NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL
NOWY ADRES FORUM: https://mortis.org.pl
Non mor­tem ti­memus, sed co­gita­tionem Mor­tis


Share

Wielka Sala

Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15  Next
Anastasia Fitzgerald
Anastasia Fitzgerald
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNO
OPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji.  Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie.  Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama.

https://mortis.forumpolish.com/t364-szatany-anastasii#520 https://mortis.forumpolish.com/t418-skrytka-numer-111
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptySob 30 Kwi 2016, 19:34

Maurycy Longbottom. Ha, kto by pomyślał, że to właśnie z nim będzie tak świetnie bawić się na tegorocznym Wiosennym Balu? Cóż, na pewno nie krążąca nieustannie z głową w chmurach Anastasia, która do tej pory w Gryfonach wszelkiej maści widziała wyłącznie swych bliskich kompanów i towarzyszy złączonych braterstwem krwi.
Maurycy należał do przedstawicieli gatunku rzadko występującego w Hogwarcie, jak i zresztą w otoczeniu wszystkich czystokrwistych. Nie był ani wyniosły, ani przesadnie dumny czy upojony własnym wspaniałym pochodzeniem. Nie przejmował się zdaniem innych, ba, w tańcu dotrzymywał jej nieskoordynowanym, dziwacznym ruchom i ani razu nie przyłapała go na skrępowaniu lub zażenowaniu! Wspaniale, wspaniale!
Szaleństwo na parkiecie mogłoby trwać i całą noc, gdyby tylko Anastasia nie zasapała się okrutnie po kilku pierwszych wybrykach tanecznych. Nie ta kondycja, nie ta pora roku, suchość w ustach również zagościła dosyć prędko, szczęśliwie, chłopak najwyraźniej czytając w jej myślach, przerwał swawole i przystanął momentalnie proponując napitek.
Podreptała za swym partnerem ku stołom z poczęstunkiem i bez zbędnej celebracji jednym duszkiem upiła podejrzanie piekącą w gardło ciecz. Zmrużyła konspiracyjnie oczęta, zerknęła kątem oka na dziwnie zawieruszone dziewczęta oraz znaczne ubytki w szkolnym ponczu, który normalnie nie był aż tak popularny. Przytknąwszy szklankę do przypudrowanego noska wnet wytropiła winowajcę i sprawcę nierównego chodu niektórych pannic i potykania się o własne nogi.
He, he, he.
Idealnie. Ktokolwiek sprawił im taką niespodziankę, niech niebiosa błogosławią i wyniosą na ołtarze chwalebne. Och, jak dawno nie miała przed sobą niemalże nieograniczonego źródła darmowego alkoholu, na ostatni wypad do Hogsmeade z Seymourem wydała bagatela... na samą myśl o przepieprzonym kieszonkowym rozbolała ją głowa.
-Mauryś, odpocznijmy chwilkę i złapmy tchu, troszkę się zmęczyłam -powiedziała słodko i zatrzepotała niewinnie oczętami. W tym samym czasie starała się pogodzić nalewanie chłopakowi SOLIDNEJ porcji ponczu z pilnowaniem swoich własnych, rzędem ułożonych, niczym kolejeczki pospolitej wódy, szklaneczek. Podnieciła się niczym profesor Sherry na srogim pragnieniu kilkugodzinnego odwyku alkoholowego, ale trudno winić rozbrykany, młodociany umysł stęskniony wrażeń. Zakazanych.
-Do dna! Musimy mieć siły na więcej - uśmiechnęła się szeroko przytykając mu pod nos więcej ponczu. Przyciągnęła go do siebie ramieniem i przyglądała się bacznie jak ten opróżnia kolejne procenty. Upijała go niczym pięćdziesięcioletni rusek zawodowiec i nie miała przed tym żadnych skrupułów. Nie żeby miała cokolwiek przeciwko zabawie na trzeźwo, o nie. Ale zawsze mogło być jeszcze fajniej.
Graysen E. Carrow
Graysen E. Carrow
Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastyczna
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie.

https://mortis.forumpolish.com/t585-sowa-graysena https://mortis.forumpolish.com/t612-skrytka-numer-123
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptySob 30 Kwi 2016, 23:19

Skupia wzrok na dziewczęcej twarzyczce i stara się nie wnikać zbyt skrzętnie w wypowiadane słowa. Taka już specyfika wszystkich Hennesich, że nawet na trzeźwo ciężko było odgadnąć o co im tak naprawdę chodzi i nie był w swej opinii całkowicie osamotniony.
-Pyskata jak zawsze. Szkoda, że nie każdy - czka - jest tak odporny na twój jad. Może nie stałabyś tu teraz sama.
Skorzystawszy z wysuniętej dłoni, idą trzymając się za ręce przez całą długość parkietu. Sam nie wie właściwie po co i czemu miałoby służyć takie ostentacyjne zachowanie na oczach całej szkoły, ale zdecydowanie nie zaprząta to kruczej głowy wypełnionej tęczą, jednorożcami i szalonym podrygom. Grana melodia jednakże zanika gwałtownie i jej miejscu ustępują wolne rytmy pozbawione skoczności i dotychczas wesołej atmosfery. Kurwa. Proponując taniec tego nie przewidział. Zamartwia się przez całe trzy sekundy, a o swoim problemie zapomina całkowicie w chwili usłyszenia słów przepięknie rzewnej ballady miłosnej.
“Jak, wytłumaczyć Tobie mam
Że jesteś wszystkim, tym co mam
Tym co jest dobre i co złe
Uwierz tak bardzo ...
Śpij i zamknij oczy śnij - śnij
A ja będę twym aniołem
Twą radością, smutkiem, żalem
Będę gwiazdą na twym niebie
Będę zawsze obok Ciebie”
Początkowo dzieli ich znaczący dystans, dłoń w dłoń, lekkie, subtelne ruchy porównywalne do małej, drewnianej łódki pozostawionej na wodzie. Mimo że świat nieustannie wiruje, to trochę nudno, postanawia więc rozpocząć miłą konwersację ze swoją partnerką.
- Niedługo mecz. Gotowa na ukłony i składanie gratulacji MOJEJ drużynie po odniesieniu sromotnej porażki? - zagaduje szarmancko Graysen. Na samą myśl o Quidditchu mięknie mu serducho, co manifestuje frywolnym oraz nagłym przyciągnięciem do siebie dziewczyny i przeniesieniu dłoni na dziewczęcą talię.
-Tylko uważaj, tym razem nie będę cię łapać, gdy spadniesz z miotły - kontynuuje przytulając ją do siebie i zastanawiając się nad ułożeniem spinek na głowie panny, która właśnie ich mijała. Tak cholernie niesymetrycznie, że aż krzyczało i błagało o poprawienie, na Merlina, co za katorga. Gdy tylko pomiot szatański znika z pola widzenia Carrowa, ten przymyka bezwiednie powieki i wsłuchuje się w poezję melodii rozgrywanej przez orkiestrę. Ach, szkoda że te bale są tak rzadko!
Maurycy F. Longbottom
Maurycy F. Longbottom
Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowo
OPANOWANE ZAKLĘCIA: /
OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost.

https://mortis.forumpolish.com/t629-sowa-maurycego https://mortis.forumpolish.com/t639-dzienniczek-maurycego#3294
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptyNie 01 Maj 2016, 00:31

Maurycy należał do gatunku wymarłego głównie ze względu na ogromną, a wręcz gigantyczną niewinność, przez co kontrastował mocno z marzącą o wolności i buntującą się wiecznie młodzieżą. Wychowany w rodzinie czystokrwistej, oświeconej co prawda w kwestii stosunków do mugoli, ale wciąż szczycącej się wieloma tradycjami i zamieszkującą w osadzie magicznej, nie miał zbyt wielkiego pola do popisu, jeżeli o odkrywanie świata chodziło. O stosunkach damsko-męskich uczył się więc od starszego rodzeństwa, obecnego w jego życiu w formie idealnego w każdej dosłownie kwestii brata. Wzór do naśladowania Maurycego nosił piękne i przyjemnie brzmiące imię William, urodę odziedziczył po ojcu i był niezwykle uzdolniony we wszystkich dziedzinach magicznych, co zapewniło mu perfekcyjnie zdane owutemy i wstęp do Biura Aurorów. Zafascynowany jego dokonaniami Maurycy chciał naśladować go przez większość życia, papugując nawet sposób wypowiadania się, czy chód, co starszy Longbottom musiał uważać za komiczne. Jego braciszek był wciąż taki młody i roztrzepany. Taki... no właśnie, całkowicie niewinny. Odcięty od świata zewnętrznego. Może to dlatego wyrósł z niego taki dziwny odludek, nie rozumiejący wielu podstawowych praw rządzących życiem?
- Dziwnie smakuje. - tyle mógł powiedzieć. I wzruszyć ramionami. Tak drodzy państwo, pan prefekt nie miał nigdy przyjemności zaznania uciechy, jaką było spożywanie alkoholu. Jeżeli Anastiasia posiadała sumienie, to serce musiało jej teraz choć trochę zadrżeć, bo zupełnie nieświadomy zagrożenia nie był w stanie wyczuć jakichkolwiek złych zamiarów z jej strony. Chociaż... czy zamiary były złe? Oboje chcieli się po prostu świetnie bawić. Gorzej z środkami, których dziewczyna użyła do realizacji.
- Powiedz mi, Anuszka, czy to prawda, że zapisałaś się do Ruchu Obrony Mugoli? - wypalił nagle, głosem jakby zmartwionym, chociaż dołożył wszelkich starań, by wszelkie zachwianie i niepewność z nich wyprać. Daremnie. Tak już w życiu bywa. Ale czemu się dziwić, skoro całkiem niedawno ze świata zeszła przywódczyni tejże organizacji, której miejsce dumnie zajęli jego rodzice, omal nie doprowadzając tym syna do palpitacji serca. Czuł niemożliwą do okiełznania potrzebę pomagania im i chronienia w przypadku zagrożenia, ale... on tkwił tutaj, oni tam.
Pokręcił nadgarstkiem, mieszając tym samym resztę ponczu, która ostała się w kubeczku i dopił ją szybko, tym razem mniej kwasząc się przy przełknięciu.
Antigone Hennessy
Antigone Hennessy
Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Mierząca pełne trzynaście cali, niezbyt giętka, ale jednocześnie ciężko przypisać jej stuprocentową sztywność. Wykonana z cisu, posiadająca za rdzeń włókno ze smoczego serca, solidnie wykonana, cechująca się nadzwyczajną matowością powierzchni oraz surowym wyglądem. Zdaje się niezbyt pasować do płci pięknej, jednak doskonale leży w dłoni Antigone.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Fumos, Protego, Conjunctivitis, Drętwota, Everte Statum, Orbis, Alohomora, Vad Infer, Lacarnum Inflamari, Levicorpus, Procella, Verdillious, Obliviate, Enervate, Avifors, Protego Horribilis, Serpensortia
OPIS POSTACI: Dziewczę nieco kanciaste, niewątpliwie pozbawione nadprogramowych kilogramów, jednak we właściwych miejscach zaokrąglone, ponadto wysportowane i stosunkowo silne, co rysuje się niemałym kontrastem w stosunku do filigranowej figury. Osiągnęła wzrost mierzący dokładnie sto siedemdziesiąt cztery centymetry, stając się istotą powszechnie uważaną za całkiem wysoką w konfrontacji z płcią; Porusza się z subtelną, nienachalną gracją, która stanowi swoistą oprawę dla naturalnej pewności siebie. Jedyną cechą nieodzownie wpisującą ją w rodzinę Hennessy są oczy. Iskrzą się barwą ciemnej czekolady, wpadają w swej głębi w niezbadane odmęty czerni. Kształt upodobniony do osławionych migdałów podkreśla wachlarz czarnych, gęstych rzęs, naturalnie podwijających się u końców, otwierających nieco sceptyczne spojrzenie, akcentując złośliwe iskry mające za swoje tło toń ciemnego brązu. Ciemne, mocne brwi dopełniają ekscentrycznej oprawy, wieńcząc idealną kompozycję. Wydatne kości policzkowe całym swoim majestatem podkreślają naturalną nutę ostrości obecną w rysach dziewczyny. Lekko spiczasty podbródek, szczupłe policzki, wyrazisty łuk brwiowy składają się na wyjątkowo szlachetną oprawę, którą sobą prezentuje. Stosunkowo wąskie usta, drobny nos, okraszony gdzieniegdzie pojedynczymi piegami, stanowią jedne z ostatnich elementów goszczących na buzi Hennessy. Tą z kolei okalają kruczoczarne pasma, barwą przypominające heban, płynące kaskadą, układając się w lekkie fale, aby zakończyć swoją drogę ledwie nad linią wąskich ramion. Pojedyńcze kosmyki stanowią grzywkę nieodłącznie goszczącą na czole Antigone, układającą się w niedbałym, aczkolwiek odnajdującym pewną harmonię, porządku.

https://mortis.forumpolish.com/t546-zwierze-antigone#2459 https://mortis.forumpolish.com/t566-dziennik-antigone#2587 https://mortis.forumpolish.com/t541-skrytka-nr-583
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptyNie 01 Maj 2016, 00:52

Wielka Sala - Page 10 Xn0LNSama? Stoję tu z tobą — stwierdziła oczywistość. — A grunt, że na ciebie nie działa, prawda? — dodała po chwili, przekrzywiając lekko głowę. Przez moment zawiesiła wzrok w tęczówkach Carrowa, nie pozwalając szyderczemu uśmiechowi zejść z twarzy. Był on stałym bywalcem nań przy każdej rozmowie z Graysenem — tym razem również powinien pozostać na swojej standardowej pozycji; Wyjście na parkiet zapowiadało się na spokojny spacer przez skoczną, żywą muzykę, jednak gdy dotarli w miejsce, w którym Krukon stwierdził, że wypadałoby rozpocząć taniec, żwawość melodii momentalnie ustąpiła. Na jej miejsce wstąpiły niemrawe, spokojne nuty, tak żenująco nudne, że doprowadzające Hennessy niemalże do konwulsji.
Wielka Sala - Page 10 Xn0LNPrychnęła śmiechem, gdy do jej uszu dobiegł faktyczny sens słów ballady, niewzruszona absurdem sytuacji. Karykaturalność zdarzenia była zabawniejsza o jego bohaterów — Carrow wybitnie dobrze zakrył skonfundowanie, która przemknęła cieniem przez jego twarz, jednak można było to uzasadnić procentami szumiącymi w jego mózgu. Taniec, do którego dopuścił jednak jej partner, zmienił się w bezskrajnie nudną fasadę, którą umilała jedynie kontemplacja nad kolejną plejadą brzydkich sukni wieczorowych. Do czasu, w którym poczuła cudze łapy na talii, które poprzedził dobiegający do jej uszu głos Graysena, któremu ponownie poświęciła swoją uwagę.
Wielka Sala - Page 10 Xn0LNNie żartuj. Chyba nie jesteś tak wstawiony, aby już śnić na jawie? — spytała retorycznie, nie bacząc na mikrą odległość ich dzielącą — sama myśl wzbudzenia kontrowersji wraz z bachorem Carrowów wydawała się nieistotna i absurdalna w całej swojej postaci, pozwoliła więc sobie zignorować ten drobny fakt. — Liczyłam, że ze szczerym przejęciem mnie złapiesz! Mierny z ciebie gentleman, Carrow — sarknęła, z niemym szokiem obserwując, że od spokojnej, łódkowej trzymanki przeszli do standardowego wolnego, a teraz do przytulanki.
Tak się tańczy. Tak się powinno to robić. Prawda? Bieda z tej twojej niewiedzy, Hennessy.
Graysen E. Carrow
Graysen E. Carrow
Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastyczna
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie.

https://mortis.forumpolish.com/t585-sowa-graysena https://mortis.forumpolish.com/t612-skrytka-numer-123
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptyNie 01 Maj 2016, 04:45

Graysen odnajduje w sobie nowe, niespotykane dotąd oblicza boga Dionizosa oraz muzy Terpsychory, którzy na dzisiejszy wieczór obdarowują go swymi boskimi, taszczącymi ogromne brzemię, atrybutami. Antygona nie jest dziewczęciem tak filigranowym w swej ramie jak malutka Wittermore, ale nie przeszkadza mu to w obkręcaniu i podnoszeniu jej w momentach co najmniej dyskusyjnie nieodpowiednich. Całkowicie nieświadomie popisuje się absolutnie niewymuszonymi pokładami siły i nieprzemijającej energii.
-Wcale nie jestem wstawiony - czka, a rezonujące wibracje wydobywające się z klatki piersiowej nie omijają również ciała doń ściśle przywierającego - moja droga, wasz skład to same panienki - stwierdza sznurując ustami, nie bacząc nawet na pedalską wymowę zwrotu skierowanego do Antygony. Prawdą jest, iż jako zwolennik brutalnej, bezpardonowej szkoły, której mistrzem w mniemaniu Graysena jest Cao, nie jest w stanie pokazać pełni swych umiejętności w grze przeciwko samym dziewczynom. Nieustannie musi kontrolować swe ruchy, pilnować aby nie przygrzmocić za mocno. A i smutniej patrzy się na obrywanie tłuczkiem przez delikatne niewiasty czy połamane przez nie kości. Płeć żeńska nie jest stworzona do takich sportów.
Wniosek powinien nasuwać się sam, aczkolwiek zapomina o dodatkowym wyjaśnieniu oraz dodaniu znacznie bardziej seksistowskiego tonu wypowiedzi. Może jest zbyt zamroczony, a może najzwyczajniej w świecie zbyt radosny.
-Nie mogę was łapać zbyt często. Jeszcze pomyślą, że mam serce - mimowolnie odkleja dłoń od talii i zaczyna sunąć kciukiem po odsłoniętej skórze pleców swej partnerki. Kuriozalna sprawa, czemuż to fizjonomia tych obcych mu istot jest tak aksamitna i miła w dotyku?
"Już taki z Ciebie zimny drań
No czy warto jest
Poświęcić noc i dzień ?"
Czy to jakaś konspira? Gdyby był trzeźwy, zapewne węszyłby podstęp w dziwnie dwuznacznym tekście piosenki. Ale nie jest. Więc… o kurwa. Na cholerę on ją mizia? Panikarsko cofa rękę i resztką świadomej godności rozgląda się na boki czy aby ktoś znajomy go nie ocenia srogo ze wzrokiem wbitym w kruczą dłoń.
“Za ten papieros tuż po
I ten szampan tuż przed
Za pocałunek w tę noc
I za stosunek w dzień”
Ta niezwykle finezyjna poezja śpiewana zaczyna mu wychodzić bokiem, a mimo tego tańczy stylem chyboczącej łódki dosyć dzielnie, starając się przy tym trzymać łapy przy sobie. Kolejna pół ballada kończy swe istnienie, a w powietrzu ponownie rozchodzi się żywa i skoczna nuta. Odkleiwszy się od swej partnerki, częstuje ją paskudnym uśmieszkiem cynicznego skurwysyna i obrzuca skupionym nań wzrokiem wyczekującym reakcji. Ale gdyby było jej tak źle to już by sobie poszła, czyż nie?
Anastasia Fitzgerald
Anastasia Fitzgerald
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNO
OPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji.  Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie.  Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama.

https://mortis.forumpolish.com/t364-szatany-anastasii#520 https://mortis.forumpolish.com/t418-skrytka-numer-111
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptyNie 01 Maj 2016, 05:38

-Kryzys i cięcia budżetowe Mauryś - wyjaśniła na samą wzmiankę o smaku ponczu i poklepała go leciutko po plecach - tak na zachętę i lepsze przetrawienie paskudnie trucicielskich procentów.
Niespodziewane pytanie wytrąciło Anastasię z równowagi i czynności podjętych nad szklaneczkami z rozcieńczonym tanim spirytem.
-Owszem. Było to moim marzeniem od… prawie zawsze - uśmiechnęła się lekko, a iskierki ułańskiej fantazji zatańczyły w jej rozwartych szeroko oczętach - niestety nie mogę wiele zrobić dopóki jestem w szkole, ale staram się przyswajać wiedzę i informacje od starszych członków stowarzyszenia. Chociażby twoich rodziców, czy cioci - powiedziała z nieukrywanym podziwem. Faktycznie. Nieczęsto zdawała się pamiętać o rodzinie Maurycego. Longbottomowie bowiem wydawali się być dla Anastasii postaciami niedostępnie abstrakcyjnymi, chodzącymi przykładami, którym nie przypisywała zbyt wielu ludzkich, przyziemnych cech takich jak chociażby posiadanie potomków, z którym dzieliła tą samą przestrzeń mieszkalną.
-Ciężko ich nie podziwiać, wiesz? Zwłaszcza teraz gdy… gdy sytuacja staje się tak napięta. Trudno się nie niepokoić kiedy ze wszystkich stron docierają do ciebie tak mrożące w żyłach wiadomości i plotki. Ale chyba nie pozostaje nam nic innego jak po prostu robić swoje.
Westchnęła. Zbliżający się marsz nie napawał jej optymizmem, a już na pewno sytuacji nie pomagali zatrwożeni rodzice i równe nadopiekuńczy Alistair. Całkiem skutecznie zasiali w niej trudne do wyplenia ziarno niepokoju. Zanurzyła usta w kolejnej porcji, a tymczasem, przez starannie przypudrowane policzki zaczął przebijać się wyraźny, krasny rumieniec. Doskonale znane Fitzgerald uczucie zaatakowało dużo szybciej niż się spodziewała lecz jako zaprawiony w bojach wojownik, wiedziała jak umiejętnie to skryć. Tak jej się przynajmniej wydawało.
-Niemniej, jestem dobrej myśli! A powiedz mi, co u twojego brata Williama? Jak się ma? Co u niego? - zagaiła całkiem żywo zainteresowana sylwetką najstarszego Longbottoma, w którym to jako dziecię młode i niedoświadczone podkochiwała się skrycie. Na bankietach i przyjęciach zjawiał się jako młodzieniec przystojny, wspaniale zbudowany, tajemniczy, a do tego cholernie zdolny i pojętny. Od jakiegoś czasu jednakże nie widywała go wcale, a i wspominek na temat postaci Williama nie słyszała zbyt wielu.
“A ja będę twym aniołem
Twą radością, smutkiem, żalem”
Antigone Hennessy
Antigone Hennessy
Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Mierząca pełne trzynaście cali, niezbyt giętka, ale jednocześnie ciężko przypisać jej stuprocentową sztywność. Wykonana z cisu, posiadająca za rdzeń włókno ze smoczego serca, solidnie wykonana, cechująca się nadzwyczajną matowością powierzchni oraz surowym wyglądem. Zdaje się niezbyt pasować do płci pięknej, jednak doskonale leży w dłoni Antigone.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Fumos, Protego, Conjunctivitis, Drętwota, Everte Statum, Orbis, Alohomora, Vad Infer, Lacarnum Inflamari, Levicorpus, Procella, Verdillious, Obliviate, Enervate, Avifors, Protego Horribilis, Serpensortia
OPIS POSTACI: Dziewczę nieco kanciaste, niewątpliwie pozbawione nadprogramowych kilogramów, jednak we właściwych miejscach zaokrąglone, ponadto wysportowane i stosunkowo silne, co rysuje się niemałym kontrastem w stosunku do filigranowej figury. Osiągnęła wzrost mierzący dokładnie sto siedemdziesiąt cztery centymetry, stając się istotą powszechnie uważaną za całkiem wysoką w konfrontacji z płcią; Porusza się z subtelną, nienachalną gracją, która stanowi swoistą oprawę dla naturalnej pewności siebie. Jedyną cechą nieodzownie wpisującą ją w rodzinę Hennessy są oczy. Iskrzą się barwą ciemnej czekolady, wpadają w swej głębi w niezbadane odmęty czerni. Kształt upodobniony do osławionych migdałów podkreśla wachlarz czarnych, gęstych rzęs, naturalnie podwijających się u końców, otwierających nieco sceptyczne spojrzenie, akcentując złośliwe iskry mające za swoje tło toń ciemnego brązu. Ciemne, mocne brwi dopełniają ekscentrycznej oprawy, wieńcząc idealną kompozycję. Wydatne kości policzkowe całym swoim majestatem podkreślają naturalną nutę ostrości obecną w rysach dziewczyny. Lekko spiczasty podbródek, szczupłe policzki, wyrazisty łuk brwiowy składają się na wyjątkowo szlachetną oprawę, którą sobą prezentuje. Stosunkowo wąskie usta, drobny nos, okraszony gdzieniegdzie pojedynczymi piegami, stanowią jedne z ostatnich elementów goszczących na buzi Hennessy. Tą z kolei okalają kruczoczarne pasma, barwą przypominające heban, płynące kaskadą, układając się w lekkie fale, aby zakończyć swoją drogę ledwie nad linią wąskich ramion. Pojedyńcze kosmyki stanowią grzywkę nieodłącznie goszczącą na czole Antigone, układającą się w niedbałym, aczkolwiek odnajdującym pewną harmonię, porządku.

https://mortis.forumpolish.com/t546-zwierze-antigone#2459 https://mortis.forumpolish.com/t566-dziennik-antigone#2587 https://mortis.forumpolish.com/t541-skrytka-nr-583
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptyNie 01 Maj 2016, 15:02

Wielka Sala - Page 10 Xn0LNUnoszona na wszystkie sposoby, powoli zaczęła odczuwać skutki niedawno wypitego, obrzydliwego ponczu. Co prawda nie była w fazie, której bliski był Carrow — pełnej miziania, przytulania i uwielbienia do ludzkości, jednak powoli zaczynała oddawać się tej pełnej swobody mgiełce, będącej skutkiem alkoholu. Niewątpliwie była rozluźniona, a taniec z Graysenem nie rysował się jako cokolwiek dziwnego tudzież niespotykanego — prędzej jako coś, co byłaby skłonna zrobić niezależnie od okoliczności. Tak ekstrawagancka, bzdurna myśl była niewątpliwie skutkiem procentów rozpoczynających swoją powolną wędrówkę w krwiobiegu. Od dawna nie była w tak frywolny sposób beztroska.
Wielka Sala - Page 10 Xn0LNTwoje usprawiedliwienia są przesłodkie, Graysen. Musi być bardzo łatwo zwalić własną sromotną klęskę na hamowanie się, bo grasz z panienkami — prychnęła. Dla Hennessy jako oczywisty malował się fakt, że Carrow zwala własne nieudacznictwo na serce miłościwego samarytanina, które każe mu ochraniać poczciwe niewiasty. Kompletna bujda, którą zapewne zmyślił dla kontentu własnego oziębłego serduszka, aby nie rozpadło się na kawałki, gdy nawet od Quidditcha oberwie; Sama Antigone podchodziła ze śmiertelną powagą do sportu i nie miała zamiaru obracać się wokół niewiadomej, bezcelowej litości. Czułaby się szczerze ugodzona, gdyby ktokolwiek postępował w ten sposób wobec niej — wygrana przestałaby przynosić swoistą satysfakcję. Jeśli jednak Carrow chciał grać w ten sposób, planowała wybić mu jedynki przy najbliższej okazji po rozgrywce.
Wielka Sala - Page 10 Xn0LNJeśli posiadałbyś serce, to nasza znajomość nie miałaby prawa bytu. Masz rację, lepiej chronić się od podłych plotek tego sortu — odparła, chcąc zwieńczyć wypowiedź cynicznym uśmiechem, jednak przeszkodził jej w tym pewien niespodziewany ruch ze strony Carrowa. Kciuk sunący po skórze pleców nie umknął czujnej uwadze, ba, spowodował, że Hennessy wzięła gwałtowny wdech, nie komentując tego faktu żadnymi słowami. Hennessy, jak łatwo ci zasznurować usta.
Wielka Sala - Page 10 Xn0LNGdy mdłości zwane tańcem wolnym przeminęły bezpowrotnie, a w sali rozległa się ponownie głośna, energiczna muzyka, spojrzała na Graysena spod lekko zmrużonych powiek, z żywym skonfundowaniem ziejącym z oczu. Szybko jednak odpowiedziała równie ironicznym grymasem, błądzącym w kącikach ust.
Wielka Sala - Page 10 Xn0LNWittermore też tak miziasz? — spytała po chwili, pozwalając cynizmowi wstąpić na twarz pod postacią uśmiechu.
Graysen E. Carrow
Graysen E. Carrow
Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastyczna
OPANOWANE ZAKLĘCIA:
OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie.

https://mortis.forumpolish.com/t585-sowa-graysena https://mortis.forumpolish.com/t612-skrytka-numer-123
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptyWto 03 Maj 2016, 23:58

Jeszcze przez chwilkę przygląda się pieczołowicie puklom jej włosów, wzrok jednakże odwraca i finalnie wygrywa batalię z ogromnym pragnieniem dotknięcia, choćby muśnięcia ich przedziwnej struktury. Wyglądają na równie miękkie, co jej skóra.
-Czemuż to? - nie rozumie toku myślenia przedstawionego przez dziewczynę - dlaczego posiadanie przeze mnie serca lub jak wolisz, sumienia, miałoby uczynić z naszej znajomości coś niemożliwego i abstrakcyjnego?
Zaczyna bawić się w filozofa - nudziarza, smętne ballady nieco ostudziły szaleńczy zapał i entuzjazm chłopaka, teraz przyszedł czas na afiszowanie się swymi zapędami flegmatyka.
Jak dobrze, że żywe melodie ponownie goszczą na sali.
Na wspomnienie nazwiska istoty, z którą dziś przybył, nieobecny wzrok kieruje gdzieś w roztańczony tłum parkietu. Wittermore... Hm. Jak to się właściwie stało, że nie stoi u jego boku, gdzie się znajduje i co robi?
Czochra, już dawno niesfornie rozbestwioną czuprynę i powraca pełną atencją do Hennessy.
-Może? Tylko mi nie mów, że jesteś zazdrosna - z uśmieszkiem pijanego chochlika-psotnika, zgarnia raptownie jej dłoń i dołączają do zbiorowiska tanecznej gorączki wieczoru. Przynajmniej nie słychać już żadnej poezji śpiewanej ani miłosnych wyznań godnych politowania - musiał przyznać, że mimo upojenia alkoholowymi oparami, podobne go nieco zawstydzały.
Nie opiera się zmęczeniu ani zadyszce, wręcz przeciwnie; inne pary zdają się go motywować do coraz bardziej odważnych kroków i ruchów, nawet tych zakrawających o akrobację. Obejmuje partnerkę ciasno, podnosi nad ziemią i wirują oboje zataczając kilka pełnych kręgów, dopóki nie zaczyna odczuwać gwałtownych mdłości i utratę kontroli nad własnym ciałem. Graysen upada na parkiet, ciągnąc ze sobą biedną Antygonę, która na szczęście wylądowała na chłopaku, a nie pod nim. Carrow w całym tym odurzeniu i groteskowości sytuacji, zamyka jeszcze przez chwilę oczy, udając, że go tu wcale nie ma i nikt tego nie widzi.
Nadzieja Potocka
Nadzieja Potocka
Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, nieco giętka, włos z głowy wili, czarny orzech
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: OPPUGNO, PORTUS, TERGEO, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FUMOS, IMMOBILUS, PETRIFICUS TOTALUS, GEMINO, ACCIO, AQUAMENTI, FINITE, HERBIVICUS, REPARO, VENTUS || Łatwe: EBUBLIO, OBSCURO, REPLEO, ANIMO LEPORE, CANTIS, MOBILE IMAGINEM, CAPILLUS TINCTURA, DULCIUS, MELOFORS ||Trudne: MEMORIA IMAGINEM, SALVIO HEXIA
OPIS POSTACI: Nadziejka o wzroście nieco większym od przeciętnej szesnastolatki, czyli jakieś takie 165. Waga... lekko poniżej normy, pomimo, że dużo je. Twarzyczka: dość okrąła i dziecięca, mały nosek, różane usteczka. Przy uśmiechu podkreślają się jej mocno policzki. Oczy zielone. Cera taka jakaś typowa dla środkowej, nieco wschodniej Europy. Dodatkowo piegi, ujawniające się bardziej latem. Brwi średniej grubości. Kasztanowe włosy bywają pofalowane, sięgają za ramiona. Czasami je spina w koczek. Grzywka samodzielnie obcięta, czasem ją zaczesuje bardziej na czoło, czasami bardziej w bok. W zależności od nastroju, nosi okulary. Nie ma specjalnie dużej wady. Uwielbia też wszelkie akcesoria do włosów, spinki, wstążki. Jej codzienne ubrania nawiązują nieco do minionych epok.

https://mortis.forumpolish.com/t622-zwirzynta-nadziejki#3136 https://mortis.forumpolish.com/t623-zapiski-nadziejki#3145 https://mortis.forumpolish.com/t621-skrytka-numer-1996#3135
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptySro 04 Maj 2016, 10:41

Odważyła w końcu podnieść wzrok na tańczące pary. Nie natknęła się na swojego partnera.
Ale serio, nie powinien podejść, skoro już była sama i się zainteresować? Może zrobiło jej się słabo, skoro pognała do stoiska z napojami?
Ludzie sobie rozmawiali, całkiem dużo par wirowało na parkiecie w rytm dość spokojnej melodii. A obrzydliwy trunek aż kuł w usta. Ale rozwiązanie tego "problemu" było bardzo proste, kiedy dostrzegła innych ludzi trzymających szklaneczki z czerwonym napojem.
Ktoś dodał procenty.
Powąchała poncz jeszcze raz. Nie znała się na alkoholu jakoś specjalnie, ale tak, to mogło być to.
Obserwując ich, ledwie dostrzegła Cyryla, który podszedł najzwyczajniej w świecie się napić.
- Cyryl nie, nie pij tego to jest... niedobre - spróbowała krzyknąć za Puchonem, ale ten już wrócił na swoje poprzednie miejsce. Westchnęła. No trudno, pewnie potem będzie go bolał brzuch i będzie miał nauczkę.
Nie chciała jeszcze do niego wracać, rzuciła ponownie wzrokiem na parkiet... Chwila. Wydawało jej się, że z Wittermore tańczy Carrow, gdzie on do licha jest? Ale odrzuciła szybko ten problem, a jej oczy aż zabłysły widząc u boku Krukonki profesora Bułhakowa. To się działo. A Kaylin rumieniła się jak nigdy. Hope szybko wyszukała wzrokiem Addyson. Oby Puchonka uchwyciła to na zdjęciu. Niestety nie mogła dostrzec błyskającego flesza, więc sama szybko odłożyła szklaneczkę z nie do końca zidentyfikowaną zawartością i wyciągnęła swój szkicownik. Miała już zakreślać wirującego profesora z uczennicą, kiedy to inny widoczek odwrócił jej wzrok.
Carrow.
Tańczył z kruczoczarną Gryfonką, której twarzyczka i fryzurka często zwracały na siebie uwagę obserwującej ludzi Nadziejki.
- No nieźle - szepnęła do siebie obserwując ten taniec połamaniec. Carrow był wyraźnie wstawiony.
Ciekawe, kiedy zdążył się tak upić - pomyślała, ale odpowiedź nasuwała się sama.
Anglicy.
W końcu wiele osób tutaj chodziło już chwiejnym krokiem, jakby wypili naraz conajmniej dwie szklanki naprawdę mocnego trunku, a nie jakiegoś ponczu.
Zaśmiała się pod nosem rozpoczynając kreślenie na kartce konturów tańczącego Gejsena z Gryfonką. Była tak zajęta, że nie dostrzegła nawet kuzyna z partnerką, którzy przemknęli obok. Dopiero nieco zmartwione słowa Maurycego o ROMie spowodowały, że rzuciła im krótki uśmiech, a potem znowu wróciła do pracy. Chciała w tańcu parki ująć ten śmieszny taniec połamaniec. Co jakiś czas zerkała w inne strony, żeby czasem czegoś nie przegapić, ale nic nie pobiło aktualnie ilustrowanego widoku.
Oprócz niego samego.
Bo oto wraz z przyspieszeniem rytmu, Carrow przestał miziać partnerkę i sam nabrał tempa. Nadziejka musiała zasłonić twarz, żeby nie wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem. Chłonęła wzrokiem groteskowy widoczek, a ołówek na papierze poruszył się dopiero, kiedy chłopak finalnie stoczył się na podłogę.
Piękny taniec, Graysen.
Trochę jej było żal chłopaka. Niby ją nękał kiedyś tam i powinna go nie lubić... ale zrobiło jej się szkoda Krukona. Najchętniej by podeszła i przykryła go peleryną niewidką, ale niestety takiej nie miała. Poza tym, ktoś mógłby w niego wdepnąć.[/i]
Antigone Hennessy
Antigone Hennessy
Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VII

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Mierząca pełne trzynaście cali, niezbyt giętka, ale jednocześnie ciężko przypisać jej stuprocentową sztywność. Wykonana z cisu, posiadająca za rdzeń włókno ze smoczego serca, solidnie wykonana, cechująca się nadzwyczajną matowością powierzchni oraz surowym wyglądem. Zdaje się niezbyt pasować do płci pięknej, jednak doskonale leży w dłoni Antigone.
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Fumos, Protego, Conjunctivitis, Drętwota, Everte Statum, Orbis, Alohomora, Vad Infer, Lacarnum Inflamari, Levicorpus, Procella, Verdillious, Obliviate, Enervate, Avifors, Protego Horribilis, Serpensortia
OPIS POSTACI: Dziewczę nieco kanciaste, niewątpliwie pozbawione nadprogramowych kilogramów, jednak we właściwych miejscach zaokrąglone, ponadto wysportowane i stosunkowo silne, co rysuje się niemałym kontrastem w stosunku do filigranowej figury. Osiągnęła wzrost mierzący dokładnie sto siedemdziesiąt cztery centymetry, stając się istotą powszechnie uważaną za całkiem wysoką w konfrontacji z płcią; Porusza się z subtelną, nienachalną gracją, która stanowi swoistą oprawę dla naturalnej pewności siebie. Jedyną cechą nieodzownie wpisującą ją w rodzinę Hennessy są oczy. Iskrzą się barwą ciemnej czekolady, wpadają w swej głębi w niezbadane odmęty czerni. Kształt upodobniony do osławionych migdałów podkreśla wachlarz czarnych, gęstych rzęs, naturalnie podwijających się u końców, otwierających nieco sceptyczne spojrzenie, akcentując złośliwe iskry mające za swoje tło toń ciemnego brązu. Ciemne, mocne brwi dopełniają ekscentrycznej oprawy, wieńcząc idealną kompozycję. Wydatne kości policzkowe całym swoim majestatem podkreślają naturalną nutę ostrości obecną w rysach dziewczyny. Lekko spiczasty podbródek, szczupłe policzki, wyrazisty łuk brwiowy składają się na wyjątkowo szlachetną oprawę, którą sobą prezentuje. Stosunkowo wąskie usta, drobny nos, okraszony gdzieniegdzie pojedynczymi piegami, stanowią jedne z ostatnich elementów goszczących na buzi Hennessy. Tą z kolei okalają kruczoczarne pasma, barwą przypominające heban, płynące kaskadą, układając się w lekkie fale, aby zakończyć swoją drogę ledwie nad linią wąskich ramion. Pojedyńcze kosmyki stanowią grzywkę nieodłącznie goszczącą na czole Antigone, układającą się w niedbałym, aczkolwiek odnajdującym pewną harmonię, porządku.

https://mortis.forumpolish.com/t546-zwierze-antigone#2459 https://mortis.forumpolish.com/t566-dziennik-antigone#2587 https://mortis.forumpolish.com/t541-skrytka-nr-583
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptySro 04 Maj 2016, 15:44

Wielka Sala - Page 10 Xn0LNPrzez jeden, ulotny moment, cała czasoprzestrzeń zdała się ulec swoistemu zakrzywieniu. Upływ czasu zgubił całą swoją wagę, którą ciąży nad każdym momentem istnienia — paradoksalnie, wszystkie sekundy zdawały się płynąć latami, a te jednocześnie obracać się do zgrabnej formy urywka czasu. Marnej chwili, tak szybkiej i płochliwej, że praktycznie niemożliwej do posmakowania. Kłótliwość tych kompletnie sprzecznych uczuć, które zagościły w tańcu, wprost wżerała się w umysł — taniec balansował między określeniem niemożliwej długości trwania a zwiewnym momentem. Wszystko stało się krzywe, nierealne, pukle włosów dziewcząt wirujących za Graysenem straciły na wartości, kolory barwnych sukni blakły w pamięci. Czerwony, morski, złoty...
Wielka Sala - Page 10 Xn0LNMoże nagła spontaniczność chwili zadziałała na zwoje Hennessy, a może swoją dłoń przyłożyły procenty krążące we krwi, powodujące, że świat zaczynał powoli wirować, potęgowany w swoim kalejdoskopie przez energiczny taniec. Jednak gdy słowa Carrowa z powrotem ściągnęły ją na parkiet, wyrwały z niemego marazmu, zaskakując swoją dogłębną flegmatyczną naturą i spokojem ciągnącym się za brzmieniem jak brylantyna, uniosła dłoń, którą wcześniej swobodnie opierała na jego ramieniu i ułożyła ją na policzku Graysena. Przez drobną chwilę trwała tak, będąc ofiarą typowego spowolnienia transferu myśli, marszcząc brwi, próbując pochwycić słowa padające z ust partnera.
Wielka Sala - Page 10 Xn0LNCzy to nie jest oczywiste? Przystaję tylko z podobnymi mi osobami — odparła lekko, rzucając słowa gdzieś w eter. Nie zważając na trwającą chwilę, głośną muzykę dudniącą w uszach, pary wirujące w coraz bardziej wymyślnych tańcach wokół, docisnęła usta do drugiego policzka Carrowa. Był to gest tak drobny, że możliwy do wychwycenia jedynie przez czujne oko obserwatora. Dłoń Hennessy po chwili została zwrócona na miejsce, z którego została przeniesiona. Z pełną premedytacją zignorowała drugie pytanie Krukona. — Jakże żałuję, że bale nie odbywają się częściej.
Wielka Sala - Page 10 Xn0LNŻywiołowość nut przecinających powietrze skłoniła Graysena do przeniesienia skromnego, złamanego tańca na nowy poziom, śmiało mogący być określonym wyczynami akrobatycznymi. Hennessy nie opierała się szczególnie, pozwalała sobą miotać, wirować w powietrzu, nie dodając przy tym żadnego gestu oporu tudzież niezadowolenia. Od kości wzięła ją dogłębna obojętność, groteska sytuacji przerosła ją w momencie, w którym kciuk Graysena powędrował na jej plecy przy tańcu wolnym. Brutalnym zderzeniem z rzeczywistością okazał się moment, w którym akrobacje nie poszły zgodnie ze śmiałą myślą Krukona, zwieńczony upadkiem na parkiet z wdziękiem dwóch worków wypchanych ziemniakami. Nerwowo zacisnęła dłoń na jego garniturze, gdy nieuchronne zbliżało się wielkimi krokami, gdy poczuła podupadającą równowagę chłopaka, a w końcu — gdy upadła na krukońskie truchło. Podniosła się, nie zaszczycając nawet cieniem uwagi otoczenia i ścisnęła policzki Graysena dłonią.
Wielka Sala - Page 10 Xn0LNCarrow, obudź się. — Potrząsnęła nim lekko. — Nie udawaj, że cię zabiłam. Na tyle ciężka nie jestem.
Lena Bletchley
Lena Bletchley
Rocznik V

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous
OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację.

https://mortis.forumpolish.com/t459-sowa-leny#1204 https://mortis.forumpolish.com/t458-skrytka-numer-431#1203
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptyCzw 05 Maj 2016, 16:49

Pytanie, które można by sobie postawić to: "Jak więc wygląda Lenka?". Bo na śmieszkę nie pasowało, to już zdążył chłopaczyna odczuć, a mimo wszystko czasami przez jej buźkę przechodzą (w sumie to często...) rzeczy nie do końca z założeniem, że ma się je brać na serio. Dama z niej taka, że była w stanie słuchać go bardzo długo, byleby dowiedzieć się, kto to taki się bawi w anonimową korespondencję. Dla odkrycia tego, co chce to pewnie mogłaby być nawet księżniczką, hipogryfem... czymkolwiek, byleby się udało. A że chłopak chciał opowiadać to chyba tylko lepiej, prawda? Przecież nie musi wiedzieć, że panna Bletchley bawi się obecnie w detektywa, by odkryć prawdę na temat tego, kto jest autorem listów i po jaką choinkę wybrał sobie ich na cel i jaki miał w tym interes. Bowiem nie wierzyła w to, że jest to aż takie bezcelowe. Nawet ci, którzy robią coś dla żartu wybierają takie, a nie inne osoby z jakiegoś powodu. W końcu nic się nie dzieje bez przyczyny.
- Zastanawiające. Napiszę do Ciebie, jak odnajdę ten list, bo wrzuciłam go pomiędzy swoje papiery, gdyż nie przywiązywałam do niego jakiejś większej uwagi. Mógłbyś nauczyć mnie tego zaklęcia, jak się spotkamy? Jego znajomość może być przydatna w takich sytuacjach - skończyła swój mniej wybuchowy komentarz do jego mrożącej krew w żyłach. Miała prosty interes do załatwienia, a on mógł jej pomóc, nie miała się co rozwodzić. Szybko jednak po skończeniu swojej wypowiedzi na ten temat, zaczęła następną.
- Chciałbyś może jednak zatańczyć? Oczywiście pod warunkiem, że nie połamiesz mi nogi, bo w akcie mojej złości mógłbyś stracić własną - Żartowała? Cóż, trudno powiedzieć. Ja, jako skromny narrator miałby wątpliwości, znając charakter dziewczęcia, ale inni? Może nie brzmi to tak przerażająco, kiedy się jej nie zna. Może. W sumie to zabrzmiało to trochę jak taki żarcik astronaucik, ale wiadomo jedno - nigdy nic nie wiadomo.
Ururu Marquez
Ururu Marquez
Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik V

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosna
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptis
OPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko...

https://mortis.forumpolish.com/t479-ptak-ururu#1492 https://mortis.forumpolish.com/t487-notatnik-ururu https://mortis.forumpolish.com/t477-skrytka-nr-2000#1482
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptyCzw 05 Maj 2016, 17:04

Kiwnął głową wysłuchawszy jej.
- Dobrze, w takim razie poczekam. I tak, chętnie nauczę ciebie tego zaklęcia, aczkolwiek nie należy do łatwych. Najlepiej weź kilka listów do ćwiczeń.
Kolejna osoba, którą mógł uczyć zaklęć. Chyba to lubił. A może bardziej lubił fakt bycia potrzebnym. Tak, to chyba było to, aczkolwiek chłopak nie do końca mógł być tego świadom.
- Chętnie zatańczę i proszę się nie martwić o nogi - posłał jej serdeczny uśmiech, po czym wstał. Lenka miała dobre wyczucie, bo zdążyli się załapać na nieco wolniejszy taniec. Wyciągnął dłoń, aby poprowadzić ją na parkiet.
Tym razem starał się nie rozmyślać niepotrzebnie, tak jak przy poprzednim tańcu. Skupił się na muzyce i krokach, starannie prowadząc dziewczynę. Robił to bardzo elegancko, z wyczuciem, zachowując odpowiednią odległość od dziewczyny. Nie ściskał mocno za rękę, kiedy drugą dłoń kładł na jej plecach, była ona zawsze przesunięta bliżej łopatek niż dołu, tak jak to czyniło większość chłopców chcących sobie podotykać.
Maurycy F. Longbottom
Maurycy F. Longbottom
Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VI

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowo
OPANOWANE ZAKLĘCIA: /
OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost.

https://mortis.forumpolish.com/t629-sowa-maurycego https://mortis.forumpolish.com/t639-dzienniczek-maurycego#3294
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptyCzw 05 Maj 2016, 23:28

Kryzys i cięcia budżetowe były odpowiedzią dowcipną, więc Maurycy przyjął ją jako żarcik na tyle zabawny, by zaśmiać się lekko pod zaczerwienionym noskiem, nie wyczuwając w tym choćby krzty ironii czy podstępu. Chociaż... może nawet coś podejrzewał, ale nie miało to większego znaczenia, bo ufał Anastasii na tyle, by nie śmieć posądzić jej o coś, co mogłoby mu zaszkodzić. Nie znał tej części bycia dorosłym jaką było spożywanie napojów wysokoprocentowych, toteż zorientować się w tym nie mógł, ale nawet gdyby - wątpliwym było aby zdenerwował się na Gryfonkę. Bardziej prawdopodobnym było bowiem rozczarowanie wobec samego siebie. Nieupilnowanie tak oczywistej rzeczy jak doprawienie balowego ponczu było dla "przyszłego pana brygadzisty" ciosem poniżej pasa, czyli, po ludzku mówiąc: ucierpiałaby jego męska duma, kryjąca się gdzieś pod warstwą szerokiego uśmiechu, falban i dziewiczego zarostu.
Wsłuchiwał się w słowa Fitzgerald z uwagą, czując jednocześnie radość z tego, że dzielili poglądy i odczucia wobec organizacji zarządzaną obecnie przed jego rodziców, ale jednocześnie narodziło się w nim wiele obaw. Martwił się nie od dziś o swoją rodzinę, a teraz... teraz do listy osób, o które chciał dbać w szczególny sposób dopisał i ją, więc miał kolejny powód do zmartwień. Szczególnie na okres wakacyjny, kiedy to wszyscy rozjeżdżają się w swoje strony i ślą sporadycznie przykrótkie listy streszczające ich wczorajsze śniadanie. Nie zamierzał jej swoimi myślami zamęczać, bo przyszła z nim na bal jako koleżanka, a to on dorabiał sobie w główce ewentualne scenariusze rozwoju ich relacji, więc nie miał zamiaru tworzyć pomiędzy nimi niezręcznej atmosfery. Był tym typem człowieka, który niechciany robił wciąż swoje, ale na uboczu, żeby przypadkiem nie nadepnąć wybrankowi na ogon. Poza tym, narzucanie się nie wyglądało na najlepszy sposób na podryw, nawet dla zupełnego amatora w tej dziedzinie życia. Do Seymoura było mu wciąż daleko.
- Członkowie ruchu muszą być wyjątkowo zadowoleni z tego, że udało mi się zainspirować tak młodą osobę do działania. Często słyszę w domu, że nasze pokolenie jest bierne wobec tego, co dzieje się w kraju, zupełnie jakby ich to nie dotyczyło. - wyznał, chociaż wcześniej ciągnięcia tematu  nie planował. Nie potrafił jednak oprzeć się pokusie dowiedzenia się czegoś nowego. Poznania jej bardziej. Zależało mu na tym, by stać się dla Anastasii przynajmniej bliższym znajomym. Ranga "chłopca z tła" przestała być satysfakcjonująca w piątej klasie.
- William wciąż przebywa w Londynie. Przechodzi szkolenie aurorskie, więc niewiele może nam o nim powiedzieć, ale... nawet nie wyobrażasz sobie tego jak bardzo go podziwiam, niezależnie od tego co dokładnie się tam dzieje. Nie każdy ma w sobie tyle odwagi, żeby ubiegać się o to stanowisko, ale mój brat zawsze bardzo się wyróżniał. Ma również silne poczucie sprawiedliwości, więc Ministerstwo zawsze było jego celem.
Coś w nim wyraźnie zaiskrzyło na wspomnienie o starszym Longbottomie, odkrywając tym samym jak bardzo Maurycy lubił o bracie opowiadać. Przystojny, silny i oczytany, stojący zawsze na czele grupy, znający odpowiedź na każde pytanie i potrafiący poradzić sobie z każdym problemem - taki obraz pamiętał i pamiętać chciał. Utworzył z nim jednak relację na tyle zdrową, że szybko zrozumiał prostą sprawę - zazdrość blokowała drogę do szczęścia. Musiał więc zapracować na podobny prestiż samodzielnie, a kiedyś... kiedyś może mu w pewnych kwestiach dorówna. Nie wszystkich, bo nie są tacy sami i nigdy nie będą, ale nazwisko i wychowanie do pewnych podobieństw zobowiązywało. Choćby minimalnych.
Lena Bletchley
Lena Bletchley
Rocznik V

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous
OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację.

https://mortis.forumpolish.com/t459-sowa-leny#1204 https://mortis.forumpolish.com/t458-skrytka-numer-431#1203
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptySob 07 Maj 2016, 22:59

Łatwe, niełatwe, chciała je umieć. Obawiała się tylko, że człowieczek, który ma pomóc jej opanować je może szybko zapomnieć o tym planie. Co więcej nie miała jeszcze pewności, czy jest na tyle rozgarnięty, by ją czegokolwiek uczyć. Wolała nie zakładać, że ludzie są mądrzejsi niż wyglądają. W sumie wolała w ogóle nie zakładać, że mają cokolwiek w głowie. Tak na wszelki wypadek, jakby mieli okazać się skończonymi idiotami. Przynajmniej nie będzie zawodu, kiedy okaże się, że jednak nie mają zbyt wiele w swoich główkach. Nie miała jeszcze pojęcia do której grupy zalicza się jej towarzysz. Był... specyficzny i chyba nie zawsze łapał o co jej chodzi, ale w tej drugiej kwestii większość społeczeństwa ma problem. Z tym pierwszym ostatecznie też. Tak więc po jednej wymianie zdań nie wrzuciła go jeszcze do żadnego worka.
- Wezmę, nie ma problemu - Oj tak, byleby móc rozwikłać zagadkę. Do tego nie wiadomo, czy w przyszłości taki trik się nie przyda. Ludzie miewają wiele durnych pomysłów, więc nie byłoby dla niej wielkim zaskoczeniem, gdyby kiedyś musiała skorzystać z owego zaklęcia jeszcze raz. Obecnie jednak musiała doczekać chwili w której się go w ogóle nauczy. Niestety bal uniemożliwiał taką lekcje, a szkoda. Denerwował ją przez to jeszcze bardziej. Chciała patrzeć na ludzi, ale tak naprawdę już nawet na to ochoty nie miała. Standardowo większość zachowuje się jak małpki i tyle.
- Och, polecałabym raczej martwić się o siebie - Lenka umiała tańczyć, więc nie chodziło jej o to, że nagle wybije mu wszystkie kości, które się w ogóle da. Nie miała pewności, czy załapał do czego odnosi się ta uwaga, ale było jej z tym wszystko jedno. Podała mu dłoń i podążyła za nim z nadzieją, że nie będzie musiała mu potem w akcie zemsty niczego połamać i tyle. Była nawet pozytywnie zaskoczona faktem, że wcale niczego nie połamała, a i więcej - tym, że chłopak jest naprawdę niezłym partnerem do tańca. Podążała za nim w tańcu i nie rozumiała, jakim cudem taka osobistość nie połamała jej nogi. Wyglądał na takiego, a okazuje się, że potrafi przyzwoicie tuptać. Jak widać świat jest pełen niespodzianek.
- Dobra, zwracam honor - rzuciła tylko krótko w jego kierunku, by przypadkiem sama się z tego zdziwienia nie wybić z rytmu i nie zgnieść mu przez to stopy. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.
Ururu Marquez
Ururu Marquez
Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik V

Dodatkowe informacje biograficzne
AKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosna
OPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptis
OPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko...

https://mortis.forumpolish.com/t479-ptak-ururu#1492 https://mortis.forumpolish.com/t487-notatnik-ururu https://mortis.forumpolish.com/t477-skrytka-nr-2000#1482
PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 EmptySob 07 Maj 2016, 23:29

Ururu mógł wyglądać na największego nieogara w szkole i w pewnym sensie taki był. Nieodgadnięty chłopiec, nigdy nie wiadomo o czym myśli. I dlaczego ZAWSZE się uśmiecha. Ale Rurek taki był, autystyczny brodzik emocjonalny i te sprawy, poza tym przetwarzał świat trochę inaczej niż inni. A nawet bardzo inaczej.
Dlatego też Lenka mogła okazać zdziwienie, kiedy okazał się dobrym tancerzem. Prowadził ją poprawnie, aczkolwiek może nieco sztywno. Uśmiechnął się promiennie na jej uwagę. Popląsali tak jeszcze trochę po parkiecie, kiedy muzyka ucichła ukłonił się na zakończenie tańca. Odprowadził dziewczynę z parkietu, po czym nieco zdezorientowany rozejrzał się po sali, gdyż zabrzmiały jakieś szybsze rytmy.
- Do tego się da tańczyć? - spytał Lenki z uśmiechem. Następnie wrócił do obserwacji dowiadując się całkiem ciekawych rzeczy na temat rozrywki współczesnej młodzieży. W skrócie: dużo machania kończynami, a ktoś chyba zdecydował się na uprawianie tańca na leżąco.
- Fascynujące... - mruknął sam do siebie obserwując kocie ruchy na parkiecie. Wyciągnął notes z kieszeni i zanotował szybko w nim coś ołówkiem. To całe szaleństwo zdawało się nie mieć końca, lecz zapatrzony w dynamiczną młodzież, nawet nie zwrócił większej uwagi na Lenkę.
Sponsored content


PisanieTemat: Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 10 Empty

Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 10 z 15Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15  Next

Similar topics

-
» Sala transmutacji
» Sala mugoloznawstwa
» Sala Wejściowa
» Sala eliksirów
» Sala starożytnych run

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
NOWY ADRES MORTIS.ORG.PL :: Parter-
Skocz do: