|
Wielka SalaIdź do strony : 1, 2, 3, 4 ... 9 ... 15 Maurycy F. Longbottom Prefekt Gryffindoru, Ścigający Złotych Chimer, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Cyprys, 13 cali, pióro z ogona feniksa, barwiona na fioletowoOPANOWANE ZAKLĘCIA: /OPIS POSTACI: Maurycy to niewysoki, bo mierzący 172 centymetry wzrostu, wiecznie roześmiany chłopak o urzekająco słodkiej buzi. Oczy ma szarozielone, włosy brązowe, ścięte do brody, zwykle nieuczesane i roztrzepane. Do garnituru zaczesuje je za uszy. Posiada na lewym udzie znamię w kształcie serduszka. Na brodzie widoczny jest już delikatny zarost. Temat: Re: Wielka Sala Pią 25 Mar 2016, 12:32 | |
| Ciepło przyciskającej się do niego Gryfonki zadziałało na Maurycego natychmiastowo. Zalała go fala gorąca, której nie mógł powstrzymać. Ba! Narodziła się w nim nawet obawa, że serce zaraz mu wysiądzie. Czuł pulsowanie, chociaż nie dał by sobie uciąć ręki za to czy było to efektem rozchodzącego się już na całe ciało łopotania w klatce piersiowej, czy jednak zbliżała się tego dnia jakaś niezapowiedziana apokalipsa, sprawiająca, że ziemia i ściany dudniły, jakby biegł za nimi przez korytarz najprawdziwszy troll. Wyprostował się, zadarł głowę i z zadziornym uśmiechem ruszył przed siebie, wprowadzając wybrankę serca do niemalże pustej sali, bo w momencie ich przybycia zasiadało w niej zaledwie kilka osób, których prawdę powiedziawszy nie kojarzył. Cóż, podarował więc swojej partnerce wielkie, spóźnialskie wejście, umożliwiające zachwycanie się faktem, że wszystkie pary oczu skierowane są ten ten krótki moment w ich stronę. Zagwarantował jej za to skosztowanie najlepszych deserków. Każdy ma swoje priorytety, prawda? - Nie zdążyłem skomplementować jej wcześniej, ale sukienka, którą wybrałaś jest naprawdę ładna. Ślicznie na tobie wygląda. - powiedział spokojnie. Na tobie, ha! Nie ty w niej, bo Aneczka nie potrzebowała żadnej kiecki, żeby podbijać męskie serduszka. Maurycy nie zadał sobie jeszcze pytania dlaczego właściwie zgodziła się pójść z nim, skoro z pewnością zaprosiło ją wielu innych chłopców z ich rocznika, ale z pewnością zrobi to później, kiedy już ktoś doprawi jego ulubiony poncz czymś niefajnym, a nieświadomy zagrożenia chłopak wypije go zbyt dużo. - Genialne są te chmury. Aż chciałbym zobaczyć wystrój sali z zeszłego roku... Chciałabyś się po niej rozejrzeć? - zamrugał. Głupio tak było podejść do stołu z ciastami i obłowić się już teraz, bo samo podbiegnięcie do jedzenia w linii prostej od wejścia było skazywaniem się na wieczne, społeczne potępienie. Dostrzegłszy, że jego bratnia dusza, Hope również skrada się do poczęstunku drogą okrężną posłał jej przyjacielski uśmiech i pomachał delikatnie. Spotkają się zapewne zaraz przy czekoladowym puddingu. No dobrze, może nie tak zaraz, bo przecież nie wypada, czy cośtam, ale na pewno chociaż raz zamienią dzisiejszego wieczoru słowa gdzieś w tamtym rejonie pomieszczenia. Maurycy zawsze zastanawiał się cóż takiego odróżniało go od kolegów z Hufflepuffu na tyle, że Tiara Przydziału umieściła go w Gryffindorze, ale nie narzekał. Przynajmniej nie miał posiadówek z Bułhakowem w cztery oczy.
|
Addyson Clemen Prefekt Hufflepuffu, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Jawor; Włos jednorożca; 10,5OPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Episkey, Expelliarmus, Finite, Flippendo Duo, Fumos, Riddiculus, Drętwota, Anatisquack, Calvorio, Accio, Alohomora, Bombarda, Glacius, Wingardium Leviosa, Descendo, Mobiliarbus, Lapifors, AnteoculatiaOPIS POSTACI: Panna Addyson Clemen urodziła się w małej wsi, ale za to w bardzo kochającej rodzinie, w której małej dziewczynce niczego nie brakowało. Jej matka, mugolka pogodziła się z myślą, że jej mąż i dzieci są czarodziejami i nigdy nie robiła im z tego powodu wyrzutów. Ojciec zaś starał się jak najlepiej wytłumaczyć swoim pociechom, że nigdy nie powinno nadużywać się czarów, a już na pewno nie w obecności mugoli. Szatynka największe problemy miała ze swoim starszym bratem, który dokuczał jej na każdym kroku, ciągnął za włosy i opowiadał straszne historię, przez które dziewczynka chowała się pod pościelą i płakała. Przez niego panicznie boi się kotów, na widok których zamiera w miejscu i oblewają ją zimne poty. W wyglądzie Addyson nie można dopatrzeć się niczego niezwykłego. Problem polega jedynie w jej wzroście. Mierzy niecałe metr pięćdziesiąt i często nie jest traktowana poważnie (w końcu kto może brać na serio dziewczynę z szóstego roku, która wzrostem przypomina pierwszoroczniaka?) Wbrew pozorom jest to zwykła nastolatka, o ładnych, piwnych oczach i czarnych, sięgających łopatek włosach z kilkoma piegami na nosie i policzkach. Jej policzki prawie zawsze są zaczerwienione, jakby sługo stała na mrozie w zimowy dzień. Temat: Re: Wielka Sala Pią 25 Mar 2016, 15:20 | |
| Słysząc na temat swojej grzywki, odruchowo sięgnęła do niej ręką, aby w jakiś sposób ją poprawić (chociaż niepotrzebnie). - Eeeee... Dzięki. Skwitowała krótko, a na jej policzkach mimowolnie pojawiły się delikatne rumieńce. Nie lubiła być w centrum uwagi, nawet jeśli publicznością była jedna osoba. Dlatego zawsze omijała bliższych zażyłości. Zagryzła wnętrze swojego policzka usilnie bijąc się z myślami, czy też powinna palnąć coś w stylu "Też wyglądasz ciekawie", "Ładna szata" ? Ostatecznie jednak zrezygnowała z tego pomysłu. Wydawało jej się to strasznie tandetne. Zauważyła jak oczy Ślizgonka rozbłysły nienaturalnym światłem na widok jej aparatu. - Jeżeli chcesz, to mogę ci go pożyczyć po balu. Zaproponowała, chociaż była niezmiernie przywiązana do urządzenia, które dostała od swojego ojca. Na jej ustach pojawił się lekko zadziorny uśmiech. Uniosła aparat do twarzy i pstryknęła chłopakowi jedno zdjęcie. - Nie myśl, że tak łatwo się wymigasz. Uwierz mi... To nie będzie twoje pierwsze zdjęcie z balu. Zachichotała cicho i uważnie rozejrzała się po osobach, które powoli zaczęły się gromadzić i wchodzić do Wielkiej Sali. Jej wzrok dość szybko zatrzymał się na Kaylin, której niemalże od razu zrobiła zdjęcie wraz z jej towarzyszem. Kolejne zdjęcie zostało zrobione Anastasii i Maurycemu, z tym, że po wykonaniu fotografii, Puchonka odsunęła aparat od twarzy i nieśmiało pomachała w kierunku dziewczyny. - Wiesz... Wolałabym zostać jeszcze chwilę w tym miejscu. Chciałabym ująć wchodzące osoby do sali. Oczywiście nie chodziło tutaj o to, że chce spędzić tu cały wieczór (chociaż to byłoby dla niej najlepsze). Wiedziała, że musi zrobić ten kilka zdjęć wewnątrz sali balowej oraz, że będzie musiała namówić się na chociaż jeden taniec z Ururu.
|
Ururu Marquez Ścigający Srebrnych Wiwern, Rocznik VDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 13 cali, elastyczna, włos z głowy wili, sosnaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: Finite, Enervate, Cave Inimicum, Expelliarmus, Homenum Revelio, Protego, Diffindo, Verdimilious, Alohomora, Avifors, Mimble Wimble, Confunduf, Aquamenti || Łatwe: Trucido, Repleo, Multifors, Aranaea || Trudne: Aranaea Language, Verum de scriptisOPIS POSTACI: Ururu jest chłopcem przeciętnej budowy. Ani specjalnie chudy, ale pulchnym też go nie można nazwać. Mięśni również nie ma specjalnie zarysowanych... Po prostu taki średni. Wzrostu metr sześćdziesiat dziewięć i pół. Włoski całkiem grube, lecz szorstkie. Mają odcień... szarawy. Czy to farba? Czy tak kończy się niepotrzebny stres w zbyt młodym wieku? Obcięte niezbyt krótko, puszyste. Twarzyczka jego nieco okrąglutka, nie widać na niej typowo męskich kształtów. Taki sobie chłopczyna. Przenikliwe spojrzenie oczek w kolorze miodowo-bursztynowym, lekko zadarty nosek i... szeroki uśmiech, który nie znika prawie nigdy. Ubrany w pełny mundurek Ślizgona z idealnie zawiązanym krawatem. Nawet naukowiec musi być elegancki. Czasami nosi gogle na głowie, zazwyczaj zapomina, że je ma, dlatego na jego oczach występują stosunkowo rzadko... Temat: Re: Wielka Sala Pią 25 Mar 2016, 15:53 | |
| Oczywiście Ururu rzucił komplementem, bo tak trzeba. Sam nie dorósł jeszcze do tego etapu bycia wrażliwym na kobiece piękno. Dla niego Addyson była jak kolega, tylko z dopiskiem "przepuszczać w drzwiach". Uśmiechnął się szeroko słysząc jej propozycję. O tak. To będzie piękne. Cudowne. Niepowtarzalne. Oczywiście go nie rozkręci ani nic, tylko popatrzy i zrobi może jedno, czy dwa zdjęcia, o ile będzie mógł. Ale, ale. "Po balu". Czyli będą do końca. No ciekawie. Tak czy inaczej zauważył, że aparat został podniesiony na wysokość jego twarzy i nie do końca zdążył ją zasłonić przed faktem dokonanym. - Nie, proszę, nie rób. Nie chcę, żeby ktokolwiek na mnie potem patrzył - jęknął. - Poza tym to nie mój bal, rób innym. Cóż to za lęk przed zdjęciami? Czemu panu Marquezowi tak bardzo to przeszkadzało, skoro zazwyczaj po prostu ignorował tego typu rzeczy? Jego twarz zrobiła kosplej Pepe, a mianowicie pojawił się na niej lekki smuteczek. Bo oto zapowiedziano, że będzie miał jeszcze więcej zdjęć i nie wiedział, czy Addyson mówiła prawdę, czy się droczyła. Przynajmniej miała dobry humor. Kiedy dziewczyna zaczęła zajmować się fotografowaniem schodzących na bal, dostrzegł Ślizgonkę z piątego roku. Kojarzył ją, w końcu całkiem niedawno zaszczyciła swoją obecnością na lekcji historii. Naprawdę nie musiała. Ururu nie miał nic do niej, tylko wolał być wtedy sam z profesorem i historią magii. W każdym razie dostrzegł jej uśmiech oraz zastanowił się, czy była adresatką tego dziwnego listu... Panna Bletchley raczej nie wyglądała mu na nieśmiałą, więc chyba nie. Weszła do Wielkiej Sali nie zatrzymując się nawet. Czyli nie ona, skoro nie podeszła. Chyba, że się bała Addyson, czy coś. Nie, Ururu nawet by nie pomyślał, że obecność jakiejś dziewczyny u jego boku spowodowałoby zniechęcenie u potencjalnej adoratorki. W dodatku nieśmiałej. A może to po prostu koledzy sobie robią żarty takimi listami? Wbił wzrok w przeciwną stronę. - Ciekawe, czy będzie coś dobrego do jedzenia - mruknął nieszczególnie dbając, czy Addyson go usłyszy. Właściwie to nie pomyślał jeszcze o tym dobrym aspekcie balu. W końcu powinny być jakieś smakołyki.
|
Anastasia Fitzgerald Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Matowa i skromna, nie wyróżnia się na tle innych. Brak zdobień. Rdzeń z rogu jednorożca, drewno jabłoni, sztywna, 12 cali długości. Nic specjalnego.OPANOWANE ZAKLĘCIA: BĄBLOGŁOWY, EXPELLIARMUS, RIDDICULUS, PROTEGO, CONJUNCTIVITIS, DIFFINDO, ACCIO, WINGARDIUM LEVIOSA, VERDIMILIOUS, SICCUM, EBUBLIO, LEVICORPUS, OCULUS LEPUS, UTEVO LUX, SOMNOOPIS POSTACI: Średni wzrost, lekko podkrążone oczy od nadmiernego przesiadywania z książką po nocach. Właścicielka szczupłej, wątłej twarzy, którą okalają długie włosy o kolorze miodu akacjowego. Młoda Panienka Fitzgerald posiada kobiecą budowę ciała i długie włosy, ale na tym kończą się atrybuty kobiecości, którymi może się pochwalić. Skromny i konserwatywny ubiór, kłócący się poniekąd z jej pochodzeniem, przełamuje niekiedy mocniejszym makijażem i frywolnymi kapeluszami, nie mającymi jednak nic wspólnego z modą mugolską. Często próbuje zakryć całkowicie swoje ciało poprzez noszenie wyłącznie czarnych, workowatych szat. Preferuje stonowane kolory, a te pstrokate i przyciągające uwagę omija szerokim łukiem. Bardzo rzadko nosi dodatki i biżuterię, za wyjątkiem skromnego,złotego łańcuszka, z którym się nigdy nie rozstaje. Zazwyczaj wyprostowana lecz w jej kroku na próżno szukać gracji. Wiecznie zachmurzony wyraz twarzy, nieobecne spojrzenie. Czy to tylko zadumanie i wyłączenie się z realnego świata, a może to autentyczna, mroczna energia kryjąca się w jej pokrętnym umyśle i dziwnych fascynacjach? Tego nikt nie jest pewien,nawet ona sama. Temat: Re: Wielka Sala Sob 26 Mar 2016, 00:49 | |
| Anastasia dosyć pozytywnie oceniła dzisiejszy wygląd Wielkiej Sali, choć posiadając spore doświadczenie z lat wcześniejszych, wiedziała że to nie takie powierzchowne błahostki decydują o dobrej zabawie. Towarzystwa i przedniej atmosfery nie mogła wykreować magia, nad powodzeniem wieczoru można zatem było postawić duży znak zapytania. Ujrzawszy Addyson, (i tego chłopaczka ze Slytherinu?! O co tutaj chodziło?!) wnet odmachała żywo i entuzjastycznie, na tyle gwałtownie, aby znacząco zabujać doczepionym do drugiego ramienia partnerem. Nie zdążyła elegancko zapozować do zdjęcia, gdyż owym wzięto ich z zaskoczenia lecz Puchonka mogła być pewna, że gdyby tylko była zmęczona uciekającymi od błysku flesza pannicami, to w Anastasii znajdzie zapaloną do współpracy modelkę. -Och, dziękuję! - odpowiedziała nad wyraz radośnie na komplement, tak aby jak najlepiej zatuszować rosnące zawstydzenie - właściwie to jej nie wybrałam, tylko mama mi ją wysłała. Ja sama w ogóle nie znam się na modzie, w przeciwnym wypadku nie zakładałabym czegoś tak nudnego. Czarny jest zbyt klasyczny na taką okazję! Ale ty za to wyglądasz super, prawie cię nie poznałam w pokoju wspólnym!- ach ta kokieteria, niemalże weszła jej już w krew i zdążyła spustoszyć organizm swymi zabójczymi możliwościami. Prawdopodobnie dlatego też nie do końca zdawała sobie sprawę z tego jak nadmierne schlebianie i flirciarski ton odebrany może być przez mężczyznę. Była skłonna słodzić mu i rzucać komplementami całą noc, tylko dlatego, że nie będąc nawet jej bliższym kolegą, odważył się (kompletne nieoczekiwanie!) zaprosić ją na ten cholerny bal. Maurycowe koronki skrzętnie odciągały jej uwagę od rozstawionych stołów z poczęstunkiem i strojnej dekoracji sali, na chmury zdawała się nie zwrócić większej uwagi. Wzrok mimowolnie zaczepiał o frędzle, a w główce zaczęła kiełkować nieodparta chęć zmacania materiału i muśnięcia dyndających pierdółek. Ale czy wypadało? A może zapytać? “Hej, mogę pobawić się twoimi frędzlami? A pozwoliłbyś mi na osobności?” -Maurycy, nie wiem czy z tą panna cottą to dobry pomysł… co jeśli się rozchorujemy? Nie daruję sobie jeśli coś mnie odciągnie od parkietu - powiedziała zmartwiona, formując usta w podkówkę. Albo wary zielonej żaby, jak kto woli - może mają co innego, proszę uważaj na to co jesz, nie możesz zostawić mnie samej!- powiedziawszy to, chwyciła go mocniej i pociągnęła w przeciwnym kierunku - ku deserom i Nadziejce, której chłopak przed chwilą pomachał. No bo... bez przesady, że będą krążyć jak te sroki, gołębie, albo inne śmieszne ptaki. Towarzyska banicja jej nie groziła, a przynajmniej podobna myśl nie przeszła jej przez słodką, bond główkę. Kto by się przejmował tym, co myślą inni? - Na kogo głosowałeś w konkursie na króla i królową balu? Ty pierwszy! - zmrużyła konspiracyjnie oczy i ciekawsko nadstawiła ucha. Poszedłby za głosem wszystkich i zagłosował na urodzoną królową balu Morrigan czy ktoś inny był dla niego lepszą kandydatką? Tymczasem oboje dotarli do upragnionego Edenu stoliczków, czas najwyższy! Wypuściwszy chłopaka ze swych sideł, nachyliła się nad talerzami i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. I co by tu wybrać?!
|
Nadzieja Potocka Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, nieco giętka, włos z głowy wili, czarny orzechOPANOWANE ZAKLĘCIA: Szkolne: OPPUGNO, PORTUS, TERGEO, ENERVATE, EXPELLIARMUS, FUMOS, IMMOBILUS, PETRIFICUS TOTALUS, GEMINO, ACCIO, AQUAMENTI, FINITE, HERBIVICUS, REPARO, VENTUS || Łatwe: EBUBLIO, OBSCURO, REPLEO, ANIMO LEPORE, CANTIS, MOBILE IMAGINEM, CAPILLUS TINCTURA, DULCIUS, MELOFORS ||Trudne: MEMORIA IMAGINEM, SALVIO HEXIAOPIS POSTACI: Nadziejka o wzroście nieco większym od przeciętnej szesnastolatki, czyli jakieś takie 165. Waga... lekko poniżej normy, pomimo, że dużo je. Twarzyczka: dość okrąła i dziecięca, mały nosek, różane usteczka. Przy uśmiechu podkreślają się jej mocno policzki. Oczy zielone. Cera taka jakaś typowa dla środkowej, nieco wschodniej Europy. Dodatkowo piegi, ujawniające się bardziej latem. Brwi średniej grubości. Kasztanowe włosy bywają pofalowane, sięgają za ramiona. Czasami je spina w koczek. Grzywka samodzielnie obcięta, czasem ją zaczesuje bardziej na czoło, czasami bardziej w bok. W zależności od nastroju, nosi okulary. Nie ma specjalnie dużej wady. Uwielbia też wszelkie akcesoria do włosów, spinki, wstążki. Jej codzienne ubrania nawiązują nieco do minionych epok. Temat: Re: Wielka Sala Sob 26 Mar 2016, 13:04 | |
| Obserwując ludzi i uśmiechając się praktycznie do każdego, dostrzegła swojego kuzynka, któremu odmachała radośnie. Zawiesiła dłużej oko na jego koronkach. Automatycznie skojarzyły jej się z jego bujną czupryną. Domyśliła się, że zmierza w tą samą stronę, co ona, również nie wychodząc przy tym nachalnie. Wolnymi krokami, jej beżowe pantofelki spotkały się z obrusami narzuconymi na stoły z poczęstunkiem. Babeczki, ciasteczka, jakieś niestworzone rzeczy i czekoladowy pudding, za którym Hope nie przepadała, lecz miała w zwyczaju częstować się wszystkim. Tak więc najlepiej zacząć od najmniej lubianego. Zgrabnym ruchem nałożyła sobie najmniejszy kawałeczek i rozpoczęła konsumpcję cały czas rozglądając się po pomieszczeniu, to na ludzi, to na piękne efekty... niebne. Podsłyszała, jak Anastasia zagaduje Maurysia o głosy na króla i królową balu... Nadzieja uśmiechnęła się na myśl o osobach, które zapisała na karteczce. Nie oddała głosu na kuzynkę, bo wiedziała, że mogłaby czuć się źle z powodu głosowania na rodzinę. W przypadku wyboru króla, wybór był oczywisty. Co prawda kandydował tylko Mascius Malfoy, część uczniów neoficjalnie zaproponowała, aby dopisywać profesora Liandonraya, którego Nadziejka bardzo lubiła. No i chyba oczywistym jest, że na Malfoya głosu by nie oddała, nawet w przypadku braku alternatyw. Po skończeniu mikroskopijnego kawałka puddingu nabrała sobie kloc ciasta czekoladowo-orzechowego. Aż chciało jej się płakać na widok czegoś tak pięknego. Kochała bale i wszelkie imprezy przez takie oto cudeńka. Zajęła pierwszy lepszy stolik, który dał jej największe możliwości obserwacji ludzi. Musiała pochłonąć całą masę cukru, bo wiedziała, że wszelkie przyjęcia oznaczają jeszcze coś - tańce. Nadziejka mogła znowu wejść w trans szalonej imprezowiczki (o ile można użyć tego słowa w kontekście eleganckiego balu), a do tego potrzebowała całą masę energii.
|
Yvon Mavourneen Hennessy Pałkarz Złotych Chimer, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Prezentuje się przyzwoicie. Chociaż mierzy sobie zaledwie dwanaście cali, a z natury jest bardzo giętka, więc co za tym idzie trudna do złamania, przy niektórych zaklęciach zachowuje się nieprzyjemnie głośno. W rdzeniu umieszczony został szpon hipogryfa, całość zaś została wykonana z drewna derenia przyczyniającego się do wydawania rozpraszających świstów. OPANOWANE ZAKLĘCIA: Incarcerous, Drętwota, Relashio, Riddiculus, Bąblogłowy, Jęzlep, Salvio Hexia, Antivenenum, Linia Wieku, Protego Horribilis, Sardinus Eructo, Trantallegra, Herbivicus, Waddiwasi, Nox, Deprimo, Locomotor, Mobiliarbus, Glisseo, Bonum Ignis, Obliviate, Lapifors, Oculus Lepus.OPIS POSTACI: Siedemnastoletnie dziewczę, mierzące sobie sto siedemdziesiąt sześć centymetrów wzrostu o budowie wdzięcznej. Rozumiejąc przez to uwydatniony, średni ale krągły biust oraz wyraźnie zaznaczone biodra z naturalnym wcięciem w okolicy talii. Włosy, w kolorze miedzi sięgają mniej więcej do połowy pleców. Naturalnie są nieco pofalowane. Dłonie z wyraźnie zaznaczonymi kostkami, wąskimi nadgarstkami, spiłowanymi na migdałowaty kształt paznokciami. Skóra jest koloru jasnego. Wyróżnia się przede wszystkim piegami, które przybierając różne kształty, oraz odcienie koloru brązowo-pomarańczowego znajdują się w ilości nadprogramowej wszędzie. Pomiędzy jedynkami można spostrzec charakterystyczną, niedużą przerwę. Temat: Re: Wielka Sala Sob 26 Mar 2016, 16:05 | |
| Anastasia zachęcała ją, żeby mimo wyraźnej niedyspozycji w postaci łysiny, przyszła na wiosenny bal, a ona nieszczególnie zachwycona pomysłem jeszcze do niedawna protestowała. Mogła spodziewać się tam wszystkich, którzy rzuciliby w jej kierunku rozbawionym, pogardliwym spojrzeniem – to takie zbierała tutaj najczęściej. Kiedy wpatrywała się w lustro, autentycznie czuła się chora, a przecież wcale taka nie była. Kiedy przekroczyła progi wielkiej sali, zrozumiała, że powinna zostać w dormitorium. Nie miała ochoty, ani tym bardziej tej wiecznie towarzyszącej, nierozważnej żywotności aby kogokolwiek z personelu poprosić o pomoc. To nie było w jej stylu. Dlatego przestała pojawiać się na niektórych zajęciach. Unikała wszystkich jak ognia. Zaszyła się gdzieś, a teraz nagle wyszła ze swojej popękanej skorupy. Czuła się w tym towarzystwie źle, nawet jeśli na jej głowie widniała czarna chustka zasłaniająca efekt potyczki z Addyson, jej obecność w żaden sposób nie dodawała prawdziwej pewności siebie. Obrzuciła Anastasię oskarżycielskim spojrzeniem, jak gdyby to teraz jej zarzucała, że Yvon świadomie skazała się na oglądanie wszystkich pięknych kreacji, zapiętych falowanych włosów ozdabianych rozmaitymi spinkami. Rudość zawsze wyróżniała ją na tle innych dziewczyn, odkąd pamiętała przykuwała wzrok zebranych, którzy gdzieś tam mimochodem wodzili za nią spojrzeniem chociażby po to, aby się upewnić, że nie zmalowała niczego poważnego. Miała na sobie ciemnozieloną suknię, sięgającą mniej więcej do połowy łydki. Wydawała się być skromna. Zupełnie nie ta osoba, której wszyscy by oczekiwali. Jednakże tył, który teraz wyraźnie się odznaczał był zrobiony ze średnio-gęstej koronki, która odsłaniała znaczną część kręgosłupa, a także odstających łopatek. W chwili w której współlokatorka oddaliła się, w celu zajęcia własnymi sprawami niegdyś rudowłosa ruszyła w popłochu gdzieś na bok, w kierunku jedzenia które nie oceniało, nie komentowało, tylko było. Wstępnie jednak, naciągając jeszcze bardziej chustkę, rozejrzała się za napojami. Chwyciła najmniej podejrzanie wyglądający kieliszek, od razu przytykając do niego usta, aby powstrzymać się od rozmowy z kimkolwiek. Planowała się tu tylko napić, w najlepszym przypadku najeść słodkim ciastem, a później szybko się usunąć. O tańczeniu nie ma nawet mowy, nie z tym pokracznym potworem który chociaż umalowany, wyglądał co najmniej jak gdyby uciekł z zakładu, albo wyszedł za przepustką.
|
Alexander S. Avery Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Trzynastocentymetrowa. Sztywna. Matowa. Wykonana z solidnego wiązu, w swoim rdzeniu posiada najbardziej popularne włókno z pachwiny nietoperza.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Reparo, Wingardium Leviosa, Alohomora, Anteoculatia, Mimble Wimble, Conjunctivitis, Enervate, Bąblogłowy, Orchideus, Brackium Emendo, Entropomorphis, Titillando, Cantis, Tentaclifors OPIS POSTACI: Młody mężczyzna, mierzący sobie metr dziewięćdziesiąt cztery. Cechuje się niewielkich rozmiarów migdałowatymi oczyma o kolorze piwnym. Zaś jego włosy, przeczesane na jedną stronę, w postaci dość gęstej grzywy, mają kolor ciemnobrązowy. Twarz jest stosunkowo szczupła, z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi, odrobinę zbyt kwadratową, toporniejszą szczęką. Nos zaś jest prosty, odrobinę zadarty ku górze, bez większych widocznych skrzywień. Zazwyczaj pojawia się w czystych, wypasowanych ubraniach o przyjemnej fakturze, w dopsowanych jesienno-zimowych płaszczach, a czasem w mniej klasycznych krojach, ale w stonowanych ciemniejszych kolorach. Temat: Re: Wielka Sala Sob 26 Mar 2016, 20:03 | |
| Ma doświadczenie, ale tego wieczoru nie ma zamiaru opowiadać nikomu o tym, ile razy musiał przebrnąć przez upokarzający rytuał towarzyszenie jakiejkolwiek wybranej przez rodziców dziewczynie. Nie przepada za tego rodzaju uroczystościami, kiedy nie ma na nich ani grama czegoś mocniejszego. Powinien się tego spodziewać, w końcu kadra nie zapanowałaby nad taką ilością porządnie upitej młodzieży, a mimo to do samego końca ma nadzieję, że wszystko się zmieni. Nie miał zamiaru upijać Morrigan, ani tym bardziej nieletniej, jeszcze młodszej Leny, ale gdyby nadarzyła się okazja do podetknięcia jednej, a później drugiej kieliszka pod nos na pewno nie omieszkałby spróbować. Wyszedł z dormitorium nieco wcześniej od Carrowa. Minęli się, kiedy trzeba było zebrać się w karby, przy walczeniu o lustro z Fletcherem, o Toddzie nie wspominając. Partnerka, z którą miał zjawić się na balu była co tu dużo mówić, naprawdę dobrą partią zważywszy na fakt, że pochodziła ze Slytherinu, była czystokrwista, a żeby tego było mało to należała do tupu całkiem urodziwych. Ale nie łączyło ich nic większego. Usprawiedliwiał to tym, że zwyczajnie nie mieli dla siebie czasu. Zajmowali się wszystkim, tylko nie wzajemną relacją, która mogłaby zaowocować w wiele korzyści. Krukon jako, że z natury był osobnikiem bardzo dbającym o wygląd, a także czystość zjawił się, w towarzystwie Ślizgonki w klasycznym, ciemnym garniturze który nie wyróżniał się spośród innych. Wybijał się jedynie wzrostem, który, miał nadzieję, nie będzie kłopotem dla tej, której jeszcze do niedawna szukał na długim korytarzu tuż przed wejściem, przy którym wszyscy się gromadzili. Takiemu to trudno by się było ukryć, gdyby naprawdę coś przeskrobał. W duchu modlił się o to, a tak naprawdę, to wierzącym w cuda nie był, że ta o której marzy pół, o ile nie cała szkoła pokusi się na nieco wyższe, w granicach rozsądku obcasy. Wyczekiwał jej. A kiedy się zjawiła, użyczył jej swojego ramienia – asekuracja przede wszystkim. Nie może w końcu pozwolić na to, żeby sobie zwichnęła kostkę. Przywitał się z nią w międzyczasie, odrobinę niedbale zważywszy na to, że tuż za nimi pchała się jedna z bardziej energicznych par. W tym Hogwarcie to sama hołota! Ofiarował jej firmowy uśmiech numer siedem, a kiedy tylko znaleźli się we wnętrzu okazałego pomieszczenia rozejrzał się po nim z zainteresowaniem. Wystrój sprawiał bardzo dobre wrażenie, ale jakby to powiedział Avery, romantyk-amator, nie było tu nic piękniejszego, ani nic słodszego – wyłączając miód, a także to ciasto w którym więcej było pewnie cukru, niż samego ciasta – od niej, od tej małej, podstępnej ślizgońskiej żmijki.
|
Morrigan Black Kapitan i szukający Srebrnych Wiwern, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Akacja, pióro z ogona feniksa, 14 i 3/4 cala, niezwykle giętka. Ciemna i cienka, szorstka, matowa, absolutnie nieelegancka - lekko zakrzywiona, surowa. Jedynymi zdobieniami są żłobione w niej runy i znaki oraz duży szafir umieszczony w jej nasadzie.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Expelliarmus, Verdimilous, Protego, Riddiculus, Petrificus Totalus, Avifors, Reparifarge, Accio, Alohomora, Finite, Wingardium Leviosa, Slugus Eructo, Jęzlep, Oculus Lepus, Obscura, BaubillousOPIS POSTACI: Nieskazitelna perfekcja. Tak w dwóch słowach mogłaby opisać Morrigan osoba widząca ją po raz pierwszy. Perfekcyjne włosy, perfekcyjne ciało, perfekcyjny uśmiech, perfekcyjne ubranie i perfekcyjne stopnie. Obiektywnie patrząc - niczego jej nie brakuje, skromnie mówiąc. Choć może jest zbyt niska, bo mierzy ledwie sto sześdziesiąt centymetrów, fakt ten znika tłumiony przez szereg jej innych zalet. W prezencie od matki natury dostała wszak cudowną figurę, o którą nic a nic nie musi dbać. Może poszczycić się łabędzią szyją, wąskimi ramionami i klatką piersiową, biustem jędrnym, niezbyt dużym, ale i nie takim, który można by było nazwać małym; wąską talią, płaskim brzuchem, szerokimi biodrami, okrągłymi, pełnymi pośladkami, długimi, zgrabnymi nogami, kobiecymi dłońmi z delikatnymi, smukłymi palcami zakończonymi zadbanymi paznokciami. Jest też śmigła i gibka. Jej porcelanowej cery zazdrości niejedna dziewczyna. Tylko nieliczni przyglądają się na tyle, by dostrzec rysujące się wyraźnie pod jej bladą skórą żyły - na ramionach, klatce piersiowej, udach i nadgarstkach. Większość jest zbyt zajęta podziwianiem jej twarzy, która niezaprzeczalnie należy do urodziwych. Cera bez skazy, wysokie czoło, prosty, wąski nos z małym końcem, szczupłe policzki łatwo oblewające się rumieńcem, pełne, delikatne i wydatne, malinowe usta rozciągnięte w tajemniczym, zadziornym uśmieszku, zdolne nie tylko do ułożenia się w tysiące różnych grymasów i charakterne, ostre brwi - komponujące się w jedną, harmoniczną całość. Punktami najbardziej przykuwającymi wzrok są zaś niewątpliwie jej oczy, otoczone gęstym wieńcem długich rzęs, rzucających na jej kości policzkowe wierzbowe cienie, nadające jej twarzy subtelnego powabu. Duże, o migdałowym kształcie, z zewnętrznymi kącikami uniesionymi do góry, czystych, chłodnych błękitnych tęczówkach. Rzucające twarde, przeszywające spojrzenia. Mówi się, że oczy są obrazem duszy - i w jej oczach można dostrzec wszystko; trzeba się tylko przyjrzeć. A mało kto to robi, będąc wystarczająco urzeczonym powierzchownym wrażeniem. Jej cudną twarz okalają białosrebrzyste pukle zdrowych, lśniących włosów, sięgających dziewczynie niemal do krzyża. Falują delikatnie w rytm jej lekkich, miękkich, kocich kroków pełnych niewypowiedzianej gracji. Zawsze wyprostowane plecy i dumnie uniesiony podbródek oraz wypięta pierś nadają jej postawie elegancji i arystokratycznej wyższości. Wrażenie to potęguje jej mocny, zdecydowany, głęboki głos chłodnej barwy i czysty, dźwięczny śmiech, który równie doskonale wyraża radość co mściwą satysfakcję. Z całej jej postawy bije niezwykła, eteryczna aura, którą z pewnością może zawdzięczać krwi wili płynącej w jej żyłach. Wiele by dała, by nie roztaczać wokół siebie takiego wrażenia, które nie jest burzone przez nawet największe potknięcie. Niezdarność u niej odbierana jest jako "urocza", aniżeli "zawstydzająca" i "niepoważna". Zawsze unosi się za nią krystaliczny, mocny, ostry zapach konwalii. Temat: Re: Wielka Sala Sob 26 Mar 2016, 23:09 | |
| Morrigan nie należała do tych osób, u których Bal Wiosenny wzbudzałby jakąś większą ekscytację. Wręcz przeciwnie - robiło jej się słabo na myśl o przygotowaniach, jakie musiałaby poczynić, by prezentować się tak, jak od tego wymagał jej status. Najchętniej założyłaby sukienkę z jednego z zimowych wieczorków dla czystokrwistych, przeczesała trochę włosy i pomalowała rzęsy. Według niej absolutnie tyle wystarczało. Matka jednak nie chciała o tym słyszeć, już od tygodnia w swoich listach pisząc ciągle o owym przyjęciu. Dziewczyna była pewna, że jej rodzicielka jest znacznie bardziej przejęta balem niż ona sama. Jednak dzięki temu nie musiała przedsięwziąć żadnych przygotowań. Już kilka dni wcześniej otrzymała od matki paczkę z kompletnym strojem oraz listą zaklęć opracowanych przez jedną z jej znajomych, które miały uwolnić ją od malowania się i układania fryzury. Dzięki temu, że zdążyła przećwiczyć jej wcześniej, nie potrzebowała aż tyle czasu w dzień Balu Wiosennego, aby doprowadzić się do stanu, w jakim mogłaby pojawić się w Wielkiej Sali. Mimo że przygotowując się nie miała żadnego powodu do zdenerwowania, kiedy schodziła po marmurowych schodach na parter, złapał ją nagły stres. Czuła się dziwnie, tak odstawiona. W końcu to była impreza szkolna, nic istotnego, jednak matka nalegała. Długa do ziemi, zwiewna, granatowa suknia o lejącym dekolcie, zdobiona ciemnymi, lśniącymi kamieniami, z pewnością szyta na miarę, szeleściła przy każdym jej kroku. Przełknęła ślinę. Ciężar przysłanej przez matkę biżuterii, którą ponoć sama miała na swoim balu, był niemal nie do zniesienia. Delikatna, błyszcząca kolia z perłami przylegała ciasno do jej smukłej szyi, a wiszące kolczyki do kompletu kołysały się w rytm kroków Ślizgonki i stukotu jej pantofli na wyższym niż to by wypadało obcasie. Szczęśliwie były całkowicie ukryte pod jej kreacją, a ona nie miała najmniejszego problemu z poruszaniem się w nich. Musiała się jednak na nie zdecydować, lub raczej jej matka postanowiła takie wybrać, gdy dowiedziała się, kto będzie córce towarzyszyć. Nie kryła zaskoczenia, że partnerem Morrigan nie jest Mascius, ale nie drążyła specjalnie tego tematu. Skupiła się za to na tym, by choć trochę zmniejszyć różnicę między wzrostem córki a Avery'ego, który już był wysoki, gdy ostatnim razem widziała go na jednym z przyjęć u Blacków, a który była pewna, że jeszcze urósł. Zaklęcia, które pani Black wysłała Morrigan również były zbawienne. Nie musiała spędzić godzin lub dwóch przed lustrem, jak większość dziewcząt, a magia zrobiła wszystko za nią. Jej włosy same ułożyły się w eleganckie fale, a na twarzy pojawił się delikatny, nieprzesadny makijaż. Jedynym mocnym akcentem była ciemnoczerwona, klasyczna szminka, którą pokryły się jej pełne usta. Zaś ostatnim elementem było skropienie się jej ukochanymi, ostrymi perfumami konwaliowymi. Uśmiechnęła się słabo do Alexandra, gdy tylko go spostrzegła. Fakt, że może przyciągać spojrzenia, i to jeszcze bardziej niż zwykle, przyprawiał ja o ból brzucha. Właściwie nie przepadała za znajdowaniem się w centrum uwagi. Miała nadzieję, że może jednak trochę zniknie w tłumie odstawionych na bóstwo i wypięknionych do granic możliwości dziewcząt. Chciała wtopić się w otoczenie i to bardzo. - Dobry wieczór - przywitała się cicho, z najwyższą trudnością siląc się na swój typowy, subtelny i tajemniczy, elegancki uśmiech. Ujęła podane ramię Alexandra z wdzięcznością. Niby przywykła do połączenia długa suknia i pantofle, jednak zawsze czuła się pewniej, mogąc na kimś się wesprzeć. Choć bezustannie robiła wszystko, by to ukryć, należała raczej do tych niezdarnych i fajtłapowatych. Mimo to w ogólności poruszała się z gracją, wyprostowana, z lekko uniesioną do góry brodą. Starała się wejść do Wielkiej Sali w jak najbardziej dostojny sposób, mimo bycia niemal popychaną przez tłoczące się za nimi podekscytowane pary. - Dziękuję za zaproszenie - zagaiła Morrigan, patrząc kątem oka na Krukona i uśmiechając się lekko. - Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - wyznała, by rozluźnić trochę atmosferę, a jej uśmiech stał się nieco bardziej filuterny, w oczach zagrały iskierki rozbawienia. Właściwie nie kłamała. Poza tym, zupełnie nie spodziewała się, że Avery zaprosi ją na bal. Było to miłe zaskoczenie. Nie mogła powiedzieć, że byli sobie obcy, ale nie mogła również powiedzieć, że się znali. Ot, z widzenia. Zamienili w życiu kilkanaście zdań. Właściwie to była zadowolona z takiego obrotu spraw. Musiała przyznać, że z chęcią wykorzysta tę okazję do poznania Alexandra nieco bliżej. Gdy tylko znaleźli się w Wielkiej Sali, jej wystrój zaparł Ślizgonce dech w piersiach. Mimowolnie wydała z siebie ciche westchnienie podziwu. Musiała przyznać, że ktokolwiek był za to odpowiedzialny, postarał się. Było niesamowicie. Klimat, jaki dekoracje wprowadziły do sali niezwykle przypadł jej do gustu. Zachwycała się jednak tym wszystkim tylko chwilę, bo natychmiast wpadły w jej oko stoły suto zastawione potrawami. Oczy zalśniły jej dziko i nic nie mogła poradzić na to, że skierowała swoje kroki właśnie w tamtą stronę, lekko, ale stanowczo ciągnąc za sobą swojego towarzysza.
|
D.J. Fletcher Niepełnoletni czarodziejDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, włos wili, jodłaOPANOWANE ZAKLĘCIA: enervate, fumos, expelliarmus, conjunctivitis, gemino, reparifrage, alohomora, finite, bombarda maximaOPIS POSTACI: Jasnowłosy białas o szarym, pustym spojrzeniu, próbujący nadrobić swoją mdłość pstrymi kolorami, strojami i fasonami dobranymi zupełnie nielogicznie - choć sam uparcie twierdzi, że to przecież wszystko tak ma być. Pod ubraniami kryje kilka szpetnych tajemnic, w tym rozległą bliznę po poparzeniu. Temat: Re: Wielka Sala Nie 27 Mar 2016, 23:20 | |
| Fletcher, nieudany król wieczoru, wstyd przyznać, uciął sobie drzemkę między zajęciami a balem i w odróżnieniu od lwiej części napompowanej młodzieży przed wejściem do Wielkiej Sali pojawił się, gdy większa część uczniów wkroczyła już do wnętrza swym tanecznym krokiem. Zgodnie z przykazaniem ciotki, której nazwisko przecież reprezentował, a - było nie było - od kiedy stała się dyrektorką poczęła poświęcać mu odrobinę więcej uwagi niźli zazwyczaj i w jego opinii było to stanowczo o odrobinę zbyt wiele, ubrał się w to co uznał za odświętne, przeczesał włosy w bardziej schludny fryz i użył tej cholernej wody kolońskiej, którą się psikał od święta. Mucha niestety pokonała jego zdolności manualne, zwisała więc smętnie po obu stronach szyi by wraz z szarym materiałem we wzór jelenich popiersi dopełniać jego wizerunku osoby, której moda się nie ima. Powstrzymał się przed kanarkową koszulą, to już coś, czyż nie? Niczym niezrażony, jak ostatnia fleja, z dłońmi głęboko w kieszeniach wszedł chyłkiem do sali starając się nie nawiązywać z nikim kontaktu wzrokowego i z dziwną dbałością zaczesując palcami włosy, jakby fryzura mogła go uratować choćby w małym stopniu. Nie lubił bali, eleganckie przyjęcia silnie kojarzyły mu się z pogrzebem, a potańcówek sprzed feralnego wieczora zwyczajnie nie pamiętał. Może wcale nie chciał ich pamiętać. Chwyciwszy pierwszy z brzegu kubek usadowił się koło jakieś pięknej łani w turbanie i z uznaniem zauważył, że jego buty są nawet wypastowane. Cóż, dżentelmen pełną klasą. - Co tam Yvone, piękna, słodko-pierdząca potańcóweczka, nie? Widzę, że od pierwszych chwil bawisz się wyśmienicie. - zdawał się w ogóle nie przywiązywać wagi do uszczerbku w wizerunku gryfonki, jakby fakt, czy ktoś włosy ma czy nie nie stanowił żadnej wartości (bo w sumie nie stanowił). Rozpiął guziczki marynarki rozsiadając się wygodniej, a srebrne klamerki szelek w kształcie kaczych główek mrugnęły do niej wesoło turkusowymi oczkami. Łyknął napoju, który okazał się być dyniowym sokiem czyli dopełnieniem wspaniałego wieczora pełnego porażek towarzysko-kulinarnych i westchnął. Chwyciwszy jeden z końców smutno zwisającej muchy zakręcił nią w powietrzy młynka, jakby to mogło jej dodać wieczorowego wyrazu. - Przynajmniej dekoracje ładne... - dodał w zasadzie bardziej do siebie, przyzwyczajony do tego, że od kiedy wrócił z Munga ludzie go z reguły ignorują. I w sumie wice wersa.
|
Graysen E. Carrow Zastępca kapitana i pałkarz Srebrnych Wiwern, Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 14 cali, kieł widłowęża, winorośl, elastycznaOPANOWANE ZAKLĘCIA: OPIS POSTACI: Graysen ledwie opuścił łono swej nieszczęsnej matki Faustine, a liczne grono rodzinne, zgromadzone ściśle wokół kołyski, zawyrokowało, iż chłopiec przyszedł na świat jako idealna kalka swojego ojca. Choć podobne stwierdzenie zdawało się być w tamtej chwili niczym innym, a pieszczotliwą eksklamacją, to z biegiem lat każdy przekonał się, że Graysenowi w istocie przepowiedziano wtedy przyszłość w cieniu niedoścignionego oryginału, po którym to musiał odziedziczyć spłaszczony, wydatny nochal. Nie mógłby być gorszy od swych rówieśników, co za tym idzie, może pochwalić się wzrostem ponadprzeciętnym, sylwetką i ruchami nieskrępowanymi, acz bywa, że i chaotycznymi, zależnie od tego czy znajduje się obecnie w fazie nadpobudliwości ruchowej, czy wręcz przeciwnie, w stanie otępienia i stagnacji. Piwne kurwiki szaleństwa i błysk niepoczytalności są nieodłącznym elementem składowym spojrzenia, jakim Graysen obarcza swych rozmówców. Łagodny i spokojny, nieznęcony gwałtownym temperamentem, budzi jeszcze większe podejrzenia, wzmaga w innych lęk, iż tylko jednej małej iskierki brakuje do eksplozji niezrównoważonego pomyleńca, który to tkwi, gdzieś głęboko w nim, uśpiony za maską typowego, aroganckiego dzieciaka z porządnego domu. Coś, co kiedyś będzie nazywać się artystycznym nieładem, w obecnej erze, jest jedynie trywialnym bałaganem, bo to właśnie bałagan objął panowanie nad głową chłopaka. Nie podpatrzył ani trendów, ani kolegów z ławki, na próżno więc u niego szukać fryzury na przylizanego Włocha, on o to nie dba. Bogatą mimikę uwielbia uwydatniać w sposób ekspresyjny i nierzadko karykaturalny, emocje bowiem, i to te wszelkiego kalibru, stanowią dla Gray’a nieodwieczną zagwozdkę; są niczym puzzle pozbawione istotnych elementów układanki, których nie potrafi ułożyć. Fuzja kontrastowych emocji, niesprecyzowany i wieloznaczny ton wypowiedzi, zapewnił mu dożywotnią łatkę bezczelnego mitomana, z którego ust sączą się nieskończone ciągi łgarstw i jad fałszu. Potwierdzenie podobnego wymysłu byłoby jednakże krzywdzące dla Graysena, który w gruncie rzeczy nie jest osobą tak podłą i nikczemną, jak jego ojciec by pragnął. Z ludźmi mu nie po drodze, nie rozumie ich zamiarów, celów i motywacji. Nie utożsamia się zresztą z wieloma jednostkami, izoluje się od reszty na własne życzenie, nie będąc jednak do końca pewnym, czy jest to czymś, czego tak naprawdę pragnie. Temat: Re: Wielka Sala Pon 28 Mar 2016, 02:12 | |
| Nieco skwaszony, łypie na nią wzrokiem. Prawą brew unosi nienaturalnie wysoko w wyrazie najczystszej konfuzji. Nie wie jednakże co zdumiewa go bardziej - śmiała gest Wittermore czy fakt przywdziania przez NIEGO muchy w sposób niesymetryczny. Graysen ma kompletnego pierdolca na punkcie form, geometrii i prostych linii. Nawet podusię musi ułożyć w sposób równoległy do krańca łóżka, głowa zaś powinna spoczywać na samym jej środku. Całe życie z nieustępliwą, podstępną obsesją. A ona jeszcze poprawia! -Dzięki - spuściwszy głowę i odszukawszy oblicze dziewczyny, uśmiecha się diabolicznie, obwieszczając tym samym, że kompletnie przejrzał jej niecne zamiary pokazania mu kto tu ma najbystrzejsze i najbardziej wprawne oko. Oj nie, nie z nim takie zagrywki, nie będzie z nią o to konkurować! To on powinien tutaj być tym idealnym, najzręczniejszym, najsilniejszym, najfajniejszym, same och i ach, a przynajmniej na dzisiejszy wieczór. Kaylin niech się zajmie towarzyszeniem mu i godnym prezentowaniem swej osoby. -Całkiem w porządku - stwierdza zdawkowo, acz zgodnie z prawdą -a tobie? Zakładam, że spędziłaś go całkiem pracowicie. Dzisiaj pokój wspólny był prawie pusty, pewnie wszystkie dziewczyny się szykowały? - mógł sobie tylko wyobrażać co się mogło dziać w dormitoriach dziewcząt, skłamałby jednakże przyznając, iż podobny stan rzeczy go nie cieszył. Brak głośnych pannic równał się ciszy i spokoju, których zawsze tak pragnął. Przekraczając próg Wielkiej Sali, Carrow nie byłby sobą, gdyby nie okazał kompletnego... braku reakcji ze swej strony. Nonszalancja, okrawająca o lekceważenie i brak poszanowania ciężkiej pracy istot, które brały udział w skrupulatnym tworzeniu wystroju dla dzisiejszego wydarzenia. Mógł wyciągnąć ramię i tym samym kroczyć razem jako twór stały i jednostajny, ale widząc kilka par już tak zjednoczonych... płoszy się niesłychanie, co wnet skutkuje przybraniem przez niego wyrazu nadętego bufona i paniczyka wyrachowanego. Ot, taki mechanizm obronny, na wypadek gdyby ciało postanowiło okazywać okruchy słabości. -Chcesz coś zjeść zanim się reszta zejdzie? - chciałby dodać, reszta hołoty, ale w ostatnim momencie gryzie się w język i odpuszcza znieważania swych najdroższych kolegów i koleżanek. Nie bardzo interesuje się urną wskazywaną przez Kaylin, ale przy takim bufecie mógłby zając dobrą miejscówkę do lustrowania i oceniania nowoprzybyłych uczestników balu. Chociażby... taką Yvon czy Fletchera.
|
Vakel Bułhakow Dyrektor Hogwartu, Opiekun Hufflepuffu, NumerologDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Olcha, 13 cali, włókno z pachwiny nietoperza, mało giętkaOPANOWANE ZAKLĘCIA: Enervate, Finite, Bąblogłowy, Expeliarmus, Protego, Drętwota, Lumos, Nox, Depulso, Everte Statum, Immobilus, Repirifage, Accio, Alohomora, Colloportus, Chłoszczyść, Acetabulum Lava, Bombarda Maxima, Constant Visio, Erecto, Oculus Reparo, Quietus, Siccum, Wskaż mi, Pakuj, Anapneo, Anesthesia, Repariforos, Fiedfyre, Obliviate, Sectumsempra, Szatańska Pożoga, Acis Missle, Volnera Sanatur, Salvio Hexia, Upiorogacek, Avada Kedavra, Finite Incantatem, Skurge, Somno, Zaklęcie Kameleona, Repello Muggletum, Adversum, Ne Apportation, Protego HorribilisOPIS POSTACI: Wysoki, bo mierzący ponad 185 centymetrów wzrostu mężczyzna o ektomorficznej budowie ciała. Nie jest zbyt wysportowany, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuje. Mimo tego sprawia wrażenie lekko wychudzonego. Ciało Bułhakowa, głównie plecy, uda i pośladki pokryte są szeregiem szpecących je blizn, będących nieprzyjemną pamiątką po rodzinnym domu. Pomimo wielu okazji ku temu nie usunął ich nigdy, być może po to, aby przypominały mu wydarzenia, które go ukształtowały. Włosy ma brązowe. Charakterystyczną dla nich jest niesforna, opadająca na oko grzywka, w chwilach stresu często przez niego przeczesywana. Oczy szarozielone. Posiada wszystkie cechy wyglądu, które powinny składać się na typowego paszczura - ziemniaczany nos, wyjątkowo jasne i rzadkie brwi, idealny do rozgniatania orzechów, perfekcyjnie kwadratowy podbródek i wiecznie zdenerwowane spojrzenie, a mimo tego z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu rozkochał w sobie niejedną pannę. (Może to prawda, że kobiety podświadomie lecą na złych facetów?) Zawsze wyjątkowo czysty, zadbany i schludny. Dba o swój wizerunek. Nosi się w drogich, szytych na miarę ubraniach. Roznosi wokół siebie przyjemny zapach kwiatowej woni, czasami wymieszany z kadzidłem lub świecami do medytacji. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bogaty, a przynajmniej na takiego pozuje i wychodzi mu to zadziwiająco dobrze. Temat: Re: Wielka Sala Pon 28 Mar 2016, 12:01 | |
| Nikogo zapewne nie zaskoczy to, że Bułhakow przyszedł punktualnie. Nie był nawet w ekipie organizacyjnej, ale pierwszą rzeczą, którą zrobił była prosta, chłodna kalkulacja. Kapela jest, jedzenie jest, stoły są, dekoracje paskudne jak gęba jego macochy, ale były, osoby odpowiedzialne za wydarzenie - zero. Zmarszczył brwi. Najwyraźniej rada pedagogiczna nie dała im do myślenia i niektórzy wciąż nie traktowali swojej pracy poważnie. Sprawdził godzinę, strzepnął z surduta wartego więcej niż sukienki trzech najlepiej ubranych dziewczyn (może Vakel też chciał poczuć się damą, co?) niewidzialny pyłek kurzu i ruszył do przodu, witając wszystkich uprzejmym skinieniem skinieniem głowy i szerokim uśmiechem, chociaż, czego niestety nie udało mu się ukryć, najchętniej powitał gwiazdę dzisiejszego wieczoru - Yvon Hennessy i jej wspaniałą łysinę. Był niesamowicie dumny z tego, że to właśnie Clemen ją tak załatwiła przed balem, nie mówiąc już nawet o tym, że zrobiła to w uczciwym pojedynku w klubie potyczek, więc nie musiał zapraszać jej do swojego gabinetu na pogadankę o tym "dlaczego nie wolno usuwać koleżankom włosów, szczególnie przed najważniejszą imprezą ich młodości". Mimo wszystko trochę było mu żal rudzielca, więc wbrew sobie zabrał eliksir na porost włosów, autorstwa Roslin. Boże, Roslin. Będzie musiał znaleźć kogoś, kto posiada uwarzony eliksir wielosokowy, bo zagapił się przez jej śmierć, nie zlecił nikomu wykonania, a czas pędził. Odwrócił się na pięcie, żeby podejść do urny, której obiecał sobie pilnować, żeby wygrała Morrigan. Wiedział dobrze, że jakiś dowcipniś zechce dorzucić głosy na taką Hennessy chociażby, bo uzna to za zabawne, a szczerze i oddanie liczył na zwycięstwo jednego ze swoich pupilków. No spójrzcie tylko na nią - byłaby idealną królową balu w tej sukience. Oh Dorotko, gdybyś tylko pofatygowała się na potańcówkę, żeby obejrzeć swoich podopiecznych. Zdjęcia to nie to samo.
|
Yvon Mavourneen Hennessy Pałkarz Złotych Chimer, Rocznik VIIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Prezentuje się przyzwoicie. Chociaż mierzy sobie zaledwie dwanaście cali, a z natury jest bardzo giętka, więc co za tym idzie trudna do złamania, przy niektórych zaklęciach zachowuje się nieprzyjemnie głośno. W rdzeniu umieszczony został szpon hipogryfa, całość zaś została wykonana z drewna derenia przyczyniającego się do wydawania rozpraszających świstów. OPANOWANE ZAKLĘCIA: Incarcerous, Drętwota, Relashio, Riddiculus, Bąblogłowy, Jęzlep, Salvio Hexia, Antivenenum, Linia Wieku, Protego Horribilis, Sardinus Eructo, Trantallegra, Herbivicus, Waddiwasi, Nox, Deprimo, Locomotor, Mobiliarbus, Glisseo, Bonum Ignis, Obliviate, Lapifors, Oculus Lepus.OPIS POSTACI: Siedemnastoletnie dziewczę, mierzące sobie sto siedemdziesiąt sześć centymetrów wzrostu o budowie wdzięcznej. Rozumiejąc przez to uwydatniony, średni ale krągły biust oraz wyraźnie zaznaczone biodra z naturalnym wcięciem w okolicy talii. Włosy, w kolorze miedzi sięgają mniej więcej do połowy pleców. Naturalnie są nieco pofalowane. Dłonie z wyraźnie zaznaczonymi kostkami, wąskimi nadgarstkami, spiłowanymi na migdałowaty kształt paznokciami. Skóra jest koloru jasnego. Wyróżnia się przede wszystkim piegami, które przybierając różne kształty, oraz odcienie koloru brązowo-pomarańczowego znajdują się w ilości nadprogramowej wszędzie. Pomiędzy jedynkami można spostrzec charakterystyczną, niedużą przerwę. Temat: Re: Wielka Sala Pon 28 Mar 2016, 15:58 | |
| Obrzuciła Fletchera nieco zirytowanym spojrzeniem. Z początku miała zamiar po prostu go zignorować, odruchowo czekała na moment w którym wspomni coś o niej, o tym strasznym wypadku ale on tylko rzucił kilkoma epitetami, równie zniesmaczony widokiem sali w której odbyć miały się wszystkie klasyczne tańce. Przestąpiła z nogi na nogę, kiedy oderwała usta od kieliszka. - Oczywiście. Przecież wiesz, że zjawiam się na wszystkich wyniosłych uroczystościach. Zawsze zaopatrzam się wtedy w żelazny pas, który chroniłby mnie przed natrętami takimi jak Ty. Zjawiłeś się tu, żeby ze wszystkimi potańczyć, czy może zamierzasz mi towarzyszyć? Mogę Ci zaproponować podpieranie ściany. - Rzekła, kiedy wymijająco wodziła wzrokiem za wszystkimi przemieszczającymi się wzdłuż sali. Wywnioskowała, że na samym początku wszyscy przyszli się po prostu pożywić. A niech to. A więc nie była aż takim dziwadłem, kiedy przystawała przy zapełnionym stole. W międzyczasie, skradła ze wspomnianego kawałeczek ciasta, na niewielkim talerzyku. Elegancja. Burżujstwo. Zabrakło jedynie brokatu, różowych flamingów. I wstążek. - Dekorowaniem sali zajęli się chyba niepełnosprytni. Zrobiłabym to o wiele lepiej. Tylko spójrz na te tandetne elementy. Przynajmniej ludzie się porządnie ubrali, panie Ładny, na nich to dopiero można oko zawiesić. - Dorzuciła, kiedy włożyła do ust widelczyk z porcją. Zmrużyła podejrzliwie oczy, kiedy to on wszystkiemu się przyglądał. Trąciła go stopą, a właściwie butem w kostkę. A zaraz później obróciła się, udając, że kogoś szuka. A tak naprawdę, to próbowała szybciej zjeść to tyczące w gardle, suche ciasto od którego robiło się trochę niedobrze. No ale narzekać nie mogła, w końcu wszystko za darmo – trzeba brać.
|
D.J. Fletcher Niepełnoletni czarodziejDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: 12 cali, włos wili, jodłaOPANOWANE ZAKLĘCIA: enervate, fumos, expelliarmus, conjunctivitis, gemino, reparifrage, alohomora, finite, bombarda maximaOPIS POSTACI: Jasnowłosy białas o szarym, pustym spojrzeniu, próbujący nadrobić swoją mdłość pstrymi kolorami, strojami i fasonami dobranymi zupełnie nielogicznie - choć sam uparcie twierdzi, że to przecież wszystko tak ma być. Pod ubraniami kryje kilka szpetnych tajemnic, w tym rozległą bliznę po poparzeniu. Temat: Re: Wielka Sala Pon 28 Mar 2016, 16:19 | |
| Popił zdrowo sok dyniowy, zastępując kubek kolejnym, a potem jeszcze jednym, dziwiąc się sobie skąd w nim takie pragnienie nagle. Jakby z pustyni przyszedł, a nie z ciepłych pościeli swojego łóżka. Widząc dumnych przedstawicieli domu Ravenclawu pokiwał głową, reprezentatywni, szlachetni, piękni do ostatniego włoska na głowie. Dobrze, że mieli takiego Carrowa czy Averego, przynajmniej ktoś go równoważył. Wygładził klapy rozpiętej marynarki i wyrównał dwa końce muchy z namaszczeniem, jakby uznał właśnie, że to jest jego nowy trend, a nie, że jest nieudolną ciotą nie znającą się na węzełkach. Słysząc słowa Henessy spojrzał na okolice jej bioder oceniającym wzrokiem, unosząc jedną brew, szukając jakichś oznak żelaznego pasa, który miałby chronić jej cnotę (?) po czym sceptycznie przyznał sam sobie, że najlepszą obroną przed adoratorami jest jej złota osobowość, żaden pas nie jest potrzebny. Tylko kim był Fletcher, by to w niej oceniać. - Ani tańczyć, ani towarzyszyć. W obu kwestiach jestem dość chujowym wyborem. - oblizał usta po raz kolejny zatapiając się w rozkoszy smaku soku- No złociutka, jak mam sie odpierdolić to mi powiedz, ulotnie się i zostawię Cię samą byś mogła w pełni nacieszyć się finezją i kunsztem tej imprezki. - dopił kolejny kubek soku i zaraz rozejrzał się za następnym, gotów rzeczywiście spełnić swoją obietnicę i zostawić Yvone samą sobie. Ku własnemu zdziwieniu gryfonka podjęła temat wystroju. Uniósł brwi. - Od nietrzeźwych dla nietrzeźwych, wydaje mi się, że tylko zrównanie się poziomem do dekoratorów pozwoli mi przetrwać dzisiejszy wieczór z godnością. - albo jej brakiem, bo czy Dom miał w ogóle jakąś godność w sobie. Jeśli, to bardzo głęboko ukrytą, głębiej niż wszystko inne, dokładnie w tym samym zapieczętowanym skarbcu w którym składował rozsądek, uprzejmość i dobre wychowanie. Na zaczepkę dziewczyny zareagował 'ajeja' i z wyrazem niemałej konfuzji przekrzywił głowę widząc, że ta udaje niewinność zamachu na jego staw skokowy. Pokręcił stopą przy okazji ujawniając, że przy całej elegancji nie przestał być sobą, gdyż skarpety jakie dobrał do swego szykownego garnitura miały soczyście limonkowy kolor. I były w prążki. - Chyba, że chcesz tańca. Albo towarzystwa. - odwrócił się do niej z nieodgadnioną miną, wsadzając wolną dłoń do kieszeni i przyglądając jej się z uwagą (a może ciekawością?).
|
Alexander S. Avery Rocznik VIDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Trzynastocentymetrowa. Sztywna. Matowa. Wykonana z solidnego wiązu, w swoim rdzeniu posiada najbardziej popularne włókno z pachwiny nietoperza.OPANOWANE ZAKLĘCIA: Reparo, Wingardium Leviosa, Alohomora, Anteoculatia, Mimble Wimble, Conjunctivitis, Enervate, Bąblogłowy, Orchideus, Brackium Emendo, Entropomorphis, Titillando, Cantis, Tentaclifors OPIS POSTACI: Młody mężczyzna, mierzący sobie metr dziewięćdziesiąt cztery. Cechuje się niewielkich rozmiarów migdałowatymi oczyma o kolorze piwnym. Zaś jego włosy, przeczesane na jedną stronę, w postaci dość gęstej grzywy, mają kolor ciemnobrązowy. Twarz jest stosunkowo szczupła, z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi, odrobinę zbyt kwadratową, toporniejszą szczęką. Nos zaś jest prosty, odrobinę zadarty ku górze, bez większych widocznych skrzywień. Zazwyczaj pojawia się w czystych, wypasowanych ubraniach o przyjemnej fakturze, w dopsowanych jesienno-zimowych płaszczach, a czasem w mniej klasycznych krojach, ale w stonowanych ciemniejszych kolorach. Temat: Re: Wielka Sala Pon 28 Mar 2016, 19:31 | |
| W pierwszej chwili usta cisnęło mu się „wiodłabyś lepszy żywot” ale taki komentarz z ust Alexandra nie uleciał, udało mu się w porę ugryźć w przydługi język, który uwielbiał paplać kiedy nie wypadało, a kiedy trzeba było zdawać by się mogło, że nie słuchał bo nie zawsze odpowiadał skłaniając się bardziej ku miłemu uśmiechowi, tudzież przytaknięciu. - Wiesz... Wystroiłaś się, zapięłaś wszystko na ostatni guzik. Przyczepiłbym się, że przesadziłaś ale myślę, że teraz to nie potrzebne. Wszyscy wiemy, że królowa balu – a jestem przekonany, że to Ty nią zostaniesz, musi tak błyszczeć. - Starał się rozluźnić nieco atmosferę, ale kiedy tylko skończył wypowiadać ostatnie zdanie nabrał wątpliwości, czy aby partnerka nie postanowi odebrać tego w sposób krzywdzący, a przecież nie to miał tak naprawdę na celu. Niestety, nie był takim dobrym komplemenciarzem jak jeszcze do niedawna przypuszczał. A może... Może się mylił? Był. Oczywiście, że tak. Tylko, że przy tej wystrojonej panience zwyczajnie tracił głowę. Lubił się jej przyglądać, kiedy chwilę po wyczerpujących meczach czy treningach wyglądała jak zgrzany, spieczony słońcem ziemniaczek który uciekał w kierunku prysznica. - Nie myślałem, że zwrócisz uwagę na każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Postarałaś się. Bardzo Ci w tym do twarzy. Wszyscy Cię na pewno wzrokiem zjadają. - Wydusił. Zdecydowanie za bardzo się tym przejął. Upodobania upodobaniami, ale tak naprawdę dopiero teraz miał okazję spostrzec znaną wszystkim szukającą w zupełnie innym świetle, w którym nie wyglądała na skupionego na zwycięstwie dzieciaka, a na tak naprawdę kobietę, która szybciutko wraz z zakończeniem wieczoru zniknie mu z oczu. Zacznie zajmować się przyszłością swoją, swoich bliskich. Charakter miała mocny, to nie było dziewczę naiwne – chociaż, w pewnym sensie zwątpił w swoją teorię na jej temat, kiedy zgodziła się na towarzyszenie w tym ważnym przede wszystkim dla niej dniu. Zdziwił się, kiedy spostrzegł, że wszyscy jak muchy, krążyli wokół suto zastawianego stołu. Pokręcił z niedowierzaniem głową, wzrokiem wyhaczając w oddali także Graysena który zjawił się tu w towarzystwie Kaylin. A mówił, że wyrwał naprawdę dobrą sztukę. Znaczy, Kaylin była dobrą sztuką, ale... Co tu dużo mówić, Alexander trafił w porównaniu do kolegi o wiele lepiej. Znajdywał się, dzięki towarzyszce w samym centrum uwagi, chociaż tak naprawdę, był tylko misternym, wyrośniętym dodatkiem w kreacji Ślizgonki. - Widzę, że Pani Szukająca znalazła się w siódmym niebie. W takim razie, powierzam Ci bardzo ważne zadanie. Przyznaj się, co Ci z tych wszystkich smakołyków najbardziej tu odpowiada. I bierz. Będę Cię krył. Zanim ktoś zauważy, że rzuciliśmy się na wszystko. Jeśli ktoś zapyta, to musisz powiedzieć, że to dla biednych sierot. One potrzebują wszystkiego. Puddingu też. - Wyrecytował, ale tak aby tylko ona była w stanie usłyszeć. Konspiracyjnie. Tajemniczo. Z większą pewnością siebie w głosie. Szczerze mówiąc, sam miał ochotę coś za stołu skraść. Prawie zaburczało mu w brzuchu, na myśl o tym, że to nie były zimne potrawy które leżały na stole dwa dni, a świeżo przygotowane, nie wnikając w jaki sposób dania o dość wysokiej jakości. Nie powinien rzucić kątem oka na tego chrupiącego, złocistego kurczaka którego nóżki i skrzydełka, leżały tak samotnie. Nie. I na te zazielenione, pełne warzyw sałatki. O Panie. Sok. Umarł. Tlenu, siostro Morrigan. Zachęcił ją, ruchem głowy, kiedy stali przy stoliku uśmiechając się z rozbawieniem. Podejrzewał, że dziewczyna weźmie tylko listek sałaty, że niby taka dieta. Zazwyczaj dzierlatki w ten sposób oszukiwały same siebie. Figurę miała jednak doskonałą. W sumie, to diety nie potrzebowała. Uznał, że nawet jeśli wchłonęłaby za jednym razem cały stół – nie miałby jej tego za złe. Niestety, oboje zbyt długo przebywali w towarzystwie rodzin, na różnych bankietach, aby nie pomyślał o tym, co teoretycznie wypadało, a co nie. W Hogwarcie tak naprawdę nikogo nie interesowało, kto z kim rozmawiał. Czy było to o interesach, czy o bieliźnie koleżanki – ale o tym to dyskretniej. W towarzystwie podstarzałych bufonów, o tytułach nie z tej ziemi takie rzeczy by nie przeszły. W gronie czystokrwistych pijało się herbatę, z małej filiżaneczki. Siedziało się prosto. Nie jadło się nie wiadomo czego, nie kręciło się nosem. Nie wychodziło się nawet do toalety. Nie dosalało. Nie dosładzało. I wszyscy musieli się sztucznie uśmiechać.
|
Hugh Fraser BezrobotnyDodatkowe informacje biograficzneAKTUALNIE POSIADANA RÓŻDŻKA: Grab, 14 cali, pióro gryfa, sztywna. Zdobienie: plecionka celtycka OPANOWANE ZAKLĘCIA: Accio, Adversum, Alohomora, Avifors, Avis, Arania Exumai, Carpe Retractum, Cerpitus, Dissendium, Draconifors, Drędwota, Episkey, Erecto, Extinguetur Ignis, Homorphus, Expelliarmus, Extinguetur Ignis, Finite Incantatem, Homorphus Fumos, Illegiblilus Impertubale, Immobilus, Herbivicus, Lacarnum Inflamari, Lapifors, Lumos, Peskipiksi Pesternomi, Protego, Protego Maxima, Petrificus Totalus, Repleo, Salvio Hexia, Turbine Ignisis, Rictusempra, Utevo Lux, VerdilliousOPIS POSTACI: Hugh nie wyróżnia się na tle innych mężczyzn, ani wzrostem, ani ponad przeciętną urodą. Szkot jest dość przeciętny, a włosy będące zazwyczaj w nieładzie nie dodają mu powagi, jaką powinien mieć nauczyciel. Zdaje się nie przejmować w jakim stanie znajduje się jego czupryna, choć stara się by ciemne kosmyki nie wchodziły mu na brązowe oczy. Temat: Re: Wielka Sala Pon 28 Mar 2016, 20:23 | |
| Uczestnictwo w balach nie było czymś za czym Hugh przepadał i wyczekiwał na owe dni z utęsknieniem. Jednak jako nauczyciel Hogwartu zdążył się już do tego przyzwyczaić, że czasem musi się na nich pojawić, zrobić dobre wrażenie i może nawet pobawić się razem z uczniami. Choć on preferował inny rodzaj zabawy, lecz cóż mógł na to Szkot poradzić? Jednak bale podobnie jak rozpoczęcie i zakończenie roku były idealną sposobnością ku temu by przywdziać kilt. Każdy kto znał Hugh choć trochę widział jak dumnie czuje się on nosząc dumę swojego klanu, choć ta tradycja niewiele miała wspólnego z magicznym światem. Tak więc Hugh zdecydował się na ubranie 8-jarodwego kiltu, potocznie nazywanym też "galowym" tak by dopasować się do eleganckiego towarzystwa. Na wielkiej sali pojawił się sam, jak zawsze nie zapraszał nikogo na takie uroczystości, a raczej pełnił na niej tylko funkcje reprezentacyjne. A przetrenował się całkiem przyzwoicie w swoim tradycyjnym stroju. Próbował wzrokiem wyłapać jakiegoś nauczyciela z którym mógłby porozmawiać, jednak jedynym jakiego udało mu się dopatrzeć był prof Bułhakow, dlatego też skierował się w jego stronę. Będąc bliżej Rosjanina skinął mu głową i stanął niedaleko. - Witam pana wicedyrektora. Wszystko dopięte na ostatni guzik? Zapytał, a delikatny uśmiech nie schodził mu z twarzy. Fraser rozejrzał się po zgromadzonych na sali uczniach, gdyby tylko był młodszy i mniej panowałby nad sobą zapewne teraz klasnął by w ręce, a następnie palcem pokazał na pannę Wittemore i pana Carrowa. Jednak miał już lat trzydzieści parę i wiedział jak się zachować... Zazwyczaj. - Spójrz! Zdecydowanie najpiękniejsza para dzisiejszego balu, Wittermore i Carrow. Well, nie mówię tego tylko dlatego że oboje są krukonami.- mówiąc ostatnie zdanie jego brwi podjechały w górę przez co twarz profesora wyglądała jakby trochę się zdziwił.- Ale musisz przyznać, że Kaylin jak zawsze gustownie ubrana. Nie każda młoda dama może pochwalić się takim wyczuciem smaku.
|
Temat: Re: Wielka Sala | |
| |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |