|
Sala obrony przed czarną magiąIdź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pią 19 Lut 2016, 19:22 | |
| Emocje po pierwszej rundzie zdecydowanie opadły, a Anastasia odetchnęła z niewymowną ulgą. Nie było tak źle, przegrała, ale starcie samo w sobie nie było aż tak straszne. Teraz już wiedziała co ma robić, a posiadanie Masciusa jako przeciwnika było wbrew pozorom świetnym sposobem na podszkolenie swych umiejętności. Być może się poniży, zdarza się. Nie będzie już jednak trząść się jak osika, a i różdżka przestanie prześlizgiwać się między spoconymi palcami. Widocznie jedynie pierwszy raz miał być taki przerażający, a potem już tylko z górki. ACH, CÓŻ ZA ULGA W KOŃCU MIEĆ TO ZA SOBĄ! No dobra, spieprzyła sprawę i to na tyle, że zaczęła krztusić się własnymi bąbelkami. O ironio losu, nie pamiętała kiedy był ostatni raz, gdy rzuciła zaklęciem niewypałem. Akurat dzisiaj, serio? Zanim zdążyła spanikować w reakcji na znieruchomienie, Lupei ocalił biedne dziewczę i zakończył pierwszą rundę. Skinęła głową na nauczyciela i wydała z siebie głośne, dramatyczne westchnienie. Sukces, ślepia się nie zwilżyły i żadne łezki rozpaczy nie opuściły jej oczu. Runda druga. Zamierzała się skupić i wycisnąć z siebie jak najwięcej. Pragnęła wykazać się i udowodnić, że potrafi. Już nie chodziło o imponowanie innym, tak po prostu, dla własnej satysfakcji. Nie była zła z zaklęć, wszak o tym wiedziała. Uniosła głowę i przyjrzała się Masciusiowi. Opanowany, szybki. Czego jej brakowało? Refleksu, tak, powinna zapanować nad refleksem. Na słowa nauczyciela migiem wycelowała w Malfoya i wypowiedziała stanowcze: -LEVICORPUS!
|
Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pią 19 Lut 2016, 19:22 | |
| The member 'Anastasia Fitzgerald' has done the following action : Rzut kością
'KOŚĆ K20' : 15
|
Mascius Malfoy Prefekt Naczelny, Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Dwanaście cali, sztywna, brzoza, pióro z ogona feniksaOPANOWANE ZAKLĘCIA: CAVE INIMICUM, EXPELLIARMUS, HOMENUM REVELIO, PROTEGO, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, BOMBARDA, ALOHOMORA, FINITE, MOBILE IMAGINEM, EXPULSO, IMPERTURBABLE, PROTEGO HORRIBILISOPIS POSTACI: Malfoy. Jaki jest każdy widzi. Przedstawicieli tego rodu trudno pomylić z kimś innym. Nieco bledsza cera, ostre rysy i wyjątkowo jasne blond włosy. Cechy charakterystyczne, których nie sposób pominąć, tak jak faktu, że każdy z nich kończy w Slytherinie. Tak już po prostu jest i z tym się nie dyskutuje. Mascius nie odbiega od tego opisu w żaden sposób. Jest to typowy przedstawiciel swojej rodziny. Wysoki, mierzy sobie powiem nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. O raczej szczupłej sylwetce, gdzie linia mięśni jest wyraźnie odznaczona, jednakże nie widać po nim, aby poświęcał większą uwagę temu, aby jego ciało było odpowiednio wyrzeźbione. Niemniej jednak postawę ma cały czas prostą i faktycznym wyzwaniem jest zobaczenie go, gdy się garbi. Bije od niego powaga wymieszana z poczuciem wyższości, które ma wpajane od dziecka. Jako czarodziej czystej krwi pochodzący z jednego najbardziej szanowanych rodów, roztacza wokół siebie dominującą aurę. Mascius chodzi ubrany na czarno. Jednym z niewielu elementów innego koloru niż czerń jest srebrno-zielony krawat, który to nosi w czasie pobytu w Hogwarcie i tym samym pokazuje jednoznacznie, że ma się do czynienia ze ślizgonem. Z mniej istotnych rzeczy, o których można powiedzieć, to niewielkie znamię na prawej łopatce, które wyglądem przypomina motyla, oraz kilka mniejszych blizn rozsianych po całym ciele. Nie są one jednak na tyle istotne, aby posiadały jakieś większe znaczenie lub/i historie. Większość z nich powstała przez przypadek i nieuwagę. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pią 19 Lut 2016, 19:59 | |
| Pierwsze koty za płoty, jak to mawiają. Runda się skończyła, Malfoy wygrał, niemniej nie widać było po nim, aby cieszył się z tego powodu. Zamiast tego ściągnął brwi i spojrzał na Anastasię, której nie wyszło drugie zaklęcie i zaczęła się krztusić. Przybrał bardziej zmartwiony wyraz twarzy i zrobił kilka kroków do przodu, w kierunku dziewczyny. Lupei zareagował jak powinien i zakończył działanie zaklęć, więc nie było mowy o jakimkolwiek większym wypadku, niemniej Malfoy czytał kiedyś, że facet zadławił się dropsem. - Anastasia w porządku? - Rzucił w jej stronę, zbliżając się jeszcze odrobinę, niemniej po chwili zobaczył jej wzrok i przystanął w półkroku. Popatrzył tak na nią jeszcze przez parę chwil, jakby chciał się upewnić, że wszystko jej okej, po czym skinął jej głową i wrócił na swoje miejsce. Nie ma co, druga runda przed nimi. Malfoy zdecydował się przyjąć inną postawę, której to nauczył się sam przy pojedynkach z ojcem. Lucivar Malfoy miał to do siebie, że nigdy nie odpuszczał. Nawet jak widział, że jego syn jest pokonany, czarował dalej aby go autentycznie wgnieść w ziemię. Chcąc nie chcąc, Malfoy musiał przygotować sobie taktykę typowo defensywną. Aczkolwiek nie byłby sobą, gdyby nie spróbował najpierw zaatakować. Dlatego też stanął prosto, by następnie wysunąć lekko lewą nogę i pochylić się do przodu, przenosząc odpowiednio ciężar ciała. Lewa ręka dzierżąca różdżkę była wyprostowana i ułożona prostopadle do ciała tak, by koniec różdżki skierowany był w stronę stóp dziewczyny. Był to manewr, który ćwiczył wielokrotnie. Dwa zaklęcia, jedno po drugim. Mascius pozostawał skupiony, wyostrzając swoje zmysły. Wyczekiwał słowa-klucza, które rozpocznie pojedynek. Kolejne "zaczynajcie" i jego ręka już wystrzeliła w kierunku Anastasii. - Expelliarmus. - Rzucił natychmiast. Zaraz też pochylił się nieco bardziej i odbił do tyłu, przenosząc ciężar ciała na drugą nogę, by zachować równowagę. - Protego. - Następne zaklęcie, zaraz po pierwszym. Plan był stosunkowo prosty, rzucić zaklęcie rozbrajające przeciwnika i schować się za tarczą Protego, gdyby jego czar nie zadziałał, lub okazał się zbyt słaby. Przy okazji przyjmując postawę bardziej skuloną, niż wyprostowaną, by stać się trudniejszym celem i uniemożliwić, a przynajmniej spróbować uniemożliwić bezpośrednie trafienie przez przeciwnika.
|
Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Pią 19 Lut 2016, 19:59 | |
| The member 'Mascius Malfoy' has done the following action : Rzut kością
'KOŚĆ K20' : 1, 7
|
Costi Lupei Opiekun Gryffindoru, Nauczyciel OPCMDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i pół cala, serce smoka, akacjaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Nie jest piękny, nie wygląda sympatycznie, wkłada wiele wysiłku by utrzymać swój wizerunek, ale przecież najciemniej pod latarnią. Dwa metry, atletyczna budowa, czujne wilcze oczy, którym mało co umyka, orli nos, nieschludne krucze włosy i nieskrępowana elegancja. Nawet gdy kłania się w pas nie spuszcza z Ciebie wzroku, nawet kiedy się uśmiecha, wygląda jak głodny pies, nawet gdy się śmieje to spojrzenie wydaje się być zbyt zimne na człowieka. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Sob 20 Lut 2016, 15:26 | |
| Z zainteresowaniem (i różdżką w pogotowiu) obserwował swoich młodych podopiecznych. Zachwycało go i pogrążało za razem, kiedy widział na ich twarzach zaciętość godną rzeczywistego pojedynku na śmierć i życie. Ile znaczy honor dla młodego człowieka, ile utrata twarzy przed przeciwnikiem z konkurującego domu. Czym jest dżentelmeństwo, czym szkolne rywalizacje, sympatie i antypatie w okresie szalonej i bezpiecznej młodości. Zaklęcie Fitzgerald wizgnęło w powietrzu za nic mając sobie jakieś zaklęcia rozbrajające ze strony Malfoya i grzmotnąwszy go prosto w klatkę piersiową wyrwało go w powietrze za kostkę lewej nogi. Byłoby to całkiem zabawne widowisko, gdyby w tym samym czasie expelliarmus młodego ślizgona nie zawieruszył się gdzieś wewnątrz rdzenia różdżki rozsadzając ją na troje i masakrując mu palce prawej dłoni. Drzazgi wraz z kropelkami krwi posypały się na ziemię, by zostać przykryte odwiniętą szatą Maciusia, przy okazji odsłaniając skrawek jego młodego, zdrowego ciała na co kilka fanek z młodszych klas aż pisnęło z zachwytu. Przegrany, a jednak wygrany! - Liberacorpus! - Lupei przeskoczył barierkę, rzucając zaklęciem w Malfoya, po czym drugim, by obrócić go nogami w dół nim ten wyrżnie w ziemię głową. Przykucnął przy lekko zdezorientowanym uczniu i zerknął na jego dłoń. - Enervate. - przytknął różdżkę do ochłapu skóry zwisającego z dłoni chłopca- Mogę powstrzymać krwawienie, ale nastawić kości na właściwe miejsca i wyjąć drzazgi musi pielęgniarka. Możesz nie być w stanie rzucić poprawnie zaklęcia. - powiedział na tyle cicho, by usłyszał to jedynie Malfoy, nim zlecą się jego fani i obrońcy, oraz nieszczęsna winowajczyni okaleczenia. Wyprostował się pomagając młodzieńcowi wstać. - Niewątpliwie drugą turę zwycięża panna Fitzgerald. - kiwnął głową, a na barierce pojawił się kolejny proporczyk, z lwem Gryffindoru rozrywającym srebrno-zielonego węża na pół - Czy jest pan w stanie kontynuować pojedynek? - spojrzał na rannego ślizgona, a widząc w jego oczach jedynie oszołomienie westchnął lekko. Zapewne ciężko będzie mu jeszcze przez jakiś czas pojąć fakt swojej przegranej. Fakt straty różdżki. Właściwie wcale by się nie dziwił, gdyby Malfoy poddał ostatnią turę, choć wiele w tym momencie zależało od samodyscypliny i uporu chłopaka, co bez wątpienia stanowiło ważne cechy w oczach Lupeia. Z nieodgadnionym spojrzeniem czekał na jego odpowiedź. - Panno Fitzgerald, proszę odprowadzić swoją ofiarę do Skrzydła Szpitalnego. - polecił po chwili, nie chcąc narażać Mascuisa na dalsze kompromitacje i zszedł z podestu.
[na sesje w SS musicie czekać aż do zwolnienia lokacji przez Kaylin i Theo, którzy mają tam rozgrywkę fabularną, która odbywa się 2 tygodnie wcześniej niż Klub Pojedynków]
|
Morrigan Black Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, BaubillousOPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Sob 20 Lut 2016, 16:04 | |
| Uśmiechnęła się do nauczyciela, kiedy ten puścił jej oko. Jego podejście do uczniów, do niej, niewątpliwie było jednym z powodów jej sympatii do niego. Postanowiła obserwować pojedynek stojąc obok, gdyż była pewna, że Lupei wiedział, jak i gdzie się ustawić, by wszystko bardzo dokładnie widzieć. Mascius i Anastasia weszli na podest, przyjęli odpowiednie postawy. Widać było, że dla Ślizgona to nie pierwszyzna. Pojedynek zaczął się, a zaklęcie Malfoya natychmiast przecięło powietrze. Morrigan aż straciła oddech. Ufała w jego zdolności, jednak nic nie mogła poradzić na swoje zdenerwowanie. Mimowolnie zacisnęła dłonie. Miała kibicować Fitzgerald, ale tak naprawdę miała nadzieję, że to chłopak wygra. Cóż, nie mogła życzyć mu źle. Był w końcu jej najlepszym przyjacielem. Tak jak sądziła, pierwsza runda poszła gładko i Malfoy wygrał ją bez większych problemów. Jasnowłosa przygryzła wargę. Teraz jeszcze tylko dwie. Miała złe przeczucia, a zdenerwowanie w jej piersi rosło i rosło. Gdy Lupei wydał okrzyk rozpoczynający rundę drugą, Black wlepiła spojrzenie w stojących naprzeciw siebie uczniów. Zaklęcie Fitzgerald pomknęło w kierunku Ślizgona, trafiając go prosto w klatkę piersiową. Morrigan wciągnęła ze świstem powietrze, a wtedy różdżka chłopaka eksplodowała mu w dłoni. Natychmiast ruszyła ku niemu, nie wiedząc za bardzo, co robi. Choć jej krok nie był tak długi, jak profesora obrony przed ciemnymi mocami, jednak nie została daleko w tyle, dopadając poszkodowanego tuż po nim, zdążając jeszcze zobaczyć rękę kolegi w strzępach. Przypomniała sobie, jak podczas jednego z treningów kolega z drużyny poważnie uszkodził mu nogę, posyłając w jego kierunku tłuczek. Malfoy nie przerwał gry i zachowywał się, jakby nic się nie stało, dopóki wszyscy gracze nie zniknęli im z oczu. Teraz była nawet bardziej przejęta. Gdyby nie ogarniał ją ciężki szok, z pewnością oczy by jej się zaszkliły. Nie miała jednak czasu na myślenie, działała impulsywnie. Natychmiast wyjęła swoją różdżkę i wcisnęła ją chyłkiem w zdrową dłoń przyjaciela, zaciskając usta. Wiedziała, że najgorszą kompromitacją dla niego byłoby niedoprowadzenie pojedynku do końca. Nawet jakby miał przegrać - trudno. Była pewna, że chce walczyć do końca. - Bądź stanowczy - szepnęła, uśmiechając się blado, mając na myśli oczywiście sposób rzucania uroków jej różką, gdyż ta bywała oporna. Nie potrafiła stwierdzić, czy jej akacja będzie posłuszna, ale przynajmniej wiedziała, że w różdżkach mieli takie same rdzenie. Miała nadzieję, że będzie w stanie kontynuować pojedynek, bo była pewna, że nie da się tak po prostu odprowadzić do skrzydła szpitalnego, choćby i miał rzucać zaklęcia drugą ręką. Następnie odsunęła się od podestu i zacisnęła drżące dłonie na krańcu swojej szaty.
Ostatnio zmieniony przez Morrigan Black dnia Sob 20 Lut 2016, 17:59, w całości zmieniany 1 raz
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Sob 20 Lut 2016, 17:49 | |
| Plan był prosty, rzucenie zaklęciem Levicorpus, wywrócenie Malfoya do góry nogami, w powietrzu i tym samym zablokowanie kolejnej akcji. Nie, nie było w tym żadnych ukrytych zamiarów, przysięgała że nie chodziło jej o odsłonięcie jego szaty...nie i koniec! Różdżka Anastasii cisnęła w kierunku przeciwnika urokiem i ku zadowoleniu Gryfonki, wszystko przebiegło po jej myśli. No dobrze, nie wszystko, gdyż w mgnieniu oka jej oczom ukazał się wybuch uchodzący z różdżki Masciusa i raniący boleśnie dłoń. Horror, szok, osłupienie, chociaż Costiemu udało się zareagować z refleksem godnym nauczyciela obrony przed czarną magią i tym samym przywrócić Ślizgona do normalnej pozycji. W całej tej dramatycznej otoczce podbiegła do chłopaka z zamiarem przycupnięcia u jego boku, gdy ktoś inny ją ubiegł. Morrigan wystrzeliła jak z procy ku Masciusowi, nie zostając daleko w tyle za pędzącym Costim. Widok zmasakrowanej dłoni wpędził Fitzgerald w winę ostateczną i uświadomił, że nie miała prawa podchodzić bliżej, niż na metr od miejsca zdarzenia. Serce Anastasii biło w obrotach młota pneumatycznego, a na widok Morrigan wciskającej Malfoyowi swą różdżkę, przetarła oczy ze zdumienia. Bądź stanowczy? Czy ona śniła, czy od oparów alkoholowych Sherriego i ona sama zaczęła mieć przewidzenia i surrealistyczne sny na jawie? -Odprowadzę cię do skrzydła - wydała z siebie po długiej chwili milczenia, jeszcze bledsza niż przed samym pojedynkiem, jeszcze bardziej roztrzęsiona niż przedtem. Nie chciała go przecież zranić. Była takim pokojowym, pacyfistycznym bąbelkiem (chyba, że znęcałeś się nad szlamami - wtedy specjalnie na podobną okazję nauczyłaby się Sectusempry), którego ostatnim życzeniem byłby widok osoby cierpiącej. Osoby, którą tak naprawdę lubiła i... - Odpuść Mascius – rzekła łagodnym, drżącym głosem - Jeżeli ty tego nie zrobisz, nie zostawisz mi innego wyboru. Zrezygnuję. Jakie to żałosne, musieli pomyśleć inni, z Lupeiem na czele. Powinna była walczyć, tutaj, zaraz, na śmierć i życie! Nie poddawać się, wytrzymać, udowodnić jaka to jest twarda, mocna i zajebista. Nie była. Kryształowa empatia i bolące serduszko na widok cierpiącego Masciusa nie dawało jej innego wyboru. Miała gdzieś wygraną, utratę punktów i Bóg wie co, wyrzuty sumienia okażą się w przyszłości gorszym brzemieniem niż stracony honor i rzucające się koleżanki z Gryffindoru.
|
Mascius Malfoy Prefekt Naczelny, Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Dwanaście cali, sztywna, brzoza, pióro z ogona feniksaOPANOWANE ZAKLĘCIA: CAVE INIMICUM, EXPELLIARMUS, HOMENUM REVELIO, PROTEGO, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, BOMBARDA, ALOHOMORA, FINITE, MOBILE IMAGINEM, EXPULSO, IMPERTURBABLE, PROTEGO HORRIBILISOPIS POSTACI: Malfoy. Jaki jest każdy widzi. Przedstawicieli tego rodu trudno pomylić z kimś innym. Nieco bledsza cera, ostre rysy i wyjątkowo jasne blond włosy. Cechy charakterystyczne, których nie sposób pominąć, tak jak faktu, że każdy z nich kończy w Slytherinie. Tak już po prostu jest i z tym się nie dyskutuje. Mascius nie odbiega od tego opisu w żaden sposób. Jest to typowy przedstawiciel swojej rodziny. Wysoki, mierzy sobie powiem nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. O raczej szczupłej sylwetce, gdzie linia mięśni jest wyraźnie odznaczona, jednakże nie widać po nim, aby poświęcał większą uwagę temu, aby jego ciało było odpowiednio wyrzeźbione. Niemniej jednak postawę ma cały czas prostą i faktycznym wyzwaniem jest zobaczenie go, gdy się garbi. Bije od niego powaga wymieszana z poczuciem wyższości, które ma wpajane od dziecka. Jako czarodziej czystej krwi pochodzący z jednego najbardziej szanowanych rodów, roztacza wokół siebie dominującą aurę. Mascius chodzi ubrany na czarno. Jednym z niewielu elementów innego koloru niż czerń jest srebrno-zielony krawat, który to nosi w czasie pobytu w Hogwarcie i tym samym pokazuje jednoznacznie, że ma się do czynienia ze ślizgonem. Z mniej istotnych rzeczy, o których można powiedzieć, to niewielkie znamię na prawej łopatce, które wyglądem przypomina motyla, oraz kilka mniejszych blizn rozsianych po całym ciele. Nie są one jednak na tyle istotne, aby posiadały jakieś większe znaczenie lub/i historie. Większość z nich powstała przez przypadek i nieuwagę. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Sob 20 Lut 2016, 18:39 | |
| Był pewny siebie i skoncentrowany na tym, by rzucić zaklęcie szybko i sprawnie, tak jak zawsze. Nic się jednak nie stało. A raczej stało, ale absolutnie nie to, co planował. Zaklęcie Anastasii uderzyło go w pierś, co poczuł wyraźnie, jednakże nie to zaprzątało jego głowę. Zdecydowanie bardziej przejął się tym dźwiękiem trzasku i dziwnym uczuciu w dłoni. Spojrzał w jej kierunku i jedyne co zobaczył to zwisające ochłapy połowy jego dłoni i resztki jego różdżki. Dlaczego tak się stało? Czemu wybuchła mu w dłoni? Na te pytania będzie musiał poszukać odpowiedzi później, gdyż właśnie pierwsza fala emocji minęła i ustąpiła miejsce bólowi, który uderzył w niego całą swoją siłą. Chyba nawet wydał z siebie cichy krzyk, ale nie dbał o to. Chwycił się za poranioną rękę, akurat w tym momencie, w którym profesor Lupei zaczął swoje czary, nie pozwalając, by poranił się jeszcze bardziej. Przez pierwsze parę chwil nie wiedział dokładnie co się wokół niego dzieję, ktoś chyba do niego mówił, ale nie wsłuchiwał się w słowa. Ogromny ból rozerwanych mięśni i pytania dręczące chłopaka, skutecznie dudniły mu w głowie i ograniczały kontakt ze światem. Dopiero gdy profesor Lupei ponownie zabrał się za czarowanie, zaczęły do niego dochodzić słowa innych. Spojrzał na nauczyciela, na Morrigan, która też była już przy nim, na Anastasię, która chyba też nie do końca wiedziała co się właściwie stało i dlaczego. Ból złagodniał. Przynajmniej na tyle, by nie dudnić mu w głowie jak cała orkiestra dęta. Morrigan włożyła mu różdżkę w dłoń. Bądź stanowczy. No tak, przecież pojedynek jeszcze trwał, to nie koniec. Skinął jej nieznacznie głową, a potem zaczął podnosić się z kolan. Zajęło mu to chwilę, którą wykorzystała Anastasia, by powiedzieć jedno zdanie, którego nigdy nie powinna mówić. Nie jemu. - Profesorze, kontynuujmy. - Rzekł lekko drżącym głosem, sycząc przy tym nieznacznie. Bolało jak diabli. - J...J-jestem w stanie doprowadzić ten pojedynek do końca. Musiał być. W końcu to on, Mascius Pierdzielony Malfoy. Co z tego, że stracił właśnie pół dłoni, miał przecież drugą. Co z tego, że bezpowrotnie stracił różdżkę, Morrigan pożyczyła mu swoją. I może nie będzie w stanie czarować tak dobrze, być może różdżka dziewczyny nie usłucha go tak, jak należy. Co z tego, że nie myślał do końca trzeźwo z powodu bólu. Mógł walczyć dalej. Musiał walczyć. Nie dlatego, że inni patrzyli. Nie dlatego, że mógł stracić punkty. Walczył teraz dla samego siebie. Aby udowodnić sobie to, co musiał. - Zrezygnuj, a rzucę ci klątwą w twarz. - Rzucił do Anastasii. W jego głosie oraz spojrzeniu nie było jednak groźby, która czaiła się w słowach. Niemniej każdy, kto je usłyszał, mógłby być niemalże pewny na sto procent, że chłopak autentycznie rzuci tę klątwę, jeżeli tylko gryfonka się wycofa. Nie był na nią zły. Był po prostu rozczarowany sobą i tym, że przez jego akcje ktoś powiedział mu, aby sobie darował, że nie ma sensu iść dalej. Po prostu rusz dupsko do skrzydła szpitalnego i zapomnij. Wziął kilka głębszych wdechów i spojrzał na profesora, kiwając ku niemu głową. Nie bawił się już teraz w żadne taktyki, żadne przyjmowanie pozycji. Stał prosto, przyciskając rozwaloną dłoń do piersi. Co jakiś czas na jego twarzy pojawiał się nieprzyjemny grymas bólu. Niemniej odwrócił głowę w stronę Anastasii i wyczekiwał, aż ona sama wróci na swoje miejsce, przygotuje się do ostatniej rundy. Potem czekać tylko na znak od profesora.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Sob 20 Lut 2016, 20:05 | |
| Nie od dziś było wiadome, że Anastasia Fitzgerald należała do grona bezwstydnych hipokrytek. Wyznaczała własne zasady, narzucała je innym, samej przestrzegając w chwilach wyłącznie dogodnych i praktycznych. Dziś nie było inaczej, gdyby tylko znalazła się na miejscu Masciusa, niewątpliwie postąpiłaby w podobny sposób. Troszkę więcej płakania, łez, dramatyzmu i ciskania przekleństwami na prawo i lewo lecz decyzja byłaby taka sama. W przypadku samego Malfoya jednak, nie chciała dopuszczać podobnej możliwości. Nie, nikt inny niż ona sama nie może być honorowy, konsekwentny i unoszący się dumą. On musiał odpuścić, dla własnego dobra. Na uparty sprzeciw, zareagowała niczym innym a głęboką irytacją. Łagodny wyraz troski zastąpiło ściągnięcie brwi i gniewne zmarszczenie czoła. Groził jej, bo co? Pieprzony honor i duma? - Rzucisz mi klątwę w twarz – powtórzyła przedrzeźniając go i tym samym nie kryjąc się ze swoją frustracją wymieszaną z porządną dawką wściekłości. To ona się o niego martwiła, pragnęła ścisnąć i utulić do serca, a on jej tak odpowiadał? Typowe zachowanie Malfoya, czyż nie? Zbyt dobrze zamydlił jej naiwne, niewinne oczęta i teraz płaciła za to bolesnym rozczarowaniem. - Już jedną rzuciłeś, chcesz tracić drugą rękę i cudzą różdżkę? PROSZĘ BARDZO!- fuknęła nazbyt emocjonalnie, odwracając się na pięcie i podążając do swojego stanowiska. RZUCI JEJ KLĄTWA W TWARZ, NO PROSZĘ. Zabawne, jak w przeciągu kilku minut gama emocji napędzanych prężnie przez wybuchowy temperament i nastoletnie hormony, krążyła wokół tak silnych i kontrastowych doznań. Zaczynała jako przestraszone cielę, które po pierwszej rundzie dychało z ulgą i pozytywnym nastawieniem, cień satysfakcji przemknąć gdzieś w tle tuż na widok zawieszonego w powietrzu chłopaka, aby w oka mgnieniu przemienić się w odrętwiały słup soli. Nawet chciała pobiec z nim do skrzydła szpitalnego, rzucić czułym słówkiem na pocieszenie. A potem ją wkurwił.
|
Mascius Malfoy Prefekt Naczelny, Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Dwanaście cali, sztywna, brzoza, pióro z ogona feniksaOPANOWANE ZAKLĘCIA: CAVE INIMICUM, EXPELLIARMUS, HOMENUM REVELIO, PROTEGO, DRĘTWOTA, EVERTE STATUM, IMMOBILUS, BOMBARDA, ALOHOMORA, FINITE, MOBILE IMAGINEM, EXPULSO, IMPERTURBABLE, PROTEGO HORRIBILISOPIS POSTACI: Malfoy. Jaki jest każdy widzi. Przedstawicieli tego rodu trudno pomylić z kimś innym. Nieco bledsza cera, ostre rysy i wyjątkowo jasne blond włosy. Cechy charakterystyczne, których nie sposób pominąć, tak jak faktu, że każdy z nich kończy w Slytherinie. Tak już po prostu jest i z tym się nie dyskutuje. Mascius nie odbiega od tego opisu w żaden sposób. Jest to typowy przedstawiciel swojej rodziny. Wysoki, mierzy sobie powiem nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. O raczej szczupłej sylwetce, gdzie linia mięśni jest wyraźnie odznaczona, jednakże nie widać po nim, aby poświęcał większą uwagę temu, aby jego ciało było odpowiednio wyrzeźbione. Niemniej jednak postawę ma cały czas prostą i faktycznym wyzwaniem jest zobaczenie go, gdy się garbi. Bije od niego powaga wymieszana z poczuciem wyższości, które ma wpajane od dziecka. Jako czarodziej czystej krwi pochodzący z jednego najbardziej szanowanych rodów, roztacza wokół siebie dominującą aurę. Mascius chodzi ubrany na czarno. Jednym z niewielu elementów innego koloru niż czerń jest srebrno-zielony krawat, który to nosi w czasie pobytu w Hogwarcie i tym samym pokazuje jednoznacznie, że ma się do czynienia ze ślizgonem. Z mniej istotnych rzeczy, o których można powiedzieć, to niewielkie znamię na prawej łopatce, które wyglądem przypomina motyla, oraz kilka mniejszych blizn rozsianych po całym ciele. Nie są one jednak na tyle istotne, aby posiadały jakieś większe znaczenie lub/i historie. Większość z nich powstała przez przypadek i nieuwagę. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Sob 20 Lut 2016, 20:57 | |
| Nie powiedziała tego. Anastasia nie powiedziała tego... Malfoy był obecnie pod wpływem wielu emocji, ból dłoni wcale nie pomagał, a świadomość tego, że stracił różdżkę tylko go dodatkowo nakręcała. I teraz właśnie Anastasia Fitzgerald dojebała jak z armaty waląc prosto w miejsce, w które nie powinna. Przynajmniej nie wtedy, kiedy jest w takim stanie jak teraz. Zacisnął dłoń mocniej na różdżce Morrigan, w oczach zapłonął mu istny ogień, który szukał teraz ujścia. Przekręcił nieco głowę, wciągnął głęboko powietrze i nim Anastasia dobrze się odwróciła w jego kierunku, gdy wracała na swoją pozycję, Malfoy był już w połowie drogi do niej. Jeżeli ktoś myślał, że będzie czarował, to się grubo pomylił. Nie, chłopak najzwyczajniej w świecie położył różdżkę Morrigan na zgięciu łokcia poszkodowanej ręki, aby mu nie przeszkadzała, szybkim, zdecydowanym chwycił Anastasię za przysłowiowe "szmaty" i niemalże pięścią dotykał jej brody, którą musiała podnieść, jeżeli nie chciała mieć bliskiego kontaktu z jego dłonią. Wpatrywał się w nią wzrokiem pełnym gniewu, frustracji, zranionej ambicji i honoru. Trzymał ją tak parę krótkich chwil, ale dla niego była to niemal wieczność. Analizował wszystkie za i przeciw, by ostatecznie jego mina przybrała wyraz odrazy, tak dobrze znany Anastasii. Patrzył tak na nią przez kilka pierwszych lat, nazywając przy tym Zdrajczynią Krwi. Puścił ją i uraczył ostatnim spojrzeniem, a potem zszedł z piedestału. - Profesorze Lupei, kontynuowanie tego jednak nie przyniesie mi satysfakcji. - Rzucił, na chwilę zapominając o bólu. - Udam się do skrzydła szpitalnego. Sam. - Ostatnie słowa powiedział spoglądając na Morrigan, gdyż doskonale wiedział, że będzie chciała iść z nim. Dlatego też wyraźnie zaakcentował to, że chce być sam. Rzucił różdżkę w jej stronę, skinął profesorowi Obrony przed Czarną Magią, po czym udał się w stronę wyjścia. Anastasii udały się dwie rzeczy. Mogła się cieszyć z tego, że wygrała pojedynek oraz mieć świadomość, że właśnie straciła szansę na cokolwiek ze strony Malfoya. Zraniona duma boli tym dotkliwiej tych, którzy stawiają ją na pierwszym miejscu. [zt - jeżeli nikt nie ma obiekcji]
|
Yvon Mavourneen Hennessy Pałkarz Złotych Chimer, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Prezentuje się przyzwoicie. Chociaż mierzy sobie zaledwie dwanaście cali, a z natury jest bardzo giętka, więc co za tym idzie trudna do złamania, przy niektórych zaklęciach zachowuje się nieprzyjemnie głośno. W rdzeniu umieszczony został szpon hipogryfa, całość zaś została wykonana z drewna derenia przyczyniającego się do wydawania rozpraszających świstów. OPANOWANE ZAKLĘCIA: Incarcerous, Drętwota, Relashio, Riddiculus, Bąblogłowy, Jęzlep, Salvio Hexia, Antivenenum, Linia Wieku, Protego Horribilis, Sardinus Eructo, Trantallegra, Herbivicus, Waddiwasi, Nox, Deprimo, Locomotor, Mobiliarbus, Glisseo, Bonum Ignis, Obliviate, Lapifors, Oculus Lepus.OPIS POSTACI: Siedemnastoletnie dziewczę, mierzące sobie sto siedemdziesiąt sześć centymetrów wzrostu o budowie wdzięcznej. Rozumiejąc przez to uwydatniony, średni ale krągły biust oraz wyraźnie zaznaczone biodra z naturalnym wcięciem w okolicy talii. Włosy, w kolorze miedzi sięgają mniej więcej do połowy pleców. Naturalnie są nieco pofalowane. Dłonie z wyraźnie zaznaczonymi kostkami, wąskimi nadgarstkami, spiłowanymi na migdałowaty kształt paznokciami. Skóra jest koloru jasnego. Wyróżnia się przede wszystkim piegami, które przybierając różne kształty, oraz odcienie koloru brązowo-pomarańczowego znajdują się w ilości nadprogramowej wszędzie. Pomiędzy jedynkami można spostrzec charakterystyczną, niedużą przerwę. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Nie 21 Lut 2016, 13:49 | |
| Nie miała najmniejszej możliwości, aby wtrącić się w to co rozgrywało się na deskach podium. Tak naprawdę nie widziała sensu w tym, aby jeszcze bardziej zaostrzać rozgrywającą się walkę. Anastasia musiała poradzić sobie sama. Obserwowała kolejno poczynania. Regularne wciskanie nosa Lupeia w przepychankę, przy której nie powinno go być. Gryfonka nie zawiodła swojego domu. Utrzymywała zimną krew do samego końca. Nawet wtedy, kiedy wszystkim znany, dumny Malfoy nie zamierzał przystać na przyjacielskie zakończenie. Nieprzyjemnie zmrużyła oczy, na komentarze które udawało się jej w trakcie potyczki regularnie wyłapywać. Momentami zapominała, dlaczego odkąd pamiętała nienawidzili się do takiego stopnia... On skutecznie przypominał Yvon o tym, że powinna pozostawać czujną. Zmieniał się, kiedy czuł na sobie presję zagrożenia – przegranej, na domiar wszystkiego z ręki dziewczyny. Westchnęła. Nieciekawie wyglądająca rana na dłoni wzbudzała odrazę, którą z trudem można było ukryć. Przełknęła ślinę, decydując się, na nie przestępowanie w przód z nogi na nogę, w celu dokładnego obejrzenia poharatanej skóry. Wystarczyło, że zawsze wierna paskudnym Ślizgonom, dwulicowa Morrigan otoczyła Malfoya sprawiając wrażenie zamartwionej. Zaklęcia leczące były dla Yvon niestabilnym, nieznanym gruntem. Teraz nie miała co szukać przy boku tego, którego najchętniej dobiłaby własnym butem – dla zasady, teraz nawet nie dlatego, że autentycznie się na niego o coś gniewała. Z tego co mówił nauczyciel, Slytherin automatycznie po przegranej stracił dwadzieścia punktów. Sama nie wiedziała, jaki widok był bardziej satysfakcjonujący. Plasowanie się na najniższym podium rankingu domów, czy może skaleczony przedstawiciel rodu czystokrwistych? Uśmiechnęła się kącikiem ust, odruchowo przysłaniając wspomniane dłonią. Gryfonowi nie wypadało cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia. Względny przedstawiciel płci przeciwnej opuścił pomieszczenie, zostawiając dziewczęta samym sobie. Trudno. Przynajmniej nie będzie miał okazji na przyjrzenie się walce między nią a Clemen, po której nie wiedziała, czego mogłaby się spodziewać. Ukradkiem zawiesiła wzrok na nauczycielu.
|
Costi Lupei Opiekun Gryffindoru, Nauczyciel OPCMDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i pół cala, serce smoka, akacjaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Nie jest piękny, nie wygląda sympatycznie, wkłada wiele wysiłku by utrzymać swój wizerunek, ale przecież najciemniej pod latarnią. Dwa metry, atletyczna budowa, czujne wilcze oczy, którym mało co umyka, orli nos, nieschludne krucze włosy i nieskrępowana elegancja. Nawet gdy kłania się w pas nie spuszcza z Ciebie wzroku, nawet kiedy się uśmiecha, wygląda jak głodny pies, nawet gdy się śmieje to spojrzenie wydaje się być zbyt zimne na człowieka. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Nie 21 Lut 2016, 17:44 | |
| Miał mieszane uczucia względem zaistniałej sytuacji. Kolejna z chwil podczas których musiał wybrać pomiędzy tym, co dyktował mu rozum i obowiązki pedagoga, a tym, co sam uznawał za słuszne patrząc z perspektywy własnego życia i doświadczeń. Niestety, z Bułhakowem na karku i Adarą wdrapującą się na stołek dyrektorski nie mógł pozwolić sobie na zbyt wiele. I tak spodziewał się nieprzyjemności z powodu zajścia na spotkaniu Klubu. Westchnął jedynie w duchu, widząc Morrigan zachęcającą swojego towarzysza do podjęcia wyzwania i choć Anastazja postąpiła dokładnie tak, jakby się po niej spodziewał - w końcu była szlachetnego serca gryfońskim dzieciakiem - ostatecznie uległa prostej prowokacji ze strony Malfoya, na którą Lupei jedynie przymknął lekko oczy wypuszczając powietrze nosem. Fitzgerald, Fitzgerald... Może powinien wtrącić swoje trzy grosze w przepychanki słowne między uczniami, może powinien zareagować na prawie-rękoczyny nim z 'prawie' staną się 'rzeczywistymi', splótł jednak ramiona na piersi dając ujście swojemu zmęczeniu niepocieszonym wyrazem twarzy. Piękna, szalona młodość. Trochę nawet zatęsknił widząc ten zaistniały dramat, a pomyślmy jak wielkiej części obrazu nie znał! - No dobrze... - westchnął opuszczając ramiona z rezygnacją i potarł palcami wewnętrzne kąciki oczu. Machnięciem ręki dosłownie zmiótł proporczyki z barierki, a te rozpłynęły się w powietrzu. - Panie Frigg, niech pan przypilnuje, by Pan Malfoy nie zemdlał gdzieś po drodze do Skrzydła Szpitalnego. - polecił jednemu ze starszych uczniów Huffa, będących obserwatorami Klubu Pojedynków- Jak zajmie się nim pielęgniarka może Pan wrócić, nie sądzę, by potrzebował trzymania za rączkę... - w sumie nie było już za bardzo za co trzymać, pomyślał ironicznie, maskując uśmieszek ustami zaciśniętymi w geście zamyślenia. - Pojedynek nierozstrzygnięty, Gryffindor zwycięża walkowerem. Fitzgerald, gratuluję udanego Levicorpusa, choć Ebublio było nader żałosne. Jest nad czym popracować. Clemen, Henessy, zapraszam na podest. - zaprosił panie, na których starcie liczyli chyba wszyscy w szkole. Sam nawet założył się z nauczycielem Historii Magii o to, która z nich wygra i bardzo chciał dostać swoje zwyciężone galeony! - Jak poprzednio, trzy rundy. Postawa, pokłon, atak i obrona. Zaczynajcie!
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Nie 21 Lut 2016, 18:08 | |
| Uważnie wpatrywała się w potyczkę Anastazji i Masciusa. Z wiadomych przyczyn kciuki trzymała za Anastazję. Nie przepadała za Malfoyem i chociaż nie życzyła mu źle, chciała, aby ktoś w końcu utarł mu nosa. Jej serce zaczęło dudnić gdzieś w miejscu gardła, kiedy rzucony expelliarmus nie wyleciał z różdżki, uderzając rykoszetem w jego dłoń. Wzdrygnęła się lekko widząc tyle krwi... wszędzie. Na całe szczęście profesor Lupei zareagował dość szybko, prowizorycznie tamując krwawienie. Nie zwróciła uwagi na całe zamieszanie, które robiły Morrigan i Anastazji wokół Ślizgona, wpatrując się w jego rozszarpaną rękę. Słysząc swoje nazwisko, zamrugała kilkakrotnie powiekami i ruszył w kierunku piedestału. Jej ruchy były spokojnie, chociaż czuła, że serce zaraz wyskoczy z jej piersi. To by dopiero było śmieszne, gdyby połamała sobie w taki sposób żebra! Wchodząc na piedestał, związała włosy w kucyk, aby te za bardzo jej nie przeszkadzały w potyczce. Bała się Hannessy. Każdy mądry by się jej bał. Gdy znalazła się już na swoim miejscu, ukłoniła się w kierunku dziewczyny z szerokim uśmiechem na ustach. - Powodzenia. Dodała głośno, wydobywając kawałek jawora ze swojej kieszeni i pewnie łapiąc go do ręki. Bała się rzucić expelliarmusem, widząc co stało się z dłonią Malfoya. Nie chciała wylądować w skrzydle szpitalnym z podobnym lub gorszym uszkodzeniem ciała. Zaraz po usłyszeniu "zaczynajcie" rzuciła swój pierwszy czar w jej kierunku. - Expelliarmus. Machnęła różdżką w kierunku Hannessy, nie czekając zbyt długo, bez namysłu rzuciła kolejnym zaklęciem. - Anatisquack.
|
Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Nie 21 Lut 2016, 18:08 | |
| The member 'Addyson Clemen' has done the following action : Rzut kością
'KOŚĆ K20' : 11, 10
|
Yvon Mavourneen Hennessy Pałkarz Złotych Chimer, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Prezentuje się przyzwoicie. Chociaż mierzy sobie zaledwie dwanaście cali, a z natury jest bardzo giętka, więc co za tym idzie trudna do złamania, przy niektórych zaklęciach zachowuje się nieprzyjemnie głośno. W rdzeniu umieszczony został szpon hipogryfa, całość zaś została wykonana z drewna derenia przyczyniającego się do wydawania rozpraszających świstów. OPANOWANE ZAKLĘCIA: Incarcerous, Drętwota, Relashio, Riddiculus, Bąblogłowy, Jęzlep, Salvio Hexia, Antivenenum, Linia Wieku, Protego Horribilis, Sardinus Eructo, Trantallegra, Herbivicus, Waddiwasi, Nox, Deprimo, Locomotor, Mobiliarbus, Glisseo, Bonum Ignis, Obliviate, Lapifors, Oculus Lepus.OPIS POSTACI: Siedemnastoletnie dziewczę, mierzące sobie sto siedemdziesiąt sześć centymetrów wzrostu o budowie wdzięcznej. Rozumiejąc przez to uwydatniony, średni ale krągły biust oraz wyraźnie zaznaczone biodra z naturalnym wcięciem w okolicy talii. Włosy, w kolorze miedzi sięgają mniej więcej do połowy pleców. Naturalnie są nieco pofalowane. Dłonie z wyraźnie zaznaczonymi kostkami, wąskimi nadgarstkami, spiłowanymi na migdałowaty kształt paznokciami. Skóra jest koloru jasnego. Wyróżnia się przede wszystkim piegami, które przybierając różne kształty, oraz odcienie koloru brązowo-pomarańczowego znajdują się w ilości nadprogramowej wszędzie. Pomiędzy jedynkami można spostrzec charakterystyczną, niedużą przerwę. Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią Nie 21 Lut 2016, 19:37 | |
| Wiedziała, że to tylko kwestia czasu nim nie zostaną wywołane. Kiedy tak się stało, jeszcze chwilę myślała o poprzednim zdarzeniu, ale aby nie zaprzątać sobie głowy, zagryzła boleśnie koniec własnego języka. To skutecznie na krótką chwilę odwiodło myśl o tym, że nie będzie co zbierać także z jej dłoni – a te w końcu były jej bardzo potrzebne. Wchodziła na piedestał, na którym znajdywała się już tyle razy, wolnym krokiem starając się myśleć tylko o tych dwudziestu punktach, które przecież były takie ważne. Ważniejsze... Od zdrowia? Skłoniła się, naprawdę należycie, z wyuczoną do takich chwil gracją kiedy nawiązywała z dziewczyną większy kontakt wzrokowy. Hennessy nie uśmiechnęła się ciepło. Wydawała się być w tym przypadku bardzo obojętna. Trzymała nerwy na wodzy. Przynajmniej starała się. Różdżko. Gdybyś Ty mi mogła przynajmniej ten jeden raz, tutaj nie przynieść na zajęciach wstydu. Co Ty byś mnie nie zawiodła, kiedy potrzebuję, bardzo mocno potrzebuję sprać porządnie cztery litery kurczakowi Clemen. A może Anastasia teraz też zaczynała w nią wątpić? Różdżkę znalazła za paskiem. Zawsze upychała ją tam starannie, w obawie przed tym, że z nieco zbyt płytkich kieszeni w których nie często trzymała dłonie, zwyczajnie wypadnie, zmuszając dziewczynę do wydania wszystkich oszczędności na nowy kawałek drogocennego drewna. - Protego Horribilis! - Zaklęcie zdawała się rzucić w pośpiechu. Zaledwie chwilę po tym, kiedy spostrzegła jak Clemen zaczyna wskazywać w kierunku trzymanej w nieco niestabilnej dłoni różdżkę. Zacisnęła wargi w wąską linię. Liczyła na pozytywny rezultat. Nie wyobrażała sobie przegranej z kimś takim jak Puchonka. - Incarcerous. - Syknęła. Czasami podczas wykonywania zaklęć, różdżka Gryfonki zachowywała się bardzo głośno – jakoby właścicielka, a to z powodu specyficznego drewna z którego została wykonana. Wykonała o dwa kroki w tył. Zrobiła to bez większego namysłu, jak gdyby miało ją to ochronić, a przecież nie mogło, przed jednym z zaklęć. - Sardinus Eructo! - Rzuciła. W tym momencie chwytała się naprawdę wszystkiego.
Ostatnio zmieniony przez Yvon Hennessy dnia Nie 21 Lut 2016, 19:39, w całości zmieniany 1 raz
|
Temat: Re: Sala obrony przed czarną magią | |
| |
| Sala obrony przed czarną magią | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |