|
Boisko do QuidditchaIdź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Kim Miracle Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: cyprys || róg jednorożca || sztywna || 11 caliOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Lumos, Expelliarmus, Orbis, Everte Statum, Avifors, Oppugno, Fumos Duo, Protego Totalum, Flippendo DuoOPIS POSTACI: Dziewczyna ma blond włosy, które są w w wiecznym nieładzie, albo związane w jakiś warkocz, bądź kucyk, a następnie rozpuszczone i poskręcane w fikuśne loki. Tęczówki są w barwie błękitu, roześmiane, błyszczące piękne oczęta. Zawsze widać u niej szeroki uśmiech, którym obdarowuje każdego, kogo napotka na swojej drodze. Jej cera jest jasna, ponieważ promienie słońca nie potrafią ubarwić jej skóry. Jednego dnia, gdy się opali jest czerwona jak pomidor, a następnego dnia nie ma już nic - ani czerwieni, ani brązu. Mierzy sobie 152 cm wzrostu i jakoś na to nie narzeka. Lubi być niska, mimo że zawsze musi patrzeć na innych z dołu. Waży 49 kg. Jest drobnej postury, więc czasami ma się wrażenie, że byle jaki podmuch wiatru zabierze ją ze sobą siną w dal. Jednak pozory mylą. Diabeł ukrył się w ciele aniołka. Dziewczyna ma naprawdę dużo siły. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Pon 23 Maj 2016, 16:33 | |
| Krzyknęła, gdy wpadła na koleżankę. Odbiła się i pokręciła głową. Obraz jej się rozmył przed oczami,i i czuła jak się przez chwilkę kręciła na miotle w powietrzu. Krzyknęła i złapała stabilnie kij. Spojrzała w bok widząc jak Yvon odbija tłuczek. Odsunęła się gwałtownie znowu czując, że chwieje się na miotle. Skinęła jeszcze do niej głową w podziękowaniu. - Cholera - warknęła pod nosem czując, że nadal kręci się w jej głowie, gdy ten nieznośny stan minął poleciała W stronę Maurycego, aby mu pomóc. teraz już nie miała zamiaru gnać jak popierdolona przez boisko. Co jak co, ale życie było jej jeszcze miłe. Znalazła się niedaleko Longbottoma, aby w razie czego miał szansę rzucić jej kafla, gdyby nie miał szans wrzucić go w pętle. nadal czuła skutki zderzenia, ale starała się być silna i skupiać się na otoczeniu i kaflu. To on był teraz priorytetem. kafel i oczywiście współpraca.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Pon 23 Maj 2016, 17:05 | |
| - Oh! Dziękuję. – posłała Krukonce promienny uśmiech, kiedy zlitowała się nad biedną Puchonką i sama poprawiła jej krawat, co Clemen przyjęła z widocznym wyrazem ulgi malującym się na jej zaczerwienionej twarzy. Jedną ręką wygładziła pospiesznie mundurek, strzepując z siebie jeszcze pojedyncze źdźbła trawy. Ścisnęła w dłoniach swój aparat, opierając się o balustradę, która odgradzała boisko od trybun i nie pozwalała żadnemu z widzów spaść. Wstyd się przyznać, ale Puchonka nie wiedziała jak nazywają się poszczególne drużyny, a co dopiero kto gra. Na jej ustach zagościł lekki uśmiech, gdy Kaylin wspomniała o Graysenie. W kościach czuła, że Kaylin nie przyszła tu dla zwykłej rozgrywki. Kurczowo trzymając aparat w dłoni, starała się złapać jak najlepsze ujęcie, co w warunkach gdy wszyscy poruszali się z zawrotną szybkością, było naprawdę trudne. Zbladła, gdy Krukonka wskazała jej Ślizgona na miotle. - Oh… – szepnęła cicho, odnajdując Ururu, a z jej twarzy w dalszym ciągu nie schodził wyraz zaskoczenia. - Nie wiem… Nic mi nie mówił, że gra… – odpowiedziała pospiesznie, oblewając się na nowo rumieńcem. - Co nie oznacza, że będę kibicowała twojej drużynie! Nie ma mowy! – zachichotała, na powrót unosząc aparat do twarzy, aby móc zrobić zdjęcie.
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Wto 24 Maj 2016, 12:14 | |
| Maurycy złapał piłkę i rozejrzał się szybko. Sekundy pozostawione mu na reakcję nie pozwalały na podjęcie szczególnie wymyślnych kroków. Otoczyła go trójka ścigających przeciwnej drużyny, więc logicznym było w tej sytuacji podanie piłki dziewczynom na dole, ale te w szale bojowym padły na boisko w czasie, kiedy on szybował w górę. Z braku lepszych opcji postanowił pikować przez chwilę w dół z nadzieją, że ziemniaki z przeciwnej drużyny wpadną na siebie, po czym szybko pociągnął miotłę do góry, żeby wyprostować lot i móc ruszyć w stronę bramek. W sytuacji, w której unik by mu się nie udał, Maurycy cisnąłby piłką w błoto na dole, bo Kim i Antygona miały większe szanse na chociaż jej przejęcie.
Rzut - unik
|
Temat: Re: Boisko do Quidditcha Wto 24 Maj 2016, 12:14 | |
| The member 'Maurycy F. Longbottom' has done the following action : Rzut kością
'KOŚĆ K20' : 18
|
Antigone Hennessy Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Mierząca pełne trzynaście cali, niezbyt giętka, ale jednocześnie ciężko przypisać jej stuprocentową sztywność. Wykonana z cisu, posiadająca za rdzeń włókno ze smoczego serca, solidnie wykonana, cechująca się nadzwyczajną matowością powierzchni oraz surowym wyglądem. Zdaje się niezbyt pasować do płci pięknej, jednak doskonale leży w dłoni Antigone.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Fumos, Protego, Conjunctivitis, Drętwota, Everte Statum, Orbis, Alohomora, Vad Infer, Lacarnum Inflamari, Levicorpus, Procella, Verdillious, Obliviate, Enervate, Avifors, Protego Horribilis, Serpensortia OPIS POSTACI: Dziewczę nieco kanciaste, niewątpliwie pozbawione nadprogramowych kilogramów, jednak we właściwych miejscach zaokrąglone, ponadto wysportowane i stosunkowo silne, co rysuje się niemałym kontrastem w stosunku do filigranowej figury. Osiągnęła wzrost mierzący dokładnie sto siedemdziesiąt cztery centymetry, stając się istotą powszechnie uważaną za całkiem wysoką w konfrontacji z płcią; Porusza się z subtelną, nienachalną gracją, która stanowi swoistą oprawę dla naturalnej pewności siebie. Jedyną cechą nieodzownie wpisującą ją w rodzinę Hennessy są oczy. Iskrzą się barwą ciemnej czekolady, wpadają w swej głębi w niezbadane odmęty czerni. Kształt upodobniony do osławionych migdałów podkreśla wachlarz czarnych, gęstych rzęs, naturalnie podwijających się u końców, otwierających nieco sceptyczne spojrzenie, akcentując złośliwe iskry mające za swoje tło toń ciemnego brązu. Ciemne, mocne brwi dopełniają ekscentrycznej oprawy, wieńcząc idealną kompozycję. Wydatne kości policzkowe całym swoim majestatem podkreślają naturalną nutę ostrości obecną w rysach dziewczyny. Lekko spiczasty podbródek, szczupłe policzki, wyrazisty łuk brwiowy składają się na wyjątkowo szlachetną oprawę, którą sobą prezentuje. Stosunkowo wąskie usta, drobny nos, okraszony gdzieniegdzie pojedynczymi piegami, stanowią jedne z ostatnich elementów goszczących na buzi Hennessy. Tą z kolei okalają kruczoczarne pasma, barwą przypominające heban, płynące kaskadą, układając się w lekkie fale, aby zakończyć swoją drogę ledwie nad linią wąskich ramion. Pojedyńcze kosmyki stanowią grzywkę nieodłącznie goszczącą na czole Antigone, układającą się w niedbałym, aczkolwiek odnajdującym pewną harmonię, porządku. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Wto 24 Maj 2016, 16:07 | |
| Zderzenie z Puchonką dość solidnie nią wstrząsnęło, dosłownie rzecz traktując. Obie zachybotały się niebezpiecznie, próbując utrzymać równowagę, z której wybiła nagła kolizja. Hennessy chwyciła mocno trzon miotły, pamiętając o tym, iż w takiej sytuacji za wszelką cenę nie mogła dać się z niej zrzucić bezlitosnej sile losu. Zawdzięczając dalszy przebieg niefortunnych zdarzeń szczęściu, utrzymała się w pionie, przez kolejne sekundy wyrywając się z oszołomienia. Rzuciła jedno spojrzenie w kierunku Kim, chcąc chociażby zdawkowo zmonitorować jej stan — nie miała wszak żadnej gwarancji, że druga ścigająca równie zgrabnie poradziła sobie z wzajemnym ciosem. Refleksja ta, pchnięta ochłapami troski zagnieżdżonymi w umyśle, nie ciągnęła się jednak przez liczne sekundy, które z wyjątkowym pędem umykały w rozgrywce. Już po chwili, doszedłszy do siebie, powiodła wzrokiem za sylwetką Longbottoma, którą otoczyła ślizgońsko-krukońska chmara. Ruszyła przed siebie, wiedząc, że w razie sytuacji awaryjnej, ten zechce podać kafel do niej lub do Puchonki, z którą niedawno się dotkliwie zderzyła. Szybko oceniwszy sytuację, przemknęła omijając punkt, w którym zmierzali Ścigający Wiwern, aby zatrzymać się przy polu bramkowym, tym samym wystawiając się Maurycemu, który zdołał umknąć przeciwnej drużynie.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Sro 25 Maj 2016, 00:51 | |
| Stała bokiem do Addyson, wzrokiem wodząc po boisku i skupiając się na sylwetce Graysena, dla którego tak naprawdę pojawiła się na całym meczu. Sama nie wiedziała czemu, w końcu zdecydowała się na jakimś pojawić, czemu właśnie dla niego? Wiedziała, że znajomość z Carrowem była dla jej ojca bardzo ważna, ale czy on kierowała się tylko uczuciami pana Wittermore, gdy pozwalała Graysenowi zagościć w jej życiu? Chociaż jeszcze tego nie wiedziała, chociaż nadal nie potrafiła tego pojąć, prawdą było, że to właśnie Krukon stał się jej ostoją, jej gwarantem bezpieczeństwa, które tak ważne było dla niej po ostatnim ataku Yvon. Żeby było śmieszniej - od tamtej pory w relacji między dziewczętami było po prostu... cicho. Tylko, czy nie była to cisza przed burzą? Na widok obu bliźniaczek Kaylin poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. - Nie wiedziałaś? - Zapytała, choć nie do końca jej w to wierzyła. Z resztą, to nie była jej sprawa. Sama teraz stała na trybunach i wodziła wzrokiem za kolegą, który przecież nie znaczył dla niej tyle, ile mogło się wydawać. Bo, czy nie wyglądało to dziwnie, że najpierw pojawia się z nim na balu, a potem specjalnie dla niego przychodzi na mecz? Samo starcie Srebrnych Wiwern ze Złotymi Chimerami nie interesowało jej jakoś specjalnie. Choć musiała przyznać, że drużyna Puszko-Gryfów wydawała się być w dużo lepszej formie. Aż zrobiło jej się smutno, gdy zobaczyła bladego, ewidentnie sztywnego Malfoya, który wyglądał jakby chciał a nie mógł. Na Black nawet nie spojrzała, a Ururu... Cóż, w jakiś sposób musiała docenić jego starania. To wszystko jednak przestało mieć znaczenie, gdy na trybunach nauczycielskich mignął jej Vaksilij. Teraz widziała tylko jego, choć też nie na długo, bo jednak śmigające nieopodal sylwetki wyrywały z zamyślenia. - Mojej? Ach, ale ja nikomu nie kibicuję. - Powiedziała zgodnie z prawdą. No, prawie. - To znaczy, trzymam kciuki za Graysena, ale cała drużyna jest mi raczej obojętna.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Sro 25 Maj 2016, 03:15 | |
| Głębokie westchnięcie naznaczone podszytym rozczarowaniem opuściło płuca dziewczyny. Ach ta Nadziejka, co ona taka skryta i nieśmiała? -No proszę cię Hope, nie musisz przede mną udawać. Przecież nie wypaplam przed całą szkołą, nawet jeśli byłby to jakiś paskudny Ślizgon - fakt, przestała sprzedawać cudze sekrety już w czwartej klasie, teraz stała się już istną twierdzą tajemnic - jeżeli ty mi nie powiesz, to ja tobie też nie. Żachnęła się żartobliwie wydymając wargi i jak gdyby nigdy nic zwróciła się w stronę boiska, na którym nareszcie coś zaczęło się dziać. Całkowicie mimowolnie odnalazła przychylne jej buzie, zawieszając wzrok na dłużej przy jednej z nich. -Działo się coś ciekawego podczas mojej nieobecności w szkole? Wiesz, my Gryfoni nie chodzimy zbyt często na lekcje i obawiam się, że brakuje mi informacji z pierwszej ręki... Nie było jej dane kontynuować swego wywodu, bowiem gra nareszcie się zaczęła. Już pierwsze sekundy w powietrzu uświadomiły niemalże wszystkich na boisku, iż początek rozgrywki został zdominowany przez waleczne Chimery. Ale zaraz, cóż to takiego? Czyżby...? Anastasia Fitzgerald, ponura, cierpiąca ofiara marszu? HA HA, na pewno nie na widok ledwie zipiącego M. Malfoya, który wyglądał jakby zaraz miał się zesrać na swojej chyboczącej miotle. Z trudem opanowywała nasilające się spazmy śmiechu i szyderstwa. Biedaczka aż się zapowietrzyła i musiała ratować się potężnym kaszlem starego astmatyka. -Ale frajerzy z tych Wiwern - skomentowała podniecona, gdy tylko udało jej się złapać oddech. Ale to nie na nieradzących sobie z grą Wiwernach się skupiała, wzrok samej Anastasii jak i podejrzewała samej Hope, ogniskował i wodził za członkami kibicowanej drużyny. Jak zawsze w takich sytuacjach, targały nią silne emocje, które mogła wyładować tylko w jeden sposób. -WOOOOOOHOOOOOOO DAJESZ MAURYCYYYYYY - krzyczała wraz z tłumem, skacząc w miejscu niczym mała kauczukowa piłeczka. Podekscytowana i radosna, na próżno było szukać śladów poważnych, ciężkich rozmów poprzedniego wieczora. Łez, dramatycznych słów, przemyśleń. Nie, tutaj nie było dla podobnych wspomnień miejsca. A może nie tylko tutaj?
|
Nadzieja Potocka Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, nieco giętka, włos z głowy wili, czarny orzechOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: OPPUGNO, PORTUS, TERGEO, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FUMOS, IMMOBILUS, PETRIFICUS TOTALUS, GEMINO, ACCIO, AQUAMENTI, FINITE, HERBIVICUS, REPARO, VENTUS || Łatwe: EBUBLIO, OBSCURO, REPLEO, ANIMO LEPORE, CANTIS, MOBILE IMAGINEM, CAPILLUS TINCTURA, DULCIUS, MELOFORS ||Trudne: MEMORIA IMAGINEM, SALVIO HEXIAOPIS POSTACI: Nadziejka o wzroście nieco większym od przeciętnej szesnastolatki, czyli jakieś takie 165. Waga... lekko poniżej normy, pomimo, że dużo je. Twarzyczka: dość okrąła i dziecięca, mały nosek, różane usteczka. Przy uśmiechu podkreślają się jej mocno policzki. Oczy zielone. Cera taka jakaś typowa dla środkowej, nieco wschodniej Europy. Dodatkowo piegi, ujawniające się bardziej latem. Brwi średniej grubości. Kasztanowe włosy bywają pofalowane, sięgają za ramiona. Czasami je spina w koczek. Grzywka samodzielnie obcięta, czasem ją zaczesuje bardziej na czoło, czasami bardziej w bok. W zależności od nastroju, nosi okulary. Nie ma specjalnie dużej wady. Uwielbia też wszelkie akcesoria do włosów, spinki, wstążki. Jej codzienne ubrania nawiązują nieco do minionych epok. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Sro 25 Maj 2016, 08:13 | |
| Oho. Tego się nie spodziewała. W takim razie musiała coś powiedzieć. - Wydaje mi się... że Maurycy jest w porządku... ale to w końcu mój kuzyn, nie umiem go tak oceniać - zmusiła się do uważnego zlustrowania twarzy wszystkich zawodników. - Esencją paskudztwa w tej chwili jest chyba Malfoy... - mruknęła faktycznie zdegustowana na widok chłopaka w niesamowicie niekorzystnej fryzurze, kurczowo trzymającego się miotły, jakby jej dosiadał po raz pierwszy. Chciała już odpowiedzieć na Anuszkowe pytanie, jednak zawodnicy poszybowali do góry. Jej dłoń szybko znalazła się na czole w efekcie zobaczenia co ci Ślizgoni robią. Najlepszy okazał się ten nowy, co było jeszcze śmieszniejsze. - Możemy zrobić wybory Mistera Frajera, jeśli chcesz - powiedziała zatrzymując wzrok na Graysenie. Oj, kolego, dzisiaj akurat będziesz miał konkurencję, pomyślała. Ale zaraz spojrzała na kuzynka, który złapał piłkę. LONGBOTTOMSKA KREW. Razem z tłumem podskoczyła z entuzjazmem. - Leć, kuzynku, leć! - krzyknęła wciąż mając lornetkę przytkniętą do oczu. Właściwie to nawet nie była w szoku. Jej kuzyn był przecież najlepszy. Za to kuzynka... no, chyba miała dzisiaj gorszy dzień... Wróciła znowu do przyglądania się latającym chłopcom. Czemu w obu drużynach było tyle dziewczyn? Kompletnie nie wiedziała, co wybrać. Wybrać. Aż odsunęła od siebie lornetkę i potarła zawstydzona nosek. Czy ona była w sklepie, żeby robić takie rzeczy? - Ehhh, jeszcze nikt mi nie wpadł w oko, Anastasio. Słabo się starają - parsknęła śmiechem. - Chyba poczekam do pierwszej naprawdę dobrej akcji... a na lekcjach... - starała się ogarnąć, jakby to streścić dziewczynie. - ...ciesz się, że nie było ciebie na eliksirach. Poza tym ogólnie mało kto chodził. W średnich rocznikach tylko jedna osoba się pojawiała na większości lekcji. Ten szarowłosy co tam lata od Ślizgonów. Podobno ma jakieś nadmierne zapędy poznawcze... mówią, że to taka ślizgońska Wittermore - parsknęła śmiechem. Addyson widocznie lubi takie przeuczone dzieciaki bez życia. Aczkolwiek nie widziała jej z szarowłosym od czasu balu. - Ogólnie wystarczy, że napiszesz prace zaliczeniowe, jak nie masz ocen - zakończyła pogadankę o szkole wbijając ponownie spojrzenie przez lornetkę na mecz.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Sro 25 Maj 2016, 14:17 | |
| - Kto jest według ciebie najprzystojniejszym kąskiem z obu drużyn? - Maurycy jest w porządku... Anastasia kompletnie zbaraniała, ale nie mogła pozwolić, aby dziewczyna odgadła jej zszokowany wyraz twarzy. No tak, to miało sens... z tego co słyszała nie byli rodzeństwem ciotecznym, więc rodzina musiała ich już zapewne zeswatać lata temu... a może dopiero próbowała... -Emmm ale chyba nie jesteście aż tak blisko spokrewnieni, więc w sumie to nic takiego hahahah - zaśmiała się sztucznie, głęboko skonsternowana własną niewiedzą. Cholercia, ale słaba sytuacja. Zaręczą się? Wezmą ślub? Ach, jak niezręcznie! Poszła z nim na bal, trzymała za rękę... a on był już obiecany Nadziejce?! - Muszę przyznać, że bardzo mu do twarzy w nowej fryzurce. Ty go obcinałaś? - zapytała ostrożnie, chcąc wybadać teren, po czym zręcznie, niepozornie, przeszła do następnego tematu, który niewiele miał wspólnego z wrodzoną życzliwością i empatią Fitzgerald. - Nawet mi nie mów, nie rozumiem jak Morri może się z nim przyjaźnić, przecież to straszny przychlast i ziemniak - zgodziła się z koleżanką, marszcząc przy tym nos. Za nic w świecie nie przyznałaby się, że jeszcze nie tak dawno temu uznawała go za co najmniej atrakcyjnego faceta, z którym zdarzyło jej się wymienić śliną. Tragedia. - Mister Frajer to żadna frajda, nie mogłabym się zdecydować kogo wybrać, aż tylu ich jest w tych Wiwernach. Anastasia kątem oka obserwowała reakcję Puchonki, wciąż intensywnie się zastanawiając nad jej zachowaniem i reakcjami podczas meczu. Niby mówiła, że nikt jej nie wpadł w oko, a wcześniej stwierdzała co innego... musiała być po prostu zawstydzona i nieśmiała. - YYYYYY ten tam szary jest Ślizgonem? Jesteś pewna? - zmrużyła konspiracyjnie oczy, ale jego sylwetka jedynie mignęła gdzieś w dali - ach, czyli nic nowego. Już zdążyłam utonąć w zaległościach, a te referaty... na samą myśl jest mi słabo.
|
Nadzieja Potocka Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, nieco giętka, włos z głowy wili, czarny orzechOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: OPPUGNO, PORTUS, TERGEO, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FUMOS, IMMOBILUS, PETRIFICUS TOTALUS, GEMINO, ACCIO, AQUAMENTI, FINITE, HERBIVICUS, REPARO, VENTUS || Łatwe: EBUBLIO, OBSCURO, REPLEO, ANIMO LEPORE, CANTIS, MOBILE IMAGINEM, CAPILLUS TINCTURA, DULCIUS, MELOFORS ||Trudne: MEMORIA IMAGINEM, SALVIO HEXIAOPIS POSTACI: Nadziejka o wzroście nieco większym od przeciętnej szesnastolatki, czyli jakieś takie 165. Waga... lekko poniżej normy, pomimo, że dużo je. Twarzyczka: dość okrąła i dziecięca, mały nosek, różane usteczka. Przy uśmiechu podkreślają się jej mocno policzki. Oczy zielone. Cera taka jakaś typowa dla środkowej, nieco wschodniej Europy. Dodatkowo piegi, ujawniające się bardziej latem. Brwi średniej grubości. Kasztanowe włosy bywają pofalowane, sięgają za ramiona. Czasami je spina w koczek. Grzywka samodzielnie obcięta, czasem ją zaczesuje bardziej na czoło, czasami bardziej w bok. W zależności od nastroju, nosi okulary. Nie ma specjalnie dużej wady. Uwielbia też wszelkie akcesoria do włosów, spinki, wstążki. Jej codzienne ubrania nawiązują nieco do minionych epok. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Sro 25 Maj 2016, 15:00 | |
| Nadziejka nie zauważyła tego, jak bardzo Anuszka zagubiła się w tym wszystkim. Jednak jej sztuczny śmiech bardzo zaniepokoił dziewczynę. Czyżby jednak to, co powiedziała, źle zabrzmiało? Ale przecież ocenianie kuzyna pod względem wizualnym nie jest chyba już wielką zbrodnią... Na jej piegowatą twarzyczkę wpłynął lekki rumieniec. - Cóż, właściwie to on jest mi najbliższy - wyjaśniła spuszczając wzrok. Miała na myśli to, że w pierwszej linii nie miała kuzynostwa, a babcia jej i Maurycego były siostrami... No ale wyszło, jak wyszło, a dziewuszka nie dostrzegła, jak to zabrzmiało. - Nie, nie ja. Szkoda, że to zrobił, lepiej wyglądał w tej poprzedniej - wzruszyła ramionami. Kuzynek w trójkącie zawsze wyglądał tak uroczo. Kwinęła tylko głową na jej słowa o Malfoju. Nie wiedziała czemu Anastasia nie jest negatywnie nastawiona do Morrigan, skoro ta była Ślizgonką, ale bardzo się z tego powodu cieszyła. Ciężko by się jej kibicowało, gdyby przy każdym okrzyku do panny Black, Gryfonka piorunowała ją wzrokiem. Uśmiechnęła się lekko na komentarz koleżanki dotyczący Mistera Frajerstwa. Ona jednak miała zamiar wybrać tego jedynego. Hehe. - A może jednak Krukonem... - Nadziejka zawahała się teraz. Właściwie czemu szarowłosy miałby być Ślizgonem? Ostatnio widziała go na balu, nie mogła sobie więc przypomnieć koloru jego szkolnej szaty. - Chyba masz rację, jest z Ravenclawu. Znajomi się z takim jednym chłopakiem, który na sto procent jest Krukonem - powiedziała rumieniąc się lekko. Fletcher na miliard procent jest od granatowych, więc tym razem nie sądziła, że się myli. Jednocześnie trochę to wyjaśniło, dlaczego Addyson zadaje się z szarowłosym. Jak mogła myśleć, że jej współlokatorka ma bliższe kontakty z jakimiś losowymi Ślizgonami? - Nic nie mów. Nie cierpię przepisywania podręcznika. Chcę już wakacje - westchnęła.
|
Graysen E. Carrow Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastycznaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Sro 25 Maj 2016, 19:17 | |
| Od momentu wejścia na boisko, Carrow nie ma zbyt wiele do roboty, cała akcja rozgrywa się bowiem między ścigającymi obu drużyn. Nie widząc wypuszczonych tłuczków, dryfuje w powietrzu, czekając na odpowiednią okazję. Gołym okiem widać, że Wiwerny nie są dziś w najlepszym stanie, widząc tych frajerów w szatni można już było podobny wniosek wysunąć, ale do tej pory szczerze liczył na to, że gdy tylko odbiją się od ziemi, to wszystko ulegnie zmianie. Wciąż jeszcze mieli na to czas, to dopiero początek. Tylko szkoda, że Malfoy zaraz się spieprzy z miotły i zginie na miejscu. Nie, wróć. Nie można koledze życzyć źle, o nie. Przecież nie mogą sobie pozwolić na stratę gracza. Słyszy charakterystyczny dźwięk piłek, które są jego specjalnością i już wie, że obrały sobie cel. -BLACK!-krzyczy na widok tłuczka lecącego wprost na szukającą Morrigan. Śmiga w jej kierunku i próbuje z całej siły odbić kulę, celując tym samym w zawodnika przeciwnej drużyny, który znajduje się możliwie jak najbliżej.
rzut-odbicie tłuczka
|
Temat: Re: Boisko do Quidditcha Sro 25 Maj 2016, 19:17 | |
| The member 'Graysen E. Carrow' has done the following action : Rzut kością
'KOŚĆ K20' : 15
|
Peter Figglehorn Obrońca Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cedr, Łza cerbera, 12 cali, giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Diffindo, Drętwota, Protego, Fumos, Lumos, Accio, Bombarda, Enervate, Levicorpus, Calvorio, Avis, Muffliato OPIS POSTACI: Chłopak kompletnie nie wygląda na sportowca. Wydaje się być chudy i słaby, co nie jest do końca prawdą. Masę mięśniową gdzieś tam ma, chociaż nie widać tego na pierwszy rzut oka. Mięsie brzucha są delikatnie zarysowane, ale są. Z twarzy przypomina miłego, nieco ciapowatego chłopaka o dobrym sercu, choć ma ten błysk cwaniaka w oku. Na całej twarzy ma pieprzyki, które robią z niego "nakrapianego". Jasne, bursztynowe oczy odbijają wszystkie światełka. Nos ma zadarty ku górze, a jego ciemno brązowe włosy, sterczą na wszystkie strony, jakby dopiero co podniósł się z łóżka. Malinowe usta, prawie zawsze przyzdabia szeroki uśmiech. Ma długie, zręczne palce i całe 188 centymetrów. Niekiedy bywa to jego atutem, a jeszcze kiedy utrudnieniem. Sam nie opisałby się jako przystojnego, choć za szpetnego też się nie uważa. Jest przeciętniakiem, chociaż to już zależy od gustów. Temat: Re: Boisko do Quidditcha Czw 26 Maj 2016, 11:55 | |
| Z każdym zbliżającym się meczem Quidditcha, Figglehorn czuł podekscytowanie, choć jednocześnie strach i niepewność. Jednocześnie cieszył się jak małe dziecko, czemu towarzyszyły podskoki i piski radości, ale natomiast z drugiej bal się zawieść drużynę. Co prawda jest szybki i sprytny, czego potrzeba każdemu dobremu obrońcy, jednak zawsze jakiś stresik jest. Quidditch był jego ulubioną formą sportu, mimo iż można nieźle oberwać tłuczkiem, czy od innego gracza. Ale hej! To tylko boli jak cholera przez kilka chwil, a potem tracisz przytomność i nie czujesz nic! Wszedł do szatni w prawej ręce kurczowo ściskając trzon miotły. Wszyscy już byli zwarci i gotowi. Przywitał się, stosunkowo głośnym "cześć przyszli posiadacze pucharu!, podchodząc do drużyny z szerokim uśmiechem. Niby mordka mu się cieszyła, ale ręce trzęsły jak cholera. Mimo tego, starał się utrzymywać pozory optymistycznie nastawionego Petera. Wyszedł na boisko za resztą, a przywitał go widok, który zapierał dech w piersiach. Na trybunach były takie tlumy, że nie wiedział czy się ekscytować jeszcze bardziej, czy wręcz przeciwnie. Wbrew wszystkiemu, uśmiech na jego twarzy poszerzył się jeszcze bardziej. Tyle osób przyszło pooglądać jak latają za piłkami... Zastanawiał się, czy wśród tego tłumu znajduje się jego ojciec. Obiecał, że postara się zwolnić z pracy, ale nigdy nic nie wiadomo. Ustawił się na swoim miejscu, dosiadł miotły i skupił wzrok na kapitanach, podających sobie dłonie. Już za chwilę mówił głosik w jego główce. Był doskonale przygotowany, by w końcu wzbić się w powietrze i poszybować do swoich pętli. Ostatni raz omotał spojrzeniem trybuny i kibiców, wykrzykujących różne słowa, które zlewały się w jeden, głośny krzyk. Do jego uszu dotarł gwizdek i wzbił się w powietrze, zajmując w ekspresowym tempie swoje miejsce przy pętlach.
|
Niosący Naukę NPC
Temat: Re: Boisko do Quidditcha Pią 27 Maj 2016, 12:02 | |
| Na trybunach zawrzało od nadmiaru emocji. mecz zaczął się wreszcie rozkręcać, a lecące na siebie postacie nie miały szans na uniknięcie zderzenia. Maurycy wykonał zgrabny unik, pędząc jak wiatr w stronę obręczy, co spowodowało, iż pędzący na siebie Malfoy i panna Rosier zderzyli się w powietrzu! Z pewnością zabolało ich to potwornie, a biorąc pod uwagę prędkość cudem było, że Amelia utrzymała się na swojej miotle. Niestety, Mascius nie miał tyle szczęścia i runął jak długi na ziemię. Jego upadek został zamortyzowany przez zaklęcie obronne rzucone różdżką sędziego, jednak miotła, która posiadał roztrzaskała się na drobny wiór. Jednym zdaniem - Wiwerny właśnie straciły jednego z graczy! Nikogo to jednak nie dziwiło, a osłabienie słabej już drużny sprawiło jedynie, że cała trybuna kibicująca właśnie Srebrnym jęknęła przeciągle zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo nie mieli szans na zdobycie pucharu. Ururu Marquez, który popędził w tę samą stronę, co jego koledzy na szczęście leciał wolniej i w ostatniej chwili wyhamował. Niemniej, nie miał czasu na reakcję, jedyne co mógł poczuć to wiatr, który pozostawiał za sobą Longbottom niebezpiecznie zbliżając się do obręczy przeciwnej drużyny. Obrońca Wiwern poczuł narastającą presję, a z czoła spłynął mu pot. Czyżby teraz wszystko zależało od niego? Morrigan wdzięczna Graysenowi za uratowanie życia rozglądała się desperacko za złotym zniczem - tylko on był w stanie uratować dumę zespołu i sprawić, że Wiwerny mogły jeszcze wygrać. Tłuczek odbity przez Carrowa z dosyć sporą prędkością zaczął lecieć na znajdującą się najbliżej Antigone. Tłuczek odbity przez Yvon uratował Kim i poszybował w powietrze znikając na dłuższą chwilę. Niemniej, wiadomym było, że niedługo wróci i z pewnością skupi się na kolejnym z graczy. RZUT 1 | Odbicie tłuczka lecącego w Antigone przez pałkarza. |
|
Temat: Re: Boisko do Quidditcha Pią 27 Maj 2016, 12:03 | |
| The member 'Niosący Naukę' has done the following action : Rzut kością
'KOŚĆ K20' : 18
|
Temat: Re: Boisko do Quidditcha | |
| |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |