pod nosem, opuszczając głowę i wpatrując się w czubki swoich butów wystających spod szaty. Czy wszyscy przyszli, aby zobaczyć jej potyczkę z Rudą? Na spotkanie klubu przyszła nawet Anastazja, której zazwyczaj na takowych spotkaniach nie widziała. Dlaczego wszyscy chcą zobaczyć jak ponosi sromotną porażkę? Nawet nauczyciel wydawał się na niepocieszonego faktem, że Yvon jeszcze się nie pojawiła. - Dzień dobry Profesorze. Przywitała się z lekko skwaszoną miną. Ostatnimi czasy wyrzucił ją z lekcji i nie była zbyt przekonana faktem, że to on jest opiekunem klubu. Na pewno będzie robił wszystko, aby spotkała ją większa kara niż zwykłe wylądowanie na dywaniku u Bułkahowa.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Wto 16 Lut 2016, 20:18 | |
| Miała już rozbestwić się w najlepsze i rozpocząć rutynową sesję wydobywania soczystych ploteczek od dziewcząt, gdy progu drzwi zastał ją nie kto inny a profesor Sherry. Bezceremonialnie wepchnął ją do klasy i nie zostawił zbyt szerokiego pola wyboru, zresztą w istocie, teraz wypadało ich parzyście. Spanikowana rzuciła nauczycielowi błagalne spojrzenie, ale skoro nie pomogło, mimowolnie otwarła usta i zaczęła klekotać bez większego sensu - Profesorze, ja nie bez powodu nie należę do klubu mimo swojego uwielbienia do zaklęć – zakasłała anemicznie, siląc się na jak najbardziej spotęgowany efekt duszenia – ja się na tym nie znam, mam na dodatek słaby refleks, nie znam wielu zaklęć pojedynku, taka bezpodstawna przemoc też nie jest mi jakoś specjalnie na rękę, wręcz bym powiedziała, że to gryzie się z moimi przekonaniami i tak w ogóle to... Zrobiła przerwę na głębszy oddech lecz jej uwaga wnet została rozproszona przez zgromadzonych i profesora, który i tak jej nie słuchał. Oceniali ją, musieli ją oceniać. Sądzili zapewne, że się boi i jest słaba. Nic nowego. Westchnęła zrezygnowana i pokonana opadła na krzesło. Addyson, Morrigan i Mascius. No tak, ta dwójka zawsze, gdziekolwiek razem. Ona przynajmniej nie łaziła wszędzie ze swoim męskim haremem, ale cóż, nie mogła Malfoya winić za brak innych przyjaciół. A właściwie to mogła. Ściągnęła brwi i niby to przypadkiem zahaczyła wzrokiem o blondyna, który to wydawał się być równie obojętny na jej obecność, co ona sama próbowała wywalczyć resztkami swojego opanowania. Plan Anastasii spalił na panewce, a o ile trzymanie się z dala od niego i ignorowanie przychodziło z łatwością, to już jego bliższe towarzystwo wzbudzało w niej dziwną hybrydę emocji - brutalnymi motylami krążącymi niespokojnie w żołądku skurczonym misternie i kłującą szpilką, od czasu do czasu znęcającą się nad obszarem w okolicy serca. To ostatnie szczególnie nasiliło się przy wyłapaniu subtelnego gestu ułożenia dłoni Masciusa na ramieniu Black. Przynajmniej próbowała. - Jaka szkoda – palnęła bez namysłu i to na tyle głośno aby każdy zebrany zwrócił na nią uwagę - a liczyłam, że swój pierwszy raz w klubie pojedynków przeżyję z Panem Malfoyem. Skoro sama nie mogła tego zrobić, liczyła na to, że to Addyson podejdzie do niej i silnym plaskaczem uprzytomni Gryfonce, jak źle to zabrzmiało. Fiztgerald jednakże czuła jak wszelka myśl rozsądku powoli ulatniała się z młodzieńczego, kontrolowanego przez hormony umysłu, więc jak gdyby nigdy nic, uśmiechnęła się filuternie i puściła oczko w stronę... dwójki Ślizgonów.
Ostatnio zmieniony przez Anastasia Fitzgerald dnia Wto 16 Lut 2016, 20:26, w całości zmieniany 1 raz
|
Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią | |
| |
| Sala obrony przed czarną magią | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |