|
Wielka SalaIdź do strony : 1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 15 Lena Bletchley Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację. Temat: Re: Wielka Sala Pon 25 Kwi 2016, 20:19 | |
| Ano odpowiedziała. Lenie zdarzało się postępowanie godne zwyczajnego człowieczka - odzywała się do ludzi... czasami. W sumie to stosunkowo często tylko z zasady nie było to nic zabarwionego bardziej pozytywnie. Chyba najbardziej mogło zaskakiwać właśnie to, że jej zachowanie jest totalnie bezbarwne z początku. Potem w zależności od kaprysu, ulega to zmianie, ale kto wie, kto wie jaki humor ma dziś ta blondyneczka? Do ukłonu większej uwagi nie przywiązywała. I czy aby na pewno to z jej strony była ironia? Z takim ego? Można mieć wątpliwości, oj można, ale on o tym nie wie, więc... cóż, chyba jego szczęście. Gdyby znał ją bliżej to wiedziałby także, że szybciej dałaby sobie wbić nóż w plecy i pozwoliła nim kręcić niż wysłała anonimową propozycję. Chyba, że zlecenie morderstwa kogoś, ale aż tak jej nigdy nie zależało na nadejściu czyjeś rychłej śmierci, by tak postąpić. Ona jest typem osoby, która jest tak subtelna, jak pająk pożerający zdechłą muchę. To znaczy... oczywiście, że potrafi być, przecież teraz też była (bo nie kazała mu spadać na drzewo zbierać banany, to o czymś świadczy). Kiedy jej się chce i kiedy ma w tym interes, a teraz nie mogła być bezpodstawnie niemiła, bo znowu wyszłoby na to, że jest wcieleniem zła, a wizerunek to zbyt ważna sprawa, by sobie go psuć z powodu przypadkowego chłopaczka, który do niej zagadał, czyż nie? - To jak widzę jest nas dwoje, a ktoś miał przyjemność bezsensownie się zabawić w marnowanie przydatnego tworzywa. Co za głupek - Miała ochotę użyć lepszych epitetów, jak kretyn, debil, imbecyl i tym podobne, ale przypomniała sobie, że tak raczej nie wypada. Widać jednak było po jej twarzy i przewracaniu oczami, że naprawdę całe jej ciało wyraża zażenowanie istnieniem takich ludzi, którzy jeszcze próbują takich głupich zagrywek. No i troszeczkę satysfakcji, że miała rację, iż ktoś był na tyle głupi, by sądzić, że taka akcja się uda. Także WOW zagadka rozwiązana, wszystko oczywiste i nie trzeba niczego czytać z jej twarzy! Lenka po prostu wszystko powiedziała. Prawda, że to łatwiejsze? Ślizgonka miała kontakty towarzyskie za obowiązek, który trzeba wypełnić i niekoniecznie trzeba wszystkim dookoła utrudniać.
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Wielka Sala Pon 25 Kwi 2016, 20:31 | |
| Ururu powoli układał klocuszki w głowie, niczym Mendelejew tablicę. Ślizgonka spojrzała na niego z wyraźną celowością, kiedy to stał przed Wielką Salą. A teraz okazuje się, że ona również dostała taki tajemniczy list. Ciekawe, kto je wysłał. [Zbliżenie na rozmyślającą twarz chłopaka, widzowie mogą poczuć na sobie to przenikliwe spojrzenie miodowych oczek.] Dziewczyna nie wyglądała na zachwycona tą sytuacją. Oczywiście Ururu odebrał to tak, jakby ona faktycznie miała nadzieję na spotkanie z kimś. - Przykro mi, że nie okazałem się tajemniczym nadawcą listu, ale mogę zaoferować taniec - wyciągnął w jej stronę dłoń posyłając pogodny uśmiech. Czy smutna dziewoja odmówiłaby? Chyba nie. Ururu by sam sobie nie odmówił. - Mogę ciebie pocieszyć faktem, że przypadkowo nauczyłem się zaklęcia, dzięki któremu mogę odkryć nadawcę listów - wyszczerzył się. Ta cała sytuacja z tajemniczą korespondencją stała się jeszcze bardziej ciekawa, kiedy usłyszał świadectwo Leny. Jak tylko bal się skończy, to zwinie się i użyje zaklęcia na zaproszeniu i liście z Walentynek. Nie wiedział tylko, że zapomni o tym już za kilkadziesiąt minut...
|
Lena Bletchley Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 i 3/4 cala, sztywna, tarnina, kieł widłowęża OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Lumos, Nox, Protego Horribilis,Bąblogłowy, Expelliarmus, Fumos, Drętwota, Everte Statum, Mimble Wimble, Petrificulus Totalus, Avifors, Cistem Aperio, Verdimilous OPIS POSTACI: Codzienna niecodzienność w postaci dziewczyny, która nie powinna przykuwać zbyt dużej uwagi jest możliwa. Nawet wysokie, mierzące 170 cm o budowie odpowiedniej do swojego wieku i płci, jasna i bardzo zadbana cera, skóra wyjątkowo przyjemna w dotyku. Jest też spory mankament jej urody, czyli za duży nos i kanciasta broda. Z lepszych rzeczy trzeba wspomnieć jasne włosy dziewczęcia o całkiem sporej długości oraz bursztynowe oczy. Te dwie cechy nie odbierają jej naturalności i zwyczajności, dodając przy tym coś niewytłumaczalnego. Jest niby nijaka, a jednak interesująca, przykuwająca uwagę, ładna - mimo rażących wad urody. Niedoskonała, ale ze swoimi magnetycznym spojrzeniem rozprzestrzenia aurę tajemnicy, którą chce się poznać. Nie posiada bardziej wyrazistych cech wyglądu. Gładka i nudna, jeśli chodzi o historię blizn. Możliwe, że jak u każdej nastolatki czasami pojawi się jakiś pryszcz, ale to raczej norma. Po prostu pozornie nużący obrazek, jak wykluczy się nieznoszące sprzeciwu, błyszczące paczadełka. W pakiecie dołączone jest też opakowanie niekończących się uśmiechów - wersja na każdą sytuację. Temat: Re: Wielka Sala Wto 26 Kwi 2016, 19:32 | |
| Najwidoczniej klocki, które otrzymał muszą być obrzydliwie trudne do ułożenia, skoro ich układ pozwolił mu wywnioskować, że Lenka mogłaby przejąć się brakiem towarzystwa na balu. Wszyscy ewidentnie zbyt wiele uczuć wkładali w tę imprezę, jakby było to spotkanie z Ministrem Magii, czy nie wiadomo co. Każda napotkana osoba przeżywała to z kim pójdzie, jak pójdzie, co będzie robiła. Panna Bletchley liczyła na to, że w przyszłości będzie miało miejsce takie wydarzenie, które rzeczywiście będzie tak wielkiej uwagi ze strony wszystkiego, co ma okazję egzystować w obecnych czasach. W sumie miło by było tak dla odmiany naprawdę przejąć się i cieszyć na jakieś wydarzenie, bo obecnie trwające jest stałe, coroczne i poniekąd oczywiste. Wiadomo, że przyjdzie jakaś laska odpicowana jak na wizytę u królowej, wiadomo, że przyjdą dostojnie ubrani normalni czarodzieje, oczywistym jest, że pojawi się ktoś urwany z choinki i wszyscy będą się zastanawiali, co wyprawia. Normą jest to, że tak naprawdę bal doceniają VII roczniki, bo to dla nich ostatnia taka akcja, chyba, że zechcą zostać nauczycielami, czy coś. Macie czasami tak, że chcecie roześmiać się tak głośno, by usłyszano was na drugiej półkuli? Lenka właśnie to teraz czuła. Jedynie jakiś pstryczek pod tytułem "Kultura i Uprzejmość Zapasowa" uratował ją od tego. Smutna dziewoja może by nie odmówiła, ale ona taką nie była. - Nie musi być. I nie obraź się, ale nie wiem, czy ufać nieznajomemu w kwestii tańca. Lubię swoje kończyny - Pół żartem, pół serio. Tutaj poprzeczka w celu zrozumienia tego, co chciała powiedzieć zostaje podwyższona. Nowe wyzwanie przed panem Marquez rozpoczęte. Czy mu podoła? - Nie chciałbyś może dotrzymać mi towarzystwa przy stoliku i poopowiadać o swoim odkryciu? - A może jednak zapamięta? Może ta konwersacja ocali dochodzenie w sprawie tajemniczej korespondencji?
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Wielka Sala Sro 27 Kwi 2016, 19:10 | |
| Nawet zaśmiał się na jej żarcik (?). Uznał, że dziewczyna jest całkiem zabawna, chociaż nie wygląda. - Nie martw się, przed chwilą zatańczyłem z panią prefekt i nic jej się nie stało - uśmiechnął się na krótko, bo potem sobie przypomniał, że niestety nie może wspominać tego zbyt dobrze. Poza tym czemu spotykał tylko dziewczęta, które unikał tańca? Zastanowił się chwilkę nad jej propozycją. Właściwie to miał tańczyć, bo to tu przyszedł. Bardzo niechętnie pospędzałby czas z jakąś losową obcą osobą, ale jej prośba brzmiała tak zachęcająco... Oferowała się w roli słuchacza!? Jakby miał odmówić? Taka okazja! Poza tym nie wypada odmawiać damom. Zasiadł więc wygodnie przy stoliku prezentując swoją nieskazitelnie prostą postawę. - Otrzymałem w lutym tajemniczy anonimowy list - rozpoczął swoją opowieść. - O autorstwo podejrzewałem naszych kolegów Ślizgonów... wiadomo, że mają... SPECYFICZNE poczucie humoru - postarał się o jakiś w miarę grzeczny dobór słów. - Jednak do listu dołączony był przedmiot, a raczej nie sądzę, że chciałoby się im aż tak starać. Nie wyrzuciłem listu, lecz odszukanie nadawcy nie było na liście najważniejszych spraw do załatwienia. Później przyszedł list z zaproszeniem na bal... Tutaj jednak miałem szansę poznać nadawcę, zakładając, że tym razem to nie byli koledzy Ślizgoni. Pomimo tego, że zaprosiłem... panią prefekt... czekałem pod wskazanym miejscem uważnie się przyglądając ludziom, szczególnie tym z naszego domu, jednak nie dostrzegłem żadnego znaku sugerującego, że ktoś mógłby chcieć zobaczyć, czy faktycznie się pojawię. Tylko ty się spojrzałaś... Ale wracając do zaklęcia. Zacząłem go szukać niedługo po otrzymaniu zaproszenia. Brzmi Verum de scriptis. Ćwiczyłem je na listach od ciotki i własnych, ale później jakoś zapomniałem o tej całej sprawie. Po balu mam nadzieję, że mi się to uda. Chętnie bym też sprawdził nadawcę twojego zaproszenia. Jeśli chcesz, przynieś mi je na jakąś lekcję, albo możemy to zrobić podczas posiłku lub gdzieś w pokoju wspólnym... albo wyślij mi go po prostu. Zakończył opowieść mrożącą krew w żyłach, pełną pościgów i wybuchów, tradycyjnie uśmiechem, ale takim sugerującym, że właśnie to znowu zanurzył się w rozmyślaniach.
|
Graysen E. Carrow Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastycznaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie. Temat: Re: Wielka Sala Czw 28 Kwi 2016, 03:25 | |
| Bal trwa. Przynajmniej tyle może wywnioskować ze stanowiska osoby stroniącej od tańca i preferującej raczyć siebie i swą partnerkę zatęchłym ponczem wątpliwego pochodzenia. Nawet im nie zazdrości, może kiedyś, gdy rozpoczął swą znajomość z innymi Kruczkami płci męskiej, faktycznie zastanawiał się nad sensem ścisłego i konswerwatywnego prowadzenia życia samotnika i introwertyka alfa. Szybko jednakże się przekonał, iż takim jak Avery czy Todd trzeba się już urodzić, nauka i wierna imitacja na nic się zda. Lekko już zawieruszony, zerka kątem oka na Wittermore i dostrzegając płonny rumieniec zaczyna kwestionować obrany przedtem tok rozumowania. Zalewa go fala gorąca, obraz zaś staje się odrywać od otaczającej rzeczywistości. Niestety zna to uczucie i z nie własnej woli czy winy znalazł się w podobnym stanie raz, może dwa. Nawet ojciec się z niego naśmiewa przy każdej nadarzającej się okazji do picia, których akurat u Carrowów nie brakuje. Tylko… jak to możliwe? Marszczy czoło, nieobecne spojrzenie Kaylin wydaje się wędrować gdzieś po sali. Właściwie, to muzyka nie wydaje się już tak koszmarnie nieznośna. Świat wiruje, ale cóż z tego, czyż nie wszyscy znajdujemy się na pędzącej karuzeli zwanej burą egzystencją? Graysen układa usta w dziubek i opiera rączkę o bioderko. Coraz bardziej interesuje go taniec znienawidzonych dotąd par, przygląda się ich ruchom i rytmowi, który zawsze wydawał się mu magią bardziej niedostępną niż wszystkie czarnoksiężne zaklęcia jakimi jest w stanie posługiwać się Scott Carrow. Czka. Wie, że nie powinien i to droga samodestrukcji, ale wlewa w siebie kolejną szklaneczkę śmierci i upodlenia. Nie za bardzo zdaje sobie sprawę z podejmowanych decyzji, ale hej, płynu ubywa, rozchichotanej młodzieży przybywa. Coś kosztem czegoś. Kolejna pieśń dobiega końca, a w jej miejsce wkracza melodia żywa i jeszcze bardziej skoczna od poprzedniej. Całkiem wpada w ucho. -Kay-lin - wypowiada jej imię głośno - nie możemy tu tak stać całą noc - stwierdza zadziwiająco entuzjastycznie i pogodnie, niemalże niczym nadworny bawidamek. Szkoda, że nie klasnął do tego dłońmi, jego kreacja byłaby kompletna. Zwracając na siebie dziewczęcą uwagę, zgarnia ją jednym, całkiem zgrabnym, ruchem w talii i prowadzi przed siebie krokiem pewnym i roztańczonym. Rzeczywistość wiruje, ale wizja wkroczenia na parkiet już go wcale nie przeraża. Wręcz przeciwnie, przepycha się przez tłum i kreuje dla nich przestrzeń zdatną do tańca. Ręką wciąż obejmuje jej talię, dłonią znajduje dłoń i tańczy stylem, którego nie potrafi zakwalifikować. Ale przynajmniej dzięki lekkości i filigranowej ramie partnerki, jest w stanie unosić ją do góry i trzaskać piruetami jak z rękawa - całkiem szybko odkrywa, że to jego ulubiona część. Ale fajnie myśli sobie szczerząc się pod nosem.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Wielka Sala Czw 28 Kwi 2016, 08:43 | |
| Bal trwał, a oni stali z boku przyglądając się tańczącym parom, pijąc poncz i tak naprawdę podpierając ściany. Nie przeszkadzało jej to, właściwie, lepiej czuła się na uboczu. Stojąc obok niego, chowając się tak naprawdę w jego obecności przed całym światem, czując się b e z p i e c z n i e. Wzrokiem wodziła po sali w poszukiwaniu tej jednej, jedynej osoby, na której chciała skupiać wzrok, lecz nie było jej to dane. Profesora nie widziała nigdzie, co sprawiło, że westchnęła tylko i spuściła wzrok. Tęskne wodzenie po wszystkich tańczących nie było szczytem jej marzeń, dlatego też się poddała. Procenty dodane do ponczu zdawały się działać coraz bardziej. Może i nie wypiła dużo, jednak był to pierwszy raz, gdy jakikolwiek alkohol dotknął jej ust - do tej pory nie raczyła spróbować nawet kremowego piwa, o czymś mocniejszym nie mówiąc. Rumieniec pokrywał jej policzki, zrobiło się cieplej i jakoś tak, zakręciło w głowie. Spojrzała na swojego towarzysza, gdy ten wypowiadał jej imię i potrzebowała chwili, by zrozumieć, co właściwie do niej powiedział. Nim jednak tak się stało, on już trzymał dłonie na dziewczęcej talii i prowadził do tańca, który na dobrych kilkanaście sekund Krukonkę wręcz przeraził. Szła krokiem dosyć prostym, bo raz, że podtrzymywana przez Carrowa, a dwa - jednak nie wcięła się aż tak mocno, i nie myślała tak naprawdę o niczym. Pozwoliła poprowadzić się do tańca, pozwoliła mu prowadzić i decydować, co miało się z nimi w tym tańcu dział. Cały czas czuła, jak policzki robią coraz bardziej gorące, gdy zdawała sobie sprawę, że ktoś ją w ogóle dotyka. Normalnie wzdrygnęłaby się na samą myśl, bo dotyk nie należał do jej ulubionych bodźców, wręcz przeciwnie, jednak tym razem - zapewne za sprawą alkoholu - nie przeszkadzało jej to ani trochę. Na kilka chwil zapomniała nawet o tym, że gdzieś w tłumie tańczył jej profesor. Mężczyzna, za którym skończyłaby w ogień. Bo na tych kilka chwil liczył się tylko taniec, ona i Graysen, z którym prawdę mówiąc bawiła się nawet przyzwoicie (co w jej skali było już nie lada osiągnięciem).
|
Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: Wielka Sala Sob 30 Kwi 2016, 00:01 | |
| Anastasię znał lat sześć i łączyło ich jak dotąd... kilka godzin wspólnych zajęć, mijanie się w dormitorium i siedzenie zaledwie dwanaście miejsc w Wielkiej Sali od siebie, ale nie przeszkodziło to chłopakowi w zwróceniu na nią uwagi. Nie popisywała się szczególną wiedzą na zajęciach, nie grała w drużynie... ale i tak widział ją zawsze i wszędzie. Podziwiał delikatne uśmiechy, miękki głos, wielkie serce. Właściwie, to nie potrafił już wyobrazić sobie u swojego boku nikogo innego niż Fitzgerald właśnie. Odrobinę chłopięca, lecz wciąż posiadająca nieograniczone pokłady dziewczęcego uroku. Miła, uprzejma, nie zadająca się z chuliganami, a jednocześnie dowcipna. Idealna w każdym, choćby najmniejszym calu. Wyjątkowo zadowolony z tego, że jego partnerka była równie rozbrykana, Mauryś przetransportował się na centrum parkietu w tempie błyskawicznym. Ciężko było się w tej kwestii oszukiwać - młody Longbottom zdecydowanie nie był urodzonym tancerzem, a wszystko co robił było w rzeczywistości wielką improwizacją. Nie darował sobie delikatnych prób, by Anastasii zaimponować, lub, co zdarzało się o wiele częściej, po prostu ją rozbawić. Życiową porażką Gryfona byłaby przecież sytuacja, w której szczerzyłby się jak głupi do dziewczyny z miną jakby szła na ścięcie, prawda? Nie obyło się więc bez dowcipnych ruchów i wielu obrotów, wymieszanym z jego niesamowicie przyjaznym chichotem. Wreszcie, kiedy muzyka ponownie zmieniła tempo, zatrzymał ją na chwilę przy sobie, oddychając przy tym głęboko. - Masz ochotę się napić, Anuszka? - zaproponował i z niemożliwym do skrycia entuzjazmem skinął w stronę stołów, na które to planowali wcześniej atak. Niestety biedny prefekt domu nie zdawał sobie sprawy z tego, że poncz został doprawiony, a nie za dobrze radził sobie z alkoholem.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Wielka Sala Sob 30 Kwi 2016, 00:20 | |
| Rozprawiwszy się z problemem, jakim był największy pacan w szkole - Charles Windergarde, Bułhakow powrócił do Wielkiej Sali, by gnębić swoich kochanych uczniów. Chęć zastąpienia profesora jakąś zgrabną, młodą panienką wyparło więc pragnienie odpoczęcia od wszystkich obowiązków na ten krótki moment tańca z którąś ze swoich ulubionych uczennic. Fraser grzecznie pilnował ponczu, stare truchło umierało na wózku, dzieci się bawiły... i wśród nich, przyklejona do ułomnego syna jego przyjaciela, wpatrując się w niego jak w obrazek, tańczyła Kaylin Wittermore. Do diaska, czy naprawdę nie zaprosił jej ktoś lepszy od przygłupiego Carrowa? Bułhakow widziałby ją przynajmniej z Malfoyem, którego uważał bezsprzecznie za najlepszą partię na tegorocznym balu. Nie mając zamiaru stać tak i rozmyślać o niczym, bo tym właśnie był dla niego jakiś Gejsen, ruszył do przodu niczym rekin atakujący swą ofiarę. - Odbijany. Tyle mógł biedny Krukon usłyszeć, kiedy Wittermore została dosłownie wyciągnięta jego objęć na oczach całej szkoły i uniesiona do góry przez ich aktualnego wicedyrektora. Vakel okręcił się z nią nieco, dając jej poczerwienieć na twarzy całkowicie, a dopiero później postawił przed sobą, by zniknąć w tańczących parach i zostawić młodego podrywacza samego. - Jak się bawisz, Wittermore? - zapytał słodziutko, obchodząc się z nią jakby była laleczką z porcelany, a nie twardą i upierdliwą kujonicą. Może znowu grał, może znowu udawał... ale przecież to była jej ulubiona zabawa, prawda? Wspaniały, mądry i uprzejmy profesor, którego wad nie potrafiła dostrzec, chociaż widziała już wiele popełnionych przez niego błędów i wymierzonych w innych nieuprzejmości, chociaż niewiele osób dawało mu powody do niezadowolenia i ataku. - Wyglądasz dzisiaj prześlicznie.
|
Graysen E. Carrow Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastycznaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie. Temat: Re: Wielka Sala Sob 30 Kwi 2016, 05:04 | |
| Graysen przeżywa najpiękniejsze chwile swojego życia, a przynajmniej tak mu się teraz wydaje. Nie istnieje wszak nic wspanialszego od beztroskiej zabawy pozbawionej jakichkolwiek hamulców czy utrapień oraz, co najważniejsze, niezwykle wygodnej możliwości zapomnienia wszystkich upodlających, zawstydzających momentów odgrywających się za kadencji otumanionej, upojonej alkoholem świadomości. Tańczy, gubi co chwila rytm, a Kaylin nieustannie wisi w powietrzu obkręcana i podnoszona z ogromnym entuzjazmem Graysena. Od tych piruetów kręci mu się niejednokrotnie w głowie i chwiejnie ledwie utrzymuje równowagę, aczkolwiek nic nie powstrzymuje go od zabawy. Słyszy nagle obcy głos, słowa nieodgadnięte, na co otwiera szerzej oczy i… kurwa. Wittermore. Gdzie ona jest? Skonfundowany rozgląda się wokół własnej osi i dostrzega suknię dziewczęcia wirującą w tańcu z mężczyzną, którego od razu nie poznał. Dopiero jasne światło padające na jego kartoflany nos przypomina Graysenowi, że partnerkę odbił mu nie kto inny a Rusek Bułhakow, pajacowaty profesorek od run, którego Carrow oczywiście nie cierpi. Ha! Niespodzianka. Przecież on nikogo nie lubi. Oddala się całkowicie nie zrażony i nie poruszony sytuacją, być może normalnie przyjąłby to do siebie, ale obecnie jest zbyt zatracony kontemplacją egzystencji i wszechświata. A właściwie - jego cudowności i urokowi, którego dotąd zdawał się nie widzieć! Ile tu par, ile tańca, ile uśmiechów, co za melodie, kolorowe suknie, świecące błyskotki, na na na. -Hej, hej, hej! -wita się wesoło z mijanymi Krukonami oraz osobnikami, z którymi najprawdopodobniej nigdy nie miał styczności jakiejkolwiek. Wydają się jednakże posiadać znajome facjaty, automatycznie więc czyni to z nich dobrych kolegów Graysena. Tyle przyjaźni, tyle miłości! Spaceruje tanecznym, giętkim krokiem po zewnętrznej stronie parkietu, zastanawiając się czy aby czasem nie wrócić do stołów serwujących poncz i tym samym wlać sobie w gardło kolejne porcje trutki na typsonów jego pokroju. Odbiega jednakże od pomysłu gdy tylko wzrokiem wyłapuje prześliczny obiekt nowego zainteresowania, obiekt który musiał czekać tu na niego cały wieczór! - Hennessy - zachodząc znienacka, lustruje rzetelnie sylwetkę dziewczęcia, całkowicie nachalnie się z tym obnosząc - czy ty aby przypadkiem nie zamieniłaś się z Longbottomem kreacjami? Przysięgam, w tych jego frędzelkach byłoby ci lepiej do twarzy. Uśmiecha się przy tym jak ostatni kretyn, nie jest bowiem w stanie powstrzymać się od mimiki szczęśliwego głupca cisnącej się na gębę. Chciałby coś napomknąć na temat jej niegdyś rudej siostrzyczki, ale gubi wątek sekundę po myśli przecinającej umysł skażony procentami. Niezrażony obelgami, które zapewne usłyszy na swój temat, podchodzi niebezpiecznie blisko i wpatruje się w iskrzące oczęta czekoladowopodobnej barwy, najjaśniejszy punkt stanowiska przez nich obranego. Wyciąga przy tym swą dłoń i wypala bez zastanowienia: - Ty i ja. Zatańczmy.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Wielka Sala Sob 30 Kwi 2016, 11:31 | |
| Wirując w ramionach Graysena pozwalała ze sobą robić, na co Krukon miał ochotę. Nie wiedziała, jak powinna zachowywać się w tańcu - nawiązać rozmowę czy może milczeć i udawać cichą księżniczkę, którą zdecydowanie nie była? Nie miało to znaczenia, bo po którymś z kolejnych piruetów zawisła w powietrzu i zatrzepotała rzęsami. Wszystko docierało do niej z opóźnieniem, być może przez fakt, iż była już trochę wstawiona, a być może z szoku, jaki wywołało w niej pojawienie się Bułhakowa. Wpatrywałą się w niego, z sekundy na sekundę coraz bardziej pąsowiejąc, bo rzeczywistość zdawała się wreszcie docierać do jej świadomości. Zacisnęła piąstki na jego rękawie i pozwoliła się porwać, bo choć bardzo dobrze bawiła się z Graysenem, taniec z Vaksilijem Bułhakowem był jak sen. Marzenie, które przecież nie miało prawa się ziścić. Postawiona na ziemi, o mało nie straciła równowagi, cały czas wpatrując się w twarz Bułhakowa niczym w najpiękniejszy obraz na świecie. Obraz, który z chęcią powiesiłaby w swoim salonie i nigdy więcej z niego nie wyszła. Zadrżała pod jego dotykiem, instynktownie przyciskając się do niego odrobinę za bardzo i na kilka chwil spuściła wzrok zawstydzona tym, jak bardzo się w tym momencie rumieniła. Niemniej, pozwalała się prowadzić, a że kroki taneczne zostały w nią wpojone już jakiś czas temu - nie dawała mu powodów do tego, by miał na co narzekać. - Teraz, wyśmienicie. - Odpowiedziała odrobinę za szczerze i odważnie, co można było jednak podpisać pod stan, w jakim się znajdowała. Alkohol rozwiązał jej język, bądź dodał odwagi, by użyć takich właśnie słów - nie miało to teraz znaczenia. Wittermore nawet nie zauważyła tego, jak otwarcie przyznała się do tego, że to właśnie towarzystwo profesora ratowało jej cały bal. Serce biło jej coraz szybciej, a gdy do uszu dotarł komplement posłany w jej stronę zarumieniła się bardziej (o ile to w ogóle możliwe), spuściła wzrok i oparła czoło o jego klatkę piersiową. Co się w takich chwilach mówiło? Czy mówiło się cokolwiek? Na litość, Merlina, ona naprawdę nie miała pojęcia, jak na to zareagować! - Dziękuję. - Powiedziała nieśmiało, a serce biło jej niemiłosiernie szybko, co przez bliskość w tańcu było najprawdopodobniej wyczuwalne i przez niego.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Wielka Sala Sob 30 Kwi 2016, 12:03 | |
| Clemen nie za bardzo interesowała się ludźmi, którzy tańczyli, potykali się o swoje własne nogi, rozmawiali, czy też przedrzeźniali się. Całą swoją uwagę skierowała ku Hennessy. Wiedziała w końcu, że nie może ufać żadnemu z rodzeństwa, kiedy w tak brutalny sposób potraktowała jedną z ich sióstr. Poza tym Antigona nie wyglądała na taką co łatwo odpuszcza. Bez wyrzutów mogłaby wbić Puchonce nóż w plecy, albo różdżkę w oko. - Uważaj Hennessy co mówisz i do kogo mówisz, bo tak się składa, że ta szóstoroczna łajza jest prefektem ma więcej możliwości, niż cała Hogwardzka rodzina Hennessy razem wzięta. – syknęła w jej kierunku z wysoko uniesionym podbródkiem. Fakt, faktem – bała się. Była na szóstym roku i nie chciała mieć wrogów. Przez sześć lat udało jej się unikać kłopotów, a teraz? Wystarczyło zakolegować się z Wittermore, a kłopoty same spływały jej na głowę. Nie, żeby żałowała. W końcu znalazła osobę, z którą mogła otwarcie porozmawiać. Która nie osądzała i chętnie udzielała jej wyjaśnień, gdy tego potrzebowała. Na całe szczęście Antigona i Yvon opuszczają Hogwart, więc w życiu nastolatki znów zapanuje harmonia i spokój. - Pilnuj swojego nosa. – dodała, nie mając nawet najmniejszego zamiaru odsuwać się jej z drogi. Dokończyła picie, swojego napoju, a kiedy Gryfonka zniknęła w tłumie, chwyciła aparat w swoje ręce i wróciła do fotografowania tańczących, bo właściwie nic innego jej nie pozostało.
|
Cyril Carter Rocznik IIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Szpon hipogryfa, Cedr, 11 caliOPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Protego, Drętwota, Accio, BombardaOPIS POSTACI: Cyril jest chudym chłopcem. Wygląda jak początkujący anorektyk. Pomimo swojej wątłej postury, wbrew pozorom, rzadko choruje. Jego kruczoczarne włosy są zazwyczaj rozczochrane. Czasami się kręcą, w zależności od pogody. Chłopak ma szare, zimne oczy. Czasami można w nich dostrzec dziecięcą ciekawość wymieszaną z młodzieńczym buntem. Chłopaczyna nie różni się niczym od innych. Zwykły młodzieniec, który nie przywiązuje większej wagi do wyglądu. Swoim wzrostem też się nie wyróżnia. Jeśli nie ma na sobie szkolnych ubrań, to jest zazwyczaj ubrany w zwykłą koszulę. Do tego może jakiś pulowerek. Czasem założy muchę, czy krawat. Temat: Re: Wielka Sala Sob 30 Kwi 2016, 12:23 | |
| Finn i Nadziejka rozgadali się na dobre. Cyril nie wiedział co może zrobić. Tylko przysłuchiwał się rozmowie. Kiedy dziewczyna go skarciła zrobił niewinny uśmieszek, znany już chyba na cały Hogwart. Cyril już trochę zasypiał, ale dzielnie otwierał oczy, kiedy jego głowa osuwała się na stół. Kiedy ostatni raz je otworzył, Nadziejka poszła się napić. Dobry pomysł. -Też pójdę się napić- stwierdził, uśmiechając sie do gryfona. Miał nadzieję, że chłopak nie pomyśli że dwójka puchonów chce go opuścić. Chłopak nalał sobie ponczu i wziął łyka. Skrzywił się. To było ohydne. Szybko domyślił się że to jakiś alkohol. Więc wypił wszystko na raz. Czemu to zrobił? No więc, nudził się niemiłosiernie, a tak będzie miał lepszy nastrój. Puchon poczuł to ciepełko w środku. Wypił jeszcze jedną szklaneczkę i trzecią wziął ze sobą. Puchon usiadł na swoje miejsce. Już trochę czerwony, ale bardziej ożywiony. -Ktoś coś dolał do ponczu- stwierdził, upijając powoli swojego drinka swój poncz. Jego oczy natomiast ruszyły na parkiet, żeby zobaczyć jak to wspaniały pan Vakel tańczy z jakąś uczennicą. Cyril trochę się zdziwił, że profesor potrafi tańczyć. W końcu on jest już w takim wieku że jego kości pewnie się rozpadają, a mięśnie gniją.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Wielka Sala Sob 30 Kwi 2016, 14:33 | |
| Z rozbawieniem obserwował jak Kaylin powoli staje się czerwona niczym dorodny, dojrzewający w blasku jego zajebistości pomidor, zastanawiając się czy zaraz nie pokryje się purpurą i nie zejdzie z tego świata, bo była rozgrzana jak mały węgielek. Biedny Vakel nie spostrzegł się, że dziewczyna mogła się najzwyczajniej w świecie upić, bo reagowała szybszym biciem serca i rozgrzaniem się niczym piecyk na każde jego słowo od pierwszego spotkania w bibliotece, więc uznał, że było to efektem jedynie wrodzonego wdzięku, a nie doprawionego ponczu. - Mam nadzieję, że twój dzisiejszy partner nie obrazi się, że porwałem cię na jeden taniec. - zaczął, ale szybko urwał, bo Wittermore przekroczyła pewną niepisaną granicę pomiędzy uczennicą i nauczycielem. Odchrząknął wpierw, a następnie pochylił nad panią prefekt i rozkosznym tonem głosu, serwowanym jedynie pannom, które lądowały z nim w łóżku przypomniał: - Wittermore, opamiętaj się. Wszyscy na nas patrzą. - i natychmiast odsunął od jej ucha i wymusił obrót, żeby musiała się odkleić od ukochanego. - Coś jest nie tak? - zapytał. Nie miałby nic od tak małej przestrzeni pomiędzy ich ciałami, gdyby tylko nie wisiało nad nim widmo zwolnienia kilka dni po awansie i ośmieszenie nazwiska rodziny na wieki.
|
Kaylin Wittermore Prefekt Ravenclawu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Angielski dąb, pancerz kikimory, 13 cali, sztywna. Solidna, z dosyć grubą rękojeścią. Nie jest prosta, większość różdżki jest pofalowana. Sama rękojeść ozdobiona jest grawerowaniem w drewnie, a także onyksem, który umieszczony jest na jej podstawie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: ★ Szkolne ★ ACCIO - ALOHOMORA - APERACJUM - BĄBLOGŁOWY - BOMBARDA - COLLOPORTUS - CONFUNDUS - DEPULSO - DRĘTWOTA - ENERVATE - EPISKEY - EXPELLIARMUS - GLACIUS - LUMOS MAXIMA - REDUCTO - REPARO - WINGARDIUM LEVIOSA ★ Łatwe ★ ANATISQUACK - BONUM IGNIS - CALVORIO - CHŁOSZCZYŚĆ - CONSTANT VISIO - ENTROPOMORPHIS - ERECTO - FUNEMITE - ILLEGIBILUS - IMPERTURBABLE - SICCUM - ZAKLĘCIE CZTERECH STRON ŚWIATA (WSKAŻ MI) ★ Trudne ★ FINITE INCANTATEM - PROTEGO HORRIBILIS ★ Specjalne ★ ZAKLĘCIE PATRONUSA (EXPECTO PATRONUM, FORMA BIAŁEGO KRUKA) ★OPIS POSTACI: Dosyć niska, mierząca jedynie sto sześćdziesiąt centymetrów, nie wyróżniająca się tak naprawdę niczym szesnastolatka. Drobna, można nawet pokusić się o stwierdzenie chuda dziewczyna, która z pewnością nie ma zbyt wiele siły i łatwą ją pociągnąć, czy popchnąć. Ostatnim razem, gdy się ważyła, waga ukazała czterdzieści osiem kilogramów, co i tak było dla niej osiągnięciem. Całkowicie przeciętna, o krótkich blond włosach, które lubią się puszyć i falować - każdy włos w zupełnie inną stronę, co sprawia, że na jej głowie prawie zawsze panuje nieład. Zawsze bardzo się stara, by mieć choć trochę elegancką fryzurę, jednak nie często jej się to udaje. Brązowe oczy kontrastują z bladą cerą, będącą oznaką przebywania przez większość czasu w budynkach, choć w wakacje zdarza się, że znajduje się na niej lekka opalenizna będąca wynikiem spędzania czasu z magicznymi stworzeniami na zewnątrz. Opala się jednak na czerwono, co nie jest szczytem jej marzeń. Ma na twarzy kilka pieprzyków, a na całym ciele poza tym jedyną skazą jest długa blizna, ciągnąca się aż od lewej strony brzucha do połowy uda. Nie ma zbyt dużej wady wzroku, jednak często można spotkać ją w okularach z czarną obwódką, gdyż w ten sposób lepiej jej się czyta. Dziewczyna nauczona została dbania o siebie, więc zawsze jest czysta i schludnie ubrana. Zdarza się, że na twarzy można dostrzec makijaż, lecz nie jest to zbyt częste. Lubi eleganckie stroje, spódnice, koszule i sweterki. Zawsze pachnie od niej kwiatową mieszanką jej ulubionych perfum. Temat: Re: Wielka Sala Sob 30 Kwi 2016, 15:11 | |
| Już chciała zaprzeczyć, powiedzieć, że Graysenowi na pewno to nie przeszkadza. Że właściwie to ją to nie obchodzi, póki może z nim tańczyć. Póki spędza z nim czas, bo ostatnimi czas miał tak dużo spraw na głowie, że nie śmiała kłopotać go i zajmować mu resztki wolnego czasu, jakie mu zostawały. Tymczasem jednak nachylił się nad jej uchem i wyszeptał słowa, które - zdawałoby się - powinny ją ostudzić. Sprawić, że odsunie się, skłoni głowę z przeprosinami na ustach i ucieknie zawstydzona. Jednak ton, jakiego użył sprawił tylko, że zrobiło jej się cieplej i zadrżała momentalnie, co musiał poczuć praktycznie natychmiast. Podniosła na niego, błyszczące, zapatrzone w ukochanego profesora oczy i poczuła coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczyła. Przygryzła nieświadomie wargę, odchrząknęła czując, jak robi jej się gorąco w pewnym partiach ciała i... Na całe szczęście ją od siebie odsunął, poprzez sprawnie wmanewrowany piruet. - Przepraszam. - Powiedziała cicho, analizując w głowie to, co właśnie jej przekazał. Czy ona dobrze zrozumiała, że przeszkadzał mu fakt, że inni patrzą, a nie to, że była tak blisko? Och, serce prawie wyskoczyło jej z piersi, gdy ta myśl przeszła przez dziewczęcą głowę. Nie mogła przestać myśleć o tym, że ją dotyka. Że właśnie na jej talii, znajduje się jego ręka, a jeszcze kilka sekund temu trzymała czoło na jego klatce piersiowej. Nigdy nie miała okazji być z nim tak blisko, ba nigdy o takiej bliskości nie śmiała nawet marzyć. Szczytem szczęścia było, gdy na lekcji numerologii położył jej rękę na głowie, a przecież... to było ponad rok temu. Tak dawno, ale pamiętała to tak, jakby zdarzyło się wczoraj. Pokręciła głową w odpowiedzi na zadane pytanie. - Wszystko w porządku. To po prostu pierwszy raz, kiedy... - Urwała. Bo co zamierzała powiedzieć? Kiedy jesteśmy tak blisko? Kiedy mnie pan dotyka? - ... jestem na szkolnym balu. - Skończyła lekko zachrypniętym głosem, a potem uśmiechnęła się do niego, próbując tym zamaskować zażenowanie. - Ach, nie zdążyłam panu jeszcze pogratulować awansu. - Dodała błagając w myślach, żeby ten taniec nigdy się nie kończył. Żeby mogła być w jego ramionach już zawsze. Wcześniej szydziła z dziewcząt, które w ten sposób wypowiadały się o chłopcach, w których były zadurzone. Teraz jednak wiedziała, co miały na myśli.
|
Antigone Hennessy Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Mierząca pełne trzynaście cali, niezbyt giętka, ale jednocześnie ciężko przypisać jej stuprocentową sztywność. Wykonana z cisu, posiadająca za rdzeń włókno ze smoczego serca, solidnie wykonana, cechująca się nadzwyczajną matowością powierzchni oraz surowym wyglądem. Zdaje się niezbyt pasować do płci pięknej, jednak doskonale leży w dłoni Antigone.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Fumos, Protego, Conjunctivitis, Drętwota, Everte Statum, Orbis, Alohomora, Vad Infer, Lacarnum Inflamari, Levicorpus, Procella, Verdillious, Obliviate, Enervate, Avifors, Protego Horribilis, Serpensortia OPIS POSTACI: Dziewczę nieco kanciaste, niewątpliwie pozbawione nadprogramowych kilogramów, jednak we właściwych miejscach zaokrąglone, ponadto wysportowane i stosunkowo silne, co rysuje się niemałym kontrastem w stosunku do filigranowej figury. Osiągnęła wzrost mierzący dokładnie sto siedemdziesiąt cztery centymetry, stając się istotą powszechnie uważaną za całkiem wysoką w konfrontacji z płcią; Porusza się z subtelną, nienachalną gracją, która stanowi swoistą oprawę dla naturalnej pewności siebie. Jedyną cechą nieodzownie wpisującą ją w rodzinę Hennessy są oczy. Iskrzą się barwą ciemnej czekolady, wpadają w swej głębi w niezbadane odmęty czerni. Kształt upodobniony do osławionych migdałów podkreśla wachlarz czarnych, gęstych rzęs, naturalnie podwijających się u końców, otwierających nieco sceptyczne spojrzenie, akcentując złośliwe iskry mające za swoje tło toń ciemnego brązu. Ciemne, mocne brwi dopełniają ekscentrycznej oprawy, wieńcząc idealną kompozycję. Wydatne kości policzkowe całym swoim majestatem podkreślają naturalną nutę ostrości obecną w rysach dziewczyny. Lekko spiczasty podbródek, szczupłe policzki, wyrazisty łuk brwiowy składają się na wyjątkowo szlachetną oprawę, którą sobą prezentuje. Stosunkowo wąskie usta, drobny nos, okraszony gdzieniegdzie pojedynczymi piegami, stanowią jedne z ostatnich elementów goszczących na buzi Hennessy. Tą z kolei okalają kruczoczarne pasma, barwą przypominające heban, płynące kaskadą, układając się w lekkie fale, aby zakończyć swoją drogę ledwie nad linią wąskich ramion. Pojedyńcze kosmyki stanowią grzywkę nieodłącznie goszczącą na czole Antigone, układającą się w niedbałym, aczkolwiek odnajdującym pewną harmonię, porządku. Temat: Re: Wielka Sala Sob 30 Kwi 2016, 16:34 | |
| Starcie na podłożu Hennessy-Clemen zakończyło swój kolejny rozdział, jednak niewątpliwie miało potencjał na sequel. Antigone puściła mimo uszu żałosną odpowiedź Puchonki, uważając ją za jedynie niegodną posłuchu, łajzowską paplaninę, od której wolałaby lekcje Historii Magii. Gdy odbiła od ów szóstorocznej stacji i skierowała się w przeciwnym kierunku, po jej umyśle rozlał się miły triumf — wyrzuciła z siebie wszystko, co miała w zamiarze, a myśli zostały uformowane przez czysty jad, istna słodycz. Nie wiedziała, co teraz powinna ze sobą począć, na horyzoncie pojawiła się wizja potencjalnego upicia, rozmowy z losową, jakże wybitną jednostką lub... no właśnie. Zmierzające w jej kierunku bożyszcze panien z socjety, na którego widok nawet Wittermore, z tym całym swoim żenującym uwielbieniem do profesora Bułhakowa, moknęła. Graysen Carrow we własnej, o nieco ubogiej erudycji, osobie. — Carrow — odparła, a na jego kolejne słowa, na ustach Hennessy zagościł szyderczy, wspaniały uśmiech. — Czy ty aby przypadkiem nie zamieniłeś się na twarze z megazordem? Gdy ostatnim razem cię widziałam, byłeś ładniejszy — odparowała, unosząc jedną brew. — Muszę przyznać, idiotycznie genialny chwyt. Skopałeś chudą dupę Longbottoma tymi falbankami, a przy okazji mi prawie sięgnąłeś kostek. — Uwadze Antigone nie umknął głupi grymas, rozszerzający twarz Carrowa w uśmiechu tak poczciwym i idiotycznym, że odnajdywał tylko jedno słuszne wyjaśnienie swojej obecności. — Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam cię tak nawalonego — stwierdziła, prychnąwszy śmiechem. Z lekką mieszanką zdziwienia i ciężkiego szoku obserwowała drastyczne zbliżenie się Graysena — po chwili bacznego wpatrywania się w piwne tęczówki, spuentowała je małym krokiem w tył. Wyciągnięta w jej stronę dłoń była ruchem tak niespodziewanym, że nie pozostało jej nic innego, poza przystaniem na propozycję. Damy nie odmawiają tańca. Zgodnie z tą absurdalną myślą, która nie znajdywała absolutnie żadnego odniesienia w osobie Hennessy, podała dłoń Carrowowi.
|
Temat: Re: Wielka Sala | |
| |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |